50, więc coś specjalnego, uprzedzam, że rozdział jest długi
~**~
DZIEŃ 1.
Ledwo wczoraj wytrzymała tę torturę na kolacji, a czekało ją ponownie to samo. Nie chciała sprawiać mu przykrości, dlatego też nie zaprotestowała, gdy poprosił ją o wspólne śniadanie.
-Cieszę się, Pansy, że się zgodziłaś- powiedział Mats, gdy wychodzili z Pokoju Wspólnego Slytherinu.
-Drobiazg.- Posłała mu sztuczny uśmiech. Gdy tylko spotka Blaisea i Draco od razu wpakuje ich w wspólny, integracyjny posiłek.
-Jade wczoraj mówiła o tobie kilka miłych rzeczy- powiedział mimochodem, przepuszczając przyjaciółkę na schodach.
Ślizgonka zrobiła zdziwioną minę. Przecież one się nienawidziły.
-Doprawdy?- Uniosła lekko brwi ku górze, czekając za chłopakiem. Coś jej tu śmierdziało.
-Mhm- przytaknął.
Dziewczyna przyjęła tą wiadomość w milczeniu. Albo Mats powiedział tak, aby bardziej się do niej przekonała, albo ta przeklęta Gryfonka coś knuła. Da sobie przełamać różdżkę, że nigdy by tak nie powiedziała z dobroci serca. Jednak nie miała zbyt dużego wyboru, więc musiała nauczyć się ją tolerować. Choć w duchu liczyła, że znajdzie wystarczające wsparcie wśród innych, by przemówić mu do rozumu.
Dochodzili do drzwi Wielkiej Sali, gdzie blondwłosa Gryfonka już na nich czekała. Pans mimowolnie skrzywiła się na ten widok, co uszło uwadze Ślizgona.
-Cześć, Mats- zaświergotała, gdy do niej podeszli, a następnie cmoknęła go w usta.- Hej, Pansy- dodała wesoło, uśmiechając się do niej szeroko.
Chłopak posłał brunetce spojrzenie typu "A nie mówiłem?", jednak ona wyczuła w tym geście fałsz. Mimo to zdusiła w sobie ochotę ponownego skrzywienia się i westchnięcia pełnego irytacji.
-Cześć, Jade- odpowiedziała mniej entuzjastycznie, niż jej poprzedniczka, również posyłając jej słaby uśmiech.
Cała trójka weszła do środka. Parkinson spojrzała z nadzieją na stół Slytherinu, czy aby przypadkiem nie ma tam już pozostałej dwójki przyjaciół. Na jej nieszczęście chłopcy jeszcze słodko spali. Natomiast kątem oka dostrzegła, iż Potter zmierzał w stronę stołu Gryffindoru. Przez krótką chwilę toczyła ze sobą walkę, czy w ostateczności nie udać się do niego, lecz prawie od razu zrezygnowała z tego pomysłu. Pomijając obietnicę złożoną Matsowi, to sama sobie obiecała, że na razie będzie traktowała Złotego Chłopca z odrobiną dystansu.
Z miną cierpiętnika zajęła miejsce naprzeciwko pozostałej dwójki.
Spokojnie Pansy, to tylko krótkie śniadanie, dasz radę.
Rozmowę głównie podtrzymywał Mats, jednakże Jade do każdej swojej odpowiedzi dodawała szeroki, słodki uśmiech. Ślizgonka była pewna, że jeśli dłużej będzie na niego patrzeć to ją zemdli. Włożyła do ust wielki kawałek tosta z dżemem, aby uniknąć rozmowy. Przeżuwała go najdłużej, jak tylko potrafiła.
-Słyszałam, Pansy, że też grasz w drużynie Slytherinu w Quidditcha. To prawda?- Spytała miłym głosem, upijając łyk herbaty.
Zapytana przełknęła powoli swoje śniadanie, posyłając jej uważne spojrzenie.
-Tak, tyle że już od tamtego roku- odparła sucho, za co zarobiła potępiające spojrzenie od przyjaciela.
-Och, wybacz, w tamtym roku nie interesowałam się rozgrywkami- odpowiedziała przepraszająco, a dziewczyna ponownie zajęła się swoim śniadaniem.- Wiesz, wojna była bardziej przejmująca- dodała, posyłając jej dwuznaczne spojrzenie.
Pans poczuła się tym stwierdzeniem zaatakowana. Zerknęła na Bella, który również zmarszczył lekko czoło. Sam grał w drużynie, dlatego nie rozumiał insynuacji dziewczyny. Parkinson postanowiła, że tak tego nie zostawi.
-Tak, masz rację to było straszne- odparła przejmującym głosem oraz z poważną miną.- Jednak starałam się prowadzić na tyle normalne życie, na ile było to możliwe, więc sport w tym pomagał- skończyła rzeczowo, biorąc do ręki czarną kawę. Chyba zacznie dolewać do napojów podczas posiłków Ognistej, aby jakoś je znieść.
Blondynka zaczęła intensywnie nad czymś się zastanawiać. Po chwili zrobiła minę pełną zrozumienia.
-No tak- zaczęła tonem, który wskazywał na to, że to, co powie jest przecież oczywiste.- Zapomniałam, że Ślizgoni trochę inaczej do tego podchodzili. Jeśli wiesz, co mam na myśli- dodała konspiracyjnym szeptem.
Dziewczyna zakrztusiła się kawą i spojrzała najpierw ze złością na Gryfonkę, a później z wyrzutem na przyjaciela, który akurat mówił coś do osoby po jego prawej. Zaś Jade siedziała z miną pełną satysfakcji.
-Nie byłam nigdy Śmierciożercą, jeśli o to ci chodzi- warknęła, czym już zwróciła uwagę Ślizgona.
-O czym gadacie?- Spytał, nie ukrywając zdziwienia.
Pans spojrzała na nią wyczekująco, dając jasno do zrozumienia, iż pozwoli jej udzielić odpowiedzi na to pytanie.
Dawes zrobiła niewinną minę i z lekkim błyskiem w oku odwróciła się w stronę Matsa.
-Pansy chyba źle mnie zrozumiała. Nigdy bym jej czegoś takiego nie zainsynuowała- odparła ze skruchą.
Brunetka wywróciła oczami, powstrzymując się, żeby nie prychnąć pod nosem. Zastanawiała się, jak bardzo Mats musiał cierpieć z powodu Victorii, że aż tak był zapatrzony w tę wiedźmę. Dzisiaj dostała odpowiedź. Była pewna, że jeśli znowu będzie jej proponował wspólne posiłki, to umrze z głodu.
-Wybacz, mój błąd- odpowiedziała z przesadą, posyłając jej sztuczny uśmiech. Była pewna, że doskonale ją zrozumiała.
Dalsza rozmowa przebiegała na neutralne tematy. Pans postanowiła udzielać odpowiedzi najrzadziej, jak było to możliwe. Słuchając Gryfonki, przeszła jej cała ochota na dokończenie śniadania, dlatego też tylko dłubała widelcem w swoim talerzu. Zastanawiała się, czy nie lepiej będzie, jak już wyjdzie z Wielkiej Sali. Sądziła, że Mats liczy na jeszcze kilka minut.
-Wiesz co, Jade, muszę ci powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zwróciłam na ciebie uwagi w szkole- wtrąciła się do rozmowy, mając już serdecznie dość tego przedstawienia.
-Naprawdę? Chodzę tu od samego początku- odpowiedziała zdziwiona, opierając się o Ślizgona z samozadowoleniem na twarzy.
-Dziwne.- Wzruszyła ramionami.
-Czy ja wiem, Hogwart to wielka szkoła- odparł chłopak, posyłając przyjaciółce czujne spojrzenie.
-Och, nie o to mi chodzi.- Uśmiechnęła się lekko do siebie, czując, iż stąpa po cienkim lodzie.- Dziwne, że nie zwróciłam na ciebie wcześniej uwagi, bo bardzo przypominasz mi moją przyjaciółkę. Słyszałaś może o...- I tu urwała, gdyż Mats kopnął ją pod stołem w piszczel. Syknęła cicho z bólu. Co za kretyn.- Skurcz- dodała, rozmasowując sobie obolałe miejsce.
-O kim?- Spytała zaintrygowana Jade, a przez jej twarz przeszedł dziwny cień.
-O nikim, Pansy często myli ludzi. Powinna pożyczyć w końcu okulary od Pottera- odezwał się, gdy zauważył, że brunetka otwierała usta, aby udzielić odpowiedzi.
Gryfonka zrobiła minę, mówiącą, iż to wytłumaczenie nie za bardzo ją przekonało.
-Och, tak, może w końcu coś zrobię z tym problemem- syknęła w stronę Bella dość dwuznacznym głosem. Koniec tego, nie zaprzyjaźni się z tą dziewuchą i dowie się o co chodzi.
Jade zrobiła wyrozumiałą minę, a następnie wyciągnęła rękę, aby położyć ją na dłoni Ślizgonki. Ta wzdrygnęła się nieznacznie, czując lekkie zagrożenie.
-Pansy, chyba wiem o co ci chodzi- zaczęła, patrząc jej w oczy.
Zaś Pans uniosła brew do góry, dając znak, by kontynuowała. Również Mats był zaciekawiony, co takiego dziewczyna wywnioskowała.
-Masz mi za złe, że spotykam się z Matsem, bo sam ci się podoba, mam rację?- Ukryła wredny uśmieszek, który chciał pojawić się na jej twarzy.
-Słucham?- Zapytała zdziwiona, wyrywając swoją dłoń.
Natomiast chłopak powstrzymał parsknięcie.
-W porządku, możesz mi powiedzieć, wy się znacie dłużej- kontynuowała swoją hipotezę.
Ślizgonka powstrzymała się przed niemiłą odpowiedzią i zamiast tego przybrała wdzięczny wyraz twarzy. Jej przyjaciel wyglądał na bardzo rozbawionego takim przebiegiem rozmowy.
-Masz rację, Jade- powiedziała z poważną miną, czym zdziwiła Gryfonkę.- Ale nie przejmuj się, już się z tym pogodziłam- zapewniła ją z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Świetnie, cieszę się, że to sobie wyjaśniłyśmy. Mam nadzieję, że teraz przestaniesz być wiecznie taka zgryźliwa- odpowiedziała dziarsko, wywołując oniemienie na twarzy brunetki.- Widzimy się potem?- Odwróciła się w stronę Bella, krótko go całując w usta, a następnie wychodząc z Wielkiej Sali.
Pansy bardzo poważnie rozważała użycie różdżki, lub rzucenie w nią czymś ze stołu, jednak Mats chyba to zauważył.
-Oj nie bądź taka wrażliwa, Pans.- Starał się ją udobruchać, choć jemu też nie do końca podobało się zachowanie Jade.
Odwróciła powoli głowę w jego kierunku, z miną, która mówiła, iż miała ochotę zrobić krzywdę blondynce.
-Mats!- Zawołała, a kilka osób spojrzało w jej stronę, lecz nic sobie z tego nie zrobiła.
-No co?- Zrobił niewinną minę, sięgając po dzbanek z wodą. Przecież Czarna miała dystans do siebie.
-Co to miało być?- Warknęła zirytowana. To ona się stara dla niego, aby w minimalnym stopniu ją tolerować, a on nic sobie nie robi z nieznośnego zachowania tej dziewczyny?
-Przecież nic tak...- Urwał, gdy zobaczył ostre spojrzenie Ślizgonki.- Dobrze, porozmawiam z nią potem.- Dodał, aby uciąć temat.- Chociaż też mogłaś się powstrzymać przed niektórymi komentarzami.
-Mogłam, ale nie musiałam- sarknęła, odgarniając włosy do tyłu. Ku jej radości zauważyła pozostałą dwójkę przyjaciół, idącą w ich stronę.
-Czemu mi nie powiedziałaś, może by nam się udało- powiedział, powstrzymując parsknięcie na widok miny Pansy.
-Rzucałam monetą z Vi i przegrałam, wybacz- zironizowała, a chłopak zrobił naburmuszoną minę.
Po chwili po jej jednej stronie usiadł Draco, a po drugiej Blaise.
-Skąd takie smętne miny?- Zapytał Zabini, sięgając po półmisek.
-Mamy za sobą sympatyczne śniadanie z bardzo sympatyczną Gryfonką- odparła dziewczyna, nie mogąc powstrzymać ironicznego komentarza.
Ślizgoni zrobili miny pełne zrozumienia. Cieszyli się, iż Mats nie poprosił ich o taką przysługę. Podziwiali przyjaciółkę za jej cierpliwość.
-Z Gryfonkami trzeba umieć się obejść- skomentował Draco tonem znawcy.
Pozostała trójka spojrzała na niego z politowaniem.
-Rozumiem, że w takim razie umiesz obejść się z Granger na tyle, by wygrać zakład?- Blaise posłał mu wątpiące spojrzenie. Choć musiał przyznać, że mimo iż miał wątpliwości, co do wygranej przyjaciela, to jej nie wykluczał.
-Coś w tym stylu.- Wzruszył ramionami, upijając spory łyk soku z dyni. Był pewien, że wczorajszy plan przyniesie mu sukces.
-Zdradź nam tę tajemnicę- odezwała się Pansy. Nie popierała tego zakładu, jednakże była bardzo ciekawa, jak się skończy. A była pewna, że bardzo burzliwie.
Malfoy kątem oka dostrzegł, że do Wielkiej Sali weszła wcześniej wspomniana Gryfonka. Nawet nie spoglądając w ich stronę ruszyła do Pottera.
-Udowadniam jej, że długo beze mnie nie wytrzyma- odparł nonszalancko, zauważając wzrok Granger, który od razu spuściła.
-Nie byłbym tego taki pewien- mruknął Mats pod nosem, co nie uszło uwadze blondyna.
-Nie będę z nią rozmawiał. Daje jej tydzień, a zatęskni i przyjdzie do mnie, błagając o zażegnanie ciszy- powiedział pewny siebie. Był przekonany, że tak będzie. Wpadła na tyle mocno, że nie będzie umiała skończyć z nim rozmawiać.
-Ciekawe kto zatęskni pierwszy- odciął się Mats, zgarniając gromiące spojrzenie Dracona.
***
Zmierzała samotnie w stronę szklarni, gdyż Harry wyszedł wcześniej z Ginny. Zgadywała, że w takiej sytuacji gdzieś po drodze dziwnym trafem naszedłby ją Malfoy. Jednakże chyba wziął sobie do serca wczorajsze słowa, bo jeszcze ani razu na niego nie natrafiła. Była pewna, że jeśli nie dziś, to jutro wszystko wróci do normy. Ten przeklęty Ślizgon za bardzo lubił uprzykrzać jej życie oraz doprowadzać ją do szału, aby nagle przestać. Poza tym, choć to absurdalne, oboje przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy. Mimo iż Malfoy głośno się nie przyznał, to widziała po nim wielokrotnie, gdy rozmawiali sami, że jemu odpowiadała ta relacja. Plus za dużo czerpał satysfakcji z docinków skierowanych w jej stronę.
Usłyszała za sobą szelest szaty, więc odwróciła się z zaciekawieniem. Powstrzymała uśmiech satysfakcji, gdyż samotnie szedł za nią Draco Malfoy. Wiedziała, że nie przegapi okazji, by podrażnić ją, gdy tylko będą sami. Zatrzymała się, aby za nim poczekać, jednakże Ślizgon przeszedł obok niej bez słowa i nie zwalniając nawet odrobinę, szedł dalej. Zrobiła zdziwioną minę, jednak ustąpiła miejsca oburzeniu. Chciała krzyknąć za nim coś niemiłego, lecz w porę ugryzła się w język.
W porządku Malfoy, skoro udajemy, że się nie znamy, to się nie znamy.
Z bojowym nastawieniem ruszyła dalej w stronę szklarni. Była pewna, że na jego ustach tkwi złośliwy uśmiech. Niech nie będzie taki pewny, iż to ona pierwsza się złamie. Jeszcze pożałuje tego durnego pomysłu. Jeszcze zobaczy, komu kogo będzie bardziej brakować. Po wczorajszych eliksirach śmiała wątpić, że akurat jej jego.
Po kilku minutach dotarła pod odpowiednią szklarnię. Szybko zlustrowała kto już przybył na lekcję. Harry stał z Gin, więc stwierdziła, że tam nie pójdzie. Zabini rozmawiał z Pansy, co oznaczało, iż Malfoy stał z Matsem. Jednakże ten fakt jej nie zraził, więc ruszyła w ich stronę. Pokaże Malfoy'owi, że też potrafi go ignorować.
-Cześć, Mats- zaświergotała radośnie, stając tyłem do blondyna.
Bell wydawał się lekko zdziwiony i wymienił z przyjacielem szybkie spojrzenie.
-Cześć, Hermiono, co słychać?- Zagadnął. Wydało mu się to odrobinę podejrzane.
Zaś Draco stał z ironicznym uśmiechem na twarzy. Granger i jej tanie chwyty. Naprawdę myślała, że zrobi to na nim jakieś wrażenie?
-A wiesz, wszystko bez zmian.- Wzruszyła ramionami.- Tyle tylko, że w końcu odzyskałam spokój ducha- dodała przekornie, a Malfoy wywrócił oczami.- A u ciebie?
Nim Mats zdążył jej odpowiedzieć, Draco opuścił ich towarzystwo i podszedł do blond Ślizgonki z ich grupy, która od razu cała rozpromieniała. Chłopak również wyglądał na zadowolonego. Hermiona prychnęła pod nosem na ten widok. Zapomniała, że Malfoy zachowywał się, jakby miał co najmniej dziesięć lat.
-O co chodzi?- Zapytał, bo był ciekaw, jak Gryfonka przedstawi to ze swojej perspektywy.
-W sensie?- Udała niezrozumienie, odwracając wzrok od kokieteryjnej miny blondynki.
-Pokłóciliście się?- Schował ręce do kieszeni. Czuł, że to całe okłamywanie tej uroczej Gryfonki kiedyś nie wyjdzie mu na dobre.
-A czy musimy ciągle ze sobą rozmawiać, jak papużki nierozłączki?- Odpowiedziała lekko zirytowanym głosem. Dlaczego każdy miał o nich jakieś abstrakcyjne wyobrażenie?
-Cofam pytanie.- Uniósł ręce w geście obronnym, czym rozchmurzył dziewczynę.
-Nie, po prostu co za dużo, to nie zdrowo- dodała już milszym głosem. W sumie, co racja to racja. Mniej Malfoy'a w życiu na pewno jej się przyda.
-Szkoda, że sam na to nie wpadłem.- Pokiwał głową z uznaniem, na co szatynka ciepło się do niego uśmiechnęła. Naprawdę ją lubił, dlatego też nie był rad, iż musi ją okłamywać.
Chciała mu odpowiedzieć, lecz w tym samym momencie uniemożliwił jej to głośny śmiech rozmówczyni Malfoy'a. Oboje spojrzeli w tamtą stronę. Mats z politowaniem, a Hermiona z odrobiną irytacji. Zaś sam Draco starał się ukryć satysfakcję na twarzy.
Chwilę później pojawiła się profesor Sprout, wpuszczając ich do środka. Gdy Herm wchodziła przez drzwi blondyn spróbował się wepchnąć, jednakże ta mocnym pociągnięciem barku skutecznie mu to uniemożliwiła. Bez słowa zajęli stanowiska obok siebie.
-Dzisiaj na zajęciach jedna osoba z pary zajmie się kłaposkrzeczkami, a druga gryzącymi cebulami- zakomendowała pulchna kobieta, stając na środku.- Czy ktoś wie, coś na temat tych roślin?- Spytała, a ręka Hermiony od razu wystrzeliła w górę.
Jednak nie tylko jej.
Zdziwiona nauczycielka z uznaniem wskazała na innego ucznia.
-Tak, panie Malfoy?
Miona posłała mu mordercze spojrzenie. Od kiedy był taki aktywny na lekcjach?
-Na kłaposkrzeczki należy uważać, ponieważ gdy dostaną za dużo nawozu zaczynają wić się i skrzeczeć z niezadowolenia- odpowiedział zadowolony. W sumie to nawet dobrze się bawił.
-Zgadza się, dziesięć punktów dla Slytherinu.- Na twarzy Ślizgona pojawił się lekki uśmiech samozadowolenia, zaś Hermiona wywróciła oczami.- A coś na temat drugiej rośliny?- Ponownie w górę wystrzeliły dwie ręce.- Tak, panno Granger?
-Przypominają z wyglądu zwykłe cebule, jednak mają tak gryzący zapach, że od razu po niewłaściwym pokrojeniu oczy zaczynają łzawić. Również jest to częsty składnik eliksirów- wyrecytowała, słysząc teatralne ziewanie obok siebie.
-Doskonale, dziesięć punktów dla Gryffindoru. To zaczynajcie pracę!- Zawołała dziarsko, zajmując swoje miejsce.
Wszyscy założyli ochronne rękawice, a następnie podeszli do swoich doniczek. Hermiona lekko się skrzywiła, widząc długi wystający liść cebuli. Zdecydowanie wolałaby dostać kłaposkrzeka. Przez pół lekcji pracowali w ciszy, całkowicie się ignorując. Jednakże ów cisza zaczęła chyba przeszkadzać Ślizgonowi, gdyż postanowił o sobie przypomnieć.
Gdy Miona wzięła do ręki nóż, aby zabrać się za ostrożne krojenie gryzącej cebuli, Draco przypadkowo szturchnął łokciem jej rękę, przez co odcięła krzywo spory kawałek rośliny.
Wydała z siebie oburzony okrzyk, powstrzymując się, by nie odezwać się do niego. Przymknęła oczy, ponieważ poczuła, że wzbierają się w nich gorące łzy. Niech nie myśli, że takim dziecinnym zachowaniem sprowokuje ją do odezwania się. Odłożyła nóż na stół, mrugając wielokrotnie, aby pozbyć się efektów cebuli. Malfoy zadowolony z siebie powrócił do swojej pracy. Sięgnął po worek z nawozem, a następnie zaczął go wsypywać do doniczki. Gryfonka nie pozostając mu dłużną, mimochodem oparła się o stolik, szturchając łokciem o ów worek. Wysypała się praktycznie cała zawartość, co natychmiast wywołało głośne skrzeczenie rośliny. Oboje skrzywili się na ten dźwięk, jednakże zabawniej zrobiło się, gdy kłaposkrzek zaczął owijać się wokół ręki Dracona z powodu nagłego wicia się. Dziewczyna zachichotała cicho na widok skwaszonej miny sąsiada, któremu nie było do śmiechu.
-Złaź ze mnie- warknął, starając się strzepnąć roślinę ze swojej ręki, co spowodowało, że jeszcze mocniej go oplotła.
Herm z lekkim uśmiechem powróciła do swojej cebuli, tym razem chcąc uniknąć złego krojenia. Oczywiście Draco nie mógł na to pozwolić. Kiedy tylko zauważył, że zaczęła nacinać bulwę pochylona i w pełnym skupieniu, sam dosypał za dużo nawozu do swojej doniczki. Roślina zaskrzeczała przeraźliwie głośno obok Gryfonki, przez co ponownie odcięła o wiele za duży kawałek. Gryzący zapach od razu zaatakował ją w oczy, tym razem wywołując morze łez. Gdyby tego było mało z początku nie mogła otworzyć oczu, tak przeraźliwie ją piekły. Po omacku zaczęła szukać noża, co Ślizgon zauważył, a następnie odłożył w miejsce dla niej niedostępne. Czekał tylko, aż go zwyzywa, lecz ona stała z ustami zaciśniętymi w tak cienką linię, że nie było ich widać. Pokiwał głową z uznaniem, gdyż sądził, że nie miała tak dużej cierpliwości. Sam pozbył się swojej rośliny z ręki i kątem oka obserwował próby otworzenia oczu przez Granger. Po kilku minutach udało jej się to, jednakże pojedyncze łzy wciąż z nich płynęły, a same oczy były czerwone i spuchnięte. Na usta cisnęło jej się siarczyste przekleństwo, aczkolwiek starała się zachować spokój. Odwróciła się w stronę Ślizgona, bo tam powietrze było czyste. Na ten widok przeszły go lekkie wyrzuty sumienia, jednakże szybko minęły, gdy w kierunku jego twarzy poleciał kawałek cebuli. Zamglony wzrok dziewczyny źle odmierzył cel, dlatego też wystarczył lekki unik w bok, aby ominąć roślinę.
-Ojej, Hermiono, ale z ciebie gapa- powiedziała sama do siebie, odwracając się w stronę swojego stanowiska. Przeklęty Ślizgon.
Po kilku minutach nauczycielka oznajmiła koniec lekcji. Hermiona nie była jedyną, której spotkanie z gryzącą cebulą nie skończyło się najlepiej, jednak ten fakt wcale jej nie pocieszał. Gdy wychodziła ze szklarni przed nią szedł Malfoy z blondynką, z którą rozmawiał przed zajęciami. Uniosła pobłażliwie jedną brew, a gdy zobaczyła, jak obejmuje ją jedną ręką, wywróciła zirytowana oczami. Nie może zaczekać aż znajdą się w Pokoju Wspólnym, tylko musi wszystkim naokoło pokazywać, kim to on nie jest? Gdy znaleźli się na błoniach wyminęła ich szybkim ruchem, ponieważ od ciągłego, niezbyt mądrego, śmiechu Ślizgonki czuła, że rozboli ją zaraz głowa.
Natomiast Draco odprowadzał ją wzrokiem, unosząc jeden kącik ust ku górze.
1:0 Granger, jeszcze sześć rozgrywek.
***
DZIEŃ 2.
Korzystając z przerwy między lekcjami, zajęła swoje ulubione miejsce przy kominku w Pokoju Wspólnym, aby w spokoju oddać się lekturze. Czytała o niezwykle ciekawych zaklęciach transmutujących, jednak jej myśli błądziły gdzieś indziej. Był środek drugiego dnia, a Malfoy wciąż traktował ją jak powietrze. Nie żeby jakoś szczególnie jej to przeszkadzało, lecz, musiała przyznać przed samą sobą, czuła się po prostu dziwnie. Nieprawdopodobne było nie usłyszeć od Ślizgona żadnego wyzwiska, ani uszczypliwej uwagi w tak długim okresie czasu. Na dodatek robił wszystko, aby odezwała się do niego. No cóż, najwidoczniej nigdy już nie porozmawiają, bo ona nie miała zamiaru mu ulec. Była prawie pewna, iż również jemu brakowało ich wspólnych docinek, gdyż wielokrotnie widziała, jak cisnął mu się na usta, zapewne wredny, komentarz.
Odłożyła książkę na bok, rozsiadając się wygodniej na fotelu. Będzie musiała wymyślić, jak go sprowokować. Na Eliksirach świetnie sobie poradziła, dlatego też teraz nie będzie to chyba aż takie trudne.
Usłyszała skrzypnięcie wywołane otwieraniem portretu. Zwróciła w tamtym kierunku głowę i zobaczyła Ginny, która szła sama. Miała idealną okazję, by w końcu z nią porozmawiać, tym bardziej, że dotychczas czas spędzany z Rudą zastępowała czasem spędzanym z Malfoy'em. Również obiecała Harry'emu rozmowę z nią. Westchnęła cicho.
-Ginny?- Zawołała, a rudowłosa zatrzymała się, lustrując ją uważnym spojrzeniem.
Nie odpowiedziała jej, tylko patrzyła na nią wyczekująco. Hermiona układała w myślach milion możliwości zaczęcia rozmowy.
-Pogadamy?- Spytała w ostateczności ze skruszoną miną.
Dziewczyna przez chwilę się wahała, jednakże w końcu zajęła miejsce blisko starszej Gryfonki. Dała jej znać, że słucha.
Przez kilka minut siedziały w ciszy, każda zbierając myśli. Herm myślała, jak najlepiej dobrać słowa, gdyż obawiała się ponownego odrzucenia ze strony przyjaciółki. Spojrzała na nią szczerym wzrokiem i zaczęła mówić.
-Nie mam pojęcia, ile jeszcze chcesz być na mnie zła, zgaduję, że mogłabyś naprawdę długo- skomentowała, a kąciki ust Ginny uniosły się ku górze.- Ale naprawdę, jest mi strasznie przykro i głupio za tamtą sytuację. I za wiele innych. Rozumiem twoją złość, zapewne też bym tak zareagowała. Mimo to, brakuje mi ciebie, Gin. Chcę zakopać topór wojenny, obiecuję, że już nigdy taka sytuacja się nie powtórzy.- Wyrzuciła z siebie jednym tchem. Zdecydowanie za często w tym roku dochodziło między nimi do zgrzytów.
Młodsza Gryfonka odgarnęła włosy do tyłu ze skupioną miną. Hermiona patrzyła na nią wyczekująco. Przecież nie będą ze sobą pokłócone do końca życia, prawda?
-Masz rację, mogłabym być jeszcze zła, bo uważam, że twoje zachowanie u McGonagall było okropne- zaczęła, a szatynka przygryzła lekko dolną wargę.- Jednakże.- Uśmiechnęła się lekko, a twarz Hermiony rozpromieniała.- Czas pokuty się skończył. Starałam się spojrzeć na to też z twojej strony. No i zrozumiałam, że Ben miał też w tym swoją korzyść.- Również rozmowa z Diabłem dała jej dużo do myślenia, z racji iż Malfoy szybciej zdecydował się na gest pojednania. Ich przyjaźń wielokrotnie była w o wiele gorszy sposób wystawiana na próbę, dlatego też taka głupota jej nie zniszczy.
-Czyli koniec z oblewaniem sokiem dyniowym?- Spytała z lekkim uśmiechem, gdyż tamto wspomnienie, wciąż nie należało do najmilszych.
-Nad tym jeszcze pomyślę, ostudziło to chociaż twój temperament.- Zachichotała cicho, wyciągając ręce do przyjaciółki.
Miona wywróciła lekko oczami, ściskając przyjacielsko dziewczynę. Poczuła niewyobrażalną ulgę. Kochała Harry'ego, był świetnym przyjacielem, jednak co innego mieć też przyjaciółkę i jej damski punkt widzenia.
-Mam ci tyle rzeczy do opowiedzenia- powiedziała Ginny podekscytowanym głosem.
I zaczęła od przedstawienia jej sytuacji na szlabanie, gdy była zamknięta z Blaisem w Izbie Pamięci, również wyjawiając tajemnicę z czasów Bitwy o Hogwart, która wprawiała ją w wyrzuty sumienia. Hermiona została też wtajemniczona w domysły Rudej i Zabiniego odnośnie powiedzenia prawdy, na co niezauważalnie lekko się skrzywiła. Następnie przeszła do swoich spekulacji na temat Malfoy'a, na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Ginny, my przecież teraz nawet nie rozmawiamy- uspokoiła ją. Oczywiście, że z tyłu głowy miała myśl, iż ich relacja to jakiś podstęp, jednakże coraz bardziej w to wątpiła.- Gdyby naprawdę chodziło o coś większego, to byłby zdecydowanie bardziej ofensywny. A tak widzisz.- Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem, ja mu nie ufam- skomentowała nieprzekonana. Z jednej strony chciała wierzyć w jego niewinność, bo gdyby było inaczej, to zapewne i Zabini miałby w tym jakiś swój udział, a o tym nie chciała myśleć.
-Jeśli cię to pocieszy, ja też nie- zapewniła ją. Malfoy był człowiekiem, do którego trzeba było podchodzić ostrożnie. Przekonała się o tym nie raz.- Mniejsza.- Machnęła lekceważąco ręką. Nie miała ochoty dłużej rozmawiać na temat Ślizgona.- Trzeba porozmawiać z Harry'm o wszystkim.- Czuła coraz większe zainteresowanie tym tematem, choć nie zapowiadał się on na coś miłego.
-Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli wszyscy się spotkamy i porozmawiamy.
-Nie, dopóki Malfoy zachowuje się, jak nadęty arystokrata.- Nie ma mowy, że po raz kolejny dobrowolnie zgodzi się na takie traktowanie z jego strony.
-Czyli, jak zawsze.- Wzruszyła ramionami, a Hermiona uniosła kąciki ust ku górze.
-Chyba pójdę poszukać Harry'ego- powiedziała, zastanawiając się, a Gin pokiwała głową na znak zgody.
***
W szampańskim nastroju szedł na spotkanie z Potterem. Obiecał, że opowie mu, czego dowiedział się od Diabła, a musiał przyznać, iż były to przydatne informacje oraz trafnie wyciągnięte wnioski. Na dodatek miał tak dobry humor, że nawet chętnie porozwiązywałby tę zagadkę. Jego plan odnośnie Granger szedł po jego myśli. Widział, jak walczyła sama ze sobą, aby nie odezwać się do niego, nawet tylko po to, by na niego wrzasnąć. Denerwowanie Hermiony Granger zwykłym milczeniem bez najmniejszego słowa skargi, to była najlepsza rzecz, jaka go ostatnio spotkała. Gratulował sam sobie swojego geniuszu. Oczywiście reszta przyjaciół go nie popierała, gdyż po prostu nie wierzyli, że jego działania przyniosą oczekiwane skutki. Ale on wiedział swoje. Gryfonka w nieskończoność nie da rady milczeć i wkrótce się złamie. Dodatkowo udowodni jej, iż wbrew temu, co mówiła, lubiła spędzać z nim czas.
Uniósł kącik ust ku górze. Nie mógł uwierzyć, że Hermiona Granger powoli traciła dla niego głowę. Z początku wydawało mu się to niemożliwe i szczerze wątpił w swoją wygraną. Teraz był jej niemalże pewien. W związku z tym, coraz częściej zastanawiał się, jak to wszystko będzie wyglądało po balu. Przecież nie musiała dowiedzieć się o ich małym wygłupie i wszystko mogłoby zostać tak, jak wyglądało w chwili obecnej. Ale czy aż tak mu zależało, aby dziewczyna o niczym nie wiedziała i go nie znienawidziła? Ciężko było mu odpowiedzieć szczerze na to pytanie przed samym sobą. Mimo iż czasami niemiłosiernie go irytowała swoją przemądrzałością, to podświadomie wiedział, że brakowałoby mu ich wspólnych docinków i przekomarzań na lekcjach. Również chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że czasami dało się z nią porozmawiać na ciekawe tematy. Również ich ostatni wspólny szlaban wspominał całkiem przyjemnie.
Potrząsnął głową, chcąc wyrzucić te myśli z głowy. Żadnych sentymentów i wyrzutów sumienia. Musi skupić się na tym, co ma zrobić.
Z tą myślą doszedł do umówionego miejsca z Gryfonem, który już na niego czekał. Spotkali się na Dziedzińcu Transmutacji z racji iż po lekcjach mało osób go odwiedzało.
-Co tak długo?- Rzucił brunet na przywitanie, robiąc miejsce Ślizgonowi obok siebie na murku.
-Podejrzewam, że mam o wiele więcej ciekawszych rzeczy do robienia od ciebie- odpowiedział, na co Gryfon zmrużył oczy.
-Mam nadzieję, że Zabini powiedział ci coś przydatnego- westchnął. Współpraca z Malfoy'em zdecydowanie nie należała do najlżejszych.
-I to jeszcze jak.- Zapewnił rzeczowo, wciąż będąc pod wrażeniem usłyszanych informacji od przyjaciela.
Blondyn zaczął streszczać mu wszystko, czego dowiedział się od Blaisea odnośnie jego ostatniego szlabanu, przypuszczeń na temat tego, co opowiedziała Weasley oraz o spekulacjach odnośnie Astorii, które powstały po skojarzeniu jej ostatnich zachowań względem Rudej. Trochę mu zajęła ta opowieść, jednakże Harry słuchał go w skupieniu. Odezwał się dopiero, gdy ten skończył.
-Miałem nadzieję, że może chodzić o jakąś błahostkę- skomentował zrezygnowany. Czekało ich dużo pracy.
Draco posłał mu pobłażliwe spojrzenie.
-Doprawdy? Ja zacząłem w to wątpić, gdy jakiś psychol grasował w bibliotece, podczas mojego i Granger szlabanu, otruwając lampę, albo gdy Granger prawie nie pogruchotała kości na stadionie.- Naprawdę jej najlepszy przyjaciel nie uważał, że to było zbyt niebezpieczne, aby chodziło o drobną sprawę?
Na usta Gryfona wkradł się delikatny uśmiech. Spojrzał z wesołym błyskiem w oku na Ślizgona.
-Nie sądziłem, że aż tak przejmujesz się życiem Hermiony- powiedział z przekorą.
Smok od razu zrobił oburzoną minę na dźwięk tych słów. Co to za insynuacje dosłyszane w jego głosie?
-Podczas tych szlabanów była ze mną, jak myślisz na kogo spadłaby odpowiedzialność za jej niezdarność?- Spytał obronnym głosem, a uśmiech bruneta powiększył się.
-Oczywiście- odpowiedział sarkastycznie, wytrzymując gromiące spojrzenie blondyna.- Wracając- zmienił temat, aby już nie dręczyć dumy Ślizgona- myślę, iż każdy będzie musiał przemyśleć domysły Ginny i Zabiniego na temat prawdy, bo bez tego nie ruszymy dalej- dodał już całkowicie poważnie.
Draco zrobił zaciekawioną minę.
-Wychodziłoby na to, że każdy z nas coś ukrywa- zaczął powoli, przyglądając mu się uważnie.- Masz coś na sumieniu, Potter?
Przez twarz Harry'ego przemknął dziwny cień, jednak pytanie Ślizgona go nie speszyło.
-Zdziwisz mnie, jeśli ty nie masz- odparł spokojnie, a chłopak zmarszczył lekko czoło.
Ich dalszą rozmowę przerwało pojawienie się drobnej kasztanowłosej Gryfonki. Z początku szeroki uśmiech skierowany w stronę Harry'ego, zniknął od razu gdy zobaczyła platynową czuprynę. Sam ten widok ją zirytował.
Natomiast na usta Draco wkradł się ironiczny uśmiech. Los sam szedł mu na rękę.
-O, Harry, szukałam cię- zwróciła się do przyjaciela, nawet nie patrząc na chłopaka siedzącego obok.- Rozmawiałam z Ginny i mam kilka ciekawych rzeczy do opowiedzenia- zaświergotała triumfalnie, nie wiedząc o ich wcześniejszej rozmowie.
Ślizgon powstrzymał parsknięcie, czekając na odpowiedź Gryfona, który zrobił lekko zakłopotaną minę.
-Wydaje mi się, że Malfoy przed chwilą cię uprzedził- odpowiedział przepraszającym tonem, a irytacja Gryfonki zaczęła rosnąć.
-Och, świetnie, zaoszczędziłam czasu na tłumaczenie. Co takiego ciekawego powiedział?- Spytała z cichą nadzieją, że to nie Harry udzieli jej odpowiedzi.
