niedziela, 20 kwietnia 2014

37. "Nie siłą, lecz sprytem zdobywaj"

Przepraszam.
~**~
Do dormitorium Gryfonek z siódmego roku wpadały ostre promienie słońca. Hermiona obudziła się z mocnym bólem głowy. Z początku nie pamiętała, co jest tego przyczyną, lecz szybko sobie przypomniała.
-Nie- jęknęła zrozpaczona.
Nie mogła uwierzyć, że zachowywała się, jak kompletna idiotka, wypytując Malfoy'a o Carmen. Choć nie ukrywa, że zszokowała ją ta informacja. To musiał być dla niego spory cios, skoro jest to aż taki drażliwy temat. Kto wie, może dlatego jest taki oziębły dla świata...
Kiedy chciała zasłonić kotary od swojego łóżka, aby przypadkiem przespać śniadanie, ktoś jej to uniemożliwił poprzez wskoczenie na jej biedne nogi.
-Ginny!- syknęła Hermiona, a zrzucając przyjaciółkę na podłogę podciągnęła kolana bliżej siebie.
-Jaka milutka- zironizowała Ruda i ponownie usiadła na materacu, tym razem omijając kończyny "blondynki".- Widzę, że picie nie służy twojemu ślizgońskiemu charakterkowi.- Uśmiechnęła się wrednie.
Miona skrzywiła się. Bycie Gryfonką z charakterem Malfoy'a było okropne. Chociaż musiała przyznać, że widywanie "szatyna" tak często uśmiechającego i śmiejącego się było miłą odmianą.
-Skąd wiesz?- westchnęła i poprawiła się do pozycji siedzącej. W sumie, to mogła się tego spodziewać.
-Na kolacji było głośno o...- Zamyśliła się na chwilę.- Właściwie o wszystkim. Kompletnie pijana pyskowałaś McGonagall- powiedziała z niedowierzaniem. Czyżby druga Hermiona chciała wyjść w końcu na światło dzienne?
-I jeszcze rzuciłam się z pięściami na Greengrass- dodała. Nie była z tego zadowolona, choć tamta  ewidentnie na to zasłużyła.
-Z tego akurat jestem dumna- powiedziała Ruda z powagą. Dowiedziała się, co tamta Ślizgonka powiedziała i sama najchętniej, by jej przyłożyła, lecz póki co starczy jej bójek w tym miesiącu. No... tygodniu.
Herm posłała jej słaby uśmiech. Wczorajszy dzień był bardzo dziwny. Jednocześnie przyjemny i żenujący. Odpuściła sobie kolację, ponieważ wolała nie konfrontować się już z Malfoy'em. Było jej tak strasznie głupio. Na dodatek pewnie załatwiła kolejny szlaban. Żyć nie umierać, a co.
-Opowiadaj- zarządziła młodsza Gryfonka i usiadła wygodniej. Dzisiaj po południu zabiera się za czytanie akt przyjaciółki. Jeden raz już je straciła, nie zamierza ponownie nie wykorzystać tej szansy.
Miona przewróciła oczami, ale zaczęła swoją historię.
-... I po południu muszę iść do McGonagall- zakończyła. Ominęła fragment o rozmowie na schodach. W końcu obiecała, że nikomu nie powie. Nie ważne, czy była pijana, czy nie- obietnicy zawsze dotrzymuje. W końcu jest Gryfonką.-A ty, co wczoraj porabiałaś?- Zmieniła temat.
Gin na chwilę znieruchomiała. Nie zrobi nic złego, jeśli ominie kilka faktów, prawda?
-A wiesz...- powiedziała przeciągłe.- Spędzałam dzień z Zabinim. To mówienie tego samego jest dość uciążliwe i denerwujące, więc staram się to jak najszybciej zlikwidować. Dzisiaj kolejna rundka "szczerej", "zapoznawczej" rozmowy.- Wzruszyła ramionami. W sumie to wizja dzisiejszego dnia nie przerażała jej aż tak bardzo...
Kiedy Ruda otwierała usta, by coś jeszcze dodać przerwała jej Hermiona, która jęknęła żałośnie.
-Miałam wczoraj taką okazję.- Zakryła twarz poduszką. Alkohol wcale nie służył jej racjonalnemu myśleniu.
-Na co?- zaciekawiła się Weasley'ówna.
-Na podejście Malfoy'a z tą Ognistą.- Spojrzała zamyślona w baldachim, odkładając poduszkę na swoje miejsce.
-A, o to chodzi- mruknęła Gin pod nosem. No tak, przecież mogą porozmawiać o tym, o czym chce Hermiona. Znowu.
"Blondynka" posłała jej przeszywające spojrzenie. Albo jej się wydawało, albo Ginny chodzi ostatnio jakaś nie w sosie... Przecież przyjaźnią się już tyle lat, więc żaden temat rozmów nie jest im obcy.
-A ty, Ginny, dowiedziałaś się czegoś nowego?- spytała, odrzucając włosy na plecy.
Dziewczyna zacisnęła usta. W sumie to nie. Nie ma na to czasu, bardziej zależy jej na tym, aby dowiedzieć się kim jest Jean Zabini i kto czyha na jej życie. Ale Miona to jej przyjaciółka, więc ta sprawa też nie powinna być jej obojętna, tym bardziej, że jej też coś tu śmierdziało.
-Nie... Nie miałam czasu- dodała na swoją obronę. To prawda, czas był jej jak najbardziej potrzebny.
-Coś się dzieje, Gin?- zapytała łagodnie. Miała wrażenie, że czarownica się od niej oddala.
