środa, 12 marca 2014

36. Hogsmeade

Jestem :) Na razie nie wiem, co napisać, więc znając życie, rozpiszę się na koniec :) Zapraszam do czytania :)
~**~
Harry siedział na jednym z foteli w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, przygotowując się na rozmowę z Malfoy'em. W końcu przecież muszą ją przeprowadzić, więc lepiej mieć już to z głowy. Jednak zastanawiało go kilka rzeczy. O co chodzi z tą Jade? Ta dziewczyna ewidentnie coś kręci. Na dodatek, zależało jej na tym, aby oni nie mogli ze sobą porozmawiać. Tylko czemu?
Zbierał już swoje rzeczy, aby udać się do swojego dormitorium, kiedy minęła go wysoka blondynka. I nie była to Hermiona.
-Jade- powiedział, a Gryfonka zatrzymała się w połowie drogi.
-Przykro mi, Harry, nie mam czasu- odparła na odczepnego.
-Przykro mi, Jade, ale mnie to nie obchodzi.- Wstał i ciągnąc dziewczynę ze sobą, poszedł w okolice kominka, ponieważ nikogo tam nie było.
-Tak się kobiet nie traktuje- syknęła, niezadowolona z faktu, iż musi przeprowadzić niewygodną rozmowę.
-Co próbujesz osiągnąć, mącąc miedzy mną, a Malfoy'em?- spytał bez żadnych ogródek. Ten rok zaczął się tak dziwnie, że wolał nie myśleć co będzie potem.
Blondynka spojrzała na niego lekko zmieszana. Jednak odpowiedziała zaskakująco spokojnie.
-Nie wiem o ci chodzi, Harry. Ja między nikim nie mącę. A już szczególnie nie próbowałabym uzyskać z tego jakichkolwiek korzyści.- Wydęła swoje wiśniowe usta, po czym zarzuciwszy włosy do tyłu, ruszyła w stronę schodów.
Potter ponownie chwycił Gryfonkę za łokieć, aby ją zatrzymać. On nie skończył tej rozmowy. Jeszcze nie.
-To, że kłamiesz, to wiem. Jednak nie wiem po co. I uwierz mi, dowiem się wszystkiego- powiedział, puszczając dziewczynę, która posłała mu mordercze spojrzenie na odchodne.
Brunet z głośnym westchnięciem udał się do swojej sypialni, aby w spokoju poczekać na kuzyna. Kuzyna.
Jakie to było nietypowe określenie, jeśli chodziło o tę dwójkę. Jeszcze tak niedawno skakali sobie do gardeł, a teraz? Merlinie, co się dzieje. Ale w końcu tak czy siak, to jego rodzina- nie może mu nie pomóc w takiej sprawie.
Poza tym chyba zachował się trochę za ostro w stosunku do Jade... Może i knuje coś za ich plecami, lecz jest kobietą, a nawet Gryfonką.
Dalsze rozmysłania przerwało mu głośne skrzypienie drzwi. Automatycznie obrócił głowę w tamtym kierunku i zobaczył burzę kasztanowych loków. Wciąż nie przywykł do takiego wyglądu Ślizgona.
-Siadaj, Malfoy.- Pokazał na jeden z czerwonych foteli.
-I tak bym usiadł- burknął chłopak, zajmując swoje miejsce. Nie wyglądał najlepiej. Widać było, że wciąż przeżywa ostatnią lekcję Zielarstwa.
-Czemu mnie to nie dziwi?- mruknął do siebie i zajął miejsce naprzeciwko "szatyna".- Mam te dokumenty, o których ci mówiłem. Myślę, że to w dużym stopniu przyczyni się do wyroku.- Położył grubą teczkę na kolanach, czegoś w niej szukając.
-Mam nadzieję. Ministerstwo na zbyt wiele teraz mu pozwala- odparł chłodno Draco. Nie mógł się.doczekać tej głupiej rozprawy, aby wszystko mogło wrócić do porządku dziennego.
-A Bellatriks?- spytał Harry, bacznie obserwując Ślizgona.
-Ktoś inny się tym zajmuje- odpowiedział zdawkowo.
Gryfon skinął głową. Skoro Malfoy nie chce podjąć tego tematu, to on nie będzie robił nic na siłę. W końcu są tu, aby obgadać sprawę Lucjusza.
-Jesteś przygotowany na to, że będziesz musiał opowiedzieć o  w s z y s t k i m,  prawda?- Poprawił się w fotelu. Luty będzie ciężkim miesiącem w tym roku.
Draco milczał dłuższą chwilę. Oczywiście, że wiedział. Ale nie podobał mu się ten pomysł. Pewne sprawy wolał zachować dla siebie. I tak za dużo osób wiedziało o Carmen. A znając Granger, jej ciekawska natura wyjdzie na wierzch.
-Tak. Zależy mi tylko na tym, aby się go pozbyć.
-Pomogę ci, to oczywiste.- Nachylił się trochę do Dracona.- Ale ciekawi mnie, dlaczego Hermiona ma dla was wszystkich jakieś większe znaczenie. Nie oszukujmy się, ty jej nienawidzisz. Co może potwierdzić tamta sytuacja na Pokątnej- zakończył. Wywiąże się z tej obietnicy. W sumie to on też chce się dowiedzieć o co chodzi. W końcu Miona to jego przyjaciółka.
Malfoy lekko się skrzywił. Miał nadzieję, że Potter zostawił tą sprawę w spokoju, bo zrozumiał, że i tak niczego się nie dowie.
-Posłuchaj. Sprawa na Pokątnej była i się nie odstanie. Użyłem do niej różdżki ojca, więc to idzie na plus. Nie powiedziałbym, że nienawidzę. A radzę ci, nie wnikaj w to wszystko. I tak się niczego nie dowiesz.
-Jesteś pewny? Pamiętaj o swojej obietnicy. I o tym, że Hermiona będzie zeznawać.- Zmierzył go wzrokiem. Malfoy to ciężki orzech do zgryzienia. Nie da mu się niczego wytłumaczyć.
-Słuchaj, Potter. Ja się nie wtrącam w twoje sprawy i Pansy, to ty nie wtrącaj się w moje i... Hermiony- powiedział spokojnie, prostując się.- Wiem, że zeznaje. I tak, pamiętam o tej durnej umowie, ale nie łamię jej w żaden sposób- odpowiedział zniecierpliwiony. Szczerze mówiąc to te zeznania trochę go niepokoiły. Co jeśli Granger nie będzie chciała zeznawać na jego korzyść po tym wszystkim? Bo to jest dość możliwe.
Brunet raz po raz zamykał i otwierał usta. Nie spodziewał się, że Ślizgon wyciągnie temat Pansy. Można powiedzieć, że go zagiął.
-Nie zapominaj tylko, że Herm głupia nie jest- odpowiedział zrezygnowany.
-Nie zapomnę, nie martw się. A skoro już tu jestem, to może wypadałoby w końcu zabrać się za temat, o którym rozmawialiśmy na początku roku?- Po dzisiejszej lekcji Zielarstwa, o ile można to nazwać lekcją, był pewien w stu procentach, że McPersow stoi za tym wszystkim.
Gryfon spojrzał na niego z przechyloną głową. Podejrzewał o co może dokładnie chodzić "szatynowi", jednak jemu zdawało się, że McPersow to po prostu zwykły dupek, który coś podsłuchał, ale tak naprawdę jest za słaby, aby zrobić cokolwiek.
-Naprawdę myślisz, że to on stoi za tym wszystkim? Przecież on jest na to za głupi- powiedział Harry po dłuższej chwili namysłu.
-Tak, jestem tego pewien. Nie jest wcale taki głupi, uwierz mi- odpowiedział, próbując poskładać jedno wspomnienie w całość.
-W porządku, załóżmy, że to on. Ale po co miałby to robić? I jak? Sam nie dałby rady.
-Tego będziemy starali się dowiedzieć.
-My?- spytał zielonooki i spojrzał spod uniesionych brwi na kuzyna. W co on chce go wplątać?
-My. Przecież chcesz się dowiedzieć kto czyha na życie twoje i twoich przyjaciół, prawda?- Spojrzał na niego triumfalnym wzrokiem. Gryfon.
-Co mam robić?- zapytał zrezygnowany, na co Draco uśmiechnął się sam do siebie. Gryfonów tak łatwo podejść.
***
Następnego dnia wszystkich uczniów Hogwartu obudziły ostre promienie słońca. Pogoda była idealna na wypad do Hogsmeade. Szkoda, że niektórzy musieli zostać w zamku...