Jednakże Draco tylko oparł się wygodniej o murek, patrząc w ich stronę z leniwym uśmiechem. Nie miał najmniejszego zamiaru odpowiadać na jej pytanie. Brunet chyba to zrozumiał, bo pokrótce wszystko jej streścił.
-Wpadłam na to przed błyskotliwym Malfoy'em- sarknęła złośliwiej, niż zamierzała, co wywołało widoczne samozadowolenie na twarzy blondyna.
Każde wypowiedziane przez nią słowo, w którym dosłyszał poirytowanie było miodem na jego uszy. Może nawet skończy tę gierkę szybciej, niż w ciągu tygodnia.
-Wybacz, Potter, ale jestem zmuszony opuścić twoje towarzystwo. Czeka mnie o wiele ciekawsze z ładną blondynką- skłamał gładko, kiwając mu głową i ruszając w stronę zamku.
Hermiona zacisnęła usta, aby nie warknąć niecenzuralnego komentarza w jego kierunku. Wypuściła powoli powietrze. Marna prowokacja.
-Wszystko w porządku?- Spytał Harry, przyglądając się przyjaciółce.
-Oczywiście- odpowiedziała szybko, uśmiechając się sztucznie.- Idziemy do kolację?- Zagadnęła dziarsko.
Potter pokiwał głową na zgodę, nie do końca przekonany słowami dziewczyny.
***
Podczas kolacji wciaż towarzyszył jej podły nastrój, dlatego też dla ukojenia nerwów postanowiła udać się do biblioteki, która od zawsze była jej świątynią dla wewnętrznego spokoju. Oczywiście, nie licząc nocnych szlabanów i dziwnych rzeczy, które spotkały ją tam wielokrotnie w tym roku szkolnym. Sama nie do końca wiedziała, co aż tak wytrąciło ją dzisiaj z równowagi. Bo przecież nie Malfoy, który zachowywał się jak szczeniak z czwartego roku. Absolutnie nie obchodziło ją co robił w czasie wolnym, więc na pewno nie chodziło o to. Po prostu nie lubiła, gdy ktoś ją lekceważył i ośmieszał przy innych.
Z tą myślą weszła do swego sanktuarium, mimowolnie wdychając zapach książek. Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego stolika, jednak zobaczyła Matsa, który siedział sam. Od razu udała się w jego stronę. Wciąż nie mogła uwierzyć, że był Ślizgonem. Świetnie się z nim dogadywała oraz uwielbiała jego charakter. Dziwiła mu się również, że jest przyjacielem Malfoy'a, gdyż byli zupełnie różni.
-Mam nadzieję, że wolne- przywitała się, stawiając stertę książek na stole.
-Niestety nie- pokręcił smutno głową, gdy odsuwała swoje krzesło.
-Już jest moje.- Posłała mu uroczy uśmiech, rozpakowując torbę.
-Malfoy ma na ciebie zdecydowanie zły wpływ, przesiąkasz ślizgońskim charakterem- skomentował rozbawiony, widząc, jak skrzywiła się na te słowa.
-To wcale nie jest śmieszne- odparła śmiertelnie poważnie, otwierając podręcznik od Zaklęć, aby odrobić pracę domową.
-Nie mogłem się powstrzymać- odpowiedział z uroczym uśmiechem, ukazując rząd białych zębów.
Przez jakiś czas pracowali w ciszy, jednak w końcu Hermiona zaczęła ze złością kreślić po pergaminie. Chłopak posłał jej zaciekawione spojrzenie. Nie wiedział, czy jakoś to skomentować, jednak uznał, że przecież nie byłby sobą.
-Jakieś problemy ze skupieniem?- Rzucił żartobliwie, a w jej oku błysnęła irytacja.
-Moja koncentracja ma się dobrze, po prostu nie podchodzi mi to zaklęcie- sarknęła, wzdychając w duchu. Hermiono weź się w garść.
-Przecież na lekcji świetnie ci wychodziło- odpowiedział podejrzliwie, lustrując ją spojrzeniem.
-Ależ nie, okropnie- skłamała, nie przekonując go ani trochę.
Bell uznał, iż nie warto drążyć dalej, bo i tak nic nie powie. Jednak było to całkiem zastanawiające. Nie dowierzał, że dziecinny plan Malfoy'a przynosi jakiekolwiek skutki. Zauważył, iż Gryfonce wciąż nie najlepiej szło pisanie referatu, dlatego postanowił na chwilę ją od niego oderwać.
-Widziałem, że już zażegnałyście konflikt z Rudą- zagadnął, na co lekko się uśmiechnęła.
-Najwyższa pora- odparła już znacznie łagodniejszym tonem.
-Może teraz zostawi trochę więcej Blaisea innym- powiedział pod nosem, co nie uszło jej uwadze.
-Na to bym nie liczyła.- Wywróciła oczami, unosząc delikatnie kąciki ust. Choć również miała nadzieję, że Zabini nie będzie spędzał z Ginny aż tyle wolnego czasu, co do tej pory.
-Ciekawe, że Gryfonki w tym roku tak zmanipulowały Ślizgonów- rzucił mimochodem.
Herm przekrzywiła lekko głowę w bok. Nie byłaby taka pewna, kto kogo manipuluje.
-Nie wszystkie.- Wzruszyła ramionami, odgarniając niesforne loki z twarzy.
Ślizgon pokiwał głową z błyskiem w oku.
-Racja, zdarza się też, że Ślizgoni Gryfonki.
Szatynka poczuła, że jej policzki lekko się zaróżowiły. Chyba przestanie wychodzić do ludzi, aby nie słuchać tych irracjonalnych insynuacji. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, które przyjął z niewinną miną. Chciała mu się odciąć, jednakże dostrzegła blondynkę zmierzającą w ich stronę. Westchnęła z irytacją. Świetnie, jeszcze jej tu brakowało.
-O, cześć, Hermiono- zaświergotała Jade, podchodząc do ich stolika.
-Mhm- burknęła, sięgając po pergamin.
Młodsza Gryfonka patrzyła na nią wyczekująco, co w końcu zauważyła.
-Coś nie tak?- Spytała, zaciskając mocniej palce na piórze. Nigdy przenigdy nie zrozumie, co Mats w niej widzi.
-Wydaje mi się- zaczęła lekko rozbawionym głosem.- Że chyba zajęłaś mi miejsce- skończyła, udając zakłopotanie.
-Przecież możesz dostawić sobie krzesło- wtrącił się Mats, który nie chciał wyganiać Hermiony.
Nim Jade zdążyła mu odpowiedzieć, Miona ją wyprzedziła, pakując swoje rzeczy do torby.
-Daj spokój.- Machnęła ręką, uśmiechając się do niego.- I tak miałam iść, dzisiaj tego nie skończę- dodała, posyłając dziewczynie mordercze spojrzenie, na co nie pozostała jej dłużna.
Szybko pożegnała się z chłopakiem, a następnie udała w drugą część biblioteki, w celu wypożyczenia innej książki. W sumie cieszyła się z przyjścia Dawes, bo, mimo iż bardzo lubiła towarzystwo Matsa, to w obecnej sytuacji miała na uwadze, iż był to przyjaciel Malfoy'a.
Pogrążona w myślach szukała odpowiedniego działu, przez co z impetem wpadła na kogoś. W ostatniej chwili złapała równowagę, upuszczając książkę z hukiem na podłogę. Uniosła głowę z zamiarem przeproszenia za swoją nieuwagę, lecz od razu zrezygnowała z tego pomysłu, gdy dostrzegła chłodne, szare tęczówki.
Na ustach blondyna błąkał się ironiczny uśmiech, pełen zadowolenia, iż po raz kolejny okazja sama do niego przyszła.
Hermiona uniosła dumnie głowę, poprawiając mundurek. Rozejrzała się po podłodze w poszukiwaniu swojej książki, po czym westchnęła z irytacją. Leżała pod samymi nogami Ślizgona, który nie kwapił się, aby ją podnieść. Z zaciętą miną oraz gracją podeszła bliżej chłopaka, a następnie szybko się po nią schyliła, odrzucając włosy do tyłu. Od razu skręciła w pierwszy lepszy dział, nie patrząc na niego. Nawet w bibliotece nie może mieć chwili spokoju. Momentami miała wrażenie, że Malfoy nie przez przypadek tak często na nią wpada.
Zatrzymała się na chwilę, przypominając sobie, jaką książkę chciała wypożyczyć. Poszła w kierunku odpowiedniego regału i gdy już chciała wyjąć z półki właściwą lekturę, poczuła iż ktoś po drugiej stronie robi to samo. Zacisnęła usta w wąską linię, by nie krzyknąć ze złości. Oczywiście blond Ślizgon również planował wypożyczyć właśnie tę książkę. Posłała mu gromiące spojrzenie. Nie ma mowy, że pierwsza zrezygnuje z tej księgi. Przez chwilę po prostu stali w miejscu i sztyletowali się spojrzeniami. W tym samym czasie sięgnęli po podręcznik, próbując przeciągnąć go na swoją stronę. Z całej siły starała się nie wypowiedzieć obraźliwego komentarza skierowanego w jego osobę. Nie sądziła, iż chłopak jest zdolny aż tak wyprowadzić ją z równowagi. Przez krótką chwilę jeszcze tak się siłowali, aż ostatecznie zrezygnowana puściła trzymaną książkę, przez co Malfoy lekko się zachwiał. Posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie, na które było ją stać, po czym odeszła.
-Kretyn- warknęła pod nosem, mając przed oczami jego triumfalną minę.
Wzięła do ręki pierwszy lepszy tom, który znalazł się w zasięgu jej ręki, aby nie wyjść kompletnie z niczym, a następnie skierowała swoje kroki do stolików. Skrzywiła się na widok pozajmowanych prawie wszystkich miejsc. Musiała zagłębić się w lekturze, aby ukoić nerwy. Rozejrzała się dokładniej, zauważając jedno, ostatnie puste krzesło. Od razu udała się w tamto miejsce.
Oczywiście nie tylko ona.
Kątem oka dostrzegła platynową grzywę po równoległej stronie. Wypuściła powoli powietrze z płuc.
-Chyba sobie żartuje- burknęła pod nosem, znacznie przyspieszając.
Niestety Draco ani trochę nie żartował, gdyż również przyspieszył kroku, a będąc wyższym oraz mając dłuższe nogi, dotarł do celu kilka sekund przed Gryfonką z bezczelnym uśmiechem na ustach.
Hermiona walczyła sama ze sobą, aby nie zrzucić go z tego przeklętego krzesła i by nie użyć paskudnego zaklęcia przeciwko niemu, lecz resztki zdrowego rozsądku odwiodły ją od tych pomysłów. Nawet na niego nie patrząc, skierowała się ku wyjściu, przywołując w myślach wszystkie znane jej wyzwiska oraz klątwy, na końcu trzaskając z całej siły drzwiami.
Zaś Ślizgon w duchu gratulował sobie swojej pomysłowości. Powolnym ruchem wstał, aby odłożyć upragnioną książkę Gryfonki z powrotem na półkę. Następnie w doskonałym humorze również opuścił bibliotekę.
2:0 Granger
***
DZIEŃ 3.
Korzystając z okazji, iż nie padało, spacerowali wspólnie po błoniach. W końcu oboje czuli pewnego rodzaju ulgę, będąc już pogodzonymi ze swoimi przyjaciółmi oraz mogąc już im wyjawić swoje podejrzenia.
-Myślisz, że idziemy dobrym tokiem myślenia?- Zagadnęła. Od ostatniego szlabanu wciąż powracała myślami do tamtej walki.
-Innego wytłumaczenia nie ma.- Westchnął cicho. Nie mógł zrozumieć, czemu Ginny aż tak chciała się zaangażować w tę zagadkę.
Gryfonka zrobiła dziwną minę, ponieważ coś przyszło jej do głowy. Nie spodobało się to Ślizgonowi.
-W takim razie- zaczęła, zatrzymując się.- Co ty masz na swoim sumieniu, Diabełku?- Uniosła wysoko brew. To było niesprawiedliwe, iż ona mu wszystko, co tylko mogła, opowiedziała, a on wciąż nic. Miała dziwne wrażenie, że miało to jakiś związek ze skradzionymi przez nich, a raczej pożyczonymi bez pytania, aktami.
Blaise również się zatrzymał. Nie miał pojęcia, czemu ta fascynująca Gryfonka była taka dociekliwa. Jednakże wiedziała tyle, ile powinna. Od ostatniego wyjścia do Hogsmeade miał nieprzyjemne wrażenie, iż McPersonowi, odnośnie jego i Draco, może chodzić o zakład. Gdy tylko nadarzała się najmniejsza okazja, chłopak od razu robił insynuacje pod tym adresem. Oczywiście, aby Gin, albo Hermiona usłyszały.
-Oj, wiele rzeczy.- Posłał jej szarmancki uśmiech, na co ona tylko wywróciła oczami.
-Gra na zwłokę za dużo ci nie pomoże- powiedziała ostrzegawczym głosem, otulając się szczelniej płaszczem.
-O, zimno ci? To może wrócimy do zamku- zagadnął wesoło, ruszając dziarskim krokiem w stronę szkoły.
-Blaise!- Syknęła za nim, nie ruszając się ze swojego miejsca.
Ślizgon westchnął zrezygnowany, wracając do dziewczyny. Nie mógł uwierzyć, że tak owinęła go sobie wokół palca. Panna Weasley patrzyła na niego wyczekująco.
-Powiedziałem ci już wszystko, co wiedziałem w tej sprawie.- Gryfonki miały zdecydowanie paskudny charakter.
W głowie zaświeciła jej się mała żaróweczka.
-Nie przypominam sobie- odparła przeciągle, przyglądając mu się uważniej.- A może ma to coś wspólnego z tą legendarną ognistą?- Spytała mimochodem, robiąc lekceważącą minę.
Zabini posłał jej pobłażliwe spojrzenie, w duchu przeklinając Gryfona, który z tak długim językiem za długo nie pożyje. Improwizuj, Blaise. Inaczej po tobie.
-Ostatni szlaban był chyba nauczką dla wszystkich, aby nie wierzyć w żadne słowa McPersowa, co?- Odparł z wyrzutem, pewnym siebie głosem.
Dziewczyna przechyliła lekko głowę. W tej kwestii już sama nie wiedziała komu ufać, a komu nie. Gdyby nie fakt, iż od samego początku roku szkolnego temat ognistej powracał do nich bez przerwy, to nie miałaby żadnych wątpliwości. Jednakże całokształt budził zbyt wiele podejrzeń, aby całkowicie mogła porzucić ten trop.
Ślizgon, jakby czytając w jej myślach, zrobił kilka kroków w przód, robiąc najbardziej niewinną minę, na jaką było go stać.
-Ruda, o ile mnie pamięć nie myli, to tylko ja nie dostałem żadnej wiadomości, więc jak możesz być tak podejrzliwa w stosunku do mnie?- To akurat była prawda. Nie miał pojęcia dlaczego, jednakże nie narzekał z tego tytułu.
-Masz przed sobą jeszcze kilka miesięcy, na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie- odpowiedziała uszczypliwie. Dlaczego nie udzieli jej prostej, jednoznacznej odpowiedzi?
Zrozumiał, że ta taktyka nie przejdzie. Szczerze mówiąc miał z tyłu głowy jeszcze jedną myśl, aczkolwiek nie wydawała mu się zbyt prawdopodobna. A wiedział też, że wypowiedzenie jej w tej chwili byłoby chwytem poniżej pasa. No cóż, tonący brzytwy się chwyta.
-Gin, sądzę, że to- urwał, wskazując głową na swoje lewe przedramię- może być zaliczone do listy, co mam na swoim sumieniu.- Użycie Mrocznego Znaku, jako pretekstu, by skończyć rozmowę było niestety najwygodniejsze. Mimo to, nie uważał, żeby McPersow mógł ścigać go, albo Malfoy'a konkretnie za to.
Ginny lekko się zmieszała, przygryzając dolną wargę. Nie był to temat tabu między nimi, jednakże był zdecydowanie nieprzyjemny. Ani Blaise nie chciał o tym zbytnio opowiadać, ani ona nie chciała za bardzo o tym słuchać, biorąc pod uwagę przyczynę śmierci Freda. Zrobiła krok w jego stronę.
-W porządku, przepraszam- powiedziała ciszej, dotykając ręką jego ramienia.
W momencie, gdy Ślizgon nachylał się ku jej twarzy, kątem oka dostrzegła coś bardzo interesującego. Przyłożyła dłoń do jego ust, co spotkało się z niezadowoleniem chłopaka.
-Spójrz- zarządziła, pokazując mu wzrokiem, gdzie ma patrzeć.
Urażony Blaise podążył za nią swym spojrzeniem, unosząc brwi z zaciekawieniem.
Przy jednym z drzew stał Ben, rozmawiając z Jade. Po ich gestykulacji i mimice można było wywnioskować, iż kłócili się.
-Wiedziałam, że ta dziewucha jest podejrzana- syknęła z satysfakcją.
-A Mats dalej ślepo w nią zapatrzony- westchnął do dziewczyny, jednak jej już nie było obok niego.- Co ty wyprawiasz?- Syknął za nią, gdyż ta zmierzała w stronę zauważonej dwójki.
-No przecież nie będę tak stała i udawała, że ich nie widziałam- odparła z tonem, jakby to było oczywiste, wywracając oczami.
Zabini w duchu przeklinając charakter Gryfonki, dołączył do niej. Ta dziewczyna sama pchała się w kłopoty, a potem była wielce zdziwiona, że w nie wpadała.
Zakradali się najciszej, jak tylko potrafili, stając przy rozłożystej wierzbie płaczącej, która rosła w bezpiecznej odległości od Gryfonów. Z tego miejsca ich głosy zlewały się ze sobą, przez co zrozumienie czegokolwiek było niemożliwe.
-Och, nic nie słyszę- syknęła zła, próbując wymyślić inne rozwiązanie.
-A to pech, chyba pora wracać- zironizował. Astoria w jego obecności jeszcze się powstrzymywała z czymkolwiek, jednak McPersow nie miał żadnych skrupułów, co mu się nie podobało.
Gryfonka mu nie odpowiedziała, tylko wzrokiem lustrowała pień wierzby. Zabini zrozumiał, co chodzi jej po głowie.
-Chyba oszalałaś- skomentował krótko.
-Ale wtedy na pewno bym usłyszała, o czym rozmawiają- upierała się. Wychowała się z tyloma braćmi, że wspinanie się po drzewach było kiedyś dla niej czymś codziennym. Poza tym, to drzewo nie było wysokie, a liście idealnie by ją zasłoniły.
-Nie ma mowy.- Czemu zawsze miała takie durne pomysły?
Gin zmrużyła lekko oczy. Nie, to nie.
-W porządku.- Wzruszyła ramionami, a Ślizgonowi wyraźnie ulżyło.- Sama sobie poradzę- dokończyła, stając przed pniem.
Blaise chciał coś powiedzieć, jednak wiedział, że to na nic, bo dziewczyna i tak zrobi, co będzie chciała, a lepiej, aby Gryfoni nie usłyszeli ich sprzeczki.
Ginny zaczęła zwinnie wspinać się po wygodnej korze drzewa. Cieszyła się, iż jej drobna budowa działała teraz na jej korzyść. Wdrapała się na najbliższą gałąź, następnie powoli przeciągnęła się, jak najdalej tylko mogła, wyczuwając, gdzie gałąź jest najcieńsza. Zatrzymała się na odpowiedniej odległości, dziękując Merlinowi za gęste oraz długie liście. Z tego miejsca o wiele łatwiej było coś usłyszeć, gdyż gałąź, na której siedziała nie była wcale tak wysoko. Najlepiej widziała Bena, który stał przodem z ironiczną miną.
-Przykro mi, Jade słońce, ale była umowa- powiedział głosem, który wskazywał, iż wcale nie było mu przykro.
-Och, no tak, bo przecież ty nigdy nie złamałeś żadnej umowy- odcięła się nieprzyjemnym głosem.
-Nie chcesz, żebym złamał jeszcze jakąś.- W jego głosie dało się dosłyszeć ostrzegawczą nutę.
Ginny przesunęła się jeszcze odrobinę do przodu, aby nie uronić żadnego słowa. Zastraszanie ludzi wychodziło mu chyba najlepiej. Najwidoczniej posunęła się za daleko, bo nagle gałąź lekko chrupnęła pod jej ciężarem. Od razu wycofała się do tyłu, kuląc się jak najbardziej tylko mogła. Wstrzymała na chwilę powietrze, czekając na reakcję Gryfona, który najwyraźniej jej nie dostrzegł. Odetchnęła z ulgą, karcąc się w duchu za swój brak uwagi. Ponownie wychyliła głowę, aby kontynuować swoje podsłuchiwanie. Zaschło jej w ustach. Oczy Bena skierowane były prosto w jej kierunku. Poczuła jak gałąź pęka z głuchym trzaskiem, po czym z impetem upadła na twardą ziemię. Wciągnęła zachłannie powietrze, leżąc obolała na plecach. Dziękowała w duchu niebiosom, że nie postanowiła wspiąć się wyżej. Blaise prawie natychmiast znalazł się obok niej, pomagając jej wstać.
-Myślisz, że tych rudych włosów nie da się nie zauważyć?- Spytał ironicznie, unosząc kpiarsko brew.
Jade patrzyła na nich z błyskawicami w spojrzeniu, Ginny stała lekko zdezorientowana po bolesnym upadku, upewniając się, że nic sobie nie złamała, zaś Zabini stał z niebezpiecznie zmrużonymi oczami.
-Zaklęcie niewerbalne, ależ jesteś sprytny- sarknęła, rozmasowując jedną ręką plecy.
-Nie tylko takie znam- odpowiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku.
-Ja również- wtrącił się Ślizgon, nie spuszczając z niego wzroku.
Ben uśmiechnął się kpiarsko, kręcąc powoli głową.
-Myślałem, że czegoś się nauczyliście- powiedział lekko rozbawiony.
Jade chciała wycofać się do zamku niezauważona, jednak nie uszło to uwadze pozostałej trójki.
-Och, Jade, dokąd zmykasz? Do Matsa?- Zapytał Gryfon, a zmieszana blondynka od razu stanęła.
Blaise zrobił kilka kroków w przód.
-Ostrzegam cię, McPersow. Nie myśl, że jesteś bezkarny i nikt nie wie, co robisz i zrobiłeś- warknął przez zaciśnięte zęby. Miał już dosyć arogancji tego chłopaka i jego boskiego mniemania o sobie. Z chęcią poszedłby do McGonagall, ale wiedział, jak by to się skończyło.
-Wzajemnie- odpowiedział spokojnym głosem z kpiarskim uśmiechem, a następnie odwrócił się na pięcie w kierunku zamku, udając się w jego stronę.
Jade zrobiła to samo. Ślizgon sięgnął ręką do kieszeni, zaciskając palce na swojej różdżce, jednakże Ginny złapała go za przedramię, kręcąc głową.
-Lepiej nie. Mam wrażenie, że tylko pogorszyłam sprawę- skomentowała z nieprzyjemnym przeczuciem.
***
Hermiona i Ginny siedziały na jednej z kanap przy kominku w Pokoju Wspólnym, czekając za Harrym. Czekała ich ostatnia lekcja, którą była opieka nad magicznymi stworzeniami. Oczywiście Ginny już dawno zdała relacje z jej spotkania z Benem.
-Mogłaś choć raz posłuchać Zabiniego i nie włazić na to drzewo- skomentowali zgodnie jej przyjaciele.
Blaise obiecał, że porozmawia z Matsem na temat Jade, a reszta miała przez pewien czas unikać Gryfona.
Teraz, gdy już nieprzyjemny temat minął, Hermiona siedziała w paskudnym humorze. Wciąż udawali z Malfoy'em, że się nie znali. Mało tego, skutecznie, a nawet bardzo skutecznie, doprowadzał ją do białej gorączki.
-Co ja mam zrobić, Gin- jęknęła żałośnie, podpierając brodę na ręce.
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z błyskiem w oku. Nie popierała tej niezdrowej relacji jej przyjaciółki ze Ślizgonem oraz jej małej fascynacji nim, jednakże cóż mogła na to poradzić. Jeśli już tak bardzo zależało jej na powrocie do poprzedniego stanu rzeczy, to pomoże jej, aby to właśnie Malfoy pierwszy się złamał.
-Na pewno nie odzywać się do niego pierwsza- odpowiedziała rzeczowym tonem. Gryfoni mają swoją godność.
-Obie wiemy, że Malfoy na pewno tego nie zrobi- zaczęła powoli, wpadając na pewien pomysł.- Chyba że mu w tym pomożesz.- Uśmiechnęła się sprytnie, zakładając nogę na nogę.
Miona pokiwała głową, chyba rozumiejąc, co dziewczyna miała na myśli.
-Mów dalej- zachęciła ją, odgarniając włosy do tyłu. Pora wyrównać wynik.
-Sama widziałaś, jak wytrącałaś go z równowagi, gdy warzyliście eliksir. Może mówić, co chce, ale nie ukryje tego, że Hermiona Granger potrafi na niego zadziałać- kontynuowała nonszalancko, a na twarzy starszej Gryfonki pojawiły się lekkie rumieńce.- Wielokrotnie miał okazję, aby przekonać się, iż nie warto zaczynać z niektórymi Gryfonkami. Pora, by nauczył się na błędach.- O tak, miała doskonały plan.
-Czyli...- zaczęła, a panna Weasley weszła jej w słowo.
-Czyli masz zachowywać się najbardziej kobieco i uwodzicielsko, jak tylko potrafisz, żeby zwariował na twoim punkcie- skończyła za nią z szerokim uśmiechem. Może to pozwoli zrozumieć jej działanie Malfoy'a.
Musiała przyznać, że to wcale nie był taki głupi pomysł. Była prawie pewna, że przyniósłby on oczekiwany skutek. Wiele razy miała szansę zauważyć, że Ślizgon był mało odporny na jej kobiece sztuczki. A na pewno nie da mu tej satysfakcji i pierwsza się nie złamie.
-Genialny plan, Ginny- skomentowała w końcu.
-Świetnie!- Zawołała, klaszcząc w dłonie.- A teraz biegniemy do mojego dormitorium, poszukać najkrótszych ubrań, jakie tylko mam- zarządziła, wstając i ciągnąc dziewczynę za sobą.
-Ale Harry...- Znowu nie było dane jej skończyć.
-Poradzi sobie, jest dużym chłopcem- odparła niedbale.- No chodź- ponagliła ją, a następnie obie wyszły z Pokoju Wspólnego.
***
-Dzisiaj macie dość ciekawe zadanie- zawołał dziarsko Hagrid, patrząc na uczniów wesołym wzrokiem.
Słowo ciekawe z ust Hagrida wcale im się takie nie wydawało. W ich odebraniu brzmiało bardziej, jak niebezpieczne.
-Na terenie Hogwartu jest jedno gniazdo Leleka Wróżebnika. Ten, kto przyniesie jego pióro zdobędzie pięćdziesiąt punktów dla swojego domu. Miłej zabawy.
Hermiona skrzywiła się lekko na te słowa. Doskonale znała to zwierzę i wiedziała, jakie to było trudne zadanie, biorąc pod uwagę fakt, iż nie padało, a te ptaki pozwalały odnaleźć siebie głównie podczas deszczów. Również zdawała sobie sprawę, kto będzie chodził za nią krok w krok, aby jej całkowicie uniemożliwić wykonanie zadania.
Nie tym razem, Malfoy.
Z tą myślą ruszyła w stronę skraju skraju Zakazanego Lasu, gdyż rosło tam najwięcej ciernistych krzewów, na których leleki zakładały swoje gniazda w kształcie łezki. Niezauważalnie zerknęła przez ramię, zauważając platynową grzywę podążającą za nią.
Bingo.
Otuliła się szczelniej płaszczem, ponieważ taka długość ubrań, którą miała pod nim, nie dawała jej zbyt dużego ciepła. Po kilku minutach znalazła się w wyznaczonym przez siebie celu. Oczywiście Malfoy zatrzymał się bezczelnie prawie obok niej. Prawdopodobnie wczoraj by ją to niemiłosiernie zirytowało, lecz dzisiaj na jej usta wkradł się kpiący uśmiech. Swoją drogą nie wiedziała, iż potrafiła tak się uśmiechnąć. Chyba faktycznie spędzała z Malfoy'em zbyt dużo czasu.
Leniwym krokiem odeszła na większą odległość, aby odnaleźć ulubione przez leleka krzewy z jeżynami. Ślizgon zrobił dokładnie to samo. Na jej szczęście krzaki rosły bardzo ciasno, gdzie i tak musiała przeciskać się między roślinami z kolcami, co długi płaszcz uniemożliwiał. Upewniając się, iż chłopak był wystarczająco blisko, zaczęła rozpinać jego guziki.
-Och, przeklęty ptak, przez niego mogę podrzeć mój płaszcz- westchnęła głośno do siebie, co na pewno nie uszło uwadze blondyna, który bacznie ją obserwował.
W końcu odpięła ostatni guzik. Została w samej króciutkiej, czarnej dopasowanej spódniczce, która z całą pewnością nie nadawała się na szkolny mundurek, oraz w jeszcze krótszej, również dopasowanej czarnej bluzce. Żeby nie było zbyt pretensjonalnie ubrała też krawat w barwach Gryffindoru. Zerknęła na twarz chłopaka, uśmiechając się z satysfakcją. Spojrzenie Ślizgona mówiło samo za siebie.
Nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia, gdyby nie fakt, że tak obcisłe ubrania fantastycznie podkreślały jej zgrabną i kobiecą sylwetkę. Ładnie zaokrąglone biodra hipnotyzowały jeszcze bardziej pod tak niewielką warstwą materiału. Również przyzwoitych rozmiarów biust dziewczyny był idealnie wyeksponowany w tej bluzce. Nie do końca był pewien, czy aby przypadkiem nie stoi z rozchylonymi ustami. Skarcił się w myślach za tę chwilę słabości, gdyż dostrzegł samozadowolenie dziewczyny. Prychnął cicho pod nosem. No tak, po raz kolejny próbowała tych tanich sztuczek.
Przeszedł obojętnie obok niej, przedzierając się przez gęstwinę roślin. Na pewno jej się nie uda.
Zaś Hermiona odnotowała w pamięci, że musi zdecydowanie częściej stosować rady Ginny oraz bardziej uwierzyć w swoją kobiecą urodę. Poszła śladami chłopaka, próbując dostrzec gniazdo leleka. Poza satysfakcją odczuwała również niewyobrażalny chłód, gdyż końcówka października nie była idealną porą na tak roznegliżowany strój. Usłyszała charakterystyczne lekkie, niskie dźwięki, które z całą pewnością należały do poszukiwanego ptaka. Nie tylko ona je dosłyszała. Oboje, jak na komendę, odwrócili się w tym samym kierunku. Los się do niej uśmiechnął, gdyż teraz to ona znajdowała się przed Ślizgonem. Zalotnie kołysząc biodrami, ruszyła w poszukiwaniu magicznego ptaka. Nie musiała się odwracać, aby upewnić się, iż oczy Malfoy'a były w nią wlepione, czuła jego żądne spojrzenie. Po krótkim czasie przystanęła na chwilę, aby poprawić buta, schylając się dość pretensjonalnie. Gdy się prostowała, usłyszała, jak chłopak potknął się prawdopodobnie o jakiś kamień, a następnie dosłyszała ciche przekleństwo. Na jej usta wpełzł lekki uśmiech. To było prostsze, niż myślała. Przez jakiś czas krążyli wśród krzewów, depcząc sobie po piętach. Nigdy nie zrozumie Hagrida i jego pomysłów. Jeśli te ptaki nie chcą być znalezione, to naprawdę trudno je dostrzec. Poza tym było jej niewyobrażalnie zimno. Z całych sił starała się nie trząść.
Po lesie ponownie rozniósł się niski dźwięk, charakterystyczny dla leleka. Zatrzymała się, aby móc go lepiej zlokalizować. Malfoy zrobił dokładnie to samo, zachowując odpowiedni dystans między nimi. Również z jego odległości widoki były o wiele lepsze. Hermiona obracając się wokół własnej osi, wytężała wzrok i słuch ile tylko mogła. Wróżebniki wyczuwały pokłady magii, więc ten na pewno powinien być gdzieś w pobliżu. Od razu się skrzywiła, gdy przypomniała sobie, iż swoją różdżkę zostawiła w płaszczu, który leżał przy wejściu do lasu. Jednak była przekonana, że Ślizgon miał ze sobą swoją, dlatego też odwróciła się przodem do niego, wodząc wzrokiem za jego plecami.
Draco posłał jej zaciekawione spojrzenie, gdyż nie do końca był pewien, gdzie szukać. Gryfonka, gdy tylko to dostrzegła niezauważalnie pociągnęła materiał bluzki w dół, tym samym odsłaniając więcej ciała. Wzrok Ślizgona chcąc, nie chcąc spoczął zdecydowanie niżej niż twarz dziewczyny. Był zły sam na siebie, że zachowywał się, jak dojrzewający nastolatek z buzującymi hormonami, jednak nic nie mógł na to poradzić. Ciało Granger go hipnotyzował, co było niepokojące. Choć w sumie był mężczyzną, więc to normalne, iż zwracał uwagę oraz potrafił docenić zgrabną figurę i ładną buzię. Stop. To wciąż Granger. Nie przesadzajmy. Z dużym ociąganiem odwrócił głowę za siebie, ignorując ironiczny uśmiech Gryfonki. Na pewno nie da jej szansy na realizację swojego dziecinnego planu.
Oboje wytężali wzrok w poszukiwaniu gniazda, które zapewne zlewało się roślinnością. Hermiona wiedziała, iż chłopak miał nad nią przewagę, z racji iż grał na pozycji szukającego, więc do jego głównego zadania należało lokalizowanie znicza, dlatego też myślała gorączkowo, co powinna zrobić. Ślizgon, aby zrobić jej na złość na pewno ślepo pójdzie w jej ślady, toteż musiała to odpowiednio rozegrać. Jej pech, iż nie miała przy sobie różdżki.
Wciąż uważnie się rozglądając, energicznie się odwróciła, idąc bez celu przed siebie. Oczywiście Draco od razu ruszył za nią, myśląc, iż pierwsza dostrzegła ptaka. Szli tak tylko chwilę, gdyż do ich uszu doleciał znany im już cichy dźwięk. Spojrzeli szybko na siebie z takim samym błyskiem w oku, rzucając się w bieg, nie zwracając uwagi na przeszkadzające im rośliny i krzaki. Malfoy ją wyprzedził, co od razu zapaliło jej czerwoną żaróweczkę. Posuwając się do dziecinnych zagrywek, pociągnęła go z całej siły za przegub ręki. Ślizgon powstrzymał się, żeby na nią nie warknąć, jednak potknięcie się o kamień skutecznie mu to uniemożliwiło. Tym razem to on był szybszy, ciągnąc dziewczynę za sobą. Zapewne był to bardzo ciekawy widok z boku, gdyż Draco upadł twardo na plecy, a Gryfonka przodem prosto na niego. Lekko zdezorientowana uniosła się na łokciach, zerkając na chłopaka. Ten uniósł kpiarsko brew, mając idealny widok na atuty dziewczyny. Jednak Hermiona zbytnio się tym nie przejęła. Wylądowali prosto przed krzakiem jeżyn, w którym dostrzegła zielono czarne pióra ptaka. Zagryzła lekko dolną wargę, wahając się co zrobić. Spojrzała na Ślizgona, który patrzył na nią z zaciekawieniem. Powoli chyliła głowę ku niemu, patrząc mu prosto w oczy z delikatnym uśmiechem. Malfoy łyknął haczyk, sądząc, iż dziewczyna się złamała i chce powtórzyć ich szlaban. Jednakże w ostatniej chwili szybko się podniosła z triumfalnie uniesioną ręką, w której widniało długie, błyszczące pióro leleka. Obciągnęła nisko spódniczkę, z gracją udając się do wyjścia na błonia, zostawiając zdezorientowanego oraz zdenerwowanego Dracona wciąż na ziemi. Będąc na błoniach, założyła swój płaszcz i wróciła do Hagrida, czując się, jak zwycięzca. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech samozadowolenia.
Punkt dla mnie Malfoy.
2:1
***
DZIEŃ 4.
Siedział w podłym humorze w szmaragdowym fotelu przy kominku. Jak mógł tak dać się podejść. Przecież Granger nie była głupia, żeby również nie próbować na nim jakichś sztuczek. I to jeszcze takich oczywistych. Jednakże chyba bardziej był zły na siebie, iż chciał, aby schyliła twarz jeszcze niżej i czuł się bardzo nieusatysfakcjonowany, gdy jej usta oddaliły się od jego twarzy. Pora nad sobą zapanować i w porę się opamiętać.
-Draco, słuchasz, co się do ciebie mówi?- Usłyszał, jak przez mgłę.
Spojrzał rozdrażniony na Blaisea, zły iż przerwał jego wywody.
-Co?- Zapytał nieprzyjemnym tonem.
-Czyżby coś szło nie tak?- Spytał Mats z ironicznym uśmiechem. Wczoraj na koniec opieki nad magicznymi stworzeniami nie dało się nie zauważyć wyśmienitego humoru Hermiony, czego nie można było powiedzieć o wściekłym Smoku w brudnym od ziemi płaszczu.
-Nie, dlaczego?- Sarknął, rozsiadając się wygodniej. Musi wymyślić coś, co złamie Gryfonkę zdecydowanie szybciej niż w ciągu jeszcze czterech dni.
-Daj spokój, Draco, masz jeszcze tyle czasu, że na pewno ci się uda- odezwała się spokojnie Pansy, a wzrok jej przyjaciół od razu powędrował w jej stronę.
-Myślałem, że absolutnie nie popierasz zakładu o Hermionę- zauważył Bell, przyglądając jej się. Chyba właśnie stracił swojego jedynego sprzymierzeńca.
-Nie popieram zakładania się o uwiedzenie dziewczyny w dodatku za kilka butelek Ognistej- poprawiła go, zakładając nogę na nogę.- Co nie oznacza, że nie uważam, iż ta tygodniowa mała gierka jej się należy.- Wzruszyła beztrosko ramionami. Nigdy nie pałały do siebie zbyt wielką sympatią, po prostu irytował ją jej wyniosły ton i sposób bycia. Na dodatek doskonale pamiętała, jak kazała Potterowi wyciągnąć od niej jakiekolwiek informacje.
-Odzyskałem cię, Pans- powiedział Malfoy teatralnym głosem, łapiąc się w miejscu, gdzie powinno być serce.
Ślizgonka uniosła lekko kąciki ust ku górze. Miała wystarczająco swoich zmartwień, niż troska o godność i dumę Gryfonki.
