Przepraszam, to za mało.
~**~
Uderzała rytmicznie piórem o blat biurka. Nie lubiła czekać, szczególnie na coś, co z pewnością nie będzie jedną z najmilszych rzeczy, które ją spotkają.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.- zawołała, nie podnosząc wzroku. Wciąż była lekko nadąsana.
Do jej gabinetu weszła wysoka brunetka, patrząca na nią niepewnie.
-Poprosić go tutaj, czy...- przerwała.
-Tutaj, Pansy- odpowiedziała, w końcu zwracając zdradzony wzrok na dziewczynę.
Była Ślizgonka wytrzymała jej spojrzenie, po czym, gdy była już przy drzwiach, odezwała się pewniejszym głosem:
-Nie możesz mieć o to do mnie pretensji. Taka praca.- I wyszła.
Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu. Książki były idealnie ułożone na półkach, żadnego kurzu. Obrazy oraz dyplomy wisiały prosto, dywan leżał bez ani jednego okruszka, natomiast jej eleganckie biurko wręcz błyszczało. W takim stanie mógł zobaczyć jej gabinet. Poprawiła spódniczkę, strzepała z niej niewidzialny pyłek i ponownie czekała.
Była kiedyś Gryfonką, czyli cechowała ja między innymi odwaga, lecz teraz cholernie bała się spotkania z t y m mężczyzną. Mieli już po dwadzieścia sześć lat, a zapewne poczuje się jak za szkolnych czasów.
Jej dalsze rozmyślania przerwało głośne szarpniecie drzwiami.
**
Spojrzał w lustro. Jego blond włosy były doskonale zaczesane, jednakże pojedyncze luźne pasma dodawały mu młodzieńczego powiewu, czarny krawat był starannie zawiązany, na marynarce i koszuli nie było żadnego zagniecienia. Wyglądał jak typowy pracownik Ministerstwa Magii, aczkolwiek jego firmowe spojrzenie oraz uśmiech krzyczały Malfoy.
Ruszył w kierunku drzwi, aby następnie wsiąść do samochodu. Na głównej ulicy zauważył długi łańcuch innych pojazdów. Westchnął poitytowany. Jedyne o czym marzył w tym momencie to spóźnienie. Sam się zdziwił, że tak bardzo chciał znaleźć się w tym budynku jak najszybciej, jednak nie mógł na to nic poradzić. W końcu nie widzieli się od kilku lat. Zastanawiał się czy się zmieniła.
Zapewne wciąż była trochę zarozumiała i wymądrzała, jednak życzliwa i ciepła dla wszystkich. No, prawie wszystkich.
Potrząsnął lekko głową, rozwiązując krawat. Zbyt oficjalnie.
Rzucił go na siedzenie obok, spojrzał w lusterko.
-Gdybyś chciał, mógłbyś ją mieć na nowo. Ale nie chcesz.- powiedział do siebie i nacisnął pedał gazu.
**
Spojrzała poirytowana w tamtą stronę. Nie dość, że się spóźnia, to wchodzi jak do siebie.
-Granger.- powiedział krótko na powitanie, zamykając drzwi.
-Malfoy.- Kiwnęła głową.- Siadaj.- Wskazała ręką na fotel po drugiej stronie jej biurka.
Przyjrzała mu się ukradkiem. Nic się nie zmienił. Wciąż miał łobuzerski wyraz twarzy, lekko ironiczny uśmiech, obojętne spojrzenie, rozwichrzone blond włosy. Typowy Draco Malfoy.
Wstrzymała oddech, kiedy spostrzegła się, że on również się jej przygląda. Nie widzieli się tyle czasu... Jednak to nic nie zmienia. Wygoniła niechciane wspomnienia z głowy, chrząknęła znacząco, przybrała profesjonalny ton.
-Spóźniłeś się.
-Ciągłe korki.- Wzruszył ramionami. To nic, że mógł się teleportować.-Widzę, że każdy kto tu wejdzie nie ma żadnych wątpliwości do kogo należy ten gabinet.- powiedział, rozglądając się wokół siebie.
Hermiona zmróżyła oczy. To był jakiś przytyk?
-Pokaż mi te dokumenty.- rozkazała, ignorując go.
Draco wyciągnął grubą teczkę dokumentów, położył je przed dziewczyną i zaczął omawiać kwestie zawodowe. Po to w końcu tu przybył, prawda?
-Znajdziesz tutaj wszystkie wykresy oraz przebiegi badań kontrolnych. Myślę, że w pełni cię usatysfakcjonują. Wystarczająco, abyś przyjęła naszą propozycję współpracy.
Granger czytała w skupieniu papiery przyniesione przez blondyna. Miał rację, zadawalają ją. Wiedziała, że te badania mają nikłe szanse na niepowodzenie.
-Waszą, czyli kogo dokładnie?- Uniosła brew, wciąż nie odrywając wzroku od tekstu. Im mniej kontaktu wzrokowego będą mieli, tym lepiej.
-Głównie moją.- odparł, unosząc kąciki ust.
Hermiona wzdrygnęła się lekko i w końcu podniosła głowę.
-Muszę przyznać, że te dokumenty są inspirujące. Jestem przekonana, że i moja firma i twój Departament będą zadowolone z wyniku końcowego.- Skopiowała notatki za pomocą zaklęcia. Czuła się lekko skrępowana.
-Masz dziecko?- spytał trochę bardziej zdziwiony niż miał zamiar, wskazując na zdjęcie stojące na biurku. Zapomniał ugryźć się w język.
Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem. Ujrzała siebie, trzymającą na rękach chłopca z czarnymi włosami i wesołymi, brązowymi oczami. Oboje machali do aparatu.
-Posłuchaj, Malfoy. Myślę, że najlepiej będzie jeśli oboje skupimy się tylko i wyłącznie na pracy, dzięki której tutaj jesteś. Tu są twoje papiery, Pansy będzie z tobą korespondowała, przekazując dalsze instrukcję. Ja natomiast będę prowadzić badania. Sądzę również, że pora, abyś sobie poszedł.- skończyła gniewnie.
Draco siedział w miejscu, przyglądając jej się bacznie. Nic się nie zmieniła.
Wstał powoli, rzucając ostatnie spojrzenie na ramkę.
-Obawiam się, iż nie będziesz zadowolona, ponieważ RAZEM będziemy prowadzić badania.- Puścił jej oko, idąc ku wyjściu.
-Ugh, wynocha!- warkneła za nim, trzaskając drzwiami za pomocą różdżki.
Dopiero kiedy usłyszała silnik samochodu za oknem, pozwoliła sobie na więcej emocji.
**
-Cześć, Pansy!- krzyknął do przyjaciółki, z którą dawno się nie widział.
-Witaj, Draco.- Przytuliła go na powitanie.- Czyli jednak o mnie nie zapomniałeś!- zaśmiała się lekko, mrużąc jednocześnie oczy.
-Wiesz, jak wygląda praca w Ministerstwie.- Westchnął. Przynajmniej z nią kontakt miał taki sam od kilku lat.
-Teraz będziemy się częściej widywać.- Uśmiechnęła się do niego.
-Nie tylko z tobą.- mruknął do siebie.
-Co mówisz?- spytała, choć go usłyszała. Bała się, co się wydarzyło przed chwilą, podczas spotkania tej dwójki. Jednak wszyscy woleli udawać, że nic się nie stało.
-Nic takiego, Pans. Muszę lecieć. Trzymaj się.- Skierował się do wyjścia.
-I tak jeszcze porozmawiamy!- zawołała, nalewając sobie wody do szklanki. Wiedziała, że ucieknie przed nią w tym momencie. Lepiej pójdzie sprawdzić co u Hermiony.
-Niewątpliwie.- Westchnął.
Wyszedł z budynku i jak najszybciej odjechał. Granger wciąż miała takie same niesforne kasztanowe włosy co zawsze, nienaganny wygląd, jednak jej brązowe oczy pozbawione były dzisiaj wesołych iskierek. Przyspieszył. Z resztą, co go to interesuje. Ona minęła. On może mieć każda.
**
Wróciła późnym wieczorem do domu. Zmęczona dzisiejszym dniem od razu udała się do swojej sypialni, nawet nie myśląc o pójściu do łazienki czy kuchni. Usiadła na łóżku, szukając za nim ulubionego wina i kieliszka.
Kim on jest, skoro myśli, że może po raz kolejny wejść w jej życie?
Nalała sobie całą lampkę. Jej nerwy zostały dzisiaj zszarpane.
Jest tylu ludzi, z którymi mogłaby współpracować, to akurat musiała trafić na Malfoy'a. Jak ona ma się skupić na badaniach, gdy on będzie cały czas obok?
Wypiła kilka łyków, a następnie, czując przyjemne ciepło w środku, udała się do łazienki.
Przebrana w koszule nocą, stała przed wielkim lustrem, opierając się o ścianę.
