piątek, 14 września 2018

51. Podchody

Przeeepraszam, ale przez pracę strasznie ciężko znaleźć mi czas wolny
***
Leniwie otwierała oczy. Dawno nie spało jej się tak dobrze. Przeciągnęła się rozkosznie, mrużąc powieki. Szukała przyczyn tego wewnętrznego spokoju. Od razu otworzyła szerzej oczy, lekko się krzywiąc, gdy wspomnienie wczorajszego szlabanu do niej powróciło. Fakt, czuła ogromną satysfakcję, iż to Malfoy, a nie ona, złamał się pierwszy. Jednakże niepokoił ją późniejszy rozwój wydarzeń. Zbyt często natrafiała na usta Ślizgona. Oraz zdecydowanie za często chciała na nie natrafiać. Wiedziała, że taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca, jednakże nie potrafiła znaleźć na to żadnego sensownego wytłumaczenia. Chcąc nie chcąc, musiała w końcu przyznać przed samą sobą, że naprawdę lubiła spędzać czas z Malfoy'em. Zwłaszcza kiedy nie tylko rozmawiali. Nie umiała nazwać tego dziwnego rodzaju fascynacji, jednak była pewna, iż jeśli tak dalej pójdzie, to zapewne nie skończy się to dobrze. Mimo to, nie potrafiła temu zaradzić. Intuicja podpowiadała jej jedno, sama chciała robić drugie. Chyba najlepiej będzie, jak poobserwuje zachowanie chłopaka, aby upewnić się, że w jego działaniach nie ma fałszu. Ten rok dał jej wielokrotne nauczki, co do kredytu zaufania.
Z tą myślą powlokła się do łazienki, aby następnie samotnie udać się do Wielkiej Sali na śniadanie. Podejrzewała, że zastanie tam swoich przyjaciół, których wolała spotkać, jak najpóźniej. Była pewna, iż Ginny na pewno zarzuci ją lawiną pytań, co do wczorajszego szlabanu, a sama nie wiedziała, co powinna jej opowiedzieć, a co nie. Jakby nie patrzeć, to Gin była jej głosem rozsądku w sprawie Ślizgona. Cóż za ironia, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia.
Będąc głęboko zamyśloną, nie zwracała większej uwagi na innych uczniów przebywających na korytarzu. Zastanawiała się, jak powinna dzisiaj traktować Malfoy'a. Jakby nic się wczoraj nie wydarzyło, czy może coś napomknąć na ten temat? Za pierwszym razem było to dla niej zwykłym impulsywnym zachowaniem, do którego nie przywiązywała większej uwagi. Tak jej się w każdym razie wydawało. Lecz teraz musiała przyznać, iż miało to inne znaczenie. Znając chłopaka- dla niego zapewne nie. Choć, jakby tak się nad tym zastanowić, jednak to on nie wytrzymał tej panującej między nimi ciszy oraz bez problemu wyprowadzała go z równowagi swoimi zagrywkami. Oboje byli z całą pewnością równie ciężkim, co skomplikowanym przypadkiem. Była niezwykle ciekawa, jak sprawy potoczą się dalej.
W momencie gdy chciała otworzyć drzwi do Wielkiej Sali, kątem oka zauważyła idącego za nią Ślizgona. Przystanęła, unosząc z zaciekawieniem brew. Chciała zobaczyć, jak ten się wobec niej zachowa. Sama nie wiedziała czego oczekiwała, ani dlaczego w ogóle się zatrzymała. Jeśli chodziło o tego właśnie blondyna, to bardzo często nie potrafiła wytłumaczyć swojego postępowania.
-Drzwi nie chcą się otworzyć, że nie weszłaś?- Przywitał ją z ironicznym uśmiechem.
Gryfonka wywróciła oczami, będąc przyzwyczajoną do takiego typu ich rozmowy. Natomiast Draco posłał jej długie spojrzenie, na skutek którego poczuła się nieswojo.
-Po prostu chcę, żeby wszyscy zobaczyli moje wczorajsze zwycięstwo- odpowiedziała zadziornie, odgarniając włosy do tyłu. Spróbuje w tę stronę.
-Mówisz o naszym remisie, Granger?- Poprawił ją, nienawidząc przegrywać. Chyba nigdy nie pojmie, dlaczego nie mógł ugryźć się w język chociaż ten jeden raz.- A może masz na myśli jakieś inne zwycięstwo, o którym nie wiem?- Uniósł sugestywnie kącik ust.
Dziewczyna zmrużyła oczy. Bardziej byłaby skłonna do stwierdzenia, iż wczoraj przegrała sama ze sobą, niż, że osiągnęła jakieś inne zwycięstwo.
-Moje, czy twoje?- Spytała spokojnie, przyglądając mu się.
Ślizgon dzięki swojej umiejętności przybierania masek ukrył fakt, iż to zdanie zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Granger miała rację, wczoraj przekonał się, że wygraną ma już zagwarantowaną. Zostały ostatnie dwa tygodnie. Był z siebie bardzo zadowolony, jednakże czuł, że może się to na nim źle odbić. Nie podobała mu się jego ostatnia wymiana zdań z McPersowem. Pamiętał, że ten wiedział o ich zakładzie oraz niepokoiła go ta długa cisza w dostawaniu tajemniczych wiadomości. Miał wrażenie, iż była to tylko cisza przed burzą.
-A wygrałem coś wczoraj?- Odpowiedział pytaniem na pytanie, wkładając ręce do kieszeni. Po ich ubiegłym szlabanie czuł się dość dziwnie.
-Zdecydowanie więcej niż kiedykolwiek powinieneś- powiedziała bardziej do siebie, niż do niego, jednakże nie uszło to uwadze chłopaka.
Draco słysząc to zdanie, delikatnie uśmiechnął się pod nosem. Kto by się spodziewał, że ta Gryfonka będzie w stanie z dnia na dzień coraz bardziej tracić dla niego głowę. Był ciekaw, co na to Blaise i jak zniesie swoją przegraną, lecz jeszcze nie zdał mu relacji z ubiegłego wieczoru, gdyż wiązało się to z powiedzeniem na głos o swojej chwili słabości.
-Och, Granger i jej skromność.- Wywrócił oczami. Jakby nie patrzeć miała rację.
Chciał jeszcze coś dodać, ale w tym samym czasie otworzyły się drzwi prowadzące do Wielkiej Sali, z której właśnie wyszedł Ben. Gryfon tylko uśmiechnął się pod nosem i puścił Ślizgonowi oko, odchodząc bez słowa. Draco przez chwilę zwątpił, czy aby na pewno istniała tylko jedna mapa Huncwotów, gdyż to, że McPersow zawsze wiedział, w którym momencie się zjawić było już niepokojące. Równie niepokojące było to, jak się ostatnio zachowywał.
-Czy on nas śledzi, czy mi się wydaje?- Zapytała, odprowadzając chłopaka wzrokiem.
-Nie mam pojęcia, ale chyba na razie lepiej zachować większą ostrożność.- Zdecydowanie będą musieli przyspieszyć tempo ich małego śledztwa.
Tym razem Hermionie ponowne otwarcie drzwi uniemożliwiło odpowiedzenie, gdyż na korytarz wyszedł Mats w towarzystwie Blaisea oraz Pansy. Trójka Ślizgonów przystanęła równie zaciekawiona, co  zdziwiona widokiem rozmawiającej dwójki uczniów. Przyjaciele posłali blondynowi wyczekujące spojrzenie, którego ten udawał, iż nie widzi.
-No proszę, kogo my tu mamy- zaczął Zabini z przekornym uśmiechem. Bardzo był ciekaw, czy genialny plan Malfoy'a rzeczywiście był taki genialny.- Widzę, że ciche dni już minęły- dodał, świdrując przyjaciela spojrzeniem.
Zaś Hermiona uśmiechnęła się jadowicie, przekrzywiając odrobinę głowę. Okazja sama się prosiła, aby ją wykorzystać.
-Malfoy nie wspomniał nic o porażce swojej podobno silnej woli?- Spytała, udając zdziwienie.
Mats z całej siły powstrzymywał się przed parsknięciem. Był pewien, że właśnie tak skończy się ta cisza między nimi.
