No witam! :3 Jestem, zapewne się stęskniliście :D Widzę, że nie przepadacie za Made/Jads (o_O) :D Miniaturkę opublikuję, po ogłoszeniu wyników, bo coś czuję, że to nie ja znajdę się na tej liście xD Rozpiszę się na koniec :)
~**~
Jeszcze tylko dwie godziny i w końcu będzie mógł odetchnąć spokojnie. Pansy była... nieznośna. Cały czas stroiła fochy. Jakby w ogóle miała jakiś konkretny powód. Może i Pans myślała, że została wykorzystana, ale gdyby chciała to jakoś wyjaśnić, to by to zrobiła. Ślizgońska duma.
Harry leniwym krokiem zmierzał na błonia.
Jutro jest wypad do Hogsmead, więc mógłby zaprosić Ślizgonkę. Ewentualnie ją tam zaczepić, lecz nie chciał jeszcze bardziej pogorszyć sytuacji.
Głupi Malfoy i Zabini. Gdyby nie oni, to ani on, ani Hermiona z Ginny nie musieliby się bawić w podchody.
-Potter, czekaj!- Usłyszał za sobą
Zdziwiony odwrócił się do Malfoy'a, którego rozpoznał. Niepewnie spojrzał w stronę drzwi wejściowych, ponieważ miała tam na niego czekać Hermiona. Ale jej nie było. Dziwne.
-Cześć, Malfoy- odpowiedział, po czym oboje ruszyli w stronę szklarni.
Brunet z całych sił powstrzymywał się przed parsknięciem. Nigdy nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek zobaczy t e g o Ślizgona bez tych ulizanych, tlenionych włosów. I wcale nie żałował. Malfoy wyglądał dość dziwnie z brązowymi lokami.
-W końcu możemy pogadać- powiedział Draco.- Mieliśmy porozmawiać wcześniej, ale ciebie nie było- dodał oskarżycielsko.
Harry zmarszczył czoło. Przecież to Malfoy nie przyszedł wtedy do niego. On caly czas na niego czekał, ale któraś z Gryfonek mu powiedziała, że widziała Dracona, jak odchodził spod portretu Grubej Damy.
-Ja nigdzie się nie ruszałem- odpowiedział zdumiony i przepuścił jakąś blond włosą Gryfonkę.
-Jak to nie? Przecież tamta dziewczyna mówiła, że wyszedłeś z wieży.- Czyżby ktoś nie chciał, aby porozmawiał z Potterem?
-Jaka dziewczyna?- spytał i zmrużył lekko oczy przed słońcem, które nieźle grzało.
"Szatyn" ściągnął brwi. Tamto imie było dość zwyczajne, ale za cholerę nie mógł go sobie przypomnieć. Pamiętał, że miała długie, bond włosy.
-Czekaj... To coś podobnego do ciasta.- Podwinął rękawy białej koszuli. Teraz z chęcią by się wykąpał w jeziorze. Na dworze była istna Sahara.[Ciasto, ang. Cake; Hogwart w tych okolicach :D hah, nie myślę xd ~ dop. Aut.]
-Do ciasta?- Uniósł wysoko brwi. Czy Malfoy dobrze się czuje? Choć musiał przyznać, że ta sytuacja go trochę zainteresowała.
-Coś, jak Kate,... Blake...- mamrotał pod nosem.
-Blake to chyba męskie imię- zauważył Wybraniec, ale były Prefekt Naczelny nic sobie z tego nie zrobił.
-Jade. Ona miała na imię Jade- odparł w końcu. Dziwna Gryfonka. Za pewna siebie.
Zielonooki zatrzymał się na chwilę i z pobłażaniem spojrzał na brązowookiego.
-W czym "Jade" przypomina ci "ciasto"?- On pewnie tylko udawał takiego głupiego. Przecież był Prefektem Naczelnym, musiał wykazywać się jakąś tam mądrością.
-Nie ważne.- Machnął ręką na odczepnego. Dla niego to było podobne.
-Mi też Jade powiedziała, że odpuściłeś sobie tamto spotkanie.- Co ona kombinuje? Jade nie należy do takich dziewczyn, które potulnie tulą ogon i siedzą cicho. Ona lubiła być w centrum uwagi.
-Przeklęte Gryfonki- burknął Draco. On wolał mieć pewne rozmowy z głowy, a ta na pewno do takich należała.
Dotarli na miejsce. O dziwo prawie nikogo nie zastali. W sumie to może nawet i lepiej. Przynajmniej mają jak pogadać.