Do wczoraj był przekonany o swoim małym zwycięstwie. Jednakże teraz zaczął mieć lekkie wątpliwości. Nie ufał sam sobie. Był pewny, iż jakiekolwiek wdzięki Granger na niego nie działały, lecz przekonał się, że była to nieprawda. Jego umysł najwyraźniej uznał dziewczynę za atrakcyjną, bo innego wytłumaczenia nie widział.
-A może ona też się założyła, że ciebie uwiedzie?- Zabini wysnuł filozoficzną myśl, powstrzymując parsknięcie na widok miny przyjaciela. Coraz bardziej był ciekaw efektu końcowego ich małego wygłupu.
-Tak, masz rację- odpowiedział Draco przekonującym głosem.- Razem z Rudą zrobiły wyścigi, której pierwszej się uda. Granger jest daleko w tyle- dodał, zgarniając piorunujące spojrzenie od Diabła.
Dalszą rozmowę prowadzili na błahe tematy, jednakże Malfoy wciąż myślami błądził wokół kasztanowłosej dziewczyny.
***
Rozchichotane wychodziły z Wielkiej Sali, skończywszy lunch. Cieszyła się, iż Dafne w końcu znowu miała dla nich czas i przestała izolować się od swoich przyjaciół. Choć wciąż od blondynki emanowała pewność siebie i niezwykła energia, to niezauważalnie dla wszystkich była odrobinę przygaszona oraz rozkojarzona. Gdy tylko pytała o powód, przyjaciółka od razu zbywała ją odpowiedzią, że jej się wydaje. Wiedziała, iż dalsze drążenie nie ma sensu, więc odpuszczała. Co nie oznaczało, że nie miała tego na uwadze.
-Czyli nie powiedzieliście Matsowi o Jade?- Spytała młodsza czarownica, robiąc dziwną minę.
Pansy pokręciła przecząco głową. Wiedzieli, że i tak im nie uwierzy, a tylko się zdenerwuje i będzie ich posądzał o pomówienia spowodowane brakiem sympatii wobec Gryfonki.
-Powiemy w odpowiednim czasie. Aktualnie totalnie zwariował na jej punkcie.- Skrzywiła się na te słowa. Nigdy przenigdy tego nie zrozumie.
-Chyba naprawdę brakuje mu Vi- skomentowała rzeczowym tonem.
-Też mu to powiedziałam- odparła tonem, który świadczył, iż to było oczywiste. Dla każdego, tylko nie dla Matsa.- Będzie trzeba coś z tym zrobić- dodała rzeczowym tonem.
-Mhm- odpowiedziała nieobecnym głosem.
Pans posłała jej zaciekawione spojrzenie, jednak nie zdążyła odpowiedzieć, bo jej uwagę przykuł inny mieszkaniec Domu Godryka.
Obie Ślizgonki przystanęły, a Daf rzuciła jej wymowne spojrzenie, powoli odchodząc.
-Cześć, Potter- przywitała się z chłopakiem, zostawiając przyjaciółkę ze zmrużonymi oczami.
Chłopak nie zdążył jej odpowiedzieć, bo już zniknęła mu z pola widzenia.
-Cześć, Potter- powtórzyła po Ślizgonce, unosząc jeden kącik ust do góry.
-No tak, zapomniałem, że wróciliśmy do nazwisk.- Wywrócił oczami, lekko się uśmiechając. Nie wiedział czemu, ale butna postawa Ślizgonki wobec niego wyjątkowo go onieśmielała. Chyba taki już jej urok.- Mam nadzieję, że idziesz pod salę zaklęć- dodał, wkładając ręce do kieszeni.
-Dlaczego?- Spytała, przechylając lekko głowę w bok. Odkupienie win zajmie mu zdecydowanie dużo czasu.
-Bo idę właśnie w tamtą stronę- powiedział z uroczym uśmiechem.
-Tak nie mów- parsknęła, słysząc odpowiedź Gryfona, który zrobił urażoną minę. Zrobiła kilka kroków przed siebie.- To idziesz, czy nie?- Uniosła prowokacyjnie brew, czekając aż zrówna się z nią.
Mieli sporo wspólnych tematów, jednak gdy potem przez jakiś czas szli chwilę w ciszy, zupełnie im to nie przeszkadzało. Była to przyjemna cisza.
Cieszyła się, że Draco wykombinował podstępem wyjście z Granger do Hogsmeade, co zmusiło ją do spędzenia czasu z brunetem. Lubiła z nim rozmawiać. Mimo iż czasami lekko go zawstydzała i onieśmielała swoją rozbrajającą szczerością, to on też potrafił wprowadzić ją w zakłopotanie i oczarować swoim urokiem osobistym.
-I jak idą treningi?- Spytał, gdy zbliżali się już do sali.
-Całkiem, całkiem.- Wzruszyła ramionami. Czuła, że w tym roku rywalizacja między Slytherinem a Gryffindorem na boisku będzie zdecydowanie bardziej zacięta.
-Nie zabrzmiało to przekonująco. Mamy czuć się wygrani na starcie?- Zapytał zadziornie, widząc, jak się skrzywiła.
-Przekonamy się, mecz już niedługo- odpowiedziała, unosząc kąciki ust ku górze. Mecz ma odbyć się kilka dni po balu. Była bardzo ciekawa ile krwawych ofiar ze sobą przyniesie. Oczywiście na rozpoczęcie sezonu zestawiono dwie najlepsze drużyny.
-Nie martw się, Parkinson, dam ci fory- powiedział pokrzepiającym głosem, wywołując prychnięcie u dziewczyny.
-Czyli Gryfoni zawsze w ten sposób tłumaczą swoje przegrane?- Odparła rzeczowym tonem.
Rozmowa się urwała, gdyż dotarli pod salę Zaklęć i zobaczyli niezwykle zadziwiający widok.
***
-Widzisz, mówiłam, że jak chcesz to potrafisz- zaświergotała Ruda, opierając się o ścianę.
Hermiona lekko się uśmiechnęła. Tak, zdecydowanie wczoraj odniosła małe zwycięstwo. Zabawne, że w tak łatwy sposób potrafiła sprowokować Malfoy'a, choć ten nigdy by się do tego nie przyznał. Dzięki temu zyskała chociaż trochę szans, aby to jego sprowokować do zażegnania tej ciszy.
-To zdecydowanie nie wystarczy.- Pokręciła głową. Czuła się aż nieswojo, od czterech dni nie słysząc żadnego wyzwiska z jego strony.
-Myślę, że będziesz miała jeszcze wiele okazji- odpowiedziała, gdy zauważyła wspomnianego Ślizgona.
Kątem oka obserwowały, jak Draco zaangażowany w rozmowę z Diabłem przyszedł pod klasę, nawet ich nie zauważając. Zastanawiały się o czym tak żywo dyskutowali. Ślizgoni chyba poczuli, że są obserwowani, gdyż spojrzeli w ich stronę. Gin pomachała do bruneta, zaś Miona posłała drugiemu chłopakowi ostre spojrzenie, na co ten nie pozostał dłużny. Ta ich mała wojna zaczynała robić się zdecydowanie niezdrowa. Blaise chyba chciał do nich podejść, jednakże surowe spojrzenie przyjaciela skutecznie wybiło mu ten pomysł z głowy. Odwrócili się do dziewczyn plecami, kontynuując swoją żywiołową dyskusję.
Zaś Hermiona myślała intensywnie, co takiego mogłaby zrobić, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zawsze mogła spróbować sprowokować go w jakiś sposób na lekcji, jednak wolała nie ryzykować za bardzo, gdyż wciąż ciążyła nad nimi groźba McGonagall.
Jednak odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała.
Zagryzła lekko dolną wargę, bijąc się z myślami. Jej godność i duma zdecydowanie by na tym ucierpiały, ale czy dając Malfoy'owi sobą manipulować nie cierpią równie mocno? Wypuściła powoli powietrze z ust i z fałszywym uśmiechem ruszyła w kierunku pewnego Gryfona. Ginny nie zdążyła skomentować zachowania przyjaciółki, tylko stała z szeroko otwartymi oczami, obserwując poczynania szatynki. Miona musiała okrążyć dwójkę Ślizgonów, czym zwróciła na siebie ich uwagę.
-Cześć, Ron- przywitała się, podchodząc do chłopaka, który dopiero co przyszedł.
Nie sądziła, iż kiedykolwiek to zrobi. Na dodatek, aby zrobić na złość Malfoy'owi. Coś było nie tak z tym światem.
Jednakże zdziwiony zdecydowanie bardziej był Ron, który chyba nie do końca wierzył, że w życzliwy sposób się do niego odezwała.
-Rozmawiałam z Harry'm o naszej trójce i wspominał o waszej rozmowie- dodała z czarującym uśmiechem, widząc, że chłopak nie wiedział za bardzo, jak zareagować. Czuła na sobie uważne spojrzenie blondyna. I zapewne nie tylko jego.
-I co?- Zapytał niezbyt elokwentnie.
Dziewczyna powstrzymywała odruch wywrócenia oczami. No tak, niektórzy się nie zmieniają. Och, Hermiono, chyba nie warto aż tak się kompromitować.
Przechyliła lekko głowę, wciąż mając lekki uśmiech na ustach.
-Myślę, że mogę to przemyśleć- powiedziała z najbardziej zalotną miną, na jaką było ją stać. W sumie, to nie kłamała, może tylko nad tym pomyśleć.
-Naprawdę?- Zapytał pozytywnie zdziwiony, również uśmiechając się do dziewczyny.
Poczuła się odrobinę nieswojo. To był jednak zły pomysł. No cóż, teraz już za późno, aby bez słowa od niego odejść. Przyciągnęli zbyt wielką uwagę.
-Oczywiście- odpowiedziała miękko, kładąc dłoń na jego ramieniu, powstrzymując się, by jej za szybko nie cofnąć.
Dopiero po chwili z miną kokietki przestała dotykać ramienia Gryfona. Przeprowadzili jeszcze krótką rozmowę, o niczym ważnym, aż profesor Flitwick zjawił się na zajęcia. Szła równym krokiem z dawnym przyjacielem, po drodze spoglądając w stronę Ślizgona. Na jej usta wpełzł uśmiech pełen satysfakcji. Blondyn zachował kamienną minę, jednakże miał utkwione w niej uważne spojrzenie. I właśnie to spojrzenie powiedziało jej wszystko. To krótkie przedstawienie z całą pewnością ani trochę mu się nie spodobało.
2:2 panie Malfoy
**
DZIEŃ 5.
Wstała w wyśmienitym humorze. No, może z małymi wyrzutami sumienia. Nie powinna bawić się przy okazji Ronem i jego uczuciami, gdyż wcale nie miała zamiaru na nowo zawierać z nim przyjaźni, czy czegoś więcej. Aczkolwiek, gdyby patrzeć na to z innej strony, to wcale nie była taka okropna względem niego. Nie bardziej, niż on wobec niej. Ten absurdalny wywód odrobinę podnosił ją na duchu. Jednakże najbardziej radował ją wczorajszy widok reakcji Malfoy'a na tę dzieciną gierkę. I z racji, iż tak ją to radowało cały dzień rozmyślała, dlaczego ją to cieszyło. Przecież między nimi nic nie było, każde z nich powinno być zupełnie obojętne na pięciodniowe wzajemne prowokacje. Szukała odpowiedzi, czemu było inaczej. Nie podobało jej się, że nie potrafiła znaleźć żadnej sensownej. Coraz mniej rozumiała o co w tym wszystkim chodziło. Czuła, że cała ta sytuacja szła w złą stronę.
Korzystając z tego, iż był weekend w przerwie między śniadaniem, a lunchem udała się w stronę biblioteki, aby po raz kolejny w tym tygodniu zająć czymś myśli. Miała ich zdecydowany natłok. Cieszyła się, że o tej porze korytarze zazwyczaj były puste, bo ostatnie o czym myślała, to by uważać, czy na kogoś nie wpadnie. Modliła się w duchu, żeby tym razem blondyn nie postanowił posiedzieć w jej świątyni. Choć w głębi ducha podświadomie na to liczyła. Sama nie do końca wiedziała czemu. Chciała po raz kolejny pokazać mu, kto kogo w końcu złamie, czy może jednak był inny powód? Również po cichu liczyła, że cała ta szopka niedługo się skończy, bo czasami ostatkami sił powstrzymywała się, aby nie odezwać się do Ślizgona. Nazywała to po prostu przyzwyczajeniem. Jedyne sensowne wytłumaczenie.
W końcu dotarła pod drzwi, a kiedy chciała chwycić za potężną klamkę, ktoś zrobił to samo po drugiej stronie. Powstrzymała uśmiech na widok platynowych włosów. Czasami miewała wrażenie, iż chłopak wcale nieprzypadkowo znajdował się w tym samym czasie w tych samych miejscach, co ona.
Przywitali się tylko krótkim chłodnym spojrzeniem, milcząc, jak zaklęci. Spróbowała go wyminąć, jednak bezskutecznie. Draco najwyraźniej nie zamierzał zbyt szybko przepuścić jej w drzwiach. Westchnęła już lekko zirytowana. Tylko on potrafił wywoływać u niej tak skrajne emocje.
Ślizgon stał z kpiącym uśmiechem na ustach. Miał już dość tych chwytów Granger poniżej pasa. Nie miał pojęcia, ile to wszystko jeszcze potrwa, ale sądził, że mają zbyt zaborcze charaktery i dużą dumę, aby któreś z własnej woli ustąpiło. Co, musiał przyznać, nie do końca mu się podobało. Chciał w końcu móc na głos wypowiedzieć swoje kąśliwe uwagi, co do dziewczyny. I od czasu do czasu wymienić z nią jakieś ciekawe uwagi.
Gryfonka zrezygnowała z dalszej próby dostania się do biblioteki i prychając głośno pod nosem, odwróciła się na pięcie, odchodząc z wysoko podniesioną głową. Malfoy podążał za nią wzrokiem, uważnie obserwując jej ruchy. Ciekaw był, czy dzisiaj też czekała ją miła pogawędka z Weasley'em, po tym, co wczoraj widział. Chociaż nie, nie był wcale ciekaw. Zupełnie go to nie interesowało. Sam również ruszył leniwym krokiem w kierunku lochów, kiedy kątem oka zauważył, iż dziewczyna wpadła teraz na kogoś innego.
-O, Hermiona- powiedział Ben z dziwnym błyskiem w oku.
Ślizgon przystanął, aby przyjrzeć się z daleka dalszemu rozwojowi sytuacji. Zaś Hermiona zmrużyła wojowniczo oczy. Wydawało jej się dość dziwne, iż właśnie ten Gryfon ostatnio wszędzie się plątał.
-Och, Ben- odpowiedziała z udawanym smutkiem, próbując go wyminąć, jednak bezskutecznie. Czy oni wszyscy uwzięli się na nią dzisiaj?
Szatyn zlustrował wzrokiem najpierw ją, potem Dracona, który w bezpiecznej odległości udawał, że szukał czegoś w swojej torbie, a na koniec ponownie posłał dziewczynie nieprzyjemne spojrzenie.
-Dzisiaj bez żadnego podrywu? Chyba nie chcesz żeby ktoś pomyślał, że specjalnie się tak zachowywałaś- rzucił głośną, kąśliwą uwagę.
Hermiona zacisnęła usta ze złości, by nie dać mu się sprowokować. Zaś Malfoy nadstawił uważniej jedno ucho.
-Przykro ci, że to nie ty?- Zapytała sztucznie, ganiąc się w myślach, iż po raz kolejny dała się sprowokować. No cóż, jej nerwy ostatnimi czasy były na wyczerpaniu.
-Niestety miałem już swoją okazję.- Wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni.- Rozrzutna jesteś w tym roku z całusami, całe szczęście, że byłem pierwszy- dodał z kpiącym uśmiechem.
Gryfonka fuknęła głośno, czując, jak zapiekły ją poliki. Uniosła dłoń, aby wymierzyć chłopakowi siarczysty policzek, jednak ten zwinnie go przytrzymał. Jednakże prawie od razu odsunął się od dziewczyny, jakby niewidzialna siła go od niej odepchnęła.
-Jak zawsze wybawiona z opresji przez uroczego blondyna- powiedział, kręcąc głową.- Lepiej bądź milsza, Granger- rzucił na odchodne, nie czekając za jej odpowiedzią.
Natomiast Hermiona nawet nie myślała, by mu odpowiedzieć. Była za bardzo zła i w zbyt dużym szoku. Nie mogła uwierzyć, że ktoś mógł być aż tak bezczelny. I biorąc pod uwagę komentarz Bena, mógł on być podczas jej ostatniego szlabanu na stadionie, widząc ją i Malfoy'a. A to by oznaczało, że zdecydowanie miał coś wspólnego z pękniętymi szczeblami. Jednakże póki co odpędziła tę teorię od siebie, szukając wzrokiem Ślizgona, lecz jego już nie było. Zadziwiał ją fakt, iż chłopak mimo ignorowania siebie wzajemnie oraz traktowania, jak powietrze, zareagował na docinki Gryfona. I jak ona miała odbierać jego sprzeczne zachowania? Gdy będą z powrotem rozmawiać będzie musiała mu podziękować. O ile będą w ogóle z powrotem rozmawiać. Westchnęła ciężko, pchając potężne drzwi. Potrzebna jej bardzo gruba książka, która zajmie jej myśli przez dłuższy czas.
***
Siedziała wygodnie w dużym fotelu w Pokoju Wspólnym dla Prefektów Naczelnych. Czytała po raz kolejny książkę o swojej ulubionej drużynie Quidditcha z nogami przewieszonymi przez jedno z oparć. Cieszyła się chwilą spokoju, ponieważ McGonagall z powodu, iż bal był tak niedługo, ciągle zarzucała ich coraz to nowymi obowiązkami oraz Harry w końcu rozpoczął treningi drużyny Gryffindoru, co również zabierało cały jej wolny czas. Była tak pochłonięta lekturą, że nie zauważyła przyjścia Ślizgona.
-Próbujesz się podszkolić przed wspólnym meczem?- Spytał zaczepnie, rozsiadając się na kanapie.
-Nawet czytając podczas meczu bym cię ograła- odpowiedziała, nie odrywając wzroku od książki.
Mina Blaisea od razu zrzedła na taką odpowiedź.
-Chciałbym to zobaczyć- burknął pod nosem.
-Jest jeszcze trochę czasu, możesz potrenować, żeby sprawiło mi to jakąś trudność- dodała z wrednym uśmiechem.
Zabini machnął krótko różdżką, a lektura dziewczyny zamknęła się z hukiem.
-Co ty wyprawiasz?- Syknęła zła, posyłając mu groźne spojrzenie.
-Ojej, nie chciałem, niepoczytalna ta różdżka- odparł teatralnie, na co dziewczyna wywróciła oczami.- Po twojej pysze wnioskuję, że treningi idą pełną parą.
Gryfonka lekko się skrzywiła. Harry mocno wziął sobie do serca, aby wygrać pierwszy mecz ze Slytherinem po ponownym otwarciu Hogwartu, dlatego też określenie treningi pełną parą były stosunkowo lekkie.
-Jeszcze jak- odpowiedziała posępnie, odkładając książkę na stolik.- A jak zapał i wola walki Ślizgonów?- Usiadła przodem do niego, zakładając nogę na nogę. W sumie nie wiedziała, czy powinna z nim rozmawiać o Quidditchu, mając na uwadze fakt, iż grali w przeciwnych, ostro rywalizujących ze sobą drużynach.
-Jesteśmy tak dobrzy, że na spokojnie.- Wzruszył ramionami, a Ginny głośno prychnęła.- Przyjdź dzisiaj na trening, to się przekonasz- dodał pewnym siebie głosem. Ich wygrana nie pozostawiała żadnych złudzeń.
-Blaise, złotko, gram w przeciwnej drużynie- powiedziała, jakby to było oczywiste. Jednak w jej głowie pojawił się pewien pomysł odnośnie tej informacji.
Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz szybko je zamknął, rezygnując z tego pomysłu. Tym razem miała rację.
-Dobrze, że takie zasady nie obowiązują w kwestii balu- rzekł z udawaną ulgą.
Rudowłosa przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie.
-A dlaczego?- Spytała niewinnym głosem. Wiedziała do czego pije, ale nie przypominała sobie, by koniec końców oficjalnie zaprosił ją na bal.
Ślizgon widocznie się zmieszał. Jak to dlaczego? Czy ona nie potrafi raz, a porządnie odpowiedzieć?
-No a jak byś to sobie wyobrażała?- Zapytał oczywistym głosem.
-Podejrzewam, że tak samo, jak teraz.- Wzruszyła ramionami, świetnie się bawiąc.- A powinnam inaczej?- Przełożyła włosy na jedną stronę.
Zabini zmrużył oczy. Dlaczego teraz z nim się droczyła? Chwilę się nad tym zastanowił, ale nie znalazł odpowiedzi. Gin często miewała swoje humorki.
-A idziesz tam z kimś innym?- Spytał w końcu bez ogródek.
Dziewczyna powstrzymała lekki uśmiech.
-Z kimś innnym?- Zrobiła zamyśloną minę.- Jeszcze o nikim nie słyszałam- odpowiedziała przeciągle, rozsiadając się wygodniej.
Ślizgon zrobił dziwną minę. Jak to nie słyszała? Przecież wielokrotnie rozmawiali o balu. Choć nie pamiętał, aby kiedykolwiek ją poprosił, aby razem poszli.
-To chyba oczywiste, Ruda- powiedział odrobinę zmieszany. Jeszcze nigdy nie musiał prosić się żadnej dziewczyny, aby się z nim umówiła.
-Dlaczego jest to dla ciebie takie oczywiste?- Zapytała śmiertelnie poważnie, śmiejąc się w duchu. Widzieć zdezorientowanego Blaisea, to zdecydowanie niecodzienny widok.
Chłopak otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz od razu je zamknął. W sumie nie wiedział co jej na to odpowiedzieć. Ich relacja nie była do końca wyjaśniona, dlatego też nie był pewien, w którą stronę brnąć.
Zaś Ginny cierpliwie czekała, co powie. Była ciekawa w jaki sposób wybrnie. Choć nie zapowiadało się, aby czegoś się od niego dowiedziała. Powoli wstała z fotela.
-Jak już coś wymyślisz, to daj znać.- Ruszyła w stronę wyjścia, a gdy była pod portretem, stanęła.- Lepiej się pośpiesz, bo może ktoś inny mnie zaprosi- rzuciła przez ramię na odchodne, zostawiając Blaisea samego.
***
-Naprawdę dzisiaj też musimy robić trening?- Jęknęła, idąc z przyjacielem przez chłodne korytarze.
-Tak.- Odparł krótko. Treningi pomagały mu w zaprzestaniu błądzenia myślami wokół tej przeklętej Gryfonki.
Pansy zrobiła obrażoną minę. Niektórzy zaczynali tracić głowę dla zbliżającego się meczu.
-Przecież mamy jeszcze dużo czasu.- Nie poddawała się.
Draco westchnął zirytowany. Czy on mówił niewyraźnie?
-Pansy, jak coś ci się nie podoba zawsze możesz zrezygnować- odpowiedział trochę zbyt nieprzyjemnie.
Dziewczyna poczuła się lekko urażona. Nie odpowiadając na tę uwagę, uniosła wyżej głowę i kontynuowała swoją drogę w ciszy. Ślizgon westchnął po raz kolejny.
- W porządku, wybacz- bąknął pod nosem, jednakże nie uszło to jej uwadze.
Spojrzała na niego lekko zdziwiona. Malfoy, który prawie że natychmiast przeprasza? Coś jej nie pasowało.
-Wszystko dobrze?- Spytała śmiertelnie poważnie, przyglądając mu się uważnie.
Chłopak zdał sobie sprawę, z tego jak się zachowuje i jak rozczula się nad sobą, bo od razu przyjął obojętny wyraz twarzy. Przecież nie ma żadnych powodów do zmartwień, czy zadręczania się.
-Nie rozumiem czemu pytasz.- Wzruszył niedbale ramionami, omijając grupkę pierwszoroczniaków.
Parkinson wywróciła oczami. No tak, męska duma nie pozwala mu zbyt często się uzewnętrzniać. Poza tym, chyba wiedziała, co go gryzie, jednakże trochę bała się zacząć ten temat.
-No wiesz- zaczęła przeciągle, wspinając się po schodach.- Ostatnio łatwo wyprowadzić cię z równowagi. Pod każdym względem- skończyła, czekając na jego reakcję.
Blondyn lekko się skrzywił. Kobiety miały jakiś szósty zmysł, czy co? Pansy to jego przyjaciółka, więc wiedział, że może jej wszystko powiedzieć, a ona i tak go wysłucha, doradzając mu, jednakże nie wiedział, co miałby jej powiedzieć, gdyż sam nie do końca wiedział. Nie potrafił tego określić. Chyba po prostu zdał sobie sprawę, jak bardzo Granger go irytowała. Irytowała go jej przemądrzałość, to, że nawet teraz starała się udowodnić mu, iż jest lepsza we wszystkim, że próbowała na nim swoich tanich sztuczek, co gorsze, że one działały na niego, że musiała wczoraj wchodzić w jakąkolwiek konwersację z Weasley'em i że nie mógł powiedzieć jej, co o tym wszystkim myśli. Tak, zdecydowanie chodziło o zwykłą irytacje.
-To przez ten mecz- odpowiedział na odczepnego, starając się zachować przekonujący ton głosu.
Ślizgonka prychnęła pod nosem. Jasne.
-Draco, chyba nie myślisz, że wciśniesz mi taki kit- odparła z pobłażaniem.
Ten jej nie odpowiedział, tylko dalej szedł przed siebie. Widząc to, od razu się zatrzymała, również i jego do tego zmuszając. Spojrzał na nią zniecierpliwiony, a ona na niego wyczekująco. Zauważyła, że sam nie zacznie.
-Jak ci tak przeszkadza ta cała sytuacja z Granger, to po prostu to skończ i tyle.- Spróbowała od tej strony, a jakiś Gryfon, który akurat przechodził, rzucił im zaciekawione spojrzenie.
-Nie przeszkadza i nic nie będę kończył- zapierał się, chowając ręce do kieszeni. A zapowiadał się taki świetny plan.
-Oczywiście- zironizowała, krzyżując ręce na piersiach.- A wczoraj zupełnie przypadkowo rzucałeś piorunami w nią i Weasley'a pod klasą- dodała z wrednym uśmieszkiem.
-Skąd wiesz, skoro byłaś zajęta świergotaniem z Potterem- odciął się, lecz ten komentarz wcale nie zrobił na niej wrażenia.
-Trudno było nie zwrócić na tę szopkę uwagi- odparła z przekąsem. Choćby chciała, nie zapała przyjaźnią do tej Gryfonki.- Nie możesz po prostu otwarcie, nawet przed samym sobą, przyznać, że, choć jest to dla mnie zupełnie niepojęte, lubisz spędzać z nią czas?- Zapytała otwarcie, aczkolwiek miała do powiedzenia w tej sprawie o wiele więcej. Jednakże nie była taka pewna, czy by to przeżyła.
-Wcale nie lubię- powiedział oburzony, co wywołało u niej minę, mówiącą, iż na pewno mu nie wierzyła.- Nie znam drugiej, tak samo grającej na nerwach osoby, tak samo zarozumiałej i przemądrzałej, co Granger- dodał na poparcie swojej tezy.
-Jedno nie wyklucza drugiego- powiedziała, przyglądając mu się uważnie z lekkim uśmieszkiem.- Kogoś mi to przypomina- dodała, wiedząc, iż igra z ogniem.
-W tym wypadku, jak najbardziej- uciął krótko. Nie podobał mu się tor tej dyskusji.
-Próbujesz przekonać mnie, czy siebie?- Spytała z przekorą, zaś Draconowi zdecydowanie zaczynały puszczać nerwy.
-Do niczego nie muszę nikogo przekonywać- sarknął już wyraźnie zirytowany.- Chce po prostu wygrać zakład i tyle.- Wiedział, że na pewno go wygra, jednak na samą myśl, iż zostało tak mało czasu do jego rozwiązania miał jakieś dziwne przeczucia.
Pansy posłała mu długie spojrzenie. Chyba nie tylko ona czekała na dzień balu, jak i dzień po, aby doczekać wyniku końcowego. A zapowiadał się niezwykle ciekawy.
-Tak? I jak to sobie wyobrażasz później, co?
Malfoy chciał jej coś odpowiedzieć, lecz zamknął usta, rezygnując z tego pomysłu. Po prostu nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie mam zielonego pojęcia, czy Granger dowie się o zakładzie, czy nie, nie wiedział, jak będą wyglądały ich relacje wtedy, n i c nie wiedział. Przymknął lekko oczy.
-Pansy, czy możesz wyświadczyć mi przyjacielską przysługę?- Zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
-Pewnie- odpowiedziała lekko, licząc, iż będzie to coś ciekawego.
-Bądź już cicho- sarknął, a dziewczyna zrobiła urażoną minę.
***
Siedział lekko nieobecny, błądząc myślami zupełnie gdzie indziej niż jego blond rozmówczyni. Bardzo zastanawiała go jego rozmowa z Blaisem, na temat tego, co on i Ruda widzieli. Niby nie było w tym nic dziwnego, w końcu Jade i McPersow byli w jednym domu, więc chcąc nie chcąc znali się i mogli od czasu do czasu ze sobą rozmawiać. Jednakże temat tej rozmowy był odrobinę niepokojący. Raczej nikt nie powinien wchodzić z tym Gryfonem w żadne umowy, jeśli nie chce kłopotów. Próbował z nią na ten temat porozmawiać, ale oczywiście zaprzeczyła wszelkim złym intencją, jakie wysnuł jego przyjaciel. Był między młotem, a kowadłem. Choć musiał przyznać, że jej ostatnie zachowanie budziło kilka wątpliwości.
-Mats, słuchasz mnie?- Zapytała aksamitnym głosem, w którym wyczuwalne było małe zniecierpliwienie.
-Hm?- Spytał nieobecnym głosem, wytrącony ze swoich myśli.
Gryfonka westchnęła cicho. Przyjrzała mu się uważnie, patrząc prosto w oczy, przez co poczuł się odrobinę nieswojo.
-Cały czas myślisz o tym, co naopowiadał ci Zabini z Ginny?- Zapytała, a gdy nie dostała odpowiedzi zrobiła łagodniejszą minę.- Przecież wiesz, że twoi przyjaciele za mną nie przepadają, a Ginny już w szczególności- powiedziała miękko, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Przecież wiesz, że nie- odparł automatycznie, jednak ani jego, ani jej to nie przekonało.- Po prostu jeszcze nie znacie się zbyt dobrze- dopowiedział na ich obronę.
-Mats, nie do końca był to główny problem mojej wypowiedzi- przerwała mu, z delikatnym uśmiechem.
Ślizgon westchnął głośno, poprawiając dłuższe kosmyki, które opadały mu na czoło. Aktualnie miał w głowie jeden wielki mętlik. Co te Gryfonki miały w sobie, że potrafiły wywoływać tyle różnych emocji.
Natomiast Jade siedziała w milczeniu, czekając aż jej odpowie. Nie pospieszała go, wolała nie naciskać. Przygryzła tylko dolną wargę, chcąc mieć tę rozmowę za sobą.
-Mimo to, nie zaprzeczasz, że byłaś wtedy z McPersowem?- Zapytał trochę oschlej, niż zamierzał, przyglądając jej się uważnie. Nie będzie ukrywał, że nienawidzi tego chłopaka.
-Nie- odparła powoli, ważąc każde słowo.- Jednak to chyba nie jest żadna zbrodnia, prawda?- Uniosła brew ku górze, zakładając nogę na nogę.
-Nie.- Pokręcił przecząco głową.- Choć nie rozumiem, czym tak bardzo interesuje cię jego płytka i gburowata osoba, że z nim rozmawiasz- odpowiedział z nieukrywaną niechęcią.
Dawes zarzuciła swoje długie blond włosy do tyłu, przekrzywiając głowę. Tym razem to ona zwlekała chwilę z odpowiedzią.
-Jesteś o niego zazdrosny, czy po prostu tak bardzo go nie trawisz?- Spytała, wiedząc, iż uderza w punkt. Na jej ustach pojawił się nikły uśmiech satysfakcji. Wiedziała, z której strony zacząć.
-Nie jestem- żachnął się, a widząc jej idącą ku górze brew, kontynuował.- Poza tym, to nie ma z tym nic wspólnego. Chyba nie będziesz się spierać, że ostatnio jesteś jakaś inna.
-Ja myślę, że ma. Czym Ben zaszedł ci aż tak daleko za skórę, że widzisz wszędzie jakieś teorie spiskowe, co?- Zapytała, posyłając mu uważne spojrzenie.
Chłopak od razu się zmieszał. Nie miał ochoty opowiadać jej, jaki był powód jego niechęci.
-Nie o tym chciałem rozmawiać- uciął rozpoczęty przez nią temat, co nie do końca jej się spodobało.
-Dobrze- odparła niechętnie.- Co masz na myśli, mówiąc inna? To, że nie pałam sympatią z Hermioną? Czy to, że Pansy bezpodstawnie zaatakowała mnie, podczas ostatniego wspólnego śniadania?- Przyjęła ten sposób linii obrony.
Bell zastanawiał się, czy faktycznie i on i jego przyjaciel trochę nie przesadzali. Sam już nie wiedział, komu powinien wierzyć, ufał jej przecież na tyle, by wiedzieć, że nie miała zbyt wiele wspólnego z McPersowem. Dlaczego więc zasiane ziarnko wątpliwości nie dawało mu spokoju?
-Po prostu nie chcę wysłuchiwać o tobie tego, co słyszę- powiedział szybciej, pomyślał o ugryzieniu się w język.
Gryfonka zrobiła urażoną minę. Spojrzała na niego z ognikami złości w oczach.
-A co takiego wysłuchujesz od mojego grona wiernych fanów?- Sarknęła, odsuwając się nieznacznie.
Powstrzymał się przed wywróceniem oczami. Zapomniał, iż w obecności kobiet należy uważać na słowa.
-Właśnie to, o czym rozmawiamy.- Starał się odpowiednio dobierać słowa, aby się nie pogrążyć.
-Wybacz, że moja osoba wzbudza tyle negatywnego zainteresowania wśród twoich idealnych przyjaciół- zironizowała, podnosząc swoją torbę z ziemi.- Choć nie jestem pewna, czy takich idealnych- dodała, wstając z miejsca.
-Dokąd idziesz?- Zapytał zrezygnowany, śledząc jej ruchy.
-Do mojej jamy, żeby knuć dalej teorie spiskowe- odparła sucho, zarzucając torbę przez ramię.
Chłopak poczuł się trochę głupio przez swoje oskarżenia, jednakże jakby nie patrzeć miał ku temu powody. Stwierdził, iż lepiej będzie, jeżeli jej nie zatrzyma, na co chyba liczyła, bo nadąsana ruszyła w przeciwnym kierunku. Przetarł rękoma twarz. Blondynki były jego zgubą.
***
-Uważam, że to świetny pomysł- zapewniała ją, energicznie kiwając głową.
-Sama nie wiem- odpowiedziała powoli, nieprzekonana. Jakby nie patrzeć weszłaby na terytorium wroga.
Ginny wywróciła oczami. Czemu Hermiona czasami po prostu nie wyłączy głosu rozsądku w głowie?
-Chcesz wygrać tę waszą małą wojnę, czy nie?- Zapytała poważnie, a na twarzy przyjaciółki dostrzegła wewnętrzną walkę.
-Oczywiście, że tak, ale...- Nie było dane jej dokończyć.
-No to nad czym się zastanawiasz.- Przerwała jej zniecierpliwiona.
Starsza Gryfonka zrobiła oburzoną minę. Nie znosiła, kiedy ktoś jej przerywał.
-Nie możesz iść ze mną?- Spytała z nadzieją w głosie, patrząc błagalnie na rudowłosą.
-Przecież wiesz, że nie. Byłoby to złamanie zasad- odpowiedziała miękko.- Dasz sobie radę.
Nie do końca ją to przekonało. Nie wiedziała nawet po co miałaby tam iść. Weszłaby wprost do paszczy lwa. A raczej węża.
-Ale co ja mam tam robić?- Jej głos nie brzmiał zbyt entuzjastycznie.
Ginny westchnęła głośno. Czy ona musiała za nią wszystko robić?
-Jestem pewna, że coś wymyślisz. Super ci idzie ostatnio- zapewniła ją pokrzepiającym głosem.
Hermiona lekko się skrzywiła. Miała już serdecznie dość całej tej szopki.
-O której mają trening?- Zapytała zrezygnowana. W sumie nic nie traci. No może oprócz zdrowia psychicznego i być może fizycznego.
-Za- spojrzała na wielki zegar wiszący nad kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.- Zaraz- skończyła, lekko marszcząc czoło.- Lepiej się pospiesz.
Dziewczyna z ociąganiem pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę błoni, słysząc na odchodne od przyjaciółki entuzjastyczne 'powodzenia'. Nie miała już siły dalej użerać się z Malfoy'em. Gdyby nie jej gryfońska duma, to może faktycznie pierwsza by się do niego odezwała, jednakże nie miał nawet na co liczyć. Była w martwym punkcie. Wątpiła również, iż to właśnie on wyjdzie z inicjatywą pojednania. Nie znała drugiej osoby z tak samo ciężkim i trudnym charakterem. Miała go jednocześnie dosyć, jak i czuła się już nieswojo sama ze sobą, nie rozmawiając z nim tyle czasu. Ta relacja jest zdecydowanie niezdrowa. Na dodatek musiała dzisiaj cały dzień unikać Rona, który chyba źle odczytał jej intencje. Choć nie dziwiła mu się.
-Weź się w garść, Hermiono- burknęła pod nosem, czując jak chłodne powietrze uderza ją w twarz.
Wizja spędzenia czasu na oglądaniu treningu Ślizgonów nie podobała jej się ani trochę. No cóż, mus to mus. Otuliła się szczelniej płaszczem i ruszyła w kierunku stadionu. Uśmiechnęła się kwaśno do siebie na wspomnienie jej ostatniej wizyty w tamtych okolicach. O, ironio.
