wtorek, 27 sierpnia 2013

15. Jedno zaklęcie, a może wiele wyjaśnić

***
Heeej ! Dziękuję bardzo wszystkim za te komentarze :3 Nawet te z anonima <3 One podbudowują moją wenę :> Widzę, że nie lubicie Bena ^_^ To dobrze :D
Mrs M.- Tak, wujek Malfoy'a to Maron Crake xD Ale Crake od żony ;D
Ten rozdział jako tako mi wyszedł, ale mógł być lepszy :> No to od następnego lecimy z akcją Dramione ^^ Pomysł na ten rozdział miałam już od samego początku bloga, więc nie bijcie ;D
Rozdział dedykuję:
- Mojej kochanej Misae, wiernej czytelniczce ;*
- LaFinDeLaVie HarryPotter, która podejrzewała, że lubię zaskakiwać czytelniczki ;3
Zapraszam do komentowania i czytania ;*
PS: moja beta jeszcze wczasuje, więc nie bijcie :x
***
Szukał jej. Szedł prawie wszystkimi korytarzami Hogwartu, ale nigdzie jej nie było. Właśnie, prawie! Natychmiast skierował swoje kroki do jednego z zapomnianych korytarzy. Miał rację, była tam. I nie tylko ona. Krew się w nim zagotowała na widok tego dupka, który ewidentnie się do niej dobierał, a na dodatek nic sobie nie robi z jej próśb, by przestał. Znalazł się przy nich bardzo szybko. Musi jej powiedzieć z kim się związała, to jego najlepsza przyjaciółka. (Ta dam! Niespodzianka xD- dop. Aut.) Gdy Potter znalazł się tuż za chłopakiem, odezwał się nienaturalnie chłodnym głosem:
-Nie rozumiesz, co to znaczy, gdy dziewczyna mówi ,,nie"? Ano tak. Zapomniałem z kim rozmawiam.
Spojrzał na Mione, u której dostrzegł wyraźną ulgę, jednak sam zainteresowany, tylko odwrócił leniwie głowę.
-Czego chcesz?- W jego oczach widniały błyski rozbawienia. Co za bezczelny palant!
-Mówiłem już. Zostaw Hermionę, skoro sobie tego wyraźnie nie życzy- powiedział spokojnie, za spokojnie. Dziewczyna przeczuwała, że to nic dobrego nie wróży.
-Tak się składa, Potter, że nie muszę się ciebie słuchać, a teraz jeśli pozwolisz, wrócę do poprzedniej czynności- i zaśmiał się w ten irytujący sposób, który Harry już znał, ale za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć skąd.
-Nie pozwolę. Mówiłem ci, odsuń się od mojej przyjaciółki- Gryfoni są znani ze swojej odwagi, ale teraz, jedna z Gryofnek była między młotem a kowadłem. Co ma zrobić? Po kogo stronie stanąć? Ugh, za dużo sprzecznych myśli naraz!
-Tak się składa, że to moja dziewczyna i mam prawo robić to co robiłem. Ah, może Weasley ci się nie daje i dlatego...- Nie dokończył, bo Wybraniec z całej siły uderzył go pięścią prosto w nos, co skutkowało natychmiastowemu potokowi krwi.
I w tym momencie zaczęło się dziać kilka rzeczy jednocześnie. Herm pisnęła i powiedziała głośno: ,,Harry!", Ben podniósł się i również rzucił się na Gryfona, albo raczej chciał się na niego rzucić, bo zza zakrętu wyszedł Draco i, o dziwo, zareagował. Ruszył szybkim krokiem w stronę dwójki czarodziei i rozdzielił ich zaklęciem tarczy. Zdezorientowana dziewczyna przeszła na stronę przyjaciela i wpatrywała się smutno w chłopaka, stojącego naprzeciwko. Ten natomiast uśmiechnął się kpiarsko i ruszył przed siebie, klnąc pod nosem.
-Potter- Smok skinął mu głową.
-Malfoy- to samo. Ich stosunki po wojnie, nieco, ale tylko nieco się poprawiły, czyli nie mają w planach zrzucenia siebie nawzajem z Wieży Astronomicznej. Przynajmniej tyle.- Dzięki- mruknął cicho, wiedząc, że Ślizgon tylko na to czeka.
Ten ponownie skinął mu głową, ale nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił swoich kilku knutów (hehehe, tak Potterowsko xD- dop. Aut.).- Gryfoni nadają się tylko do tego, żeby ich ratować z opresji. To przez ich impulsywność- kolejne zdziwienie u panny Granger, bo Potter, zamiast odpyskować, tylko parsknął, co ten drugi przyjął z lekkim uśmiechem.
Nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż ponownie głos zebrał Książę Slytherinu.
-Wybacz, ale zabieram ci Granger, McGonagall wzywa- po skończeniu tego zdania chwycił Mione za nadgarstek i poprowadził przed siebie.
-Eeee... Jasne- powiedział do siebie.- Cholera! Miałem jej powiedzieć o Benie!
***
Chłopak szedł korytarzami wyraźnie zamyślony, gdyż nie zauważył, że nadal prowadzi Gryfonkę za rękę, na co zwrócili uwagę przechodzący uczniowie. Dziewczyna lekko się zarumieniła i postanowiła się odezwać, zawstydzona tyloma spojrzeniami.
-Eee... Malfoy? Moja ręka.
Blondyn na początku spojrzał na nią lekko zdziwiony, ale gdy zrozumiał, puścił ją, chociaż ociągał się z tym.
-Wiesz, powinnaś być wdzięczna Potterowi. To było takie gryfońskie z jego strony- powiedział i spojrzał na nią, gdy marszczy śmiesznie nos i czoło.
-Za co? Za to, że pobił mojego chłopaka?- Teraz to ona mu się przyglądała, Zauważyła, że arystokrata ściąga brwi, gdy myśli. Tak było również teraz. Wyglądał przy tym tak... Stop! Wygląda normalnie! Spojrzała jeszcze raz na niego i spostrzegła, że chłopak uniósł kpiarsko brew, po czym się odezwał.
-Tak, za to też. Sam bym mu przyłożył, ale nie teraz. Jeszcze nie. A jeśli chodzi o Pottera, to za to też, że powstrzymał McPersowa od...- nie dokończył, gdyż przerwała mu wściekle zaczerwieniona Hermiona.
-Nie będę z tobą o tym rozmawiać. Koniec tematu!
-Ale...
-Ale koniec tematu!- Syknęła na wyraźnie rozbawionego Ślizgona.- Chodź szybciej do McGonagall. Po co właściwie znowu nas wezwała?- Próbowała zmienić temat, ale on nie odpuści tak łatwo.
-Nie wiem. Może chce żebyś wytłumaczyła Gryfonką, co to są eliksiry antykon...
-MALFOY! Stój ten arystokratyczny dziób, do cholery!
-Tak tylko zgaduję- wzruszył ramionami, co spowodowało zgrzytanie zębami gdzieś obok niego.
Po drodze nikt się już więcej nie odzywał. W końcu doszli do kamiennej chimery.
-Galopujące gargulce- wymamrotał Draco, a Herm parsknęła.
-,,Galopująec gargulce?" Skąd ona wzięła to hasło?
Wychowanek Domu Węża jedynie uniósł lekko kąciki ust i przepuścił ją w drzwiach.
-Dżentelmen się znalazł- mamrotała pod nosem, ale skorzystała z jego uprzejmości.
Zajęli miejsca naprzeciwko dyrektorki, która miała podejrzanie dobry humor.
-Dzień dobry panie Malfoy, panno Granger. Jak się zapewne domyślacie wezwałam was, gdyż chodzi o sprawy prefektów. Wspólny patrol będziecie odbywali w środę. Pan Malfoy w końcu będzie mógł udowodnić, że zasłużył na miano Prefekta Naczelnego- posłała mu lekki uśmiech. UŚMIECH!
-I to wszystko, pani profesor?- Spytała zrezygnowana dziewczyna.
-Nie, nie. Jeszcze przejdziecie się po domach i zbierzecie listę osób, które wybierają się do Hogsmeade. Hermiono, ty przejdziesz się po Gryffindorze i Huffelpuffie. Draco, ty zajmiesz się Slytherinem i Ravenclawem. Wyjście odbędzie się za dwa tygodnie w sobotę. Teraz możecie już iść.
Oby dwoje podnieśli się z krzeseł w tym samym momencie, jednak młodsza czarownica zatrzymała się na chwilę.
-Pani profesor, bo Ben McPersow zgubił swoją odznakę i chciałam się spytać czy może dostać drugą?
Zanim jednak opiekunka Gryffindoru odpowiedziała, usłyszały trzask tłuczonego szkła.