-Skoro mowa o Gryfonkach- zaczął Harry i spojrzał podejrzliwie na "szatyna".- Wiesz, że tamto zdarzenie na Pokątnej przekroczyło wszelkie możliwe granice?- Wciąż pamiętał zapłakaną Herm, która cała się trzęsła i łkała w jego tors.
Arystokrata uśmiechnął się cwanie, jednocześnie opierając się o wielkie drzewo, które rosło już od kilkunastu lat. Czyżby Gryfiaczki prowadziły jakieś dochodzenie?
-Wszystko jest już dawno wyjaśnione, Potter, więc się nie martw.
-Wyjaśniłeś Hermionie, dlaczego użyłeś na niej Cruciatusa? Bo coś mi się nie wydaje. Ale skoro tak, to mi też możesz to wytłumaczyć- zironizował. Bądź co bądź, Malfoy powinien być mu wdzięczny za to, co robi dla jego rodziny.
-Słuchaj, Potter. Pamiętam, że to ty załatwiałeś wszystko, abyśmy ja z Blaise'm nie zostali zesłani do Askabanu, ale to cię do niczego nie uprawnia.-Oczywiście, że pamiętał. W ten sam dzień odbyła się pierwsza rozprawa jego ojca. Również dzięki Potterowi to wszystko, ale niech on się nie spodziewa, że będzie mu się kłaniał i całował buty na każdym kroku.
Nastała chwila ciszy. W sumie to jeszcze nie rozmawiali o całym tym procesie, ale w końcu muszą. I niech Malfoy pamięta, co obiecał.
-Nie zapomnij o obietnicy. W zamian za to wszystko miałeś odpuścić mnie, Ronowi, Ginny i Hermionie. A coś mi się wydaje, że ta cała akckcja na Pokątnej i tutaj nie zmierza w dobrym kierunku- powiedział twardo. Nie ma zamiaru pozwolić, aby jego przyjaciółka, którą traktował, jak siostrę miała kiedykolwiek cierpieć.
Ślizgon przyjrzał się mu uważnie. W sumie to on nie łamie tej idiotycznej obietnicy. Dla tej małej Gryfonki, będzie to tylko umileniem czasu. Choć musiał przyznać, że był pod wrażeniem. Nie sądził, że Granger jest, aż tak lubiana.
-Widzę, że jesteś bardzo ciekawski, Potter.
-Co w rodzinie, to nie zginie, kuzynie- odparł ironicznie i uśmiechnął się do siebie pod nosem.
Uczniowie zaczęli powoli gromadzić się pod szklarnią, raz po raz rzucając im zaciekawione spojrzenia.
-Słuchaj, Potter. Ja nie mieszam się w twoje relacje z Pansy, ale ty nie mieszaj się w moje i Hermiony.
Draco już się odwracał, aby odejść do Blaise'a, kiedy poczuł, jak Gryfon kładzie swoją dłoń na jego ramieniu.
-Dzisiaj możemy obgadać sprawę twojego ojca- powiedział Harry. Obiecał, że podejmie się tej sprawy i tak będzie.
"Szatyn" skinął głową, po czym ruszył w stronę swojego przyjaciela.
Zielonooki westchnął ciężko. Ten rok bądzie ciężki. Rozprawa Malfoy'a Seniora i Bellatriks, to nie najprzyjemniejsze rzeczy. Tym bradziej, że on i Hermiona będą składali jedne z ważniejszych zeznań. Tak, to będzie zdecydowanie ciężki rok.
***
Miona szła w stronę szklarni numer pięć. Miała iść razem z Harry'm na Zielarstwo, ale ktoś go uprzedził. Obok niej szedł Mats, uśmiechnięty od ucha do ucha. Chciał się czegoś dowiedzieć o tej Jade, a kto zna ją lepiej niż Gryfonka?
-I jak tam wam idzie wracanie do swoich wyglądów?- zagadnął, kiedy oboje przestali się śmiać. Naprawdę świetnie się dogadywali.
Dziewczyna lekko się skrzywiła. Cała sytuacja się pogorszyła. Może i ich cery wróciły do codziennych odcieni, ale za to teraz Hermiona wyglądała jak damska wersja Dracona Malfoy'a.
-Nic mi nie mów- odparła cierpiętniczym głosem. Coś jej się zdawało, że tak szybko nie wrócą do normalnych wyglądów. Bała się co muszą zrobić, aby tak się stało.
Bell uśmiechnął się krzywo. Draco na pewno śmieje się w duchu, że nie wyszedł im ten eliksir, ponieważ będzie mógł zacząć realizować zakład. Nienawidził być stawiany w sytuacji, gdzie był między młotem a kowadłem.
-Dasz radę. Poza tym, nie wyglądasz tak źle w tym kolorze- parsknął i schylił się, aby nie oberwać podręcznikiem.