Zaś Ślizgon posłał jej mordercze spojrzenie. Czy ona zawsze musiała wszystko przekręcać na swoje?
-To wcale nie było tak- odpowiedział na swoją obronę, jednakże reszta go nie słuchała.
-Och, nie wątpię- powiedział Blaise pobłażliwym głosem, nie wierząc w słowa blondyna.
-O ile mnie pamięć nie myli, Granger, to twoja silna wola też doznała porażki, co?- Odbił piłeczkę w jej stronę z ironicznym uśmiechem.
Policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły, jednakże minę pozostawiła niewzruszoną. Nie da mu się od rana wyprowadzić z równowagi. Czuła na sobie palące spojrzenia pozostałej trójki Ślizgonów, lecz starała się udawać, że ich nie widzi. Przynajmniej wiedziała, iż Malfoy nie wyparł z pamięci wczorajszego incydentu między nimi. To już było coś.
-Z wielką chęcią pociągnęłabym dalej tę dziecinną wymianę zdań z Malfoy'em, ale wybaczcie, czekają na mnie przyjaciele.- Uniknęła odpowiedzi, a następnie ruszyła w stronę drzwi prowadzących do Wielkiej Sali, zostawiając Ślizgonów na korytarzu.
Od razu skierowała swoje kroki w kierunku stołu Gryffindoru, gdzie siedział Harry z Ginny. Westchnęła cicho pod nosem. Dawno nie miała takiego mętliku w głowie. Bardzo chciałaby wiedzieć, co się kryje pod tą tlenioną czupryną, jednakże wiedziała, iż to niemożliwe. Malfoy nie potrafi być w pełni szczery, nawet sam ze sobą. Również była pewna, że jest jej potrzebna rozmowa z przyjaciółką, lecz trochę obawiała się jej reakcji. Miała już serdecznie dosyć tego roku, a czuła, że jeszcze wiele niespodzianek było przed nią. Przywołała na usta uśmiech, z którym usiadła naprzeciwko panny Weasley. Młodsza Gryfonka posłała jej zaciekawione spojrzenie.
-O proszę, jednak przeżyłaś ten szlaban- powiedziała na powitanie, upijając duży łyk czarnej kawy. Czekała na jakiekolwiek sprawozdanie od przyjaciółki.
-Łatwo nie było, ale dałam radę.- Wzruszyła ramionami, nakładając na talerz porcję tostów z dżemem.
-W sumie pracowaliście w ciszy, więc nie mogło być aż tak źle- zauważył Harry, dłubiąc widelcem w swojej zapiekance.
Miona wsadziła do ust spory kawałek tosta, powoli go przeżuwając, aby odwlec ten temat. Dla Ginny było to bardzo jednoznaczne.
-Które pierwsze się złamało? Powiedz, że on.- Wbiła w nią wyczekujące spojrzenie.
-Proszę cię, Gin, oczywiście, że on.- Wywróciła oczami, lekko się uśmiechając. W końcu, to on z nią przegrał, a nie ona z nim.
-Wiedziałam, że twoje zagrywki dadzą mu radę. Ślizgoni są prości w obsłudze- skomentowała zadowolona z siebie z racji, iż miała swój udział w działaniach Hermiony.
-Chciałabym- burknęła pod nosem, upijając łyk soku dyniowego.
-Skoro wyszło na twoje, to czemu od razu się nie pochwaliłaś?- Zapytał zaciekawiony Harry, który jakby nie patrzeć, był dość dobrym obserwatorem.
-Jak to nie?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie.- Harry, dopiero weszłam, kiedy miałam z wami porozmawiać?- Dodała trochę zbyt ostro, gdy zauważyła, jak Potter otwierał usta.
Chłopak zrobił urażoną minę, ale już nie kontynuował. Zaś Ginny posłała jej przeszywające spojrzenie, które mówiło, iż nie ominie ją rozmowa.
-To korzystając z tego, że macie takie dobre kontakty ze Ślizgonami możecie postarać się dowiedzieć, co każdy z nich ma na sumieniu- zmienił temat. Chciałby mieć tę sprawę, jak najszybciej za sobą. Aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że nie będzie to takie łatwe.
-Nie chcę nic mówić Harry, ale jeśli oni coś mają na sumieniu, to wy także- zauważyła Ruda, skubiąc skórkę przy paznokciu. Ona powiedziała na głos, co jej ciążyło. Tylko ona.
Pozostała dwójka Gryfonów lekko się zmieszała, wbijając wzrok w ściany. Pozostawili tę uwagę bez komentarza. Chłopak odchrząknął i kontynuował.
-Tak, jak powiedziałem, macie teraz okazję, aby przyspieszyć te podchody- dopowiedział, kończąc szybko swoje śniadanie.- Do zobaczenia na zajęciach- pożegnał się krótko, zabierając swoje rzeczy, a następnie opuszczając przyjaciółki.
-Powiedziałabyś mi, gdyby coś takiego ciążyło ci na sumieniu, prawda?- Spytała Gin, odkładając sztućce na talerz.
-Tak samo, jak ty mi?- Odpowiedziała trochę zbyt uszczypliwie, przystawiając szklankę do ust. Ciekawe, że można tyle lat się z kimś przyjaźnić, a mimo to mieć tajemnicę, o której nikt nie wie.
Ruda zagryzła lekko dolną wargę. Fakt, tu nie miała żadnego kontrargumentu. Postanowiła na razie zostawić ten temat. Resztę śniadania kończyły w ciszy.
***
Powoli kierował swoje kroki w stronę sali Obrony przed Czarną Magią. Nie spieszyło mu się. Choć może wtedy uwolniłby się od głupich docinków ze strony Blaisea oraz Matsa na temat jego wczorajszego szlabanu. Może i faktycznie był zbyt pewny siebie w kwestii tamtego tygodnia, jednakże każdemu zdarzają się impulsywne zachowania, na które nie ma wpływu. Właśnie tak było wczoraj. Nie potrafił wytłumaczyć czemu powiedział te przeklęte słowa. Gdzieś z tyłu głowy miał myśl, iż podświadomie nie chciał, aby Granger wtedy wyszła, lecz odrzucał od siebie tę wersję. Bo dlaczego właściwie miałby nie chcieć? Przecież spędzali ze sobą tyle czasu od początku września, że czasami miał jej i tego zarozumiałego tonu dosyć. Choć, chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że właśnie dlatego, iż trochę przyzwyczaił się do jej towarzystwa, a nawet czasami irytującego stylu bycia, nie chciał przerywać w tamtym momencie ich szlabanu. Być może również dlatego, że wiedział, jak on się skończy.
Na jego usta wpełzł uśmiech samozadowolenia. Nie może zaprzeczyć, że nawet podobały mu się takie finalizacje ich szlabanów. Całkiem miły bonus do tej gry.
Gry.
Ostatnie dwa tygodnie, które tak naprawdę są już tylko formalnością. Zastanawiało go, dlaczego nie czuł z tego powodu takiej satysfakcji, jak na samym początku. Być może dlatego, iż kompletnie nie wiedział, co robić po upływie tego czasu. Uciąć kontakt z Granger? Raczej niemożliwe. Dodatkowo jej towarzystwo nie przeszkadzało mu tak, jak myślał, że będzie przeszkadzać. No i jakby nie patrzeć, ta przeklęta Gryfonka, mimo iż nie była największą pięknością jaką znał, to miała w sobie coś, co niebezpiecznie na niego działało. Ostatnia sytuacja podczas Opieki nad magicznymi stworzeniami dała mu na ten temat do myślenia. Z drugiej strony mógłby utrzymywać z nią podobne relacje, lecz miał lekkie obawy, jak by to wszystko dalej się potoczyło. Ich dwójka z całą pewnością była dość wybuchową mieszanką. Cały ten temat bardzo go irytował. Tym zakładem wpakował się w niezłe bagno.
-Co, Draco, myślisz nad kolejnym genialnym, misternym planem złamania Hermiony?- Ironiczny głos Blasea wyrwał go z rozmyśleń.
Posłał mu mordercze spojrzenie. Kiedyś zabije Granger za ten niewyparzony język.
-Przysięgam, Diable, jeszcze jedno słowo- warknął już naprawdę zły. Wielkie mu rzeczy.