-Blaise, czy ty możesz się uspokoić i pozwolić mi w spokoju zejść na śniadanie?- spytała Ginevra, która stała na jednym z korytarzy z ciemnoskórym Ślizgonem, który już od rana musiał ją denerwować.
-Oj, Ruda. Przyzwyczajaj się, bo spędzimy dzisiaj razem calutki dzień- zawołał chłopak, a kiedy chciał objąć dziewczynę, ta go odepchnęła.
-Nie, Zabini. Zapomniałeś?- spytała, wymijając Ślizgona.
Brunet westchnął cicho. Głupi eliksir. Ginny rozgryzła co miał profesor Crake na myśli i teraz muszą mieć do siebie lekki dystans.
-Jakbym śmiał- burknął i podążył za Gryfonką.
-Zdajesz sobie też sprawę, że to nie wystarczy? Będziemy musieli tak jakby zacząć od zera- powiedziała, schodząc po schodach.
-Co masz na myśli?- Zmarszczył lekko czoło. Nie podoba mu się to.
-Bo widzisz...- Wyminęła jakiegoś ducha. Nie miała ochoty na taki szok z samego rana.- My tak właściwie od razu zaczęliśmy już czegoś hmm... większego. Bez niczego. Nic o sobie właściwie nie wiemy, a powinieneś wiedzieć chociażby to, że nie jestem taka... łatwa.- Ostatnie słowo powiedziała bardziej do siebie niż do niego.
-Jaka?- spytał Blaise, który usłyszał całą wypowiedź Gryfonki.
-Kuropatwa- sarknęła i przyspieszyła trochę.
Kawałek drogi szli w ciszy. Mają teraz tyle spraw na głowie, a dopiero przecież jest wrzesień. W sumie to już bliżej końca niż początku, ale... I nagle jej się coś przypomniało.
-Miona ma urodziny za tydzień- powiedziała do siebie. Wiedziała, że jej przyjaciółka nie będziechciała żadnej imprezy ani nic, lecz można coś pokombinować.
-A to ci nowina- mruknął Diabeł, który zrównał się z Gin. Los ostatnio jest bardzo łaskawy dla tego zakładu. Szkoda.
Czarownica posłała mu dziwne spojrzenie. Może te urodziny będą przełomowe w zdemaskowaniu, chociaż częściowym, zamiarów Wielkiej Trójki Slytherinu.
-To... Jakie plany mamy na dzisiaj?- spytał Blaise, wchodząc do Wielkiej Sali.
-Rozmowa- zaświergotała.
-Żartujesz?- spytał zdziwiony.
-Skądże.- Pokręciła energicznie głową.
Jednak Blaise nie odpowiedział. Zdziwiona dziewczyna podążyła za jego wzrokiem. Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Przy stole Slytherinu siedział Malfoy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na jego kolanach siedziała Hermiona. Na dodatek chłopak karmił ją jakąś sałatką. To wyglądało dość słodko, nie biorąc pod uwagę miny "blondynki".
-I ja mam to wszystko dzisiaj przegapić?- powiedziała z udawanym bólem w głosie.
-Przecież będziemy rozmawiać, będzie fajnie!- powiedział ironicznie, po czym ruszył do swojego stołu, a ona do swojego.
***
Wstała niecałą godzinę temu, a już miała dosyć dzisiejszego dnia. To wszystko jest... żenujące. Czuła na sobie wzrok  w s z y s t k i c h  uczniów, a za tym nie przepadała. Chociaż musiała przyznać, że było jej wygodnie...
-Jeszcze jeden kęs, Hermiono?- spytał Draco z szerokim uśmiechem na twarzy, trzymając widelec przed ustami Gryfonki.
Czarownica zacisnęła mocno usta. Wie, że to wszystko jest konieczne, ale ma jakieś nieprzyjemne wrażenie, że on ma w tym jakiś swój cel. Normalnie Malfoy zapierałby się nogami i rękami, aby tylko jej nie dotknąć. Coś się dzieje, tylko co?
-Nie, dziękuję- odpowiedziała, chcąc zejść Ślizgonowi z kolan.
Chłopak od razu zareagował. Łapiąc ją w pasie, posadził ją sobie z powrotem. Los jest dla niego tak łaskawy, że aż grzechem byłoby tego nie wykorzystać.
-A według mnie wyglądasz na głodną- powiedział z wesołymi iskierkami w oczach. Zapowiada się cudowny dzień.
-Według ciebie- sarknęła, a gdy chcąc dodać coś jeszcze otworzyła usta, natychmiast poczuła w nich mieszankę warzywną.
Spojrzała morderczym wzrokiem na "szatyna", który odkładał widelec na talerz. Niech on sobie nie myśli, że ona będzie stała z założonymi rękoma na te wszystkie wybryki. Ona jest Gryfonką. I to Hermioną Granger.
Dlatego też wcześniej zjadając niechcianą porcję, wstała i wzięła chłopakowi sprzed nosa filiżankę kawy, patrząc się na niego trochę za słodkim wzrokiem.
-Och, Dracusiu, nie ma czasu teraz na kawę. Chodź, bo się spóźnimy- zaświergotała, łapiąc Smoka pod rękę, po czym ruszyli w stronę drzwi wejściowych.
-Jesteś straszna, Granger- mruknął pod nosem, kiedy wyszli na korytarz.
-Łatwo się uczę, Malfoy- odpowiedziała z wysoko uniesioną głową.- To co, gotowy na... najdziwniejszy dzień swojego życia?- Uśmiechnęła się do siebie, wychodząc na błonia.
-Ja tak, ale nie wiem, czy ty- mruknął do siebie, podążając śladami koleżanki.
Ostre promienie słońca od razu zaatakowały ich twarze. Przed zamkiem zebrała się już spora grupka uczniów, która czekała na pozwolenie odejścia. Gryfonka zauważyła, że wszyscy z siódmego i szóstego roku są oraz, że niestety całe te dwa roczniki im się przyglądają. Tyle że nie wiedziała z jakiego powodu. Czy dlatego, że dowiedzieli się o siostrze Malfoy'a, czy dlatego, że zaciekawił ich ten jakże nietypowy przypadek Gryfonki i Ślizgona.
-Jeżeli dzisiaj nie wrócimy do swojego wyglądu w najmniejszym stopniu, to przysięgam, że porozmawiam sobie z profesorem Crakiem- zagadnęła czekoladowookiego, aby odwrócić swoją uwagę od ciekawskich spojrzeń.
-To zależy od ciebie- odpowiedział, mierząc groźnym wzrokiem Bena, który przed chwilą przechodził obok nich.
-Przecież dobrze wiesz, że ja jestem otwarta na wszelką przymusową współpracę.
-Tak?- Uniósł lekko brwi do góry.
-Oczywiście.- Założyła ręce na piersi.
Na twarzy Ślizgona pojawił się wredny uśmiech. Dzisiejszy dzień będzie bardzo pozytywny.
-Więc zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiała robić wszystko, co robią zakochane pary? Ze  m n ą.- Obserwował zmieszanie na twarzy Hermiony. Uwielbiał ten widok.
-Zdaję, ale robię to tylko po to, aby pozbyć się tych tlenionych kłaków.- Zmierzyła go poirytowanym spojrzeniem. Przecież on doskonale wie, że ona świetnie zdaje sobie sprawę w jakiej są sytuacji.
-W porządku. To w takim razie...- Urwał i przyciągnął ją do siebie ramieniem.- Załóż uśmiech na twarz, bo zaraz idziemy- powiedział wesoło, a Herm posłała mu przesadzony uśmiech.
-Pamiętaj tylko, że jak to wszystko się skończy, ja mogę się zemścić- przypomniała mu, chcąc nie chcąc wtulając się w niego, na co chłopak uśmiechnął się do siebie.
-No dobrze, możecie się rozejść!- Zawołała profes McGonagall, obserwując, jak uczniowie zmierzają w kierunku wioski.
***
Czas leciał bardzo szybko. Harry chodził w te i we wte, szukając wzrokiem kilku osób. Do Hogsmeade poszedł sam. Każdy z jego przyjaciół był dzisiaj zajęty. Poza tym, liczył na to, że uda mu się dzisiaj porozmawiać z Pansy. Chociaż nie był tego taki pewny. Również musiał kontrolować pewną osobę tak, jak Malfoy mu kazał.
