Tak, jak mówiłam :) Jejku, jakiego mam powera do pisania! Cieszę się, że kilka osób przeprowadza małe śledztwo:) Zapraszam do czytania rozdziału 41.;)
~**~
-O czym?- spytał podejrzliwie. Męska duma nie pozwalała mu być pozytywnie nastawionym do tego Ślizgona.
Blaise ponownie się rozejrzał.
-Nie tutaj- odparł, po czym ruszył w stronę najmniej zaludnionego miejsca przy jeziorze.
Harry uznał, że powinien iść za nim, tak więc też zrobił. Jest środek września, a on już ma tyle spraw na głowie. Bał się pomyśleć, co będzie za kilka miesięcy.
Zatrzymali się w pobliżu największych drzew. Harry uśmiechnął się w duchu. Stąd idealnie widział Pansy, która zamaczała stopy w jeziorze razem z Dafne.
-No... to mów.- Wzruszył ramionami. Czarna zaśmiała się serdecznie, gdy przyjaciółka dostała od niej wodny cios.
-Byłem wczoraj u McGonagall i w jej gabinecie nie ma portretu ani Snape'a ani Dumbledore'a.
Harry zmarszczył czoło.
-Jak to nie ma?- spytał zdziwiony. Przecież sam załatwił, żeby Snape tam wisiał.
Diabeł westchnął zniecierpliwiony.
-Wiesz, co to znaczy 'nie ma', Potter?- powiedział ironicznie.
Gryfon puścił tą uwagę mimo uszu. Musi koniecznie porozmawiać z Malfoy'em.
-Jesteś pewien, że ich tam nie było? Może ich po prostu nie zauważyłeś- spróbował, choć wiedział jakie to absurdalne.
Ślizgon sojrzał na niego, jak na idiotę.
-Myślisz, że mam pięć lat?- sarknął. Czemu ci Gryfoni nie są zbytnio błyskotliwi?
Harry zacisnął usta, wziął głęboki oddech na uspokojenie, po czym zaczął rozmawiać.
-Dobrze, nie ma tam tych portretów. Ale wiesz, że od zewnątrz za dużo nie da się zrobić?- Uniósł brew. Daf w odwecie popchnęła przyjaciółkę, która straciła równowagę, tym samym wpadając do wody, jednocześnie ciągnąc blondynkę ze sobą. Z całych sił starał się nie zaśmiać.
-Jak to nie? Właśnie myślę, że da się zrobić najwięcej.
Wybraniec prychnął głośno. Amator.
-Zapomniałem, że wy, Ślizgoni, chodzicie tylko prostą i na skróty.- Wywrócił oczami.
-Sam chyba zapomniałeś, że to Granger cię tyle nauczyła. Sam też wiele razy byś poszedł tą drogą.- Wbił w niego ostre spojrzenie. Gdyby nie to, że tylko on może mu pomóc, nigdy do niego by z tym nie przyszedł. Z tym i ze wszystkim innym.
-Ciebie też ktoś w końcu mógłby czegoś nauczyć, Zabini- sarknął, wyjmując ręce z kieszeni. Tego Ślizgona najbardziej nie lubił.
-Umiem więcej niż ci się zdaje- powiedział, patrząc mu prosto w oczy ze ślizgońskim uśmiechem.
Gryfon zacisnął mocno pięści. Jeszcze chwila i odejdzie.
-Nie muszę wcale z tobą rozmawiać, ale to robię, więc korzystaj z okazji- odparł przez zaciśnięte zęby. Obie Ślizgonki wyszły z wody.
-Robisz to, bo sam jesteś ciekaw o co chodzi. Skoro twierdzisz, że od zewnątrz nie da się nic zrobić, to będziemy musieli poszperać w wewnątrzt.
Chłopak od razu się ożywił.
-Czekaj, jakie 'my'? Nie muszę ci w niczym pomagać.- Zmrużył oczy. Niepotrzebnie wracał na ten siódmy rok.
-Masz rację, nie musisz.- Pokiwał głową.- Ale będziesz chciał, a wiesz czemu? Bo ja również mogę ci w czymś pomóc.- Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-O czym ty... Aaa.- Zacisnął usa. Los ponownie uśmiechnął się, ale nie do niego. Blaise miał go w potrzasku. To prawda, będzie mu potrzeba również jego pomoc. Zrezygnowany odparł.- Zgoda. Mów, co mam robić.