-I co wtedy? Zobaczymy, czy po tygodniu też pierwszy się do mnie odezwiesz?- Z całej siły powstrzymał parsknięcie na widok wymalowanej chęci mordu na twarzy przyjaciela. Naprawdę nie mógł powstrzymać się od kąśliwych uwag. Taka sytuacja aż sama się o nie prosiła.
-A może Hermiona też się założyła i dzięki tobie wygrała swój zakład?- Zastanowił się na głos Mats, dostając uśmiech pełen aprobaty od Zabiniego oraz drugi, pełen niechęci od blondyna.
-Och, rozumiem, że wy nigdy nie palnęliście czegoś szybciej, niż zdążyliście pomyśleć?- Wycedził przez zęby, rozmyślając nad zostawieniem przyjaciół w tyle. Czekał go ciężki dzień.
-To nie to samo, Smoku.- Mats pokręcił głową z rozbawieniem.- Wpadasz we własne sidła- dodał, aby ten zrozumiał o co mu chodzi.
Draco głośno prychnął, słysząc te słowa. Akurat. Kto, jak kto, ale on nigdy nie będzie musiał obawiać się takiego zwrotu wydarzeń.
-Chyba masz zbyt bujną wyobraźnie, Mats- powiedział z ironicznym uśmiechem. Nie wiedział, co Ślizgon sobie ubzdurał, lecz był pewien, iż mógł o tym zapomnieć.
Natomiast Diabeł razem z szatynem wymienili się tylko porozumiewawczym spojrzeniem, które mówiło, że ani trochę nie uwierzyli blondynowi, co go jeszcze bardziej zirytowało. Malfoy przyspieszył, mając już dość dziecinnych komentarzy ze strony jego przyjaciół. On wiedział swoje i nie musiał nikomu się tłumaczyć.
-Oj, nie obrażaj się, Dracusiu- zaświergotał Zab, dorównując mu kroku.- Sam musisz przyznać, że to dość niecodzienna sytuacja.- Spróbował załagodzić atmosferę. Cisnęło mu się jeszcze więcej zgryźliwych komentarzy na usta, jednak postanowił zatrzymać je dla siebie. Póki co.
-I jednorazowa- powiedział stanowczym głosem z kamienną miną.
-Przynajmniej już nie będziesz chodzić taki struty- dopowiedział wesoło Bell, zrównując się z pozostałą dwójką.
-Uważaj, żebyś ty przypadkiem nie był struty- odpowiedział jadowicie w stronę przyjaciela.
Mats zrobił urażoną minę, jednak pozostawił tę groźbę bez komentarza.
Po kilku minutach jako ostatni dotarli pod klasę, gdzie pozostali uczniowie już czekali za nauczycielką. Hermiona rzuciła w ich stronę krótkie spojrzenie, prawie natychmiast odwracając się w stronę Ginny, która z początku chciała podejść do Ślizgonów, jednakże zapewne została za to skarcona przez starszą Gryfonkę. Draco na ten widok uniósł kpiarsko brew. Czyżby liczyła, że zawsze będzie do niej pierwszy podchodził? Fakt, powinien ze względu na zakład, jednak ostatnimi czasy panują trochę inne reguły. Również zauważył blond Ślizgonkę, z którą często rozmawiał w ubiegłym tygodniu, szeroko uśmiechniętą w jego stronę. Westchnął ciężko, odwracając się do przyjaciół. Nie będzie dla niego problemem ignorowanie tej dziewczyny, mimo iż była naprawdę ładna. Po prostu nie odczuwał potrzeby, aby spędzać z nią więcej czasu, niż było to ostatnio konieczne.
Przybycie nauczycielki wybawiło chłopaka od kolejnych złośliwych komentarzy jego przyjaciół.
Usiadł na swoim miejscu obok Gryfonki bez żadnego słowa. Od dzisiejszego poranka atmosfera między nimi była naprawdę ciężka do określenia. Chyba oboje nie umieli do końca odnaleźć się w tej niecodziennej sytuacji.
-Na dzisiejszych zajęciach zmierzycie się z zaklęciem Brachiabindo. Czy ktoś z was wie, na czym ono polega?- Profesor Calermay rozpoczęła lekcję.
Hermiona oczywiście znała to zaklęcie, jednakże nie z podręcznika. Zrobiła zdezorientowaną minę, kątem oka patrząc w stronę Harry'ego, który siedział niewzruszony. Wywróciła oczami. No tak, ten zapewne nie pamiętał niczego, związanego z tym zaklęciem.
Draco spojrzał na nią zaciekawiony jej reakcją.
-Nikt?- Ponowiła pytanie, rozglądając się po klasie. Swój wzrok zatrzymała chwilę dłużej na kasztanowłosej Gryfonce.
-Znasz je, prawda?- Szepnął do niej, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi kobiety.
Hermiona pokiwała głową. Nie sądziła, iż takie zaklęcie jest nauczane w szkole, ponieważ z tego, co zdążyła zauważyć, należało bardziej do dziedziny tych mniej przyjaznych.
-Panno Granger, może pani zna odpowiedź?- Spytała z błyskiem w oku.
Dziewczyna przyglądała się jej przez chwilę, po czym zaczęła mówić.
-To zaklęcie powoduje spętanie ofiary niewidzialnymi więzami, powodując jej unieruchomienie- odpowiedziała monotonnie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z nauczycielką.
Profesorka uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Zgadza się, panno Granger. Pięć punktów dla Gryffindoru. Będziecie dzisiaj ćwiczyć to zaklęcie w parach. Żeby było nieco trudniej, spróbujecie rzucić je w sposób niewerbalny. Macie teraz czas, aby poczytać o nim oraz o przeciw zaklęciu w podręczniku- zarządziła, siadając za katedrą.
Draco przysunął odrobinę swoje krzesło, aby umożliwić jeszcze cichszą rozmowę z dziewczyną.
-Co jest z nim nie tak, że zrobiło na tobie takie wrażenie? Brzmi całkiem normalnie- Zapytał, mając wzrok utkwiony w książce.
Niezauważalnie wzdrygnęła się, gdy Malfoy znalazł się tak blisko niej. Mimo to, również nachyliła się do podręcznika, aby mu odpowiedzieć.
-Słyszałam je tylko raz. Gdy pod koniec piątego roku byłam z Harry'm i Umbridge w Zakazanym Lesie. Rzuciła je na jednego z centaurów- szepnęła, ponownie wzdrygając się na tamto wspomnienie. Z całą pewnością tamten widok zostanie jej na długo w pamięci. Fakt, że sposób użycia tego zaklęcia zależy tylko i wyłącznie od rzucającego, jednakże coś jej nie pasowało w tej lekcji.
-I jest to dla ciebie takie dziwne bo?- Spytał z lekką ignorancją w głosie. Spodziewał się większego dreszczyku emocji przy tych wyjaśnieniach.
Herm wywróciła oczami. Czy Malfoy zawsze musiał być takim ignorantem?
-Och, zapomniałam, że masz wrażliwość gnoma- zironizowała, czym zasłużyła sobie na kopnięcie w kostkę. Syknęła cicho z bólu, rzucając mu ostre spojrzenie.- Czy chcesz czy nie, muszę być teraz mało skromna, ale...- Nie dane było jej dokończyć.
-O tak, to na pewno będzie dla ciebie wielki problem- powiedział sarkastycznie, czując, jak tym razem dziewczyna nadepnęła mu zdrowo na stopę.
-Znam dużo zaklęć i każde słyszałam wielokrotnie. A to kojarzy mi się tylko i wyłącznie z tamtą sytuacją.
-Może to zwykły przypadek.- Wzruszył ramionami.- Jak sama powiedziałaś, jest przecież mnóstwo zaklęć.
-Może, ale w tym roku niezbyt wierzę w przypadki.- Urwała, gdyż nauczycielka zaczęła krążyć między ławkami.
Malfoy zapewne jej nie zrozumie, ale wzrok kobiety, który był w niej utkwiony, mówił sam za siebie, iż ta lekcja nie jest zwykłą lekcją. Tylko jaki byłby w tym sens? Umbridge została skazana do Azkabanu, nikt już o niej specjalnie nie pamięta. Westchnęła cicho pod nosem. Dostawała same pytania bez odpowiedzi.