-Hermiono, jesteś młoda, Wspólna praca zleci szybko, a następnie ponownie zniknie z twojego życia.- powiedziała do siebie, związując włosy w kucyk. Westchnęła ciężko. Na moment oczy jej się zaszkliły.
-Przecież ci mówiłam, że na dzisiaj jesteśmy umówieni z Harry'm i Ginny.- powiedziała wściekła, zamykając głośno książkę.
-Ale do nich możemy iść innym razem! Czemu nie możemy odwiedzić Blaise'a i Pansy?- odwdzięczył jej się tym samym.
-Przykro mi, że jesteś niesłowny, Malfoy, ale ja nie idę nigdzie indziej, jak do Potterów!- Wstała z fotela i patrzyła mu prosto w oczy. Znowu robił to samo.
-Cały czas są tylko twoi znajomi. A gdzie czas dla kogoś bliskiego mnie?- syknął. Miał dosyć ciągłego ulegania jej.
-Przepraszam, jak cały czas?- prychnęła. Założyła ręce na piersiach i spojrzała na niego srogo.- W porządku, Malfoy. Ty idziesz do swoich bliskich osób, ja do swoich. Szkoda, że tego nie możemy dzielić.- powiedziała, odwracając się na pięcie i wychodząc z pokoju.
-Jasne, obraź się, Granger!- krzyknął za nią i wyszedł z domu.
*
-Znowu się pokłóciliscie?- spytała Ginny, kładąc kawę przed przyjaciółką.
-Znasz, Malfoy'a.- Wzruszyła ramionami.
-Wzięłaś sobie ciężki orzech do zgryzienia.- Pokręciła głową. Nikt się jeszcze w pełni nie przyzwyczaił do ich związku, mimo tego, że byli razem już od czterech lat.
-Gryfoni lubią wyzwania.- zaśmiała się cicho, upijajac łyk gorącego napoju.
-Czyli on siedzi u Zabinich?
-Tak mi się wydaje.
-Nie męczy cię ten związek, Miona?- spytała miękko. Zależało jej na szczęściu przyjaciółki.
-Oczywiście, że nie!- Zaprotestowała.- Mamy często inne poglądy, ale mimo wszystko jesteśmy tyle czasu ze sobą, mieszkamy razem...- wyliczała. Gdyby ktoś jej w szkole powiedział, że będzie planowała spędzić życie u boku Dracona Malfoy'a, wyśmiałaby go.
-W takim razie, nie ma co się przejmować.- Posłała jej szczery uśmiech. Wciąż była pod wrażeniem, że Hermiona Granger kocha Malfoy'a, ale jak to mówią, miłość nie wybiera.
*
Wróciła wieczorem do pustego mieszkania. Chłopak jeszcze nie wrócił. Westchnęła cicho. Czasami wiedziała, że powinna odpuścić w którejś z kłótni, ale to było silniejsze od niej. Faktycznie, może więcej czasu wolała poświęcać swoim przyjaciołom niż jego.
Odłożyła torebkę na stolik, zdjęła płaszcz i ruszyła w stronę sypialni, aby zrelaksować się z jakąś ciekawą książką.
Kiedy weszła do pomieszczenia, ktoś zamknął jej oczy jedna ręką a drugą przytulił od tyłu.
-Co tak wcześnie?- mruknął jej do ucha.
Uśmiechnęła się szeroko.
-Mogę wyjść, jeśli chcesz.- szepnęła, wtulając się bardziej w blondyna.
-Chyba jednak wolę, żebyś została.- odwrócił ją do siebie, przyciągając bliżej.- I, jak ci minął czas?- spytał chyba za bardzo uszczypliwie.
Hermiona zmróżyła oczy, ale przemilczała jego ton.
-Wolałam dzisiejsze popołudnie spędzić w twoim towarzystwie.- Położyła ręce na jego ramionach.
-Tak?- Pochylił głowę.
-Przepraszam, wiem, że Zabini i Pansy są ci bliscy, może faktycznie myślę bardziej o sobie niż o tobie.- Również uniosła głowę. Wiedziała, że tymi przeprosinami go udobruchała.
-To w takim razie trzeba zmienić twój tok myślenia.- powiedział, a następnie zbliżył swoje usta do jej ust.
-Masz rację, obiecuję, że się poprawię, panie Malfoy.- zadeklarowała, chichocząc.
-Trzymam panią za słowo, panno Granger.- odparł poważnie, a następnie pocałował ją namiętnie.
Hermiona wplątała palce w jego blond włosy, ciesząc się z faktu, że chłopak jest jej i tylko jej. Oboje sobie coś dawali wzajemnie. Była mu wdzięczna za to, że pokazał jej, iż istnieje drugi Draco, ten z którym żyje od długiego czasu.
Chłopak podniósł dziewczynę tak, że ta oplotła go nogami w pasie, nie przerywając całowania.
-Kocham cię, Malfoy.- powiedziała, między pocałunkami.
Draco uśmiechnął się do siebie, przyciągając ją bliżej.
-Ginny?- powiedziała do słuchawki, nie zważając na późną porę.
-Co się stało?- spytała zaspana.
-Wrócił.- oznajmiła ze ściśniętym gardłem.
**
Obudził się wcześnie. Źle spał dzisiejszej nocy. Zastanawiał się, dlaczego śniła mu się ta przeklęta Granger. Sprawa przecież jest od dawna zamknięta.
Wstał z podłym humorem, ruszył w stronę kuchni.
Zaparzył sobie kawę, a następnie poszedł się ubrać. Dzisiaj pierwszy dzień ich współpracy. Po prostu nie mógł się doczekać.
Kiedy już wychodził, zatrzymał się w progu. Czy przypadkiem nie miał dostać jakiejś informacji od Pansy? Wzruszył ramionami.
Wszedł do wielkiego budynku.
-Pans, zadzwoń proszę po swoją koleżankę.- poinformował ją, opierając się nonszalancko o ścianę.
Dziewczyna posłała mu przeciągłe spojrzenie, aczkolwiek zrobiła to, o co ją poprosił.
-Hermiono? Możesz zejść na chwilę? W porządku.- Odłożyła słuchawkę.- Zaraz zejdzie.
-Pansy- zaczął.
-Daj spokój, Draco. Nie będziemy tutaj rozmawiać o tym, co się wydarzyło przez ten cały czas.- Przerwała mu.
-Dzisiaj wieczorem?- posłał jej słaby uśmiech.
-Blaise z pewnością się ucieszy.
W tym samym czasie Hermiona zeszła po schodach.
Zauważyła byłego Ślizgona.
-Przepraszam, ale co on tu robi?- spytała sceptycznie.
-Zabieram cię do laboratorium.- odpowiedział, szykując się do dyskusji.
-Już ci mówiłam, ja pracuję sama.- odparła z naciskiem.
-Jeśli chcesz pomocy z Departamentu, to niestety, ale pracujesz ze mną i to nie tutaj, tylko w specjalnym laboratorium.- odpowiedział chłodno. Czy ona nigdy nie nauczy się ustępować?
Wzrok dziewczyny rzucał błyskawicami. Wzięła głęboki oddech na uspokojenie, a potem powoli, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Rudą, odpowiedziała:
-Pójdę po notatki i możemy iść.- Uśmiechnęła się sztucznie i zniknęła za rogiem.
Blondyn uniósł brwi ze zdziwienia, jednak przemilczał to. Wolał mieć ten dzień za sobą.
**
-Panie przodem.- Przytrzymał jej drzwi.
Hermiona prychnęła pod nosem, wchodząc do środka.
Widok zaparł jej dech w piersiach. Rozglądała się naokoło z otwartymi ustami. Po raz kolejny nie doceniła potęgi magicznego świata.
Wszędzie było pełno najnowszych urządzeń, najróżniejszych ksiąg, oraz podstaw do głównych działań. Miała ochotę piszczeć ze szczęścia.
-Czyli jednak wolisz tu pracować niż w swoim bunkrze.- zironizował, stając obok niej.
To jej przypomniało o jego obecności i konieczności spędzania z nim mnóstwa czasu.
-Bierzmy się do pracy.- powiedziała, na nowo przybierając profesjonalny ton.
-Oczywiście, Granger.- odparł chłodno, a ją przeszły dreszcze.
**
Nigdy nie był tak poitytowany jej towarzystwem jak dzisiaj. Była typową Hermioną Granger. Nie TAMTĄ.
Poza tym, czemu w ogóle o tym myśli. Minęły trzy lata odkąd ostatni raz ją widział. To wystarczający czas by o kimś zapomnieć.
Na dodatek dziewczyna nie chce go w pełni wtajemniczyć w swoje prywatne notatki dotyczące ich projektu.
Poszedł do barku, aby wypić szklankę Ognistej Whisky, by zrelaksować się przed spotkaniem z Zabinimi.
**
Kolejne dni były rutynowe. Odzywali się do siebie kiedy było to konieczne, pracowali w pełnym skupieniu, robiąc duże postępy. Oboje byli bardzo inteligentni, wiec obywało się od proszenia o pomoc.