Diabeł uśmiechnął się triumfalnie.
2:0, Potter.
-Wyśle ci wiadomość- rzucił na odchodne, po czym ruszył w stronę zamku. Lecz po chwili odwrócił się w stronę zielonookiego.- Nie gap się tak na nią, Potter, bo uzna, że jesteś nią zainteresowany.- Zaśmiał się, kontynuując drogę do zamku.
Brunet zazgrzytał zębami. Chyba zrezygnuje ze snu, żeby z tym wszystkim się wyrabiać.
***
Draco siedział w jednej z ławek w pustej klasie. Nie miał własnego dormitorium, więc stracił bezpieczne miejsce do rozmów. Czekał na Pottera. Musieli w końcu zająć się tą kolejnością. Chciał mieć chociaż jedną sprawę z głowy. Za dużo tego wszystkiego. Zakład, McPersow, te wszystkie dziwne rzeczy, które dzieją sie wokół, Carmen, sprawa ojca i ciotki, Vicotoria... Nie dość, że w tej szkole na pewno nie jest bezpiecznie, tym bardziej, że ktoś, kto w niej jest na codzień czyha na ich życie, to Vi chce do niej przyjechać. I to nie w odwiedziny do ojca, kuzyna, czy przyjaciół... Na stałe. Mats pokazał mu list, który od niej dostał. Pisała, że również skorzysta z wymiany studenckiej, aby siódmą klasę tutaj dokończyć. Cały dzień zastanawiał się, jak ją odwieźć od tego pomysłu, jednak nic mu nie przychodziło do głowy. Ona n i e m o ż e tutaj być. Gdyby jeszcze jej sie coś stało, nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Poza nią, miał jeszcze Granger na głowie. Mimo wszystko zbliża się rozwiązanie zakładu, a on tak czy siak, jeszcze jej nie uwiódł. Fakt, całowali się i to z jej inicjatywy, ale jeden raz to za mało. Sam przecież wiele razy próbował skraść jej całusa, lecz ta zgrabnie go unikała. Fakt, nadażają się coraz to nowe okazje, ale musi to wszystko dobrze rozegrać. Dzięki temu eliksirowi bądź co bądź, zbliżyli się do siebie TROCHĘ, pomaga jej być buntowniczą Hermioną Granger, ocalił jej życie dwa razy w ciągu tego roku szkolnego, wysłuchał jej, gdy byli w Hogsmeade oraz u siebie w dormitorium, pogodził ją z Rudą na początku roku szkolnego, policzył się z Benem, pogadali wtedy, podczas wspólnej kąpieli na początku roku i użył jej swojej pomocy, kiedy klątwa dawała o sobie znak. Wbrew pozorom MUSIAŁ zakiełkować w niej jakąś tam poprawną znajomość. Zastanawiał się, jak będzie przebiegał bal. Idą na niego razem, będą to ostatnie chwile, które będą spędzali razem pod wpływem bierzącego zakładu. Ciekawiło go, jak będą wyglądały wtedy ich relacje. ZAWSZE wygrywał wszystkie zakłady, które dotyczyły dziewczyn, lecz z tą Grydonką było dużo, dużo ciężej. Sam się dziwił, bo myślał, że po sprawie z Weasley'em będzie szukała kogokolwiek do załatania dziury w sercu. Albo po sprawie z McPersowem. Ale nie, ona wciąż pozostawała nieugięta. Niepokoił go fakt, że "blondynka" coś podejrzewa. Pamiętał okres, że była naprawdę prosta do zdobycia, lecz nagle przyszło jej opamiętanie, nie wiadomo skąd, i zaczęła być podejrzliwa, próbowała wychwycić u niego jakąkolwiek nieszczerość. Na szczęście jej się nie udało i miał nadzieję, że sobie odpuści. W sumie to był pewien, że sobie odpuści. Tym bardziej, że niedługo są jej urodziny.
Do pomieszczenia wszedł Harry Potter.