-Myślisz, że specjalnie je wybrała?- Przerwał jej rozmyślania, gdy profesorka ponownie była w bezpiecznej odległości.
-Tak. Tylko nie wiem dlaczego- odpowiedziała zamyślona, mając tępo utkwiony wzrok w tekście z podręcznika.
-Rozumiem, że się dowiesz?- Zadał bardzo oczywiste pytanie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, co było dla niego jednoznaczną odpowiedzią. Pokręcił głową nad upartym charakterem Gryfonki. Jakby mieli mało zagadek do rozwiązania.
-Nie martw się, przecież z chęcią mi w tym pomożesz- szepnęła zadziornie, puszczając mu oko. Nie miała pojęcia dlaczego akurat o nim pomyślała. Chyba po prostu dodatkowo spędzany z nim czas był już dla niej czymś na porządku dziennym. O, Merlinie, jak mogłeś?
-Czemu znowu chcesz mnie w coś wplątać?- Jego brwi powędrowały ku górze. Oczywiście ta wizja nie była dla niego taka straszna, gdyż miał kolejną okazję, aby wzmocnić swoje zwycięstwo. Dodatkowo mogło to być całkiem ciekawe.
-Sądzę, że jesteśmy w to od dawna wplątani- odpowiedziała ciszej, zauważając wzrok profesor Calermay, który od razu odwróciła.
***
Siedział samotnie przy wesoło trzaskającym kominku w Pokoju Wspólnym, czytając podręcznik od Eliksirów. Korzystał z ostatnich minut spokoju, gdyż po wczorajszej lekcji Obrony przed Czarną Magią Granger nie dawała mu spokoju w związku z tamtym zaklęciem. Oczywiście byli umówieni w Bibliotece, jakby były tam odpowiedzi na każde dręczące ich pytanie. Choć wiedział, że nie do końca musi tak być, to miał dziwne wrażenie, iż Gryfonka celowo wybrała właśnie jego. Co on mówił, na pewno z pełną premedytacją tak postąpiła. Gorsze jednak było to, iż jemu to całkowicie odpowiadało. I jego ciekawość finalizacji tej zagadki miała mało z tym wspólnego.
Zatrzasnął książkę, odrzucając ją na fotel obok. Ostatnio bardzo często zastanawiał się, co by było gdyby nie wpadli z Blaisem na pomysł z tym zakładem. Zapewne wciąż by się nienawidzili z Granger. Raczej z czystej ciekawości nigdy by nie spróbował bliżej jej poznać. No i po co mu to było? Teraz miał same problemy na głowie. Ta Gryfonka była jego największym problemem, którego nie potrafił rozwiązać.
Przetarł ręką twarz, wzdychając cicho. Przecież był Draconem Malfoy'em. Czym on się przejmował? Że być może po zakończeniu zakładu nigdy więcej z nią nie porozmawia? Trudno, zapewne jakoś to przeżyje. W końcu była jedną z wielu dziewczyn, z którymi miał do czynienia. Przynajmniej miałby spokój od jej przemądrzałego tonu i ciągłej chęci do udowadniania swojej racji. Jednakże pewnie odrobinę brakowałoby mu kłótni z nią, gdyż nikt inny nie potrafił odciąć mu się tak bystrze, jak ona.
Wstał z zielonej kanapy, ruszając w stronę wyjścia. Koniec tych sentymentalnych bzdur. Musi skupić się na czymś innym.
Z tą myślą skierował swoje kroki w kierunku Biblioteki. Pod drzwiami nikogo nie było, więc, jak się domyślił, wewnętrzny głos dziewczyny nie pozwolił jej tak długo czekać z zamiarem wejścia do swojej świątyni. Wszedł do środka, od razu rozglądając się za szatynką. Zgadywał, iż jak zwykle zajęła stolik najbardziej oddalony od reszty. Oczywiście nie mylił się. Obok Hermiony już stało wiele grubych książek, a sama zainteresowana była jedną z nich niezwykle pochłonięta. Była tak skupiona, że nawet nie zauważyła jego przybycia. Korzystając z okazji stanął za jej plecami, nachylając się bliżej niej. Wciąż zero reakcji. No cóż, dał jej szansę.
-Cześć, Granger- szepnął do jej ucha, nie odsuwając się.
Dziewczyna momentalnie się wzdrygnęła, lecz ciężko było powiedzieć czego było to skutkiem. Natomiast poza tym również nie ruszyła się z miejsca. Była pewna, że na ustach Ślizgona pojawił się uśmiech samozadowolenia.
I miała rację. Draco uniósł kąciki ust, kręcą głową nad jej słabą wolą. I on i ona nieco bardziej przywykli już do tej ich dziwnej relacji, choć każde z nich podchodziło do niej na swój sposób.
-Będziesz tak stał cały dzień, czy raczysz uszanować moją przestrzeń osobistą?- Spytała ironicznie, odkładając książkę na bok. Jednakże wciąż się nie ruszyła.
-Od kiedy przeszkadza ci naruszanie twojej przestrzeni osobistej?- Zapytał cicho, wyobrażając sobie jej skrzywioną minę na tę uwagę.
-Och, siadaj, Malfoy- syknęła w końcu, gdy nie potrafiła znaleźć na to dobrego kontrargumentu.
Blondyn bardzo zadowolony z siebie zajął krzesło naprzeciwko Gryfonki, która podsunęła mu pod nos jedną ze swoich książek.
-Rozumiem, że masz zamiar je wszystkie przewertować od deski do deski?- Zapytał z szczerą nadzieją, iż się mylił.
-Nie sama- odpowiedziała z przesłodzonym uśmiechem, sięgając z powrotem po swój tom.
-A powiesz mi czego tak właściwie szukamy?- Westchnął, mierząc spojrzeniem grube księgi.
-Przede wszystkim jakichś powiązań genealogicznych.- Intuicja podpowiadała jej, iż muszą iść w tę stronę ze swoimi poszukiwaniami. Choć z drugiej strony nie była pewna, czy na pewno powinna ufać swojej intuicji, która w tym roku ją zawodziła.
-Myślisz, że Calermay ma coś wspólnego z Umbridge?- Zapytał z niedowierzaniem. Szczerze w to wątpił, lecz raczej na razie jej nie zdradzi powodów do tego.
-Nie wiem, być może.- Wzruszyła ramionami.- Póki co, nic nie wiem.- Uniosła głowę, spoglądając na chłopaka, który miał nietęgą minę. Ciekawe.- Ale wydaje mi się, że ty coś wiesz.- Przeszyła go spojrzeniem.
-Nie ten trop, detektywie- odparł niewzruszony, unikając jej wzroku.
Otworzył swoją książkę na pierwszej stronie, zagłębiając się w lekturze, aby uniknąć dalszej konwersacji na ten temat.
Hermiona zrozumiała, iż na chwilę obecną nic więcej od niego się nie dowie, dlatego również powróciła do czytania, raz po raz robiąc notatki na leżącym obok pergaminie. Cisnęło jej się na usta kilka pytań, jednakże wiedziała, iż Malfoy, jeżeli nie chce to nic nie powie. Nienawidziła w nim tej upartości.
Siedzieli przez dłuższy czas w ciszy, zagłębieni w książkach. Mimo to, co jakiś czas naprzemiennie unosili głowę, aby zerknąć na siebie wzajemnie, co nie uchodziło uwadze tej drugiej osoby. Panująca między nimi cisza niezbyt im przeszkadzała. Można powiedzieć, że lubili uczyć się, czy też po prostu czytać, w swoim towarzystwie.
-I co, znalazłaś coś ciekawego?- Zapytał, przecierając oczy dłonią. Nie wiedział ile, ale był pewien, że minęło już sporo czasu odkąd tutaj siedzieli.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową, nie odrywając wzroku od strony jednego z wielu tomów.
-Zakładając, że Calermay może mieć coś wspólnego z Umbridge- zaczął, jednakże nie skończył.
-Bo ma- wtrąciła, zgarniając zirytowane spojrzenie od chłopaka, który nie znosił, gdy ta wcinała mu się w połowie zdania.
-To co chciała tym zaklęciem przekazać?- Po takim czasie bezowocnej pracy zaczynało brzmieć to dla niego bardzo absurdalnie.