W końcu dotarli pod szklarnię. Hermionie od razu rzuciła się w oczy burza brązowych loków. Przewróciła oczami, przeprosiła Matsa i ruszyła w stronę byłego Prefekta Naczelnego.
-Czyżby pan Malfoy nie umiał poskromić swojej grzywy?- spytała wesoło i oparła ręce na biodrach.
Smok odwrócił się w jej stronę i zmierzył ją wzrokiem od czubka głowy po same palce u stóp.
-Niestety ty wyglądasz dobrze- odparł kwaśno.
To prawda. Gryfonka w tych platynowych, prostych włosach i stalowych oczach wyglądała świetnie.
-Ale tylko dlatego, że masz mój wygląd- dodał, kiedy zobaczył lekki uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Jasne- prychnęła i rozejrzała się wkoło.
Na tej lekcji było zadziwiająco mało osób. Ona, Draco, Harry, Mats, Pansy, Astoria, Ben, Blaise, Ginny oraz Parvati
"Blondynka" czuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się, a jej zimne oczy spotkały się z energicznymi teczkami pewnego Gryfona.
-Mionko, jak pięknie wyglądasz.- Usłyszała.
Ben McPersow stał sobie nonszalancko i uśmiechał się kpiąco do Herm.
W czarownicy, aż się zagotowało. Jak ten dupek- bo inaczej nie można go nazwać, śmie się do niej odzywać?
Hermiona dumnie się wyprostowała, prychnęła głośno i odwróciła w stronę Dracona, kompletnie ignorując Bena.
-Zastanawiałam się czemu mi nie wychodzi to zaklęcie i...- zaczęła, ale nie dane było jej dokończyć.
-Hermionko, nie ładnie ignorować ludzi- powiedział szatyn i zbliżył się do pary byłych Prefektów Naczelnych.
"Blondynka" zacisnęłsa mocno zęby. Nie da mu się sprowokować. Dla niej jest nikim. Tym bardziej po tamtym uderzeniu.
-I wydaje mi się, że...- Próbowała kontynuować rozmowę.
-Ej, Granger. Zabrakło ci języka, że nie odpowiadasz?- Już nie był taki miły.
Miona powoli odwracała się w jego stronę.
Jak on śmie się do niej odzywać?
Spojrzała na niego z lekką pogardą, co świetnie jej wychodziło przy tak chłodnych oczach.
-Znamy się?- spytała szorstko i ponownie odwróciła się w stronę Malfoy'a, który przyglądał się temu wszystkiemu z dziwną miną.- Wydaje mi się, że to dlatego, iż...
-Już nic nie pamiętasz, Złotowłosa Księżniczko? Poza tym, bardzo mi kogoś przypominasz, co nie, Malfoy?- Puścił mu oko ze złośliwym uśmieszkiem.
Smok zmierzył go chłodnym wzrokiem. Podejrzewał, o kogo chodzi McPersonowi, ale miał nadzieję, że się mylił.
-Granger, jak Granger, tyle że z inną fryzurą- odparł zdawkowo.
Herm spojrzała uważnie na dwóch chłopaków. Czyżby Ben wiedział coś czego nie powinien wiedzieć?
Gryfon zrobił krok w przód i spojrzał wyzywająco na Ślizgona.
-Według mnie, przypomina trochę Carmen- szepnął i zrobił krok w tył.
"Szatyn" momentalnie pobladł. Myślał, że Victoria zostanie wspomniana, a nie Carmen. I jakim cudem ten gnojek dowiedział się o Cami? Nagle zaczął coś rozumieć. To zdanie w tej pierwszej wiadomości, "Pilnuj swoich rzeczy, bo ktoś ci je zabierze. Tak jak wtedy.", nie odnosiło się do Victorii, jak podejrzewał, tylko do Carmi.
Dziewczyna zmarszczyła czoło. Jaka Carmen? Nie kojarzyła takiej osoby. Chciała przyjrzeć się czarodziejom, jednak gdy uniosła wzrok, zobaczyła, jak Malfoy rzuca się z pięściami na szatyna.-Draco- warknęła i podeszła do nich.
Nie to, żeby coś, ale ona już miała zdecydowanie dość tych wszystkich bójek. Pomijając fakt, że żadna z nich nie skończyła się jeszcze nigdy korzystnie. Tak więc, spróbowała odciągnąć wychowanka Domu Węża od niebieskookiego, ale się nie dało.
-Odsuń się, Granger- syknął i przycisnął Gryfona do ziemi. Już wiedział, kto za tym wszystkim stoi. I wcale mu się to nie podobało.- Skąd wiesz o Carmen?- powiedział przez zaciśnięte zęby.