-Nie, skądże. Po prostu ostatnio mam więcej rzeczy do robienia i tyle.- Posłała jej lekki uśmiech. Przecież nie powie Hermionie, że ktoś ją nęka. Sama sobie poradzi. No... Prawie sama.- Zbieraj się, śpiąca królewno. Śniadanie czeka- zawołała radośnie, wstając z wygodnego łóżka.
Była Prefekt Naczelna skrzywiła się nieznacznie. Wstanie i wyjście z dormitorium oznacza konfrontacje z Malfoy'em. Było fajnie, ale ona musiała zrobić z siebie idiotkę bez uczuć.
-Spotkamy się na dole. Trochę mi to zajmie- zwróciła się do dziewczyny, poprawiając szorty od piżamy.
-W porządku- odpowiedziała i wyszła z pokoju.
Miona westchnęła głośno. Będzie musiała zrobić coś, aby wzmocnić węzły tej przyjaźni, które przez jej nieuwagę w jakimś tam stopniu się poluźniły.
Leniwym krokiem weszła do łazienki. Wciąż nie przestawiła się na dormitorium, w którym mieszka więcej niż jedna osoba.
Wzięła szybki prysznic, którego wczoraj zapewne nie była w stanie wziąć, po czym otulona puchatym ręcznikiem podeszła do lustra. Rozczesała "swoje blond włosy", aby na koniec zawiązać je w wysokiego kucyka. Zarumieniła się lekko na wspomnienie z wczorajszego dnia. Jak ona mogła przyznać się przed tym Ślizgonem, że podobają jej się te włosy? No jak?
Następnie zabrała się za zrobienie lekkiego makijażu. Wtedy zwróciła na coś uwagę. Miała z powrotem duże, czekoladowe oczy. S w o j e  oczy. Czyli wypad do Hogsmeade przebiegł zgodnie z ich oczekiwaniami. Wspaniale. Są coraz bliżej, aby wyglądać, jak dawniej.
Po kilku minutach cała gotowa zeszła na śniadanie. Nie może całe życie go unikać... Być może on NIE pamięta tamtej rozmowy.
Z tą nadzieją pchnęła potężne drzwi prowadzące do Wielkiej Sali.
Nie zdziwiło ją to, że wszyscy na nią patrzyli. Nienawidziła tego, dlatego z dumnie uniesioną głową podeszła do jedynej osoby, która na nią nie patrzyła.
Przedstawienie musi trwać mimo wszystko.
-Cześć, Draco- zaświergotała i władowała mu się na kolana.
Malfoy uniósł lekko brwi. Spodziewał się, że Granger ze spuszczoną głową wciśnie się między Pottera a Rudą. Cóż... Najwyraźniej jeszcze jej nie rozgryzł.
-Cześć- odpowiedział zdawkowo i spróbował ściągnąć z siebie dziewczynę, jednak nieskutecznie. Poudaje trochę obrażonego, przez co ta Gryfonka będzie chciała odpokutować swój niewyparzony język... To może być dobra strategia.
Miona westchnęła zniecierpliwiona. Przecież im obojgu zależy na tym, aby wrócić do poprzedniego wyglądu.
Tak więc nachyliła się do niego, aby moć mu wyszeptać coś do ucha.
-Słuchaj, Malfoy, przepraszam za wczoraj. Dobrze wiesz, że nie panowałam nad tym co mówiłam i robiłam. Jednak chyba dobrze się wczoraj spisaliśmy skoro mamy z powrotem swoje tęczówki- wyszeptała na tyle cicho, aby tylko on mógł usłyszeć.
Miała racje. Nie przepadał za tym gniazdem na głowie, jednak zakład wciąż jest i będzie aktualny, dlatego też musi pogrywać po swojemu.  W końcu jest Ślizgonem, więc spryt ma opanowany na najwyższym poziomie.
Draco spojrzał na nią z lekkim błyskiem w oku. Tym razem to on przyłożył twarz do jej twarzy i wyszeptał nieco głośniej niż ona:
-Nie byłbym taki pewien, czy to, co robiłaś było niezamierzone. Pamiętaj, że alkohol tylko dodaje odwagi.
Policzki Hermiony zaróżowiły się lekko. Może i była to po części prawda, lecz nie mogła się do tego przyznać W końcu to Draco Malfoy.  T e n  Draco Malfoy.
-Sam sobie schlebiasz, widzę że humorek wrócił- odgryzła się i usiadła na ławce. To wszystko nie jest na jej nerwy.
-Jeszcze nie do końca- uśmiechnął się pod nosem, obejmując dziewczynę w pasie. Czuł na sobie spojrzenia niektórych uczniów.
"Blondynka" chcąc nie chcąc oparła głowę na jego ramieniu. Ma zbyt wiele rzeczy teraz na głowie, żeby się z nim sprzeczać niepotrzebnie. A najgorsze jest to, że w większości te sprawy są związane właśnie z nim. Muszą wrócić do swoich wyglądów, muszą opanować zaklęcie z Transmutacji, chce się dowiedzieć czegoś na temat tamtej dziwnej sytuacji w bibliotece, musi się dowiedzieć czegoś na temat Ognistej oraz podejrzewa, że spędzi z nim kilka szlabanów, biorąc pod uwagę fakt, że muszą wcielić w życie plan "Umbridge". Będzie ciężko.
-Gdzie twój gryfoński temperament?- spytał prowokująco, przystawiając filiżankę z kawą do ust.
Posłała mu pobłażliwe spojrzenie. Nie uda mu się.
-Sam chcesz sprowokować kłótnię? W sumie to nic nowego.- Wzruszyła ramionami i zabrała się za robienie sobie tosta.
-Próbuję nawiązać jakąś rozmowę, a ty od razu, że kłótnię.- Pokręcił głową z dezaprobatą i upił kolejny łyk.
-Fajna mi rozmowa- burknęła, smarując chleb dżemem porzeczkowym.