-Nad czym Malfoy może tak rozmyślać?- spytał, siadając naprzeciwko niego. Wziął ze sobą teczkę z własnymi rozpiskami. Zauważył taką samą u kuzyna, na co uśmiechnął się pod nosem do siebie.
-Byś się zdziwił- mruknął do siebie.- I co, masz coś?- spytał, wyciągając się na krześle.
Potter zanim odpowiedział, machnął różdżką w stronę drzwi, aby nikt nieproszony im nie przeszkodził.
-Postarałem się pozbierać trochę faktów, żeby mogło nam to pomóc ustalić kolejność. Noi może uda nam się ustalić jakieś wskazówki, kto za tym stoi.- Rozłożył kilka kawałków pergaminu na ławce.
-Wiemy kto za tym stoi- syknął, robiąc to samo.
Harry wywrócił oczami.
-Och, no pewnie. McPersow robi to wszystko sam, ewentualnie z pomocą swoich kilku klonów- prychnął z ironią. Typowy Malfoy.
Ślizgon zmrużył oczy, ale przemilczał to. Może i był za bardzo pewny winy Gryfona, ale on doskonale wiedział, że to on stoi za tym wszystkim.
-Pokaż co masz- powiedział, nachylając się do przodu, aby przeczytać zapiski kuzyna.
Potter rozpisał wszystkich swoich przyjaciół. Na jednej stronie była Hermiona, na drugiej Ginny, na trzeciej napisał Rona, a na ostatniej siebie. Pod każdym nazwiskiem napisał to, co wydarzyło się danej osobie podejrzanego. U Herm była zamieszczona akcja z wakacji, gdy byli w trójkę nad jeziorem, sytuacja na szlabanie oraz z tą ręką. Strona Gin była pusta, podobnie jak Rona. On sam zaś napisał sobie akcję, kiedy Ruda wybawiła go z opresji. Nie było tego zbyt wiele, ale on nawet nie miał okazji za bardzo porozmawiać z resztą na ten temat.
"Szatyn" zmarszczył brwi.
-Do Granger dopisz częste zawroty głowy, skradzienie akt oraz akcję z bahankami. Do Rudej przyklej to.- Podał mu karteczkę, którą dał mu Blaise, "Diabeł tkwi w szczegółach.".- Rudy mnie nie obchodzi za bardzo, a ty sam wiesz najlepiej- pointruował go.
Brunet pokiwał głową, zapisując wszystko.
-Okej, teraz pora na Slytherin.- Tym razem to on zabrał się za analizowanie.
Najwięcej zapisków było przy nazwisku 'Draco Malfoy'. Była tam wzmianka o Victorii Malfoy, akcja z bahankami, wspomnienie szlabanu, kartka "Gryfoni są waleczni i honorowi,
Puchoni przyjaźni i życzliwi,
Krukoni zaradni i głodni wiedzy, a
Ślizgoni chytrzy i cwani
A ty kim w takim razie jesteś?
Pilnuj swoich rzeczy, bo ktoś ci je zabierze.
Tak, jak wtedy.'. Przy Matsie było lekko napisane 'Vi' oraz kolejna wiadmość 'Nie wszystkie wspomnienia są miłe, co?", przy Pansy nic nie było, przy Blaise również nie.
-Sądzę, że ta sprawa z włosami Pansy jest warta zapisania- bąknął Harry, a Malfoy bez sprzeciwu to zapisał, najpierw posłyjąc mu długie spojrzenie.
-Mnóstwo rzeczy tu nie pasuje- powiedział Draco, czytając wszystko kilka razy.- Pełno luk, zero powiązań, nie wszyscy dostali karteczki od tego psychola.
Gryfon natomiast dopisał do karty Ginny sytuację, kiedy ktoś zamknął ją w bibliotece. I... to tyle.
-Tyle tego, że nie wiem od czego zacząć- mówił do siebie Wybraniec. Rzeczwiście, mieli tego całkiem sporo, tym bardziej, że sytuacja była utrudniona, gdyż mieli za mało elementów.- Zacznijmy od wiadomości- zdecydował.- Kiedy Ginny dostała tą wiadmość, wiesz może?- spytał, biorąc pergamin z nazwiskiem Rudej.