Ben uśmiechnął się złośliwie. Uwielbiał mieć przewagę. Nie miał zamiaru teraz odpowiadać. Wolał popatrzeć, jak Malfoy się denerwuje.
Miona spojrzała wokół siebie, szukając jakiejś pomocy.
-Mats?!- zawołała do chłopaka, który rozmawiał właśnie z Pansy.
Ślizgon spojrzał w jej stronę i od razu na jego twarzy pojawił się grymas. Czy Draco zawsze musi pakować się do bójek?
Po chwili szatyn znalazł się przy Gryfonce.
-Nie dajesz sama rady?- spytał z lekkim uśmiechem i spróbował odciągnąć przyjaciela od chłopaka.
-Puść mnie, stary. On sobie na to zasłużył- powiedział Smok i zrobił unik przed ciosem McPersowa.
Bell zmrużył lekko oczy, zastanawiając się nad sensem tych słów, a gdy zrozumiał o co chodzi jego przyjacielowi, automatycznie puścił jego rękaw, wstał, po czym spojrzał na czarownicę.
-Przykro mi, Herm, ale naprawdę nie jestem w stanie ci pomóc- powiedział, a gdy zauważył, jak dziewczyna już zmierza w stronę bijących się chłopaków, złapał ją w pasie i przytrzymał. Jeśli to rzeczywiście prawda, to McŚcierwo jest już tutaj skończony. W przenośni i w sensie dosłownym.
-Mats, co ty wyrabiasz? Puść mnie, bo oni się pozabijają- powiedziała i chciała mu się wyszarpnąć.
-Skąd wiesz o Carmen?- warknął ponownie Draco. Niewiele osób o niej wiedziało.
-Harry!- zawołała i ponownie spróbowała wyszarpnąć się Bellowi.
Potter spojrzał zdziwiony na przyjaciółkę, a po chwili zmierzał w kierunku czwórki uczniów.
-Nie może być przynajmniej jednego spokojnego dnia?- wymamrotał pod nosem i spróbował jakoś rozdzielić czarodziejów.
Jednak nie przyniosło to żadnych skutków.
Draco uparcie przyduszał i unikał ciosów Bena, czekają na odpowiedź.
-Nie powiedziałeś nikomu o C a m i?- spytał zgryźliwie i w końcu zrzucił z siebie Ślizgona.
Nozdrza "szatyna" niebezpiecznie zadrgały. Jeszcze jeden głupi tekst i użyje różdżki. Wtedy nie będzie już tak przyjemnie.
-Daj spokój, Malfoy- powiedział brunet i odciągał kuzyna od Gryfona.
Mats natomiast puścił Hermionę, która posłała mu groźne spojrzenie.
Przecież oni mogli się pozabijać. Draco miał złamany nos, wraz z kilkoma zadrapaniami na twarzy, zaś Ben był cały posiniaczony ze złamanym nosem oraz podbitym okiem. No ładnie. Poza tym, gdzie są wszyscy, skoro minęło już około pół lekcji?
-No wiesz, co? Zawiodłam się na tobie, Mats- powiedziała żartobliwie, kręcąc głową.
W sumie to dobrze, że nie jest już Prefektką [za cholerę nie wiem, jak to odmienić o.O ~Dop. Aut.] Naczelną. Musiałaby cały czas ogarniać takie rzeczy. A teraz przynajmniej ma spokój. No... prawie.
Mats odszedł z powrotem w stronę Czarnej, która obserwowała całą tą sytuację ze zmartwioną miną.
Natomiast Harry, Hermiona i Smok zmierzali w przeciwną stronę niż Ben.
-Użyj następnym razem różdżki, bo wyglądasz fatalnie- sarknęła Herm i spojrzała z dezaprobatą na Ślizgona.
-A jak mam wyglądać, skoro mam twoje gniazdo na głowie?- spytał ironicznie i został zgromiony wzrokiem przez Gryfonkę.
Nim jednak ta trójka doszła pod ogromne drzewo, które rzucało wiele cienia, usłyszeli wołanie.
-Nie pochwaliłeś się swojej szlamowatej Gryfoneczce Carmen? No wiesz, swoją s i o s t r ą- zakończył McPersow i z okropnym uśmiechem na twarzy obserwował wszystko.
To zdanie wywołało lekkie zamieszanie.
Pansy, Mats oraz Blaise lekko zbledli i spoglądali to na przyjaciela to na szatyna. Oczywiście oni o wszystkim wiedzieli, jednak prawie w ogóle nie rozmawiali o pannie Malfoy, ponieważ nie był to jeden z najprzyjemniejszych tematów.