-Wiesz, Ślizgoni to nie Gryfoni i oni nie mają potrzeby przechwalania się czym popadnie w rozmowach, także rozumiem twoje zdziwienie- powiedział niby mimochodem. Jednak nie będzie udawał obrażonego. Teraz bawi się o wiele lepiej.
Herm udała, że tego nie słyszała, jednak gdy tylko "szatyn" przystawił ponownie filiżankę do ust, ta oczywiście korzystając z okazji, potrąciła ją palcem, tym samym powodując wylanie się czarnego napoju na białą koszulę chłopaka.
-Granger!- warknął na chichoczącą cicho dziewczynę.
Kiedy ten ścierał plamę serwetką, ponieważ zostawił różdżkę w dormitorium, ta zaczynała śmiać się coraz głośniej. Dzisiaj również  muszą spędzić cały dzień razem, więc co jej szkodzi mieć przy tym trochę frajdy?
-Gdzie się podziała Hermiona, co?- spytała, gdy już trochę się uspokoiła.
-Widzę, że tobie również humor wrócił- odpowiedział, odrzucając serwetę za siebie, co spotkało się z krytycznym spojrzeniem Gryfonki.
-Jeszcze nie do końca- zacytowała go, a później zabrała się do jedzenia.
Przez chwilę panowała między nimi cisza. Oboje zastanawiali się, jakby tu siebie nawzajem podejść. Łatwe to nie będzie, to na pewno. Jednak musi być jakiś sposób.
-Jakie plany mamy na dzisiaj?- spytała, wycierając usta. Spoglądała na niego kątem oka. W sumie to nie tak źle mu w tych brązowych włosach. Inaczej, ale nie najgorzej...
-My?- Uniósł jedną brew do góry.
-A nie? Przykro mi, Draco, ale nie mamy wyjścia i  m u s i m y  spędzać razem czas.- Teraz już patrzyła się prosto na niego.
-Zauważyłem, że lubisz mówić w liczbie mnogiej. Jeśli tak bardzo lubisz spędzać ze mną czas, to mów otwarcie, a nie bawisz się w jakieś podchody- powiedział przeciągle, z lekko uniesionymi kącikami ust.
Była Prefekt Naczelna westchnęła ciężko. Ich rozmowy nie będą na najwyższym poziomie. Chyba będzie musiała rozmawiać częściej z Matsem, aby podbudowywać swój poziom intelektualny.
-Twoje domysły to za mało. Bierz również pod uwagę fakty. One zawsze przechylają szalę na stronę prawdy.- Po zakończeniu tego zdania ugryzła się w język. Znowu zabrzmiała jak panna Wiem-To-Wszystko-Granger.
Najwyraźniej Malfoy postanowił odbić piłeczkę.
-Właśnie to cię często gubi. Skupiasz się na rzeczach, które są potwierdzone na milion procent. Zero wyobraźni, spontanu. Nawet to wszystko, co jest potwierdzone nigdy nie jest pewne. Możesz mi uwierzyć. Dlatego zawsze trzeba mieć 'plan b'.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- spytała zaciekawiona.
-Jesteś ograniczona. Logika przede wszystkim, ale gdzie wyobraźnia?
-No wiesz- obruszyła się.- Mam ogromną wyobraźnię. Zawsze miałam przygotowany plan b, bo brałam pod uwagę, że coś może  nie wyjść- odpowiedziała, miażdżąc go spojrzeniem. Już kiedyś słyszała, że jest ograniczona, ale kompletnie tego nie rozumiała.
-Naprawdę? Zdarzyło się chociaż raz, że działałaś pod wpływem chwili, w ogóle nie robiąc jakiejkolwiek analizy?- Posłał jej zwycięskie spojrzenie.
Miona lekko zbladła. Była jedna taka sytuacja, ale ona na pewno nie należała do najprzyjemniejszych... Ale o tym wiedziała tylko ona i nikt więcej. Nawet wtedy, w jeziorze, przemyślała dokładnie, czy aby na pewno uderzyć oprawcę.
-Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, co dzisiaj robimy- zmieniła temat, odwracając wzrok. Zauważyła, że Ginny na nią patrzyła, więc uśmiechnęła się do niej lekko, co ta druga odwzajemniła, jednak to nie był ten sam uśmiech, co zawsze. Chyba Ruda zdała sobie sprawę, że nie spędzą tego dnia razem. Cóż, nie mogła nic na to poradzić, choć naprawdę chciała niedzielę poświęcić najlepszej przyjaciółce. Zauważyła, że nie ma przy stole Slytherinu ani Pansy ani Dafne. Dlatego tak spokojnie siedzi przy tym stole, to wszystko wyjaśnia!
-Przyjdź dzisiaj do mojego dormitorium pod wieczór, to się dowiesz- powiedział tajemniczo.
-W porządku- odpowiedziała po dłuższej chwili zastanowienia.
I na tym ich rozmowa się skończyła.
***
Pansy spała dzisiaj niespokojnie. Niepokoiło ją z kim spotyka się Mats. Ta cała Jade nie przypadła jej do gustu. Pomijając fakt, że była Gryfonką, to była za bardzo pewna siebie. Oprócz tego na kilometr było czuć od niej fałszywość.
Z wielką radością powitała poranek. Miała dość wczorajszego dnia. Poza przyjacielem, zaprzątała sobie głowę jeszcze Potterem. W sumie to powinna z nim porozmawiać. Tyle że jakoś nie miała na to jakichś szczególnych chęci. Fakt, miło im się rozmawiało i spędzało razem czas, jednak nie była do końca przekonana, czy to wszystko nie było oby podstępem, który miał pozwolić Granger dowiedzieć się czegoś na temat zakładu jej przyjaciół. Z nimi chyba też powinna powrócić na pokojową ścieżkę. Przyjaciele musza zawsze trzymać się razem...