Minęły już dwa tygodnie odkąd pojawił się po raz pierwszy w jej gabinecie. Zdążyła przez ten czas zauważyć, że niestety Malfoy nic się nie zmienił. Nawet jego zachowanie. Swojej pracy poświęcał całkowite skupienie, mimo to, kilka razy przyłapała go na spogladaniu na nią. Nie mogła mu zwrócić z tego powodu uwagi, gdyż sama wtedy na niego patrzyła.
Jednak pewien dzień różnił się od pozostałych.
Kiedy robiła ponowne notatki, Malfoy przemówił.
-Pansy powiedziała mi, w jakim celu założyłaś swoją firmę. To szlachetne.- Wrzucił kilka składników do wrzącej wody.
-Po to są przyjaciele.- odparła bezbarwnie.
Draco poczuł się urażony tym stwierdzeniem.
-Od kiedy to są twoi przyjaciele?- spytał ironicznie, mieszając w kociołku.
-Dużo rzeczy się zmieniło, Malfoy.- odparła chłodno.
-Masz rację, Granger. Jednakże nie chcę i myślę, że ty też nie, aby ta cała śmieszna sytuacja wpłynęła na naszą wydajność. W końcu chodzi tu o syna Pansy i Blaise'a.- Przelał trochę mikstury do probówki.
-Twoim zdaniem to jest śmieszne?- zapytała sarkastycznie. Jak ona kiedyś go znosiła...
-A nie? Zachowujesz się jak dziecko z powodu tego, co kiedyś było. Przestań żyć przeszłością, Granger.- powiedział, wrzucając kolejne składniki, przy okazji robiąc notatki.
Hermiona zamrugała kilka razy. Zebrały jej się łzy w oczach, co chłopak zauważył, gdyż trochę się zmieszał.
Szybko się opanowała. Zacisnęła rękę na różdżce, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała.
-Chyba ty żyjesz przeszłością, skoro sugerujesz, że coś, co wydarzyło się kilka lat temu ma wpływ na teraźniejsze działania. Dorośnij w końcu, Draco. Nie każda dziewczyna marzy o tobie. Przestań być taki zapatrzony w siebie, to może końcu będziesz szczęśliwy.- Skończyła zezłoszczona. Spojrzała mu hardo w oczy. Cóż, najwyraźniej tylko ją obeszło ich spotkanie po takim czasie i okolicznościach.
-Cięty język ci nigdy nie zniknie, Granger.- pokręcił głową, mrużąc oczy na dźwięk swojego imienia.- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. A teraz, wytłumacz mi, jak efekt końcowy pomoże Alexowi?
Hermiona wypuściła powoli powietrze z płuc. Ona nie wytrzyma tak długo.
-Nie tylko jemu. Aczkolwiek robię to głównie z myślą o nim. Cóż, zaklęcie będzie miało za zadanie wzmocnić i utrwalić działania eliksiru, który ma kompletnie zlikwidować zagrażające jego życiu bakterie w organiźmie. Jednak jak sam widzisz, zajmuje to bardzo wiele czasu, pieniędzy i energii.- Mimo to, nie brakowało jej tego, gdyż zawsze wtedy myślała o fotografii stojącej na jej biurku.
Chłopak tego nie skomentował. Wrócił do pracy z lekkimi wyrzutami sumienia, że to Hermiona Granger pierwsza wpadła na pomysł pomocy im, a nie on.
**
Szedł ulicami Pokątnej, rzucając na siebie zaklęcie ogrzewające. Listopad był niezwykle chłodny w tym roku.
Szukał wzrokiem swojej ulubionej kawiarni, aby po raz kolejny spotkać się z Zabinimi. Tym razem z całą trójką.
Wciąż jego ambicje ubolewały przez rozsądniejszy umysł Granger. Jednak swoim zapałem do pracy wynagradzał to przyjaciołom. Nie wiedział nawet, że mają syna... Co ta dziewczyna z nim zrobiła...
Cofnął zaklęcie, wchodząc do środka. Rozejrzał się po lokalu, szukając trzech czarnowłosych osób, jednak jego uwagę przykuła inna trójka, która od razu zwróciła ku niemu wzrok.
Draco patrzył na dawnych przyjaciół i swoją nową koleżankę z pracy. Co miał zrobić? Chciał się wycofać, kiedy odezwała się Ginny.
-Draco! Jak miło cię widzieć.- powiedziała, wstając i idąc w jego stronę.
-Ciebie też, Ruda.- odpowiedział, zerkajac ukradkiem w stronę drzwi.
-Czekasz na kogoś?- spytała, licząc na negatywną odpowiedź.
-Tak, na Blaise'a i Pansy.- W duchu modlił się o ich przyjście.
-To fantastycznie! Chwilę możemy razem posiedzieć! No wiesz, jak kiedyś.- dodała niepewnie. Wiedziała, że Miona ją zabije za to, ale sytuacja sama prosiła się o wykorzystanie.
I co on miał odpowiedzieć?
-Jasne, super pomysł.- sarknął, idąc za nią.
-Popatrzcie kogo przyprowadziłam.- Uśmiechnęła się szeroko do Harry'ego i Hermiony, która mroziła spojrzeniem.
-Hura.- mruknęła ironicznie, przesuwając swoje krzesło bliżej Harry'ego.
Blondyn posłał jej chłodne spojrzenie. Czy ona myśli, że jemu jest do śmiechu w tej chwili?
Po chwili dołączyli do nich zdziwieni Blaise i Pansy.
-Jak za dawnych czasów.- Westchnęła pani Potter.
-Załóżmy.- burknął Malfoy.
-Ile jeszcze mam czekać!- krzyknął w stronę schodów. Jeszcze kilka minut i się spóźnią.
-Dwie minuty!- odkrzyknęła.
-Jasne, znam twoje dwie minuty.-powiedział do siebie.
Poszedł do salonu, aby upewnić się, że prezent dla młodej pary jest na pewno tam, gdzie powinien. Poprawił swój krawat.
-Widzisz, teraz naprawdę dwie minuty.- Usłyszał za sobą.
Odwrócił się w jej stronę i zaniemowił.
Jej włosy sprężystymi kaskadami spływały na drobne ramiona, lśniąc przy tym niesamowicie, czerwone usta kusiły samym wyglądem, a biała sukienka, która kończyła się kilka centymetrów przed kolanami, ukazując długie nogi, które dzięki czarnym szpilkom były jeszcze dłuższe i zgrabniejsze niż zwykle.
Hermiona uśmiechała się do niego szeroko.
-Obawiam się, że Pansy nie będzie najpiękniejsza dzisiejszego wieczoru.- powiedział w końcu, idąc w stronę dziewczyny.- Mogę prosić o pani ramię, panno Granger?- uśmiechnął się chytrze, przyciągając ją bliżej siebie.
-Rozważę pana propozycję.- odparła poważnie, jednak w jej oczach tańczyły radosne iskierki.
**
Wirowali w tańcu wokół innych par. Wielokrotnie widział głodne spojrzenia rzucane w stronę Hermiony przez innych czarodziejów, dlatego też za każdym razem wtedy przyciągał ją bliżej siebie.
-Odbijam!- Usłyszał głos Blaise'a.
-O niego nie musisz być zazdrosny.- zaśmiała się Pansy.
-Nie jestem zazdrosny.- powiedział, obkręcając ją wkoło.
-Jasne. Wcale tego nie widać.- prychnęła, dając sobą prowadzić.
Draco zacisnął usta. Nie lubił tego, że nic się nie ukryje przed przyjaciółką.
Tym bardziej nie był zadowolony z faktu, że akurat to dostrzegła.
-Pięknie dziś wyglądasz, Pans.- Spojrzał raz jeszcze na jej śnieżnobiałą suknię do ziemi.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko do niego.
Gdy piosenka się skończyła, ktoś inny już ją porwał do tańca.
Draco ruszył w stronę napoi, aby wypić kieliszek szampana.
-To za co wznosimy toast?- Usłyszał za sobą i poczuł jak drobne ręce opłatają go w pasie.
-Propunujesz coś?- odwrócił się do niej, patrząc prosto na nią.
Hermiona wzięła dwa kieliszki, podała jemu jeden i z szerokim uśmiechem na twarzy powiedziała:
-Żeby tak było cały czas.- szepnęła i krótko go pocałowała.
-Ja chyba będę się zbierać.- powiedzieli w tym samym momencie.
Spojrzeli na siebie.
-Cóż, tylko się nie pozabijajcie po drodze.- odparł Blaise, zgarniając tym samym surowe spojrzenia.
Draco zacisnął usta w wąską linię. Świetnie.
-Cóż, chodźmy.- burknęła pod nosem, jednak na tyle głośno, żeby chłopak usłyszał.
Szli kilkanaście minut w krępującej ciszy. W końcu musiał się odezwać.