-Malfoy, nie mam pojęcia- powtórzyła zniecierpliwionym głosem. Czy ona mówiła jakoś niewyraźnie za pierwszym razem?- Mimo to, uważam, że wczorajsza lekcja nie była przypadkowa.
Chłopak westchnął ciężko. Był pewien, iż niczego nie znajdą.
-Przydałoby się zajrzeć do Działu Ksiąg Zakazanych- powiedziała marzycielsko, tęskniąc za dostępem do tej części biblioteki.
-Przydałoby się mieć też odznaki Prefektów Naczelnych- sarknął Ślizgon, wciąż nie mogąc przeboleć tej straty.
-Albo- zaczęła z błyskiem w oku, co blondyn uznał za niebezpieczny znak.- Wystarczy przecież podpis na zgodzie od nauczyciela, prawda?- Dokończyła z szerokim uśmiechem.
-I myślisz, że jakiś nauczyciel po naszym kilkutygodniowym cyrku da nam taką zgodę?- Spytał prześmiewczo, unosząc kpiarsko brew.
Gryfonka wywróciła zniecierpliwiona oczami. Czy on nie mógł szybciej kojarzyć niektórych faktów? Zastanawiała się jakim cudem miał tak dobre wyniki w nauce.
-Nie jakiś i nie nam- powiedziała tonem, jakby to było oczywiste. Malfoy zaczął powoli rozumieć, co miała na myśli.- Sądzę, że czeka cię rodzinna pogadanka z wujem.- Uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
Zaś chłopak odrobinę się skrzywił. Wiedział, iż jego wuj będzie zadawał więcej pytań, niż będzie to potrzebne, gdyż uzna jego prośbę za podejrzaną. Zdawał sobie również sprawę, że Granger mu nie odpuści. Spojrzał na nią i gdy dostrzegł w jej oczach iskierki ekscytacji, zrobił zrezygnowaną minę.
-Pamiętaj, że...- Po raz kolejny nie było dane mu dokończyć.
-Nie ma nic za darmo. Tak wiem, wiem- skończyła za niego lekceważąco.
Draco uniósł kącik ust do góry, słysząc te słowa. Szybko się uczyła.
-No to chyba można na dzisiaj skończyć- oznajmił, chcąc zamknąć książkę.
Jednak Hermiona złapała go za nadgarstek, aby mu to uniemożliwić. Ściągnęła brwi, próbując coś sobie przypomnieć, patrząc na jedną ze stron. Chłopak posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Co ty wyprawiasz, Granger?- Zapytał, gdy dziewczyna wciąż trzymała jego nadgarstek. Nie żeby jakoś szczególnie mu to przeszkadzało.
Natomiast Gryfonka w końcu wzięła do ręki jego książkę, spoglądając na okładkę. Najstarsze rody czarodziejów. Ponownie powróciła do końcowych stron. Przyglądała się kobiecie z długimi, brązowymi lokami oraz czekoladowymi tęczówkami. Postać ze zdjęcia lekko się do niej uśmiechała, obserwując ją mądrym spojrzeniem.
-Znam skądś tę kobietę- powiedziała w końcu, nie spuszczając z niej wzroku.
Draco zrobił niezrozumiałą minę. Czy ona się dobrze czuła?
-Ja też i raczej nic w tym dziwnego- powiedział, wzruszając ramionami.
Hermiona spojrzała na niego lekko zdziwiona. Czy on teraz się z niej naśmiewał, czy mówił poważnie? Ślizgon westchnął zniecierpliwiony, pokazując palcem na podpis zdjęcia.
-Matka Blaisea?- Spytała, już nic nie rozumiejąc. Czuła się lekko skołowana.
-Co cię tak zszokowało? Zabini to jeden z najstarszych rodów, podobnie, jak Malfoy, czy Weasley.- Ostatnie słowo powiedział z nieukrywaną niechęcią.
-Nie o to chodzi- odparła sucho, nienawidząc, jak ktoś jej tłumaczył oczywiste rzeczy. Przecież doskonale wiedziała, które rodziny liczyły wiele pokoleń wstecz.- Po jednym ze szlabanów, gdy później spędziłam noc w Skrzydle Szpitalnym śniła mi się bardzo podobna kobieta- wyjaśniła, próbując przypomnieć sobie ten sen.
-Śniła ci się matka Blaisea?- Zapytał powoli, chcąc się upewnić, że dobrze rozumie.
Dziewczyna posłała mu zirytowane spojrzenie.
-Powiedziałam przecież, że podobna kobieta- sarknęła. Mimo to, były naprawdę łudząco do siebie podobne.- Z resztą nieważne.- Wzruszyła ramionami, zamykając książkę, którą schowała do torby, zamiast odnieść na regał.
-No opowiedz, co ci się śniło.- Zachęcał, starając się stłumić w sobie parsknięcie.- Kazała ci być milszą dla Diabła?- Tym razem nie wytrzymał i parsknął pod nosem.
Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie, sięgając po swoją torbę z zamiarem wyjścia.
-Och, odczep się- syknęła, wstając.
Chłopak pokręcił głową, wciąż w wyśmienitym humorze, robiąc to samo, co dziewczyna. Gryfonka nie zwolniła tempa, wychodząc na korytarz, nawet się za siebie nie oglądając.
Draco wywrócił oczami nad ciężkim charakterem dziewczyny, zrównując się z nią, na co również nie doczekał się żadnej reakcji.
-Od kiedy zrobiłaś się taka obrażalska?- Spytał przekornie, zgarniając niechętne spojrzenie od szatynki.
-Odkąd zacząłeś działać mi bardziej na nerwy- burknęła, skręcając w najbliższy przypadkowy korytarz.
-Czyli od zawsze.- Posłał jej nonszalancki uśmiech. Uwielbiał ją denerwować.
-Ostatnimi czasy szczególnie ci to wychodzi- odpowiedziała kwaśno. To akurat była prawda. Choć może nie tyle jego zachowanie ją irytowało, co ogromny mętlik w głowie spowodowany jego osobą.
-Och, nie schlebiaj mi tak- zironizował, słysząc obok siebie głośne prychnięcie. Nie mógł nie zauważyć, iż Granger w jego obecności chodziła nieco bardziej nerwowa, niż zwykle.- Tak narzekasz, a mimo to, wciąż szukasz mojego towarzystwa- powiedział, wiedząc, iż trafia w punkt.
Dziewczyna przystanęła z wysoko uniesionymi brwiami. Może trochę było w tym racji, ale przecież mu jej nie przyzna.
-Słucham? Po prostu nie mogę się ciebie pozbyć, bo wszędzie się plączesz- odparła, nie przekonując nawet samej siebie.
-Kogo chcesz oszukać, Granger?- Posłał jej kpiarskie spojrzenie, również zatrzymując się naprzeciwko niej.
Samą siebie, pomyślała niechętnie.
-Nie muszę nikogo oszukiwać. Przypomnij sobie, kto pierwszy się złamał- zauważyła triumfalnym głosem. Oj tak, będzie mu to długo wypominać.
Ślizgon westchnął zniecierpliwiony. Merlinie, jedna wpadka i tyle szumu.
-Bardziej przypominam sobie, w jaki sposób zakończyliśmy tamten wieczór- odparł takim samym tonem, uśmiechając się złośliwie.
Hermiona zacisnęła usta. Ile razy jeszcze usłyszy jakąś kąśliwą uwagę na temat któregokolwiek z ich bardzo wspólnego szlabanu, zanim kiedykolwiek któreś o nim wspomni?
-Och, Malfoy, dorośnij w końcu- odpowiedziała zrezygnowana, odwracając się na pięcie, aby kontynuować swoją drogę.
Chłopak zrobił urażoną minę. Od kiedy Granger była taka drażliwa na tego typu docinki? Również zaczął ponownie za nią iść, aby dorównać jej kroku.
-Może po prostu przestaniesz wściekać się z byle powodu?
-A może ty po prostu powiesz, o co ci chodzi żebym nie musiała wściekać się z byle powodu?- Zironizowała, wchodząc na schody, prowadzące do Wieży Gryffindoru.