Ślizgon posłał mu pobłażliwe spojrzenie.
-To moja, czy twoja przyjaciółka?- Uniósł brew.
-Zabini jest twoim przyjacielem, a o ile się nie mylę, to są z Gin blisko, więc ona mogła mu coś powiedzieć, a on tobie- sarknął. Czemu wciąż jest mu wytykana Ginny?
-Masz rację, nie mylisz się, są blisko.- Pokazał swoje białe zęby w złośliwym uśmiechu.
Gryfon zazgrzytał zębami. Każdy Ślizgon jest taki sam. Nie może się doczekać, aż jemu nadarzy się okazja do drwin.
-Ale nie, nie wiem kiedy. Jakoś w pierwszym tygodniu, może na początku drugiego.- Wzruszył ramionami.- Tylko ona dostała wiadomość? Reszta Gryfiaczków nie?- spytał, marszcząc czoło.
-Nie- odparł sucho, ustawiając kartę na początku. Też go to dziwiło, ale cóż, może każdy ma na to jeszcze czas.- Dobra. A twoja wiadomość?- spytał, biorąc jego teczkę.
-To był drugi tydzień września.- Przypomniał sobie wszystko co działo się na szlabanie, jak poszedł do Blaise'a, a tam było tajemnicze pudełko, a w nim jego różdżka, którą ktoś mu odebrał na szlabanie.
Harry kiwał głową, ustawiając ją na drugim miejscu.
-Został Mats. To było na butelce Whiskey, jakiś tydzień temu?- mruknął Smok, odkładając kartkę z informacjami dotyczącymi przyjaciela na samym końcu.- I to tyle, jeśli chodzi o kolejność wiadomości. Weasley, ja i Mats- mówił do siebie, zapisując imiona w poprawnej kolejności na kolejnej kartce pergaminu.- Czemu taka kolejność? I jaka jest późniejsza?- spytał, drapiąc się piórem po nosie.
Potter zamyślił się. Myślał, że starczy mu tych zagadek, które rozwiązywał przez siedem lat już na całe życie. Ale nie, jak zwykle, róbmy na złość Potterowi.
Przyglądał się wszystkiemu, co leżało na ławce. To było strasznie zagmatwane. Tym bardziej, że po trzech wiadomościach muszą rozszyfrować całą resztę. Coś mu zaświtało w głowie.
-Jak myślisz... Może tu chodzić o to, że ktoś, kto to podrzucił...- Malfoy głośno i znacząco zakaszlał.- Że Ben był przekonany, że wszyscy podzielimy się tymi wiadomościami? Wiesz o co mi chodzi? Może to nie ma znaczenia, kto dostaje te wiadomości, bo to po prostu ostrzeżenia, albo wskazówki co i komu może teraz się stać? Bo tak, jak myśleliśmy kolejność miała być inna. Gdyby wiadomości miałby być według kolejności, Hermiona by dostała ją szybciej od Ginny- mówił powoli, ważąc każde słowo, jakby sam starał się zrozumieć co mówi.
-Dobrze, mózgu, powiedz mi w takim razie, co mają oznaczać te wiadomości?- spytał Ślizgon, opierając czoło na dłoniach.
Gryfon zacisnął usta, wczytując się w wiadomości. Nie umiał doszukać się w tych wiadomościach głębszego sensu, bo dla niego to, co tam pisało, było jedynym przekazem. Och, na Merlina, on nie jest Hermioną!
-A czy to ja je pisałem, żebym wiedział?- spytał w końcu.
Draco uśmiechnął się kwaśno.
-Twoja teoria jest bez sensu, Potter.- Pokiwał przecząco głową.
-O, a masz lepszą?- sarknął, ściągając okulary, aby je przetrzeć rękawem.
Smok przejechał dłońmi po twarzy.
-Nie- powiedział zrezygnowany.
Brunet westchnął głośno.
-Dobra, zostawmy te wiadomości- zdecydował.- Ustalmy kolejność. Poza tym, chyba do każdej osoby należy dopisać tą sytuację z piątego roku- powiedział, zabierając się za pisanie po 'kartach Gryfonów'.