-Słuchaj, Granger...- zaczął.
-Zapowiada się ciekawie.- prychnęła.
-Możesz mi nie przerywać?- Posłał jej znudzone spojrzenie.
-Och, przepraszam, jak ja mogę.- Westchnęła teatralnie.
-Widzę, że z tobą nie da się normalnie porozmawiać.
-Ze mną? Przypomnij sobie rozmowę w laboratorium.- sarknęła, zaciskając dłonie w pięści.
-Doskonale ją pamiętam.
-Chyba tylko ją.- szepnęła. Nie mogła doczekać się końca ich współpracy.
Blondyn spojrzał na nią. Wnioskował po jej zachowaniu, że nie zapomniała pomimo upływu czasu.
-Wejdziemy gdzieś na jeszcze jedną kawę?- spytał nim zdążył ugryźć się w język.
Hermiona stanęła. Miała doszukiwać się jakiegoś podstępu? Przyjrzała mu się uważnie. Wbrew pozorom nie dopatrzyła się żadnego oszustwa.
-Ostatnią.- zgodziła się.
**
-Nie sądziłem, że aż tyle się zmieniło.- zaczął rozmowę, kiedy przyniesiono ich zamówienia.
-Nawet nie wiesz ile.- Pokręciła głową, uśmiechając się smutno.- Ale myślę, że twoja pomoc spokojnie zrekompensuje wszystko Zabinim.- Wypiła kilka łyków.
-A co z tobą?- Utkwił w niej uważne spojrzenie.
Miona wzdrygnęła się zdziwiona. Czy on ma jakąś schizofrenię?
-Co ma być ze mną... Jak mówiłeś, niech każdy żyje swoim życiem, zapominając o tym, co było kiedyś.- odparła z ogromnym bólem. Gdyby to było takie łatwe.
-Myślę, że spędzimy jeszcze sporo czasu razem, więc najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli nasze relacje będą chociażby więcej niż neutralne.- Nie spuszczał z niej wzroku.
-Tak, myślę, że masz rację.
-Świetnie. Zatem, skoro już mnie nie zabijasz wzrokiem, możesz mi krótko opowiedzieć, co się działo przez ten czas.- Coś mu podpowiadało, że przejście z nią na drogę pokojową, będzie dobrym wyjściem. Tym bardziej, że dziewczyna tak na niego reagowała.
-W sumie to niewiele.- zaczęła opowiadać. Jeśli chce się raz na zawsze wyzbyć wszelkich uczuć do Malfoy'a, to najpierw powinna zacząć od zażegnania z nim konfliktu.
**
-Podaj mi ten czwarty słoiczek.- powiedziała podekscytowana. Byli już tak blisko. Pracowali nad tym od trzech miesięcy, nie było innej opcji.
Chłopak w pośpiechu rzucił jej to, co chciała. Starł kilka kropel potu z czoła, szybko krojąc ostatnie składniki.
-Gotowy?- spytała, idąc w jego kierunku z różdżką i notatkami.
-Moment.- Wrzucił wszystko do kociołka, energicznie mieszając.- Teraz.- rozkazał, gdy mikstura zmieniła kolor na ciemno granatowy.
Hermiona stanęła nad kociołkiem, mrużąc zaklęcie, czytane ze swoich notatek. Musiała się w pełni skupić, wiedziała ile od tego momentu zależy.
Natomiast blondyn chodził nerwowo w te i we wte. Nie chciał stać nad nią, bo podejrzewał, że to tylko by ją zdenerwowało.
Mijały minuty, a on dalej tkwił w niepewności. Zerknął w jej stronę. Jej twarz zastygła w ogromnym skupieniu. Kasztanowe włosy stały we wszystkie strony ze względu na wilgoć tutaj panującą. Przez ten czas zdążyli nawet czasem być uprzejmi wobec siebie. Wbrew pozorom trzy miesiące to sporo czasu dla dwójki ludzi takich jak oni... Najgorsze jednak było to, że wspomnienia nie dawały za wygraną.
Usłyszał jakiś hałas. Spojrzał w kierunku dziewczyny i zobaczył, że zgięta w pół trzyma się kurczowo blatu, a jej różdżka leży na podłodze.
-Ej, Granger, wszystko w porządku?- spytał, kiedy znalazł się przy niej.
-Tak, tylko to było bardzo wyczerpujące.- szepnęła, starając się wyprostować.
Draco pomógł jej, wyczuwając spięcie dziewczyny.
-A co z wywarem?- zapytał, obserwując dziewczynę, której twarz zaczynała nabierać kolorów dzięki szklance wody.
-Za tydzień będzie wiadomo.- odparła, uśmiechając się szeroko. Przymknęła oczy. Jeśli im się uda, to nie dość, że pomogą małemu Alexowi, to na dodatek wynajdą nowe lekarstwo, które będzie przełomowe w życiu wielu osób.
-Myślę, że powinniśmy to uczcić.- Spojrzał na nią z błyskiem w oku.
Hermiona zacisnęła usta. Zgodzić się czy nie zgodzić? Niby wszystko sobie wyjaśnili i rozmawiali juz parę razy, jednak było to spowodowane tylko i wyłącznie badaniami. Teraz to by było coś innego... Choć w sumie, to również byłoby ze względu na pracę.
-Zwykła kolacja zawodowa.- dodał, aby ją przekonać, choć nie wiedział, czy to odpowiednia zagrywka.
-Em...- zająkała się. W sumie to nie była już pewna.
-Daj spokój, Granger. Tyle pracy i wysiłku w to włożyliśmy, że...- przekonywał ją dalej.
-Jeszcze nie ma co świętować.- odparła, woląc nie zapeszać.
Draco przewrócił oczami. To takie u niej typowe.
-To w takim razie, aby odpocząć trochę, po tylu miesiącach.- powiedział zrezygnowany.
-No...- zaczęła.- W porządku.- zgodziła się. Może ma rację, przyda im się chwila spokoju po takim wysiłku psychicznym i fizycznym.
-To o ósmej przy głównej ulicy.- rzekł, ruszając w stronę wyjścia.
-Do zobaczenia, Malfoy.- powiedziała cicho.
**
Zagryzła nerwowo wargę. Zastanawiała się, czy się nie przebrać. Założyła skromną sukienkę z rękawami za łokcie, która sięgała troszkę przed kolano. Nie miałaby zastrzeżeń, gdyby nie jej kolor. Ale nie mogła nic poradzić, czerwień idealnie pasowała do jej typu urody. Zapięła czarne szpilki, wzięła torebkę i teleportowała się w umówione miejsce. Musiała się przecież tak ubrać, w końcu szli do restauracji...
Przekonywała samą siebie.
Otuliła się szczelniej płaszczem, odgarniając jednocześnie loki z oczu.
Rozejrzała się wkoło. Wstrzymała oddech. Malfoy zdecydowanie nie powinien w jej towarzystwie nosić koszul z marynarką.
-Więc zapraszam, panno Granger na zawodową kolację.- przywitał się, lustrując jej wygląd. Musiał przyznać, że rewelacyjnie to za mało powiedziane.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Być może to będzie miło spędzony wieczór...
**
-I naprawdę Potter się nie zorientował?- spytał z lekkim rozbawieniem, mieszając widelcem w talerzu.
-Do tej pory nic nie wie- parsknęła, upijając kolejny łyk wina.- Wiesz co, Malfoy? Cieszę się, że nasze kontakty teraz tak wyglądają.- rzekła, pod wpływem odwagi, która wzięła się od alkoholu.
Chłopak uniósł brwi. Czy aby się nie przeslyszał? Zaświeciła mu pewna myśl w głowie.
-Poproszę rachunek.- zaczepił kelnera, który wcześniej ich obsługiwał.
Po chwili szli już ulicami Londynu.
-Też mnie to zadowala.- odpowiedział jej w końcu.
Hermiona podniosła na niego wzrok. Ewidentnie czuła, że jest wstawiona. Już nie chodziło o przyjemne ciepło, doskonały humor i odwagę, lecz zaczęła się obawiać, iż Draco Malfoy na nowo zaczyna ją interesować.
-Co proponujesz teraz?- zatrzymała się przy jakiejś małej fontannie.
-Ja wpadłem na pomysł z restauracją, teraz twoja kolej.- Zrobił kilka kroków w jej stronę.
Dziewczyna zaczęła czuć się niepewnie.
-Chyba jedyne, co jestem w stanie wymyślić, to zwykły spacer.- Westchnęła, zapominając, że jest środek zimy i, że ma szpilki.
-Może być.- zgodził się, podążając jej śladami.
Kiedy chcieli skręcić, grawitacja dała o sobie znać i była Gryfonka poślizgnęła się na obkutym lodem chodniku. Oczywiście nie upadła.
-Dzięki.- wymamrotała, unikając patrzenia blondynowi w oczy.
-Nie ma mowy!- syknęła wściekła.