Zaś Harry z Mioną mieli szeroko otwarte oczy i usta, nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszeli. Jak to Malfoy ma siostrę? Przecież on jest rozpieszczonym jedynakiem z arystokratycznej rodziny.
Ron, Ginny, Astoria oraz Parvati wyglądali tak, jakby nie dosłyszeli. Przecież to niemożliwe...
Sam Dracon był tak blady, jak nigdy wcześniej, a jego oczy, które w tym momencie ciskały piorunami na prawo i lewo, niebezpiecznie się zwęziły. Nie sądził, że ktokolwiek jeszcze dowie się o jego siostrze. To nie był jeden z najprzyjemniejszych tematów, dlatego też nawet Victoria nie nawiązywała do niego.
Niewiele myśląc, wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni, kierując się radą Hermiony i wycelował nią w Gryfona.
-Jakim prawem o niej wspominasz?- syknął, a gdy zobaczył ironiczny uśmiech na twarzy szatyna, nie wytrzymał.
Machnął szybko różdżką, nawet nie wypowiadając jakiegokolwiek słowa.
Ben od razu odbił niebieski strumień światła. Czyżby Malfoy zaczął używać francuskich zaklęć? Pomysłowo, pomysłowo...
-No to już jest małe przegięcie. Gdzie ta nauczycielka?- "blondynka" spytała samą siebie i ciągnąc za sobą Harry'ego, poszła w stronę dwójki pojedynkujących się.
- Expelliarmus- zawołała w kierunku Bena, który odbił zaklęcie w jej stronę.
Dziewczyna pisnęła cicho i w ostatniej chwili zrobiła unik, inaczej odrzuciło by ją na kilka metrów.
Teraz to Wybraniec się zdenerwował.
Pomógł wstać Herm z trawy, a zaraz potem rzucił zaklęcie tarczy między chłopaków.
Smok posłał mu groźne spojrzenie. On nie zamierza tak łatwo odpuścić temu gnojkowi. Tym bardziej, że teraz był przekonany na milion procent, że to on stał za tym wszystkim.
-Zajmij się tym swoim kochasiem, bo następny, razem nie będę ich powstrzymywał- warknął Harry do Astorii, która rzuciła mu pełne wyższości spojrzenie.
Natomiast Hermiona uśmiechnęła się ciepło do bruneta. Tak bardzo się cieszyła, że ma w nim takie wsparcie.
Tym razem po Malfoy'a przyszedł Zabini, który odciągnął go na bok i zaczął mu coś gorączkowo tłumaczyć.
Tak mijały minuty.
***
Gin, Miona i Potter siedzieli pod wielkim bukiem, rozmawiając i śmiejąc się wesoło. To wspaniałe, że relacje Rudej i Wybrańca nie zmieniły się, aż tak bardzo.
Kilka metrów dalej siedział Ben z Astorią i coś jej szeptał na ucho. Po ich minach można było się domyśleć, że to wcale nie są słodkie teksty.
Draco z Blaise'm leżeli na trawie, zupełnie nie przejmując się tym, że jutro prawdopodobnie będą jęczeć z bólu z powodu poparzenia słonecznego. "Szatyn" musiał trochę ochłonąć.
Mats i Pansy siedzieli razem pod drzwiami prowadzącymi do szklarni, leżąc wygodnie na trawie. Przynajmniej on jeden jedyny mógł się do niej odzywać bez jakichkolwiek konsekwencji.
Zaś Ron, któremu nie pozostało nic innego, zaczął niezdarnie zagadywać do Parvati, u której trudno było stwierdzić, czy jest z tego powodu zadowolona czy też nie.
***
Minęły kolejne minuty, lecz nadal nikt się nie pojawił.
Mionie po głowie cały czas krążyły słowa McPersowa. Jak to Mal... Draco ma siostrę? Przecież to nienormalne.
***
Ginny miała podobnie. Bardzo ją to wszystko zdziwiło i zaciekawiło. Nie wyobrażała sobie nigdy damskiej wersji Malfoy'a. A tu proszę, taka niespodzianka.
Mając już dość tego ciągłego siedzenia w miejscu, wstała, otrzepała swoją spódniczkę z trawy i ruszyła przed siebie.
Nie wiedziała czemu, ale coś jej podpowiadało, żeby "przypadkiem" przejść obok parki szatynów.
Powolnym krokiem szła w stronę McPersowa. Nie znosiła go z całego serca. Jak można być takim dupkiem? Poza tym przez niego jej przyjaźń z Mioną mogła się skończyć.
Gryfon rozmawiał przyciszonym głosem ze Ślizgonką.