Zastanawiała się, czy jej nie wyrzucą z trybun, jednakże nie mieli takiego prawa, jeśli nie grała w drużynie Gryffindoru. A to się nigdy nie stanie. Z tą myślą zajęła miejsce na najwyższej ławce, póki co nie zwracając na siebie szczególnej uwagi. Przyjrzała się tegorocznym zawodnikom, którzy powoli rozstawiali się na swoich miejscach. Na pozycji obrońcy grał Mats, ścigającymi byli Pansy, Nott oraz Dafne, zaś pałkarzami był Blaise i chłopak z szóstego roku, który chyba nazywał się Tom Elev, ale nie była pewna. No i oczywiście szukający- Malfoy. Była pod wrażeniem, że w tym roku w ich drużynie grały aż dwie dziewczyny. Choć w sumie były to przyjaciółki Malfoy'a, więc nie było co się dziwić. Po raz kolejny otuliła się płaszczem, bacznie obserwując, jak siedem szybkich mioteł wzbija się w powietrze. Nie przepadała za tym sportem, jednakże musiała przyznać, iż po tak burzliwym okresie jakim były czasy wojny, miło patrzyło się na tak codzienne i rzeczy, jak nawet zwykły trening quidditcha. Rozejrzała się również wkoło, zauważając grupkę dziewczyn siedzącą po przeciwnej stronie boiska. Zmrużyła oczy, dostrzegając zielono- srebrne barwy ich mundurków. No tak, funclub Malfoy'a. O ile ją wzrok nie mylił, to siedziała tam też blondynka, którą ostatnimi dniami bardzo się interesował. Westchnęła pod nosem, powracając do przyglądania się boisku. Szmaragdowe szaty powiewały na wietrze, a Ślizgoni zwinnie manewrowali w powietrzu. Miała wielką nadzieję, że Gryfonom szło równie dobrze, a nawet lepiej. Śledziła wzrokiem blondyna, który był tak skupiony na treningu, iż ani razu nie spojrzał w stronę trybun. Siedziała tak kilka minut, nawet się nie wysilając, by zwrócić na siebie uwagę. Była już tym wszystkim po prostu zmęczona. Po kilku minutach Pansy energicznie gestykulując w kierunku Notta, który, jak podejrzewała, nie dostosował się do ich taktyki, zleciała bliżej trybun. Mimochodem odwróciła głowę w miejsce, gdzie siedziała Hermiona, a na jej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie. Gryfonka poruszyła się niespokojnie, zaś brunetka podleciała do swojego przyjaciela, zapewne przekazując mu, co zaobserwowała. Blondyn posłał Hermionie długie, uważne spojrzenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Po tej krótkiej chwili dekoncentracji Ślizgoni wznowili swój trening. Najwidoczniej Malfoy postanowił ją zignorować. W sumie to nie spodziewała się zbyt wiele. Nie wiedziała nawet czemu tak naprawdę tutaj przyszła. Chyba podświadomie szukała jakiegokolwiek sposobu na kontakt z tym przeklętym Ślizgonem. Siedziała tak jeszcze przez kilka minut, co jakiś czas czując na sobie uważny wzrok. Stwierdziła, że dalsze przebywanie w tym miejscu nie ma sensu, biorąc pod uwagę, iż trening dobiegał końca. W momencie, gdy zeszła na miękką trawę, również i blondyn na niej wylądował, całkiem blisko niej. Ściągnęła zdziwiona brwi, bo wątpiła, że ot tak złamie swoją silną zasadę, aby traktować ją jak powietrze. Zaś chłopak stał, jak gdyby nigdy nic i uśmiechał się szarmancko. Wydawało jej się to podejrzane, ale wbrew sobie również uniosła delikatnie kąciki ust. W momencie gdy otwierała usta, zza jej pleców pojawiła się grupka Ślizgonek, na czele której była ów blondynka. Dziewczyny od razu podeszły do chłopaka, który posłał Gryfonce ironiczne spojrzenie, rozpoczynając rozmowę z przybyłymi czarownicami. Hermiona poczuła, jak policzki jej płoną z upokorzenia oraz wzbierające się zły złości. Odwróciła się na pięcie, by dłużej nie patrzeć na to przedstawienie i z wysoko uniesioną głową ruszyła do zamku, na odchodnym słysząc chichot Ślizgonek.
3:2
***
DZIEŃ 6.
Październikowa niedziela upływała uczniom bardzo leniwie ze względu na ponurą pogodę. Mimo to wielu z nich preferowało siedzenie na dworze od przebywania w jeszcze bardziej ponurych murach zamku. Dlatego też kasztanowłosa Gryfonka wygodnie opierała się o chłodny murek na dziedzińcu, kompletnie nie słuchając swojego przyjaciela. Patrzyła nieobecnym wzrokiem w znany tylko jej punkt za nim, błądząc myślami gdzieś indziej. Jej humor odpowiadał panującej pogodzie. Po wczorajszym upokorzeniu na stadionie unikała blondyna, jak tylko mogła. Zdała wczorajszą relację Ginny, u której wywołało to lekkie wyrzuty sumienia z powodu bycia pomysłodawcą. Postanowiła już nic z tym nie robić. Trudno, jak chce się tak zachowywać, to niech już tak zostanie. Cały zapał walki już z niej uleciał. Była to bowiem walka z wiatrakami. Ani ona nie ustąpi pierwsza, ani on. Z resztą, zdążyła zauważyć, iż świetnie się odnajdywał w tej sytuacji, dlatego zachowa resztki honoru i godności, jakie jej pozostały.
-Słuchasz mnie, Herm?- Usłyszała, jak przez mgłę.
Skierowała na niego swoje nieobecne spojrzenie, próbując sobie przypomnieć, o czym rozmawiali. Harry cicho westchnął, kręcąc powoli głową.
-Wybacz, zamyśliłam się- odburknęła, przyciągając nogi bliżej siebie.
-Ostatnio coraz częściej chodzisz taka nieobecna- powiedział mimochodem, posyłając jej uważne spojrzenie.
Dziewczyna wywróciła oczami. Nie miała ochoty na kolejne tego typu rozmowy.
-Zawsze jestem zamyślona.- Wzruszyła ramionami, podpierając brodę na kolanach.
Odpowiedź chyba nie do końca go usatysfakcjonowała, bo kontynuował swoje wywody.
-Zawsze na temat Malfoy'a?- Zapytał niezbyt taktownie.
Hermiona posłała mu mordercze i potępiające spojrzenie. Za dużo sobie wyobrażał.
-Myślisz, że nie mam o czym myśleć, tylko o zakochanym w sobie arystokracie?- Zironizowała, odgarniając włosy z twarzy. Dlaczego wszystko nie mogło wrócić do normy?
-Wydaje mi się, że przez ostatnich kilka dni...- Nie dane było mu dokończyć, bo gwałtownie mu przerwała.
-To źle ci się wydaje, Harry.- Ucięła sucho. Czemu każdy coś jej insynuował?
-I dlatego chodzisz struta?- Uniósł brwi, nie dowierzając.
Dziewczyna przemilczała tę uwagę, zaciskając bojowo usta. Nie wda się w tę dyskusję. Powiedziała już wszystko, co miała do powiedzenia na ten temat.
-Nie denerwuj się, Herm- powiedział łagodnie, próbując pozbyć się zaistniałej napiętej atmosfery.
Chciała mu odpowiedzieć, gdy kątem oka dostrzegła trójkę Ślizgonów, która wychodziła z zamku.
-O wilku mowa- mruknęła pod nosem.
-Oho.- Usłyszała komentarz Harry'ego.
Spojrzała w przeciwną stronę i dostrzegła rudowłosego Gryfona, który zmierzał w ich kierunku.
-Świetnie- sarknęła, nie wiedząc już, które towarzystwo było cięższe.
Ron z nieśmiałym uśmiechem na twarzy stanął naprzeciwko nich, niepewnie zerkając na Gryfonkę.
No i masz Hermiono teraz jeszcze Rona na głowie.
-Cześć- przywitał się krótko, a dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się blado.- Pomyślałem, że może warto w któryś dzień razem skoczyć do Trzech Mioteł?- Zaproponował z nadzieją.
Hermiona wymieniła krótkie spojrzenie z Harry'm, szukając w przyjacielu ratunku przed niewygodną odpowiedzią. Również kątem oka dostrzegła, iż trzech uczniów z Domu Węża zajęło miejsca w niedalekiej odległości. Zabawne, że Hogwart był ogromny, a ciągle wpadało się na tych, których chciałoby się unikać.
-Jasne- odpowiedział powoli, zgarniając po raz kolejny mordercze spojrzenie od przyjaciółki.- Tylko wiesz, teraz jest tyle zamieszania z tym balem, że póki co nie ma okazji- dodał, aby się zrehabilitować.
Twarz Rona przybrała lekko czerwieńszy kolor. Po jego minie można było wywnioskować, iż szukał odpowiednich słów w głowie. Nie spodobało się to Hermionie. Miała ochotę uciec z tego miejsca, ale z każdej strony natrafiała na osobę, na którą nie chciała. Udając, że przerzuca włosy na bok, zerknęła w stronę Ślizgonów, zauważając, iż blondyn miał utkwione w nich swoje chłodne spojrzenie.
Hm, ciekawe.
-No tak, bal jest niedługo- rzekł zamyślony, kiwając głową. Spojrzał niepewnie na szatynkę.- Wiesz, gdybyś przypadkiem z kim iść, to z chęcią bym ci potowarzyszył- skończył szybko, a jego twarz spłonęła, aż po czubki uszu.
Po ich prawej stronie dało się słyszeć głuchy dźwięk przedmiotu uderzającego o kamienny bruk. Zwrócili oczy w tamtą stronę i zobaczyli, jak Mats schyla się po różdżkę.
Na twarzy Hermiony widniało najszczersze zdziwienie. Czy on sobie żartował, zapraszając ją na bal? Myśli, że nagle zapomniała o wszystkim? I że nie dała rady znaleźć partnera na tę okazję. Fakt faktem, w obecnej chwili nie była pewna, czy złożona na początku września obietnica była dalej aktualna, jednakże niczego to nie zmieniało. Z drugiej strony, mogła skorzystać z okazji, że Malfoy tak żarliwie im się przysłuchiwał. Odpłaci się za wczorajsze upokorzenie.
-Dzięki Ron, przemyślę tę propozycję- skłamała gładko z delikatnym uśmiechem, słysząc w głowie wyrzuty sumienia.
Harry otworzył odrobinę usta ze zdziwienia, Ron wyglądał jakby się dowiedział o otrzymaniu najlepszej oceny z Eliksirów, zaś po lewej stronie ponownie dało się słyszeć głuchy hałas. Kątem oka dostrzegła, iż blond Ślizgon opuszczał swoje miejsce, a chwilę później pozostała dwójka zrobiła to samo.
3:3 panie Malfoy
***
Pokój Wspólny Slytherinu w niedzielę późnym popołudniem, jak zwykle był przepełniony znudzonymi uczniami. Przy kominku swoje ulubione oraz stałe miejsca zajmowało trzech Ślizgonów. Blondyn siedział na fotelu zły na cały świat, odzywając się sporadycznie, brunet wraz z szatynem nie do końca wiedzieli, jak się zachowywać w zaistniałej sytuacji. Bo przecież, jak sam Malfoy się upierał, chłopak nie miał podstaw aby być złym.
-Blond księżniczko, już się tak nie dąsaj- odezwał się Blaise, wcale nie poprawiając napiętej atmosfery.
Draco posłał mu mordercze spojrzenie, nie odpowiadając na tą zaczepkę. Zaś Mats siedział z dziwnym wyrazem twarzy. Uśmiechał się lekko do siebie, co jego przyjaciela wyprowadzało z równowagi.
-Z czego się tak cieszysz, Mats?- Zapytał od niechcenia, czując, iż zaraz pożałuje tego pytania.
Chłopak myślał, jak zacząć, aby nie narazić za bardzo swojego życia i zdrowia. Ostatecznie stwierdził, że temat jest tak drażliwy, iż było to niemożliwe.
-Miło ze strony Weasley'a, że próbuje uchronić Hermionę przed samotnością, co?- Zagadnął przeciągle, opierając się wygodniej o oparcie kanapy.
Blaise posłał mu zaciekawione spojrzenie. Chyba wiedział do czego szatyn zmierzał.
-Bardziej miło, że po raz kolejny dostanie kosza, bo niestety Granger ma z kim iść- odparł sucho.
Dwójka jego przyjaciół wymieniła się krótkim spojrzeniem. Oboje zrobili zdziwione i zamyślone miny.
-Doprawdy? Wydawało mi się, że przecież nie rozmawiacie- zaczął powoli, a spojrzenie Dracona z każdym jego słowem stawało się coraz chłodniejsze.- A raczej trudno być kogoś partnerem na balu, gdy się nie rozmawia ze swoją partnerką- dodał głosem znawcy.
-Jeszcze nie rozmawiamy- sprostował słowa Matsa już lekko zirytowany.
-O ile mnie pamięć nie myli, to dawałeś jej tydzień, który jutro się kończy. A- Wtrącił też szybko Zabini, by blondyn mu nie przerwał.- Po naszym wczorajszym treningu bardzo wątpię, że pierwsza się złamie.- Również podsumował głosem fachowca, z zaciekawieniem obserwując swego przyjaciela.
Smok niezauważalnie się skrzywił. Jakby nie patrzeć jego plan trochę się pokomplikował.
-To niech sobie idzie z łasicem, droga wolna- odparł oschle, wzruszając ramionami.
Pozostała dwójka ponownie wymieniła ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, co tylko potęgowało irytację trzeciego z nich.
-Naprawdę? Wczoraj na tę wieść, aż ci różdżka wyleciała z ręki- powiedział z pobłażaniem Zab, wytrzymując mordercze spojrzenie.
-Której, jak przystało na prawdziwego zimnego i obojętnego arystokratę nie podniosłeś, bo by się wydało, że to, co usłyszałeś ci się nie spodobało- dopowiedział Bell, czując po jak cienkim lodzie stąpa.
Dracona przez chwilę zatkało, jednak trwało to bardzo krótko. Przecież nie da tak z siebie szydzić.
-Nikt ci nie kazał się po nią schylać, Mats. Już dawno przestałem potrzebować służących- odpowiedział ozięble, wytrącony całkowicie z równowagi.
Zainteresowany uniósł kpiarsko brew, kręcąc głową z rozbawieniem.
-Rozumiem w takim razie, że przyjaciół też przestaniesz zaraz potrzebować? Ale kto wtedy będzie ratował twój arystokratyczny, dumny tyłek?- Sarknął, również zirytowany.
Blaise wyczuł rosnącą kłótnię między tą dwójką, dlatego postanowił przerwać tę bitwę słowną.
-Radziłbym wam zachować ten entuzjazm i chęć dominacji na treningi.- Wszedł Malfoy'owi w słowo, który już otwierał usta, aby dodać swój komentarz.- Albo na to nasze wspólne śledztwo.- Uznał, iż zmiana tematu będzie dobrym pomysłem.
Teraz to Bell odrobinę spochmurniał. Jade od wczoraj go unikała i nie chciała z nim rozmawiać. Nie do końca rozumiał czemu aż tak poczuła się urażona, jednakże postanowił nie naciskać. Tym bardziej, że pozostali mieli o niej jeszcze gorsze zdanie, niż przed przyłapaniem jej na rozmowie z Benem.
-Mało macie zmartwień teraz?- Spytał szatyn, chcąc zmienić temat.
-Nasza urocza Jade wciąż jest wielce obrażona?- Zironizował blondyn, ciesząc się, iż teraz on mógł trochę poużywać.
Chłopak nie odpowiedział, tylko zrobił posępną minę.
-A to szkoda.- Udał smutek, poprawiając się w swoim fotelu.- Może to znak, żebyś zmienił swój faworyzowany typ dziewczyn?- Spytał przeciągle, unosząc lekko brwi. Wiedział, że przesadzał, jednakże był tak zły na wszystko i wszystkich, że nie mógł się powstrzymać. A ich wcześniejsza wymiana zmian wcale w tym nie pomogła.- No wiesz, dziewczyny mniej podobne do Victorii- dodał mimochodem, przekraczając właśnie tę granicę, której nie powinien przekroczyć.
Mats zrobił zdziwioną minę, a przez jego twarz przemknął dziwny cień. W jego oczach przez chwilę błysnął ból, który jednak szybko zniknął. Blaise spoglądał to na Draco, to na Matsa, obserwując w napięciu dalszy rozwój sytuacji.
Malfoy chyba zdał sobie sprawę z wagi swoich słów, bo zrobił minę pełną wyrzutu sumienia.
-Może to znak, że pora zmienić metodę, a nie typ. Przecież mogłem się założyć z którymś z was, że uwiodę Vi, albo Jade, być ostatnim dupkiem, a potem warczeć na cały świat, bo zaczęło mi trochę zależeć. Masz rację, kompletnie tego nie przemyślałem, jak tak teraz na to patrzę- powiedział chłodno, wstając powoli ze swojego miejsca.- Idę poszukać następnej ofiary, bo kończą mi się zapasy ognistej- dodał na odchodne, zmierzając w kierunku wyjścia.
Blaise spojrzał na Draco z wyrzutem, co chłopak przyjął z pokorą. Malfoy westchnął ciężko, rzucając w bok poduszką, która leżała obok niego. Zdecydowanie musi częściej gryźć się w język. I znaleźć potem Matsa.
-Wiem, przesadziłem- powiedział w końcu, widząc, iż Blaise na to czeka.
-Trochę- odpowiedział ironicznie, na co jego przyjaciel zrobił kwaśną minę.
Miał już serdecznie dość takiego stanu rzeczy. Będzie musiał coś z tym zrobić.
***
DZIEŃ 7.
Powrót do poniedziałkowej rutyny był dla niektórych mniej przyjemny, niż zwykle. Hermiona siedziała w swojej ławce na lekcji Eliksirów z miną męczennicy. Draco siedzący obok niej wyglądał podobnie. Atmosfera między nimi była tak napięta, jak chyba nigdy. Profesor Crake bez wątpienia to zauważył, bo zmienił eliksir, który kazał im przyrządzić.
-Mała zmiana planów. Przygotujecie dzisiaj przyjemny Eliksir wzbudzający euforię. Słyszałem, że jest wam znany, więc myślę, iż nie sprawi wam większych kłopotów.- Tu posłał swojemu bratankowi wymowne spojrzenie.- Powodzenia, wszystkie instrukcje znajdziecie na tablicy i w waszych podręcznikach.
Gryfonka znała na pamięć listę składników oraz sposób warzenia tego eliksiru. Cieszyła się, iż tę pracę każde z nich miało wykonać indywidualnie. To zdecydowanie pomagało w traktowaniu Malfoy'a, jak powietrze. Z resztą, on chyba myślał podobnie. Żadne z nich nawet nie spojrzało na siebie. Wyglądało na to, że na tym koniec ich krótkiej znajomości pozbawionej nienawiści. Położyła kociołek na włączony palnik, a sama zajęła się przygotowywaniem składników. Pracowała w ciszy i skupieniu, ciesząc się, iż może zająć czymś myśli. Z niecierpliwością czekała na efekt końcowy i irracjonalne poczucie szczęścia, które będzie czuła, podczas pracy. Była też ciekawa, czy skutki uboczne przy ważeniu będą silne, ponieważ nie uśmiechało jej się łapać za nos Ślizgona. Będzie musiała dodać trochę więcej mięty, niż było to wskazane.
Wpadł jej do głowy pewien pomysł. Może jednak trochę nagnie postanowienie o ignorowaniu Malfoy'a? Kątem oka zerknęła na miejsce pracy chłopaka. Miał już swoje składniki przy kociołku. Ona po swoje musiała udać się do magazynu. Po kilku minutach wracała już z pełnymi rękoma, mając ze sobą kilka dodatkowych, zupełnie niepotrzebnych. Uważając, aby niczego nie upuścić, udała że się potknęła. Ledwo podparła się łokciem o fragment ławki, który był najbliżej Ślizgona. Ten zmierzył ją tylko chłodnym spojrzeniem, ale nie skomentował jej niezdarności. Zapewne normalnie wymyśliłby bardzo ciekawy komentarz na tę okazję, ale nie mógł. Za to ona zgarnęła przy okazji jego porcję mięty, która niwelowała skutki uboczne. Niech on porobi trochę z siebie idiotę. Również całkowicie przypadkowo parę niepotrzebnych składników może trafić do kociołka blondyna. Przez pierwszą część lekcji pracowali w pełnym skupieniu. Jednak gdy tylko chłopak zaczął nucić sobie pod nosem, co było jednym z efektów ubocznych, Hermiona nie wytrzymała i głośno parsknęła.
Draco chciał zgromić ją spojrzeniem, jednakże miał tak dobry humor, iż nawet nie potrafił się do tego zmusić. No tak, nie dodał mięty. Domyślił się gdzie jego porcja zniknęła. Ale nie tylko ona była taka cwana. Chcąc nie chcąc podśpiewywał najnowsze kawałki Fatalnych Jędz coraz głośniej, marząc o końcu tego upokorzenia.
Zaś Gryfonka zwijała się ze śmiechu, pierwszy raz słysząc, jak Ślizgon śpiewa. Cisnęła jej się na usta kąśliwa uwaga, lecz musiała zdusić ją w sobie. Na szczęście chłopaka, nie był on jedynym, u którego efekty uboczne dały się we znaki. Harry właśnie łapał nos Pansy, co ta przyjęła zdziwioną miną oraz szczerym śmiechem. Gdy Malfoy odwrócił się, by odwarknąć coś do Zabiniego, który zwijał się wpół, słysząc swego przyjaciela, Hermiona skorzystała z okazji i wrzuciła do jego garnka dwa rogate ślimaki. Wywar gwałtownie zmienił kolor z docelowego żółtego na ciemnoniebieski. Zacisnęła usta. Tego nie przewidziała.
Malfoy z powrotem stanął nad swoim kociołkiem, a na jego twarzy pojawił się ogromny grymas. Odwrócił się w jej stronę z zaciętą miną, zapewne chcąc użyć jakiegoś niecenzuralnego słowa, lecz skończył na zwykłym głośnym wydechu. Dziewczyna była pełna podziwu dla jego samokontroli. Kiedy sięgała po figi abisyńskie, usłyszała koło ucha głośny plusk. Domyśliła się, co może on oznaczać. Zerknęła do swojego kotła i zobaczyła, jak śledziona nietoperza idzie na dno, barwiąc wywar na kolor wściekle czerwony. Chciała się zezłościć, jednak rozpierała ją tak ogromna i niepohamowana radość, że nie była w stanie. Co gorsza, naprawdę miała ochotę złapać kogoś za nos. A najbardziej Malfoy'a. Z szerokim uśmiechem na twarzy, stanęła przodem do chłopaka, w ręku trzymając oczy czarnego chrząszcza. Bezceremonialnie jednym szybkim ruchem upuściła całą garść do kociołka chłopaka, który zabulgotał niebezpiecznie.
-Ojej Hermiono, ale z ciebie gapa- zachichotała, wbrew swojej woli chwytając za nos Dracona, który wyraźnie się tego nie spodziewał. Szybko cofnęła rękę, bojąc się, iż ją straci, wracając do swojej pracy. Oczywiście było to daremne, gdyż Malfoy po raz kolejny wrzucił tam jakiś składnik, który nie znajdował się na liście. Powtórzyli tę czynność jeszcze parę razy, czerpiąc naprawdę ogromną przyjemność z tego, iż mogli sobie podokuczać, wygłaszając co jakiś czas uwagi odnoszące się do nich samych. Przez głowę Gryfonki przemknęła bardzo niebezpieczna myśl o tym, iż była to nawet szansa na zarobienie szlabanu. Szlabanu, którego musiałaby spędzić z Malfoy'em. Wtedy jego zawzięcie w nieodzywaniu się do niej miałoby znacznie większe szanse na niepowodzenie. Kara to wcale nie taka straszna wizja, jak patrzyła na to z tej strony. Jednakże straszniejsze było to, iż musiała przyznać przed samą sobą, że z chęcią by dostała ten szlaban. Och, Hermiono.
W końcu nauczyciel zauważył, co się święci, lecz było już za późno.
Hermiona z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy dorzuciła smoczą wątrobę do wywaru blondyna, co było zdecydowanie nieprzemyślane. W sali nastąpił głośny wybuch, a cała zawartość kociołka Draco oblepiła sufit, ławki, ściany, jak i twarze oraz szaty winowajców. Sprawcy zamieszania szybko zmazali maź z oczu, czując jak zaczynała zastygać. Spojrzeli niepewnie na profesora, któremu w tym momencie zdecydowanie przydałby się eliksir wzbudzający euforię. Nieudany eliksir zamienił się w ciężką skorupę na ich ubraniach, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy.
-Co w was wstąpiło?- Spytał zły, omiatając wzrokiem brudną pracownię. Zły to za mało powiedziane.
Chcieli mu odpowiedzieć, jednakże ich usta spoczywały pod grubą warstwą skorupy, co w tym momencie działało raczej na ich korzyść. Rzucili sobie krótkie spojrzenia, następnie ponownie kierując je w stronę nauczyciela.
-Wymagam od was tylko odrobiny odpowiedzialności i rozwagi, czy to zbyt wiele? A może profesor McGonagall znajdzie na to odpowiedź?- Zapytał retorycznie głosem, który nie pozostawiał wątpliwości, co do jego pokrewieństwa z Draconem.
Chłopak chciał mu coś odpowiedzieć, lecz nie był w stanie. Wiedział, że wuj nie doniósłby na nich dyrektorce, aczkolwiek wolał, by ten nie miał takich myśli.
Natomiast Herm w duchu przeklinała swoją lekkomyślność. Przecież dostali jasne i wyraźne ostrzeżenie po ostatnim szlabanie, które miało ich czegoś nauczyć. No cóż, miało.
-Skoro tak bardzo lubicie bawić się składnikami i eksperymentować, to dzisiaj po lekcjach wysprzątacie całą salę oraz magazynek- powiedział, nie zdając sobie sprawy, iż niekoniecznie było to dla nich odpowiednią karą.- Idźcie lepiej do pani Pomfrey- dodał, krótko machając różdżką, aby w połowie usunąć efekt wybuchu z ich ubrać oraz kończyn.
Po chwili zadzwonił dzwonek, a wszyscy uczniowie opuścili salę. Kasztanowłosa miała po raz kolejny tego dnia mętlik w głowie. To będzie zdecydowanie ciekawy szlaban. Jeszcze ciekawsze było to, iż nawet się na niego cieszyła.
***
-Osobiście wolałem cię z tą maską na twarzy. Byłeś przyjemnie milczący- skomentował Blaise, gdy Draco po raz kolejny skarżył się na dzisiejszą lekcję eliksirów.
Przyjaciel posłał mu oschłe spojrzenie. Fakt faktem powinien się cieszyć, iż wuj pozostawił tę sprawę bez większego rozdźwięku, jednakże średnio uśmiechało mu się spędzać wieczór na czyszczeniu sali. Na dodatek w towarzystwie Granger.
-Za to ty nigdy mi nie odpowiadasz- sarknął Malfoy, na co Zabini zmrużył oczy.
Zmierzali w kierunku Wielkiej Sali, gdzie czekali już na nich Mats i Pansy. Na całe szczęście blondynowi udało się porozmawiać wczoraj z szatynem i doszli do porozumienia. Musi zdecydowanie bardziej panować nad swoimi słowami.
-Oby szlaban zajął ci całą noc- odparł zgryźliwie, a na usta drugiego Ślizgona wpełzł delikatny uśmiech.
-W sumie przydałoby się- powiedział przeciągle. To nie taki głupi pomysł.
Diabeł posłał mu zaciekawione spojrzenie. Po minie przyjaciela doszedł do wniosku, iż miał jakiś plan.
-Rozumiem, że wciąż żyjesz nadzieją, że Granger dzisiaj w końcu się złamie?- Spytał pobłażliwie. Nie ma mowy, że to wypali.
-Ja to wiem- odparł pewnym siebie głosem, schodząc żwawiej ze schodów. O tak, na pewno mu się uda.
-Chyba tylko to, że ty w końcu nie wytrzymasz i się złamiesz.- Usłyszeli za sobą.
Odwrócili się gwałtownie, zdziwieni, iż rozmawiali na tyle głośno, że ktoś usłyszał ich rozmowę. Draco poczuł, że zaschło mu w ustach. Stał za nimi z rękami w kieszeniach Ben, uśmiechając się nonszalancko.
-Och, oprócz grożenia zacząłeś jeszcze nas śledzić i podsłuchiwać?- Blaise pierwszy przypomniał sobie, jak się posługiwać mową.
-Nie wiem, kto od kogo jest lepszy w śledzeniu i podsłuchiwaniu.- Puścił mu oko, powoli idąc przed siebie.
Draco automatycznie zastawił mu drogę. Wiedział, że będą z nim same kłopoty, gdy tylko znalazł jego odznakę na korytarzu we wrześniu.
-Co ty za bzdury wygadujesz, McPersow?- Zapytał, udając, iż nie ma pojęcia o czym Gryfon mówi. Czarno to widział.
Chłopak spojrzał na niego z politowaniem, kręcąc powoli głową.
-Oj, Malfoy. Granie nawet przed samym sobą kiedyś cię zgubi. A teraz wybaczcie mi, koledzy, ale śpieszę się na kolację- powiedział zgryźliwie, omijając ich bez żadnego oporu.
Ślizgoni byli w zbyt wielkim szoku z powodu zaistniałej sytuacji, by cokolwiek odpowiedzieć. Stali i patrzyli za oddalającym się Gryfonem. W końcu odezwał się Zabini.
-Wykopał ci grób, stary.
***
-Czy wam też wydaje się to już odrobinę chore?- Spytała Pansy, po usłyszeniu relacji od przyjaciół.
-Odrobinę- zironizował Malfoy, upijając duży łyk chłodnego soku z dyni. Domyślał się, iż Gryfon mścił się za nieudane podsłuchiwanie w wykonaniu Diabła i Rudej.
-I co masz zamiar zrobić?- Zapytał Mats, kończąc swoją porcję zapiekanki. Co jakiś czas zerkał w stronę stołu Gryffindoru, wypatrując blondynki.
-Nic.- Wzruszył ramionami.
Trzy pary oczu spojrzały na niego zdziwione, czym zupełnie się nie przejął.
-McPersow lubi dużo mówić, żeby nas do sprowokować. I tak już nic nie wskóram. Wolę zająć się ostatnią szansą, żeby sprowokować Granger- powiedział, krojąc swoją porcję kurczaka.
-Chyba raczej, żeby się w końcu odezwała, bo ci tego brakuje- bąknął Mats pod nosem, czym zasłużył sobie na jadowite spojrzenie od przyjaciela.
Malfoy puścił tę uwagę mimo uszu, bo nie było sensu się spierać. On wiedział swoje. Wcale nie brakowało mu kontaktu z Granger, chodziło wyłącznie o wygraną. Jak teraz na to patrzył, to ten szlaban był mu bardzo na rękę. Dokończył szybko posiłek, a następnie wstał, zbierając swoje rzeczy i udał się w stronę wyjścia, uprzednio krótko żegnając się ze swoimi przyjaciółmi. Na drugim końcu sali to samo uczyniła kasztanowłosa Gryfonka.
-Myślicie, że się pozabijają na tym szlabanie?- Zapytał Blaise, grzebiąc widelcem w swoim kotlecie.
-Zależy, jak na to patrzeć- powiedziała, opierając brodę na dłoniach.
-Patrząc, że oboje mają jeszcze pół godziny, a już poszli do lochów, może być tam interesująco- skomentował Bell z uniesionymi kącikami.
***
Powolnym krokiem zmierzał w kierunku lochów, słysząc za sobą niosące się echo stukotu obcasów. Skoro dziewczyna podążała za nim w stronę okolic Slytherinu, to czemu miałby tego nie wykorzystać? Przecież zostało mu zaledwie parę godzin. Parę godzin spędzonych sam na sam z Gryfonką. Brzmiało, jak wyzwanie.
Przyspieszył odrobinę kroku i po kilku minutach znalazł się w lochach. Przeczesał spojrzeniem cały korytarz, szukając kogoś w tłumie. Na jego usta wkradł się wredny uśmiech. Na jego drodze stała grupka Ślizgonek, a w śród nich była właśnie ta, której szukał. Niby od niechcenia skierował tam swoje kroki, co dziewczyna zauważyła, a jej twarz od razu rozpromieniała.
-Draco! Dokąd idziesz?- Zaświergotała Alice, ów blondynka, z którą zaczął rozmawiać w tym tygodniu.
Po stukocie obcasów wywnioskował, iż Granger zwolniła swój krok. Fantastycznie.
-Właściwie to- zaczął przeciągle, aby dziewczyna za nim usłyszała wszystko wyraźnie.- Liczyłem, że tu będziesz, bo chciałem się dowiedzieć- urwał na chwilę, udając, że szukał odpowiednich słów. Odmierzał zbliżające się kroki i gdy wyczuł odpowiedni moment, kontynuował.- Czy wybierasz się na bal.
Przez chwilę rozchodzące się za nim echo ustało. Jednakże dziewczyna szybko się zreflektowała, przyspieszając swojego kroku. Natomiast Ślizgonka wyglądała na naprawdę mile zaskoczoną.
-Tak, wybieram- odparła, poprawiając nerwowo włosy.
Draco powstrzymał ironiczny uśmiech. Teraz rozumiał Granger, faktycznie niezła zabawa.
-Świetnie, ubierz się jakoś ładnie i będę czekał w Pokoju Wspólnym- powiedział z czarującym uśmiechem.
W tym samym czasie Gryfonka przechodząc obok, przez przypadek potrąciła go swoim ramieniem, wymijając ich z wysoko uniesioną głową.
Chłopak nie czekał na odpowiedź, gdyż wiedział, że była jednoznaczna. Zostawił blondynkę całą w skowronkach, podążając śladem szatynki. Emocje przed szlabanem zostały dostatecznie podsycone. Pora go dobrze rozegrać.
***
-Okazałem wam dobroć i usunąłem kamień z sufitu oraz ławek. Zostawiam wam do wysprzątania ślady sadzy i posegregowanie wszystkich składników w składziku. Mam nadzieję, że sprawi wam to tyle samo przyjemności, co zabawa nimi na dzisiejszej lekcji- zironizował, patrząc na swoich uczniów z potępieniem.- Wasze różdżki.- Wyciągnął po nie rękę.
Hermiona od razu oddała swoją, Malfoy z lekkim ociąganiem również. Nauczyciel zmierzył ich przez chwilę uważnym spojrzeniem, lecz po chwili kiwnął im tylko głową.
-Środki czyszczące znajdziecie w wiaderku na zapleczu. Miłej nocy- skwitował krótko, wychodząc z klasy.
Pozostawiona dwójka rzuciła sobie tylko krótkie spojrzenia. Hermiona dałaby sobie rękę uciąć, iż Malfoy miał ze sobą prawdziwą różdżkę, a ta, którą oddał wujowi była fałszywa. Przecież ten nie potrafił być uczciwy, ani przez moment. Bez słowa udała się, by zobaczyć, czy chociaż tym razem dostęp do detergentów był większy. Czuła na sobie wzrok Ślizgona. Zostanie z nim sam na sam w obecnej sytuacji wydawało jej się czymś dziwnym. Mijał tydzień, odkąd nie rozmawiali, a teraz mieli odbyć razem szlaban. Podświadomie wiedziała, iż w ich przypadku było to niewykonalne. Nie było kary, którą odbyliby w ciszy, bez żadnych wyzwisk, czy uszczypliwych komentarzy. Tym bardziej teraz, po usłyszanej rozmowie, cisnęło jej się na usta kilka nieprzyjemnych słów. No cóż, najwyżej na bal pójdzie z Ronem. Było to lepszą opcją, niż pójście samemu i danie Ślizgonowi satysfakcji.
Wróciła do klasy z małym wiaderkiem, które prawie upuściła, widząc, że część chłopaka błyszczała czystością, a jej była chyba nawet brudniejsza, niż na początku. Czuła, jak krew zaczyna w niej wrzeć ze złości. Cofa wszystkie te myśli, gdzie podświadomie cieszyła się na ten szlaban. Miała ogromną ochotę rzucić w niego trzymanym wiaderkiem oraz donieść nauczycielowi o oszustwie chłopaka, jednakże wiedziała, iż tylko czekał na coś tego typu. Wypuściła powoli powietrze, żeby się uspokoić. Pokaż Hermiono, że jesteś mądrzejsza.
Spokojnym ruchem podeszła do jak najdalszej części podłogi, aby ją wyczyścić. Zabrała się za jej szorowanie, podczas gdy blondyn rozsiadł się na ławce, bezczelnie obserwując jej poczynania. Po kilku minutach intensywnego szorowania musiała przestać, aby związać włosy w wysokiego kucyka. Tak bujna fryzura sprawiała, że było jej zdecydowanie za gorąco. Chłopak śledził uważnie każdy jej ruch. Widząc to, podwinęła również rękawy od swojej koszuli, po raz kolejny rozpinając kilka guzików. Tym razem naprawdę było jej zbyt ciepło. Nachyliła się, aby kontynuować pracę. Po jakimś czasie podłoga zaczynała w miarę wyglądać. Wstała z klęczek, poprawiając spódnicę. Chciała przejśc do składziku, lecz usłyszała ciche pyknięcie, a jej oczom ukazała się ponownie brudna podłoga. Fuknęła pod nosem. Wiedziała, że Malfoy robił to wszystko, tylko po to, aby to ona pierwsza się do niego odezwała, lecz jego niedoczekanie. Ostatkami sił powstrzymała się przed wydarciem się na niego i dokonaniem mordu. Idąc jego tokiem myślenia, albo się złamie, albo zostanie tutaj do rana. Fakt, że chłopak grał nieczysto, bo tylko on miał różdżkę, która dawała mu niewyobrażalną przewagę. Mimo wszystko, nie da mu tej satysfakcji i pokaże, że nawet jego oszustwo nie przyniesie mu wygranej. Tak też odwróciła się na pięcie, zostawiając brudną podłogę i kierując swoje kroki do składziku. Oczywiście Ślizgon od razu ruszył za nią. Udała się na sam koniec i tak dość małego pomieszczenia, zaczynając od najniższych pojemników.
Chłopak oparł się nonszalancko o framugę, nie kiwając nawet palcem, aby rozpocząć swoją pracę. W milczeniu przyglądał się, jak Gryfonka z obrzydzeniem przerzucała niektóre składniki. Musiał przyznać, iż nieźle się zawzięła, skoro do tej pory jeszcze na niego nie krzyknęła. Całkiem imponujące. Czuł jednak, że była to kwestia czasu. Machnął krótko różdżką, a składniki znajdujące się w pojemnikach blisko niego, zaczęły same się segregować. Obserwował rosnącą irytację na twarzy dziewczyny. Tak, zdecydowanie cieszył go ten szlaban. Ponownie machnął delikatnie różdżką, kierując martwe dżdżownice w stronę dziewczyny.
Ta od razu odskoczyła, zaciskając z całej siły usta. Nie no, przecież to było jakieś nieporozumienie. Miała ogromną ochotę wykrzyczeć mu, jakim to jest oszustem i kretynem, jednakże na pewno teraz nie da mu tej satysfakcji. Co nie zmieniało faktu, że była tak zła na niego, jak dawno nie była. Powoli wstała, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Natomiast w stalowych tęczówkach chłopaka widniały wyraźne iskierki rozbawienia. Najwidoczniej cała zaistniała sytuacja bardzo go radowała.