Tak więc wszedł do Miodowego Królestwa, gdyż uznał, że tam zazwyczaj jest większość uczniów, dlatego może mu się poszczęścić. I miał rację. Już na wejściu zauważył wysokiego, czarnego koka na końcu sklepu. Pansy. Bingo.
Powolnym krokiem ruszył w stronę Ślizgonki, zachowując przy tym odpowiednią odległość. Odwrócił się tyłem do dziewczyny, aby móc poczekać na odpowiedni moment.
-... Nie wiem, mam nadzieję, że nie- powiedziała Pansy, a po jej głosie można było poznać, że temat rozmowy jest nieprzyjemny.
-Oj, nie przesadzaj, Pans. Jakbyś nie mogła tego jakoś wyjaśnić- odpowiedziała Dafne, podchodząc do półek z kremowymi bryłami nugatu, przy których stał Potter.
-Nie przesadzam- żachnęła się, również podchodząc do słodyczy.
-Tak?- zironizowała.- To idź i z nim pogadaj.
Gryfon odszedł trochę w bok, ponieważ Ślizgonki znajdowały się za blisko niego. Cóż... ten moment na pewno nie jest odpowiedni na rozmowę z Czarną. Tym bardziej, że domyśla się o kim mogą rozmawiać.
-Nie będę za nim latać, jak jakiś pies. To nie ja nawaliłam- sarknęła, głośno odkładając słoik na półkę.
-Ale ty nie posłuchałaś jego wyjaśnień- przypomniała jej blondynka.
-No i co- syknęła, biorąc miętowe ropuchy do papierowej torebki.- Kto jest facetem? Ja czy on?
-Jak sobie chcesz, złośnico- mruknęła Dafne, odwracając się od przyjaciółki, aby porozmawiać ze sprzedawcą.
Harry zastanawiał się dłuższą chwilę. Był pewien, że o nim była mowa. Przecież wiele razy chciał porozmawiać z Pansy, ale to ona zawsze zachowywała się, jakby on nie istniał i w ogóle go nie słuchała, więc jak ona może mówić, że on nic nie próbował wyjaśniać?
Gryfon postanowił, że podejdzie do brunetki, aby z nią teraz porozmawiać, skoro tamta spojrzałaby na to w miarę przychylnie. Jednak kiedy zrobił kilka kroków w przód, przed oczami mignęła mu burza blond loków.
-Jade- powiedział do siebie. Oczywiście. Zawsze w takich momentach.
Chcąc nie chcąc ruszył za Gryfonką. Niech on tylko spotka Malfoy'a.
Kiedy blondynka była przy stoisku ze ślimakami-gumiakami zauważył, że była sama. Na szczęście.
-Cześć, Jade- powiedział, stając obok dziewczyny.
Ta tylko spojrzała na niego od niechcenia. Najwidoczniej miała do niego wciąż pretensje o wczorajszą rozmowę, jeśli można to tak nazwać.
-Cześć- odpowiedziała zdawkowo.
-Dobry gust- skomentował, gdy czarownica pakowała słodycze.
-Wiem.
Harry zacisnął usta. Jakby to w ogóle zacząć?
-Słuchaj... Głupio mi za wczoraj. Nie chciałem tak naskakiwać- wyrecytował prawie to samo, co ustalili z Draco.
-Nie?- Uniosła lekko brwi do góry i odstawiła szpachelkę do nakładania.
-Nie, naprawdę. Trochę mnie poniosło.- Posłał jej przepraszające spojrzenie.
-W porządku- odpowiedziała po dłuższej chwili.- To zgoda- powiedziała miękkim głosem, wyciągając dłoń przed siebie.
Harry niepewnie ją uścisnął. Wplątał się w coś nieprzyjemnego. Teraz będzie musiał uważać, czy to on będzie wszystko kontrolować czy ona. Po chwili puścił jej rękę, tym samym słysząc jakiś hałas za sobą. Odwrócił się i zobaczył, jak jakaś ciemnowłosa dziewczyna z impetem rzuca swoją torbę łakoci i wychodzi ze sklepu. Tuż za nią podążyła wysoka blondynka, która rzuciła mu karcące spojrzenie. Tamtą dziewczyną oczywiście była Pansy Parkinson.
-Cholera- zaklął cicho i mógł przysiąc, że zobaczył triumfalny uśmiech na twarzy Gryfonki.
-Jade?- Usłyszeli za sobą.
Brunet odwrócił się za siebie i ponownie miał ochotę zakląć.
-O, Mats. To co, idziemy?- zawołała czarownica, biorąc chłopaka pod ramię.
-Tak, jasne- odpowiedział, rzucając Potterowi podejrzliwe spojrzenie.
-Do zobaczenia, Harry.- Posłała mu szeroki uśmiech, a po chwili zniknęła w tłumie.
-Malfoy masz dużą przysługę- powiedział do siebie i wyszedł ze sklepiku. Już dzisiaj niczego ciekawego od niej się nie dowie, skoro jest tutaj z Bellem. Może znajdzie gdzieś Pans, chociaż wątpił czy będzie miała ochotę z nim porozmawiać...
***
-Blaise!- zawołała Ginny, która miała grymas na twarzy. Była taka piękna sobota, a ona co robiła? Stała w łazience z wiadrem w ręce i czekała, aż Blaise Zabini wyczyści wszystkie sedesy. Świetnie.
-Jestem tutaj przecież, więc nie musisz krzyczeć- syknął, trzaskając głośno drzwiami od jednej z kabin.
-Miło by było, gdybyś się pośpieszył, bo jakoś nie uśmiecha mi się spędzanie czasu w ten sposób- sarknęła, robiąc mu przejście.
-Powiedz mi, Ruda, kto cię tu trzyma? Bo mnie się wydaje, że to ja mam szlaban, a nie ty- zauważył, płucząc ścierkę. Jakież to było okropne.
-Profesor Crake. Stwierdził, że przy tym na pewno się pokłócimy- mruknęła, puszczając wiaderko na podłogę.
-Ruda!- warknął, kiedy brudna woda wylała mu się na ręce.
-Przepraszam, ale to ty masz szlaban nie ja- zironizowała i obeszła kałużę.
-Och, jaka ty zabawna.- Wstał i wszedł do następnej kabiny.
-Łatwo się uczę- odpowiedziała, opierając się o umywalkę. Wszyscy pewnie się teraz świetnie bawią. No... może prawie wszyscy. Ale ona na pewno by się świetnie bawiła. I przegapia takie piękne widowisko, jakie daje Hermiona z Malfoy'em.
Minuty mijały w ciszy. Słychać było tylko od czasu do czasu przekleństwa Diabła oraz plusk wody.
-Nudzę się- westchnęła, siadając na posadzce.
-Cóż... Chciałaś rozmawiać, to porozmawiajmy- powiedział, odkładając na chwilę narzędzia pracy.
Gin spojrzała na niego spod uniesionych brwi. On myśli, że ona pierwsza zacznie rozmowę?
-Odechciało ci się?- spytał, również siadając.
-Nie.- Pokręciła głową, patrząc na niego wyczekująco.
Chłopak skinął głową, rozumiejąc o co chodzi.
-W porządku. No to...- Zamyślił się na chwilę. O czym oni mogą rozmawiać? Przecież wie, że ona nazywa się Ginevra Weasley, należy do Gryffinforu, była z Potterem, przyjaźni się z Hermioną i jest dobra z Eliksirów.
-Wiedziałam, że to tak będzie wyglądać- parsknęła. Jacy oni są przewidywalni.- No to ja zacznę. Ginevra Molly Weasley, córka Molly i Artura Weasley'ów, miło mi- dokończyła i zaśmiała się na widok miny Zabiniego. Ta rozmowa może być dość przyjemna. W sumie to i tak nie mają wyjścia, bo to jest zlecenie ich nauczyciela.
-Widzę, że od samego początku. Blaise Zabini, syn Anabell Zabini.- Ta, zdecydowanie nie lubił tej części.
-Okej, mamy dobry start!- zawołała dziarsko, posyłając mu szeroki uśmiech. I o czym dalej rozmawiać?- Hm. Należę do Gryffindoru. Wiesz, jakbyś nie wiedział.- Machnęła nonszalancko ręką.
-Naprawdę? A ja całe życie myślałem, że jesteś Puchonką.
-No popatrz, jak mało o mnie wiesz.- Posłała mu tajemnicze spojrzenie. W sumie to prawda.
-Wiem o tobie dość sporo- bronił się.