Gin stanęła za sosną i zaczęła podsłuchiwać.
-Wiem, spaprałam tamtą sprawę, przepraszam- syknęła wściekła Astoria.
-Co mi po twoich przeprosinach? Jesteśmy z czasem w plecy...- Tutaj nachylił się do szatynki i to zdanie dokończył szeptem.
-No dalej, kretynie. Głośniej- Ginevra powiedziała sama do siebie i wystawiła trochę głowę do przodu.
I zamarła. Wspomnienia z wczorajszego dnia ponownie zaczęły powracać do niej. Światło nagle zgasło. Czyjeś kroki. Przewrócone krzesło. Cichy syk bólu. Desperackie próby ucieczki. Ciemny zarys postaci, która miała związane włosy w wysokiego kucyka.
Takiego samego kucyka, jakiego miała dzisiaj Greengrass. Nawet sylwetka się zgadzała.
Ruda poczuła jak zaczyna robić jej się słabo. To ta zdzira za tym wszystkim stała? A Blaise jej nie wierzył.
Chciała wycofać się po cuchu, jednak potknęła się o jakiś kamień. Upadła na trawę z głośnym jękiem bólu.
Ben i Astoria od razu spojrzeli w jej stronę.
Chyba dopiero w tym momencie zrobiło jej się naprawdę słabo. Ta psycholka wie, że ona ich podsłuchiwała. Niedobrze.
-Ruda laleczka zabłądziła?- zironizowała Ślizgonka i wstała z miejsca, wolnym krokiem podchodząc do leżącej Gryfonki.
Gin również podniosła się na równe nogi, które w tym momencie były, jak z waty. Spojrzała hardo w oczy szatynki, która uśmiechała się kpiąco.
-Rozpuść te kłaki, chcę zobaczyć moje dzieło- syknęła. Chodziło jej o tamtą bójkę, w której Greengrass straciła kilka pasemek włosów.
-Ty mała Zdrajczynio Krwi- warknęła, unosząc otwartą dłoń, aby uderzyć rudowłosą.
Ktoś jej jednak na to nie pozwolił.
Wściekła czarownica spojrzała na swój nadgarstek, a później na Zabiniego, który powstrzymał Ślizgonkę przed ciosem.
-Chciałaś coś zrobić, Ria?- spytał chłodno, puszczając dziewczynę.
Dziewczyna zawahała się na chwilę, ale po chwili odpowiedziała wyniośle.
-Tak. Planowałam ją uderzyć, Diable- warknęła i zrobiła krok w przód.
-Słucham?- powiedzieli w tym samym momencie, a potem to powtórzyli.
Czyżby Astoria nabrała więcej odwagi? Zazwyczaj przy Blaisie, Matsie i Draconie trzymała język za zębami. Co takiego się stało, że stała się pewniejsza siebie?
-Słyszałeś. Ale nie wiem, czy Weasley słyszała r a d o s n ą nowinę. No wiesz, o...- Ale nie dokończyła, gdyż ktoś zakrył jej usta.
O dziwo, tym kimś był Ben.
-Astorio, nie marnuj czasu na takie coś- powiedział Gryfon i odciągnął dziewczynę od parki.
Brunet ponownie tego dnia stał się bledszy niż zazwyczaj. Czyżby Astoria wiedziała coś o zakładzie? I czyżby miała zamiar powiedzieć to, co wie?
-Blaise? O co chodziło tej... wywłoce?- spytała i spojrzała na chłopaka.
Ślizgon czuł na sobie pytający wzrok Gryfonki.
-Nie wiem, Ruda. Chodź- powiedział czarodziej i wziął brązowooką pod rękę, odprowadzając ją, jak najdalej od tego miejsca.
Gin miała zamiar jeszcze coś powiedzieć na ten temat, lecz sobie odpuściła. Teraz ma ważniejszy temat na rozmowę. Albo raczej na kilka rozmów.
Diabeł prowadził ją w stronę najbliższego cienia. Nie podobało mu się to, że tyle osób wiedziało o ich zakładzie. Nie daj Merlinie, a jeszcze Potter się o tym dowie i powie wszystko tym słodkim Gryfoneczką.
-Jak to jest, że zawsze zjawiasz się na czas?- spytała po dłuższej chwili ciszy.
Wychowanek Domu Węża posłał jej szeroki uśmiech. Czyżby ta ruda Wiewióreczka nie myślała przy nim racjonalnie?
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale mówimy to samo, Ruda- powiedział i w końcu usiadł na miękkiej trawie.
Dziewczyna parsknęła cicho i usiadła obok niego.