-Przepraszam pani profesor. Nie zauważyłem tego wazonu- burknął i wyciągnął różdżkę, by posprzątać po sobie.
-Nic się nie stało- odpowiedziała, przyglądając się podejrzliwie Ślizgonowi.- Ach, oczywiście panno Granger. Niech pan McPersow przyjdzie do do mnie w poniedziałek.
-Oczywiście.
I wyszli.
***
Od tamtego dziwnego dnia minęły cztery dni. Przez ten czas Hermiona Granger starała się nie zostawać sam na sam z Benem. Fakt, że jej nie przeprosił wzbudził w niej jakieś dziwne podejrzenia. Ale nic nie mówiła. Niby cały czas mówił, że ją kocha, ale to jej jakoś nie przekonywało.
Ostatnią lekcją w środę była Obrona Przed Czarną Magią. Ich nowa nauczycielka, profesor Calermay, była bardzo sympatyczna. Wydawała się być chyba najnormalniejszą nauczycielką w tej dziedzinie jaką mieli. Nie miała z tyłu głowy obłąkanej jaszczurki, nie zachowywała się jak rasowy pudelek w blond lokach na wystawie, nie zamieniała się w włochatą bestię, nie próbowała zabić uczniów, nie wyglądała jak różowa ropucha, nie faworyzowała żadnego z domów no i przede wszystkim nie była śmierciożercą. A to same plusy!
Tak, więc wszyscy się mile zdziwili, gdy oznajmiła na jednej z lekcji.
-Do owutemów macie jeszcze trochę czasu, więc możecie sobie odpocząć. Dzisiaj zajmiemy się patronusami. Wiem, że większość z was potrafi je wyczarować, więc nie będzie z tym problemu. Komu się uda, zdobędzie pięć punktów dla swojego domu. A wiem, że niektórym to się przyda- tu spojrzała rozbawionym wzrokiem na Zabiniego, który uśmiechnął się do niej sztucznie i zdecydowanie za słodko. Każdy pamiętał to, co się działo przy stole Ślizgonów na niedzielnym śniadaniu.
~wspomnienie~
Blaise wszedł do Wielkiej Sali razem ze swoimi przyjaciółmi śmiejąc się z czegoś, więc nie zauważyli tych sztyletowych spojrzeń, skierowanych do czarnoskórego chłopaka. W końcu, gdy zajęli się jedzeniem, zdali sobie sprawę, że coś jest nie tak. Diabeł podniósł głowę i przyjrzał się wszystkiemu w wielkiej sali.
Uśmiechnięci Gryfononi, którzy mu klaskali i gwizdali, to nie wróżyło nic dobrego. No dobra, to Gryfiaczki, oni są dziwni. Idziemy dalej. Przeniósł wzrok na stół Ravenclawu. Oni zaś się uśmiechali szeroko i posyłali mu pełne podziwu spojrzenia. To też trochę dziwne, ale czemu się dziwić? Wyglądał dzisiaj bardzo dobrze. Zaśmiał się cicho pod nosem i dalej wszystko analizował. Następnie była kadra nauczycielska. Wszystko w normi... Nie! To niemożliwe! McGonagall wesoło się uśmiecha i chichocze! To zdecydowanie nienormalne! Gdy otrząsnął sie ze zdziwienia- kontynuował. Puchoni. Oni wyglądali i zachowywali się jak zawsze. Potem była klepsydra z punktami, ale to ominął. No i na końcu stół Slytherinu. Każdy, dosłownie KAŻDY, no z wyjątkiem Pansy, Dafne, Smoka i Matsa, posyłał mu mordercze spojrzenie i warczał na niego. To było dziwne. Przecież on nic nie zrobił! Zaraz, nie wróć! Spojrzał znowu na klepsydrę z punktami. Czerwone diamenciki sięgały już dosyć wysoko, jak na pierwsze dni szkoły, niebieskie i żółte jak zawsze, a zielone... Zielonych wcale nie było. A mógłby przysiąc, że było ich wczoraj tyle samo co czerwonych! No właśnie, wczoraj...
-Cholera! Szlaban z Rudą!- zawołał nieświadomie i pacnął się w czoło.
To wywołało salwę oklasków od stołu Domu Lwa i fuknięcia od strony Domu Węża.
~koniec wspomnienia~
-Bardzo śmieszne!- Warknął do klasy, a w szczególności do wcześniej wspominanej, która chichotała najgłośniej.- Cudowne czasy, kiedy miałaś na sobie zaklęcie uciszające!
-No to do dzieła!
Każdy wstał z ławki, wyciągnął swoją różdżkę i cała sala wypełniła się krzykami: Expecto Patronum!
Nauczycielka miała rację. Wielu uczniów to potrafiło. W pomieszczeniu zaroiło się od srebrzystych zwierząt. Patronus Diabła- czarna pantera- goniła po całej klasie srebrzystego konia, który wydostał się z różdżki Ginny. No właśnie, jak to Ginny?!
Hermiona spojrzała ukradkiem na Harry'ego, który lekko się skrzywił, ale nic nie powiedział. Może w końcu zrozumie, że ich już nic nie łączy. Natomiast do jej wydry przyczepiło się podobne zwierze. Odszukała wzrokiem jego właściciela i napotkała szare tęczówki.
-Fretka?- Parsknęła, na co on się wyraźnie obruszył.
-Mnie to przypomina wydrę- ktoś parsknął, a okazało się, że to był Mats, który właśnie przechodził obok nich, żeby podenerwować psa Pansy, swoim wężem.
-Spadaj stary!- Warknął w jego stronę Draco.
Dziewczyna się zamyśliła. Patronusy przecież zmieniają się w zależności od uczuć... Poszukała natychmiast Bena. Jego gepard biegał po wokół kota Greengrass. Poczuła się jakby jej dał w twarz. A może jeszcze się nie zdążył zmienić, może tak być, prawda? Odwróciła wzrok i zaczęła się śmiać z resztą, z przedstawienia jakie odstawiał Diabeł i Gin.
***
Zdecydowanie nie miała teraz ochoty na ten głupi patrol, ale nie miała innego wyjścia. Ruszyła do holu, gdzie umówiła się z Tlenionym. Gdy ją zauważył, wiedział, że coś jest nie tak. Ale nie zadawał pytań. Dzisiaj będzie mógł już zacząć przykładać się do zakładu. Ruszyli w ciszy. Po kilkunastu minutach odezwała się dziewczyna.
-Chyba już nikogo nie znajdziemy. Możemy już wracać? Nie czuję się dobrze dzisiaj- burknęła cicho, mając nadzieję na pozytywną odpowiedź.
-Przykro mi panno Granger, ale musimy być do końca na patrolu, inaczej Gryffindor straci punkty. A poza tym nie byliśmy jeszcze wszędzie- uśmiechnął się pod nosem, gdy czarownica zaklęła cicho pod nosem.
Znowu szli chwilę w ciszy. Znaleźli się już na ostatnim korytarzu. Postanowił zaryzykować. Nic się mu przecież nie stanie... Najwyżej go przeklnie, czy coś.
-Granger?- Wyraźnie wyrwał ją ze swoich myśli, bo musiał chwile poczekać. Skinęła mu na znak, że słucha.- Czemu właściwie jesteś nadal z McPersowem?
Miona podniosła wysoko brwi w zdziwieniu, ale, co go zdziwiło, odpowiedziała mu.
-Bo go kocham?- Wzruszyła ramionami.
-Ty się mnie pytasz, czy jak?- Parsknął i zauważył, że ona też się lekko uśmiechnęła.
Zanim mu odpowiedziała, podniosła rękę, żeby go uciszyć.
-Cicho bądź i chodź. Ktoś jest w tamtej klasie. Słyszysz?
Ruszył za nią i rzeczywiście. Ktoś tam był. A wnioskując z dźwięków, jakie się stamtąd wydobywały, były tam dwie osoby. Oboje się skrzywili, jak podeszli bliżej, bo to było ewidentnie niesmaczne. Jednakże dopiero wtedy, gdy Malfoy otworzył drzwi Herm najpierw pobladła, potem zzieleniała i znowu pobladła, a na końcu zrobiła się czerwona z wściekłości i upokorzenia. Odwróciła się na pięcie i odeszła, mamrocząc coś, że zrobiło jej się niedobrze. Chłopak jednak zauważył łzy, które spływały po jej policzkach.
Prefekt Naczelny jednak postanowił ją uratować z sytuacji i się odezwał.
-Gryffindor minus piętnaście i Slytherin minus dziesięć.