-Tak? To wymień moich braci- rozkazała.
Mina Blaise'a od razu zrzedła. Przecież ich tam jest tylu...
-Łasic...
-Imionami- przerwała mu twardo.
Chłopak przewrócił oczami. Co za różnica.
-Ron, Percy,... Fred, George, Barlly... Nie, nie, to się nie liczy! Ron, Percy, Fred, George i...- Był pewien, że jeszcze ktoś tam był, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć.
-Barlly? Wiedza perfect, widzę- zironizowała i przyglądała się Ślizgonowi z zaciekawieniem.
-Wymieniłem czwórkę. To i tak dużo. A wiem, że jeszcze jest ich tam... kilku- odpowiedział wymijająco.
-Billy i Charlie- westchnęła.
-No właśnie!- Klasnął w dłonie. Wiedział, że to jakoś tak brzmiało.
-Niech będzie. A ty? Rozpieszczony jedynak?- spytała, przeciągając się rozkosznie.
-Zaraz rozpieszczony. Widzę, że ktoś się kieruje stereotypami.
-Nie stereotypami, lecz doświadczeniem- odpowiedziała. Tu akurat miała rację w stu procentach.
-Twoi przyjaciele też nie mają rodzeństwa i co? Są rozpieszczeni?- Uśmiechnął się triumfalnie.
-Nie, ale oni są w Gryffindorze.- Zaśmiała się i zrobiła unik przed mokrą ścierką, którą Zabini posłał w jej kierunku.
-Slytherin nie jest wcale taki zły, jak myślisz. Też kierujesz się stereotypami i doświadczeniem. Ale gryfońskim. A to zupełnie co innego.- Pokręcił głową. Ta rozmowa może być dość ciekawa...
-Wątpię- skrzywiła się trochę. Slytherin już zawsze będzie jej się kojarzył najgorzej. Za dużo przykrych rzeczy od niego wypłynęło.
-Ślizgoni są dość specyficzni. Trzymają się razem, ale tylko gdy są wśród swoich. Są wiernymi przyjaciółmi, chyba najwierniejszymi. Jeśli chodzi o relacje między innymi Domami, to tu jest różnie. Każdy ma jakiś swój uraz z przeszłości do nas, dlatego też współpraca się nie układa. Gryfoni są zawsze zbyt dumni, Krukoni za podejrzliwi, a Puchoni... Sama rozumiesz. Ślizgoni są sprytni, dlatego oni na siłę nie będą się w nic pakować. Lepiej trzymać się wśród swoich- wyjaśnił.
Ruda słuchała go uważnie. W sumie to nigdy nie miała jakiś bliższych relacji z jakimkolwiek Ślizgonem, dlatego też ciekawiło ją to, co mówił Zabini.
- Zawsze wydawało mi się, że każdy Ślizgon dba tylko o siebie. Wiem, że to dość głupie, ale wszyscy zawsze wywierali na mnie takie wrażenie- dodała szybko.
-Nic dziwnego. Gryffindor i Slytherin nie pałają do siebie miłością, więc się nie dziwię- odpowiedział spokojnie.
-Gryffindor też jest dość specyficzny. Gryfoni są lojalni, odważni, ale właśnie też dumni, co ich często gubi. Panuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ale też coś takiego, że wystarczy jeden zawód, a jesteś już skreślony do końca. Oczywiście przyjaciele są sobie wierni. Ale nie wszystkie są wieczne, właśnie z powodu tej drugiej zasady.
-Dlatego ukrywałaś swój talent do Eliksirów?- spytał szybciej, niż pomyślał.
-Co? Nie. Oczywiście, że nie- zaprzeczyła szybko. Ta rozmowa wcale jej nie męczyła. Właściwie to bardzo jej się podobała, bo czuła się w niej swobodnie.- Po prostu nie odczuwałam takiej potrzeby, aby się z tym wyrywać.- Wzruszyła ramionami.
-Oddajesz Hermionie swoją sławę- stwierdził. Ten temat naprawdę go ciekawił.-Bo?
Ginny zrobiła oburzoną minę. Wiedziała, po prostu wiedziała, że wejdą na ten temat.
-Nikomu nic nie oddaję. I nie traktuję tego jako jakiejś chorej konkurencji. Ja nie muszę nikomu udowadniać, jak jestem uzdolniona z tego i z tego. A Herm sprawia to przyjemność, więc nie widzę tu żadnych wykluczeń.
-To trochę narcystyczne- powiedział Blaise. Trudno, szlaban poczeka.
-Nie, ona tylko udowadnia, że wcale nie jest gorsza- odpowiedziała sucho.
-A musi?- Posłał jej zaciekawione spojrzenie.
-A nie?- spytała ironicznie. On specjalnie udawał, że nie wie o co chodzi, czy starał się ją w jakiś sposób zdenerwować.
-No właśnie nie. Hermiona sama wie, że jest dość dobrą czarownicą. A że jest Gryfonką, to musiała się z tym obnosić przez siedem lat.
-Nie wierzę, że powiedział to Ślizgon, który przez siedem lat musiał udowadniać, że rodząc się w arystokratycznej rodzinie, automatycznie jest lepszy od wszystkich- sarknęła.
-Punkt dla ciebie. W sumie to pół punktu. W każdym razie, według mnie powinnaś wyjść z cienia- powiedział, wstając.
-Dziękuję za radę, panie psycholog- odpowiedziała, wywołując tym samym zdezorientowanie na twarzy chłopaka, spowodowane zapewne brakiem znajomości ze słowem "psycholog".
-Wracajmy do pracy, to może starczy nam czasu na szukaniu czegoś o tej Jean- powiedział brunet, napełniając wiaderko. Kiedy indziej dokończą tą rozmowę.
***
Połowa dnia za nimi. Czyli nie jest tak źle. Hermiona siedziała z Draconem w Trzech Miotłach i popijała powoli piwo kremowe. Musiała sobie trochę poprawić odporność psychiczną.
-Nie upij się tylko- powiedział Malfoy, posyłając jej wredny uśmieszek.
-Nie mam takiej słabej głowy- oburzyła się. Musiała przyznać przed samą sobą, że nie było najgorzej. Było... dziwnie.
-Tak?- spytał nie dowierzając.
Gryfoka spojrzała na niego podejrzliwie. Miała jakieś przeczucie, że wie do czego zaraz dojdzie.
-Nie, Malfoy. Nawet o tym nie myśl- powiedziała szybko, a oczy Ślizgona zaświeciły wesołymi iskierkami.
-Czemu nie? Jesteśmy tutaj, żeby się zabawić, Hermiono- parsknął. Ten eliksir to był jeden z najlepszych błędów jego życia.
-Nie i tyle- odpowiedziała, upijając kolejny łyk.
-Wiedziałem, że stchórzysz- westchnął. obserwując czarownicę.
Miona posłała mu mordercze spojrzenie. Myślała, że on takich tanich sztuczek nie stosuje.
-Ja nigdy nie tchórzę- odpowiedziała wyzywająco. W sumie, to jest tylko piwo kremowe. Od niego nic się nie stanie.
Draco uśmiechnął się pod nosem. Bingo.
-Przyniosę coś, a ty w tym czasie możesz wytrzeć sobie tego wąsa- parsknął i szybko poszedł do lady.
"Blondynka" szybko wytarła rękawem usta. Co za palant.
Czekała na niego kilka minut. W tym czasie zauważyła Pansy, która na szczęście jej  nie zauważyła. Ciekawe czy Harry z nią w końcu o tym wszystkim pogada. W końcu ktoś się do niej dosiadł. Tyle że. gdy podniosła wzrok nie zobaczyła burzy brązowych loków...
-O, cześć- przywitała się zdawkowo, prostując się w krześle.
-Widziałem, że siedzisz sama, więc pomyślałem, że się dosiądę- wyjaśnił Ron, który niepewnie patrzył na dawną przyjaciółkę.
-Nie przyszłam sama, przykro mi- odpowiedziała chłodno. A zapowiadał się taki miły dzień.
-O, Harry gdzieś tu jest?- Rozejrzał się wkoło, lecz nigdzie nie zobaczył bruneta.
-Nie, ja jestem- odezwał się Smok, który jak zwykle ma dobre wyczucie czasu.
-Przyszliście razem?- spytał, patrząc podejrzliwie na 'szatyna'.
-Nie widać?- odpowiedział pytaniem na pytanie, siadając obok Gryfona. Przecież on nie będzie czekać, aż tamten odejdzie. Niech on pójdzie, skoro on przyszedł.