Gdy chciała wstać z łóżka, coś jej to uniemożliwiło. Krzyknęła głośno z bólu i z powrotem opadła na miękki materac. Zdziwiona i nieco przestraszona powędrowała dłońmi w stronę początkowych kolumn łóżka, a potem do swojej głowy. Wolała nie wiedzieć jak to wszystko wygląda. Jej włosy były całe poplątane, a na dodatek splątane wokół jej łóżka. Najmniejszy ruch głową sprawiał jej ból. Jakim cudem tak się stało? I dlaczego nic nie czuła? Miała bardzo lekki sen, więc gdyby ktoś tu wszedł  na pewno by się obudziła. Najwolniej jak tylko mogła obróciła głowę raz w prawo, raz w lewo. Nikogo nie było. Świetnie. Różdżka leżała na szafce nocnej, która była zdecydowanie za daleko. Cóż... Najwyżej jutro nic nie będzie w stanie powiedzieć.
-Dafne!- krzyknęła, ile sił w płucach. Odczekała chwilę, jednak zero reakcji.- Dafne!- zawołała głośniej. Również bez skutecznie. Jeśli jej przyjaciółka zeszła na śniadanie bez niej, to przeleży tutaj dobre kilka godzin.
Będzie jej to wypominała długi czas. Ona tu leży bezczynnie, a Daf opycha się tostami.
Po kilku minutach miała dość, więc spróbowała przesunąć się trochę. Jednak syknęła tylko z bólu. Nie ma szans. Chyba że... Była wygimnastykowana, bo od lat grała w Quidditcha, więc mogłaby w sumie spróbować. Ostrożnie podniosła lewą nogę, aby powoli przenieść ją na prawą stronę. Czuła rwanie cebulek włosów, jednak to jedyny sposób. Kiedy już palcami u stopy była przy krawędzi szafki, ktoś nagle otworzył drzwi z głośnym hukiem. Niespodziewająca się tego Ślizgonka straciła równowagę, tym samym w połowie leżała na łóżku, w połowie na podłodze, jęcząc z bólu.
-Przepraszam, Pans, ale zaspałam. To, co jesteś got...- Nie dokończyła, gdy zobaczyła w jakim stanie jest brunetka.-Salazarze, co ci się stało?- spytała zdziwiona i szybko podeszła do dziewczyny.
-Proszę, nie bądź w tym momencie blondynką, tylko pomóż mi- syknęła zła.
Greengrass spiorunowała ją wzrokiem, jednak pomogła przyjaciółce z powrotem położyć się na łóżku.
-Coś ty robiła w nocy, co?- spytała żartobliwie i omiotła wzrokiem sytuację.
-Ale śmieszne- burknęła.
-Jedno proste zaklęcie i będzie po problemie- powiedziała Daf, wyciągając różdżkę. Machnęła nią krótko, celując w stronę włosów Ślizgonki, lecz bez żadnego efektu.-Hmm, dziwne- mruknęła do siebie.- Może to.- Ponownie rzuciła zaklęcie, ale ono również nie pomogło.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Pansy wciąż była przywiązana do łóżka, a Dafne nie mogła jej w niczym pomóc.
-Przykro mi, kochana, ale nic,  k o m p l e t n i e  n i c,  nie pomaga- odpowiedziała zdziwiona. Radziła sobie z zaklęciami całkiem nieźle, więc wina na pewno nie leżała po jej stronie.
-Czyli co teraz?- spytała zrozpaczona.- Nie mogę tutaj tkwić wiecznie.
Blondynka zacisnęła usta i spojrzała ze smutkiem na Czarną.
-Muszę je obciąć- powiedziała cicho.
-Co?! Nie ma mowy!- zaprotestowała szybko, choć wiedziała, że to jedyny sposób.
-Nie całe... Tylko je troszkę podetnę, obiecuję!- Przyłożyła prawą rękę w miejsce, gdzie znajduje się serce. Cóż, tak jej się wydawało.
-Może idź po Pomfrey. Być może ona ma jakiś eliksir, czy coś- powiedziała zielonooka z desperacją.
Młodsza Ślizgonka nic nie odpowiedziała, tylko podeszła do kufra uwięzionej dziewczyny  w poszukiwaniu nożyczek.
-Zabije tego kogoś, jeśli się dowiem kto za tym stoi, przysięgam- lamentowała brunetka.
-Nie domyślasz się kto to?- spytała, wciąż szperając.
-Chyba nie. To mógł być ktokolwiek. Tylko zastanawia mnie, jak?- spytała samą siebie i westchnęła głośno na widok mosiężnych nożyczek, które kompletnie nie nadawały się do takich rzeczy.
-Przepraszam- powiedziała Daf i zabrała się za to, co musi zrobić.
Po kilkunastu minutach było po wszystkim.
Dafne podała przyjaciółce lusterko, w które patrzyła cała zdruzgotana.
-Nie jest tak źle.- Próbowała ją pocieszyć.
-Jest- odparła łamiącym się głosem.
Jej czarne włosy o matowym odcieniu, które jeszcze nie tak dawno sięgały jej połowy pleców teraz sięgały jej troszeczkę za ramiona. Na dodatek są nierówno obcięte, gdyż nożyczki ewidentnie nie nadawały się już do użytku.
-Odrosną.- Ponownie podjęła próbę pocieszenia przyjaciółki.
-Siedź już cicho, dobrze?- spytała poirytowana, odkładając lusterko na bok.
***
Skończyła jeść śniadanie, więc powlokła się do biblioteki. Tym razem wolała nie ryzykować i akta Hermiony miała cały czas przy sobie. Była strasznie ciekawa, co tam jest napisane.[ha!~dop. Aut] Chciałaby przynajmniej mieć jedną sprawę rozwiązaną.