Nie wiedziała już co robić. Nie uda jej się wysprzątać tego, co miała, gdyż była pewna, że chłopak skutecznie będzie jej to uniemożliwiał. Na dodatek obrywała obślizgłymi składnikami, nie mogąc wypowiedzieć słowa skargi. Ale przecież on też nie może. Również chwyciła pierwszy lepszy składnik, jaki miała pod ręką i cisnęła nim prosto w twarz niespodziewającego się ataku Ślizgona. Jaszczurze udko uderzyło w sam środek twarzy Malfoy'a, który wyglądał na nieźle wkurzonego.
Zaś Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Nawet bez różdżki potrafiła więcej, niż on. Ruszyła w stronę wyjścia, aby powrócić do czyszczenia podłogi, jednakże chłopak zrobił kilka kroków do przodu, aby jej to uniemożliwić. Westchnęła pod nosem zirytowana, ponieważ chłopak za każdym razem, gdy ta chciała przejść prawą stroną, również robił krok w jej prawo, tak samo postępując z lewą stroną. I to niby ona zachowywała się dziecinnie? Po kilku nieudanych próbach przejścia, już nieźle wkurzona, spróbowała odepchnąć go ręką, którą ten od razu złapał, aby jej przeszkodzić. Wzdrygnęła się lekko, czując się dziwnie. Nie spodziewała się dzisiaj tak bliskiego kontaktu z nim, gdy przez tyle dni traktowali się, jak kompletnie obcych. No, nie licząc jednej lekcji Opieki nad magicznymi stworzeniami, ale to było trochę inaczej. Spojrzała na Ślizgona z uniesioną brwią, a następnie na swoją rękę, na której wciąż była zaciśnięta dłoń chłopaka. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił, dalej blokując jej wyjście. Jeżeli ona kiedyś nie wybuchnie przez niego ze złości, to będzie to cud. Spróbowała drugą ręką sobie pomóc, jednakże blondyn natychmiast powtórzył swoją czynność, zaciskając obie dłonie na przegubach rąk dziewczyny. Miona zmrużyła niebezpiecznie oczy. Nie podobało jej się, że miał nad nią teraz taką przewagę. Na dodatek naprawdę czuła się dość niekomfortowo. Malfoy uniósł jeden kącik ku górze, ciągle bacznie jej się przyglądając. Dziewczyna ponowiła próbę przejścia i mimo wszystko spróbowała zrobić kilka kroków do przodu, lecz Draco zrobił to samo, a będąc silniejszym zmusił ją do zrobienia kroków w tył. Poczuła, jak jej plecy dotykają ściany. Wypuściła powoli powietrze. Za blisko, zdecydowanie za blisko. Patrzyła wszędzie, tylko nie na twarz chłopaka. Odległość, która ich dzieliła, była niebezpiecznie mała. A wiedząc, jak zawsze kończyły się takie ich odległości, nie chciała dawać mu żadnej satysfakcji. Kiedy chłopak zbliżył się jeszcze kawałek, ponownie spróbowała odsunąć się od niego. Oczywiście bezskutecznie. Jej oddech lekko przyśpieszył. Malfoy był jeszcze bliżej, niż kilka minut temu. Bała się unieść wzrok, gdyż wiedziała, że od razu natrafi na stalowe tęczówki Ślizgona. A wolałaby ich w tym momencie nie widzieć. Poczuła, że blondyn puścił jej ręce. Teraz mogła bez problemu go odepchnąć i wyjść z tego przeklętego składziku. Więc czemu tego nie zrobi? Uniosła powoli głowę, przenosząc wzrok na chłopaka, który bacznie jej się przyglądał. Widząc, że dziewczyna nie wyszła, uniósł pytająco brew. Również będąc tak blisko, słyszał jej delikatny, przyspieszony oddech. Korzystając z okazji, powoli zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Gryfonka wciąż ani drgnęła. W momencie, gdy przybliżył ją na tyle blisko, że szatynka uniosła również swoją, zrobił kilka kroków do tyłu z ironicznym uśmiechem na twarzy. Rewanż, Granger.
Hermiona zrobiła zdziwioną minę, czując, jak policzki ją pieką. No tak, Malfoy po raz kolejny postanowił z niej zadrwić oraz zrobić idiotkę. Kumulujące się przez cały tydzień emocje związane z chłopakiem, wywołały w efekcie u niej błyszczące w oczach łzy złości. Draco zauważając je, lekko się zmieszał, jednakże większą uwagę zwrócił na dziewczynę, która energicznie wyszła ze składziku, chwyciła swoją torbę i zmierzała w stronę wyjścia z sali.
-Granger!- Zawołał za nią szybciej, niż zdążył się powstrzymać.
Hermiona gwałtownie stanęła, odwracając się z jeszcze większym zdziwieniem. Spojrzała z szeroko otwartymi oczami na chłopaka, który natomiast przymknął zdenerwowany sam na siebie oczy.
-Ha!- Krzyknęła, wskazując na niego palcem.- I kto bez kogo nie potrafi wytrzymać, co Malfoy?- Zironizowała, podchodząc bliżej Ślizgona.
-Z tego, co przed chwilą zaobserwowałem, to chyba jednak wciąż ty.- Próbował się bronić, nie wierząc w to, co właśnie zrobił.
-Nie wiem o czym mówisz- odparła niewinnie, odkładając torbę na podłogę.- Za to wiem, kto pierwszy do kogo się odezwał- dodała z jadowitym uśmiechem, pełna satysfakcji.
-Tylko dlatego, żebyś nie była aż tak rozczarowana, że się odsunąłem- odciął się oschle.
Mina trochę jej zrzedła, lecz nie był w stanie zepsuć jej zadowolenia.
-Chyba dlatego, że byłeś tak rozczarowany, bo chciałam wyjść- powiedziała zadziornie z błyskiem w oku.
Draco zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Zrobił kilka kroków w jej stronę.
-Granger, złotko, to ty kipiałaś z zazdrości przez cały tydzień- odparł z ironicznym uśmiechem. Jak już rozmawiają, to powie, co ma do powiedzenia. Musiał przyznać, że trochę brakowało mu takich potyczek słownych. Oczywiście nie powie tego głośno.
-Zazdrości? Chyba masz o sobie zbyt wielkie mniemanie, Malfoy- odpowiedziała zgryźliwie. Oczywiście, że nie była zazdrosna. Po prostu nie przepadała za tą dziewuchą.
-Podejrzewam, że nie tak wielkie, jakie ty masz o mnie- odbił zgrabnie piłeczkę, wkładając ręce do kieszeni.
-Och, o ile pamięć mnie nie myli, na opiece nad magicznymi stworzeniami też miałeś o mnie całkiem duże mniemanie- sarknęła, próbując się wybronić. Merlinie, jaką czuła ulgę.
-Pewnie i tak nie tak duże, jak twój dekolt wtedy- rzucił sarkastycznie, a jej policzki ponownie lekko się zaróżowiły.- Byłem ciekaw ile jeszcze razy będziesz próbować tych dziecinnych zagrywek i oczywiście mnie nie zawiodłaś- dodał, sztyletując się z nią spojrzeniem.
-No cóż, nie jesteś zbyt wymagający, skoro działały na ciebie te dziecinne zagrywki- zironizowała, poprawiając niesfornego loka, który uciekł z jej fryzury.
-Nie przypominam sobie, aby cokolwiek działało- skłamał gładko.
-Naprawdę? Wydawało mi się, że w Zakazanym Lesie byłeś bardzo zawiedziony, że jednak wstałam i z niego wyszłam- odpowiedziała z udawanym smutkiem, czując, jak irytacja w niej wzrastała. Chyba musieli nadrobić cały tydzień milczenia.
-Zawiedziony tak, jak ty kilka minut temu?- Odciął się. Czemu ona była taka nieznośna?
-Och, skończ już. Oboje wiemy, że nie możesz przeżyć tego, że to ty nie umiesz żyć bez odzywania się do mnie- zmieniła temat, gdyż brakowało jej argumentów obronnych.
-I dlatego właśnie próbowałaś tych marnych prób wywołania zazdrości z Weasley'em?- Po raz kolejny powiedział coś, zanim pomyślał.
Na usta Hermiony wkradł się szeroki uśmiech samozadowolenia. Również zrobiła parę kroków w stronę Ślizgona.
-Chyba jednak nie takich marnych, co?- Szepnęła kokieteryjnie, krzyżując ręce na piersiach. Posłała mu wyzywające spojrzenie.
Blondyn wypuścił cicho powietrze. Kiedy on w końcu nauczy się, co powinien mówić głośno, a co nie?
-Co ty mi próbujesz wmówić, Granger?- Spytał, nie czekając na jej odpowiedź. Dziewczyna bacznie mu się przyglądała, a on kontynuował.- Nie obchodziło mnie z kim rozmawiałaś, co robiłaś, ani z kim pójdziesz na bal. Idź sobie z Weasley'em, myślę, że on będzie bardziej podatny na twoje śmieszne zagrywki.- Salazarze, ależ ona go denerwowała.
Słuchała go w milczeniu, kiwając tylko głową.
-A jednak to nie ja krzyknęłam twoje nazwisko- skomentowała z paskudnym uśmiechem.
Draco podszedł na tyle blisko niej, iż ponownie znajdowali się niebezpiecznie blisko siebie.
-Przeginasz, Granger- powiedział ostrzegawczym tonem, patrząc jej prosto w oczy.
-Tak? I co zrobisz?- Zapytała zadziornie, zadzierając głowę do góry.- Przecież nie dasz rady obrazić się na mnie, na bal też już razem nie idziemy, a moje dziecinne i marne zagrywki na ciebie nie działały- dodała ironicznie.
Chłopak zmrużył oczy. Patrzył na nią, myśląc co ma jej odpowiedzieć. Nikt go tak nie denerwował, jak ona. Doceniał ich ciche dni, kiedy to on ją denerwował, a nie ona jego. Najgorsze było to, iż nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Był pewien, iż złamał się pierwszy tylko pod wpływem chwilowego impulsu. Przecież wcale nie potrzebował Granger w swoim życiu. Otworzył usta, lecz szybko je zamknął. Przemyślał opcję, aby wyjść z sali, jednakże to już byłaby zbyt duża ujma na jego honorze.
Natomiast Gryfonka posłała mu uśmiech pełen satysfakcji i samozadowolenia. Zrobiła jeden duży krok do przodu.
-Odsuń się, Granger- sarknął, nie mając ochoty dłużej się z nią użerać. Również zauważył, że dzieliła ich bardzo mała odległość. Znów mógł policzyć piegi na jej małym nosie.
-Sam się odsuń. O ile mnie pamięć nie myli, to niedawno ci to nie przeszkadzało- zauważyła, patrząc mu wyzywająco w oczy.
-Co ty sobie myślisz, Granger?- Zapytał cicho, walcząc z nią na spojrzenia.
-Zupełnie nic- odpowiedziała najszczerszym głosem.
I nie czekając na jego odpowiedź, uniosła jeszcze wyżej głowę, dotykając swoimi ustami jego usta. Ślizgon od razu oddał jej pocałunek, nie będąc nim ani trochę zdziwiony. W tym pocałunku nadrabiali cały tydzień traktowania siebie, jak powietrze. Draco wplątał swoją dłoń w jej włosy, aby pogłębić pocałunek, zaś Hermiona kładąc rękę na jego policzku, popchnęła go w stronę ściany. W międzyczasie chłopak się obrócił, dzięki czemu to plecy Gryfonki oparły się o chłodną ścianę. Ich usta już znały się na tyle dobrze, aby nieprzerwanie wzajemnie oddawać swoje pocałunki pełne pasji i namiętności. Po chwili chłopak powoli przesuwał swoimi ustami po szyi dziewczyny, co wywołało na jej ustach delikatny uśmiech. Wplątała swoje palce w jego miękkie, blond włosy, a on ponownie powrócił do jej ust. Chcąc nie chcąc oboje przed samym sobą musieli przyznać, że ten tydzień był dla nich niemałym wyzwaniem. Nagromadziło się w nich zbyt wiele emocji, którym dawali teraz ujście. Po jakimś czasie odsunęli się od siebie z lekko opuchniętymi wargami. Hermiona spojrzała na niego roziskrzonymi oczami, starając się wyrównać oddech.
-Jeśli się ładnie ubierzesz, to mogę iść z tobą na bal- zacytowała go, klepiąc dłonią po policzku.
Malfoy wywrócił oczami, zbliżając usta do jej ucha.
-Jesteś nieznośna, Granger- powiedział cicho, na co ona odrobinę się wzdrygnęła.
Wzruszyła beztrosko ramionami, a blondyn się odsunął.
-Myślałam, że już dawno to ustaliliśmy- odpowiedziała przekornie, starając się ukryć lekki uśmiech, który próbował wkraść jej się na usta.
-Nie chcę nic mówić, ale ten tydzień skwitowałbym remisem- powiedział, wciąż próbując się wybronić.
Gryfonka posłała mu pobłażliwe spojrzenie.
-Chyba śnisz- odpowiedziała, uśmiechając się kokieteryjnie, na co wywrócił tylko oczami.
~***~
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO!! Ale miałam naprawdę intensywny lipiec. No i rozdział pochłonął mnóóóóstwo mojego czasu, a nie chciałam go rozbijać. Możliwe, że są jakieś błędy, ale sprawdzę je dopiero jutro.
Odłożyła książkę na bok, rozsiadając się wygodniej na fotelu. Będzie musiała wymyślić, jak go sprowokować. Na Eliksirach świetnie sobie poradziła, dlatego też teraz nie będzie to chyba aż takie trudne.
Usłyszała skrzypnięcie wywołane otwieraniem portretu. Zwróciła w tamtym kierunku głowę i zobaczyła Ginny, która szła sama. Miała idealną okazję, by w końcu z nią porozmawiać, tym bardziej, że dotychczas czas spędzany z Rudą zastępowała czasem spędzanym z Malfoy'em. Również obiecała Harry'emu rozmowę z nią. Westchnęła cicho.
-Ginny?- Zawołała, a rudowłosa zatrzymała się, lustrując ją uważnym spojrzeniem.
Nie odpowiedziała jej, tylko patrzyła na nią wyczekująco. Hermiona układała w myślach milion możliwości zaczęcia rozmowy.
-Pogadamy?- Spytała w ostateczności ze skruszoną miną.
Dziewczyna przez chwilę się wahała, jednakże w końcu zajęła miejsce blisko starszej Gryfonki. Dała jej znać, że słucha.
Przez kilka minut siedziały w ciszy, każda zbierając myśli. Herm myślała, jak najlepiej dobrać słowa, gdyż obawiała się ponownego odrzucenia ze strony przyjaciółki. Spojrzała na nią szczerym wzrokiem i zaczęła mówić.
-Nie mam pojęcia, ile jeszcze chcesz być na mnie zła, zgaduję, że mogłabyś naprawdę długo- skomentowała, a kąciki ust Ginny uniosły się ku górze.- Ale naprawdę, jest mi strasznie przykro i głupio za tamtą sytuację. I za wiele innych. Rozumiem twoją złość, zapewne też bym tak zareagowała. Mimo to, brakuje mi ciebie, Gin. Chcę zakopać topór wojenny, obiecuję, że już nigdy taka sytuacja się nie powtórzy.- Wyrzuciła z siebie jednym tchem. Zdecydowanie za często w tym roku dochodziło między nimi do zgrzytów.
Młodsza Gryfonka odgarnęła włosy do tyłu ze skupioną miną. Hermiona patrzyła na nią wyczekująco. Przecież nie będą ze sobą pokłócone do końca życia, prawda?
-Masz rację, mogłabym być jeszcze zła, bo uważam, że twoje zachowanie u McGonagall było okropne- zaczęła, a szatynka przygryzła lekko dolną wargę.- Jednakże.- Uśmiechnęła się lekko, a twarz Hermiony rozpromieniała.- Czas pokuty się skończył. Starałam się spojrzeć na to też z twojej strony. No i zrozumiałam, że Ben miał też w tym swoją korzyść.- Również rozmowa z Diabłem dała jej dużo do myślenia, z racji iż Malfoy szybciej zdecydował się na gest pojednania. Ich przyjaźń wielokrotnie była w o wiele gorszy sposób wystawiana na próbę, dlatego też taka głupota jej nie zniszczy.
-Czyli koniec z oblewaniem sokiem dyniowym?- Spytała z lekkim uśmiechem, gdyż tamto wspomnienie, wciąż nie należało do najmilszych.
-Nad tym jeszcze pomyślę, ostudziło to chociaż twój temperament.- Zachichotała cicho, wyciągając ręce do przyjaciółki.
Miona wywróciła lekko oczami, ściskając przyjacielsko dziewczynę. Poczuła niewyobrażalną ulgę. Kochała Harry'ego, był świetnym przyjacielem, jednak co innego mieć też przyjaciółkę i jej damski punkt widzenia.
-Mam ci tyle rzeczy do opowiedzenia- powiedziała Ginny podekscytowanym głosem.
I zaczęła od przedstawienia jej sytuacji na szlabanie, gdy była zamknięta z Blaisem w Izbie Pamięci, również wyjawiając tajemnicę z czasów Bitwy o Hogwart, która wprawiała ją w wyrzuty sumienia. Hermiona została też wtajemniczona w domysły Rudej i Zabiniego odnośnie powiedzenia prawdy, na co niezauważalnie lekko się skrzywiła. Następnie przeszła do swoich spekulacji na temat Malfoy'a, na co dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Ginny, my przecież teraz nawet nie rozmawiamy- uspokoiła ją. Oczywiście, że z tyłu głowy miała myśl, iż ich relacja to jakiś podstęp, jednakże coraz bardziej w to wątpiła.- Gdyby naprawdę chodziło o coś większego, to byłby zdecydowanie bardziej ofensywny. A tak widzisz.- Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem, ja mu nie ufam- skomentowała nieprzekonana. Z jednej strony chciała wierzyć w jego niewinność, bo gdyby było inaczej, to zapewne i Zabini miałby w tym jakiś swój udział, a o tym nie chciała myśleć.
-Jeśli cię to pocieszy, ja też nie- zapewniła ją. Malfoy był człowiekiem, do którego trzeba było podchodzić ostrożnie. Przekonała się o tym nie raz.- Mniejsza.- Machnęła lekceważąco ręką. Nie miała ochoty dłużej rozmawiać na temat Ślizgona.- Trzeba porozmawiać z Harry'm o wszystkim.- Czuła coraz większe zainteresowanie tym tematem, choć nie zapowiadał się on na coś miłego.
-Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli wszyscy się spotkamy i porozmawiamy.
-Nie, dopóki Malfoy zachowuje się, jak nadęty arystokrata.- Nie ma mowy, że po raz kolejny dobrowolnie zgodzi się na takie traktowanie z jego strony.
-Czyli, jak zawsze.- Wzruszyła ramionami, a Hermiona uniosła kąciki ust ku górze.
-Chyba pójdę poszukać Harry'ego- powiedziała, zastanawiając się, a Gin pokiwała głową na znak zgody.
***
W szampańskim nastroju szedł na spotkanie z Potterem. Obiecał, że opowie mu, czego dowiedział się od Diabła, a musiał przyznać, iż były to przydatne informacje oraz trafnie wyciągnięte wnioski. Na dodatek miał tak dobry humor, że nawet chętnie porozwiązywałby tę zagadkę. Jego plan odnośnie Granger szedł po jego myśli. Widział, jak walczyła sama ze sobą, aby nie odezwać się do niego, nawet tylko po to, by na niego wrzasnąć. Denerwowanie Hermiony Granger zwykłym milczeniem bez najmniejszego słowa skargi, to była najlepsza rzecz, jaka go ostatnio spotkała. Gratulował sam sobie swojego geniuszu. Oczywiście reszta przyjaciół go nie popierała, gdyż po prostu nie wierzyli, że jego działania przyniosą oczekiwane skutki. Ale on wiedział swoje. Gryfonka w nieskończoność nie da rady milczeć i wkrótce się złamie. Dodatkowo udowodni jej, iż wbrew temu, co mówiła, lubiła spędzać z nim czas.
Uniósł kącik ust ku górze. Nie mógł uwierzyć, że Hermiona Granger powoli traciła dla niego głowę. Z początku wydawało mu się to niemożliwe i szczerze wątpił w swoją wygraną. Teraz był jej niemalże pewien. W związku z tym, coraz częściej zastanawiał się, jak to wszystko będzie wyglądało po balu. Przecież nie musiała dowiedzieć się o ich małym wygłupie i wszystko mogłoby zostać tak, jak wyglądało w chwili obecnej. Ale czy aż tak mu zależało, aby dziewczyna o niczym nie wiedziała i go nie znienawidziła? Ciężko było mu odpowiedzieć szczerze na to pytanie przed samym sobą. Mimo iż czasami niemiłosiernie go irytowała swoją przemądrzałością, to podświadomie wiedział, że brakowałoby mu ich wspólnych docinków i przekomarzań na lekcjach. Również chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że czasami dało się z nią porozmawiać na ciekawe tematy. Również ich ostatni wspólny szlaban wspominał całkiem przyjemnie.
Potrząsnął głową, chcąc wyrzucić te myśli z głowy. Żadnych sentymentów i wyrzutów sumienia. Musi skupić się na tym, co ma zrobić.
Z tą myślą doszedł do umówionego miejsca z Gryfonem, który już na niego czekał. Spotkali się na Dziedzińcu Transmutacji z racji iż po lekcjach mało osób go odwiedzało.
-Co tak długo?- Rzucił brunet na przywitanie, robiąc miejsce Ślizgonowi obok siebie na murku.
-Podejrzewam, że mam o wiele więcej ciekawszych rzeczy do robienia od ciebie- odpowiedział, na co Gryfon zmrużył oczy.
-Mam nadzieję, że Zabini powiedział ci coś przydatnego- westchnął. Współpraca z Malfoy'em zdecydowanie nie należała do najlżejszych.
-I to jeszcze jak.- Zapewnił rzeczowo, wciąż będąc pod wrażeniem usłyszanych informacji od przyjaciela.
Blondyn zaczął streszczać mu wszystko, czego dowiedział się od Blaisea odnośnie jego ostatniego szlabanu, przypuszczeń na temat tego, co opowiedziała Weasley oraz o spekulacjach odnośnie Astorii, które powstały po skojarzeniu jej ostatnich zachowań względem Rudej. Trochę mu zajęła ta opowieść, jednakże Harry słuchał go w skupieniu. Odezwał się dopiero, gdy ten skończył.
-Miałem nadzieję, że może chodzić o jakąś błahostkę- skomentował zrezygnowany. Czekało ich dużo pracy.
Draco posłał mu pobłażliwe spojrzenie.
-Doprawdy? Ja zacząłem w to wątpić, gdy jakiś psychol grasował w bibliotece, podczas mojego i Granger szlabanu, otruwając lampę, albo gdy Granger prawie nie pogruchotała kości na stadionie.- Naprawdę jej najlepszy przyjaciel nie uważał, że to było zbyt niebezpieczne, aby chodziło o drobną sprawę?
Na usta Gryfona wkradł się delikatny uśmiech. Spojrzał z wesołym błyskiem w oku na Ślizgona.
-Nie sądziłem, że aż tak przejmujesz się życiem Hermiony- powiedział z przekorą.
Smok od razu zrobił oburzoną minę na dźwięk tych słów. Co to za insynuacje dosłyszane w jego głosie?
-Podczas tych szlabanów była ze mną, jak myślisz na kogo spadłaby odpowiedzialność za jej niezdarność?- Spytał obronnym głosem, a uśmiech bruneta powiększył się.
-Oczywiście- odpowiedział sarkastycznie, wytrzymując gromiące spojrzenie blondyna.- Wracając- zmienił temat, aby już nie dręczyć dumy Ślizgona- myślę, iż każdy będzie musiał przemyśleć domysły Ginny i Zabiniego na temat prawdy, bo bez tego nie ruszymy dalej- dodał już całkowicie poważnie.
Draco zrobił zaciekawioną minę.
-Wychodziłoby na to, że każdy z nas coś ukrywa- zaczął powoli, przyglądając mu się uważnie.- Masz coś na sumieniu, Potter?
Przez twarz Harry'ego przemknął dziwny cień, jednak pytanie Ślizgona go nie speszyło.
-Zdziwisz mnie, jeśli ty nie masz- odparł spokojnie, a chłopak zmarszczył lekko czoło.
Ich dalszą rozmowę przerwało pojawienie się drobnej kasztanowłosej Gryfonki. Z początku szeroki uśmiech skierowany w stronę Harry'ego, zniknął od razu gdy zobaczyła platynową czuprynę. Sam ten widok ją zirytował.
Natomiast na usta Draco wkradł się ironiczny uśmiech. Los sam szedł mu na rękę.
-O, Harry, szukałam cię- zwróciła się do przyjaciela, nawet nie patrząc na chłopaka siedzącego obok.- Rozmawiałam z Ginny i mam kilka ciekawych rzeczy do opowiedzenia- zaświergotała triumfalnie, nie wiedząc o ich wcześniejszej rozmowie.
Ślizgon powstrzymał parsknięcie, czekając na odpowiedź Gryfona, który zrobił lekko zakłopotaną minę.
-Wydaje mi się, że Malfoy przed chwilą cię uprzedził- odpowiedział przepraszającym tonem, a irytacja Gryfonki zaczęła rosnąć.
-Och, świetnie, zaoszczędziłam czasu na tłumaczenie. Co takiego ciekawego powiedział?- Spytała z cichą nadzieją, że to nie Harry udzieli jej odpowiedzi.
Jednakże Draco tylko oparł się wygodniej o murek, patrząc w ich stronę z leniwym uśmiechem. Nie miał najmniejszego zamiaru odpowiadać na jej pytanie. Brunet chyba to zrozumiał, bo pokrótce wszystko jej streścił.
-Wpadłam na to przed błyskotliwym Malfoy'em- sarknęła złośliwiej, niż zamierzała, co wywołało widoczne samozadowolenie na twarzy blondyna.
Każde wypowiedziane przez nią słowo, w którym dosłyszał poirytowanie było miodem na jego uszy. Może nawet skończy tę gierkę szybciej, niż w ciągu tygodnia.
-Wybacz, Potter, ale jestem zmuszony opuścić twoje towarzystwo. Czeka mnie o wiele ciekawsze z ładną blondynką- skłamał gładko, kiwając mu głową i ruszając w stronę zamku.
Hermiona zacisnęła usta, aby nie warknąć niecenzuralnego komentarza w jego kierunku. Wypuściła powoli powietrze. Marna prowokacja.
-Wszystko w porządku?- Spytał Harry, przyglądając się przyjaciółce.
-Oczywiście- odpowiedziała szybko, uśmiechając się sztucznie.- Idziemy do kolację?- Zagadnęła dziarsko.
Potter pokiwał głową na zgodę, nie do końca przekonany słowami dziewczyny.
***
Podczas kolacji wciaż towarzyszył jej podły nastrój, dlatego też dla ukojenia nerwów postanowiła udać się do biblioteki, która od zawsze była jej świątynią dla wewnętrznego spokoju. Oczywiście, nie licząc nocnych szlabanów i dziwnych rzeczy, które spotkały ją tam wielokrotnie w tym roku szkolnym. Sama nie do końca wiedziała, co aż tak wytrąciło ją dzisiaj z równowagi. Bo przecież nie Malfoy, który zachowywał się jak szczeniak z czwartego roku. Absolutnie nie obchodziło ją co robił w czasie wolnym, więc na pewno nie chodziło o to. Po prostu nie lubiła, gdy ktoś ją lekceważył i ośmieszał przy innych.
Z tą myślą weszła do swego sanktuarium, mimowolnie wdychając zapach książek. Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego stolika, jednak zobaczyła Matsa, który siedział sam. Od razu udała się w jego stronę. Wciąż nie mogła uwierzyć, że był Ślizgonem. Świetnie się z nim dogadywała oraz uwielbiała jego charakter. Dziwiła mu się również, że jest przyjacielem Malfoy'a, gdyż byli zupełnie różni.
-Mam nadzieję, że wolne- przywitała się, stawiając stertę książek na stole.
-Niestety nie- pokręcił smutno głową, gdy odsuwała swoje krzesło.
-Już jest moje.- Posłała mu uroczy uśmiech, rozpakowując torbę.
-Malfoy ma na ciebie zdecydowanie zły wpływ, przesiąkasz ślizgońskim charakterem- skomentował rozbawiony, widząc, jak skrzywiła się na te słowa.
-To wcale nie jest śmieszne- odparła śmiertelnie poważnie, otwierając podręcznik od Zaklęć, aby odrobić pracę domową.
-Nie mogłem się powstrzymać- odpowiedział z uroczym uśmiechem, ukazując rząd białych zębów.
Przez jakiś czas pracowali w ciszy, jednak w końcu Hermiona zaczęła ze złością kreślić po pergaminie. Chłopak posłał jej zaciekawione spojrzenie. Nie wiedział, czy jakoś to skomentować, jednak uznał, że przecież nie byłby sobą.
-Jakieś problemy ze skupieniem?- Rzucił żartobliwie, a w jej oku błysnęła irytacja.
-Moja koncentracja ma się dobrze, po prostu nie podchodzi mi to zaklęcie- sarknęła, wzdychając w duchu. Hermiono weź się w garść.
-Przecież na lekcji świetnie ci wychodziło- odpowiedział podejrzliwie, lustrując ją spojrzeniem.
-Ależ nie, okropnie- skłamała, nie przekonując go ani trochę.
Bell uznał, iż nie warto drążyć dalej, bo i tak nic nie powie. Jednak było to całkiem zastanawiające. Nie dowierzał, że dziecinny plan Malfoy'a przynosi jakiekolwiek skutki. Zauważył, iż Gryfonce wciąż nie najlepiej szło pisanie referatu, dlatego postanowił na chwilę ją od niego oderwać.
-Widziałem, że już zażegnałyście konflikt z Rudą- zagadnął, na co lekko się uśmiechnęła.
-Najwyższa pora- odparła już znacznie łagodniejszym tonem.
-Może teraz zostawi trochę więcej Blaisea innym- powiedział pod nosem, co nie uszło jej uwadze.
-Na to bym nie liczyła.- Wywróciła oczami, unosząc delikatnie kąciki ust. Choć również miała nadzieję, że Zabini nie będzie spędzał z Ginny aż tyle wolnego czasu, co do tej pory.
-Ciekawe, że Gryfonki w tym roku tak zmanipulowały Ślizgonów- rzucił mimochodem.
Herm przekrzywiła lekko głowę w bok. Nie byłaby taka pewna, kto kogo manipuluje.
-Nie wszystkie.- Wzruszyła ramionami, odgarniając niesforne loki z twarzy.
Ślizgon pokiwał głową z błyskiem w oku.
-Racja, zdarza się też, że Ślizgoni Gryfonki.
Szatynka poczuła, że jej policzki lekko się zaróżowiły. Chyba przestanie wychodzić do ludzi, aby nie słuchać tych irracjonalnych insynuacji. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, które przyjął z niewinną miną. Chciała mu się odciąć, jednakże dostrzegła blondynkę zmierzającą w ich stronę. Westchnęła z irytacją. Świetnie, jeszcze jej tu brakowało.
-O, cześć, Hermiono- zaświergotała Jade, podchodząc do ich stolika.
-Mhm- burknęła, sięgając po pergamin.
Młodsza Gryfonka patrzyła na nią wyczekująco, co w końcu zauważyła.
-Coś nie tak?- Spytała, zaciskając mocniej palce na piórze. Nigdy przenigdy nie zrozumie, co Mats w niej widzi.
-Wydaje mi się- zaczęła lekko rozbawionym głosem.- Że chyba zajęłaś mi miejsce- skończyła, udając zakłopotanie.
-Przecież możesz dostawić sobie krzesło- wtrącił się Mats, który nie chciał wyganiać Hermiony.
Nim Jade zdążyła mu odpowiedzieć, Miona ją wyprzedziła, pakując swoje rzeczy do torby.
-Daj spokój.- Machnęła ręką, uśmiechając się do niego.- I tak miałam iść, dzisiaj tego nie skończę- dodała, posyłając dziewczynie mordercze spojrzenie, na co nie pozostała jej dłużna.
Szybko pożegnała się z chłopakiem, a następnie udała w drugą część biblioteki, w celu wypożyczenia innej książki. W sumie cieszyła się z przyjścia Dawes, bo, mimo iż bardzo lubiła towarzystwo Matsa, to w obecnej sytuacji miała na uwadze, iż był to przyjaciel Malfoy'a.
Pogrążona w myślach szukała odpowiedniego działu, przez co z impetem wpadła na kogoś. W ostatniej chwili złapała równowagę, upuszczając książkę z hukiem na podłogę. Uniosła głowę z zamiarem przeproszenia za swoją nieuwagę, lecz od razu zrezygnowała z tego pomysłu, gdy dostrzegła chłodne, szare tęczówki.
Na ustach blondyna błąkał się ironiczny uśmiech, pełen zadowolenia, iż po raz kolejny okazja sama do niego przyszła.
Hermiona uniosła dumnie głowę, poprawiając mundurek. Rozejrzała się po podłodze w poszukiwaniu swojej książki, po czym westchnęła z irytacją. Leżała pod samymi nogami Ślizgona, który nie kwapił się, aby ją podnieść. Z zaciętą miną oraz gracją podeszła bliżej chłopaka, a następnie szybko się po nią schyliła, odrzucając włosy do tyłu. Od razu skręciła w pierwszy lepszy dział, nie patrząc na niego. Nawet w bibliotece nie może mieć chwili spokoju. Momentami miała wrażenie, że Malfoy nie przez przypadek tak często na nią wpada.
Zatrzymała się na chwilę, przypominając sobie, jaką książkę chciała wypożyczyć. Poszła w kierunku odpowiedniego regału i gdy już chciała wyjąć z półki właściwą lekturę, poczuła iż ktoś po drugiej stronie robi to samo. Zacisnęła usta w wąską linię, by nie krzyknąć ze złości. Oczywiście blond Ślizgon również planował wypożyczyć właśnie tę książkę. Posłała mu gromiące spojrzenie. Nie ma mowy, że pierwsza zrezygnuje z tej księgi. Przez chwilę po prostu stali w miejscu i sztyletowali się spojrzeniami. W tym samym czasie sięgnęli po podręcznik, próbując przeciągnąć go na swoją stronę. Z całej siły starała się nie wypowiedzieć obraźliwego komentarza skierowanego w jego osobę. Nie sądziła, iż chłopak jest zdolny aż tak wyprowadzić ją z równowagi. Przez krótką chwilę jeszcze tak się siłowali, aż ostatecznie zrezygnowana puściła trzymaną książkę, przez co Malfoy lekko się zachwiał. Posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie, na które było ją stać, po czym odeszła.
-Kretyn- warknęła pod nosem, mając przed oczami jego triumfalną minę.
Wzięła do ręki pierwszy lepszy tom, który znalazł się w zasięgu jej ręki, aby nie wyjść kompletnie z niczym, a następnie skierowała swoje kroki do stolików. Skrzywiła się na widok pozajmowanych prawie wszystkich miejsc. Musiała zagłębić się w lekturze, aby ukoić nerwy. Rozejrzała się dokładniej, zauważając jedno, ostatnie puste krzesło. Od razu udała się w tamto miejsce.
Oczywiście nie tylko ona.
Kątem oka dostrzegła platynową grzywę po równoległej stronie. Wypuściła powoli powietrze z płuc.
-Chyba sobie żartuje- burknęła pod nosem, znacznie przyspieszając.
Niestety Draco ani trochę nie żartował, gdyż również przyspieszył kroku, a będąc wyższym oraz mając dłuższe nogi, dotarł do celu kilka sekund przed Gryfonką z bezczelnym uśmiechem na ustach.
Hermiona walczyła sama ze sobą, aby nie zrzucić go z tego przeklętego krzesła i by nie użyć paskudnego zaklęcia przeciwko niemu, lecz resztki zdrowego rozsądku odwiodły ją od tych pomysłów. Nawet na niego nie patrząc, skierowała się ku wyjściu, przywołując w myślach wszystkie znane jej wyzwiska oraz klątwy, na końcu trzaskając z całej siły drzwiami.
Zaś Ślizgon w duchu gratulował sobie swojej pomysłowości. Powolnym ruchem wstał, aby odłożyć upragnioną książkę Gryfonki z powrotem na półkę. Następnie w doskonałym humorze również opuścił bibliotekę.
2:0 Granger
***
DZIEŃ 3.
Korzystając z okazji, iż nie padało, spacerowali wspólnie po błoniach. W końcu oboje czuli pewnego rodzaju ulgę, będąc już pogodzonymi ze swoimi przyjaciółmi oraz mogąc już im wyjawić swoje podejrzenia.
-Myślisz, że idziemy dobrym tokiem myślenia?- Zagadnęła. Od ostatniego szlabanu wciąż powracała myślami do tamtej walki.
-Innego wytłumaczenia nie ma.- Westchnął cicho. Nie mógł zrozumieć, czemu Ginny aż tak chciała się zaangażować w tę zagadkę.
Gryfonka zrobiła dziwną minę, ponieważ coś przyszło jej do głowy. Nie spodobało się to Ślizgonowi.
-W takim razie- zaczęła, zatrzymując się.- Co ty masz na swoim sumieniu, Diabełku?- Uniosła wysoko brew. To było niesprawiedliwe, iż ona mu wszystko, co tylko mogła, opowiedziała, a on wciąż nic. Miała dziwne wrażenie, że miało to jakiś związek ze skradzionymi przez nich, a raczej pożyczonymi bez pytania, aktami.
Blaise również się zatrzymał. Nie miał pojęcia, czemu ta fascynująca Gryfonka była taka dociekliwa. Jednakże wiedziała tyle, ile powinna. Od ostatniego wyjścia do Hogsmeade miał nieprzyjemne wrażenie, iż McPersonowi, odnośnie jego i Draco, może chodzić o zakład. Gdy tylko nadarzała się najmniejsza okazja, chłopak od razu robił insynuacje pod tym adresem. Oczywiście, aby Gin, albo Hermiona usłyszały.
-Oj, wiele rzeczy.- Posłał jej szarmancki uśmiech, na co ona tylko wywróciła oczami.
-Gra na zwłokę za dużo ci nie pomoże- powiedziała ostrzegawczym głosem, otulając się szczelniej płaszczem.
-O, zimno ci? To może wrócimy do zamku- zagadnął wesoło, ruszając dziarskim krokiem w stronę szkoły.
-Blaise!- Syknęła za nim, nie ruszając się ze swojego miejsca.
Ślizgon westchnął zrezygnowany, wracając do dziewczyny. Nie mógł uwierzyć, że tak owinęła go sobie wokół palca. Panna Weasley patrzyła na niego wyczekująco.