Stanęła na środku wielkiego ogrodu. Był drugi dzień świąt, który spędzała z przyjaciółmi.
Chłopak zaśmiał się w odpowiedzi, idąc w jej stronę .
-Nie, Malfoy!- krzyknęła, szukając wsparcia u przyjaciół.
Harry i Blaise siedzieli z poważni minami, powstrzymując się z całych sił przed roześmianiem. Ginny i Pansy były w środku...
-Daj spokój, Granger! Rozerwij się!- Z każdym jego krokiem ona się oddalała.
-Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?- pisnęła, robiąc unik przed jego wyciągniętymi rękoma.
-Przykro mi, nie dosłyszałem.- Posłał jej rozbawione spojrzenie.
-Harry!- zawołała o pomoc.
Potter udawał, że nie usłyszał przyjaciółki. Rozmawiał z Blaise'm żywo gestykulując.
Miona potknęła się o wielką kule śniegu, w tym samym czasie, kiedy chłopak chciał ją w końcu złapać. Upadła z cichym piskiem na plecy, jednocześnie próbując coś zobaczyć, lecz na marne, gdyż czapka zsunęła jej się na oczy.
-Granger, ty sieroto.- Westchnął teatralnie, wyciągając ku niej pomocną dłoń.- Złap mnie za rękę, pomogę ci wstać.- oznajmił, gdyż dziewczyna wciąż jeszcze nie poprawiła nakrycia głowy.
Hemiona uśmiechnęła się chytrze, próbując złapać Malfoy'a. Po chwili poczuła, jak jego chłodne palce zaciskają się wokół jej. I wtedy z całych sił pociągnęła go ku sobie.
Draco niczego się nie spodziewając upadłby na byłą Gryfonkę, jednak w ostatniej chwili podparł się rękoma.
Zaczęła dziko chichotać.
-Malfoy, ty sieroto.- Zaśmiała się.
Chłopak poprawił w końcu jej czapkę, wciąż leżąc tak, jak upadł.
Zarumieniła się lekko, gdy go zobaczyła, biorąc pod uwagę fakt, iż czwórka jej przyjaciół była kilkanaście kroków dalej.
-I co teraz, Granger?- spytał, patrząc na nią intensywnie, co pogłębiło jej rumieńce.
-Wygodnie ci, Malfoy?- spytała, również popierając się na łokciach.
Draco nie odpowiedział, tylko krótko ją pocałował.
Hermiona nie zdążyła zareagować, gdyż odsunął się od niej. Przyjemne mrowienie rozchodziło się w jej brzuchu. Byli ze sobą rok, a kompletnie zapomniała o tym, kim był Malfoy za czasów szkolnych. Albo starała się zapomnieć.
Spostrzegła wyciągniętą w jej stronę rękę.
-Dżentelmen.- Chwyciła go za dłoń. Tym razem pomógł jej wstać.
Usłyszeli głośny śmiech od strony domu. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Blaise'a, który aż zgiął się wpół, widząc Pansy i Ginny. W sumie to tylko ich głowy, gdyż reszta była pokryta śniegiem, tym samym sprawiając, że dziewczyny wyglądały jak wielkie śnieżne bałwany, na skutek zaklęcia Harry'ego.
Oni też się zaśmiali.
-Wesołych świąt, Draco.- Uśmiechnęła się, obejmując go w pasie. Nie było jej nic więcej potrzeba w tej chwili.
Chłopak również ją objął.
-Wesołych świąt, Hermiona.
Stali chwilę w krępującej ciszy. Jednak nikt się nie odsunął.
-Malfoy...- zaczęła, ale urwała, bo nie wiedziała co ma powiedzieć. Że wszystkie godziny z nim spędzone przy ich pracy były dla niej męczarnią? Że cały czas w głowie ma masę wspomnień z nim związanych? Że chyba mimo upływu czasu nic się u niej nie zmieniło? Ale że mimo wszystko nie zapomniała, czemu się rozstali?
Ponownie na niego spojrzała ze świecącymi oczami. Albo jej się wydawało, albo jego twarz była bliżej niż wcześniej.
Zagryzła lekko usta. Podejrzewała, że gdyby nie fakt, iż trochę za dużo wypiła, nie doszłoby do tego.
Przysunęła się trochę tak, że jej usta spotkały się z jego. Poczuła się, jakby miliony fajerwerków w niej wybuchły. A jeszcze fantastyczniej się poczuła, gdy chłopak oddał jej pocałunek. Zarzuciła mu ręce na szyję, czując, jak ręce Malfoy'a mocniej opłatają ją w pasie. Nie myślała, że tak bardzo brakowało jej jego ust. Jednocześnie bolało ją w środku, że prawdopodobnie to i tak nic nie zmienia. Jego chłodne wargi idealnie komponowały się z jej pełnymi i ciepłymi. Jednak z ogromnym trudem odsunęła się od niego.
-Nie, Malfoy, to nie jest dobry pomysł.- wymamrotała, stając o własnych siłach.
Spojrzał na nią zdziwiony.
-Ja lepiej już pójdę.- wyjąkała.
Nie dała mu dojść do słowa, teleportując się do swojego mieszkania.
**
Stał jeszcze kilka minut w osłupieniu. Aż w końcu strzepnął śnieg z ławki, a potem na niej usiadł. Przed chwilą znowu całował Hermione Granger. A najgorsze było to, że przez chwilę poczuł się, jak kilka lat temu.
Mimo to, wiedział, że nie ma nawet co liczyć na cokolwiek więcej, za mocno pamiętała powód ich rozstania.
W końcu również wrócił do swojego domu, jednak na pieszo. Chłód mu nie przeszkadzał. Od natłoku myśli myślał, że zaraz mu głową wybuchnie. Mógł mieć każdą, a chciał tą, której nie mógł. Nie znowu.
Czemu Granger zawsze wprowadzała chaos do jego życia...
**
Następnego dnia wstała późnym południem. Lekko bolała ją głowa, jednak nie od alkoholu, a od nadmiaru myśli i wczorajszego płaczu. Nie miałaby nic przeciwko wczorjszemu wieczorowi, ale nie mogła dopuścić, aby po tym wszystkim znów zacząć interesować się Malfoy'em. Jednakże przegrywała walkę sama ze sobą.
Usłyszała dźwięk telefonu.
Nie miała zamiaru odebrać. Zakopała się głębiej w kołdrze. Po chwili usłyszała nagrywaną wiadomość.
- Gdzie ty się podziewasz? Mam nadzieję, że masz solidny powód... I że wczoraj w laboratorium wszystko poszło tak, jak miało pójść. Odezwij się.
-Gdybyś wiedziała, Pansy.- wymamrotała, wzdychając.
Wstała powoli z łóżka. Ruszyła w stronę kuchni, aby zaparzyć sobie kawę. Przeczesała ręką potargane włosy. Wiedziała, że i tak spotkają się za kilka dni, aby ukończyć wspólna współpracę, jednak nie miała zamiaru nawet o godzinę szybciej spotkać go niż będzie to konieczne.
Wlała wrzątek do niebieskiego kubka, mieszając w nim łyżeczką. Była pewna, że Pansy sobie dzisiaj doskonale poradzi sama w pracy.
Wzięła kawę i poszła do salonu, aby pooglądać telewizję. Może przynajmniej to zagłuszy jej myśli.
**
-Blaise, wejdź.- przywitał przyjaciela, który złożył mu wizytę od samego rana.
-Przyszedłem sam.- oznajmił, widząc, że blondyn rozgląda się za Pans, albo Alexem.
-Czegoś się napijesz?.- spytał, upijając łyk czarnej kawy.
-Nie, dzięki.- Machnął ręką.- Albo w sumie...
Draco uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął rożdżkę, machnął nią krótko i na stoliku pojawiły się dwie kryształowe szklanki a wraz z nimi butelka Ognistej Whisky.
Zabini wyszczerzył do niego żeby w uśmiechu.
Minęła godzina. Obaj siedzieli na podłodze, opierając się plecami o skórzane fotele.
-I co ja mam zrobić, Diable?- spytał, patrząc na kryształowy płyn.
-Ale tu nie ma nic skomplikowanego, stary. Albo tak albo nie.- Dolał im alkoholu.
-Nie, nie.- Pokręcił głową, upijajac łyk.- Wczoraj się całowaliśmy. Ale to i tak bez znaczenia.- Wzruszył ramionami.
-Czemu?- Ta dwójka zawsze wzbudzała zaciekawienie.
-Bo pamięta czemu się rozstaliśmy.- Skrzywił się, przechylając szklankę.
-Ach, racja. Ale minęło już tyle czasu. Może masz czyste konto.- zasugerował. Cała ich czwórka, on, Pansy, Harry i Ginny, chcieli, aby Draco i Hermiona ponownie się zeszli.
-Może nie istnieje w słowniku Granger, Blaise.- Pokręcił głową.
-Ale spróbować ci nie zaszkodzi.- Spojrzał na niego uważnie.