-Okey. O, zapomniałbym. Do Rudej dopisz zaklęcie czarnomagiczne rzucane przez Astorię- powiedział Draco, zajmując się pergaminami ze Ślizgonami.
Potter zmarszczył czoło. Jak to jest, że Ślizgoni wiedzą więcej o dziewczynie, z którą się przyjaźni, a nawet z nią był i zna ją od kilku lat. Kiedy skończył, odłożył pióro na blat.
-A więc, kto mógł pojść na pierwszy ogień?- spytał, po raz kolejny tego wieczoru czytając wszystko dokładnie.
-Myślisz, że to poszło tym, kogo winy było wtedy najwięcej?- zapytał Draco, skubiąc róg pergaminu.
Harry zamyślił się. Poprzednie lata pamiętał, jak przez mgłe, więc to mu nie ułatwiało niczego.
-Możliwe. Tyle, że kto wtedy najbardziej zawinił?- Spojrzał na niego zaciekawiony.
Smok zacisnął usta. Był pewien na milion procent, w czym upewniła go tamta analiza z Matsem, że każdy z nich zrobił jeszcze coś, o czym wie on sam. Coś, co mogło jeszcze bardziej zezłościć McPersowa. I jak oni mają cokolwiek ustalić, skoro każdy z nich tryzma to dla siebie?
Również spojrzał na Pottera, bo poczuł się nieswojo.
-Co ty właśnie przed chwilą zrobiłeś?- warknął z groźnym błyskiem w oku.
Gryfon zmieszał się trochę.
-Musiałem.- Wyciągnął ręce przed siebie w obronnym geście.
-Nic, Potter, kompletnie nic nie daje ci prawa czytać moich myśli, jasne?- syknął, wbijając w niego miażdżące spojrzenie.
-Przynajmniej wiem, że myślimy o tym samym- dodał na usprawiedliwienie.
-O, i co mały Potter i jego banda zrobiła, przez co ciągnie się to do tej pory?- spytał ironicznie, przechylając głowę na bok.
-O, czyżby mały Malfoy i jego banda też coś takiego zrobiła, skoro są w takim samym położeniu?- odciął się. Malfoy i Potter to nie jest najlepsze połączenie, ale też nie najgorsze.
"Szatyn" nie odpowiedział tylko, spojrzał jeszcze raz na rozpiski.
-Kiedy przytrafiła się Granger ta sprawa z jeziorem?- spytał, podnosząc 'jej' kartkę.
-Hm... chyba w połowie lipca, a co?- spytał, jednak szybko zrozumiał o co chodzi.
-Sprawa z Victorią też wtedy, więc albo ona albo ja byliśmy pierwsi- powiedział, ustawiając swoją i Gryfonki kartkę na samym początku, równolegle do siebie.- Kto mógł być następny?- Spoglądał na resztę zdezorientowany.
Zmarszczył brwi.
-Komuś coś potem się przydarzyło? Bo chyba następna była Ginny- odparł powoli, układając jej kawałek pergaminu zaraz za byłymi Prefektami Naczelnymi.
-Jesteśmy na dobrej drodze. Chyba- powiedział już z nieco lepszym nastrojem.- Kto następny?
Harry raz po raz przebierał w notatkach. Może nie wszystko stracone.
-Hm, potem Bell dostał tą wiadomość na butelce, ale w sumie to nic mu się nie stało, prawda? Więc chyba nie można tego potraktować, jak jakiegoś napadu. Poza tym to chyba...- Ostatnie rzuty okiem.- Ja byłem następny. Mam na myśli tą sytuację, co mieliśmy się spotkać na Dziedzińcu Transmutacji.- Położył swoją kartę za kartą Gin.
Zostały Pansy, Matsa, Rona i Blaise'a.
-Mamy połowę. Potem możemy chyba wpisać Pans, co sądzisz?- spytał z dziwnym błyskiem w oku.
-Ta, możemy- mruknął Harry, kładąc rozpiske z Pansy zaraz po jego.- I jesteśmy w martwym punkcie.- Westchnął.
Draco zacisnął usta, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Nie pasowało mu coś, tylko nie wiedział co.
-Czyli musimy obserwować resztę.-Wywnioskował układając pozostałe na jedną kupkę.