Mimo przeciwnego kierunku blondyn wciąż  za nią podążał. To pytanie odrobinę go zmieszało. Przecież nie powie jej, o co mu tak naprawdę chodziło. Chodzi. Wciąż chodzi ci o zakład, Malfoy, pamiętaj. Z drugiej strony, sam po prostu nie wiedział.
Na nieuzyskaną odpowiedź tylko westchnęła cicho pod nosem, zła na siebie, że zadała takie pytanie. Raczej nigdy się tego nie dowie. Tylko, że w związku z tym sama nie do końca wiedziała, jak powinna się zachowywać.
W momencie, gdy weszli na kolejne piętro po dość napiętej ciszy,  Draco zauważył coś bardzo interesującego.
-Patrz, kogo my tu mamy.- Wskazał głową na będącego już prawie przy końcu korytarza Bena.
Zgodnie ruszyli za nim, przyspieszając kroku. Był to korytarz raczej niezbyt często odwiedzany przez uczniów, gdyż nie znajdowało się na nim nic szczególnego. Szli tak kilka minut, ponieważ Gryfon skręcał w bardzo wiele zaułków. Przez chwilę mieli wrażenie, iż chłopak wiedział o swoim ogonie, dlatego też szedł taką pokręcona drogą. Dopiero przy ostatnim zakręcie gwałtownie się zatrzymali, ponieważ McPersow w tamtym miejscu zakończył swoją wędrówkę. Ewidentnie na kogoś czekał.
Draco i Hermiona przystanęli przy wielkim posągu gargulca, który znajdował się tuż przy wlocie kolejnego korytarza. Gryfon stał do nich tyłem, jednakże jego postawa wskazywała na jego zniecierpliwienie.
-Ciekawe, czy tym razem też umówił się z Jade- szepnął Ślizgon, który nie mógł przeżyć spotykania się Matsa z tą Gryfonką.
-Myślę, że byłby bardziej ostrożny- zauważyła. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, iż chłopak starał się być zawsze uważny w tym, co robił. A widywanie go w tajemniczych okolicznościach z szóstoklasistką było dość ryzykowne.
Minuty mijały, a wciąż nikt nie przychodził. Fakt ten wydał im się dziwny.
-Może po prostu czeka na jakąś dziewczynę- zasugerowała cicho, znając naturę chłopaka.
Blondyn pokręcił głową. Był pewien, że nie stał tam w pokojowych zamiarach.
Kiedy Hermiona chciała mu coś odpowiedzieć zauważyli zbliżającą się do Gryfona Jade. Automatycznie cofnęli się lekko do tyłu, aby było ich widać, jak najmniej.
-Coś mówiłaś?- Zapytał sarkastycznie, z ironicznym uśmiechem. Uwielbiał, gdy nie miała racji.
Dziewczyna syknęła tylko, aby go uciszyć. Co ta blondynka mogła mieć wspólnego z tak nieprzyjemnym typem chłopaka? Oczywiście oprócz okropnego charakteru.
-W końcu- powiedział głośno, wyraźnie zły.
Dawes z odrobinę krzywą miną rozejrzała się, aby być pewną, czy korytarz na pewno był pusty. Nie zauważyła obserwującej ich dwójki uczniów. Niestety z tej odległości, w której się znajdowali, nie dało usłyszeć się nic więcej. Najwidoczniej ci Gryfoni dostali ostatnio nauczkę, dzięki Ginny i Zabiniemu.
-Och, czy oni nie mogą mówić odrobinę głośniej?- Zapytała retorycznie, wychylając się do przodu.
Draco zrobił to samo, jednak szybko cofnął się do tyłu, ciągnąc za sobą szatynkę, która prawdopodobnie zadała zbyt głośno pytanie. Hermiona pisnęła cicho, widząc, jak Jade unosząc głowę na pewno dostrzegła kawałek jej szaty. Stanęli z Malfoy'em za posągiem gargulca, starając się, aby całkowicie ich zakrył. Niestety był na to za mały, dlatego też dziewczyna z kwaśną miną stanęła przed Ślizgonem, przysuwając się do niego najbliżej, jak było to tylko możliwe. Chłopak uniósł triumfalnie kąciki ust, nasłuchując zbliżających się w ich kierunku kroków. Wątpił, że jakoś szczególnie by ucierpieli na tej konfrontacji, jednakże miał zbyt nieprzyjemne przeczucia, co do tego Gryfona, aby wystawiać mu się, jak na tacy. Gryfonka natomiast mając zbyt wiele złych wspomnień z tym chłopakiem przysunęła się jeszcze bliżej Malfoy'a, wyobrażając sobie jego zadowoloną minę. Gdy kroki Bena zrobiły się jeszcze wyraźniejsze, niż chwilę wcześniej, poczuła, jak jej serce zaczęło odrobinę szybciej bić. W momencie, kiedy Gryfon najwyraźniej stanął w miejscu, usłyszeli jeszcze jedną osobę na korytarzu.
-O, pan McPersow. Profesor Calermay pana szuka.- Rozbrzmiał głos nauczyciela Eliksirów.
Ukryta za posągiem dwójka czarodziejów mimowolnie wypuściła powoli powietrze.
-Nie może to poczekać?- Zapytał niezbyt miło, świdrując wzrokiem marmurowego gargulca.
-A nie wyraziłem się dosyć jasno?- Odpowiedział pytaniem na pytanie głosem, który sam mówił za siebie, iż był z rodziny Malfoy'ów.
Ben westchnął zniecierpliwiony, kierując swoje kroki w przeciwną stronę.
Odczekali jeszcze chwilę, aby upewnić się, iż korytarz był pusty. Dziewczyna przymknęła oczy, odruchowo odchylając głowę do tyłu, która natrafiła na coś miękkiego. Natychmiast uchyliła powieki, widząc uniesioną brew Ślizgona. Podniosła ją z jego torsu, jednak nie odsunęła się od niego. On również stał w miejscu.
-Chyba już poszli- odezwał się w końcu, chcąc zobaczyć jej reakcję. Choć równie dobrze sam mógł zrobić kilka kroków w bok.
-Mhm- przytaknęła mu, walcząc sama ze sobą. Zawsze, gdy znajdowali się tak blisko od razu cała się spinała, czując się jak zawstydzona pierwszoroczna. Będzie musiała coś z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie to chyba oszaleje.
-Chyba będziecie musieli poćwiczyć skradanie się, bo niezbyt dobrze wam wychodzi.- Usłyszeli za sobą.
Oboje podskoczyli na ten dźwięk, momentalnie odwracając się za siebie. Przy posągu stał profesor Crake, który patrzył ostro w stronę Dracona. Zawstydzona Gryfonka od razu odsunęła się od chłopaka, nawet nie patrząc w stronę nauczyciela.
-Lepiej już pójdę- bąknęła pod nosem, kierując się w stronę wieży Gryffindoru.
Blondyn spojrzał z wyrzutem na wuja, wiedząc, iż to trochę niewdzięczne z jego strony, bo jakby nie patrzeć, to pomógł im pozostać niezauważonymi. Zaś na twarzy starszego czarodzieja widniało czyste rozczarowanie. Żadne z nich nic więcej nie powiedziało, rozchodząc się w swoją stronę.
***
Uczniowie bardzo chętnie spędzali czwartkowe popołudnie w swoich Pokojach Wspólnych, zważając na paskudną pogodę, która uniemożliwiała im spacerowanie po błoniach. Draco razem z Pansy zajmowali miękką kanapę przy kominku, czekając za resztą przyjaciół. Oczywiście chłopak zdał jej relacje na temat tajemniczego spotkania Gryfonów.
-Niech Mats jeszcze raz zacznie jej bronić, to nie ręczę za siebie- wymamrotała, rozsiadając się wygodniej, po wysłuchaniu opowieści przyjaciela.
-Tyle, że tym razem nie wiemy, o czym rozmawiali- odparł posępnie. Może wtedy mieliby chociaż jedną odpowiedź więcej.
-Samo to, że po raz kolejny widziano ją w takiej sytuacji mówi za siebie- odpowiedziała twardo. Jakby brakowało powodów, aby nie ufać tej dziewczynie.
-Niekoniecznie Matsowi musi to wystarczać- westchnął, wyciągając nogi przed siebie.