-No nie.- Zgodził się.
-No to właśnie.
-Co ona ma w sobie takiego, że to wszystko trwa tyle czasu.- Westchnął.
-Wszyscy się nad tym zastanawiamy od ośmiu lat.- powiedział miękko.
**
Związała włosy w wysokiego kucyka. Ręce trzęsły jej się niemiłosiernie. Założyła najbardziej profesjonalne ubrania, jakie miała w szafie. Włożyła ulubione szpilki, wzięła torebkę i ostatni raz spojrzała w lustro.
-No Hermiono. Jeśli przeżyjesz dzisiejszy dzień bez palpitacji serca, to znaczy, że robisz postępy.- powiedziała do swojego odbicia, a następnie teleportowała się z głuchym trzaskiem.
Nogi miała jak z waty, gdy przekraczała próg laboratorium. Draco już tam był.
Wypuściła powoli powietrze.
-Witaj, Malfoy.- powiedziała chłodno, nie patrząc na niego.
Zaś chłopak wodził na nią spojrzeniem. Czuła na sobie jego wzrok, jednak ignorowała to.
-Myślę, że lepiej, abyśmy już zerknęli na ten eliksir.- zagadnął.
-Jeszcze godzina.- odpowiedziała zdawkowo.
-Skoro tak.- Wzruszył ramionami.
Usiadła przy biurku, czytając dokumenty z jej biura, aby być zajetą. Czuła piekące policzki.
-Myślałem, że wejdziesz jeszcze tutaj, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku.- zaczął mimochodem.
-Zgaduję, że ty to zrobiłeś.- Nie podniosła wzroku.
-Liczyłem, że...-
-Słuchaj, wiem do czego zmierzasz, ale daruj sobie...- Przerwała mu.
-Nie, Granger. To ty sobie daruj.- Chciał być miły. Naprawdę chciał.- Zachowujesz się teraz, jakbyś chciała ukarać cały świat za to, co zrobiłaś po kolacji.- sarknął, obserwując ją. Jak nie po dobroci to po złości.
No tego już za wiele.
-Słucham?- krzyknęła, rzucając piórem i wstając.
-Dobrze słyszałaś.- patrzył jej hardo w oczy.
-Popełniłam jakąś zbrodnie po tej kolacji, czy jak, bo nie rozumiem.- syknęła.
-Chyba tak o tym myślisz.
-Uwierz mi, gdyby były inne okoliczności...- zaczęła.
-Ale to ty mnie pocałowałaś, Granger.- powiedział, widząc zmieszane na jej twarzy.
-Wiem, że lubisz wszystko tłumaczyć na swoje, ale nie tym razem. Zrobiłam to, bo specjalnie byłeś taki miły, specjalnie przypominałeś mi wszystko, co kiedyś było, bo mogę się założyć, że nasi przyjaciele specjalnie załatwili nam wspólna pracę, że specjalnie wziąłeś mnie wtedy do restauracji i ze specjalnie tyle wina kupiłeś i, o Merlinie, że specjalnie próbujesz przywołać do mnie tamte lata.- wyrzuciła gniewnie. Zaczął trząść się jej podbródek.
-Granger...- Zaczął i zrobił kilka kroków w jej stronę.
-Zostaw mnie, Malfoy.-Odsunęła się od niego.- Proszę, daj mi w końcu spokój, chcę się w końcu od ciebie uwolnić.- odpowiedziała cicho, zamykając oczy.
-Wybacz, Ginny, nie mogę zostać dłużej z wami.- powiedziała, wychodząc z przymierzalni.
-Oj, daj spokój, Herm! Dzisiaj masz babski dzień! Ja, ty i Pansy dawno takiego nie miałyśmy. - powiedziała Ruda, oglądając się w lustrze.- Dobrze na mnie leży?- spytała, obracając się kilka razy wkoło, patrząc sceptycznym wzrokiem na granatową, obcisłą sukienkę.
-Dokładnie. Poza tym, przyda nam się dzień wolny od naszych mężczyzn.- zaśmiała się Pans zza zasłony.
-Macie rację.- rzekła.- Fantastycznie, Gin.- Uśmiechnęła się szeroko.
-Będzie idealna na wasze wesele!- Rozmarzyła się, patrząc ukradkiem na przyjaciółkę.
Hermiona zarumienila się lekko. Byli z Malfoy'em długo, ale chłopak jeszcze nic nie wspominał o wspólnym życiu jako małżeństwo...
-Jakie wesele, wariatko.- Machnęła ręką.
-No właśnie. Ile czasu macie zamiar z nim zwlekać?- brunetka wystawiła głowę na zewnątrz.
-Przecież to nie ode mnie zależy.- wymamrotała.
-E tam... Możesz mu coś zasugerować.- Ginny zachichotała, przebierając się w swoje ubrania.
-Przestań.- Wywróciła oczami.
-Ma rację.- poparła ją Pansy, ukazując im się w czarnej, eleganckiej sukience.
-Czy wy już nam wyprawiłyście wesele?- zapytała trochę zirytowana.
-Wyluzuj, kupuję ją bo jest ładna. A czy się kiedyś przyda, to się okaże.- Puściła do niej oko.
-Tobie też coś wybierzemy ładnego, Miona, nie przejmuj się.- Ginny zaprowadziła ją między wieszaki.
-Ale ja nie potrzebuję narazie żadnej... O kurczę.- Wciągnęła powietrze, przyglądając się błyszczącymi oczami najpiękniejszej sukience, jaką w życiu widziała.
-Przymierz ją.- Popchnęła ją w stronę trzeciej przyjaciółki.
Po kilku minutach ukazała im się rozpromieniona Hermiona w pięknej czerwieni, która doskonale pasowała do jej karnacji, włosów i oczu.
-Bierz ją.- rozkazały w tym samym czasie Pansy oraz Ginny.
**
-Jak ten czas zleciał.- Westchnęła, jedząc kawałek szarlotki.
-Musimy częściej tak spędzać czas!- zawołała Ruda, wsypując cukier do kawy.
-A wracając do naszej rozmowy...- zaczęła Pansy nieśmiało.
-Nie ma do czego wracać.- Ucięła krótko. Cóż mogła poradzić, że jej przyjaciele żyją w stabilnych związkach?
-Okej, jak wolisz.- Pansy podniosła ręce w geście kapitulacji.
-M, myślę, że Malfoy po prostu się boi.- rzekła Ginny, oblizując łyżeczkę.
Parsknęła. To Malfoy, on się nie boi takich rzeczy.
-Czas pokaże.- Wzruszyła ramionami, delektować się kruchym ciastem.
*
Teleportowała się z cichym trzaskiem przed ich domem. Rozmowa z przyjaciółkami gryzła ją od kilku godzin. A może po prostu Malfoy nie był zdecydowany, aby spędzać całe życie u jej boku?
Chciała otworzyć drzwi kluczami, jednak były otwarte.
-Dziwne.- Zmarszczyła brwi.
Draco jest w pracy, albo u Zabiniego, a nikt inny nie miał kluczy...
Wyciągnęła rożdżkę z torebki.
Gotowa w razie czego do obrony weszła po cichu do środka. W salonie nikogo nie było, w sypialni też nie. Zostawiła torby z zakupami na kanapie, po czym ruszyła na palcach, wcześniej ściągając szpilki, do kuchni, gdyż usłyszała odgłos tłuczonego szkła.
Jednak kiedy weszła do pomieszczenia sama upuściła rożdżkę z głośnym hukiem.
Na stole siedziała ładna brunetka, która całowała Dracona Malfoy'a. I nie była to byle jaka brunetka. To Annie Drey, która była oskarżona o pomoc w zabijaniu dzieci z rodzin niemagicznych. Od Azkabanu uratowały ją tylko znajomości...
-Widzę, że wciąż utrzymujecie kontakt.- powiedziała słabo, patrząc pusto na nich.
Od razu odskoczyli od siebie.
-Czemu jesteś tak wcześnie?- wymamrotał głupio.
Miała ochotę go uderzyć. Robił to, czego nie powinien robić, a ma do niej pretensje, że przyszła szybciej i mu pokrzyzowała plany?
-Myślę, że pora na ciebie, Annie.- warknęła, nie zaszczycając jej spojrzeniem.
-Powodzenia, Draco. Ciężki masz obiekt do badań.- zaśmiała się cicho, pociągając Herm przy wyjściu z bara.
Poczuła się, jakby ją uderzono. Poczekała, aż usłyszy dźwięk zamykanych drzwi.
-Wiesz co, nawet nie chce słuchać tłumaczeń.- sarknęła, starając się nie rozpłakać. Już sobie wszystko złożyła w spójną całość.
-Ale ty nie wiesz...- zaczął. Był wiesz tym momencie przerażony.
-Czego nie wiem?-Uniosła głos.- Nie jestem głupia, Draco. Umiem sobie wszystko poukładać, wiesz o tym.- Odwróciła się na pięcie, schylając się po rożdżkę. Machnęła nią parę razy, a jej rzeczy zaczęły pakować się do walizek.