Weasley chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak chyba zrezygnował, bo wstał i ruszył w kierunku wyjścia.
-To do następnej rozmowy, Hermiono- rzucił na odchodne.
Miona zacisnęła mocno usta. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Za dużym upokorzeniem było to wszystko. I zawodem.
Spojrzała na pucharek, który stał przed nią. To nie było piwo kremowe.
-Rum porzeczkowy? Zwariowałeś?- syknęła, kiedy wyczuła, jaki to jest alkohol.
-Mówiłaś, że nie stchórzysz.- Spojrzał na nią triumfalnie.
-Bo nie tchórzę! To po prostu głupota, jakich mało! Wiesz co będzie, jeśli McGonagall...- Urwała. Uśmiechnęła się do siebie. Pora się zabawić.- Albo wiesz, co? Podaj mi pucharek- poprosiła, a chłopak wykonał polecenie.
Herm przystawiła naczynie do ust i upiła łyka. Natychmiast poczuła, jak ciepło roznosi się po całym jej ciele. Rum porzeczkowy to mocny, nawet bardzo mocny alkohol, więc jeżeli oni dojdą do zamku o własnych siłach, to to będzie cud.
-I jak?- spytał Draco, który wciąż uśmiechał się sam do siebie.
-Mocne- parsknęła i upiła kolejny łyczek. Poczuła się dużo luźniej. Wszystko zaczynało nabierać wyraźniejszych kolorów.
-Amatorka-mruknął, upijając trochę rumu.
-Tak w ogóle to skąd cię wzięło na rum? Myślałam, że preferujesz Ognistą- powiedziała pierwsze, co jej przyszło na myśl.
-Nie znasz mnie tak dobrze, jak myślisz-odpowiedział wymijająco.- Poza tym, na trzeźwo raczej nie damy rady poudawać papużek nierozłączek.- Wzruszył ramionami i ponownie zniknął za kielichem.
Hermiona zmrużyła oczy. Całą tą sytuację można jakoś wykorzystać.
-Mam pomysł- powiedziała. Czuła się pewnie w ty co mówiła. Nie obchodziło jej to za bardzo co się dzieje.
-Jaki?- spytał. przyglądając jej się. Chyba takiej mocnej głowy nie ma.
-Mówisz, że cię nie znam. To w takim razie, możemy zrobić takie coś. Chcesz się czegoś dowiedzieć, albo ja, to pytasz. Jeśli nie odpowiesz, to pijesz. Proste.- Machnęła ręką. Chyba rzeczywiście nie ma mocnej głowy.
-No pięknie. Pijana Granger gada więcej niż zwykle- mruknął do siebie.- Okey. Tyle że czego chcesz się dowiedzieć?-spytał
Było mnóstwo takich rzeczy. Ale zastanawiała ją coś, od wczorajszej lekcji Zielarstwa.
I Ślizgon chyba się domyślił, bo odpowiedział od razu.
-Nie odpowiem na to.- Upił łyk. On również zaczynał czuć alkohol w swoim ciele.
-Trudno- mruknęła do siebie.- Teraz ty.
A o co on może zapytać? Nic go chyba tak bardzo nie interesuje...
-Co musiało się takiego stać, że Wielka Trójca Gryffindoru nie potrafi przebaczyć rudemu lwiaczkowi?- Oczywiście, że wiedział. Ale był ciekaw, czy ona potrafi  o tym mówić.
-Pasuje- odparła i poszła w ślady Dracona.- Jeśli tak dalej pójdzie, to wypijemy wszystko w ciągu dziesięciu minut- powiedziała, patrząc się smutno na trunek.
-Masz rację. Czemu tak panicznie boisz się wody?- Ta rzecz też go ciekawiła.
Hermiona zatrzymała się w pół ruchu. Nie spodziewała się, że on o tym, aż tak dobrze pamięta.
Chciała upić kolejny łyk, jednak słowa zaczęły wychodzić szybciej niż chciała.
- Bo...
<wspomnienie>
Była końcówka wakacji. Pojechała z Ginny i Harry'm nad wodę, odpocząć psychicznie po tamtej sytuacji w kawiarni. Para przyjaciół została na plaży, a ona sama postanowiła, że pójdzie popływać. Było tak strasznie gorąco. Poza tym, byli tutaj tylko oni.
Powoli wchodziła do jeziora, czując przyjemny chłód na całym ciele. Uwielbiała pływać. 
Początkowo pływała bliżej brzegu. Gin raz po raz coś do niej krzyczała, a ta jej odpowiadała. Postanowiła, że da im chwile dla siebie, dlatego też podpłynęła do jakiegoś pomostu, aby się poopalać. Wcześniej zostawili tam koce, więc nie było tak źle. 
Wyszła z wody i ułożyła się wygodnie. 
Słońce przyjemnie wysuszało jej ciało. Dzisiejszy dzień był naprawdę świetny. Dawno nie spędziła tak miło czasu z przyjaciółmi. Brakowało jej tego. Cóż... brakowało jeszcze Rona, ale to już nierealne. Mijały minuty. Postanowiła, że wróci do Gryfonów. Wstała i była gotowa, aby wskoczyć do wody, jednak coś jej przeszkodziło. Usłyszała jakiś męski głos za sobą. 
-Harry?- spytała i odwróciła się, lecz nikogo nie było.- Dziwne- mruknęła do siebie.
Nagle ktoś zasłonił jej oczy i popchnął ją. Natychmiast poczuła wodę w ustach. Nie było to nic przyjemnego. Zaczęła się szarpać i wierzgać nogami, ale to na nic. Nie mogła oddychać. Krzyczeć też nie. Wielkim minusem było to, że pociągnęła tego kogoś ze sobą. Owa osoba zaczęła ją podtapiać. 
Czuła, że zaraz kompletnie spanikuje. Była bezbronna. Co prawda Ginny i Harry byli niedaleko, ale skąd oni mogli wiedzieć co się tu dzieje?
W końcu kopnęła tego kogoś w brzuch. Jedynie nogi miała wolne, więc z nich skorzystała. Tajemniczy ktoś zawył cicho. Wtedy skorzystała z okazji i chwyciła jakąś deskę, która pływała najbliżej ich. Pewnie odpadła od pomostu. Uderzyła tę osobę, a ta na chwilę przestała się ruszać.
Hermiona nawet nie myślała o tym, aby odwrócić się i zobaczyć czy żyje. Resztkami sił próbowała odpłynąć, jak najdalej od tego miejsca. Widziała już zarys Rudej i Harry'ego. Chciała do nich krzyknąć, lecz w tej samej chwili poczuła, że ktoś łapie ją za kostkę i ciągnie w dół. Wydała cichy krzyk i może to usłyszeli. Jednak w tym momencie walczyła o najmniejszy oddech. Nałykała się zbyt wiele wody. Coraz trudniej było jej utrzymać otwarte oczy. Widziała tylko zamazaną twarz osobnika. Potem nastąpiła ciemność.
<koniec wspomnienia>
-... Potem Harry i Ginny prawdopodobnie wyciągnęli mnie z wody. Od tamtej pory panicznie boję się pływać. Miałam pełno siniaków od tej walki- skończyła opowiadać. Ulżyło jej trochę.
Malfoy zamyślił się trochę. Czyżby ta teoria zaczynała się sprawdzać? Życie każdego z nich jest zagrożone? Tylko czemu?
-Wtedy, przy tej naszej wspólnej kąpieli, mówiłeś prawdę?- spytała, wyrywając go z zamyśleń.
Draco zamyślił się ponownie. Co on tam takiego mówił? W sumie to nie kłamał...
-Tak- odpowiedział zdawkowo. O co by ją zapytać?- Powiedz mi, jak to jest, że podobno jedna z najmądrzejszych czarownic w Hogwarcie nie zauważyła niczego, co wyprawiał ten dupek McPersow?- Utkwił w niej zaciekawione spojrzenie.
Jednak ku jego zdziwieniu Gryfonka wzięła kielich i upiła z niego kolejny łyk.
Nie będzie mu się wyżalać.
-Skąd znasz Bena? Dokładnie- podkreśliła ostatnie słowo. To ją ciekawiło właśnie od tamtej kąpieli.
Smokowi zrzedła mina. Również miał spasować, jednak postanowił, że odpowie na to pytanie. Granger opowiedziała sytuację z jeziorem, więc on też może chyba... Z resztą jutro nie będą nic pamiętać.