Ben zrzucił z siebie Astorię i szybko się ubrał. Nie, nie, to nie tak miało być! Przecież jeszcze nie osiągnął swojego planu! Za szybko się dowiedziała. Wyszedł z klasy i zawołał za Gryfonką:
-Mionuś, skarbie! Chodź i się przyłącz!- Zaśmiał się wrednie i już chciał odejść, ale poczuł jak dostaje czymś w twarz, a po chwili poczuł ciepłą krew w ustach.
-Musiałem poprawić po Potterze- warknął Draco i po raz drugi go uderzył.- A to za Victorię- po czym odszedł, zostawiając wściekłego chłopaka samego ze sobą.
~**~


sobota, 24 sierpnia 2013

14. Zły ruch może wiele kosztować

***
Jesteśmy już przy rozdziale 14. ^^ Mam dosyć powtarzania się, więc: NIE, NIE POMYLIŁAM SIĘ I TAM MA BYĆ HELENA RAVENCLAW, PONIEWAŻ TO CÓRKA ROVENY!
Co do rozdziału... Wyjaśnię w nim kilka rzeczy, ale nie za wiele, bo tak to nie byłoby zabawy :D Pojawi się też wzmianka o Victorii, lubię tą postać. Mam nadzieję, że też ją kiedyś tam polubicie  :> Również o wujku Draco trochę się dowiecie :> i o Benie...
Cóż, nie przedłużam :) Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo to naprawdę miłe uczucie wiedzieć, że komuś podobają się twoje ,,wypociny". Zapraszam do komentowania i czytania tego rozdziału. :>
Chyba trochę krótki :c Pewnie, tfu, na sto procent wiecie kto to ale chciałam zakończyć w tym momencie ;D
W razie pytań: macie tego aska: http://ask.fm/lofki99 <-- ten jst specjalnie dla tego bloga, bo wiele osób zadaje mi pytania co do notek. Także jak ktoś ma jakieś pytania odnośnie bloga to zapraszam c:
Ahahahahahhahahaha tak sobie pomyślałam, że się z Wami tym podzielę :> http://besty.pl/2552581
PS Moja beta jeszcze nie wróciła z wakacji, więc nie czepiajcie się błędów :x
A i jeszcze jedno: Nie mam za nic pomysłu na nazwę tytułu, dla tego rozdziału, więc czekam na Wasze pomysły ;3
***
Jego mózg pracował bardzo szybko, z powodu składania faktów. Po kolei. Jego bratanek, który zawsze, podczas potajemnych wizyt u niego, bronił się, że nie chce być taki, jak jego ojciec, robi wszystko, aby temu zaprzeczyć! Zakłada się o dziewczynę i to na dodatek za tak durną nagrodę! No nie, bo to przecież wcale nie jest zachowanie godne Malfoy'a!
Maron Crake postanowił, że później porozmawia z Draco, a teraz musi się nieco opanować, gdyż wchodzi do gabinetu McGonagall.
Zaraz po przekroczeniu progu, zobaczył wściekłą dyrektorkę i wyraźnie rozbawionego Diabła.
-Na twoim miejscu, panie Zabini bym się tak nie uśmiechał- rzucił oschle do swojego wychowanka.
Dwójka osób, która znajdowała się w tym pomieszczeniu zwróciła swój wzrok w jego stronę, po czym odezwała się starsza czarownica.
-Dobrze, że przyszedłeś, Maronie- powiedziała sucho, jak zwykle zresztą, i wskazała mu jeden z foteli obok ciemnoskórego chłopaka. Poczekała aż zajmie swoje miejsce, po czym znowu się odezwała.- Jak mogłeś usłyszeć, pan Zabini na swoim szlabanie złamał kilka punktów z regulaminu szkolnego, co skutkowało utracie osiemdziesięciu pięciu punktów od Slytherinu oraz zarobił dwa dodatkowe szlabany, które będzie odbywał pod twoim nadzorem, ponieważ panna Granger powiedziała, że, zacytuję ,,Nie mam zamiaru mieć więcej szlabanu z tym... Tym kimś! On nie ma szacunku dla mienia szkoły! Nie mówiąc już o tym, że rzucał bezczelnie zaklęcia na mnie i Ginny!". Także chyba pan rozumie- zaśmiała się cicho i spojrzała na chłopaka surowym wzrokiem.
-Przepraszam pani dyrektor, ale chyba się przesłyszałem. Osiemdziesiąt pięć punktów?! I to na jednym szlabanie? Przecież to graniczy z cudem!- Oburzył się opiekun Ślizgonów, bo mimo niechęci do niektórych wychowanków z jego domu, to on wciąż był jego opiekunem i zależało mu na pokonaniu Gryfonów.- Jednak Ślizgon zawsze zostanie Ślizgonem- pomyślał.
-Cóż... O szczegóły musi pan pytać pana Zabiniego. Jaki szlaban pan proponuje?- Tak, teraz będzie mógł dać mu małą nauczkę za ten zakład, a z Draconem sam sobie porozmawia.
-Myślę, że odpowiednią karą za swoje karygodne zachowanie dla Blaise'a będzie pomoc Hagridowi w Zakazanym Lesie, a w drugą sobotę, myślę, że na uspokojenie poczyści wszystkie toalety w Hogwarcie. Oczywiście męskie- po tych słowach uśmiech na twarzy Diabła zszedł od razu. Swój cel osiągnął w tym momencie,w którym opiekunka Gryffindoru skinęła głową w wyrazie zgody. Doskonale.- Przepraszam Minervo, ale muszę pomówić z pewnym uczniem. Mogę już iść?
-Tak, tak. Pan, panie Zabini też może już iść.
Nie czekając ani chwili dłużej, profesor Crake ruszył do lochów, a następnie do Pokoju Wspólnego Slytherinu, w celu odnalezienia swojego bratanka. Nie było to trudne, bo chyba w całym Hogwarcie nikt nie ma tak tlenionych włosów, jak on.
-Malfoy, do mnie- warknął, co było zaskoczeniem dla wszystkich osób, które były tam obecne.
-A gdzie ,,proszę", panie profesorze?- Draco uniósł jedną brew w ten kpiarski sposób.
-Slytherin traci dzięki tobie pięć punktów, a jeśli natychmiast nie podejdziesz do mnie to straci kolejne za każdą minutę zwłoki- powiedział to takim tonem, że sam Snape by się nie powstydził.
Chłopak uniósł brwi w geście zdziwienia, ale podszedł. Jeszcze nigdy nie słyszał u swojego wuja, takiej złości, więc ruszył spokojnie do niego.
-O co chodzi?- Rzucił od niechcenia.
-Jesteś pewien, że chcesz żebym tutaj to powiedział?- Spojrzał mu w oczy i zauważył lekką niepewność.
Malfoy skinął głową na znak, że mogą już iść. Szli w milczeniu, by po kilku minutach znaleźć się w gabinecie Mistrza Eliksirów. Nauczyciel wskazał mu krzesło, ale ten pokręcił tylko głową.
-Postoję- powiedział, myśląc nad czymś intensywnie.
-Jak chcesz, ale ta rozmowa nie będzie krótka- westchnął cicho, widząc upór tego chłopaka.
Lucjusz go powoli wyniszcza. Draco to już nie jest ten sam radosny chłopiec co kiedyś, tylko młody arystokrata ze swoją maską obojętności. Nawet Victoria nie może ostatnio do niego dotrzeć. Cóż... Najwyższy czas, żeby ktoś w końcu spróbował.
- Po co chciałeś ze mną porozmawiać?
- Nie mogę już rozmawiać ze swoim bratankiem?- Ale gdy zobaczył, jak jedna brew blondyna unosi się do góry w ten kpiarski sposób, uznał, że trzeba przejść do działania.- Masz rację nie po to cię tu wezwałem. Wyobraź sobie, że dzisiaj, gdy szedłem do profesor McGonagall to przypadkiem usłyszałem rozmowę panny Parkinson i Greengrass. I wiesz czego się dowiedziałem?
-Nie wiem, ale z pewnością mi powiesz. I jak mniemam to chyba coś ważnego, skoro zwracasz uwagę na rozmowy dwóch nastolatek- prychnął.
-Dowiedziałem się, że pewien blond włosy gówniarz założył się razem ze swoim głupim kolegą o pewną Gryfonkę. Wiesz coś na ten temat?- Syknął w jego stronę i obserwował jak zmienia się wyraz jego twarzy.
-To chyba nie twoja sprawa, co?
-Chyba moja, bo jestem opiekunem Slytherinu, a ty moim wychowankiem. No i poza tym jesteś moim rozkapryszonym bratankiem- gdyby teraz ktoś się przysłuchiwał tej rozmowie, to by nie miał żadnych wątpliwości, że rozmawiają ze sobą Malfoy'owie, ze względu na sposób mówienia.
-Nie musisz mnie pilnować. Nie jestem dzieckiem.