-Masz dziesięć minut- powiedziała w przestrzeń. To był jeden z nielicznych plusów mówienia tego samego, co Blaise. Oszczędzają czasu na patronusy, czy szukanie się po całym zamku.
Skręciła szybko w jeden z korytarzy. Od kilku dni miała wrażenie, że ktoś ją śledzi. Szczerze mówiąc nie chciała spotykać się właśnie w bibliotece po ostatnich zdarzeniach, ale prawdy powiedziawszy inne miejsca się nie nadawały. To właśnie tam w razie czego mogli czegoś poszukać w każdej chwili. Był jeszcze Pokój Życzeń, ale przestała lubić to miejsce.
Doszła w końcu na miejsce i już chciała nacisnąć klamkę, kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Zlękła się, więc krzyknęła cicho. Ostatnio cała chodziła poddenerwowana.
-Jestem szybszy, skarbie- szepnął Zabini, otwierając przed nią potężne drzwi.- Panie przodem.- Ukłonił się nisko, szczerząc się przy tym szeroko.
-Idiota- burknęła pod nosem, korzystając z jego uprzejmości.
Udali się w stronę najbardziej oddalonego od reszty stolika. Pani Pince rzuciła im przelotne spojrzenie. Chyba zaczęło wydawać jej się to dziwne, że ta dwójka tak często tu przychodzi.
-Masz je?- spytał po zajęciu miejsca naprzeciwko dziewczyny.
-Tym razem tak-powiedziała, wyciągając teczkę ze swojej torby.
Przez chwilę patrzyła na czarny, zawijany napis "Hermiona Jean Granger". Nie była do końca przekonana, czy powinna to wszystko przeczytać, jednak jakiś głos podpowiadał jej, że dobrze robi.
Westchnęła cicho i rozwiązała małą kokardkę, tym samym otwierając ich skarbnicę mądrości.
-Chcesz żebym to ja przeczytał?- spytał szybko Blaise. Jak dla niej trochę za szybko.
-Nie- prychnęła, mierząc go uważnym spojrzeniem.
Ślizgon wzruszył tylko ramionami, po czym nachylił się nad ramieniem Gryfonki.
Pierwsza strona zawierała podstawowe informacje. Imię, nazwisko, pochodzenie, wygląd, znaki szczególne, wiek oraz zdjęcie Hermiony z pierwszego roku.
Ruda na ten widok uśmiechnęła się do siebie. Patrzyła na nią szeroko uśmiechnięta przyjaciółka, która pokazywała swoje duże zęby, a jej niesforne włosy nie mieściły się w kadrze.
Przewróciła kartkę. Tutaj były natomiast informacje o jej najbliższej rodzinie. To może być ciekawe...
"Matką jest Jean Granger, mugolka[...], ojcem John Granger, mugol[...]. Ich pierwszym dzieckiem była córka Hermiona Jean Granger, drugim natomiast syn, którego imię jest z niewiadomych przyczyn nieznane. Dziewczynkę wysłali do Hogwartu, nie wiadomo co się dzieje z chłopcem.[...] Prawdopodobnie pierworodna to nie jedyna czarownica w tej rodzinie. [...]."
-Co?- spytała głupio Gryfonka, gdy skończyła to czytać. Hermiona miała brata? Kogo? Czemu o tym nie wiedziała? Co się w ogóle dzieje?
-Co pisze dalej?- zapytał Zabini i wziął teczkę od osłupiałej ze zdziwienia dziewczyny.
Następne strony zawierały streszczenia chorób przebytych przez Mionę w przeciągu siedmiu lat nauki. W to się nie zagłębiał, interesowało go to, co przeczytał. Wyjął ostatnia kartkę, która zawierała krótkie notatki.
"Dziewczyna rozwija się prawidłowo, jednak ma strasznie osłabiony organizm. Nie wiadomo dlaczego.[...] Brat panny Granger wciąż poszukiwany- zero jakichkolwiek dowodów. Są wątpienia na jego istnienie. [...] Dziewczyna, kiedy była nieprzytomna majaczyła i była bardzo zdenerwowana. Obudziła się zlękniona. Póki co, są pewne przypuszczenia.[...] Blizna na lewym nadgarstku nie ma nic wspólnego ze złym samopoczuciem panny Granger. [...]."
Dalej nie było nic ciekawego. Odkryli jedną rzecz, lecz utkwili w martwym punkcie.
-Wiesz, co? Odpuśćmy sobie dzisiaj tą rozmowę. Co ty  na to?- spytał po dłuższej chwili ciszy.
-Jestem za- odpowiedziała słabym głosem, zamykając akta przyjaciółki. Myliła się. Jest to kopalnia nowych pytań.
***
Było południe. Zamiast siedzieć wygodnie na kanapie w Pokoju Wspólnym Gryffindoru z Harry'm i Gin musi iść do McGonagall. Miała dziwne wrażenie, że znowu dostanie szlaban, na który kompletnie nie miała czasu. Szczerze mówiąc, to według niej kompletnie na niego nie zasłużyła. To ta... Greengrass powinna go dostać, a nie siedzieć sobie spokojnie w tych swoich lochach i śmiejąc się z jej nieszczęścia. Myślała, że tylko Snape był niesprawiedliwy. A tu proszę, taka niemiła niespodzianka.
Doszła do kamiennej chimery i zatrzymała się. Jako że nie była już Prefekt Naczelną nie znała hasła do gabinetu dyrektorki. Któż by się tego spodziewał...
Zmarszczyła czoło. Ona mogła mieć jakiekolwiek hasło.