-Co ty wyprawiasz?- spytał, również rzucając zaklęcia, aby jej ubrania wróciły na swoje miejsce.- Daj sobie coś powiedzieć!- krzyknął, aby na niego spojrzała.
-Ale ja wszystko wiem.- szepnęła, ścierając szybko łzę.- Po prostu razem z panną Drey postanowiliście kontynuować badania z czasów, kiedy oboje byliście Śmierciożercami. A ja byłam najlepszym celem, co?- spytała gorzko. A ona kilka godzin temu mówiła o ślubie z nim. Już wiedziała, czemu chłopak nic z tym nie robił... Zacisnęła mocniej usta, aby nie szlochać.
-Nie, Granger.- odpowiedział, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo zabolały go jej słowa.- Znasz tylko to, co jej powiedziałem. Ale musiałem...- Nie zdążył dokończyć.
-Co musiałeś!- krzyknęła.- Robić ze mnie pośmiewisko? Udawać tyle czasu? Zdradzać mnie? Aż tak ta gra jest warta swojej świeczki?- Ponownie zaczęła się pakować.
-To co teraz widziałaś, to był jeden jedyny raz i...
-Co z tego! I co? I to ona zaczęła, tak?- prychnęła pogardliwie.
-Posłuchaj mnie, Granger w końcu.- Złapał ją za ręce, aby nie mogła mu uciec.
-Puść mnie!- warknęła, szarpiąc się.- Puszczaj, Malfoy!- krzyknęła gniewnie.
-Nie, dopóki nie powiem tego, co mam ci do powiedzenia.- oznajmił, patrząc w jej zaszklone oczy.
-Nie muszę cię słuchać.- pisnęła.
-Zlecili mi, żebym zbliżył się do niej trochę, żeby mogli mieć na nią mocniejsze dowody, aby mogła być skazana w końcu.- Czekał na jej reakcję.
-O, faktycznie się do niej zbliżyłeś.- zironizowała, mrugając, aby powstrzymać kolejne łzy.
-Uwierz mi, Granger.- dodał z mocą. Czuł, że to się nie skończy dobrze.
-Czemu miałabym to zrobić? Gdyby było tak, jak mówisz, to mogłeś mi o tym powiedzieć! Wybacz, ale wersja twojej Annie wydaje się bardziej prawdopodobna.- Tym razem nie zatrzymała ich.- Puść mnie, to boli.- Ponownie zarządała.
-Ty jesteś moja, Granger.- powiedział, puszczając ją.
Hermiona zacisnęła usta w wąską linię, aby się kompletnie nie rozpłakać.
-Też tak myślałam.- Odwróciła się na pięcie, aby sięgnąć swój sweter.
-Granger, nie wygłupiaj się. Ile razy ty musiałaś kiedyś poświęcić coś dla większego dobra.
Zatrzymała się.
-Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego.- powiedziała zimno, zakładając szpilki.
-Granger... Jesteś inteligenta, czemu teraz z tego nie korzystasz?- krzyknął bezradnie.
-Przestań!- wrzasnęła. Głową ja już od tego bolała.- Wykorzystałeś mnie, Malfoy. W każdy możliwy sposób. Przykro mi, że ja odbierałam to wszystko inaczej.- Walizki zniknęły z pokoju.
-Przecież...
-Tacy ludzie jak ty się nie zmieniają. Najwyraźniej już pierwsze nasze spotkanie mówiło o naszych dalszych relacjach.- Czuła się, jakby ktoś inny mówił za nią te słowa.
-Nie prawda...- Znowu nie było mu dane dokończyć.
-Prawda, Malfoy. Dla takich osób jak ty albo Drey zawsze będę tylko szlamą.- Wzruszyła ramionami. Na chwilę przestała płakać. Czuła się, jakby ktoś wyrwał z niej duży kawałek.
Draco skrzywił się. Wielokrotnie widział na jej ręce tą okropną bliznę. Nie zdążył jej odpowiedzieć.
-Myślę, że za szybko się nie zobaczymy.- powiedziała cicho, teleportując się do Potterów.
Kiedy zobaczyła zdziwione i przestraszone twarze przyjaciół nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre.
-Sądziłem, że po takim czasie...
-Źle sądziłeś, Draco. A teraz wybacz, ale trzeba dokończyć eliksir.
Ruszyła w stronę głównego stanowiska. Wyciągnęła kociołek na palnik oraz swoje notatki.
Chwilę potem znalazł się przy niej chłopak.
-Ja dodam ostatni składnik, a ty mów zaklęcie.- poinstruował.
-Co ty nie powiesz.- zironizowała, a następnie juz mruczała formułkę pod nosem.
Trwało to wszystko kilka minut. Po tym czasie Hermiona ponownie złapała się kurczowo blatu, aby aby nie upaść. Ile wysiłku ją to kosztowało, to nawet sama tego nie podejrzewała.
Zerknęła na kociołek i ujrzała w nim eliksir koloru purpurowego. Uśmiechnęła się szeroko.
-Udało się.- wydyszała.- Malfoy, udało się!- krzyknęła, prostując się.
-Zawiadomię Pansy.- powiedział, uśmiechając się lekko.
No tak, entuzjazm Malfoy'a.
Nie mogła w to uwierzyć. Te miesiące ciężkiej pracy nareszcie się oplaciły. Czuła się, jakby ktoś zdjął z jej ramion ciężar odpowiedzialności. W końcu Pansy i Blaise będą mogli spać spokojnie, nie bojąc się o życie ich syna. Z resztą nie tylko oni.
Po kilkunastu minutach w laboratorium zjawili się państwo Zabini.
Pans od razu do niej pobiegła, zarzucając jej ręce na szyję.
-Dziękuję, Hermiona, tak strasznie ci dziękuję.- Powtarzała ze łzami w oczach.
**
- Zawiadomiłem Departament. Powiedzieli, że w sobotę mamy być gotowi na wywiad do Proroka.
Oboje stali pod ścianą, przyglądając się całej rodzinie Zabinich i zespołowi Magomedyków.
-Myślisz, że to na pewno mu pomoże?- błądziła myślami. Jeszcze tylko sobota i w końcu się go pozbędzie.
-Jetem przekonany, że tak. Spisaliśmy się.- Pokiwał głową z uznaniem.
Dziewczyna podniosła kąciki ust do góry. Była wyczerpana, ale szczęśliwa.
-Myślę, że lepiej, jak ich zostawimy samych.- powiedział Draco, widząc, że Pansy znowu zalewa się łzami, a nawet Blaise walczy, żeby ich nie uronić. Zaniepokoiłby się, gdyby nie fakt, iż oboje są uśmiechnięci tak szeroko pierwszy raz w życiu.
-Tak, masz rację- odpowiedziała wolno.
Ruszyli do wyjścia. Kiedy znaleźli się na zewnątrz była już późna noc. Oboje zatrzęśli się z zimną. Spojrzeli na siebie niepewnie.
-No to...- zaczął.
-Dzięki za współpracę, Malfoy.- powiedziała, otulając się szczelniej szalem.
-Tak, dzięki.- mruknął.
-Hm, no to do zobaczenia w sobotę.- Dodała cicho.
Widząc, że blondyn chce coś dodać, szybko teleportowała się do domu. Od razu ruszyła w stronę sypialni, po drodze ściągając buty i ubranie wierzchniowe. Rzuciła się kompletnie wyczerpana na łóżko.
Jednak mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Czuła, że mimo wszystko będzie jej trochę brakowało tej pracy. Już się nawet przyzwyczaiła do obecności Malfoy'a...
**
Był piątek. Wychodził z Ministerstwa, kiedy ktoś go zatrzymał. Skrzywił się lekko. Był to Phill Mizly, postawiony kilka szczebelków wyżej od niego urzędnik. Ten sam, który kilka lat temu nadzorował sprawę dotyczącą schwytania Śmierciożerców, którzy uniknęli wyroku.
-Draco, gratuluję. Słyszałem o twoim, przepraszam waszym, sukcesie.
Czuł, że ciśnienie mu się podnosi. Wyczuł tą zgryźliwość. Mizly doskonale wiedział, że przy tamtej akcji on ucierpiał prywatnie.
-Nie ty jeden.- odparł chłodno, idąc dalej.
-Cieszę się, że już się wam ułożyło...- Ruszył za nim.
-Co masz na myśli?- Ledwo otwierał usta.
Byli już przy fontannie.
-No wiesz. Wszystkim nam było bardzo przykro, że twoje życie, hm, miłosne przez nas się rozpadło.- Przybrał sztucznie współczujący wyraz twarzy.
Malfoy zacisnął usta. Miał ogromną ochotę użyć w tym momencie swojej różdżki.
-Doceniam to.- powiedział sarkastycznie. Stał naprzeciw kominka.