-To się nie zachowuj jak dziecko! Gdybyś zachowywał się choć trochę, jak przystało na dorosłęgo czarodzieja, to byś nie zakładał się o dziewczynę, w zamian za kilka butelek ognistej!
-Jeśli już skończyłeś mi ojcować, to pójdę. Zabini i Mats na mnie czekają- powiedział i ruszył do drzwi.
-Draco, co się z tobą stało?- Powiedział już nieco spokojniej, a wcześniej wspomniany zatrzymał się.
-Nie rozumiem o co ci chodzi- doskonale wiedział o co mu chodzi, tyle że nie miał ochoty z nim rozmawiać.
-Nie kłam, dobrze wiesz o co mi chodzi. Powiedz, kiedy przestałeś ściągać tą swoją maskę, co? Zachowujesz się teraz jak typowy Malfoy. Zimny arystokrata, który ma wszystkich dookoła gdzieś, bo to on jest najważniejszy. Mam rację?
-Chciałeś ze mną porozmawiać o Granger, to poco zaczynasz nowy temat?- Teraz dopiero odwrócił się znowu w stronę Marona.
-Myślałem, że chciałeś skończyć ten temat. I tak nic sobie nie zrobisz z mojego gadania, a szkoda. Podejrzewam, że panna Granger nie będzie zadowolona jak się dowie, o tym, że dwójka Ślizgonów założyła się o nią- powiedział lekceważącym tonem. Nie miał zamiaru mówić nic tej dziewczynie, ale prędzej, czy później się dowie. To jest Hogwart! Tu się wszystko rozniesie, jak ma się taką Astorię Greengrass w szkole.
-Niby skąd się dowie? Ty jej tego nie powiesz- Draco doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nigdy nie przyzna się do tego.
-Masz rację ja jej tego nie powiem. Ale panna Parkinson, albo Greengrass nie będzie miała z tym kłopotów. Albo pan Bell może ją naprowadzić do odpowiedzi, dlaczego tak nagle się nią zainteresowaliście. Przecież to mugolaczka, a ty się z takimi nie zadajesz. Ona MUSI coś podejrzewać. Ta Gryfonka nie jest głupia i ty dobrze o tym wiesz. Skończ to, póki jeszcze możesz, bo potem będzie już za późno i nie tylko ona będzie cierpieć- po skończeniu tego zdania, spojrzał prosto na niego i czekał na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Może i to Malfoy, ale też człowiek i powinien mieć jakieś sumienie.
-Nie będę cierpieć, bo jak sam powiedziałeś to mugolaczka, a ja się z takimi nie zadaję. Przykro mi wujku, ale ja mam wszystko obmyślone. Więc nie zachowuj się jak mój ojciec i nie interesuj się za bardzo tym co robię- warknął. Nie, jednak nie ma sumienia. Cóż, pomarzyć zawsze można.
-Ktoś musi bo twój ojciec chyba nie nadaje się do tej roli- powiedział o jedno zdanie za dużo. Draco w jednej chwili znalazł się tuż przy nim i wściekły zaczął mówić przez zaciśnięte zęby do niego.
-Nie waż się oceniać mojego ojca. To ty wyrzekłeś się nazwiska, to ty ożeniłeś się ze szlamą, to ty nie umiesz rozmawiać ze swoją córką, która cie teraz potrzebuje. Ach, no tak ty nic nie wiesz? Mógłbyś z nią od czasu do czasu porozmawiać. Widocznie mi mówi więcej niż tobie. I TY się czepiasz mojego ojca?- Teraz to on powiedział trochę za dużo.
-Posłuchaj mnie Malfoy!- Użył nazwiska, więc nie jest dobrze.-Chyba pozwalasz sobie na trochę zbyt wiele. Jestem twoim nauczycielem, więc należy mi się też trochę szacunku. A poza tym, nie waż się mówić, że nie interesuję się Victorią, bo jestem na pewno dla niej lepszy niż ty. Myślisz, że się ucieszy jak się dowie, że jej kochany kuzyn, obraża jej matkę? Nie wydaje mi się. Po trzecie. Jeszcze raz nazwiesz Elizabeth szlamą, a przysięgam, że osobiście poinformuję pannę Granger i Victorie o całej sytuacji- syknął w jego stronę.
-Malfoy, zawsze zostanie Malfoy'em, co?- Zanim jednak starszy czarodziej zdążył odpowiedzieć cokolwiek, usłyszał głośne trzaśnięcie drzwiami.
***
Musiał wyjść. Gdyby jeszcze chwilę został, to z pewnością padło by o kilka słów za wiele. A tego nie chciał. Mimo wszystko miał szacunek do profesora Crake'a. On jako jedyny, no poza matką i Vi, ale to zupełnie co innego,  interesował się nim i dbał o niego. Pamiętał o tym, jednak nie powinien się interesować zakładem o Granger. To już nie jego sprawa. Załatwi to szybko i zapomną o tym razem z Blaise'm. Tylko skąd Pansy i Daf o tym wiedziały? No i pozostaje jeszcze ta sprawa tego Gryfona, który to podsłuchał. To tylko te trzy osoby poza nimi to wiedzą. Jeszcze Mats, ale on na pewno nic nie powie, bo w jakiś pokręcony sposób zależy mu na tej Gryfonce. Jednak zastanawiało go to kilka słów: ,, Skończ to, póki jeszcze możesz, bo potem będzie już za późno i nie tylko ona będzie cierpieć". Czy oni się zmówili z Bellem? Malfoy jest Malfoy'em i on się wywiązuje z umów.
Wszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu, kiedy od razu mignęły mu przed oczami dwie postacie: wysoka blondynka i trochę niższa brunetka. Teraz to on sobie utnie małą rozmowę.
-Parkinson!- Zero reakcji, udaje że nie słyszy.- Stój!- Teraz się zatrzymała, rzuciła niepewne spojrzenie na Dafne i ruszyła w jego stronę.
-Od kiedy to Parkinson, co?- Warknęła na powitanie.
-Od kiedy to donosisz na przyjaciół, co?- Zmieszała się trochę, ale później odzyskała pewność siebie i postanowiła udowodnić, że Tiara nie na próżno przydzieliła ją do Domu Węża.
-Posłuchaj no Malfoy! Może i się przyjaźnimy, ale to nie oznacza, że wszystko co robisz musi mi się podobać! Jak mogłeś się założyć o dziewczynę, za kilka butelek Ognistej Whiskey? Nie patrząc już na to, że to Granger, ale to nie zmienia faktu, że to jednak dziewczyna. A gdyby tak ktoś założył się o mnie, albo Victorie? Przyjaźń polega na tym, że nie tylko będę ci przytakiwać we wszystkim co robisz, ale na tym, że staram ci się też udowodnić jakie popełniasz błędy! A to jest jeden z nich, więc się dobrze zastanów co robisz i w co się pakujesz- po tym przemówieniu skierowała się do swojego dormitorium z wysoko uniesioną głową.
-Super. No to sobie z nią porozmawiałem- prychnął pod nosem i poszedł usiąść przy kominku obok swojej pozostałej dwójki przyjaciół.
-Co zrobiłeś Pansy?- Zapytał Mats, który odprowadzał dziewczynę wzrokiem, śmiejąc się w duchu, że ta dziewczyna jako jedna z niewielu potrafi dogadać Tlenionemu.
-Ja? Co ja mogłem zrobić Czarnej? Powinieneś zapytać co ona zrobiła- wymamrotał pod nosem.
-Jeśli ci to sprawi przyjemność. Co ci zrobiła nasza milutka Ślizgonka?- Parsknął Diabeł, ale zaraz lekko zbladł kiedy usłyszał odpowiedź.
-Postanowiła rozgłosić radosną nowinę, tą o zakładzie. Jeśli to dojdzie do Granger, mamy przesrane. Cała trójka.
-Trójka?- Powtórzył Mats.
-Trójka- zgodził się Draco.- Przyjaźnisz się z nami, a to cię między innymi wplątało w to wszystko- wyszczerzył do niego zęby, a gdy tamten chciał coś powiedzieć w ramach protestu odezwał się Zabini.
-A co zrobisz z McPersowem? Coś mi się zdaje, że on też ma jakieś zamiary w stosunku do Hermiony, skoro z nią nie zerwał, a zdradza ją na prawo i lewo. Może napisz do Victorii, żeby ją jakoś przekonała, czy coś- odezwał się Zab.
-NIE!- Powiedzieli równocześnie Draco i Mats. Ten pierwszy posłał przyjacielowi zaciekawione spojrzenie i uniósł lekko brew.
-To znaczy, nie mieszajmy do tego kolejnych osób. A poza tym, Vi chyba nie będzie chciała gadać o tym co się stało w wakacje...- Wyjaśnił szybko szatyn i odwrócił wzrok od blondyna.