-Dzięki mojej kuzynce.
-Jak to?
-Victorie spotkało to samo co ciebie. Poznała go w wakacje, a ten pokazał w końcu jaki jest.- Wzruszył ramionami.
-I jak z nią?- Nie wiedziała w ogóle po co pyta.
-Pozbierała się- odpowiedział. Czemu ona o to pyta?
Ślizgon podejrzewał na jaki tor mogą wkroczyć pytania, wiec postanowił to skończyć.
-Zostało nam jeszcze kilka godzin. Chodź, przejdziemy się- powiedział i pomógł wstać dziewczynie, która lekko się chwiała.
-Ile za rum porzeczkowy?- spytała, sięgając do kieszeni płaszcza.
-Kiedyś się odwdzięczysz. Gotowa?- spytał i wziął ja pod ramię.
-Gotowa- westchnęła. Pora zacząć przedstawienie.
***
Pansy i Dafne chodziły uliczkami Hogsmeade, śmiejąc się i wesoło rozmawiając. Obie nie miały z kim dzisiaj wyjść, więc postanowiły, ze zrobią przyjacielski wypad.
Fakt faktem, że sytuacja w Miodowym Królestwie trochę ją zdenerwowała, jednak nie będzie się tym przejmować. Już chciała skręcić do jakiegoś sklepiku, kiedy nagle Daf chwyciła ją za rękaw.
-Patrz kto tam jest.- Pokazała na jakąś parę uczniów, która stała przy stoisku z watą cukrową.
Brunetka wytężyła wzrok i poznała przyjaciela.
-Z kim on jest? Kojarzysz ją?- spytała blondynka, kiedy nie poznała dziewczyny.
-Kojarzę- odpowiedziała sucho.- Widziałyśmy ją w Miodowym Królestwie- powiedziała Pans, patrząc z ukosa na Jade, która śmiała się głośno.
-Podejdziemy?- spytała Ślizgonka.
-Zwariowałaś?- Popatrzyła na nią, jak na idiotkę.- Chociaż nie podoba mi się ta dziewczyna- odpowiedziała po dłużej chwili.
-No jasne, że nie. Wolisz brunetki- odpowiedziała poważnie, wytrzymując mordercze spojrzenie Czarnej.
-Chodzi mi o to, że widział ją kilka razy w nieodpowiednim towarzystwie- wyjaśniła cierpko i przesunęła się kawałek, aby móc lepiej widzieć dwójkę uczniów.
-Potter jest nieodpowiednim towarzystwem?- spytała zdziwiona i podeszła do przyjaciółki.
-Dafne!- warknęła.
Nie zdawała sobie chyba sprawy, jak bardzo ma donośny głos.
Mats spojrzał w ich kierunku i pomachał im.
-Brawo, pitbulu- mruknęła Greengrass, ale odmachała szatynowi.
-Nie podchodź tam- powiedziała Pansy szeptem do blondynki, odmachując Matsowi.
Jade zmierzyła wzrokiem, po czym uśmiechnęła się do siebie kpiąco. I to sprawiło, że Dafne pociągnęła za sobą Pans, aby podejść do Ślizgona.
-Cześć, Mats!- przywitała się, patrząc kątem oka na Gryfonkę. Już jej nie lubiła.
-Hej, Mats- powtórzyła Pans, czując na sobie wzrok koleżanki Bella.
-O, znacie się?- spytał, patrząc na trójkę dziewczyn, która rzucały sobie nieprzyjemne spojrzenia.
-Nie. Jestem Jade, miło mi- przedstawiła się Gryfonka.
-Dafne- odpowiedziała zdawkowo. Kim ona jest, żeby tak się puszyć?
-Pansy- powiedziała oschle. Nie podoba jej się ta dziewczyna. Coś z nią jest nie tak.
-Przykro mi, ale porozmawiamy innym razem. Musimy jeszcze gdzieś wejść- powiedział szatyn przepraszającym tonem.
-Jasne, w porządku.- Dafne machnęła ręką.
-Do zobaczenia- pożegnała się Gryfonka.- Bardzo ładna fryzura, Pansy- powiedziała na odchodne i podążyła ze Ślizgonem ścieżką.
Ślizgonka uśmiechnęła się sztucznie. Nie znosiła takich dziewczyn. Tak strasznie ją irytowały.
-Chodź.- Pociągnęła przyjaciółkę ze sobą i ruszyły w przeciwnym kierunku.
Szły kawałek w ciszy. Kiedy jedna chciała się odezwać stało się coś dziwnego. Prosto przed nimi ktoś przebiegł. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był to Draco, który miał na plecach śmiejącą się Hermionę Granger.
-Co?- spytała głupio blondynka, podążając wzrokiem za kolegą z domu.
-To było bardziej niż dziwne- stwierdziła brunetka i chwilę potem obie wybuchły śmiechem.
-O, popatrz- powiedziała Daf, wskazując na kogoś palcem.
Czarownica jęknęła cicho. Nie miała dzisiaj ochoty na tą konfrontację.
-Zostawiam was- mruknęła do przyjaciółki i zaraz jej nie było.
Pans stała nieruchomo. Naprawdę dzisiaj chciała spędzić miło dzień. Ale nie, nigdy nie może być tak, jak ona chce.
-Cześć, Pansy- powiedział Harry, stając naprzeciwko dziewczyny.
-Cześć, Potter- odpowiedziała chłodno.
-Jestem pod wrażeniem, że odpowiedziałaś.- Uniósł wysoko brwi. Może nie jest tak źle.
-Jeszcze coś masz do powiedzenia? Jestem zajęta.- Chciała odejść, ale Gryfon jej to uniemożliwił. Spojrzała na niego zniecierpliwionym wzrokiem.
-Nie rozumiem cię. Mówisz, że nie chcę z tobą rozmawiać, a jak chcę to mnie zlewasz- powiedział, puszczając brunetkę, która spojrzała na niego wściekła.
-Od kiedy  podsłuchujesz czyjeś rozmowy, co?- spytała, celując w niego oskarżycielsko palcem.
-Od kiedy jest taka potrzeba. Posłuchaj, próbowałem ci milion razy powiedzieć, że Hermiona nie miała z tym wszystkim nic wspólnego, ale ty wciąż upierasz się przy swoim. Więc, jak było według ciebie?- Ile można, no ile można? W końcu może z nią porozmawiać.
Ślizgonka nie spodziewała się takiego czegoś.
-Że mnie wykorzystałeś, żeby dowiedzieć się czegoś o...- Urwała w porę. Obiecała, że nie powie.
-O?- Uniósł lekko kąciki ust do góry.
-O niczym. W każdym razie, twoje zachowanie nie było fair- odpowiedziała i ruszyła w ślady Dafne.
-To twoja teoria. Nie chcesz znać mojej?- zawołał za nią.
Dziewczyna na chwilę przystanęła.
-Innym razem-rzuciła na odchodne i zniknęła w sklepie.
Czyli nie jest tak źle. Chociaż myślał, że teraz z nim porozmawia...
***
-Draco, stop- zawołała Hermiona, powstrzymując śmiech.
Ślizgon zatrzymał się i pozwolił Gryfonce stanąć na własnych nogach. Postanowili, że tak będzie szybciej i bezpieczniej, biorąc pod uwagę fakt, że są trochę podchmieleni alkoholem.
-Myślisz, że dobrze nam idzie?- spytała. Miała na myśli udawanie tego wszystkiego.
-Chyba tak. Biorąc pod uwagę fakt, że nawet Sprout spojrzała na nas, jak na jakichś zakochanych szczeniaków- odpowiedział, obejmując ją ramieniem. Ten rum, to był zdecydowanie dobry pomysł. Chociaż musiał przyznać, że nie spodziewał się, że jest taki mocny.
Miona była całkowicie rozluźniona. Nawet nie przeszkadzał jej fakt, że to Malfoy.
-Gdzie idziemy?- Spojrzała na niego pytająco. Alkohol szumiał jej w uszach.
-Przed siebie- parsknął.
-O, nie. Zabrzmiałeś jak z jakiegoś taniego romansu- jęknęła.
-Chcesz wyglądać, jak dawniej czy nie?
-W sumie to ten kolor nie jest taki zły- odpowiedziała, a chwilę potem złapała się za usta.- Nie powiedziałam tego, prawda?