-Teraz pozosaje nam, kto za tym stoi i czemu.- Wychylił się na krześle. Kto by w ogóle pomyślał, że on i ten Ślizgon będą WSPÓLNIE myśleli nad czymś takim. Ciekawe czym jeszcze zaskoczy go życie.
-Wiemy kto.- Wciąż upierał się przy swoim.
-Ile razy mam ci, Malfoy, powtarzać, że on nie może robić tego sam?- spytał poirytowany.
Chłopak nic nie odpowiedział. Najważniejsze, że miał rację, co do Bena.
-Ta cała Jade jest podejrzana. Noi jest Gryfonką.- Machnął ręką, kładąc nogi na ławce.
-Myślisz, że to Gryfoni się zmówili, żeby na nas czyhać? Ty jesteś chory, Malfoy- odpowiedział, marszcząc czoło.
-Nie? To nie u mnie w domu jest jakiś psychol.
-Teraz, bo reszta już nie żyje, albo jest w Askabanie- powiedział szybciej, niż pomyślał.
Przez twarz Smoka przemknął cień. Chrząknął, po czym usiadł prosto.
-Pośpieszmy się z tym, bo muszę niedługo wracać- powiedział sucho, a Potter przeklął się w duchu.
-Jasne- bąknął.- No to ee... będę się bliżej przyglądał Jade, jeśli nie będzie z Matsem. Ale myślę, że skoro my jesteśmy z Gryffindoru i Slytherinu to ktoś u was też nie jest fair.- Atmosfera zrobiła się trochę napięta.
Ślizgon wyraźnie się ożywił.
-Myślisz, że nie zauważylibyśmy takiej osoby w Slytherinie? Ślizgoni są sobie lojalni- odparł dumnie, jednocześnie zbierając niektóre notatki z powrotem do teczki.
-Serio? Chcesz się sprzeczać o to, czy Ślizgoni są lojalni?- spytał ironicznie, robiąc to co on.
-Słuchaj, ustal po prostu kto za kim nie przepada za bardzo i będziemy na prostej drodze do rozszyfrowania tego.- Wzruszył ramionami, ruszając w stronę drzwi.- I warto też rozważyć tamte tajemnice.- Otworzył drzwi, gdyż Gryfon wcześniej ściągnął zaklęcie.
Brunet pokręcił zrezygnowany głową, zgarniając swoje rzeczy, po czym również udał się do wyjścia. Jednak nie zaszedł za daleko, ponieważ Malfoy wciąż stał w drzwiach.
-Co ty robisz?- spytał zdezorientowany, podąrzając za jego wzrokiem.
-Ktoś nas chyba podsłuchiwał. A raczej próbował- powiedział, podnosząc z posadzki guzik od szaty szkolnej, którego wcześniej na pewno nie było.
***
Minęły trzy dni. Przez te trzy dni ani razu nie odezwała się do Hermiony, ani ona do niej, choć widziała, jak było jej ciężko. Chociaż... Nie, chyba jednak nie widziała. Herm była za bardzo zajęta próbowaniem odwrócenia skutków ubocznych tego eliksiru, jednak było widać gołym okiem, w każdym razie dla niej, bo od tylu lat się znają, że sprawia jej to frajdę. Z resztą... Ona też była zajęta. Mieli z Blaisem obowiązki Prefetków Naczelnych oraz tamte zagadki do rozwiązania. Wie, że tamten rozmawiał z Harry'm na temat tych portretów, lecz jeszcze z nim nie porozmawiała na ten temat. Westchnęła cicho.
Ginny wygramoliła się ze swojego ogromnego łóżka najpóźniej, jak to tylko możliwe. Siedziała do późna w nocy, dlatego też łapczywie łapała każdą minutę snu. Leniwym krokiem podeszła do wielkiego okna, aby odsłonić zasłonę. Pogoda była coraz brzydsza. Było ciepło, jednak słońca prawie wcale nie było widać. Pamiętała doskonale, co dzisiaj za dzień, dlatego też założyła swoje najlepsze ubrania do mundurku, choć i tak się przebierze, gdy wróci po lekcjach do dormitorium. Po wykonaniu porannej toalety zeszła na śniadanie, wcześniej sprawdziwszy, czy pewna paczuszka leży na swoim miejscu.