-Tak, zostawmy ją w spokoju. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to Granger niedługo będzie wolna, co mi ułatwi sprawę.
-Jakiej myśli? Ona jest w niego zapatrzona jak w obrazek. To przez tą sprawę z łasicem. Gdyby nie to jak ją potraktował, to nie szukałaby nowego chłopaka na złamanie karku.
-To mi jeszcze ułatwi sprawę.- I utrudni, dodał w myślach.- Powiedzmy, że mam swoje sposoby. A teraz wybaczcie, ale muszę iść do McGonagall, w sprawię tej przeklętej odznaki.
***
Hermiona Granger jest znana ze swojego wielkiego rozumu, a tymczasem co ona robiła? Merlinie, do czego ty doprowadzasz! Tymczasem pani Prefekt Naczelna była przyparta do chłodnej ściany przez swojego chłopaka, który całował ją, wręcz napastliwie i wkładał ręce pod jej bluzkę. Nie mogła powiedzieć, że jej się to podoba, ale też, że nie. Każda dziewczyna, przecież marzy o tym, żeby przystojny chłopak całował jej usta, szyje, ramiona, kładł swoje ręce na piersiach, które jeszcze były zakryte stanikiem, a na dodatek, przypierał ją z całej siły do ściany na korytarzu szkolnym, gdzie w każdej chwili mógł się pojawić któryś z uczniów, albo, co gorsza, z nauczycieli, czyż nie? Każda, z wyjątkiem Miony. Nie mówiła nic, ale gdy jego długie palce znalazły się pod jej spódniczką od razu zareagowała. No przecież nie będą uprawiali seksu na korytarzu szkolnym!
-Ben...- powiedziała cicho, ale on nie przestawał. Jego palce były coraz wyżej i wyżej.
-Ben, przestań.
-Nie podoba ci się?- Spytał, nie patrząc na nią.
-Nie chodzi o to, tylko...- nie dokończyła, bo jej przerwał.
-Więc nie narzekaj- No to nie było miłe. Poczuła się jakby jej dał w twarz.
-Ben. Przestań! Nie chcę!- Powiedziała już nieco głośniej, ale on znowu jej nie posłuchał. Jego palce już prawie dotarły do jej koronkowych majtek. Coraz wyżej... jeszcze kawałek i...
-Nie rozumiesz, co to znaczy, gdy dziewczyna mówi ,,nie?". Ano tak. Zapomniałem z kim rozmawiam- odezwał się ktoś za jego plecami.
~**~

środa, 14 sierpnia 2013

13. Ślizgońskie zagrywki

***
Hejj! Wróciłam, mam nadzieję że rozdział Wam się spodoba :> Mnie nie za bardzo, bo chyba moja wena postanowiła sobie przedłużyć pobyt w Hiszpanii ;__; 
Jestem podła, bo... albo nie, nie powiem Wam czemu :3 Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze i nominacje! Miałam miłą niespodziankę od Was, gdy wróciłam ^^ Widzę, że polubiliście Matsa ♥ :>
Małooo  jst Dramione w tym rozdziale, ale musze pozamykać kilka wątków i zaznajomić Was też z Domem Salazara :D Z racji tego jaką nazwę ma tytuł to mam usprawiedliwienie! ^^ Ale na następny jest warto czekać :3 Poza tym to opowiadanie bd długie, ze względu na ilość postaci, które są w nim umieszczone :))
Rozdział bez bety, więc nie bijcie :x Poprawie się jutro :3
W tym rozdziale skupiłam się bardziej na Ginny i Diable :P
W nagrodę mam coś na poprawienie humoru dla Was :> Łapcie :3
Na poprawę humoru ^^ 
Ktoś mi na asku napisał, że za mało opisów tu jst i przez to opowiadanie jst mętne, dlatego postaram się w tym rozdziale to zmienić, ale nie obiecuje niczego, gdyż o wiele bardziej wole pisać dialogi :P
No to już nie przedłużam :> Jakieś pytania to na aska, poczte lub g-g :3
***
Rudowłosa Gryfonka z naburmuszoną miną siedziała w dormitorium swojej przyjaciółki i intensywnie myślała nad tym, czy aby nie złamać zakazu Malfoy'a i nie powiedzieć o wszystkim Hermionie. Przecież pani Prefekt Naczelna to jej najlepsza przyjaciółka, traktują się jak siostry, a ona ukrywa przed nią taki istotny fakt. Przypomniała jej się scena z wakacji, gdy nakryła swojego brata z kuzynką Fleur. Wtedy też chciała przemilczeć tą sytuację, co mogło się skończyć zakończeniem przyjaźni dwóch Gryfonek. O nie, takiego obrotu sprawy nie chciała, a poza tym, kim jest Malfoy, że ma się go słuchać?! Ona nazywa się Ginny Weasley i jest niezależna od nikogo oraz nikt nie wydaje jej rozkazów.
-Muszę jej powiedzieć. Pieprz się Malfoy, razem z tym swoim śmiesznym zakazem- powiedziała sama do siebie i chciała już wyjść z pokoju, kiedy drzwi otworzyły się szeroko, a w nich stanęła Hermiona Granger.
Na ten widok dziewczynie momentalnie urosła gula w gardle, która nie pozwalała jej słowom wydostać się na zewnątrz.
-Zabiniego jeszcze nie ma? Jego strata, bo przedłużę mu dzięki temu szlaban- powiedziała obojętnie, ale wizje o tym, jak będzie uprzykrzała szlaban Ślizgonowi, które pojawiły się w jej głowie, wywołały lekki uśmiech na jej twarzy.
-Miona, ja...- zaczęła Ruda, ale ucięła. Przecież ona już wcześniej o tym wiedziała. Mogła jej to wcześniej powiedzieć i nie doszło by do tych cholernych wyznań.
-Coś się stało Gin?- Zaciekawiła się Herm.
-Bo widzisz, jest coś o czym ci nie powiedziałam... Chodzi o to, że... chodzi mi o Bena- przerwała, żeby nabrać głęboki oddech, po czym kontynuowała.- Bo Ben...- no ale znowu nie dane było jej znowu dokończyć, gdyż do dormitorium Gryfonki wszedł Blaise.
-Zabini, minus pięć punktów za to, że wtargnąłeś no mojego dormitorium bez pozwolenia. A teraz skoro już jesteś, siadaj na tamtym fotelu- powiedziała beznamiętnie do zdziwionego chłopaka, który mrucząc coś pod nosem ruszył we wskazanym kierunku.
Diabeł spojrzał na Rudą, która siedziała dość blisko niego, ale wzrok natarczywie wlepiała w przyjaciółkę, byle by tylko ich spojrzenia się nie spotkały. Jednak w końcu ona nie wytrzymała i powoli skierowała swoje tęczówki w kierunku Ślizgona, który przyjął to z lekkim uśmiechem. Gdy chciał coś powiedzieć, przerwał mu głos jego dzisiejszego prześladowcy.
-Zabini, czy ty mnie słuchasz?- Warknęła w jego kierunku.
Chłopak leniwie podniósł wzrok z najmłodszej latorośli Weasley'ów i westchnął ze zrezygnowaniem.
-Nie, nie słuchałem cię Hermiono. Byłabyś tak łaskawa, żeby powtórzyć?
-Powiedziałam, że idziemy do Izby Pamięci, żebyście wyczyścili nagrody- powiedziała przesłodzonym głosem, po czym całą trójką opuścili jej pokój.
***
-W porządku. Ty Ginny zajmiesz się tamtą częścią nagród- wskazała na lewą część pokoju.- A ty Zabini wypolerujesz tamte nagrody- wskazała na przeciwną część pomieszczenia.
O nie, dzisiaj Hermiona Granger nie zamierzała być miłą przyjaciółką, dla wszystkich czarodziei tego świata. Dzisiaj da nauczkę temu Ślizgonowi. Niech wie, że nie warto z nią zadzierać. Zrezygnowany chłopak wziął środki czyszczące ze sobą i powędrował we wskazane miejsce. Ukradkiem spoglądał w kierunku obu Gryfonek, aby móc w odpowiednim czasie spróbować porozmawiać z rudowłosą osóbką. Korzystając z okazji, że Gin znajdowała się teraz nawet blisko niego, a Granger zajęła się czytaniem lektury, podszedł po cichu do dziewczyny i zaczął:
-Ej, Wiewiórko!- Szepnął w jej stronę.
-Spieprzaj Zabini- powiedziała półgębkiem nawet się nie odwracając.
-Posłuchaj, nie mam zamiaru uganiać się za tobą, jak Weasley za Granger...- przerwało mu warknięcie ze strony dziewczyny.