To był zdecydowanie dziwny tydzień. Wczorajsza lekcja Eliksirów dała mu nieźle w kość, gdyż nauczyciel czepiał się wszystkiego, co tylko było możliwe. Granger wciąż męczyła go o podpisaną zgodę, o której na razie mógł tylko pomarzyć. Na dodatek Granger chyba zaczęła za dużo myśleć, jeśli było to w ogóle możliwe, gdyż cały wczorajszy dzień bardzo pilnowała się ze swoim zachowaniem. No cóż, będzie musiał temu jakoś zaradzić.
-Kontakty Ślizgonów z Gryfonkami powinny być surowo zakazane- skomentowała rzeczowo, na co blondyn uśmiechnął się lekko pod nosem. Posłała mu zaciekawione spojrzenie.- A jak ci idzie z Granger?- Zmieniła nieco temat. Musiała przyznać, iż sprawa zakładu chłopaków zrobiła się dla niej o wiele ciekawsza niż na początku. Być może dlatego, że była dobrym obserwatorem.
-Tak, jak chciałem, żeby szło- odpowiedział krótko, wzruszając ramionami. Ciągłe wypytywanie ze strony jego przyjaciół, pełne ukrytych podtekstów zaczynało już go niemiłosiernie męczyć.
-Zdradź jakieś szczegóły- zachęcała go, widząc jego zniecierpliwienie.
-O co tak naprawdę pytasz, Pansy?- Zapytał zrezygnowany. Ile można?
Brunetka przybrała niewinny wyraz twarzy. Mogłaby być bezpośrednia, tym samym irytując chłopaka, albo bawić się w zadawanie miliona pytań, nie narażając się na niemiłe komentarze z jego strony. Będąc sobą, oczywiście postawiła na bycie bezpośrednią.
-Jesteś pewien, że tak, jak chciałeś?- Spytała przeciągle, posyłając mu zaciekawione spojrzenie.- Nie wydaje mi się, żebyś uwzględnił wszystko w tym jakże genialnym pomyśle.- Daje mu ostatnią szansę na jasną i szczerą odpowiedź.
-Pans, jeśli ty też masz zamiar- zaczął zniecierpliwiony, jednakże przyjaciółka mu przerwała.
-Wmawiać mi, że  zaczęło mi się podobać spędzanie czasu z Granger i brnięcie w to wszystko, to co zrobisz?- Skończyła za niego z triumfującym uśmiechem, wytrzymując jego mordercze spojrzenie.
-Nie mam pojęcia, co wy sobie wszyscy ubzduraliście, ale raczej gdyby tak było, to miałbym jakiekolwiek wyrzuty sumienia związane z tym zakładem. A chwila, nie wydaje mi się, abym miał- odpowiedział zirytowany. Chyba za długo przyjaźnił się z Pansy, by móc ją bez problemu okłamywać.
Ślizgonka wywróciła oczami. Jasne.
-Bo o niczym nie wie i bez problemu możesz zachowywać się tak, jak teraz- odparła, jakby to było oczywiste.
-Czyli jak?- Spytał nieprzyjemnie.
Natomiast Pansy w odpowiedzi, tylko uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc lekko głową.
Chwilę później zjawili się Mats z Blaisem, którzy zajęli miejsca obok pozostałej dwójki przyjaciół. Zauważyli dość gęstą atmosferę, której woleli nie komentować, domyślając się, o czym wcześniej rozmawiali.
-Zgadnijcie kto kręci się przy wejściu do naszego Pokoju Wspólnego- zagadnął Bell dla rozładowania napięcia.
-Niedługo, gdy odsłonię kotary w dormitorium, to zobaczę McPersowa- burknął Draco, który miał wrażenie, iż Gryfon wiedział, że to właśnie oni byli wtedy na korytarzu.
Pozostała trójka delikatnie uniosła kąciki ust, również mając wrażenie, że chłopak ostatnio kręcił się ciągle wokół nich.
-To pewnie wina Diabła.- Mats wzruszył ramionami, na co Blaise zrobił oburzoną minę.
-Po pierwsze, to Ruda nas zdemaskowała, więc to jej wina. A po drugie, nie tylko ja jestem kiepski w podsłuchiwaniu- rzucił Zabini w stronę naburmuszonego blondyna.
-To też nie była moja wina, tylko Granger- dodał na swoją obronę.
-O jakiej sytuacji mówicie?- Spytał naprawdę zaciekawiony szatyn, który nie został poinformowany o ostatnim spostrzeżeniu Dracona.
Malfoy wymienił się szybkim spojrzeniem z drugim przyjacielem, co jeszcze bardziej zainteresowało Matsa. Nic mu wcześniej nie mówili, ponieważ zdawali sobie sprawę, jak może zareagować, biorąc pod uwagę, że ten ostatnio znowu doszedł do porozumienia z Dawes.
-Jade znowu miała schadzkę z Benem- powiedział niedbale, za co został skarcony spojrzeniami ze strony przyjaciół.
-Schadzkę?- Uniósł sceptycznie brwi, a powietrze w salonie po raz kolejny zrobiło się gęste.
-Rozmawiali o czymś w nieuczęszczanym korytarzu i wyglądało to bardzo podejrzanie. Lepiej?- Wytłumaczył, co wcale nie brzmiało lepiej.
Pansy wzniosła oczy ku górze nad brakiem taktu blondyna.
-Też mi się to nie podoba, ale póki nie wiemy, o czym rozmawiali, to nie mam prawa mieć o to pretensji- odparł sucho. Wiedział, iż jego przyjaciele nie przepadali za Gryfonką, jednak nie może dać im się zwariować.
-Jak uważasz, tylko cię informuję.- Wzruszył obojętnie ramionami.
Kilkanaście minut później, gdy Blaise zaczął się zbierać do wyjścia, Draco przypomniał sobie o czymś.
-Poczekaj, Diable, pójdę kawałek z tobą- powiedział, rozglądając się za swoją torbą.  Dziwne, był pewien, że zostawił ją gdzieś indziej. Wziął ją ze sobą, a następnie obaj wyszli z Pokoju Wspólnego.
-Znowu idziesz do biblioteki?- Spytał, mierząc wzrokiem torbę chłopaka pełną książek.- Zrobiłeś się taki nadgorliwy, czy bardzo chcesz wpaść na Hermionę?- Uśmiechnął się złośliwie.
-Bardzo zabawne- burknął pod nosem, nie przyznając mu głośno racji.- Skoro już mowa o Granger- zaczął, robiąc efektowną pauzę, aby wzmocnić ciekawość przyjaciela.- Ostatnio w jednej z książek znalazła zdjęcie twojej matki.
-Sława, to bardzo ciężkie brzemię- westchnął teatralnie, na co Draco wywrócił oczami.- Ale co w związku z tym?
-Mówiła coś, że kiedyś jej się śniła podobna kobieta.
Blaise zrobił zdziwioną minę. To było bardziej niż dziwne.
-Co takiego?- Uniósł wysoko brwi. Bez problemu mógłby wykonać ranking najdziwniejszych rzeczy, które go spotkały w tym roku.
-Była wtedy po podejrzanej klątwie, więc nie przywiązywałbym do tego jakieś większej uwagi. Po prostu uznałem, że cię to zaciekawi- dokończył niedbale.
Jednak mina Zabiniego mówiła, iż zakodował to w pamięci. Dalszą część drogi spędzili na omawianiu taktyki treningów. Po kilkunastu minutach rozstali się, gdyż Blaise skręcał w stronę Wielkiej Sali, zaś Draco w kierunku biblioteki. Szczerze mówiąc miał nadzieję, że jednak nie spotka tam Gryfonki. Rozmowa z Pansy nieco go zaniepokoiła. Był pewien, że to nie była prawda, a przyjaciółka próbowała zrobić mu pranie mózgu, aby wyszło na jej i dostał nauczkę za takie pomysły. Wszedł zamyślony do pomieszczenia, automatycznie idąc w stronę stolika, jak najbardziej oddalonego od pozostałych. Zwolnił nieco kroku, gdy dostrzegł siedzącą nad opasłą książką szatynkę.
-Zamieszkałaś tutaj?- Rzucił na powitanie, siadając naprzeciwko.
Hermiona wzdrygnęła się lekko, wyrwana ze swojego skupienia. Spojrzała na niego krótko, zamykając książkę.