Cały czas zastanawiało ją to, czy to rzeczywiście była Greengrass. Przecież mimo wszystko to była uczennica. Raczej by nie zrobiła czegoś takiego. Ale zastanawiało ją to sformułowanie "ruda laleczka". Przecież dostała swoją podobiznę w formie laleczki voodoo. I Astoria mogłaby się w końcu zemścić za tamto... Dlatego jest taka dobra w Eliksirach, często musi pewien warzyć.
-Słuchasz mnie?- spytał chłopak i szturchnął Gryfonkę lekko w ramię.
Czarownica spojrzała na niego przymglonym wzrokiem. Chyba w końcu wypadałoby powiedzieć mu o tych wiadomościach...
-Pamiętasz naszą poranną rozmowę?- zaczęła, bawiąc się skórką przy paznokciu.
-Pamiętam.- Skinął głową. Do czego ona zmierza? Przecież już przerabiali ten temat.
-I wydaje mi się, że to ona była wtedy w bibliotece- wymamrotała pod nosem.
Blaise na chwilę się zamyślił. Według niego to ona cały czas próbuje zgonić wszystko na Astorię. Przecież za tym wszystkim nie mogłaby stać taka drobna dziewczyna.
-Znowu zaczynasz?- Westchnął głośno.
Ginny prychnęła gniewnie i szybko wstała z trawy. A ten znowu myśli, że ona wszystko sobie wymyśla. Świetnie.
-Dokąd idziesz?- zawołał za nią, ale ta odpowiedziała mu tym samym pytaniem.
Nie ma zamiaru z nim rozmawiać, skoro ten próbuje z niej zrobić wariatkę. Po chwili z powrotem siedziała obok Hermiony i Harry'ego, którzy posyłali jej zdziwione spojrzenie. Trudno, najwyżej sama spróbuje dowiedzieć się, czy to ta wywłoka stoi za tym wszystkim.
*
Kolejne minuty mijały, a nikt się nie pojawił. Wszyscy mieli już po dziurki w nosie tego upału. Był nie do wytrzymania. Chłopcy siedzieli bez koszul, a dziewczyny ledwo co wytrzymywały w tych rajstopach, koszulach i długich włosach. Gdzie ta Sprout?
Nagle usłyszeli dzwonienie dzwonka. Całą lekcje spędzili na dworze, dziwne.
Uczniowie wstali ze swoich miejsc, ponieważ zauważyli pulchną kobietę, która zmierzała w ich stronę ze zdziwioną twarzą.
-A wy co, piknik sobie robicie?- spytała, otwierając szklarnie numer pięć.
-Gdzie pani była całą lekcję?- spytała Pansy, która wyglądała na zmęczoną. Podarła całe swoje rajstopy, byleby tylko mieć odrobinę chłodniej.
Nauczycielka spojrzała na nich trochę poirytowana.
-Jak to gdzie? Na Zielarstwie z waszym rocznikiem- odpowiedziała, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi.
-Na jakim Zielarstwie?- spytał Harry, sięgając po swoją koszulę. Jednak robił to trochę mozolnie, gdyż czuł na sobie wzrok pewnej Ślizgonki.
Co tu się dzieje?
Pomona patrzyła na każdego, starając się doszukać jakiegoś żartu. Przecież lekcje prowadziła przed chwilą normalnie. Fakt, zdziwiła się, że nie było tylu uczniów, ale w końcu to siódmy rocznik.
-Na tym, na którym powinniście być- odparła szorstko i spojrzała z dezaprobatą na uczniów.
-Przecież czekaliśmy tutaj na panią całą godzinę- wtrącił się Mats, również zakładając swoją białą koszulę.
-A czemu tutaj?- spytała trochę głupio. Naprawdę nie rozumiała tych siódmorocznych.
-A czemu nie?- sarknął Blaise, już całkowicie ubrany.
-Ponieważ szklarnie zostały zmienione- wyjaśniła, jakby to było oczywiste.
Ślizgoni i Gryfoni patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami. Jak to zmienione? Smażyli się przez całą godzinę, tylko dlatego, że nikt ich nie poinformował?
-Nie rozumiem- powiedziała Parvati, która była już cała zarumieniona na twarzy.
-Ja też nie- odparła nauczycielka i założyła ręce na piersi.
-Kto zarządził zmianę szklarni?- spytał Draco, który był już trochę poirytowany.
-No, jak to kto? Profesor McGonagall- odpowiedziała.
Hermiona i Draco spojrzeli na siebie wymownie. Wszystko jasne. Ale nie sądzili, że dyrektorka zacznie ogień zwalczać ogniem. To coś nowego.
-Kiedy zmieniono szklarnie?- spytała naburmuszona Hermiona.