-Odczep się od mojej rodzi...
Jednak nie dane było jej dokończyć, gdyż w tym samym momencie Blaise wyciągnął różdżkę z kieszeni, co było wręcz niemożliwe, ponieważ Hermiona im je skonfiskowała. Jej oczy zrobiły się rozmiarów galeonów, gdy wycelował swoją różdżką w jej stronę. Nie to, żeby się bała, ale lekko się zaniepokoiła. Gryfoni przecież niczego się nie boją! Ale dla pewności postanowiła się odezwać. Ku jej zadowoleniu głos miała opanowany. Miała, ale nie za długo.
-Blaise, co ty...
-Silencio- mruknął cicho chłopak, tak żeby Granger tego nie usłyszała. Co prawdy stała w drugim kącie sali i rozmawiała z jakimś trzecioroczniakiem, który przyszedł przed chwilą.- Przykro mi Ruda, ale to jedyny sposób, żebyś dała mi dojść do słowa.
W dziewczynie aż zawrzało. No nie, co za bezczelny gnojek! Jak on śmiał w ogóle podnieść na nią różdżkę, a co ważniejsze, jak on śmiał rzucić na nią zaklęcie, które pozbawiło ją głosu?! Ginny zaczęła trząść się z powodu furii, która ją opanowała i poruszała ustami, co dałoby lepszy efekt, gdyby wydobył się z nich dziki wrzask oraz wymachiwała na prawo i lewo rękami, które miały zaciśnięte mocno piąstki.
-Rozumiem, że nie jesteś zadowolona z takiego rozwiązania, ale tylko w ten sposób mnie posłuchasz- powiedział spokojnie, jednak trochę się odsunął od niej, ponieważ zauważył w jej oczach jakiś niepokojący błysk.
W momencie, gdy  miał znowu coś powiedzieć, podeszła do nich Herm.
-Muszę iść do profesora Flitwicka, więc zostawiam was samych. Co nie oznacza, że nie dowiem się co tu się działo- powiedziała surowo w stronę Zabiniego, który tylko tylko prychnął cicho.- Wrócę zaraz, więc... Gin, dobrze się czujesz? Jesteś cała czerwona i dziwnie się trzęsiesz- zmarszczyła czoło, ale jej przyjaciółka nic nie powiedziała, tylko kiwnęła głową. Ślizgon nie wiedział, czy to dlatego, że chciała mu dać szanse rozmowy z nią, czy też dlatego, że była taka wściekła, że nie była w stanie racjonalnie myśleć. Wolał obstawiać tą pierwszą opcję.- Dobrze, więc gdy wrócę postarajcie się uprzątnąć większą część sali. Wasze różdżki biorę ze sobą, więc nie macie na co liczyć- podczas wypowiadania tego zdania na twarz ciemnoskórego chłopaka wypłynął złośliwy uśmiech, a najmłodszej latorośli Weasley'ów zamgliły się oczy z wściekłości, czego ta pierwsza nie zauważyła.
Zaraz po tym jak oboje usłyszeli zamykanie drzwi, wychowanek Domu Węża ponownie się odezwał, korzystając z chwili, kiedy Gin jeszcze nie wpadła na pomysł zabicia go w mugolski sposób.
-Posłuchaj- dziewczyna drgnęła i po chwili wpatrywała się w niego groźnie.- Gdy mnie wysłuchasz, to ściągnę z ciebie to zaklęcie, dobrze?- czekał z niecierpliwością na jej jakikolwiek ruch, a gdy skinęła sztywno głową, kontynuował.- Nie wiem w co ty grasz, ale to na pewno jest iście ślizgońska zagrywka. Najpierw mnie całujesz, mówisz, że to nie jest ci obojętne, masz zamiar zakończyć wszystko z Potterem, a po chwili widzę was jako szczęśliwą parę. Nie wspominając już o dzisiejszym przedstawieniu- sapnął i mógłby się założyć, że gdyby dziewczyna mogła mówić, na pewno by wydała z siebie okrzyk oburzenia.- Odpowiedz mi tylko tak lub nie, albo raczej skinieniem lub kręceniem przecząco głową na proste pytania, zgoda?- Nie mógł się powstrzymać i to zdanie wypowiedział z lekkim rozbawieniem, za co został zgromiony wzrokiem Rudej, ale ta znowu przytaknęła głową.- Mówiłaś wtedy prawdę w dormitorium Smoka?- czekał na jej ruch, ale ona od razu skinęła głową. Poczuł dziwną ulgę i... satysfakcję. Typowy Ślizgon.- Jesteś z Potterem?- Gryfonka lekko się skrzywiła na te słowa, ale również przytaknęła. Wtedy już nie było mu tak miło, ale sam chciał wiedzieć.- Czujesz coś do Pottera?- Po tym pytaniu uważnie ją obserwował. Pyskata Weasley'ówna zawahała się przez chwilę, po czym powoli pokręciła przecząco głową. Diabeł wbrew sobie odetchnął z ulgą i uznał, że dziewczyna już się uspokoiła, więc ściągnął z niej zaklęcie. Tylko zastanawiał go fakt, po jaką cholerę jest z tą ofermą czarodziejskiego świata, skoro nic do niego nie czuje. Przecież to bezsensu.- Widzisz, nie było tak trudno odpowiedzieć w SPOKOJU na kilka prostych pytań- wyszczerzył zęby do niej, po czym cofnął się kilka kroków do tyłu. Nie to, żeby się bał drobniutkiej dziewczyny, ale tak dla... bezpieczeństwa.
Zaraz po tym jak cofnął swoje zaklęcie, a młoda czarownica odzyskała z powrotem swój głos, rozpoczęła się prawdziwa wojna. Ginerva (zaczęło  mi brakować synonimów xD- dop. Aut.) ponownie zaczęła się trząść z wściekłości, znów wymachiwała w dziki sposób rękoma, tyle że teraz doszedł do tego wszystkiego jej krzyk.
-JAK ŚMIAŁEŚ RZUCIĆ NA MNIE ZAKLĘCIE I TO W DODATKU WYCISZAJĄCE?! JAKIM PRAWEM TO TY AKURAT MASZ DECYDOWAĆ KIEDY JA MOGĘ SIĘ ODEZWAĆ?!- Gdyby nie obecna sytuacja to zacząłby się martwić o to, że te wrzaski sprowadzą tu Granger, albo co gorsza McGonagall, która przedłużyłaby mu o ładnych kilka dni szlaban. Ale teraz, najzwyczajniej w świecie próbował ratować sytuację, gdyż zaczynał powoli obawiać się o swoje życie.
-Ruda nie denerwuj się tak. Nic się przecież nie stało- kilka słów, a sam wykopał sobie grób. I to dość głęboki.
W jednym momencie zaczęła zbierać z półek różne nagrody i celowała nimi w Blaise'a, co spowodowało głośne przekleństwo ze strony wcześniej wymienionego.
-NIC SIĘ NIE STAŁO?! NIC SIĘ NIE STAŁO?!- chwyciła jakiś ciężki puchar, który z zawrotną szybkością pomknął w stronę Zabiniego. Ten zrobił unik, co spowodowało, że po chwili dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła.- JA CI POWIEM CO SIĘ STAŁO! UWAŻASZ SIĘ ZA NAJWSPANIALSZEGO CHŁOPAKA NA ZIEMI, KTÓRY NIE MOŻE SIĘ OPĘDZIĆ OD DZIEWCZYN, ALE WIESZ CO?! JA NIE JESTEM TAKA JAK TE WASZE ŚLIZGOŃSKIE DZIWKI I NIE DAM SIĘ NABRAĆ JEDNYM.ZASRANYM.CHOLERNIE WSPANIAŁYM.POCAŁUNKIEM!- Po każdym ostatnim słowie brała to nowy przedmiot w rękę i wymierzała kolejne, coraz bardziej celne strzały. W końcu jeden z medali, który rzuciła po słowie ,,pocałunkiem" trafił w chłopaka, który już się zaczął irytować. Wziął do ręki mały medalion i odrzucił go w jej kierunku, co spowodowało głośne fuknięcie i nadlatujący puchar, przed którym nie udało mu się schylić.
Gdy miał jej coś nieco wulgarnego odkrzyknąć, jego uwagę przykuł ten nieszczęsny medalion. Podniósł go z podłogi i przeczytał:
Dla Jean Zabini (19 września 1979 r), która otrzymała tę nagrodę za specjalne zasługi dla Hogwartu dnia 1 maja 1998 roku
Diabeł mocno zmarszczył brwi i próbował sobie przypomnieć jakąkolwiek Jean Zabini w tej szkole, ale nikogo takiego nie kojarzył. Nie podobało mu się to. I otrzymała tą nagrodę dzień przed Drufą Bitwą o Hogwart. 