-Powiedziałem ci już wszystko, co wiedziałem w tej sprawie.- Gryfonki miały zdecydowanie paskudny charakter.
W głowie zaświeciła jej się mała żaróweczka.
-Nie przypominam sobie- odparła przeciągle, przyglądając mu się uważniej.- A może ma to coś wspólnego z tą legendarną ognistą?- Spytała mimochodem, robiąc lekceważącą minę.
Zabini posłał jej pobłażliwe spojrzenie, w duchu przeklinając Gryfona, który z tak długim językiem za długo nie pożyje. Improwizuj, Blaise. Inaczej po tobie.
-Ostatni szlaban był chyba nauczką dla wszystkich, aby nie wierzyć w żadne słowa McPersowa, co?- Odparł z wyrzutem, pewnym siebie głosem.
Dziewczyna przechyliła lekko głowę. W tej kwestii już sama nie wiedziała komu ufać, a komu nie. Gdyby nie fakt, iż od samego początku roku szkolnego temat ognistej powracał do nich bez przerwy, to nie miałaby żadnych wątpliwości. Jednakże całokształt budził zbyt wiele podejrzeń, aby całkowicie mogła porzucić ten trop.
Ślizgon, jakby czytając w jej myślach, zrobił kilka kroków w przód, robiąc najbardziej niewinną minę, na jaką było go stać.
-Ruda, o ile mnie pamięć nie myli, to tylko ja nie dostałem żadnej wiadomości, więc jak możesz być tak podejrzliwa w stosunku do mnie?- To akurat była prawda. Nie miał pojęcia dlaczego, jednakże nie narzekał z tego tytułu.
-Masz przed sobą jeszcze kilka miesięcy, na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie- odpowiedziała uszczypliwie. Dlaczego nie udzieli jej prostej, jednoznacznej odpowiedzi?
Zrozumiał, że ta taktyka nie przejdzie. Szczerze mówiąc miał z tyłu głowy jeszcze jedną myśl, aczkolwiek nie wydawała mu się zbyt prawdopodobna. A wiedział też, że wypowiedzenie jej w tej chwili byłoby chwytem poniżej pasa. No cóż, tonący brzytwy się chwyta.
-Gin, sądzę, że to- urwał, wskazując głową na swoje lewe przedramię- może być zaliczone do listy, co mam na swoim sumieniu.- Użycie Mrocznego Znaku, jako pretekstu, by skończyć rozmowę było niestety najwygodniejsze. Mimo to, nie uważał, żeby McPersow mógł ścigać go, albo Malfoy'a konkretnie za to.
Ginny lekko się zmieszała, przygryzając dolną wargę. Nie był to temat tabu między nimi, jednakże był zdecydowanie nieprzyjemny. Ani Blaise nie chciał o tym zbytnio opowiadać, ani ona nie chciała za bardzo o tym słuchać, biorąc pod uwagę przyczynę śmierci Freda. Zrobiła krok w jego stronę.
-W porządku, przepraszam- powiedziała ciszej, dotykając ręką jego ramienia.
W momencie, gdy Ślizgon nachylał się ku jej twarzy, kątem oka dostrzegła coś bardzo interesującego. Przyłożyła dłoń do jego ust, co spotkało się z niezadowoleniem chłopaka.
-Spójrz- zarządziła, pokazując mu wzrokiem, gdzie ma patrzeć.
Urażony Blaise podążył za nią swym spojrzeniem, unosząc brwi z zaciekawieniem.
Przy jednym z drzew stał Ben, rozmawiając z Jade. Po ich gestykulacji i mimice można było wywnioskować, iż kłócili się.
-Wiedziałam, że ta dziewucha jest podejrzana- syknęła z satysfakcją.
-A Mats dalej ślepo w nią zapatrzony- westchnął do dziewczyny, jednak jej już nie było obok niego.- Co ty wyprawiasz?- Syknął za nią, gdyż ta zmierzała w stronę zauważonej dwójki.
-No przecież nie będę tak stała i udawała, że ich nie widziałam- odparła z tonem, jakby to było oczywiste, wywracając oczami.
Zabini w duchu przeklinając charakter Gryfonki, dołączył do niej. Ta dziewczyna sama pchała się w kłopoty, a potem była wielce zdziwiona, że w nie wpadała.
Zakradali się najciszej, jak tylko potrafili, stając przy rozłożystej wierzbie płaczącej, która rosła w bezpiecznej odległości od Gryfonów. Z tego miejsca ich głosy zlewały się ze sobą, przez co zrozumienie czegokolwiek było niemożliwe.
-Och, nic nie słyszę- syknęła zła, próbując wymyślić inne rozwiązanie.
-A to pech, chyba pora wracać- zironizował. Astoria w jego obecności jeszcze się powstrzymywała z czymkolwiek, jednak McPersow nie miał żadnych skrupułów, co mu się nie podobało.
Gryfonka mu nie odpowiedziała, tylko wzrokiem lustrowała pień wierzby. Zabini zrozumiał, co chodzi jej po głowie.
-Chyba oszalałaś- skomentował krótko.
-Ale wtedy na pewno bym usłyszała, o czym rozmawiają- upierała się. Wychowała się z tyloma braćmi, że wspinanie się po drzewach było kiedyś dla niej czymś codziennym. Poza tym, to drzewo nie było wysokie, a liście idealnie by ją zasłoniły.
-Nie ma mowy.- Czemu zawsze miała takie durne pomysły?
Gin zmrużyła lekko oczy. Nie, to nie.
-W porządku.- Wzruszyła ramionami, a Ślizgonowi wyraźnie ulżyło.- Sama sobie poradzę- dokończyła, stając przed pniem.
Blaise chciał coś powiedzieć, jednak wiedział, że to na nic, bo dziewczyna i tak zrobi, co będzie chciała, a lepiej, aby Gryfoni nie usłyszeli ich sprzeczki.
Ginny zaczęła zwinnie wspinać się po wygodnej korze drzewa. Cieszyła się, iż jej drobna budowa działała teraz na jej korzyść. Wdrapała się na najbliższą gałąź, następnie powoli przeciągnęła się, jak najdalej tylko mogła, wyczuwając, gdzie gałąź jest najcieńsza. Zatrzymała się na odpowiedniej odległości, dziękując Merlinowi za gęste oraz długie liście. Z tego miejsca o wiele łatwiej było coś usłyszeć, gdyż gałąź, na której siedziała nie była wcale tak wysoko. Najlepiej widziała Bena, który stał przodem z ironiczną miną.
-Przykro mi, Jade słońce, ale była umowa- powiedział głosem, który wskazywał, iż wcale nie było mu przykro.
-Och, no tak, bo przecież ty nigdy nie złamałeś żadnej umowy- odcięła się nieprzyjemnym głosem.
-Nie chcesz, żebym złamał jeszcze jakąś.- W jego głosie dało się dosłyszeć ostrzegawczą nutę.
Ginny przesunęła się jeszcze odrobinę do przodu, aby nie uronić żadnego słowa. Zastraszanie ludzi wychodziło mu chyba najlepiej. Najwidoczniej posunęła się za daleko, bo nagle gałąź lekko chrupnęła pod jej ciężarem. Od razu wycofała się do tyłu, kuląc się jak najbardziej tylko mogła. Wstrzymała na chwilę powietrze, czekając na reakcję Gryfona, który najwyraźniej jej nie dostrzegł. Odetchnęła z ulgą, karcąc się w duchu za swój brak uwagi. Ponownie wychyliła głowę, aby kontynuować swoje podsłuchiwanie. Zaschło jej w ustach. Oczy Bena skierowane były prosto w jej kierunku. Poczuła jak gałąź pęka z głuchym trzaskiem, po czym z impetem upadła na twardą ziemię. Wciągnęła zachłannie powietrze, leżąc obolała na plecach. Dziękowała w duchu niebiosom, że nie postanowiła wspiąć się wyżej. Blaise prawie natychmiast znalazł się obok niej, pomagając jej wstać.
-Myślisz, że tych rudych włosów nie da się nie zauważyć?- Spytał ironicznie, unosząc kpiarsko brew.
Jade patrzyła na nich z błyskawicami w spojrzeniu, Ginny stała lekko zdezorientowana po bolesnym upadku, upewniając się, że nic sobie nie złamała, zaś Zabini stał z niebezpiecznie zmrużonymi oczami.
-Zaklęcie niewerbalne, ależ jesteś sprytny- sarknęła, rozmasowując jedną ręką plecy.
-Nie tylko takie znam- odpowiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku.
-Ja również- wtrącił się Ślizgon, nie spuszczając z niego wzroku.
Ben uśmiechnął się kpiarsko, kręcąc powoli głową.
-Myślałem, że czegoś się nauczyliście- powiedział lekko rozbawiony.
Jade chciała wycofać się do zamku niezauważona, jednak nie uszło to uwadze pozostałej trójki.
-Och, Jade, dokąd zmykasz? Do Matsa?- Zapytał Gryfon, a zmieszana blondynka od razu stanęła.
Blaise zrobił kilka kroków w przód.
-Ostrzegam cię, McPersow. Nie myśl, że jesteś bezkarny i nikt nie wie, co robisz i zrobiłeś- warknął przez zaciśnięte zęby. Miał już dosyć arogancji tego chłopaka i jego boskiego mniemania o sobie. Z chęcią poszedłby do McGonagall, ale wiedział, jak by to się skończyło.
-Wzajemnie- odpowiedział spokojnym głosem z kpiarskim uśmiechem, a następnie odwrócił się na pięcie w kierunku zamku, udając się w jego stronę.
Jade zrobiła to samo. Ślizgon sięgnął ręką do kieszeni, zaciskając palce na swojej różdżce, jednakże Ginny złapała go za przedramię, kręcąc głową.
-Lepiej nie. Mam wrażenie, że tylko pogorszyłam sprawę- skomentowała z nieprzyjemnym przeczuciem.
***
Hermiona i Ginny siedziały na jednej z kanap przy kominku w Pokoju Wspólnym, czekając za Harrym. Czekała ich ostatnia lekcja, którą była opieka nad magicznymi stworzeniami. Oczywiście Ginny już dawno zdała relacje z jej spotkania z Benem.
-Mogłaś choć raz posłuchać Zabiniego i nie włazić na to drzewo- skomentowali zgodnie jej przyjaciele.
Blaise obiecał, że porozmawia z Matsem na temat Jade, a reszta miała przez pewien czas unikać Gryfona.
Teraz, gdy już nieprzyjemny temat minął, Hermiona siedziała w paskudnym humorze. Wciąż udawali z Malfoy'em, że się nie znali. Mało tego, skutecznie, a nawet bardzo skutecznie, doprowadzał ją do białej gorączki.
-Co ja mam zrobić, Gin- jęknęła żałośnie, podpierając brodę na ręce.
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z błyskiem w oku. Nie popierała tej niezdrowej relacji jej przyjaciółki ze Ślizgonem oraz jej małej fascynacji nim, jednakże cóż mogła na to poradzić. Jeśli już tak bardzo zależało jej na powrocie do poprzedniego stanu rzeczy, to pomoże jej, aby to właśnie Malfoy pierwszy się złamał.
-Na pewno nie odzywać się do niego pierwsza- odpowiedziała rzeczowym tonem. Gryfoni mają swoją godność.
-Obie wiemy, że Malfoy na pewno tego nie zrobi- zaczęła powoli, wpadając na pewien pomysł.- Chyba że mu w tym pomożesz.- Uśmiechnęła się sprytnie, zakładając nogę na nogę.
Miona pokiwała głową, chyba rozumiejąc, co dziewczyna miała na myśli.
-Mów dalej- zachęciła ją, odgarniając włosy do tyłu. Pora wyrównać wynik.
-Sama widziałaś, jak wytrącałaś go z równowagi, gdy warzyliście eliksir. Może mówić, co chce, ale nie ukryje tego, że Hermiona Granger potrafi na niego zadziałać- kontynuowała nonszalancko, a na twarzy starszej Gryfonki pojawiły się lekkie rumieńce.- Wielokrotnie miał okazję, aby przekonać się, iż nie warto zaczynać z niektórymi Gryfonkami. Pora, by nauczył się na błędach.- O tak, miała doskonały plan.
-Czyli...- zaczęła, a panna Weasley weszła jej w słowo.
-Czyli masz zachowywać się najbardziej kobieco i uwodzicielsko, jak tylko potrafisz, żeby zwariował na twoim punkcie- skończyła za nią z szerokim uśmiechem. Może to pozwoli zrozumieć jej działanie Malfoy'a.
Musiała przyznać, że to wcale nie był taki głupi pomysł. Była prawie pewna, że przyniósłby on oczekiwany skutek. Wiele razy miała szansę zauważyć, że Ślizgon był mało odporny na jej kobiece sztuczki. A na pewno nie da mu tej satysfakcji i pierwsza się nie złamie.
-Genialny plan, Ginny- skomentowała w końcu.
-Świetnie!- Zawołała, klaszcząc w dłonie.- A teraz biegniemy do mojego dormitorium, poszukać najkrótszych ubrań, jakie tylko mam- zarządziła, wstając i ciągnąc dziewczynę za sobą.
-Ale Harry...- Znowu nie było dane jej skończyć.
-Poradzi sobie, jest dużym chłopcem- odparła niedbale.- No chodź- ponagliła ją, a następnie obie wyszły z Pokoju Wspólnego.
***
-Dzisiaj macie dość ciekawe zadanie- zawołał dziarsko Hagrid, patrząc na uczniów wesołym wzrokiem.
Słowo ciekawe z ust Hagrida wcale im się takie nie wydawało. W ich odebraniu brzmiało bardziej, jak niebezpieczne.
-Na terenie Hogwartu jest jedno gniazdo Leleka Wróżebnika. Ten, kto przyniesie jego pióro zdobędzie pięćdziesiąt punktów dla swojego domu. Miłej zabawy.
Hermiona skrzywiła się lekko na te słowa. Doskonale znała to zwierzę i wiedziała, jakie to było trudne zadanie, biorąc pod uwagę fakt, iż nie padało, a te ptaki pozwalały odnaleźć siebie głównie podczas deszczów. Również zdawała sobie sprawę, kto będzie chodził za nią krok w krok, aby jej całkowicie uniemożliwić wykonanie zadania.
Nie tym razem, Malfoy.
Z tą myślą ruszyła w stronę skraju skraju Zakazanego Lasu, gdyż rosło tam najwięcej ciernistych krzewów, na których leleki zakładały swoje gniazda w kształcie łezki. Niezauważalnie zerknęła przez ramię, zauważając platynową grzywę podążającą za nią.
Bingo.
Otuliła się szczelniej płaszczem, ponieważ taka długość ubrań, którą miała pod nim, nie dawała jej zbyt dużego ciepła. Po kilku minutach znalazła się w wyznaczonym przez siebie celu. Oczywiście Malfoy zatrzymał się bezczelnie prawie obok niej. Prawdopodobnie wczoraj by ją to niemiłosiernie zirytowało, lecz dzisiaj na jej usta wkradł się kpiący uśmiech. Swoją drogą nie wiedziała, iż potrafiła tak się uśmiechnąć. Chyba faktycznie spędzała z Malfoy'em zbyt dużo czasu.
Leniwym krokiem odeszła na większą odległość, aby odnaleźć ulubione przez leleka krzewy z jeżynami. Ślizgon zrobił dokładnie to samo. Na jej szczęście krzaki rosły bardzo ciasno, gdzie i tak musiała przeciskać się między roślinami z kolcami, co długi płaszcz uniemożliwiał. Upewniając się, iż chłopak był wystarczająco blisko, zaczęła rozpinać jego guziki.
-Och, przeklęty ptak, przez niego mogę podrzeć mój płaszcz- westchnęła głośno do siebie, co na pewno nie uszło uwadze blondyna, który bacznie ją obserwował.
W końcu odpięła ostatni guzik. Została w samej króciutkiej, czarnej dopasowanej spódniczce, która z całą pewnością nie nadawała się na szkolny mundurek, oraz w jeszcze krótszej, również dopasowanej czarnej bluzce. Żeby nie było zbyt pretensjonalnie ubrała też krawat w barwach Gryffindoru. Zerknęła na twarz chłopaka, uśmiechając się z satysfakcją. Spojrzenie Ślizgona mówiło samo za siebie.
Nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia, gdyby nie fakt, że tak obcisłe ubrania fantastycznie podkreślały jej zgrabną i kobiecą sylwetkę. Ładnie zaokrąglone biodra hipnotyzowały jeszcze bardziej pod tak niewielką warstwą materiału. Również przyzwoitych rozmiarów biust dziewczyny był idealnie wyeksponowany w tej bluzce. Nie do końca był pewien, czy aby przypadkiem nie stoi z rozchylonymi ustami. Skarcił się w myślach za tę chwilę słabości, gdyż dostrzegł samozadowolenie dziewczyny. Prychnął cicho pod nosem. No tak, po raz kolejny próbowała tych tanich sztuczek.
Przeszedł obojętnie obok niej, przedzierając się przez gęstwinę roślin. Na pewno jej się nie uda.
Zaś Hermiona odnotowała w pamięci, że musi zdecydowanie częściej stosować rady Ginny oraz bardziej uwierzyć w swoją kobiecą urodę. Poszła śladami chłopaka, próbując dostrzec gniazdo leleka. Poza satysfakcją odczuwała również niewyobrażalny chłód, gdyż końcówka października nie była idealną porą na tak roznegliżowany strój. Usłyszała charakterystyczne lekkie, niskie dźwięki, które z całą pewnością należały do poszukiwanego ptaka. Nie tylko ona je dosłyszała. Oboje, jak na komendę, odwrócili się w tym samym kierunku. Los się do niej uśmiechnął, gdyż teraz to ona znajdowała się przed Ślizgonem. Zalotnie kołysząc biodrami, ruszyła w poszukiwaniu magicznego ptaka. Nie musiała się odwracać, aby upewnić się, iż oczy Malfoy'a były w nią wlepione, czuła jego żądne spojrzenie. Po krótkim czasie przystanęła na chwilę, aby poprawić buta, schylając się dość pretensjonalnie. Gdy się prostowała, usłyszała, jak chłopak potknął się prawdopodobnie o jakiś kamień, a następnie dosłyszała ciche przekleństwo. Na jej usta wpełzł lekki uśmiech. To było prostsze, niż myślała. Przez jakiś czas krążyli wśród krzewów, depcząc sobie po piętach. Nigdy nie zrozumie Hagrida i jego pomysłów. Jeśli te ptaki nie chcą być znalezione, to naprawdę trudno je dostrzec. Poza tym było jej niewyobrażalnie zimno. Z całych sił starała się nie trząść.
Po lesie ponownie rozniósł się niski dźwięk, charakterystyczny dla leleka. Zatrzymała się, aby móc go lepiej zlokalizować. Malfoy zrobił dokładnie to samo, zachowując odpowiedni dystans między nimi. Również z jego odległości widoki były o wiele lepsze. Hermiona obracając się wokół własnej osi, wytężała wzrok i słuch ile tylko mogła. Wróżebniki wyczuwały pokłady magii, więc ten na pewno powinien być gdzieś w pobliżu. Od razu się skrzywiła, gdy przypomniała sobie, iż swoją różdżkę zostawiła w płaszczu, który leżał przy wejściu do lasu. Jednak była przekonana, że Ślizgon miał ze sobą swoją, dlatego też odwróciła się przodem do niego, wodząc wzrokiem za jego plecami.
Draco posłał jej zaciekawione spojrzenie, gdyż nie do końca był pewien, gdzie szukać. Gryfonka, gdy tylko to dostrzegła niezauważalnie pociągnęła materiał bluzki w dół, tym samym odsłaniając więcej ciała. Wzrok Ślizgona chcąc, nie chcąc spoczął zdecydowanie niżej niż twarz dziewczyny. Był zły sam na siebie, że zachowywał się, jak dojrzewający nastolatek z buzującymi hormonami, jednak nic nie mógł na to poradzić. Ciało Granger go hipnotyzował, co było niepokojące. Choć w sumie był mężczyzną, więc to normalne, iż zwracał uwagę oraz potrafił docenić zgrabną figurę i ładną buzię. Stop. To wciąż Granger. Nie przesadzajmy. Z dużym ociąganiem odwrócił głowę za siebie, ignorując ironiczny uśmiech Gryfonki. Na pewno nie da jej szansy na realizację swojego dziecinnego planu.
Oboje wytężali wzrok w poszukiwaniu gniazda, które zapewne zlewało się roślinnością. Hermiona wiedziała, iż chłopak miał nad nią przewagę, z racji iż grał na pozycji szukającego, więc do jego głównego zadania należało lokalizowanie znicza, dlatego też myślała gorączkowo, co powinna zrobić. Ślizgon, aby zrobić jej na złość na pewno ślepo pójdzie w jej ślady, toteż musiała to odpowiednio rozegrać. Jej pech, iż nie miała przy sobie różdżki.
Wciąż uważnie się rozglądając, energicznie się odwróciła, idąc bez celu przed siebie. Oczywiście Draco od razu ruszył za nią, myśląc, iż pierwsza dostrzegła ptaka. Szli tak tylko chwilę, gdyż do ich uszu doleciał znany im już cichy dźwięk. Spojrzeli szybko na siebie z takim samym błyskiem w oku, rzucając się w bieg, nie zwracając uwagi na przeszkadzające im rośliny i krzaki. Malfoy ją wyprzedził, co od razu zapaliło jej czerwoną żaróweczkę. Posuwając się do dziecinnych zagrywek, pociągnęła go z całej siły za przegub ręki. Ślizgon powstrzymał się, żeby na nią nie warknąć, jednak potknięcie się o kamień skutecznie mu to uniemożliwiło. Tym razem to on był szybszy, ciągnąc dziewczynę za sobą. Zapewne był to bardzo ciekawy widok z boku, gdyż Draco upadł twardo na plecy, a Gryfonka przodem prosto na niego. Lekko zdezorientowana uniosła się na łokciach, zerkając na chłopaka. Ten uniósł kpiarsko brew, mając idealny widok na atuty dziewczyny. Jednak Hermiona zbytnio się tym nie przejęła. Wylądowali prosto przed krzakiem jeżyn, w którym dostrzegła zielono czarne pióra ptaka. Zagryzła lekko dolną wargę, wahając się co zrobić. Spojrzała na Ślizgona, który patrzył na nią z zaciekawieniem. Powoli chyliła głowę ku niemu, patrząc mu prosto w oczy z delikatnym uśmiechem. Malfoy łyknął haczyk, sądząc, iż dziewczyna się złamała i chce powtórzyć ich szlaban. Jednakże w ostatniej chwili szybko się podniosła z triumfalnie uniesioną ręką, w której widniało długie, błyszczące pióro leleka. Obciągnęła nisko spódniczkę, z gracją udając się do wyjścia na błonia, zostawiając zdezorientowanego oraz zdenerwowanego Dracona wciąż na ziemi. Będąc na błoniach, założyła swój płaszcz i wróciła do Hagrida, czując się, jak zwycięzca. Na jej ustach widniał szeroki uśmiech samozadowolenia.
Punkt dla mnie Malfoy.
2:1
***
DZIEŃ 4.
Siedział w podłym humorze w szmaragdowym fotelu przy kominku. Jak mógł tak dać się podejść. Przecież Granger nie była głupia, żeby również nie próbować na nim jakichś sztuczek. I to jeszcze takich oczywistych. Jednakże chyba bardziej był zły na siebie, iż chciał, aby schyliła twarz jeszcze niżej i czuł się bardzo nieusatysfakcjonowany, gdy jej usta oddaliły się od jego twarzy. Pora nad sobą zapanować i w porę się opamiętać.
-Draco, słuchasz, co się do ciebie mówi?- Usłyszał, jak przez mgłę.
Spojrzał rozdrażniony na Blaisea, zły iż przerwał jego wywody.
-Co?- Zapytał nieprzyjemnym tonem.
-Czyżby coś szło nie tak?- Spytał Mats z ironicznym uśmiechem. Wczoraj na koniec opieki nad magicznymi stworzeniami nie dało się nie zauważyć wyśmienitego humoru Hermiony, czego nie można było powiedzieć o wściekłym Smoku w brudnym od ziemi płaszczu.
-Nie, dlaczego?- Sarknął, rozsiadając się wygodniej. Musi wymyślić coś, co złamie Gryfonkę zdecydowanie szybciej niż w ciągu jeszcze czterech dni.
-Daj spokój, Draco, masz jeszcze tyle czasu, że na pewno ci się uda- odezwała się spokojnie Pansy, a wzrok jej przyjaciół od razu powędrował w jej stronę.
-Myślałem, że absolutnie nie popierasz zakładu o Hermionę- zauważył Bell, przyglądając jej się. Chyba właśnie stracił swojego jedynego sprzymierzeńca.
-Nie popieram zakładania się o uwiedzenie dziewczyny w dodatku za kilka butelek Ognistej- poprawiła go, zakładając nogę na nogę.- Co nie oznacza, że nie uważam, iż ta tygodniowa mała gierka jej się należy.- Wzruszyła beztrosko ramionami. Nigdy nie pałały do siebie zbyt wielką sympatią, po prostu irytował ją jej wyniosły ton i sposób bycia. Na dodatek doskonale pamiętała, jak kazała Potterowi wyciągnąć od niej jakiekolwiek informacje.
-Odzyskałem cię, Pans- powiedział Malfoy teatralnym głosem, łapiąc się w miejscu, gdzie powinno być serce.
Ślizgonka uniosła lekko kąciki ust ku górze. Miała wystarczająco swoich zmartwień, niż troska o godność i dumę Gryfonki.
Do wczoraj był przekonany o swoim małym zwycięstwie. Jednakże teraz zaczął mieć lekkie wątpliwości. Nie ufał sam sobie. Był pewny, iż jakiekolwiek wdzięki Granger na niego nie działały, lecz przekonał się, że była to nieprawda. Jego umysł najwyraźniej uznał dziewczynę za atrakcyjną, bo innego wytłumaczenia nie widział.
-A może ona też się założyła, że ciebie uwiedzie?- Zabini wysnuł filozoficzną myśl, powstrzymując parsknięcie na widok miny przyjaciela. Coraz bardziej był ciekaw efektu końcowego ich małego wygłupu.
-Tak, masz rację- odpowiedział Draco przekonującym głosem.- Razem z Rudą zrobiły wyścigi, której pierwszej się uda. Granger jest daleko w tyle- dodał, zgarniając piorunujące spojrzenie od Diabła.
Dalszą rozmowę prowadzili na błahe tematy, jednakże Malfoy wciąż myślami błądził wokół kasztanowłosej dziewczyny.
***
Rozchichotane wychodziły z Wielkiej Sali, skończywszy lunch. Cieszyła się, iż Dafne w końcu znowu miała dla nich czas i przestała izolować się od swoich przyjaciół. Choć wciąż od blondynki emanowała pewność siebie i niezwykła energia, to niezauważalnie dla wszystkich była odrobinę przygaszona oraz rozkojarzona. Gdy tylko pytała o powód, przyjaciółka od razu zbywała ją odpowiedzią, że jej się wydaje. Wiedziała, iż dalsze drążenie nie ma sensu, więc odpuszczała. Co nie oznaczało, że nie miała tego na uwadze.
-Czyli nie powiedzieliście Matsowi o Jade?- Spytała młodsza czarownica, robiąc dziwną minę.
Pansy pokręciła przecząco głową. Wiedzieli, że i tak im nie uwierzy, a tylko się zdenerwuje i będzie ich posądzał o pomówienia spowodowane brakiem sympatii wobec Gryfonki.
-Powiemy w odpowiednim czasie. Aktualnie totalnie zwariował na jej punkcie.- Skrzywiła się na te słowa. Nigdy przenigdy tego nie zrozumie.
-Chyba naprawdę brakuje mu Vi- skomentowała rzeczowym tonem.
-Też mu to powiedziałam- odparła tonem, który świadczył, iż to było oczywiste. Dla każdego, tylko nie dla Matsa.- Będzie trzeba coś z tym zrobić- dodała rzeczowym tonem.
-Mhm- odpowiedziała nieobecnym głosem.
Pans posłała jej zaciekawione spojrzenie, jednak nie zdążyła odpowiedzieć, bo jej uwagę przykuł inny mieszkaniec Domu Godryka.
Obie Ślizgonki przystanęły, a Daf rzuciła jej wymowne spojrzenie, powoli odchodząc.
-Cześć, Potter- przywitała się z chłopakiem, zostawiając przyjaciółkę ze zmrużonymi oczami.
Chłopak nie zdążył jej odpowiedzieć, bo już zniknęła mu z pola widzenia.
-Cześć, Potter- powtórzyła po Ślizgonce, unosząc jeden kącik ust do góry.
-No tak, zapomniałem, że wróciliśmy do nazwisk.- Wywrócił oczami, lekko się uśmiechając. Nie wiedział czemu, ale butna postawa Ślizgonki wobec niego wyjątkowo go onieśmielała. Chyba taki już jej urok.- Mam nadzieję, że idziesz pod salę zaklęć- dodał, wkładając ręce do kieszeni.
-Dlaczego?- Spytała, przechylając lekko głowę w bok. Odkupienie win zajmie mu zdecydowanie dużo czasu.
-Bo idę właśnie w tamtą stronę- powiedział z uroczym uśmiechem.
-Tak nie mów- parsknęła, słysząc odpowiedź Gryfona, który zrobił urażoną minę. Zrobiła kilka kroków przed siebie.- To idziesz, czy nie?- Uniosła prowokacyjnie brew, czekając aż zrówna się z nią.
Mieli sporo wspólnych tematów, jednak gdy potem przez jakiś czas szli chwilę w ciszy, zupełnie im to nie przeszkadzało. Była to przyjemna cisza.
Cieszyła się, że Draco wykombinował podstępem wyjście z Granger do Hogsmeade, co zmusiło ją do spędzenia czasu z brunetem. Lubiła z nim rozmawiać. Mimo iż czasami lekko go zawstydzała i onieśmielała swoją rozbrajającą szczerością, to on też potrafił wprowadzić ją w zakłopotanie i oczarować swoim urokiem osobistym.
-I jak idą treningi?- Spytał, gdy zbliżali się już do sali.
-Całkiem, całkiem.- Wzruszyła ramionami. Czuła, że w tym roku rywalizacja między Slytherinem a Gryffindorem na boisku będzie zdecydowanie bardziej zacięta.
-Nie zabrzmiało to przekonująco. Mamy czuć się wygrani na starcie?- Zapytał zadziornie, widząc, jak się skrzywiła.
-Przekonamy się, mecz już niedługo- odpowiedziała, unosząc kąciki ust ku górze. Mecz ma odbyć się kilka dni po balu. Była bardzo ciekawa ile krwawych ofiar ze sobą przyniesie. Oczywiście na rozpoczęcie sezonu zestawiono dwie najlepsze drużyny.
-Nie martw się, Parkinson, dam ci fory- powiedział pokrzepiającym głosem, wywołując prychnięcie u dziewczyny.
-Czyli Gryfoni zawsze w ten sposób tłumaczą swoje przegrane?- Odparła rzeczowym tonem.
Rozmowa się urwała, gdyż dotarli pod salę Zaklęć i zobaczyli niezwykle zadziwiający widok.
***
-Widzisz, mówiłam, że jak chcesz to potrafisz- zaświergotała Ruda, opierając się o ścianę.
Hermiona lekko się uśmiechnęła. Tak, zdecydowanie wczoraj odniosła małe zwycięstwo. Zabawne, że w tak łatwy sposób potrafiła sprowokować Malfoy'a, choć ten nigdy by się do tego nie przyznał. Dzięki temu zyskała chociaż trochę szans, aby to jego sprowokować do zażegnania tej ciszy.
-To zdecydowanie nie wystarczy.- Pokręciła głową. Czuła się aż nieswojo, od czterech dni nie słysząc żadnego wyzwiska z jego strony.
-Myślę, że będziesz miała jeszcze wiele okazji- odpowiedziała, gdy zauważyła wspomnianego Ślizgona.
Kątem oka obserwowały, jak Draco zaangażowany w rozmowę z Diabłem przyszedł pod klasę, nawet ich nie zauważając. Zastanawiały się o czym tak żywo dyskutowali. Ślizgoni chyba poczuli, że są obserwowani, gdyż spojrzeli w ich stronę. Gin pomachała do bruneta, zaś Miona posłała drugiemu chłopakowi ostre spojrzenie, na co ten nie pozostał dłużny. Ta ich mała wojna zaczynała robić się zdecydowanie niezdrowa. Blaise chyba chciał do nich podejść, jednakże surowe spojrzenie przyjaciela skutecznie wybiło mu ten pomysł z głowy. Odwrócili się do dziewczyn plecami, kontynuując swoją żywiołową dyskusję.
Zaś Hermiona myślała intensywnie, co takiego mogłaby zrobić, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zawsze mogła spróbować sprowokować go w jakiś sposób na lekcji, jednak wolała nie ryzykować za bardzo, gdyż wciąż ciążyła nad nimi groźba McGonagall.
Jednak odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała.
Zagryzła lekko dolną wargę, bijąc się z myślami. Jej godność i duma zdecydowanie by na tym ucierpiały, ale czy dając Malfoy'owi sobą manipulować nie cierpią równie mocno? Wypuściła powoli powietrze z ust i z fałszywym uśmiechem ruszyła w kierunku pewnego Gryfona. Ginny nie zdążyła skomentować zachowania przyjaciółki, tylko stała z szeroko otwartymi oczami, obserwując poczynania szatynki. Miona musiała okrążyć dwójkę Ślizgonów, czym zwróciła na siebie ich uwagę.
-Cześć, Ron- przywitała się, podchodząc do chłopaka, który dopiero co przyszedł.
Nie sądziła, iż kiedykolwiek to zrobi. Na dodatek, aby zrobić na złość Malfoy'owi. Coś było nie tak z tym światem.
Jednakże zdziwiony zdecydowanie bardziej był Ron, który chyba nie do końca wierzył, że w życzliwy sposób się do niego odezwała.
-Rozmawiałam z Harry'm o naszej trójce i wspominał o waszej rozmowie- dodała z czarującym uśmiechem, widząc, że chłopak nie wiedział za bardzo, jak zareagować. Czuła na sobie uważne spojrzenie blondyna. I zapewne nie tylko jego.
-I co?- Zapytał niezbyt elokwentnie.
Dziewczyna powstrzymywała odruch wywrócenia oczami. No tak, niektórzy się nie zmieniają. Och, Hermiono, chyba nie warto aż tak się kompromitować.
Przechyliła lekko głowę, wciąż mając lekki uśmiech na ustach.
-Myślę, że mogę to przemyśleć- powiedziała z najbardziej zalotną miną, na jaką było ją stać. W sumie, to nie kłamała, może tylko nad tym pomyśleć.
-Naprawdę?- Zapytał pozytywnie zdziwiony, również uśmiechając się do dziewczyny.
Poczuła się odrobinę nieswojo. To był jednak zły pomysł. No cóż, teraz już za późno, aby bez słowa od niego odejść. Przyciągnęli zbyt wielką uwagę.
-Oczywiście- odpowiedziała miękko, kładąc dłoń na jego ramieniu, powstrzymując się, by jej za szybko nie cofnąć.
Dopiero po chwili z miną kokietki przestała dotykać ramienia Gryfona. Przeprowadzili jeszcze krótką rozmowę, o niczym ważnym, aż profesor Flitwick zjawił się na zajęcia. Szła równym krokiem z dawnym przyjacielem, po drodze spoglądając w stronę Ślizgona. Na jej usta wpełzł uśmiech pełen satysfakcji. Blondyn zachował kamienną minę, jednakże miał utkwione w niej uważne spojrzenie. I właśnie to spojrzenie powiedziało jej wszystko. To krótkie przedstawienie z całą pewnością ani trochę mu się nie spodobało.
2:2 panie Malfoy
**
DZIEŃ 5.
Wstała w wyśmienitym humorze. No, może z małymi wyrzutami sumienia. Nie powinna bawić się przy okazji Ronem i jego uczuciami, gdyż wcale nie miała zamiaru na nowo zawierać z nim przyjaźni, czy czegoś więcej. Aczkolwiek, gdyby patrzeć na to z innej strony, to wcale nie była taka okropna względem niego. Nie bardziej, niż on wobec niej. Ten absurdalny wywód odrobinę podnosił ją na duchu. Jednakże najbardziej radował ją wczorajszy widok reakcji Malfoy'a na tę dzieciną gierkę. I z racji, iż tak ją to radowało cały dzień rozmyślała, dlaczego ją to cieszyło. Przecież między nimi nic nie było, każde z nich powinno być zupełnie obojętne na pięciodniowe wzajemne prowokacje. Szukała odpowiedzi, czemu było inaczej. Nie podobało jej się, że nie potrafiła znaleźć żadnej sensownej. Coraz mniej rozumiała o co w tym wszystkim chodziło. Czuła, że cała ta sytuacja szła w złą stronę.
Korzystając z tego, iż był weekend w przerwie między śniadaniem, a lunchem udała się w stronę biblioteki, aby po raz kolejny w tym tygodniu zająć czymś myśli. Miała ich zdecydowany natłok. Cieszyła się, że o tej porze korytarze zazwyczaj były puste, bo ostatnie o czym myślała, to by uważać, czy na kogoś nie wpadnie. Modliła się w duchu, żeby tym razem blondyn nie postanowił posiedzieć w jej świątyni. Choć w głębi ducha podświadomie na to liczyła. Sama nie do końca wiedziała czemu. Chciała po raz kolejny pokazać mu, kto kogo w końcu złamie, czy może jednak był inny powód? Również po cichu liczyła, że cała ta szopka niedługo się skończy, bo czasami ostatkami sił powstrzymywała się, aby nie odezwać się do Ślizgona. Nazywała to po prostu przyzwyczajeniem. Jedyne sensowne wytłumaczenie.
W końcu dotarła pod drzwi, a kiedy chciała chwycić za potężną klamkę, ktoś zrobił to samo po drugiej stronie. Powstrzymała uśmiech na widok platynowych włosów. Czasami miewała wrażenie, iż chłopak wcale nieprzypadkowo znajdował się w tym samym czasie w tych samych miejscach, co ona.
Przywitali się tylko krótkim chłodnym spojrzeniem, milcząc, jak zaklęci. Spróbowała go wyminąć, jednak bezskutecznie. Draco najwyraźniej nie zamierzał zbyt szybko przepuścić jej w drzwiach. Westchnęła już lekko zirytowana. Tylko on potrafił wywoływać u niej tak skrajne emocje.
Ślizgon stał z kpiącym uśmiechem na ustach. Miał już dość tych chwytów Granger poniżej pasa. Nie miał pojęcia, ile to wszystko jeszcze potrwa, ale sądził, że mają zbyt zaborcze charaktery i dużą dumę, aby któreś z własnej woli ustąpiło. Co, musiał przyznać, nie do końca mu się podobało. Chciał w końcu móc na głos wypowiedzieć swoje kąśliwe uwagi, co do dziewczyny. I od czasu do czasu wymienić z nią jakieś ciekawe uwagi.