-Godryk Gryffindor?- spytała, choć doskonale wiedziała, jaka będzie reakcja posągu.- Miętowa ropucha?- Pudło.- Granger?- parsknęła. Musiała spróbować. Również zero reakcji, jednak na nią nie liczyła.- Fasolki wszystkich smaków? Bal? Order Merlina? Odwaga? Gryfoństwo?- Musiała się skupić. Co McGonagall mogła dać jako hasło? Wiedziała, że ona dzisiaj tu przyjdzie, a jednak go nie podała... I nagle ją olśniło.- Pilosus?- Oczywiście, że podziałało. Przed nią ukazały się kręte schody.
Hermiona prychnęła głośno. Czyżby nauczycielka Transmutacji sama ją prowokowała do działania? Bo to raczej nie był przypadek, że hasłem jest zaklęcie, które jest podobno takie trudne do opanowania, choć Malfoy'owi się coś tam udaje. Nie ładnie, pani profesor.
Herm z wysoko uniesioną głową zaczęła wspinać się ku górze. Nie da po sobie poznać, jak bardzo zbulwersowało ją to hasło. Jutro mają Transmutację, więc się odpłaci...
Zapukała głośno i bez pozwolenia weszła do środka. Jednak ktoś w tym samym momencie opuszczał pomieszczenie.
-O, dzień dobry, pani Pomfrey- powiedziała zdziwiona i weszła do środka, gdyż pielęgniarka była zbyt zamyślona, aby jej odpowiedzieć.
-Proszę usiąść, panno Granger- rozkazała Minerva, wskazując na czarny fotel.
-Postoję- odpowiedziała zdawkowo, wbijając w nią spojrzenie.
Starsza czarownica westchnęła głośno. Jak widać była  nie w humorze. Oraz wyglądała na zmęczoną, jakby nie spała od dłuższego czasu. Zupełne przeciwieństwo McGonagall z Hogsmeade.
-Wiesz dlaczego tu jesteś, prawda?- spytała, przyglądając się dziewczynie.
-Powiedzmy- odparła wymijająco.
-Słucham?- Uniosła brwi ku górze.
-J a   nie wiem dlaczego tu jestem, bo według mnie nie zrobiłam nic złego. Ale oczywiście, pani, może sądzić inaczej.- Wzruszyła ramionami.
-Sądzę.
-To dobrze- powiedziała zdawkowo, bawiąc się skórką od paznokcia.
Nauczycielka ponownie westchnęła ciężko.
-Sądzisz, że rzucanie się z pięściami na koleżankę jest słuszne?- spytała, przypatrując jej się uważnie.
-Na Astorię Greengrass- odpowiedziała z powstrzymywanym uśmiechem.
-Na kogokolwiek?
-Na kogokolwiek nie aż tak bardzo, ale na Greengrass? I to wtedy? Tak.- Nie panowała nad tym, co mówi. Zaczynały zbierać się w niej emocje.
-Byłaś Prefektem Naczelnym, więc chyba nie muszę ci przypominać, że mimo wszystko to  n i e  było słuszne- powiedziała dyrektorka.
-Dokładnie, byłam. Już nią nie jestem, więc zrobiłam to, co uważałam za słuszne- odparła hardo. W tej sprawie będzie uparcie przy swoim.
McGonagall patrzyła na nią przez dłuższą chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Miona miała już dość ciągłego wytykania jej tej bójki.
-Dobrze, odstawmy tą sprawę w zapomnienie. Ale wczoraj chyba nie miałaś najlepszego dnia, prawda? Dlatego postanowiłaś go poprawić rumem porzeczkowym?- Tutaj miała już sroższy wyraz twarzy. Alkohol nigdy nie był tolerowany wśród uczniów.
-Mniej więcej- odpowiedziała w końcu Hermiona, patrząc Opiekunce Gryffindoru prosto w oczy.
Nauczycielka chyba zdała sobie sprawę, że nie dogada się z uczennicą, bo tylko powiedziała:
-Możesz iść.
"Blondynka" spojrzała na nią, jak na wariatkę.
-Słucham?- spytała.
-Możesz iść- powtórzyła.
Gryfonka chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak się powstrzymała i jak najszybciej wyszła z gabinetu. To... było dziwne. Jeszcze nigdy McGonagall nie odpuściła komukolwiek szlabanu. Cóż... chyba nauczycielka rzeczywiście nie czuje się ostatnio zbyt dobrze.
Teraz musiała przeżyć jeszcze wieczór. I cały rok szkolny.
***
Tym razem siedziała wygodnie na kanapie z nogami wyciągniętymi na Harry'm. Brakowało tylko Ginny, której nie widziała od rana.
-Co się dzieje?- spytał Harry, który zauważył zmartwienie na twarzy przyjaciółki.
-Nic- odpowiedziała lekceważąco.
-Okey, co przed chwilą powiedziałem?- Posłał jej zwycięskie spojrzenie.
Herm wydęła usta. To zadziwiające, jak dobrze znają ją przyjaciele.
-Dobra, coś się dzieje- odpowiedziała w końcu, podkurczając nogi.
Brunet zrobił to samo. Kochał Hermionę, jak siostrę, dlatego też zawsze chciał dla niej, jak najlepiej. Nie zawszw mu to wychodziło, lecz zawsze się starał. Skinął głową na znak, że może mówić.
-Ostatnio coś się psuje między mną, a Ginny. Mam wrażenie, że nie możemy się dogadać- westchnęła. Fakt, Ruda dwa razy zawiodła jej zaufanie, ale wiadomo- nikt nie jest idealny.
-Zauważyłem. Może to dlatego, że teraz każda z was ma swoje sprawy na głowie i chce jak najszybciej się ich pozbyć- zasugerował. Chciał powiedzieć, że teraz każda z nich jest zajęta innym Ślizgonem, jednak wiedział, że to nie byłoby na miejscu.