-Wiewiórko, spójrz na to- polecił jej, zapominając na chwilę o tym, że ten przedmiot był narzędziem przeznaczonym do mordu jego osoby.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, Zabini! Nie obchodzi mnie czym w ciebie rzuciłam!- Syknęła w jego kierunku, ale i tak posłusznie podeszła do niego.
Chłopak podał jej ten medal, a ona wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy.
-Jak to Jean Zabini?! Nie było takiej osoby w Hogwarcie na waszym roczniku- coś tu się jej nie zgadzało.- Masz w rodzinie kogoś takiego?
-Nie- pokręcił przecząco głową. Zauważył kolejny medal, który leżał obok jego stopy.
-Wstydziłabyś się rzucać medalem swojej najlepszej przyjaciółki. Hermiona nie będzie zadowolona, jeśli się dowie- parsknął, widząc jej minę, ale zaraz spoważniał.
Dla Hermiony Jean Granger (19 września 1979r), która otrzymała tę nagrodę za specjalne zasługi podczas II Bitwy o Hogwart 2 maja 1998 roku
-Czy ty też to widzisz?- Spytał po chwili milczenia, a dziewczyna lekko skinęła głową.
-Nie podoba mi się to. Coś tu nie gra- mruknęła sama do siebie i pokręciła głową.
W głowie Blaise'a pojawiła się pewna, dość interesująca myśl, którą postanowił zrealizować. W końcu i tak już jest martwy, więc co mu szkodzi? Odwrócił się w stronę Gryfonki, tak że teraz stał naprzeciwko niej, co zauważyła i lekko zadrżała, gdy usłyszała jego szept przy swoim uchu.
-Złość piękności szkodzi skarbie- kończąc to zdanie lekko trącił płatek jej ucha, dzięki czemu uzyskał oczekiwany efekt.- Skoro już się nakrzyczałaś za całe stulecie, to możesz zająć swoje usta czymś przyjemniejszym- wymruczał jej do ucha, ale tym razem los znowu się do niego nie uśmiechnął.
W jednym momencie dziewczyna oprzytomniała i odskoczyła od Ślizgona, który westchnął ze zrezygnowaniem. 
-Ostrzegam się Zabini, że jeszcze raz zrobisz coś takiego jak dzisiaj, a przysięgam, że osobiście cię uduszę, a twoja matka otrzyma ode mnie w wyrazach wielkiego smutku twoją durną głowę. Rozumiemy się?- Syknęła w jego stronę, na co on lekko się skrzywił.
-Jesteś Gryfonką, a oni mimo tej swojej legendarnej odwagi i tak nie mają jej tyle, aby zabić z zimną krwią niewinnego człowieka. A swoją drogą, długo już nie ma Granger, no nie?- Dodał, gdy zauważył jak w jej brązowych oczach błysnęły niebezpieczne ogniki.
-My, Gryfoni przynajmniej mamy odwagę, a nie tak jak WY, Ślizgoni uciekamy się do nieczystych posunięć- sapnęła zła i naprawdę modliła się do Merlina, aby sprowadził jej panią Prekekt Naczelną z powrotem do Izby Pamięci.
-O widzę, że teraz przeszliśmy na dogryzanie sobie poprzez wytykanie błędów założycieli Hogwartu? W porządku, może teraz dotrze to do ciebie, że też nie jesteś idealna!- No i znowu, coraz głębszy grób. Ruda fuknęła ze złości i zaczęła się powtórka z rozrywki.
-JA nie jestem idealna?! To WY, PIEPRZENI ŚLIZGONI macie coś nie tak z głową i jesteście największymi dupkami jakich znam! KAŻDY! Począwszy od ciebie, a skończywszy na Bellu! A wiesz czemu?! Bo przez was, kretyni nie mogę powiedzieć mojej najlepszej PRZYJACIÓŁCE, że ten jej cholerny chłopak ją zdradza i robi z niej pośmiewisko! 
Chciała coś jeszcze dodać, ale w tej samej chwili drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wpadła zdyszana Hermiona. Weasley'ówna odruchowo zatkała usta dłonią, bojąc się, że przez przypadek Miona dosłyszała jej słowa. Diabeł również w tym momencie znieruchomiał i czekał , aż ta pierwsza się odezwie.
-Ginny wszystko w porządku? W całym zamku było cię słchać i... CO TU SIĘ STAŁO?!
Dopiero teraz Gin, jak i Blaise zdali sobie sprawę, że to miejsce wygląda jakby Voldemort postanowił rozpętać kolejną wojnę.
-ZABINI CO TY ZROBIŁEŚ?! TO JEST MIEJSCE  KU PAMIĘCI UCZNIÓW, A TY... TY JE ZNISZCZYŁEŚ NA WSZYSTKIE MOŻLIWE SPOSOBY!- Warczała wściekle, a pozostała dwójka zdziwiła się, że z jej oczu nie mkną zielone promienie w stronę chłopaka.
-Czemu akurat twierdzisz, że to moja wina?! Równie dobrze mogłaby to zrobić Wiewiórka!- Oburzył się. On tu o mało nie zginął, a jeszcze z niego robią winowajcę o to jaki tu... ,,porządek"! No nie, tego to już za wiele! Co ci przeklęci Gryfoni sobie myślą?
-JAK JESZCZE MOŻESZ KŁAMAĆ?! SLYTHERIN TRACI DZIĘKI TOBIE DWADZIEŚCIA PUNKT...
Jednak Slytherin na tym nie ucierpiał, gdyż wychowanek Domu Węża wyjął różdżkę z szaty i uciszył dziewczynę tym samym sposobem, co wcześniej Rudą. Jednak zapomniał, że dziewczyna ma ze sobą różdżkę i gdy już po nią sięgała, to on posunął się do nieco drastyczniejszych kroków.
Wycelował ponownie w nią różdżką i powiedział:
-Petryficus Totalus.
Granger upadła na plecy, a on wiedział już, że to jego ostatni dzień życia. Korzystając z tego, że jego towarzyszka nie otrząsnęła się jeszcze z szoku, powiedział szybko:
-Sorry Miona, ale nie dokończyłem rozmawiać z Rudą. Zaraz po tym zdejmę z ciebie zaklęcie.
-COŚ TY ZROBIŁ?! MASZ NATYCHMIAST ZDJĄĆ Z NIEJ ZAKLĘCIE, BO...- I tutaj zabrakło jej słów. No bo co zrobi, skoro nie ma różdżki? Tym razem to on miał nad nią przewagę i zdawał sobie z tego doskonale sprawę.
-No właśnie. Co mi zrobisz? Ja mam różdżkę przy sobie, a z racji tego, że to prawdopodobnie mój ostatni dzień życia zrobię wszystko, żeby sobie z tobą wszystko wyjaśnić- powiedział spokojnie.
Rudowłosa podeszła szybkim krokiem do niego i już po chwili dźgała go palcem w klatkę piersiową, po każdym wypowiedzianym słowie.
-Ty.nawet.nie.masz.na.co.liczyć.że.na.ciebie.spojrzę! Jesteś.okropnym.obślizgłym.wrednym.zadufanym...- dalej nie dokończyła, gdyż jej usta zajęły się czymś ciekawszym.
Diabeł postanowił ją uciszyć, a że nic lepszego nie przyszło mu do głowy, to po prostu wpił się zachłannie w jej usta. Całował jej ciepłe i miękkie usta z taką pasją, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. Z początku próbowała mu się wyrwać, ale kiedy poczuła jego mokry język na swojej dolnej wardze od razu odrzuciła od siebie tą myśl i zaczęła oddawać jego pocałunki. Poczuła jak jej nogi nagle miękną, gdy jego język zaczął taniec namiętności z jej. Jednak, zaraz opamiętała się i odepchnęła lekko chłopaka. Nie może mu ulec, jeszcze nie.
-Nie zasłużyłeś- powiedziała lekko drżącym głosem i ruszyła w stronę swojej przyjaciółki.- Skończyłam szlaban Herm, więc odbieram swoją różdżkę. Do zobaczenia jutro- powiedziała szybko, wyjęła różdżkę z jej kieszeni i jak najszybciej opuściła pomieszczenie, żeby usunąć się z miejsca mordu.
Blaise wiedział, że w końcu i tak będzie musiał to zrobić, więc cofnął oby dwa zaklęcia. Wściekła do granic wytrzymałości Hermiona podniosła się z podłogi i w tej chwili przypominała Bellatriks w jednym z jej napadów szału. Instynkt podpowiadał mu, żeby uciekał gdzie pieprz rośnie, ale jego ślizgońska duma mówiła mu, że przecież to Granger. Miła, zbawczyni świata czarodziei, Hermiona Granger. Chłopak oczywiście posłuchał swojej dumy.