Gryfonka zrezygnowała z dalszej próby dostania się do biblioteki i prychając głośno pod nosem, odwróciła się na pięcie, odchodząc z wysoko podniesioną głową. Malfoy podążał za nią wzrokiem, uważnie obserwując jej ruchy. Ciekaw był, czy dzisiaj też czekała ją miła pogawędka z Weasley'em, po tym, co wczoraj widział. Chociaż nie, nie był wcale ciekaw. Zupełnie go to nie interesowało. Sam również ruszył leniwym krokiem w kierunku lochów, kiedy kątem oka zauważył, iż dziewczyna wpadła teraz na kogoś innego.
-O, Hermiona- powiedział Ben z dziwnym błyskiem w oku.
Ślizgon przystanął, aby przyjrzeć się z daleka dalszemu rozwojowi sytuacji. Zaś Hermiona zmrużyła wojowniczo oczy. Wydawało jej się dość dziwne, iż właśnie ten Gryfon ostatnio wszędzie się plątał.
-Och, Ben- odpowiedziała z udawanym smutkiem, próbując go wyminąć, jednak bezskutecznie. Czy oni wszyscy uwzięli się na nią dzisiaj?
Szatyn zlustrował wzrokiem najpierw ją, potem Dracona, który w bezpiecznej odległości udawał, że szukał czegoś w swojej torbie, a na koniec ponownie posłał dziewczynie nieprzyjemne spojrzenie.
-Dzisiaj bez żadnego podrywu? Chyba nie chcesz żeby ktoś pomyślał, że specjalnie się tak zachowywałaś- rzucił głośną, kąśliwą uwagę.
Hermiona zacisnęła usta ze złości, by nie dać mu się sprowokować. Zaś Malfoy nadstawił uważniej jedno ucho.
-Przykro ci, że to nie ty?- Zapytała sztucznie, ganiąc się w myślach, iż po raz kolejny dała się sprowokować. No cóż, jej nerwy ostatnimi czasy były na wyczerpaniu.
-Niestety miałem już swoją okazję.- Wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni.- Rozrzutna jesteś w tym roku z całusami, całe szczęście, że byłem pierwszy- dodał z kpiącym uśmiechem.
Gryfonka fuknęła głośno, czując, jak zapiekły ją poliki. Uniosła dłoń, aby wymierzyć chłopakowi siarczysty policzek, jednak ten zwinnie go przytrzymał. Jednakże prawie od razu odsunął się od dziewczyny, jakby niewidzialna siła go od niej odepchnęła.
-Jak zawsze wybawiona z opresji przez uroczego blondyna- powiedział, kręcąc głową.- Lepiej bądź milsza, Granger- rzucił na odchodne, nie czekając za jej odpowiedzią.
Natomiast Hermiona nawet nie myślała, by mu odpowiedzieć. Była za bardzo zła i w zbyt dużym szoku. Nie mogła uwierzyć, że ktoś mógł być aż tak bezczelny. I biorąc pod uwagę komentarz Bena, mógł on być podczas jej ostatniego szlabanu na stadionie, widząc ją i Malfoy'a. A to by oznaczało, że zdecydowanie miał coś wspólnego z pękniętymi szczeblami. Jednakże póki co odpędziła tę teorię od siebie, szukając wzrokiem Ślizgona, lecz jego już nie było. Zadziwiał ją fakt, iż chłopak mimo ignorowania siebie wzajemnie oraz traktowania, jak powietrze, zareagował na docinki Gryfona. I jak ona miała odbierać jego sprzeczne zachowania? Gdy będą z powrotem rozmawiać będzie musiała mu podziękować. O ile będą w ogóle z powrotem rozmawiać. Westchnęła ciężko, pchając potężne drzwi. Potrzebna jej bardzo gruba książka, która zajmie jej myśli przez dłuższy czas.
***
Siedziała wygodnie w dużym fotelu w Pokoju Wspólnym dla Prefektów Naczelnych. Czytała po raz kolejny książkę o swojej ulubionej drużynie Quidditcha z nogami przewieszonymi przez jedno z oparć. Cieszyła się chwilą spokoju, ponieważ McGonagall z powodu, iż bal był tak niedługo, ciągle zarzucała ich coraz to nowymi obowiązkami oraz Harry w końcu rozpoczął treningi drużyny Gryffindoru, co również zabierało cały jej wolny czas. Była tak pochłonięta lekturą, że nie zauważyła przyjścia Ślizgona.
-Próbujesz się podszkolić przed wspólnym meczem?- Spytał zaczepnie, rozsiadając się na kanapie.
-Nawet czytając podczas meczu bym cię ograła- odpowiedziała, nie odrywając wzroku od książki.
Mina Blaisea od razu zrzedła na taką odpowiedź.
-Chciałbym to zobaczyć- burknął pod nosem.
-Jest jeszcze trochę czasu, możesz potrenować, żeby sprawiło mi to jakąś trudność- dodała z wrednym uśmiechem.
Zabini machnął krótko różdżką, a lektura dziewczyny zamknęła się z hukiem.
-Co ty wyprawiasz?- Syknęła zła, posyłając mu groźne spojrzenie.
-Ojej, nie chciałem, niepoczytalna ta różdżka- odparł teatralnie, na co dziewczyna wywróciła oczami.- Po twojej pysze wnioskuję, że treningi idą pełną parą.
Gryfonka lekko się skrzywiła. Harry mocno wziął sobie do serca, aby wygrać pierwszy mecz ze Slytherinem po ponownym otwarciu Hogwartu, dlatego też określenie treningi pełną parą były stosunkowo lekkie.
-Jeszcze jak- odpowiedziała posępnie, odkładając książkę na stolik.- A jak zapał i wola walki Ślizgonów?- Usiadła przodem do niego, zakładając nogę na nogę. W sumie nie wiedziała, czy powinna z nim rozmawiać o Quidditchu, mając na uwadze fakt, iż grali w przeciwnych, ostro rywalizujących ze sobą drużynach.
-Jesteśmy tak dobrzy, że na spokojnie.- Wzruszył ramionami, a Ginny głośno prychnęła.- Przyjdź dzisiaj na trening, to się przekonasz- dodał pewnym siebie głosem. Ich wygrana nie pozostawiała żadnych złudzeń.
-Blaise, złotko, gram w przeciwnej drużynie- powiedziała, jakby to było oczywiste. Jednak w jej głowie pojawił się pewien pomysł odnośnie tej informacji.
Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz szybko je zamknął, rezygnując z tego pomysłu. Tym razem miała rację.
-Dobrze, że takie zasady nie obowiązują w kwestii balu- rzekł z udawaną ulgą.
Rudowłosa przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie.
-A dlaczego?- Spytała niewinnym głosem. Wiedziała do czego pije, ale nie przypominała sobie, by koniec końców oficjalnie zaprosił ją na bal.
Ślizgon widocznie się zmieszał. Jak to dlaczego? Czy ona nie potrafi raz, a porządnie odpowiedzieć?
-No a jak byś to sobie wyobrażała?- Zapytał oczywistym głosem.
-Podejrzewam, że tak samo, jak teraz.- Wzruszyła ramionami, świetnie się bawiąc.- A powinnam inaczej?- Przełożyła włosy na jedną stronę.
Zabini zmrużył oczy. Dlaczego teraz z nim się droczyła? Chwilę się nad tym zastanowił, ale nie znalazł odpowiedzi. Gin często miewała swoje humorki.
-A idziesz tam z kimś innym?- Spytał w końcu bez ogródek.
Dziewczyna powstrzymała lekki uśmiech.
-Z kimś innnym?- Zrobiła zamyśloną minę.- Jeszcze o nikim nie słyszałam- odpowiedziała przeciągle, rozsiadając się wygodniej.
Ślizgon zrobił dziwną minę. Jak to nie słyszała? Przecież wielokrotnie rozmawiali o balu. Choć nie pamiętał, aby kiedykolwiek ją poprosił, aby razem poszli.
-To chyba oczywiste, Ruda- powiedział odrobinę zmieszany. Jeszcze nigdy nie musiał prosić się żadnej dziewczyny, aby się z nim umówiła.
-Dlaczego jest to dla ciebie takie oczywiste?- Zapytała śmiertelnie poważnie, śmiejąc się w duchu. Widzieć zdezorientowanego Blaisea, to zdecydowanie niecodzienny widok.
Chłopak otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz od razu je zamknął. W sumie nie wiedział co jej na to odpowiedzieć. Ich relacja nie była do końca wyjaśniona, dlatego też nie był pewien, w którą stronę brnąć.
Zaś Ginny cierpliwie czekała, co powie. Była ciekawa w jaki sposób wybrnie. Choć nie zapowiadało się, aby czegoś się od niego dowiedziała. Powoli wstała z fotela.
-Jak już coś wymyślisz, to daj znać.- Ruszyła w stronę wyjścia, a gdy była pod portretem, stanęła.- Lepiej się pośpiesz, bo może ktoś inny mnie zaprosi- rzuciła przez ramię na odchodne, zostawiając Blaisea samego.
***
-Naprawdę dzisiaj też musimy robić trening?- Jęknęła, idąc z przyjacielem przez chłodne korytarze.
-Tak.- Odparł krótko. Treningi pomagały mu w zaprzestaniu błądzenia myślami wokół tej przeklętej Gryfonki.
Pansy zrobiła obrażoną minę. Niektórzy zaczynali tracić głowę dla zbliżającego się meczu.
-Przecież mamy jeszcze dużo czasu.- Nie poddawała się.
Draco westchnął zirytowany. Czy on mówił niewyraźnie?
-Pansy, jak coś ci się nie podoba zawsze możesz zrezygnować- odpowiedział trochę zbyt nieprzyjemnie.
Dziewczyna poczuła się lekko urażona. Nie odpowiadając na tę uwagę, uniosła wyżej głowę i kontynuowała swoją drogę w ciszy. Ślizgon westchnął po raz kolejny.
- W porządku, wybacz- bąknął pod nosem, jednakże nie uszło to jej uwadze.
Spojrzała na niego lekko zdziwiona. Malfoy, który prawie że natychmiast przeprasza? Coś jej nie pasowało.
-Wszystko dobrze?- Spytała śmiertelnie poważnie, przyglądając mu się uważnie.
Chłopak zdał sobie sprawę, z tego jak się zachowuje i jak rozczula się nad sobą, bo od razu przyjął obojętny wyraz twarzy. Przecież nie ma żadnych powodów do zmartwień, czy zadręczania się.
-Nie rozumiem czemu pytasz.- Wzruszył niedbale ramionami, omijając grupkę pierwszoroczniaków.
Parkinson wywróciła oczami. No tak, męska duma nie pozwala mu zbyt często się uzewnętrzniać. Poza tym, chyba wiedziała, co go gryzie, jednakże trochę bała się zacząć ten temat.
-No wiesz- zaczęła przeciągle, wspinając się po schodach.- Ostatnio łatwo wyprowadzić cię z równowagi. Pod każdym względem- skończyła, czekając na jego reakcję.
Blondyn lekko się skrzywił. Kobiety miały jakiś szósty zmysł, czy co? Pansy to jego przyjaciółka, więc wiedział, że może jej wszystko powiedzieć, a ona i tak go wysłucha, doradzając mu, jednakże nie wiedział, co miałby jej powiedzieć, gdyż sam nie do końca wiedział. Nie potrafił tego określić. Chyba po prostu zdał sobie sprawę, jak bardzo Granger go irytowała. Irytowała go jej przemądrzałość, to, że nawet teraz starała się udowodnić mu, iż jest lepsza we wszystkim, że próbowała na nim swoich tanich sztuczek, co gorsze, że one działały na niego, że musiała wczoraj wchodzić w jakąkolwiek konwersację z Weasley'em i że nie mógł powiedzieć jej, co o tym wszystkim myśli. Tak, zdecydowanie chodziło o zwykłą irytacje.
-To przez ten mecz- odpowiedział na odczepnego, starając się zachować przekonujący ton głosu.
Ślizgonka prychnęła pod nosem. Jasne.
-Draco, chyba nie myślisz, że wciśniesz mi taki kit- odparła z pobłażaniem.
Ten jej nie odpowiedział, tylko dalej szedł przed siebie. Widząc to, od razu się zatrzymała, również i jego do tego zmuszając. Spojrzał na nią zniecierpliwiony, a ona na niego wyczekująco. Zauważyła, że sam nie zacznie.
-Jak ci tak przeszkadza ta cała sytuacja z Granger, to po prostu to skończ i tyle.- Spróbowała od tej strony, a jakiś Gryfon, który akurat przechodził, rzucił im zaciekawione spojrzenie.
-Nie przeszkadza i nic nie będę kończył- zapierał się, chowając ręce do kieszeni. A zapowiadał się taki świetny plan.
-Oczywiście- zironizowała, krzyżując ręce na piersiach.- A wczoraj zupełnie przypadkowo rzucałeś piorunami w nią i Weasley'a pod klasą- dodała z wrednym uśmieszkiem.
-Skąd wiesz, skoro byłaś zajęta świergotaniem z Potterem- odciął się, lecz ten komentarz wcale nie zrobił na niej wrażenia.
-Trudno było nie zwrócić na tę szopkę uwagi- odparła z przekąsem. Choćby chciała, nie zapała przyjaźnią do tej Gryfonki.- Nie możesz po prostu otwarcie, nawet przed samym sobą, przyznać, że, choć jest to dla mnie zupełnie niepojęte, lubisz spędzać z nią czas?- Zapytała otwarcie, aczkolwiek miała do powiedzenia w tej sprawie o wiele więcej. Jednakże nie była taka pewna, czy by to przeżyła.
-Wcale nie lubię- powiedział oburzony, co wywołało u niej minę, mówiącą, iż na pewno mu nie wierzyła.- Nie znam drugiej, tak samo grającej na nerwach osoby, tak samo zarozumiałej i przemądrzałej, co Granger- dodał na poparcie swojej tezy.
-Jedno nie wyklucza drugiego- powiedziała, przyglądając mu się uważnie z lekkim uśmieszkiem.- Kogoś mi to przypomina- dodała, wiedząc, iż igra z ogniem.
-W tym wypadku, jak najbardziej- uciął krótko. Nie podobał mu się tor tej dyskusji.
-Próbujesz przekonać mnie, czy siebie?- Spytała z przekorą, zaś Draconowi zdecydowanie zaczynały puszczać nerwy.
-Do niczego nie muszę nikogo przekonywać- sarknął już wyraźnie zirytowany.- Chce po prostu wygrać zakład i tyle.- Wiedział, że na pewno go wygra, jednak na samą myśl, iż zostało tak mało czasu do jego rozwiązania miał jakieś dziwne przeczucia.
Pansy posłała mu długie spojrzenie. Chyba nie tylko ona czekała na dzień balu, jak i dzień po, aby doczekać wyniku końcowego. A zapowiadał się niezwykle ciekawy.
-Tak? I jak to sobie wyobrażasz później, co?
Malfoy chciał jej coś odpowiedzieć, lecz zamknął usta, rezygnując z tego pomysłu. Po prostu nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie mam zielonego pojęcia, czy Granger dowie się o zakładzie, czy nie, nie wiedział, jak będą wyglądały ich relacje wtedy, n i c nie wiedział. Przymknął lekko oczy.
-Pansy, czy możesz wyświadczyć mi przyjacielską przysługę?- Zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
-Pewnie- odpowiedziała lekko, licząc, iż będzie to coś ciekawego.
-Bądź już cicho- sarknął, a dziewczyna zrobiła urażoną minę.
***
Siedział lekko nieobecny, błądząc myślami zupełnie gdzie indziej niż jego blond rozmówczyni. Bardzo zastanawiała go jego rozmowa z Blaisem, na temat tego, co on i Ruda widzieli. Niby nie było w tym nic dziwnego, w końcu Jade i McPersow byli w jednym domu, więc chcąc nie chcąc znali się i mogli od czasu do czasu ze sobą rozmawiać. Jednakże temat tej rozmowy był odrobinę niepokojący. Raczej nikt nie powinien wchodzić z tym Gryfonem w żadne umowy, jeśli nie chce kłopotów. Próbował z nią na ten temat porozmawiać, ale oczywiście zaprzeczyła wszelkim złym intencją, jakie wysnuł jego przyjaciel. Był między młotem, a kowadłem. Choć musiał przyznać, że jej ostatnie zachowanie budziło kilka wątpliwości.
-Mats, słuchasz mnie?- Zapytała aksamitnym głosem, w którym wyczuwalne było małe zniecierpliwienie.
-Hm?- Spytał nieobecnym głosem, wytrącony ze swoich myśli.
Gryfonka westchnęła cicho. Przyjrzała mu się uważnie, patrząc prosto w oczy, przez co poczuł się odrobinę nieswojo.
-Cały czas myślisz o tym, co naopowiadał ci Zabini z Ginny?- Zapytała, a gdy nie dostała odpowiedzi zrobiła łagodniejszą minę.- Przecież wiesz, że twoi przyjaciele za mną nie przepadają, a Ginny już w szczególności- powiedziała miękko, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Przecież wiesz, że nie- odparł automatycznie, jednak ani jego, ani jej to nie przekonało.- Po prostu jeszcze nie znacie się zbyt dobrze- dopowiedział na ich obronę.
-Mats, nie do końca był to główny problem mojej wypowiedzi- przerwała mu, z delikatnym uśmiechem.
Ślizgon westchnął głośno, poprawiając dłuższe kosmyki, które opadały mu na czoło. Aktualnie miał w głowie jeden wielki mętlik. Co te Gryfonki miały w sobie, że potrafiły wywoływać tyle różnych emocji.
Natomiast Jade siedziała w milczeniu, czekając aż jej odpowie. Nie pospieszała go, wolała nie naciskać. Przygryzła tylko dolną wargę, chcąc mieć tę rozmowę za sobą.
-Mimo to, nie zaprzeczasz, że byłaś wtedy z McPersowem?- Zapytał trochę oschlej, niż zamierzał, przyglądając jej się uważnie. Nie będzie ukrywał, że nienawidzi tego chłopaka.
-Nie- odparła powoli, ważąc każde słowo.- Jednak to chyba nie jest żadna zbrodnia, prawda?- Uniosła brew ku górze, zakładając nogę na nogę.
-Nie.- Pokręcił przecząco głową.- Choć nie rozumiem, czym tak bardzo interesuje cię jego płytka i gburowata osoba, że z nim rozmawiasz- odpowiedział z nieukrywaną niechęcią.
Dawes zarzuciła swoje długie blond włosy do tyłu, przekrzywiając głowę. Tym razem to ona zwlekała chwilę z odpowiedzią.
-Jesteś o niego zazdrosny, czy po prostu tak bardzo go nie trawisz?- Spytała, wiedząc, iż uderza w punkt. Na jej ustach pojawił się nikły uśmiech satysfakcji. Wiedziała, z której strony zacząć.
-Nie jestem- żachnął się, a widząc jej idącą ku górze brew, kontynuował.- Poza tym, to nie ma z tym nic wspólnego. Chyba nie będziesz się spierać, że ostatnio jesteś jakaś inna.
-Ja myślę, że ma. Czym Ben zaszedł ci aż tak daleko za skórę, że widzisz wszędzie jakieś teorie spiskowe, co?- Zapytała, posyłając mu uważne spojrzenie.
Chłopak od razu się zmieszał. Nie miał ochoty opowiadać jej, jaki był powód jego niechęci.
-Nie o tym chciałem rozmawiać- uciął rozpoczęty przez nią temat, co nie do końca jej się spodobało.
-Dobrze- odparła niechętnie.- Co masz na myśli, mówiąc inna? To, że nie pałam sympatią z Hermioną? Czy to, że Pansy bezpodstawnie zaatakowała mnie, podczas ostatniego wspólnego śniadania?- Przyjęła ten sposób linii obrony.
Bell zastanawiał się, czy faktycznie i on i jego przyjaciel trochę nie przesadzali. Sam już nie wiedział, komu powinien wierzyć, ufał jej przecież na tyle, by wiedzieć, że nie miała zbyt wiele wspólnego z McPersowem. Dlaczego więc zasiane ziarnko wątpliwości nie dawało mu spokoju?
-Po prostu nie chcę wysłuchiwać o tobie tego, co słyszę- powiedział szybciej, pomyślał o ugryzieniu się w język.
Gryfonka zrobiła urażoną minę. Spojrzała na niego z ognikami złości w oczach.
-A co takiego wysłuchujesz od mojego grona wiernych fanów?- Sarknęła, odsuwając się nieznacznie.
Powstrzymał się przed wywróceniem oczami. Zapomniał, iż w obecności kobiet należy uważać na słowa.
-Właśnie to, o czym rozmawiamy.- Starał się odpowiednio dobierać słowa, aby się nie pogrążyć.
-Wybacz, że moja osoba wzbudza tyle negatywnego zainteresowania wśród twoich idealnych przyjaciół- zironizowała, podnosząc swoją torbę z ziemi.- Choć nie jestem pewna, czy takich idealnych- dodała, wstając z miejsca.
-Dokąd idziesz?- Zapytał zrezygnowany, śledząc jej ruchy.
-Do mojej jamy, żeby knuć dalej teorie spiskowe- odparła sucho, zarzucając torbę przez ramię.
Chłopak poczuł się trochę głupio przez swoje oskarżenia, jednakże jakby nie patrzeć miał ku temu powody. Stwierdził, iż lepiej będzie, jeżeli jej nie zatrzyma, na co chyba liczyła, bo nadąsana ruszyła w przeciwnym kierunku. Przetarł rękoma twarz. Blondynki były jego zgubą.
***
-Uważam, że to świetny pomysł- zapewniała ją, energicznie kiwając głową.
-Sama nie wiem- odpowiedziała powoli, nieprzekonana. Jakby nie patrzeć weszłaby na terytorium wroga.
Ginny wywróciła oczami. Czemu Hermiona czasami po prostu nie wyłączy głosu rozsądku w głowie?
-Chcesz wygrać tę waszą małą wojnę, czy nie?- Zapytała poważnie, a na twarzy przyjaciółki dostrzegła wewnętrzną walkę.
-Oczywiście, że tak, ale...- Nie było dane jej dokończyć.
-No to nad czym się zastanawiasz.- Przerwała jej zniecierpliwiona.
Starsza Gryfonka zrobiła oburzoną minę. Nie znosiła, kiedy ktoś jej przerywał.
-Nie możesz iść ze mną?- Spytała z nadzieją w głosie, patrząc błagalnie na rudowłosą.
-Przecież wiesz, że nie. Byłoby to złamanie zasad- odpowiedziała miękko.- Dasz sobie radę.
Nie do końca ją to przekonało. Nie wiedziała nawet po co miałaby tam iść. Weszłaby wprost do paszczy lwa. A raczej węża.
-Ale co ja mam tam robić?- Jej głos nie brzmiał zbyt entuzjastycznie.
Ginny westchnęła głośno. Czy ona musiała za nią wszystko robić?
-Jestem pewna, że coś wymyślisz. Super ci idzie ostatnio- zapewniła ją pokrzepiającym głosem.
Hermiona lekko się skrzywiła. Miała już serdecznie dość całej tej szopki.
-O której mają trening?- Zapytała zrezygnowana. W sumie nic nie traci. No może oprócz zdrowia psychicznego i być może fizycznego.
-Za- spojrzała na wielki zegar wiszący nad kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.- Zaraz- skończyła, lekko marszcząc czoło.- Lepiej się pospiesz.
Dziewczyna z ociąganiem pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę błoni, słysząc na odchodne od przyjaciółki entuzjastyczne 'powodzenia'. Nie miała już siły dalej użerać się z Malfoy'em. Gdyby nie jej gryfońska duma, to może faktycznie pierwsza by się do niego odezwała, jednakże nie miał nawet na co liczyć. Była w martwym punkcie. Wątpiła również, iż to właśnie on wyjdzie z inicjatywą pojednania. Nie znała drugiej osoby z tak samo ciężkim i trudnym charakterem. Miała go jednocześnie dosyć, jak i czuła się już nieswojo sama ze sobą, nie rozmawiając z nim tyle czasu. Ta relacja jest zdecydowanie niezdrowa. Na dodatek musiała dzisiaj cały dzień unikać Rona, który chyba źle odczytał jej intencje. Choć nie dziwiła mu się.
-Weź się w garść, Hermiono- burknęła pod nosem, czując jak chłodne powietrze uderza ją w twarz.
Wizja spędzenia czasu na oglądaniu treningu Ślizgonów nie podobała jej się ani trochę. No cóż, mus to mus. Otuliła się szczelniej płaszczem i ruszyła w kierunku stadionu. Uśmiechnęła się kwaśno do siebie na wspomnienie jej ostatniej wizyty w tamtych okolicach. O, ironio.
Zastanawiała się, czy jej nie wyrzucą z trybun, jednakże nie mieli takiego prawa, jeśli nie grała w drużynie Gryffindoru. A to się nigdy nie stanie. Z tą myślą zajęła miejsce na najwyższej ławce, póki co nie zwracając na siebie szczególnej uwagi. Przyjrzała się tegorocznym zawodnikom, którzy powoli rozstawiali się na swoich miejscach. Na pozycji obrońcy grał Mats, ścigającymi byli Pansy, Nott oraz Dafne, zaś pałkarzami był Blaise i chłopak z szóstego roku, który chyba nazywał się Tom Elev, ale nie była pewna. No i oczywiście szukający- Malfoy. Była pod wrażeniem, że w tym roku w ich drużynie grały aż dwie dziewczyny. Choć w sumie były to przyjaciółki Malfoy'a, więc nie było co się dziwić. Po raz kolejny otuliła się płaszczem, bacznie obserwując, jak siedem szybkich mioteł wzbija się w powietrze. Nie przepadała za tym sportem, jednakże musiała przyznać, iż po tak burzliwym okresie jakim były czasy wojny, miło patrzyło się na tak codzienne i rzeczy, jak nawet zwykły trening quidditcha. Rozejrzała się również wkoło, zauważając grupkę dziewczyn siedzącą po przeciwnej stronie boiska. Zmrużyła oczy, dostrzegając zielono- srebrne barwy ich mundurków. No tak, funclub Malfoy'a. O ile ją wzrok nie mylił, to siedziała tam też blondynka, którą ostatnimi dniami bardzo się interesował. Westchnęła pod nosem, powracając do przyglądania się boisku. Szmaragdowe szaty powiewały na wietrze, a Ślizgoni zwinnie manewrowali w powietrzu. Miała wielką nadzieję, że Gryfonom szło równie dobrze, a nawet lepiej. Śledziła wzrokiem blondyna, który był tak skupiony na treningu, iż ani razu nie spojrzał w stronę trybun. Siedziała tak kilka minut, nawet się nie wysilając, by zwrócić na siebie uwagę. Była już tym wszystkim po prostu zmęczona. Po kilku minutach Pansy energicznie gestykulując w kierunku Notta, który, jak podejrzewała, nie dostosował się do ich taktyki, zleciała bliżej trybun. Mimochodem odwróciła głowę w miejsce, gdzie siedziała Hermiona, a na jej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie. Gryfonka poruszyła się niespokojnie, zaś brunetka podleciała do swojego przyjaciela, zapewne przekazując mu, co zaobserwowała. Blondyn posłał Hermionie długie, uważne spojrzenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Po tej krótkiej chwili dekoncentracji Ślizgoni wznowili swój trening. Najwidoczniej Malfoy postanowił ją zignorować. W sumie to nie spodziewała się zbyt wiele. Nie wiedziała nawet czemu tak naprawdę tutaj przyszła. Chyba podświadomie szukała jakiegokolwiek sposobu na kontakt z tym przeklętym Ślizgonem. Siedziała tak jeszcze przez kilka minut, co jakiś czas czując na sobie uważny wzrok. Stwierdziła, że dalsze przebywanie w tym miejscu nie ma sensu, biorąc pod uwagę, iż trening dobiegał końca. W momencie, gdy zeszła na miękką trawę, również i blondyn na niej wylądował, całkiem blisko niej. Ściągnęła zdziwiona brwi, bo wątpiła, że ot tak złamie swoją silną zasadę, aby traktować ją jak powietrze. Zaś chłopak stał, jak gdyby nigdy nic i uśmiechał się szarmancko. Wydawało jej się to podejrzane, ale wbrew sobie również uniosła delikatnie kąciki ust. W momencie gdy otwierała usta, zza jej pleców pojawiła się grupka Ślizgonek, na czele której była ów blondynka. Dziewczyny od razu podeszły do chłopaka, który posłał Gryfonce ironiczne spojrzenie, rozpoczynając rozmowę z przybyłymi czarownicami. Hermiona poczuła, jak policzki jej płoną z upokorzenia oraz wzbierające się zły złości. Odwróciła się na pięcie, by dłużej nie patrzeć na to przedstawienie i z wysoko uniesioną głową ruszyła do zamku, na odchodnym słysząc chichot Ślizgonek.
3:2
***
DZIEŃ 6.
Październikowa niedziela upływała uczniom bardzo leniwie ze względu na ponurą pogodę. Mimo to wielu z nich preferowało siedzenie na dworze od przebywania w jeszcze bardziej ponurych murach zamku. Dlatego też kasztanowłosa Gryfonka wygodnie opierała się o chłodny murek na dziedzińcu, kompletnie nie słuchając swojego przyjaciela. Patrzyła nieobecnym wzrokiem w znany tylko jej punkt za nim, błądząc myślami gdzieś indziej. Jej humor odpowiadał panującej pogodzie. Po wczorajszym upokorzeniu na stadionie unikała blondyna, jak tylko mogła. Zdała wczorajszą relację Ginny, u której wywołało to lekkie wyrzuty sumienia z powodu bycia pomysłodawcą. Postanowiła już nic z tym nie robić. Trudno, jak chce się tak zachowywać, to niech już tak zostanie. Cały zapał walki już z niej uleciał. Była to bowiem walka z wiatrakami. Ani ona nie ustąpi pierwsza, ani on. Z resztą, zdążyła zauważyć, iż świetnie się odnajdywał w tej sytuacji, dlatego zachowa resztki honoru i godności, jakie jej pozostały.
-Słuchasz mnie, Herm?- Usłyszała, jak przez mgłę.
Skierowała na niego swoje nieobecne spojrzenie, próbując sobie przypomnieć, o czym rozmawiali. Harry cicho westchnął, kręcąc powoli głową.
-Wybacz, zamyśliłam się- odburknęła, przyciągając nogi bliżej siebie.
-Ostatnio coraz częściej chodzisz taka nieobecna- powiedział mimochodem, posyłając jej uważne spojrzenie.
Dziewczyna wywróciła oczami. Nie miała ochoty na kolejne tego typu rozmowy.
-Zawsze jestem zamyślona.- Wzruszyła ramionami, podpierając brodę na kolanach.
Odpowiedź chyba nie do końca go usatysfakcjonowała, bo kontynuował swoje wywody.
-Zawsze na temat Malfoy'a?- Zapytał niezbyt taktownie.
Hermiona posłała mu mordercze i potępiające spojrzenie. Za dużo sobie wyobrażał.
-Myślisz, że nie mam o czym myśleć, tylko o zakochanym w sobie arystokracie?- Zironizowała, odgarniając włosy z twarzy. Dlaczego wszystko nie mogło wrócić do normy?
-Wydaje mi się, że przez ostatnich kilka dni...- Nie dane było mu dokończyć, bo gwałtownie mu przerwała.
-To źle ci się wydaje, Harry.- Ucięła sucho. Czemu każdy coś jej insynuował?
-I dlatego chodzisz struta?- Uniósł brwi, nie dowierzając.
Dziewczyna przemilczała tę uwagę, zaciskając bojowo usta. Nie wda się w tę dyskusję. Powiedziała już wszystko, co miała do powiedzenia na ten temat.
-Nie denerwuj się, Herm- powiedział łagodnie, próbując pozbyć się zaistniałej napiętej atmosfery.
Chciała mu odpowiedzieć, gdy kątem oka dostrzegła trójkę Ślizgonów, która wychodziła z zamku.
-O wilku mowa- mruknęła pod nosem.
-Oho.- Usłyszała komentarz Harry'ego.
Spojrzała w przeciwną stronę i dostrzegła rudowłosego Gryfona, który zmierzał w ich kierunku.
-Świetnie- sarknęła, nie wiedząc już, które towarzystwo było cięższe.
Ron z nieśmiałym uśmiechem na twarzy stanął naprzeciwko nich, niepewnie zerkając na Gryfonkę.
No i masz Hermiono teraz jeszcze Rona na głowie.
-Cześć- przywitał się krótko, a dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się blado.- Pomyślałem, że może warto w któryś dzień razem skoczyć do Trzech Mioteł?- Zaproponował z nadzieją.
Hermiona wymieniła krótkie spojrzenie z Harry'm, szukając w przyjacielu ratunku przed niewygodną odpowiedzią. Również kątem oka dostrzegła, iż trzech uczniów z Domu Węża zajęło miejsca w niedalekiej odległości. Zabawne, że Hogwart był ogromny, a ciągle wpadało się na tych, których chciałoby się unikać.
-Jasne- odpowiedział powoli, zgarniając po raz kolejny mordercze spojrzenie od przyjaciółki.- Tylko wiesz, teraz jest tyle zamieszania z tym balem, że póki co nie ma okazji- dodał, aby się zrehabilitować.
Twarz Rona przybrała lekko czerwieńszy kolor. Po jego minie można było wywnioskować, iż szukał odpowiednich słów w głowie. Nie spodobało się to Hermionie. Miała ochotę uciec z tego miejsca, ale z każdej strony natrafiała na osobę, na którą nie chciała. Udając, że przerzuca włosy na bok, zerknęła w stronę Ślizgonów, zauważając, iż blondyn miał utkwione w nich swoje chłodne spojrzenie.
Hm, ciekawe.
-No tak, bal jest niedługo- rzekł zamyślony, kiwając głową. Spojrzał niepewnie na szatynkę.- Wiesz, gdybyś przypadkiem z kim iść, to z chęcią bym ci potowarzyszył- skończył szybko, a jego twarz spłonęła, aż po czubki uszu.
Po ich prawej stronie dało się słyszeć głuchy dźwięk przedmiotu uderzającego o kamienny bruk. Zwrócili oczy w tamtą stronę i zobaczyli, jak Mats schyla się po różdżkę.
Na twarzy Hermiony widniało najszczersze zdziwienie. Czy on sobie żartował, zapraszając ją na bal? Myśli, że nagle zapomniała o wszystkim? I że nie dała rady znaleźć partnera na tę okazję. Fakt faktem, w obecnej chwili nie była pewna, czy złożona na początku września obietnica była dalej aktualna, jednakże niczego to nie zmieniało. Z drugiej strony, mogła skorzystać z okazji, że Malfoy tak żarliwie im się przysłuchiwał. Odpłaci się za wczorajsze upokorzenie.
-Dzięki Ron, przemyślę tę propozycję- skłamała gładko z delikatnym uśmiechem, słysząc w głowie wyrzuty sumienia.
Harry otworzył odrobinę usta ze zdziwienia, Ron wyglądał jakby się dowiedział o otrzymaniu najlepszej oceny z Eliksirów, zaś po lewej stronie ponownie dało się słyszeć głuchy hałas. Kątem oka dostrzegła, iż blond Ślizgon opuszczał swoje miejsce, a chwilę później pozostała dwójka zrobiła to samo.
3:3 panie Malfoy
***
Pokój Wspólny Slytherinu w niedzielę późnym popołudniem, jak zwykle był przepełniony znudzonymi uczniami. Przy kominku swoje ulubione oraz stałe miejsca zajmowało trzech Ślizgonów. Blondyn siedział na fotelu zły na cały świat, odzywając się sporadycznie, brunet wraz z szatynem nie do końca wiedzieli, jak się zachowywać w zaistniałej sytuacji. Bo przecież, jak sam Malfoy się upierał, chłopak nie miał podstaw aby być złym.
-Blond księżniczko, już się tak nie dąsaj- odezwał się Blaise, wcale nie poprawiając napiętej atmosfery.
Draco posłał mu mordercze spojrzenie, nie odpowiadając na tą zaczepkę. Zaś Mats siedział z dziwnym wyrazem twarzy. Uśmiechał się lekko do siebie, co jego przyjaciela wyprowadzało z równowagi.
-Z czego się tak cieszysz, Mats?- Zapytał od niechcenia, czując, iż zaraz pożałuje tego pytania.
Chłopak myślał, jak zacząć, aby nie narazić za bardzo swojego życia i zdrowia. Ostatecznie stwierdził, że temat jest tak drażliwy, iż było to niemożliwe.
-Miło ze strony Weasley'a, że próbuje uchronić Hermionę przed samotnością, co?- Zagadnął przeciągle, opierając się wygodniej o oparcie kanapy.
Blaise posłał mu zaciekawione spojrzenie. Chyba wiedział do czego szatyn zmierzał.
-Bardziej miło, że po raz kolejny dostanie kosza, bo niestety Granger ma z kim iść- odparł sucho.
Dwójka jego przyjaciół wymieniła się krótkim spojrzeniem. Oboje zrobili zdziwione i zamyślone miny.
-Doprawdy? Wydawało mi się, że przecież nie rozmawiacie- zaczął powoli, a spojrzenie Dracona z każdym jego słowem stawało się coraz chłodniejsze.- A raczej trudno być kogoś partnerem na balu, gdy się nie rozmawia ze swoją partnerką- dodał głosem znawcy.
-Jeszcze nie rozmawiamy- sprostował słowa Matsa już lekko zirytowany.
-O ile mnie pamięć nie myli, to dawałeś jej tydzień, który jutro się kończy. A- Wtrącił też szybko Zabini, by blondyn mu nie przerwał.- Po naszym wczorajszym treningu bardzo wątpię, że pierwsza się złamie.- Również podsumował głosem fachowca, z zaciekawieniem obserwując swego przyjaciela.
Smok niezauważalnie się skrzywił. Jakby nie patrzeć jego plan trochę się pokomplikował.
-To niech sobie idzie z łasicem, droga wolna- odparł oschle, wzruszając ramionami.
Pozostała dwójka ponownie wymieniła ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, co tylko potęgowało irytację trzeciego z nich.
-Naprawdę? Wczoraj na tę wieść, aż ci różdżka wyleciała z ręki- powiedział z pobłażaniem Zab, wytrzymując mordercze spojrzenie.
-Której, jak przystało na prawdziwego zimnego i obojętnego arystokratę nie podniosłeś, bo by się wydało, że to, co usłyszałeś ci się nie spodobało- dopowiedział Bell, czując po jak cienkim lodzie stąpa.
Dracona przez chwilę zatkało, jednak trwało to bardzo krótko. Przecież nie da tak z siebie szydzić.