-Ale przecież Hermiona Granger to mądra czarownica... Nie obruszyłaby się, gdyby dowiedziała się o naszej akcji... Sądzę więc, że aż takie nieprzyjemne to wszystko nie by...- Nie dokończył.
Draco szybciej niż pomyślał uderzył Philla prosto w nos, jednocześnie łamiąc go.
Wszedł do kominka, nie czekając na reakcję tamtego. Niesamowite, ile lat może się coś ciągnąć za człowiekiem.
**
Z podekscytowania ledwo co zjadła śniadanie. Do konferencji miała jeszcze trzy godziny.
Za trzy godziny skończy się to, na co pracowała od tylu tygodni.
Odczuwała pewnego rodzaju żal. Jednak nie wiedziała z jakiego powodu. Czy dlatego, że skończyła pracę nad projektem, który ją fascynował, czy dlatego że już nie będzie miała powodów, aby spotkać gdzieś Dracona.
Westchnęła cicho. Poszurała nogami do łazienki.
Wzięła chłodny prysznic. Czuła, że dzisiejszy dzień będzie ważny.
Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy.
Mimo wszystko cała ta sytuacja zaczynała ją męczyć. Co chwilę miała sprzeczne myśli. Raz chciała ujrzeć tego blond pacana, zaś drugim razem pragnęła w końcu uwolnić się od tej toksycznej relacji. Cały czas miała przed oczami sceny po ich kolacji Iza z ostatniego dnia w laboratorium. Cóż, teraz teraz za dużego wyboru nie miała. Albo tak, albo nie.
**
Wszędzie błyszczały flesz od aparatów. W środku wielkiej sali panował okropny hałas. Setki krzeseł były ystawione przed ogromnym podestem, na którym stały dwie mównice, a za nimi wisiały plakaty dotyczące najnowszego wynalazku.
-I jak? Stresik mały jest?- szepnęła Gin do przyjaciółki, która nerwowo skubała skórkę przy paznokciu.
-Coś ty.- Machnęła ręką, a po chwili obie parsknęły śmiechem.- Nie mogę uwierzyć, że to już.- Westchnęła, rozglądając się wokół. Tyle ważnych osobistości przyszło...
-Pewnie nie tylko w to, co?- spytała miękko.
Hermiona spojrzała na nią uważnie.
-To wy stoicie za naszą współpracą, prawda?
Ginny zmieszała się lekko.
-My po prostu chcieliśmy...
-Czemu mieszacie się w moje życie? - zapytała lekko zirytowana.
Dziewczyna spojrzała jej hardo w oczy.
-Ponieważ, Miona, widzieliśmy, jak ci ciężko bez niego. Mieliśmy nadzieję, że w końcu zrozumiesz tamtą sytuację...
-Zrozumiem?- fuknęła tak, że kilka osób spojrzało na nie zaciekawione. Zciszyła głos. - Ginny, miło, że się o mnie troszczycie, ale uwierz mi, w sprawie Malfoy'a nic się nie zmieniło.- Zapewniła ją.
-Jak wolisz.- Podniosła ręce w geście kapitulacji. - Ale minęło już tyle lat...
-Podjęłam już decyzję, Ginny.- powiedziała twardo, uciszając przyjaciółkę.
W końcu wszyscy zajęli już swoje miejsca. W pierwszym rzędzie siedzieli najważniejsi ministrowie oraz Hermiona, Draco, Pansy razem z Blaise'm, który miał Alexa na kolanach.
Przy pierwszej mównicy stał człowiek odpowiedzialny za większość lekarstw ostatniego wieku.
Może to było niegrzeczne, ale Hermiona wyłączyła się na chwilę.
Zdecydowanie podjęła już decyzję. Po tym spotkaniu zamierza odciąć się od Malfoy'a.
-Każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. Czasem trzeba czekać na nią kilka lat. Jednak nie ważny jest czas oczekiwania. Ważne jet to, że ten czas w końcu nastał. Wielu ludzi otrzyma tą drugą szansę, dzięki dwójce niezwykłych ludzi. Bezinteresownie pragnęli pomóc swoim przyjaciołom, przy okazji przyczyniając się do wielkiego postępu w medycynie. Chciałbym zaprosić obok siebie panią Hermione Granger oraz pana Dracona Malfoy'a.- Zaczął klaskać.
Osłupiała dziewczyna wstała i razem razem z chłopakiem ruszyła ruszyła w stronę drugiej mównicy.
-Bardzo cieszymy się, że nasza ciężka praca i trud, który w to włożyliśmy opłacił się i pomoże wielu ludziom.- powiedziała niepewnie, patrząc na tłum ludzi.
-Myślę, że wiele osób dostało nowe szanse. Szanse, które wykorzystują pełnią możliwości.- Dodał Draco, obserwując twarz byłej Gryfonki.
Potem wypowiadali się państwo Zabini.
Po upływie dobrej godziny oficjalna cześć minęła. Wszyscy trzymali kieliszki z szampanem w ręce, rozmawiając żywo.
Hermiona stała z jakimiś naukowcami, rozważając kwestie jakichś antybiotyków. Rozmowa zaczynała ją męczyć, wiec grzecznie przeprosiła i odeszła.
Szukała znajomych twarzy, lecz nigdzie nie mogła znaleźć swoich przyjaciół. W końcu usłyszała głos Harry'ego.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.- Westchnął.
-Myślałem, że po tylu latach zrozumiała, że wtedy Draco mówił prawdę.- odparł zrezygnowany Zabini.
-Ale pamiętaj, że Malfoy święty nie był...
-Jeden pocałunek, Potter. Tak naprawdę jej duma na to nie pozwoliła. Uparcie wierzyła w jego całkowitą winę, a po prostu nie znała faktów...
-Cóż, w każdym razie, zmusiliśmy ich do wspólnej pracy. Szkoda, że na marne.
Miona wycofała się po cichu tyłem, jednak wpadła na kogoś.
-A ty jak zwykle niezdarna.- Pokręcił głową, patrząc spode łba na przyjaciół.- Fajnie, że się tak troszczą, co?
Herm zagryzła dolną wargę.
-Wyjdziemy na zewnątrz?- spytała, jednak nie planowała tego.
Zdziwiony blondyn pokiwał tylko głową.
Szli w ciszy. Jednak oboje mieli masę myśli w głowach.
W końcu się zatrzymali.
Dziewczyna nie wiedziała jak zacząć. I co w ogóle chciała powiedzieć.
-Myślę, że w końcu jestem gotowa, aby zrozumieć, co się wtedy wydarzyło.- powiedziała cicho.
Chłopak uśmiechnął się do siebie. Może jednak mała pomoc była im potrzebna.
-Tak? I co zrozumiałaś?- Spojrzał na nią łagodnie.
Wzięła głęboki oddech.
-Że każdy zasługuje na drugą szansę.- odpowiedziała pod nosem, lecz wiedziała, że ja usłyszał.- Oczywiście wtedy było też sporo twojej winy.- dodała nieco pogodniej.
Draco podszedł do niej i objął ją w pasie.
-Ale ja też zachowałam się dziecinnie.- Ponownie dopowiedziała.
Stali tak chwilę. Czuła, że dobrze robi. Miała dość tych wspomnień, które nie dawały jej zapomnieć. Była przekonana, że gdyby nie ich współpraca, nie porozmawialiby jeszcze przez wiele lat. Oparła głowę na jego torsie.
-Czemu to tyle trwało, Granger.- Westchnął. Chyba jednak mowy wygłaszane na takich uroczystościach mają głębszy sens niż myślał.
-Chyba musimy komuś podziękować.- Uśmiechnęła się do niego.
Spojrzał na nią. Nie mógł nacieszyć się tym momentem.
-Chodźmy do środka. Dziennikarze czekają, aby zrobić z nami wywiad.- powiedział z niechęcią.
-Widzę, że ten eliksir, to wielki przełom.- zachichotała i wspólnie ruszyli do drzwi wejściowych.
~**~
Cześć, trochę mnie tu nie było... Czytałam wasze komentarze, meile i serce mnie bolało, bo chciałam, naprawdę chciałam coś dodać, ale nie mogłam. Ale teraz znowu odnalazłam pasję w pisaniu... Nie Nie wiem ile Was tu zostało. Jednak wracam, pełna weny i zapału. Dodaje tą miniaturkę, aby nie rzucać słów na wiatr. Aby dodać nowy rozdział, muszę przeczytać wszystkie poprzednie, bo rok to mnóstwo czasu. Nie spodziewajcie się rozdziału na następny dzień, ale już biorę się za pierwsze rozdziały. Tak więc, do usłyszenia w przyszłym tygodniu! :-) ☺ Ściskam Was serdecznie i przepraszam na kolanach każdego z osobna.
"Prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie" ~ Joanne Kathleen Rowling
piątek, 14 sierpnia 2015
Miniaturka 1. "Wspomnienia nigdy nie umierają"
Subskrybuj:
Posty (Atom)