-Powiedziałaś.- Uśmiechnął się triumfalnie.- Ale co się dziwić. Mówiłem, że pewnie mi zazdrościsz takich włosów.- Wzruszył ramionami, wymijając jakąś starszą czarownicę, która spojrzała na nich ciepło.
-Chyba śnisz, loczku- odpowiedziała, a Smok lekko ją popchnął.
-Przysięgam, że jeszcze raz usłyszę "loczku", "kędziorku", czy coś podobnego, to...- Nie zdążył dokończyć.
-To co, Dracusiu?- spytała, uśmiechając się uroczo.
-Granger!- warknął. Jaka ona jest nieznośna.
-No co?- Wystawiła ręce przed siebie w geście obronnym.- Poza tym, póki co zapominamy o nazwiskach, o ile się nie mylę.- Spojrzała na niego karcąco.
-To jak mam mówić?- Uniósł brew do góry. Oby jutro tego dnia nie pamiętał.
-Jak chcesz. Hermiona? Przyjaciele mówią na mnie jeszcze Herm i Miona.
-A jesteśmy przyjaciółmi?- Uniósł drugą brew.
-Jak na razie, to zachowujemy, no przynajmniej musimy, się, jak para.- Wzruszyła ramionami  i ponownie wtuliła się w chłopaka. To było takie dziwne...
-No tak- zgodził się, kiwając głową.- Miona, dziwne zdrobnienie- odezwał się po chwili.
-No chyba nie- odpowiedziała.- Ginny je wymyśliła, mi się podoba.
-Mówię tylko, że jest dziwne- powiedział, uśmiechając się do siebie.
-Pochwal się, jak na ciebie mówi Blaise i Mats- powiedziała, zatrzymując się na chwilę.
-Smok- odpowiedział dumnie, a dziewczyna parsknęła głośno.- Śmieszy cię coś?- Spojrzał na nią krytycznym wzrokiem. I co w tym śmiesznego?
-Nie, nic. Tylko kogo przezwisko jest dziwne- zaśmiała się pod nosem.
-Nie wiem, Maniok- powiedział wesoło.
-Ma... co? Maniok?- spytała zdziwiona.
-Zamiast Mionka- odpowiedział nonszalancko.
-Co? Nie. To jest okropne.- Posłała mu oburzone spojrzenie, wymijając jakiś kamień.
-Mnie się tam podoba- powiedział przeciągle.
-A tylko spróbujesz tak do mnie mówić.- Pogroziła mu palcem, idąc tyłem.
-Uważaj, Hermiono, bo się potkniesz. Alkohol nie sprzyja takim ekstremalnym chodom- powiedział, kiedy zauważył, że na jej drodze leży dość sporawy kamień.
-Ja nie mam problemów z równowagą. Ni...- Nie dokończyła, bo właśnie potknęła się o ów kamień, tym samym przewracając się na trawnik, który był zaraz przy krawężniku.
Oczywiście pociągnęła ze sobą Dracona, który poleciał obok niej.
-Powiedz mi jeszcze, że nie jesteś pijana, bo za mało razy miałem dzisiaj rację- powiedział, próbując się podnieść.
Herm natomiast wybuchnęła perlistym śmiechem. Dzisiejszy dzień był totalnie nienormalny. Aczkolwiek pozytywnie. Z początku myślała, że będzie strasznie, ze względu na to śniadanie, lecz potem, gdy poszli do Hogsmeade, atmosfera nieco się rozluźniła. Chodzili sobie po sklepikach, karmili się nawzajem słodyczami z Miodowego Królestwa, trochę się posprzeczali, po popychali, ale też porozmawiali. Potem poszli do Trzech Mioteł, gdzie sobie umilili czas rumem porzeczkowym. Następnie udali się do sklepu z kapeluszami, gdzie również spędzili miło czas.
-Wiesz co, Draco? Fajnie jest.- Podniosła się do pozycji siedzącej.
-To dobrze, bo mamy jeszcze godzinę- powiedział i wstał.
-Ekhem- chrząknęła, wyciągając dłoń przed siebie.
Draco przewrócił oczami. Zapomniał, że musi być dżentelmenem na pełen etat.
Chłopak podał jej dłoń, ciągnąc ją do góry. Jednak zrobił to chyba za szybko, ponieważ dziewczyna zachwiała się i wpadła prosto w jego ramiona. Oczywiście tym samym powalając ich oboje na trawę.
-Wygodnie ci?- spytał, patrząc z rozbawieniem na dziewczynę, która na nim leżała.
-Mhm- odpowiedziała, mrużąc oczy przed zachodzącym słońcem.
-Och, jakie to romantyczne.- Usłyszeli za sobą.
Obydwoje spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli Astorię Greengrass.
-A zapowiadało się takie ładne zakończenie dnia- westchnęła Hermiona, wstając.
Ślizgonka zrobiła krok do przodu.
-Ty jesteś pijana, Granger- powiedziałaś zdziwiona.
-A ty głupia, ale obie z tym jakoś żyjemy.- Spojrzał na nią współczuciem.
- Ja ci dam głupia, ty tleniona, ślepa blondyno- syknęła i uderzyła palcem dziewczynę w ramię.
Dla dracona był to jakiś sygnał. Wstał i szybko podszedł do dziewczyn.
- Chyba powinnaś pójść, Asterio- powiedział, jednak został kompletnie zignorowany.
- Ślepa? Co masz na myśli?- Spytała, patrząc na nią podejrzliwie.
Szatynka prychnęła głośno.
- Mądra nie jesteś, masz tylko dobrą pamięć. Wzorujesz się na wskazówkach, które dostajesz od innych. Nawet rodziców nie potrafiłaś sama odnaleść. Ale oni i tak są pewnie dumni, co?- spytała i zrobiła krok w tył. Chyba zdała sobie sprawę, że trochę przesadziła, bo chciała odejść.
Lecz Herm jej na to nie pozwoliła. Rzuciła się na nią z pięściami, tym samym powalając ją na ziemię.
-Kim ty jesteś, żeby mówić mi takie rzeczy?- syknęła, szarpiąc czarownicę za włosy.
-Złaź ze mnie, wariatko- warknęła, próbując zrzucić Gryfonkę.
-Odszczekaj to, co powiedziałaś- wycedziła przez zaciśnięte zęby. Dawno nie była taka wzburzona. Najgorsze jest to, że ta kretynka powiedziała samą prawdę. I to ją bolało.
-Nie jestem psem, szkamo.- Szamotała się. Za kogo ta dziewucha się uważa?
-A suka, to co?- sarknęła i zrobiła unik przed mocnym policzkiem.
-Lepiej zacznij w końcu myśleć, bo znowu przejdziesz małe załamanie nerwowe- poradziła jej, zrzucając ją z siebie.
-Daj spokój, Hermiono- powiedział Smok, zagradzając dziewczynie drogę.
- Puść mnie, Draco- zarządziła i wyminęła chłopaka, który nawet nie próbował za nią iść.
Miona złapała dziewczynę za kostkę i powoliła ją spowrotem na trawę.
- Jeszcze nie skończyłam- syknęła, siadając na Astorii.
-Ale ja tak- warknęła, uderzając kolanem Gryfonkę. Myślała, że tylko ta ruda Weasley ma taki temperament. A tu taka niespodzianka.
Hermiona upadła na ziemię z cichym jękiem. Nie spodziewała się, że oberwie kopniakiem. To ją trochę ostudziło.
- Mówiłem.- Ślizgon pomógł jej wstać.
-Panno Granger.- Usłyszeli oburzony głos.
Oboje spojrzeli w tamtym kierunku. Wokół nich zebrała się niezła grupka uczniów, a na jej czele stała profesorka.
- Profesor McGonagall, jak miło- zawołała Herm na widok opiekunki Gryffindoru.
Nuczycielka zbliżała się do niej.
- Pani jest pijana- stwierdziła, robiąc surową minę.
- Naprawdę? Nie zauważyłam- powiedziała, opierając głowę o tors "szatyna", który cicho parsknął.
Nauczycielka chciała chyba coś jeszcze powiedzieć, lecz zrezygnowała z tego pomysłu.
-Jutro widzę panią u mnie w gabinecie, panno Granger. A teraz wracamy. Wszyscy- zarządziła, a cała grupa poszła za nią.
-Ups- zachichotała, czując na sobie mordercze spojrzenie Astorii. Wyładowała na niej już chyba całą swoją złość. Głównie powinna być zła na siebie, że dopuściła do tych sytuacji.