-Dzisiaj. Dyrektor wysłała do wszystkich patronusa- skończyła i weszła do szklarni, zamykając drzwi.
-Fajnie- prychnął Draco. Był wściekły. Gdyby nie ta durna McGonagall, to nikt by się nie dowiedział o Carmen. W tym momencie sama rozpętała kolejną wojnę z kolejnym uczniem.
***
Zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia. Siódmioroczni Gryfoni i Ślizgoni właśnie wychodzili z lochów, ponieważ skończyli Eliksiry. W klasie panowała ciężka atmosfera. Wieść o tajemniczej Carmen Malfoy rozeszła się w zastraszającym tempie, dlatego też wszyscy uczniowie rzucali zaciekawione spojrzenia w stronę Dracona oraz było pełno szeptów na ten temat. Nie wszystkie były miłe, dlatego też Hermiona, której puszczały już nerwy, bo nie mogła się na niczym skupić oraz zaczynała już współczuć chłopakowi, rzucała wredne teksty w stronę uczniów.
-Panno Granger, Weasley, panie Malfoy, Zabini możecie zostać na chwilę?- spytał profesor Crake, który również wyglądał na strasznie zmęczonego.
Zdziwieni uczniowie poczekali, aż klasa opustoszeje, po czym podeszli do Mistrza Eliksirów.
-Słyszałem o tym... incydencie z Zielarstwem, dlatego postanowiłem wam pomóc z tymi skutkami ubocznymi- powiedział, ukradkiem spoglądając na swojego bratanka.
-Jakoś sobie radzimy- odezwała się nieśmiało Herm. Czuła się dziwnie, ale chyba nie tylko ona.
-Ale nie poradziliście sobie z tym. Myślę, że tu chodzi o zacieśnianie więzi.
-Mógłby pan jaśniej?- spytał Diabeł i oparł się o ławkę. Tyle to oni sami wiedzieli.
-Sami wiecie, jakie są wasze relacje. Musicie je poprawić, aby były bardzo poprawne.- Spojrzał na swoich podopiecznych z reprymendą. Wiedział, że to im tylko pomoże, ale cóż mógł zrobić. Musi pokazać Minervie, jak to powinno wszystko wyglądać.
-Czyli... mamy nagle zachowywać się jak najbardziej zakochana para na świecie?- spytała Hermiona, patrząc podejrzliwie na Ślizgonów. Wciąż pamięta o tej Ognistej, ale na razie nie ma czasu się tym zająć. Wszystko w swoim czasie.
-Na to wygląda- westchnął cicho.
-To chore- podsumowała i również oparła się o ławkę.
-A my? Nasze relacje są... bardzo poprawne- odezwał się Blaise i posłał Rudej szeroki uśmiech.
Ginny dostała nagłego olśnienia. Czemu ona na to nie wpadła? To oczywiste.
-Już wiem!- zawołała i pacnęła się w czoło.
Opiekun Slytherinu posłał jej lekki uśmiech. Ta dziewczyna ma duży potencjał na przyszłą Mistrzynię Eliksirów. Naprawdę ma do tego smykałkę.
-To tyle. Jesteście wolni- powiedział i patrzył, jak Draco z lekkim uśmiechem na twarzy obejmuje w pasie Hermionę i wychodzą razem z klasy. Ten zakład to dopiero będzie prawdziwa wojna.
~**~
No, to koniec, tak, wiem, wiem, krótki, miał być dłuższy, ale kompletnie straciłam wenę na ten rozdział. Teraz piszę miniaturkę na ten konkurs i z czasem również nie jest zbyt ciekawie, ponieważ do tego wszystkiego dochodzą inne obowiązki. Tym bardziej, że ciężko piszę się jedną ręką. Pocieszę was, że w następnym rozdziale jest wypad do Hogsmead, więc c o ś tam się będzie działo:> A teraz, trochę inaczej.
Rozumiem, że nie każdemu musi się podobać mój blog i jestem, jak najbardziej otwarta na wszelką krytykę, bo to pomaga, ale najpierw proszę sprawdzić znaczenie tego słowa: ) Również przepraszam, że nie zaglądam do wszystkich i wszędzie, ale to nie takie proste; ) Nie mam zamiaru zawalać szkoły czy coś z tego powodu: ) W końcu zajrzę na tego i tego bloga, tylko ludzie cierpliwości. To tyle :)
Rozdział nie wiem kiedy się pojawi, miniaturka po ogłoszeniu wyników, no, to tyle :) Nie bijcie za ten rozdział ;/
PS nie wiem, jakim kuźwa cudem zrobiło mi się to tak dziwnie [ten tekst], ale za cholerę nie mogę go wyrównać ;o