-Właśnie wychodzę- oznajmiła, odsuwając krzesło, aby wstać.
Blondyn szybko zareagował, wyciągając nogę pod stołem, by zasunąć nią krzesło w stronę stolika.
-Nie wydaje mi się- odparł nonszalancko, rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu.
Dziewczyna prychnęła pod nosem oburzona jego bezceremonialnym zachowaniem, obrzucając go zirytowanym spojrzeniem.
-Chyba się zapominasz, Malfoy- syknęła zła. Czy ona musi wpadać  na niego w każdej wolnej chwili?
-O co ci chodzi, Granger?- Zapytał, uważnie jej się przyglądając. Zawsze, kiedy już wychodził z nią na prostą, to ta zaczynała go unikać.
Gryfonka uniosła pytająco brew. O co jej chodzi? Czy on naprawdę był taki zapatrzony w siebie?
-O co mi chodzi? Wydaje mi się, że zadałam takie samo pytanie właśnie tobie kilka dni temu- zauważyła, krzyżując ręce na piersiach. Żałowała w tym momencie, iż pani Pince nie chciała dopilnować ciszy w bibliotece.
-To nie ja uciekam przed tobą, gdy tylko zjawiasz się gdzieś w pobliżu.- Nie może pozwolić, aby cała ich relacja zaczęła się cofać. Dodatkowo naprawdę był ciekaw powodu takiego zachowania.
Hermiona wywróciła oczami. Malfoy chyba nigdy nie zrozumie o co jej chodzi, jeśli nie powie mu wprost. Zagryzła lekko dolną wargę, myśląc, jak najlepiej rozpocząć ten dość dziwny temat.
-Po prostu musiałam sobie przemyśleć kilka spraw.- Wzruszyła ramionami, uznając, że neutralny początek będzie najbezpieczniejszy.
-Och, cóż za nowość- zironizował, obrywając chłodnym spojrzeniem.- Akurat od ostatniej sytuacji na korytarzu masz tyle do przemyślenia?- Chyba nigdy w pełni nie zrozumie tej przeklętej Gryfonki.
-Właściwie, to od ostatniego szlabanu- odpowiedziała przeciągle, przekrzywiając głowę na bok.
Ślizgon westchnął cicho pod nosem. No tak, mógł się domyśleć, że Granger koniec końców nie bardzo będzie wiedziała, jak się zachowywać. I jakby nie patrzeć, on również od wtedy spędzał więcej czasu na rozmyśleniach. Tylko co ma jej powiedzieć? Przecież nie może jej wszystkiego wytłumaczyć, bo wydałby się z zakładem. Nienawidził takich zawiłych sytuacji.
-I co ciekawego wymyśliłaś?- Przekręcał rozmowę, aby to ona mówiła, jak najwięcej.
Szatynka szukała odpowiedniego doboru słów. W sumie nie wiedziała, co dokładnie chciała mu powiedzieć. Przede wszystkim pragnęła dowiedzieć się, jakie aktualnie relacje między nimi panują. Jednak jak o to zapytać, by nie zrobić z siebie głupiutkiej fanki Malfoy'a?
-Tak naprawdę, to nic- odpowiedziała szczerze. Miała w głowie jedną wielką niewiadomą.- Nie mam pojęcia, co tobą kieruje, ani jaki masz w tym swój cel, ale nie da się ukryć, że nasza relacja diametralnie zmieniła się od początku roku szkolnego.
-A tobą? Pamiętaj, Granger, że wszystko działa w dwie strony i do niczego cię nie zmuszam- odpowiedział spokojnie, czując się dziwnie. Nie przywykł do tego typu rozmów.
Dziewczyna lekko się skrzywiła. Miał rację, do niczego jej nie zmuszał. I to chyba było najgorsze- że robiła wszystko własnowolnie. Jednakże polemizowałaby z tym, iż działa to w dwie strony.
-Och, nie wyskakuj mi teraz z tekstem, że mamy takie same intencje- powiedziała zniecierpliwiona. Kto by się spodziewał, że będzie kiedykolwiek przeprowadzała tego typu rozmowę z Draconem Malfoy'em.
-Skoro wciąż nie wierzysz w moje intencje, to czemu ciągle wpadasz na moje usta, co?- Trafił w punkt, wiedział to. Poczuł nieprzyjemne uczucie w środku, wiedząc iż Gryfonka mówiła wszystko szczerze, a on musiał kłamać, jak z nut, aby ratować swoją skórę.
Mina nieco jej zrzedła, gdy to usłyszała. To było chyba jedyne pytanie, na które przede wszystkim chciałaby dostać odpowiedź. Nie miała zielonego pojęcia. Bo argument, iż jego usta naprawdę dobrze całowały był w tym momencie nieprzydatny.
Ślizgon widząc, że dziewczyna nie potrafi odpowiedzieć na takie pytanie uśmiechnął się lekko pod nosem. Dla niego było to jednoznaczne.
-Nie odpowiada ci taki stan rzeczy, jaki jest teraz?- Jemu bardzo odpowiadał.
Merlinie, czemu zadawał jej takie trudne pytania? Posłała mu uważne spojrzenie.
-Odpowiadałby, gdybym miała pewność, że mogę ci zaufać- odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. Już wiedziała, czego jej w tym wszystkim brakowało. Pełnego zaufania do Malfoy'a.
Chłopak zaklął w duchu, słysząc te słowa. Wkopał się całkowicie. Nie patrzył teraz na nią. Przez większość swojego życia bez najmniejszego problemu potrafił kłamać prosto w oczy. Jednak teraz, słysząc tą bezradność w głosie dziewczyny, po prostu nie potrafił.
-Jak nie zaryzykujesz, to się nie przekonasz, Granger.- Tylko tyle mógł jej na to odpowiedzieć.
Po raz kolejny westchnęła. Tyle razy natrafiała na insynuacje podejrzeń względem chłopaka, że nie powinno być w ogóle mowy o jakimkolwiek kredycie zaufania dla niego. Mimo wszystko, jakiś niemądry wewnętrzny głos podpowiadał jej, iż może warto ostatni raz zaryzykować z tym zaufaniem.
Ponownie spojrzała na niego uważnie, a on już wiedział, że dostał to, na co nie zasłużył.
-Masz szczęście, że Gryfoni są odważni- odpowiedziała z kwaśnym uśmiechem. Nie wierzyła w to, co właśnie robiła. Wdawała się w jakiś nieprawdopodobny romans z Malfoy'em, czy tylko jej się to wydawało?
Blondyn uniósł delikatnie kącik ust. Zdecydowanie miał więcej szczęścia, niż rozumu.
Aby rozluźnić atmosferę zupełnie zmienili temat rozmowy. Pokazała mu swoje notatki, które robiła cały wieczór po prześledzeniu najgrubszych ksiąg. Draco wyciągnął  ze swojej torby opasłą książkę, w której zaznaczył ciekawą stronę. Jednak w momencie, gdy chciał ją podać Gryfonce, zauważył, iż nie była to lektura, którą wypożyczał. Cofnął rękę, zerkając na przód. Złote litery tytułu ,,Tajemnice wojenne" połyskiwały na ciemnej okładce. Zdziwiony otworzył książkę na pierwszej stronie, siląc się na kamienny wyraz twarzy. W środku widniała karteczka ze znanym mu już charakterem pisma.
Tik tak. Szczerość za szczerość.
Zamknął szybko gruby tom, wrzucając go do torby. Szatynka posłała mu zaciekawione spojrzenie.
-Coś nie tak?- Spytała, widząc w jakim popłochu spakował książkę.
-Wziąłem nie to, co trzeba- burknął, ponownie biorąc od niej notatki, aby zająć czymś myśli. Miał niezbyt przyjemne przeczucia.
~***~
Przepraszam jeszcze raz! Teraz postaram się dodawać, jak najczęściej coś nowego, bo mam więcej luzu w pracy. Również bardzo namęczyłam się nad tą ślizgońską perspektywą oraz końcówką, co dodatkowo pochłonęło trochę czasu.

4 komentarze:

  1. AAAA, jak to się rozwija, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    -PD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej twój blog jest cudowny i chciałabym wiedzieć czy masz zamiar jeszcze dokończyć tą historię? Byłoby świetnie

    OdpowiedzUsuń