-Nikt ci nie kazał się po nią schylać, Mats. Już dawno przestałem potrzebować służących- odpowiedział ozięble, wytrącony całkowicie z równowagi.
Zainteresowany uniósł kpiarsko brew, kręcąc głową z rozbawieniem.
-Rozumiem w takim razie, że przyjaciół też przestaniesz zaraz potrzebować? Ale kto wtedy będzie ratował twój arystokratyczny, dumny tyłek?- Sarknął, również zirytowany.
Blaise wyczuł rosnącą kłótnię między tą dwójką, dlatego postanowił przerwać tę bitwę słowną.
-Radziłbym wam zachować ten entuzjazm i chęć dominacji na treningi.- Wszedł Malfoy'owi w słowo, który już otwierał usta, aby dodać swój komentarz.- Albo na to nasze wspólne śledztwo.- Uznał, iż zmiana tematu będzie dobrym pomysłem.
Teraz to Bell odrobinę spochmurniał. Jade od wczoraj go unikała i nie chciała z nim rozmawiać. Nie do końca rozumiał czemu aż tak poczuła się urażona, jednakże postanowił nie naciskać. Tym bardziej, że pozostali mieli o niej jeszcze gorsze zdanie, niż przed przyłapaniem jej na rozmowie z Benem.
-Mało macie zmartwień teraz?- Spytał szatyn, chcąc zmienić temat.
-Nasza urocza Jade wciąż jest wielce obrażona?- Zironizował blondyn, ciesząc się, iż teraz on mógł trochę poużywać.
Chłopak nie odpowiedział, tylko zrobił posępną minę.
-A to szkoda.- Udał smutek, poprawiając się w swoim fotelu.- Może to znak, żebyś zmienił swój faworyzowany typ dziewczyn?- Spytał przeciągle, unosząc lekko brwi. Wiedział, że przesadzał, jednakże był tak zły na wszystko i wszystkich, że nie mógł się powstrzymać. A ich wcześniejsza wymiana zmian wcale w tym nie pomogła.- No wiesz, dziewczyny mniej podobne do Victorii- dodał mimochodem, przekraczając właśnie tę granicę, której nie powinien przekroczyć.
Mats zrobił zdziwioną minę, a przez jego twarz przemknął dziwny cień. W jego oczach przez chwilę błysnął ból, który jednak szybko zniknął. Blaise spoglądał to na Draco, to na Matsa, obserwując w napięciu dalszy rozwój sytuacji.
Malfoy chyba zdał sobie sprawę z wagi swoich słów, bo zrobił minę pełną wyrzutu sumienia.
-Może to znak, że pora zmienić metodę, a nie typ. Przecież mogłem się założyć z którymś z was, że uwiodę Vi, albo Jade, być ostatnim dupkiem, a potem warczeć na cały świat, bo zaczęło mi trochę zależeć. Masz rację, kompletnie tego nie przemyślałem, jak tak teraz na to patrzę- powiedział chłodno, wstając powoli ze swojego miejsca.- Idę poszukać następnej ofiary, bo kończą mi się zapasy ognistej- dodał na odchodne, zmierzając w kierunku wyjścia.
Blaise spojrzał na Draco z wyrzutem, co chłopak przyjął z pokorą. Malfoy westchnął ciężko, rzucając w bok poduszką, która leżała obok niego. Zdecydowanie musi częściej gryźć się w język. I znaleźć potem Matsa.
-Wiem, przesadziłem- powiedział w końcu, widząc, iż Blaise na to czeka.
-Trochę- odpowiedział ironicznie, na co jego przyjaciel zrobił kwaśną minę.
Miał już serdecznie dość takiego stanu rzeczy. Będzie musiał coś z tym zrobić.
***
DZIEŃ 7.
Powrót do poniedziałkowej rutyny był dla niektórych mniej przyjemny, niż zwykle. Hermiona siedziała w swojej ławce na lekcji Eliksirów z miną męczennicy. Draco siedzący obok niej wyglądał podobnie. Atmosfera między nimi była tak napięta, jak chyba nigdy. Profesor Crake bez wątpienia to zauważył, bo zmienił eliksir, który kazał im przyrządzić.
-Mała zmiana planów. Przygotujecie dzisiaj przyjemny Eliksir wzbudzający euforię. Słyszałem, że jest wam znany, więc myślę, iż nie sprawi wam większych kłopotów.- Tu posłał swojemu bratankowi wymowne spojrzenie.- Powodzenia, wszystkie instrukcje znajdziecie na tablicy i w waszych podręcznikach.
Gryfonka znała na pamięć listę składników oraz sposób warzenia tego eliksiru. Cieszyła się, iż tę pracę każde z nich miało wykonać indywidualnie. To zdecydowanie pomagało w traktowaniu Malfoy'a, jak powietrze. Z resztą, on chyba myślał podobnie. Żadne z nich nawet nie spojrzało na siebie. Wyglądało na to, że na tym koniec ich krótkiej znajomości pozbawionej nienawiści. Położyła kociołek na włączony palnik, a sama zajęła się przygotowywaniem składników. Pracowała w ciszy i skupieniu, ciesząc się, iż może zająć czymś myśli. Z niecierpliwością czekała na efekt końcowy i irracjonalne poczucie szczęścia, które będzie czuła, podczas pracy. Była też ciekawa, czy skutki uboczne przy ważeniu będą silne, ponieważ nie uśmiechało jej się łapać za nos Ślizgona. Będzie musiała dodać trochę więcej mięty, niż było to wskazane.
Wpadł jej do głowy pewien pomysł. Może jednak trochę nagnie postanowienie o ignorowaniu Malfoy'a? Kątem oka zerknęła na miejsce pracy chłopaka. Miał już swoje składniki przy kociołku. Ona po swoje musiała udać się do magazynu. Po kilku minutach wracała już z pełnymi rękoma, mając ze sobą kilka dodatkowych, zupełnie niepotrzebnych. Uważając, aby niczego nie upuścić, udała że się potknęła. Ledwo podparła się łokciem o fragment ławki, który był najbliżej Ślizgona. Ten zmierzył ją tylko chłodnym spojrzeniem, ale nie skomentował jej niezdarności. Zapewne normalnie wymyśliłby bardzo ciekawy komentarz na tę okazję, ale nie mógł. Za to ona zgarnęła przy okazji jego porcję mięty, która niwelowała skutki uboczne. Niech on porobi trochę z siebie idiotę. Również całkowicie przypadkowo parę niepotrzebnych składników może trafić do kociołka blondyna. Przez pierwszą część lekcji pracowali w pełnym skupieniu. Jednak gdy tylko chłopak zaczął nucić sobie pod nosem, co było jednym z efektów ubocznych, Hermiona nie wytrzymała i głośno parsknęła.
Draco chciał zgromić ją spojrzeniem, jednakże miał tak dobry humor, iż nawet nie potrafił się do tego zmusić. No tak, nie dodał mięty. Domyślił się gdzie jego porcja zniknęła. Ale nie tylko ona była taka cwana. Chcąc nie chcąc podśpiewywał najnowsze kawałki Fatalnych Jędz coraz głośniej, marząc o końcu tego upokorzenia.
Zaś Gryfonka zwijała się ze śmiechu, pierwszy raz słysząc, jak Ślizgon śpiewa. Cisnęła jej się na usta kąśliwa uwaga, lecz musiała zdusić ją w sobie. Na szczęście chłopaka, nie był on jedynym, u którego efekty uboczne dały się we znaki. Harry właśnie łapał nos Pansy, co ta przyjęła zdziwioną miną oraz szczerym śmiechem. Gdy Malfoy odwrócił się, by odwarknąć coś do Zabiniego, który zwijał się wpół, słysząc swego przyjaciela, Hermiona skorzystała z okazji i wrzuciła do jego garnka dwa rogate ślimaki. Wywar gwałtownie zmienił kolor z docelowego żółtego na ciemnoniebieski. Zacisnęła usta. Tego nie przewidziała.
Malfoy z powrotem stanął nad swoim kociołkiem, a na jego twarzy pojawił się ogromny grymas. Odwrócił się w jej stronę z zaciętą miną, zapewne chcąc użyć jakiegoś niecenzuralnego słowa, lecz skończył na zwykłym głośnym wydechu. Dziewczyna była pełna podziwu dla jego samokontroli. Kiedy sięgała po figi abisyńskie, usłyszała koło ucha głośny plusk. Domyśliła się, co może on oznaczać. Zerknęła do swojego kotła i zobaczyła, jak śledziona nietoperza idzie na dno, barwiąc wywar na kolor wściekle czerwony. Chciała się zezłościć, jednak rozpierała ją tak ogromna i niepohamowana radość, że nie była w stanie. Co gorsza, naprawdę miała ochotę złapać kogoś za nos. A najbardziej Malfoy'a. Z szerokim uśmiechem na twarzy, stanęła przodem do chłopaka, w ręku trzymając oczy czarnego chrząszcza. Bezceremonialnie jednym szybkim ruchem upuściła całą garść do kociołka chłopaka, który zabulgotał niebezpiecznie.
-Ojej Hermiono, ale z ciebie gapa- zachichotała, wbrew swojej woli chwytając za nos Dracona, który wyraźnie się tego nie spodziewał. Szybko cofnęła rękę, bojąc się, iż ją straci, wracając do swojej pracy. Oczywiście było to daremne, gdyż Malfoy po raz kolejny wrzucił tam jakiś składnik, który nie znajdował się na liście. Powtórzyli tę czynność jeszcze parę razy, czerpiąc naprawdę ogromną przyjemność z tego, iż mogli sobie podokuczać, wygłaszając co jakiś czas uwagi odnoszące się do nich samych. Przez głowę Gryfonki przemknęła bardzo niebezpieczna myśl o tym, iż była to nawet szansa na zarobienie szlabanu. Szlabanu, którego musiałaby spędzić z Malfoy'em. Wtedy jego zawzięcie w nieodzywaniu się do niej miałoby znacznie większe szanse na niepowodzenie. Kara to wcale nie taka straszna wizja, jak patrzyła na to z tej strony. Jednakże straszniejsze było to, iż musiała przyznać przed samą sobą, że z chęcią by dostała ten szlaban. Och, Hermiono.
W końcu nauczyciel zauważył, co się święci, lecz było już za późno.
Hermiona z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy dorzuciła smoczą wątrobę do wywaru blondyna, co było zdecydowanie nieprzemyślane. W sali nastąpił głośny wybuch, a cała zawartość kociołka Draco oblepiła sufit, ławki, ściany, jak i twarze oraz szaty winowajców. Sprawcy zamieszania szybko zmazali maź z oczu, czując jak zaczynała zastygać. Spojrzeli niepewnie na profesora, któremu w tym momencie zdecydowanie przydałby się eliksir wzbudzający euforię. Nieudany eliksir zamienił się w ciężką skorupę na ich ubraniach, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy.
-Co w was wstąpiło?- Spytał zły, omiatając wzrokiem brudną pracownię. Zły to za mało powiedziane.
Chcieli mu odpowiedzieć, jednakże ich usta spoczywały pod grubą warstwą skorupy, co w tym momencie działało raczej na ich korzyść. Rzucili sobie krótkie spojrzenia, następnie ponownie kierując je w stronę nauczyciela.
-Wymagam od was tylko odrobiny odpowiedzialności i rozwagi, czy to zbyt wiele? A może profesor McGonagall znajdzie na to odpowiedź?- Zapytał retorycznie głosem, który nie pozostawiał wątpliwości, co do jego pokrewieństwa z Draconem.
Chłopak chciał mu coś odpowiedzieć, lecz nie był w stanie. Wiedział, że wuj nie doniósłby na nich dyrektorce, aczkolwiek wolał, by ten nie miał takich myśli.
Natomiast Herm w duchu przeklinała swoją lekkomyślność. Przecież dostali jasne i wyraźne ostrzeżenie po ostatnim szlabanie, które miało ich czegoś nauczyć. No cóż, miało.
-Skoro tak bardzo lubicie bawić się składnikami i eksperymentować, to dzisiaj po lekcjach wysprzątacie całą salę oraz magazynek- powiedział, nie zdając sobie sprawy, iż niekoniecznie było to dla nich odpowiednią karą.- Idźcie lepiej do pani Pomfrey- dodał, krótko machając różdżką, aby w połowie usunąć efekt wybuchu z ich ubrać oraz kończyn.
Po chwili zadzwonił dzwonek, a wszyscy uczniowie opuścili salę. Kasztanowłosa miała po raz kolejny tego dnia mętlik w głowie. To będzie zdecydowanie ciekawy szlaban. Jeszcze ciekawsze było to, iż nawet się na niego cieszyła.
***
-Osobiście wolałem cię z tą maską na twarzy. Byłeś przyjemnie milczący- skomentował Blaise, gdy Draco po raz kolejny skarżył się na dzisiejszą lekcję eliksirów.
Przyjaciel posłał mu oschłe spojrzenie. Fakt faktem powinien się cieszyć, iż wuj pozostawił tę sprawę bez większego rozdźwięku, jednakże średnio uśmiechało mu się spędzać wieczór na czyszczeniu sali. Na dodatek w towarzystwie Granger.
-Za to ty nigdy mi nie odpowiadasz- sarknął Malfoy, na co Zabini zmrużył oczy.
Zmierzali w kierunku Wielkiej Sali, gdzie czekali już na nich Mats i Pansy. Na całe szczęście blondynowi udało się porozmawiać wczoraj z szatynem i doszli do porozumienia. Musi zdecydowanie bardziej panować nad swoimi słowami.
-Oby szlaban zajął ci całą noc- odparł zgryźliwie, a na usta drugiego Ślizgona wpełzł delikatny uśmiech.
-W sumie przydałoby się- powiedział przeciągle. To nie taki głupi pomysł.
Diabeł posłał mu zaciekawione spojrzenie. Po minie przyjaciela doszedł do wniosku, iż miał jakiś plan.
-Rozumiem, że wciąż żyjesz nadzieją, że Granger dzisiaj w końcu się złamie?- Spytał pobłażliwie. Nie ma mowy, że to wypali.
-Ja to wiem- odparł pewnym siebie głosem, schodząc żwawiej ze schodów. O tak, na pewno mu się uda.
-Chyba tylko to, że ty w końcu nie wytrzymasz i się złamiesz.- Usłyszeli za sobą.
Odwrócili się gwałtownie, zdziwieni, iż rozmawiali na tyle głośno, że ktoś usłyszał ich rozmowę. Draco poczuł, że zaschło mu w ustach. Stał za nimi z rękami w kieszeniach Ben, uśmiechając się nonszalancko.
-Och, oprócz grożenia zacząłeś jeszcze nas śledzić i podsłuchiwać?- Blaise pierwszy przypomniał sobie, jak się posługiwać mową.
-Nie wiem, kto od kogo jest lepszy w śledzeniu i podsłuchiwaniu.- Puścił mu oko, powoli idąc przed siebie.
Draco automatycznie zastawił mu drogę. Wiedział, że będą z nim same kłopoty, gdy tylko znalazł jego odznakę na korytarzu we wrześniu.
-Co ty za bzdury wygadujesz, McPersow?- Zapytał, udając, iż nie ma pojęcia o czym Gryfon mówi. Czarno to widział.
Chłopak spojrzał na niego z politowaniem, kręcąc powoli głową.
-Oj, Malfoy. Granie nawet przed samym sobą kiedyś cię zgubi. A teraz wybaczcie mi, koledzy, ale śpieszę się na kolację- powiedział zgryźliwie, omijając ich bez żadnego oporu.
Ślizgoni byli w zbyt wielkim szoku z powodu zaistniałej sytuacji, by cokolwiek odpowiedzieć. Stali i patrzyli za oddalającym się Gryfonem. W końcu odezwał się Zabini.
-Wykopał ci grób, stary.
***
-Czy wam też wydaje się to już odrobinę chore?- Spytała Pansy, po usłyszeniu relacji od przyjaciół.
-Odrobinę- zironizował Malfoy, upijając duży łyk chłodnego soku z dyni. Domyślał się, iż Gryfon mścił się za nieudane podsłuchiwanie w wykonaniu Diabła i Rudej.
-I co masz zamiar zrobić?- Zapytał Mats, kończąc swoją porcję zapiekanki. Co jakiś czas zerkał w stronę stołu Gryffindoru, wypatrując blondynki.
-Nic.- Wzruszył ramionami.
Trzy pary oczu spojrzały na niego zdziwione, czym zupełnie się nie przejął.
-McPersow lubi dużo mówić, żeby nas do sprowokować. I tak już nic nie wskóram. Wolę zająć się ostatnią szansą, żeby sprowokować Granger- powiedział, krojąc swoją porcję kurczaka.
-Chyba raczej, żeby się w końcu odezwała, bo ci tego brakuje- bąknął Mats pod nosem, czym zasłużył sobie na jadowite spojrzenie od przyjaciela.
Malfoy puścił tę uwagę mimo uszu, bo nie było sensu się spierać. On wiedział swoje. Wcale nie brakowało mu kontaktu z Granger, chodziło wyłącznie o wygraną. Jak teraz na to patrzył, to ten szlaban był mu bardzo na rękę. Dokończył szybko posiłek, a następnie wstał, zbierając swoje rzeczy i udał się w stronę wyjścia, uprzednio krótko żegnając się ze swoimi przyjaciółmi. Na drugim końcu sali to samo uczyniła kasztanowłosa Gryfonka.
-Myślicie, że się pozabijają na tym szlabanie?- Zapytał Blaise, grzebiąc widelcem w swoim kotlecie.
-Zależy, jak na to patrzeć- powiedziała, opierając brodę na dłoniach.
-Patrząc, że oboje mają jeszcze pół godziny, a już poszli do lochów, może być tam interesująco- skomentował Bell z uniesionymi kącikami.
***
Powolnym krokiem zmierzał w kierunku lochów, słysząc za sobą niosące się echo stukotu obcasów. Skoro dziewczyna podążała za nim w stronę okolic Slytherinu, to czemu miałby tego nie wykorzystać? Przecież zostało mu zaledwie parę godzin. Parę godzin spędzonych sam na sam z Gryfonką. Brzmiało, jak wyzwanie.
Przyspieszył odrobinę kroku i po kilku minutach znalazł się w lochach. Przeczesał spojrzeniem cały korytarz, szukając kogoś w tłumie. Na jego usta wkradł się wredny uśmiech. Na jego drodze stała grupka Ślizgonek, a w śród nich była właśnie ta, której szukał. Niby od niechcenia skierował tam swoje kroki, co dziewczyna zauważyła, a jej twarz od razu rozpromieniała.
-Draco! Dokąd idziesz?- Zaświergotała Alice, ów blondynka, z którą zaczął rozmawiać w tym tygodniu.
Po stukocie obcasów wywnioskował, iż Granger zwolniła swój krok. Fantastycznie.
-Właściwie to- zaczął przeciągle, aby dziewczyna za nim usłyszała wszystko wyraźnie.- Liczyłem, że tu będziesz, bo chciałem się dowiedzieć- urwał na chwilę, udając, że szukał odpowiednich słów. Odmierzał zbliżające się kroki i gdy wyczuł odpowiedni moment, kontynuował.- Czy wybierasz się na bal.
Przez chwilę rozchodzące się za nim echo ustało. Jednakże dziewczyna szybko się zreflektowała, przyspieszając swojego kroku. Natomiast Ślizgonka wyglądała na naprawdę mile zaskoczoną.
-Tak, wybieram- odparła, poprawiając nerwowo włosy.
Draco powstrzymał ironiczny uśmiech. Teraz rozumiał Granger, faktycznie niezła zabawa.
-Świetnie, ubierz się jakoś ładnie i będę czekał w Pokoju Wspólnym- powiedział z czarującym uśmiechem.
W tym samym czasie Gryfonka przechodząc obok, przez przypadek potrąciła go swoim ramieniem, wymijając ich z wysoko uniesioną głową.
Chłopak nie czekał na odpowiedź, gdyż wiedział, że była jednoznaczna. Zostawił blondynkę całą w skowronkach, podążając śladem szatynki. Emocje przed szlabanem zostały dostatecznie podsycone. Pora go dobrze rozegrać.
***
-Okazałem wam dobroć i usunąłem kamień z sufitu oraz ławek. Zostawiam wam do wysprzątania ślady sadzy i posegregowanie wszystkich składników w składziku. Mam nadzieję, że sprawi wam to tyle samo przyjemności, co zabawa nimi na dzisiejszej lekcji- zironizował, patrząc na swoich uczniów z potępieniem.- Wasze różdżki.- Wyciągnął po nie rękę.
Hermiona od razu oddała swoją, Malfoy z lekkim ociąganiem również. Nauczyciel zmierzył ich przez chwilę uważnym spojrzeniem, lecz po chwili kiwnął im tylko głową.
-Środki czyszczące znajdziecie w wiaderku na zapleczu. Miłej nocy- skwitował krótko, wychodząc z klasy.
Pozostawiona dwójka rzuciła sobie tylko krótkie spojrzenia. Hermiona dałaby sobie rękę uciąć, iż Malfoy miał ze sobą prawdziwą różdżkę, a ta, którą oddał wujowi była fałszywa. Przecież ten nie potrafił być uczciwy, ani przez moment. Bez słowa udała się, by zobaczyć, czy chociaż tym razem dostęp do detergentów był większy. Czuła na sobie wzrok Ślizgona. Zostanie z nim sam na sam w obecnej sytuacji wydawało jej się czymś dziwnym. Mijał tydzień, odkąd nie rozmawiali, a teraz mieli odbyć razem szlaban. Podświadomie wiedziała, iż w ich przypadku było to niewykonalne. Nie było kary, którą odbyliby w ciszy, bez żadnych wyzwisk, czy uszczypliwych komentarzy. Tym bardziej teraz, po usłyszanej rozmowie, cisnęło jej się na usta kilka nieprzyjemnych słów. No cóż, najwyżej na bal pójdzie z Ronem. Było to lepszą opcją, niż pójście samemu i danie Ślizgonowi satysfakcji.
Wróciła do klasy z małym wiaderkiem, które prawie upuściła, widząc, że część chłopaka błyszczała czystością, a jej była chyba nawet brudniejsza, niż na początku. Czuła, jak krew zaczyna w niej wrzeć ze złości. Cofa wszystkie te myśli, gdzie podświadomie cieszyła się na ten szlaban. Miała ogromną ochotę rzucić w niego trzymanym wiaderkiem oraz donieść nauczycielowi o oszustwie chłopaka, jednakże wiedziała, iż tylko czekał na coś tego typu. Wypuściła powoli powietrze, żeby się uspokoić. Pokaż Hermiono, że jesteś mądrzejsza.
Spokojnym ruchem podeszła do jak najdalszej części podłogi, aby ją wyczyścić. Zabrała się za jej szorowanie, podczas gdy blondyn rozsiadł się na ławce, bezczelnie obserwując jej poczynania. Po kilku minutach intensywnego szorowania musiała przestać, aby związać włosy w wysokiego kucyka. Tak bujna fryzura sprawiała, że było jej zdecydowanie za gorąco. Chłopak śledził uważnie każdy jej ruch. Widząc to, podwinęła również rękawy od swojej koszuli, po raz kolejny rozpinając kilka guzików. Tym razem naprawdę było jej zbyt ciepło. Nachyliła się, aby kontynuować pracę. Po jakimś czasie podłoga zaczynała w miarę wyglądać. Wstała z klęczek, poprawiając spódnicę. Chciała przejśc do składziku, lecz usłyszała ciche pyknięcie, a jej oczom ukazała się ponownie brudna podłoga. Fuknęła pod nosem. Wiedziała, że Malfoy robił to wszystko, tylko po to, aby to ona pierwsza się do niego odezwała, lecz jego niedoczekanie. Ostatkami sił powstrzymała się przed wydarciem się na niego i dokonaniem mordu. Idąc jego tokiem myślenia, albo się złamie, albo zostanie tutaj do rana. Fakt, że chłopak grał nieczysto, bo tylko on miał różdżkę, która dawała mu niewyobrażalną przewagę. Mimo wszystko, nie da mu tej satysfakcji i pokaże, że nawet jego oszustwo nie przyniesie mu wygranej. Tak też odwróciła się na pięcie, zostawiając brudną podłogę i kierując swoje kroki do składziku. Oczywiście Ślizgon od razu ruszył za nią. Udała się na sam koniec i tak dość małego pomieszczenia, zaczynając od najniższych pojemników.
Chłopak oparł się nonszalancko o framugę, nie kiwając nawet palcem, aby rozpocząć swoją pracę. W milczeniu przyglądał się, jak Gryfonka z obrzydzeniem przerzucała niektóre składniki. Musiał przyznać, iż nieźle się zawzięła, skoro do tej pory jeszcze na niego nie krzyknęła. Całkiem imponujące. Czuł jednak, że była to kwestia czasu. Machnął krótko różdżką, a składniki znajdujące się w pojemnikach blisko niego, zaczęły same się segregować. Obserwował rosnącą irytację na twarzy dziewczyny. Tak, zdecydowanie cieszył go ten szlaban. Ponownie machnął delikatnie różdżką, kierując martwe dżdżownice w stronę dziewczyny.
Ta od razu odskoczyła, zaciskając z całej siły usta. Nie no, przecież to było jakieś nieporozumienie. Miała ogromną ochotę wykrzyczeć mu, jakim to jest oszustem i kretynem, jednakże na pewno teraz nie da mu tej satysfakcji. Co nie zmieniało faktu, że była tak zła na niego, jak dawno nie była. Powoli wstała, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Natomiast w stalowych tęczówkach chłopaka widniały wyraźne iskierki rozbawienia. Najwidoczniej cała zaistniała sytuacja bardzo go radowała.
Nie wiedziała już co robić. Nie uda jej się wysprzątać tego, co miała, gdyż była pewna, że chłopak skutecznie będzie jej to uniemożliwiał. Na dodatek obrywała obślizgłymi składnikami, nie mogąc wypowiedzieć słowa skargi. Ale przecież on też nie może. Również chwyciła pierwszy lepszy składnik, jaki miała pod ręką i cisnęła nim prosto w twarz niespodziewającego się ataku Ślizgona. Jaszczurze udko uderzyło w sam środek twarzy Malfoy'a, który wyglądał na nieźle wkurzonego.
Zaś Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Nawet bez różdżki potrafiła więcej, niż on. Ruszyła w stronę wyjścia, aby powrócić do czyszczenia podłogi, jednakże chłopak zrobił kilka kroków do przodu, aby jej to uniemożliwić. Westchnęła pod nosem zirytowana, ponieważ chłopak za każdym razem, gdy ta chciała przejść prawą stroną, również robił krok w jej prawo, tak samo postępując z lewą stroną. I to niby ona zachowywała się dziecinnie? Po kilku nieudanych próbach przejścia, już nieźle wkurzona, spróbowała odepchnąć go ręką, którą ten od razu złapał, aby jej przeszkodzić. Wzdrygnęła się lekko, czując się dziwnie. Nie spodziewała się dzisiaj tak bliskiego kontaktu z nim, gdy przez tyle dni traktowali się, jak kompletnie obcych. No, nie licząc jednej lekcji Opieki nad magicznymi stworzeniami, ale to było trochę inaczej. Spojrzała na Ślizgona z uniesioną brwią, a następnie na swoją rękę, na której wciąż była zaciśnięta dłoń chłopaka. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił, dalej blokując jej wyjście. Jeżeli ona kiedyś nie wybuchnie przez niego ze złości, to będzie to cud. Spróbowała drugą ręką sobie pomóc, jednakże blondyn natychmiast powtórzył swoją czynność, zaciskając obie dłonie na przegubach rąk dziewczyny. Miona zmrużyła niebezpiecznie oczy. Nie podobało jej się, że miał nad nią teraz taką przewagę. Na dodatek naprawdę czuła się dość niekomfortowo. Malfoy uniósł jeden kącik ku górze, ciągle bacznie jej się przyglądając. Dziewczyna ponowiła próbę przejścia i mimo wszystko spróbowała zrobić kilka kroków do przodu, lecz Draco zrobił to samo, a będąc silniejszym zmusił ją do zrobienia kroków w tył. Poczuła, jak jej plecy dotykają ściany. Wypuściła powoli powietrze. Za blisko, zdecydowanie za blisko. Patrzyła wszędzie, tylko nie na twarz chłopaka. Odległość, która ich dzieliła, była niebezpiecznie mała. A wiedząc, jak zawsze kończyły się takie ich odległości, nie chciała dawać mu żadnej satysfakcji. Kiedy chłopak zbliżył się jeszcze kawałek, ponownie spróbowała odsunąć się od niego. Oczywiście bezskutecznie. Jej oddech lekko przyśpieszył. Malfoy był jeszcze bliżej, niż kilka minut temu. Bała się unieść wzrok, gdyż wiedziała, że od razu natrafi na stalowe tęczówki Ślizgona. A wolałaby ich w tym momencie nie widzieć. Poczuła, że blondyn puścił jej ręce. Teraz mogła bez problemu go odepchnąć i wyjść z tego przeklętego składziku. Więc czemu tego nie zrobi? Uniosła powoli głowę, przenosząc wzrok na chłopaka, który bacznie jej się przyglądał. Widząc, że dziewczyna nie wyszła, uniósł pytająco brew. Również będąc tak blisko, słyszał jej delikatny, przyspieszony oddech. Korzystając z okazji, powoli zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Gryfonka wciąż ani drgnęła. W momencie, gdy przybliżył ją na tyle blisko, że szatynka uniosła również swoją, zrobił kilka kroków do tyłu z ironicznym uśmiechem na twarzy. Rewanż, Granger.
Hermiona zrobiła zdziwioną minę, czując, jak policzki ją pieką. No tak, Malfoy po raz kolejny postanowił z niej zadrwić oraz zrobić idiotkę. Kumulujące się przez cały tydzień emocje związane z chłopakiem, wywołały w efekcie u niej błyszczące w oczach łzy złości. Draco zauważając je, lekko się zmieszał, jednakże większą uwagę zwrócił na dziewczynę, która energicznie wyszła ze składziku, chwyciła swoją torbę i zmierzała w stronę wyjścia z sali.
-Granger!- Zawołał za nią szybciej, niż zdążył się powstrzymać.
Hermiona gwałtownie stanęła, odwracając się z jeszcze większym zdziwieniem. Spojrzała z szeroko otwartymi oczami na chłopaka, który natomiast przymknął zdenerwowany sam na siebie oczy.
-Ha!- Krzyknęła, wskazując na niego palcem.- I kto bez kogo nie potrafi wytrzymać, co Malfoy?- Zironizowała, podchodząc bliżej Ślizgona.
-Z tego, co przed chwilą zaobserwowałem, to chyba jednak wciąż ty.- Próbował się bronić, nie wierząc w to, co właśnie zrobił.
-Nie wiem o czym mówisz- odparła niewinnie, odkładając torbę na podłogę.- Za to wiem, kto pierwszy do kogo się odezwał- dodała z jadowitym uśmiechem, pełna satysfakcji.
-Tylko dlatego, żebyś nie była aż tak rozczarowana, że się odsunąłem- odciął się oschle.
Mina trochę jej zrzedła, lecz nie był w stanie zepsuć jej zadowolenia.
-Chyba dlatego, że byłeś tak rozczarowany, bo chciałam wyjść- powiedziała zadziornie z błyskiem w oku.
Draco zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Zrobił kilka kroków w jej stronę.
-Granger, złotko, to ty kipiałaś z zazdrości przez cały tydzień- odparł z ironicznym uśmiechem. Jak już rozmawiają, to powie, co ma do powiedzenia. Musiał przyznać, że trochę brakowało mu takich potyczek słownych. Oczywiście nie powie tego głośno.
-Zazdrości? Chyba masz o sobie zbyt wielkie mniemanie, Malfoy- odpowiedziała zgryźliwie. Oczywiście, że nie była zazdrosna. Po prostu nie przepadała za tą dziewuchą.
-Podejrzewam, że nie tak wielkie, jakie ty masz o mnie- odbił zgrabnie piłeczkę, wkładając ręce do kieszeni.
-Och, o ile pamięć mnie nie myli, na opiece nad magicznymi stworzeniami też miałeś o mnie całkiem duże mniemanie- sarknęła, próbując się wybronić. Merlinie, jaką czuła ulgę.
-Pewnie i tak nie tak duże, jak twój dekolt wtedy- rzucił sarkastycznie, a jej policzki ponownie lekko się zaróżowiły.- Byłem ciekaw ile jeszcze razy będziesz próbować tych dziecinnych zagrywek i oczywiście mnie nie zawiodłaś- dodał, sztyletując się z nią spojrzeniem.
-No cóż, nie jesteś zbyt wymagający, skoro działały na ciebie te dziecinne zagrywki- zironizowała, poprawiając niesfornego loka, który uciekł z jej fryzury.
-Nie przypominam sobie, aby cokolwiek działało- skłamał gładko.
-Naprawdę? Wydawało mi się, że w Zakazanym Lesie byłeś bardzo zawiedziony, że jednak wstałam i z niego wyszłam- odpowiedziała z udawanym smutkiem, czując, jak irytacja w niej wzrastała. Chyba musieli nadrobić cały tydzień milczenia.
-Zawiedziony tak, jak ty kilka minut temu?- Odciął się. Czemu ona była taka nieznośna?
-Och, skończ już. Oboje wiemy, że nie możesz przeżyć tego, że to ty nie umiesz żyć bez odzywania się do mnie- zmieniła temat, gdyż brakowało jej argumentów obronnych.
-I dlatego właśnie próbowałaś tych marnych prób wywołania zazdrości z Weasley'em?- Po raz kolejny powiedział coś, zanim pomyślał.
Na usta Hermiony wkradł się szeroki uśmiech samozadowolenia. Również zrobiła parę kroków w stronę Ślizgona.
-Chyba jednak nie takich marnych, co?- Szepnęła kokieteryjnie, krzyżując ręce na piersiach. Posłała mu wyzywające spojrzenie.
Blondyn wypuścił cicho powietrze. Kiedy on w końcu nauczy się, co powinien mówić głośno, a co nie?
-Co ty mi próbujesz wmówić, Granger?- Spytał, nie czekając na jej odpowiedź. Dziewczyna bacznie mu się przyglądała, a on kontynuował.- Nie obchodziło mnie z kim rozmawiałaś, co robiłaś, ani z kim pójdziesz na bal. Idź sobie z Weasley'em, myślę, że on będzie bardziej podatny na twoje śmieszne zagrywki.- Salazarze, ależ ona go denerwowała.
Słuchała go w milczeniu, kiwając tylko głową.
-A jednak to nie ja krzyknęłam twoje nazwisko- skomentowała z paskudnym uśmiechem.
Draco podszedł na tyle blisko niej, iż ponownie znajdowali się niebezpiecznie blisko siebie.
-Przeginasz, Granger- powiedział ostrzegawczym tonem, patrząc jej prosto w oczy.
-Tak? I co zrobisz?- Zapytała zadziornie, zadzierając głowę do góry.- Przecież nie dasz rady obrazić się na mnie, na bal też już razem nie idziemy, a moje dziecinne i marne zagrywki na ciebie nie działały- dodała ironicznie.
Chłopak zmrużył oczy. Patrzył na nią, myśląc co ma jej odpowiedzieć. Nikt go tak nie denerwował, jak ona. Doceniał ich ciche dni, kiedy to on ją denerwował, a nie ona jego. Najgorsze było to, iż nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Był pewien, iż złamał się pierwszy tylko pod wpływem chwilowego impulsu. Przecież wcale nie potrzebował Granger w swoim życiu. Otworzył usta, lecz szybko je zamknął. Przemyślał opcję, aby wyjść z sali, jednakże to już byłaby zbyt duża ujma na jego honorze.
Natomiast Gryfonka posłała mu uśmiech pełen satysfakcji i samozadowolenia. Zrobiła jeden duży krok do przodu.
-Odsuń się, Granger- sarknął, nie mając ochoty dłużej się z nią użerać. Również zauważył, że dzieliła ich bardzo mała odległość. Znów mógł policzyć piegi na jej małym nosie.
-Sam się odsuń. O ile mnie pamięć nie myli, to niedawno ci to nie przeszkadzało- zauważyła, patrząc mu wyzywająco w oczy.
-Co ty sobie myślisz, Granger?- Zapytał cicho, walcząc z nią na spojrzenia.
-Zupełnie nic- odpowiedziała najszczerszym głosem.
I nie czekając na jego odpowiedź, uniosła jeszcze wyżej głowę, dotykając swoimi ustami jego usta. Ślizgon od razu oddał jej pocałunek, nie będąc nim ani trochę zdziwiony. W tym pocałunku nadrabiali cały tydzień traktowania siebie, jak powietrze. Draco wplątał swoją dłoń w jej włosy, aby pogłębić pocałunek, zaś Hermiona kładąc rękę na jego policzku, popchnęła go w stronę ściany. W międzyczasie chłopak się obrócił, dzięki czemu to plecy Gryfonki oparły się o chłodną ścianę. Ich usta już znały się na tyle dobrze, aby nieprzerwanie wzajemnie oddawać swoje pocałunki pełne pasji i namiętności. Po chwili chłopak powoli przesuwał swoimi ustami po szyi dziewczyny, co wywołało na jej ustach delikatny uśmiech. Wplątała swoje palce w jego miękkie, blond włosy, a on ponownie powrócił do jej ust. Chcąc nie chcąc oboje przed samym sobą musieli przyznać, że ten tydzień był dla nich niemałym wyzwaniem. Nagromadziło się w nich zbyt wiele emocji, którym dawali teraz ujście. Po jakimś czasie odsunęli się od siebie z lekko opuchniętymi wargami. Hermiona spojrzała na niego roziskrzonymi oczami, starając się wyrównać oddech.
-Jeśli się ładnie ubierzesz, to mogę iść z tobą na bal- zacytowała go, klepiąc dłonią po policzku.
Malfoy wywrócił oczami, zbliżając usta do jej ucha.
-Jesteś nieznośna, Granger- powiedział cicho, na co ona odrobinę się wzdrygnęła.
Wzruszyła beztrosko ramionami, a blondyn się odsunął.
-Myślałam, że już dawno to ustaliliśmy- odpowiedziała przekornie, starając się ukryć lekki uśmiech, który próbował wkraść jej się na usta.
-Nie chcę nic mówić, ale ten tydzień skwitowałbym remisem- powiedział, wciąż próbując się wybronić.
Gryfonka posłała mu pobłażliwe spojrzenie.
-Chyba śnisz- odpowiedziała, uśmiechając się kokieteryjnie, na co wywrócił tylko oczami.
~***~
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO!! Ale miałam naprawdę intensywny lipiec. No i rozdział pochłonął mnóóóóstwo mojego czasu, a nie chciałam go rozbijać. Możliwe, że są jakieś błędy, ale sprawdzę je dopiero jutro.