-Może masz rację. Ale już zaczęło mi brakować naszych rozmów. Niedawno było idealnie, teraz tak jakoś...- odpowiedziała i wzruszyła ramionami.
-Wiesz, co ci powiem.- Uśmiechnął się lekko. Nie był dobry w takich rzeczach.
-Wiem, ale nie mam czasu na rozmowę z nią. I wiem też jak okropnie to zabrzmiało- skrzywiła się lekko.
Gryfon otworzył szerzej oczy. Zdawało mu się, czy Hermiona naprawdę to powiedziała?
-Nie patrz tak na mnie- jęknęła.
-Nie masz czasu na rozmowę z najlepszą przyjaciółką?- powtórzył.
-To nie tak. Po prostu tyle się teraz dzieje, że od samego rana do późnego wieczora jestem zajęta. Z resztą ona też- dodała na swoją obronę, choć wiedziała, że to nie jest żadne usprawiedliwienie.
-Też mam wiele na głowie, ale jednak z tobą rozmawiam.
-Nie oceniaj mnie, bo to właśnie próbujesz zrobić- powiedziała twardo.- Jak którakolwiek sytuacja się rozwiąże będzie mi już prościej. Wtedy odbędę z nią szczerą rozmowę, obiecuję.
-Komu obiecujesz? Mi, czy sobie?- Uniósł lekko brwi do góry.
Herm spuściła wzrok. Zdawała sobie sprawę z tego, że zachowuje się, jak zołza, bo nawet nie zauważyła kiedy zaczęło się coś psuć.
W salonie rozległ się dźwięk zegara. Wybiła siódma wieczorem.
-O, cholera!- Pacnęła się w czoło. Kompletnie zapomniała.- Muszę lecieć- zawołała wstając, a gdy zmierzała w stronę portretu Grubej Damy, odwróciła się w stronę Harry'ego.- Dziękuję- powiedziała i wyszła.
*
Była już pod kamienną ścianą, która prowadziła do Pokoju Wspólnego Slytherinu, ale po raz kolejny nie pamiętała hasła.
-Co za dzień- warknęła zła. Może teraz odrobinę się rozerwie. Zaraz, co?
Jakie Ślizgoni mogą mieć hasło? Tu jest zdecydowanie prościej, jednak jakoś nie chciało jej się myśleć. Może zaraz któryś z tych bałwanów przyjdzie jej na ratunek. Minuty leciały, a nikt się nie zjawiał.
Znudzona usiadła  na zimnej posadzce, opierając się o ścianę. Harry miał rację, nie zachowywała się jak na przyjaciółkę przystało.
-Przesuń się.- Usłyszała.
Uradowana podniosła wzrok. Zobaczyła znajome, niebieskie oczy, jednak nie wyglądały tak, jak zawsze.
-Granger, rusz się- powtórzyła zniecierpliwiona.
Miona wstała na równe nogi.
-Jade? Co ci się stało?- spytała zdziwiona.
-O co ci chodzi?- Spojrzała na nią jak na idiotkę.
-Wyglądasz...- Urwała. Wyglądała inaczej. Inne włosy, oczy i chyba nawet sylwetka. Ale może jej się wydawać.- Po co tu idziesz?- zmieniła temat. Czyżby szukała innego zajętego chłopaka?
-Nie muszę ci się spowiadać, prawda?- I nie czekając na odpowiedź weszła do środka, wcześniej szepcząc hasło.
-No nie musisz- burknęła Herm, od razu zmierzając w stronę dormitorium Malfoy'a.
Oczywiście weszła bez pukania. Tyle że tym razem czarodziej był sam, a nie z jakąś Ślizgonką.
-Przysięgam, jeśli jeszcze raz mi nie podasz hasła, nie przyjdę- powiedziała na wejściu, siadając w najbliższym fotelu.
-Myślałem, że znasz- odpowiedział, tłumiąc parsknięcie, które oznaczało, iż doskonale wiedział, że Gryfonka nie zna hasła.
-Nie mam dzisiaj czasu, bo powinnam robić coś innego, więc mów, hmm... Jakie są plany- ponaglała go. Ten czas mogłaby przeznaczyć na rozmowę z Rudą...
-Aż tak nie możesz się doczekać?- spytał wesoło, siadając naprzeciwko "blondynki".
-Chciałbyś- sarknęła, zakrywając włosami zarumienione policzki.
-Twoje rumieńce mówią, że to ty byś chciała- odciął z triumfalnym wyrazem twarzy, ponieważ twarz panny Granger stawała się coraz bardziej czerwona.
-Przestań, kretynie- fuknęła na niego.
-Piłaś coś?- spytał nagle.
-Co? Nie- odpowiedziała zdezorientowana.- A powinnam?- zapytała podejrzliwie.
-Pewnie tak.
-Czemu?- zdziwiła się.
-Bo po alkoholu rozplątuje ci się język.- Posłał jej zaciekawione spojrzenie.
-A do czego jest ci potrzebny mój język?- spytała szybciej niż pomyślała, a gdy zobaczyła odpowiedź Ślizgona, którą było spojrzenie z sugestywnie uniesioną brwią ponownie spaliła raka.- Wracając do tematu. Przecież możesz pytać. Póki co nie mam wyjścia, więc muszę jakoś ci odpowiadać.- Wzruszyła ramionami i odgarnęła włosy do tyłu.
-Ale nie ma pewności, że na wszystko odpowiesz- zauważył.
-Wtedy okaże się, że chcesz wiedzieć coś, czego wiedzieć nie powinieneś.
-Zakazane owoce są najlepsze.- Uśmiechnął się pod nosem.
-Prawda- odpowiedziała, tym razem bez purpurowych policzków.
-Grzeczna prymuska z Gryffindoru wie coś na ten temat?- Uniósł brwi do góry.