Draco automatycznie przytulił ją do siebie. Może i robił to wszystko dla zakładu ale naprawdę zrobiło mu się jej żal, ponieważ wiedział że Ria ostro przesadziła.
Minęło kilkanaście minut, a wszyscy byli już spowrotem w zamku. Większość uczniów rozeszła się do dormitori.
Draco i Hermiona wspinali się na siódme piętro. Mogli spokojnie stwierdzić, że dzisiejszy dzień jest udany.
Choć dręczyło ją jedno pytanie. Chociaż nie, dwa pytania.
-Jak myślisz, co miała na myśli mówiąc, żebym uważała, bo będę miała kolejne załamanie nerwowe?- spytała po dłuższej chwili ciszy.
Malfoy trochę się spiął. Doskonale wiedział, co jego koleżanka miała na myśli. Ale ona nie musiała o tym wiedzieć.
- Nie wiem- odpowiedział wymijająco.
- A...- W sumie to, co jej szkodzi?- Wiesz, że nie dokończyliśmy zadawania pytań?- zatrzymała się na chwilę.
- Nie?- Uniósł brwi do góry. Lecz po chwili zdał sobie sprawę, o czym mówi Gryfonka.- Nie.
-No proszę- jęknęła blagalnie. Ciekawość zżera ją od środka.
- Powiedziałem: nie.- Jego ton trochę się oziębił.
- Proszę.
- Chodź lepiej, bo ledwo co się trzymasz na nogach.- Zrobił kilka kroków w przód, ale czarownica wciąż stała w miejscu.
- Nikomu nie powiem, obiecuję.- Położyła lewą dłoń na sercu.
- Idź może lepiej sama do dormitorium-powiedział i już się odwrócił, aby zejść do lochów.
-Draco, proszę- poprosiła. Wiedziała, że zachowuje się jak kompletna idiotka i nie powinna pytać o takie rzeczy, ale nie mogła powstrzymać słów.
Chłopak chyba stwierdził, że ma dość, bo odwrócił się do "blondynki" i powiedział to najchłodniej, jak się tylko dało.
-Carmen nie żyje. To chciałaś usłyszeć?- spytał i nie czekając na odpowiedź, pozostawił osłupiałą Hermionę na środku korytarza.
-Cholera, kretynka- warknęła na siebie.
***
-W końcu!- zawołała uradowana Gin, oddając wiadro woźnemu.
-Ty się cieszysz, a nic nie robiłaś. To ja musiałem sedesy czyścić-powiedział Diabeł z przekąsem, wdychając w końcu świeże powietrze korytarzy.
-W takim razie nie zbliżaj się do mnie- odpowiedziała Gryfonka, robiąc krok w bok.
-O, ale śmieszne- zironizował Ślizgon i specjalnie przytulił ją do siebie najmocniej, jak tylko mógł.
-Blaise! Puść mnie- zawołała, śmiejąc się.- Musimy iść...- Jednak nie dokończyła.
-Do biblioteki, tak wiem. Zamieniasz się w Hermionę- mruknął, puszczając dziewczynę.
-Przepraszam, ale ja chcę się dowiedzieć, kim jest ta Zabini...- Urwała na chwilę. W kartotece matki Blaise'a pisało, że tamta jest matką Blaise'a i kogoś jeszcze... Ale ten fragment był tylko w połowie. A on nie odpowiedział na pytanie, czy jest jedynakiem czy nie.- Co ty ukrywasz?- spytała, stając naprzeciwko Ślizgona.
Brunet zrobił zdziwioną minę. O co teraz chodzi?
-A co mam ukrywać?- zapytał ostrożnie.
-No ja nie wiem... Wydaje mi się, że możesz coś wiedzieć na temat tej całej Jean.- Wzruszyła ramionami.
-Ja?- spytał głupio. Co jej chodzi po głowie?
-Ty. Bo wiesz... Trochę tak na to wskazuje.- Zrobiła podkówkę z ust i ruszyła schodami w dół. Nagle wszystko zaczynało jej się układać w całość. Ta wiadomość "Diabeł tkwi w szczegółach.", to że Diabeł tak bronił Astorii, to że akta pani Zabini nagle zniknęły. Ostatnio nic nie dzieje się przypadkiem.
-Nie wygłupiaj się, Ruda. Wariujesz powoli- stwierdził, zatrzymując ją w połowie drogi.
-Nie prawda- żachnęła się.- Pamiętasz, że czytałam dokumenty twojej matki?
-Pamiętam.- Kiwnął głową.
-I wiesz, że tam pisało wszystko?- starała się upewnić.
-Wiem.- Ponownie się zgodził. Do czego to zmierza?
-Więc wiesz, że tam była też wzmianka o dzieciach?- Spojrzała na niego uważnie.
Ślizgon uśmiechnął się do siebie. Nie mógł przepuścić takiej okazji.
-To ma być jakaś propozycja?- mruknął i zrobił krok w stronę dziewczyny.
Gryfonka wpierw spojrzała na niego nie rozumiejąc go kompletnie, a gdy zrozumiała przekaz jego słów, zarumieniła się ogniście.
-Jesteś okropny!- syknęła.
-Twój rumieniec mówi co innego- zaśmiał się głośno.
-Ugh! Chodzi mi o to... Nie śmiej się!- warknęła na niego, kiedy ten wciąż się nie uspokoił.
-No dobra, mów o co ci chodzi- odezwał się, gdy w końcu przestał się śmiać.
-Nie, teraz to już za późno- powiedziała i z powrotem ruszyła w stronę biblioteki.
-Oj, nie bocz się tak- zawołał za nią i ją dogonił.
-To ty cały czas zachowujesz się, jak dziecko. Nie ja- odparła i skręciła w korytarz.
-Każdy z nas jest dzieckiem.- Próbował się bronić.
-Ale nieraz trzeba zachowywać się odpowiednio do swojego wieku- sarknęła i ponownie skręciła.
Tyle że zrobiła to tak gwałtownie, że wpadła na kogoś. Gryfonka upadła z donośnym hałasem na zimną posadzkę, sycząc z bólu. To samo stało się po drugiej stronie.
-Uważaj, jak chodzisz- powiedziała trochę niemiło, podnosząc wzrok na sprawcę upadku.- O, madame Pomfrey. Przepraszam- dodała szybko.
-Nic się nie stało, panno Weasley- wymamrotała, wstając.
Zabini od razu znalazł się przy dziewczynie, której oczy się zaświeciły.
-Pomogę pani- zawołała i rzuciła się do zbierania teczek, które powypadały pielęgniarce.
-Och, nie trzeba- odpowiedziała pospiesznie.
-To żaden problem. W końcu to przeze mnie ma pani spóźnienie.- Machnęła ręką i zaczęła zbierać wszystko. Taka kopalnia wiedzy...- Blaise, pomóż mi- zwróciła się do chłopaka, który zrozumiał o co jej chodzi.
Po kilku minutach Ginny wstała i podała kobiecie stosik teczek.
-Jeszcze raz, bardzo panią przepraszam, pani Pomfrey. Jestem taką gapą- powiedziała, stając przed Ślizgonem.
-Nic się nie stało, panno Weasley. Każdemu mogło się zdarzyć. Przykro mi, ale muszę iść- odpowiedziała szybko i natychmiast zniknęła za zakrętem.
Dwójka uczniów odczekała chwilę, aż w końcu odezwała się Gryfonka.
-Pokaż- rozkazała, a brunet wyciągnął zza pleców kilka akt.- Blaise, jesteś genialny!- zawołała i czytała nazwiska uczniów.
-Wiem, wiem. I co, jest tam ktoś ciekawy?- podpytywał.
Ruda przekładała teczki. Kilka nieznanych nazwisk i...
-Tak! Wiedziałam!- Krzyczała, wymachując ciemną teczką.
-Kto? Jean?- pytał i próbował przeczytać co tam pisze.
-Nie. Hermiona- odpowiedziała, a jej oczy wręcz błyszczały. Trudno, muszą zacząć od czegoś takiego.
~**~
Uf. Przepraszam to chyba za mało, co? ;/ Nie jestem z siebie dumna, ale cóż... Nie zawsze pisanie idzie w parze z moim życiem, które toczy się poza internetem? W każdym razie NIGDY, ALE TO NIGDY nie zawieszę bloga. Musiałam pozbierać od nowa wenę, dlatego taka długa przerwa. Postaram się, tego tak prędko nie powwtórzyć ;/ Dobra, nie przedłużam. Do następnego rozdziału!: )