-Co tam Hermiś? Podłogę wyczyściliśmy?- Spróbował żartem, ale tylko dolał oliwy do ognia.
-JA CI DAM HERMIŚ! PO PIERWSZE: JAKIM PRAWEM ZACHOWAŁEŚ RÓŻDŻKĘ NA SZLABAN?! PO DRUGIE: JAK ŚMIESZ RZUCAĆ NA MNIE ZAKLĘCIA?! PO TRZECIE: NIE UŚMIECHAJ SIĘ TAK GŁUPKOWATO, BO ZARAZ CI TEN UŚMIECH ZRZEDNIE, JAK MALFOY DOWIE SIĘ ILE STRACILI PRZEZ CIEBIE PUNKTÓW!- Zareagowała lepiej niż się spodziewał. Co prawdy odejmie mu kilka punktów, maksymalnie dziesięć, albo piętnaście, ale przynajmniej nie próbowała go zabić, przez uszkodzenie czaszki. Za to był jej wdzięczny.
-Była mi potrzebna do porozmawiania z Ginny. Sama mi mówiłaś, że mam to z nią wyjaśnić, a teraz robisz niepotrzebne zamieszanie- pokręcił głową z dezaprobatą.
-TO NIE OZNACZA, ŻE NA SZLABANIE I TO W TAKI SPOSÓB!- Warknęła na niego, ale nieco się uspokoiła, gdy na niego spojrzała. Przecież on chciał tylko wyjaśnić z Ginny wszystko. Westchnęła ciężko i kontynuowała.- W porządku, nie mam ci tego za złe.
Blaise nie wierzył w swoje szczęście. Uciszył Rudą, uciszył i sparaliżował Granger, a ona mu mówi, że nic się nie stało. Nie, żeby mu to nie odpowiadało, ale lekko się zdziwił. Jednak nic, co dobre nie trwa wiecznie.
-Minus dwadzieścia punktów za rzucenie na mnie zaklęć, minus trzydzieści punktów za zniszczenie miejsca ku pamięci innych uczniów...- Mówiła z szerokim uśmiechem na twarzy i spokojnym głosem, podczas gdy chłopakowi zrzedła mina, a wyglądał jakby miał walczył ze sobą, żeby nie rzucić na nią ponownie zaklęcia uciszającego. Jej dalsze odejmowanie przerwał zdenerwowany Zabini.
-Dlaczego tylko Slytherinowi odjęłaś punkty za zniszczenie tego miejsca, jak to nawet nie byłem ja, a twoja walnięta przyjaciółka dostała jakiegoś szału!- Wredni Gryfoni. Najpierw McGonagall, potem Ginny, a teraz Hermiona!
-Nie widziałam tego, jak ona to robi, natomiast widziałam jak TY rzucałeś medalionem w jej stronę- powiedziała z szatańskim uśmiechem. Ona DOSKONALE wiedziała, kto za tym stoi, ale zdecydowanie za dobrą miała teraz zabawę, żeby to rozpamiętywać.
-Jak mogłaś to widzieć, skoro ciebie tu nie było?!- I ona mu mówi o kłamaniu?!
-Sam mi się teraz przyznałeś- odpowiedziała z paskudnym uśmiechem, na co on się naburmuszył.- Na czym to ja... A tak. Minus dziesięć punktów za używanie zaklęć wobec koleżanki, która nie miała jak się bronić, kolejne pięć za obrażanie jej...
-No ty chyba sobie żartujesz?!
-Jakże bym śmiała? No i ostanie piętnaście za nieprzestrzeganie regulaminu, czyli oszukiwanie mnie, co wiąże się również z oszukiwaniem profesor McGonagall, która wyznaczyła ci ten szlaban, a ty wniosłeś ze sobą różdżkę. Do tego masz dodatkowo zajęte dwie następne soboty na szlabanie z Filchem. Możesz już iść Zabini. Do zobaczenia.
Odczekał aż przestanie słyszeć jej kroki na korytarzu, po czym podniósł jej medal z ziemi i cisnął nim przez całą długość pomieszczenia.
***
Pansy Parkinson była w wyśmienitym humorze, gdyż słyszała od Dafne, co się dzisiaj działo w Izbie Pamięci. Byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że stracili OSIEMDZIESIĄT PIĘĆ punktów za głupotę Diabła, ale znając życie, Draco doda im je z łatwością. W końcu ta ruda Weasley wyładowała swoje humory i przestaną drzeć koty. Lubi Blaise'a, nawet bardzo, bo to jej przyjaciel, ale nie podoba jej się, to jak załatwia sprawę z przyjaciółką Granger. A skoro mówimy już o Granger... Pora na dokonanie ostatniej części zemsty na chłopakach za ten cholerny zakład.
Obie dziewczyny, Pans i Daf, szły korytarzem lochów, gdy z sali od eliksirów wyszedł profesor Crake. W głowie tej pierwszej dziewczyny od razu zapaliła się żarówka, co chyba zauważyła jej przyjaciółka, bo jak najszybciej stanęły za zakrętem, czekając aż ich opiekun się zbliży. Kiedy słyszały coraz wyraźniej jego kroki, odezwała się Czarna.
-No naprawdę Dafne! Mówię ci, to będzie najgłośniejszy zakład w całej historii Slytherinu! Tylko jestem ciekawa, kto go wygra Smok, czy Diabeł?- Bingo. Każdy Malfoy był taki sam w obsłudze. Kroki ustały, więc kontynuowały dalej.
-Każdy gada cały czas o tym zakładzie, ale nikt nie chce mi powiedzieć o co w nim chodzi! Wiem tylko tyle, że Dracze i Zab mają coś z nim wspólnego- uskarżała się ta młodsza, co oczywiście nie było prawdą, bo nikt oprócz tamtej trójki, oczywiście teoretycznie, nie wie o tym.
-Bo to nie może usłyszeć nikt, kto nie jest z naszego domu! Przecież gdyby to taki Krukon usłyszał, to od razu poleciałby do Granger!
-Czemu akurat do Granger?
Siódmoroczna uczennica westchnęła i zaczęła tłumaczyć.
-Draco założył się z Zabinim, o to, że Smok ma uwieść naszą Wiem-To-Wszystko-Granger. Normalnie już się zakładali o dziewczyny, więc to nie byłoby głośno, gdyby nie fakt, że to jest Święta-Dziewica-Granger. A dodatkowo ona i Malfoy się nienawidzą, co nie jest niespodzianką. Dlatego każdy o tym mówi. Tym razem wygrana nie jest pewna. Nie chciałabym być na jej miejscu- czuła lekkie wyrzuty sumienia z powodu tego co robi, ale jej przyjaciele zachowali się skandalicznie!
-O co się założyli? Pewnie skoro gra jest wielka, to tak samo wygrana- zaśmiała się cicho blondynka, a druga Ślizgonka pokręciła tylko głową.
-I to jest właśnie najśmieszniejsze! Założyli się o to co zawsze! Czyli o kilka skrzynek Ognistej- zaśmiały się lekko, po czym usłyszały jak coś spada na ziemie.
Odwróciły się w tamtym kierunku i zobaczyły jak ich nauczyciel, cały czerwony na twarzy, zgarnia ostatnie eseje pod ramię, które zapewne upadły mu przed chwilą na ziemię.
-Dzień dobry panno Parkinson, panno Greengrass- uśmiechnął się do nich smutno.
-Dzień dobry panie profesorze- odpowiedziały chórem.- Eee... Coś się stało? Wygląda pan trochę niepokojąco. Zawołać panią Pomfrey?- Spytała się przymilnym głosem Pansy.
-Co? Ach, nie, nie trzeba. Po prostu... Jestem czymś zaniepokojony, Pozwolicie, że już pójdę? Porfesor McGonagall chciała mnie widzieć, żeby omówić szlaban pana Zabiniego- westchnął zrezygnowany.
-Ależ oczywiście. Do widzenia panie profesorze- odpowiedziała Dafne, uśmiechając się do niego uroczo, co on przyjął z lekkim skinieniem głowy i ruszył w swoją stronę.
Oby dwie wypuściły z siebie powietrze, gdyż wiedziały również, że Malfoy'owie mają niezłe umiejętności w dziedzinie Oklumencji i Leglimencji. Ale najwidoczniej ta wiadomość tak go zszokowała, że zapomniał o tym. Jego strata na ich korzyść. Z paskudnymi uśmiechami ruszył w stronę Biblioteki. W takich chwilach, ujawniały się cechy prawdziwego Ślizgona. Nie chciałaby być teraz w skórze Draco...
Zemsta zakończona sukcesem
~**~