-Pozory mylą- odpowiedziała wymijająco.
-Nie zawsze.
-Zawsze. Nikt nie zna nas lepiej, niż my sami.
-Prawda- odpowiedział cicho.
-No, to pytaj- powiedziała, uśmiechając się lekko. Czyżby Draco Malfoy był jedyną osobą, z którą może porozmawiać bez pouczek, karceń i osądów? Merlinie...
-To ty jesteś mistrzynią w zadawaniu pytań- wytknął jej. Nie mógł się powstrzymać.
-Tego mógłbyś się nauczyć. Pytać. Zawsze chodzisz okrężną drogą, robisz niepotrzebne podchody... Czasem od razu jest prosto.
-Masz inne podejście do tego- powiedział po dłuższej chwili milczenia.
-No mam.- Kiwnęła głową.
-Dlatego widzisz wszystko inaczej. Chodzisz często prosto, bo życie nie wymagało od ciebie inaczej.- Wzruszył ramionami i poszedł w stronę barku.
-Jesteś pewien?- Zaczynała czuć, że potrzebuje tej rozmowy.
-Tak. Chyba.- Podał jej kryształową szklankę z brązowym trunkiem. Zabawne... Piją Ognistą, dzięki której w ogóle rozmawiają.
-I tu się mylisz, co mnie trochę dziwi. Sam o to dbałeś, wiesz to. Poza tym, to- podniosła lewy rękaw- będzie mi o tym przypominać.- Upiła łyk. Nie lubiła o tym wspominać.
-Większość, to szkolne docinki. Ty nigdy nie straciłaś siostry, bałaś się wrócić do własnego domu, widziałaś tyle złego.- Poszedł w jej ślady.
-Masz rację, ale ja też przeżywałam te "szkolne docinki".- Słowa same z niej płynęły.
-Bo jesteś słaba- powiedział powoli.
-Wiem to.- Zacisnęła usta. Najwyżej jutro będą mieli kaca na lekcjach.
-Dlatego mamy inne podejście.- Trząsł szklanką. Nigdy nie spodziewał się, że z Granger można tak porozmawiać.- Pogodziłaś się z tym, że będziesz na to patrzeć każdego dnia?- Nie zdążył ugryźć się w język. Cóż... Przynajmniej wyrównał rachunki.
Hermiona posłała mu zdziwione spojrzenie, lecz odpowiedziała prawie natychmiast.
-Tak. Nie da się zmienić przeszłości.- Głos jej się trochę podłamywał, jednak szybko nad tym zapanowała. Opróżniła szklankę do samego końca.
Smok nieco zdziwiony swoim zachowaniem podszedł do "blondynki" i lekko ją objął. Ta z początku siedziała nieruchomo, ale po chwili trochę wtuliła się w Ślizgona. To było naprawdę miłe.
-Jutro, jak będę trzeźwa, to ci podziękuję- powiedziała cicho, opierając głowę na jego torsie.
"Szatyn" uśmiechnął się pod nosem. To nie było wcale takie ciężkie i trudne. Raczej całkiem w porządku.
Po kilku minutach wstał.
-Idź spać lepiej- powiedział, kiedy zauważył, że Gryfonce lepią się oczy.
Dziewczyna podniosła się leniwym ruchem, po czym podeszła do drzwi. Zanim wyszła, odwróciła się w stronę Malfoy'a.
-Myślę, że masz troszkę prostrze włosy.- Uśmiechnęła się do niego i wyszła z pokoju.
***
Dzisiejszy dzień był ciekawy. Również pożyteczny, bo przybyło kilka informacji.
-Jestem pod wrażeniem- odezwał się ktoś, chodząc wte i we wte.
-Dziękuję- odpowiedział ktoś pokornie, choć namacalnie było czuć samozadowolenie.
-Jesteśmy blisko, choć to wszystko wydaje mi się za proste. Jak myślisz?
-Może to tylko nasze wymysły.
-Być może... Jednak nie ma zbyt wiele czasu na pomyłki, wiesz o tym?
-Wiem.
-To dlaczego je popełniasz?- warknęła pierwsza osoba, na co ta druga lekko podskoczyła.
-Nieumyślnie, naprawdę!
-Sam fakt, że one są mi się niepodoba. Wydawało mi się, że się nadajesz... Cóż, być może był to błąd.
Druga osoba zrobiła niepewny krok w przód. Potem jeszcze jeden i jeszcze kilka takich- dopóki nie zatrzymała się przed wielkim stołem.
-Co robisz?
-Podnoszę sobie poprzeczkę- odparła tajemnicza osoba i zakręciła tarczą. Uważnie śledziła [bo ta tajemnicza osoba, nie wskazuje tu plci :D~dop. Aut] wzrokiem małą, złotą kulkę, dopóki ta się nie zatrzymała. Bingo.
-Jeśli nie dasz sobie rady, zastąpię cię. Ale wtedy będą nieciekawe dla ciebie konsekwencję- powiedziała pierwsza osoba, spoglądając na tarczę.
~**~
Przepraszam:(
Nie dalam rady szybciej, staralam sie- przyczyny zdrowotne mi nie pozwalaly...
Teraz rozdzialy bedaojawiac sie, jak dawbiej- przewaznie raz w tygodniu:3
Nie wiem czy wiecie, pewnie nie, ale 28.03 minal rok, odkad postanowilam, ze zaczne pisac wlasne dramione:) Takze pewnie sie jeszcze ze mna pomeczycoe:D Ale bede sie juz troche sprezac, bo pojde na studia za kilka lat, a tu wcuaz dramione mpg nie skonczone;o
Nie przedluzam, przepraszam za bledy ale pisalam to caalutka noc:D
MOKREGO DYNGUSA ! ;_;