Na dole czekał na nią Zabini.
-Ruda! Mam do ciebie prośbę.- Zaczął, zrównując się z nią.
-Nie- odpowiedziała, odrzucając poskręcane dzisiaj włosy do tyłu.
-Nawet nie wiesz jaką- prychnął, wymijając jakąś Krukonkę.
-Doskonale wiem jaką, Blaise. Nie, nie zostawimy tych akt w spokoju.- Irytowało ją to trochę, że Zabini jest temu taki przeciwny. Wiedziała, że jego również zżera ciekawość, ale jego zachowanie było czasami bardzo dziwne. Tym bardziej, że wcześniej dostała tą wiadomość przy lalce, albo straciła kilka stron z dokumentów pani Zabini. Musiała być podejrzliwa.
-Nie mówie, żeby je zostawić. Bardziej chodziło mi o danie im przerwy, żeby mogły zregenerować atrament- odparł bez większego przekonania.
Gin spojrzała na niego, jakby pierwszy raz go na oczy widziała.
-Ty naprawdę jesteś taki głupi, Zabini?- spytałą, wchodząc do Wielkiej Sali.
-Tylko przy tobie, tak tracę rozum- mruknął, robiąc krok w jej stronę.
Gryfonka powstrzymała uśmiech. Mieli zachowywać do siebie pewien dystans, jeśli chcą przestać po sobie powtarzać, ale coś im to nie wychodziło.
-Smacznego- pożegnała się szybko, kierując się w stronę stołu Gryffindoru. Czuła na sobie wzrok Ślizgona.
Usiadła obok Harry'ego, który wyglądał trochę mizernie.
-Hej, co się dzieje?- spytała, nalewając mu trochę wody.
-Nic takiego, pewnie się nie wyspałem.- Machnął ręką, przyjmując z wdzięcznością napój.
Wiewiórka posłała mu długie spojrzenie. Niech mu będzie, uwierzy mu, choć jej to wcale nie wygląda na przemęczenie. Nalała sobie płatków, a kiedy zaczęła je jeść do środka weszła dwójka uczniów. Draco Malfoy tradycyjnie pociągnął za sobą Hermionę Granger, obejmując ją w pasie.
Ruda napotkała jej wzrok, który natychmiast odwróciła. Dzisiaj będzie miała chwilę wytchnienia, poniważ Blaise pilnuje szlabanu Herm.
-Nic się nie zmieniło?- spytał Gryfon, trochę lepszym głosem.
-Nie, wszystko tak, jak się umawialiśmy.- Uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że mimo wszystko utrzymuje z nim kontakt. Harry był naprwadę pomocny i przyjacielski.
-Mam nadzieję, że reszta września zleci- mruknął pod nosem, nakładając sobie na talerz naleśnika.
-A ja mam nadzieję, że ten rok szkolny zleci- burknęła, dolewając mleka do miski.
-O, mądre spostrzeżenie!- Pokiwał głową, rozkoszując się śniadaniem.
-Widzimy się potem- pożegnała się, gdy skończyła swoją porcję, a następnie ruszyła na lekcje.
***
Była piąta lekcja, zostały jeszcze dwie. Jednak to nie robiło mu różnicy, bo na żadnej nie mógł się skupić. Wciąż myślał o liście od Vi. Napisała w nim, że przeniesie się do Hogwartu. A to oznacza, że będą w tej samej szkole, widywać się na codzień. Victoria to jednak Malfoy, więc na pewno trafi do Slytherinu, co mu wcale... No właśnie co? Sam nie wiedział czy się cieszy z tego powodu czy nie. Jednak to do niego napisała list z taką wiadomością, nie do kuzyna. Oboje pamiętali to, co się wydarzyło, gdy ją odwiedził latem, lecz oboje wiedzą, że sami tego chcieli, dlatego też nie mogą mieć o to do siebie pretensji. Jednak czuł, że w ich relacji coś się zmieniło i to go niepokoiło. Mimo wszystko chciał, żeby to była jego przyjaciółka, bo przecież świetnie się dogadywali oraz wiedzieli o sobie wszystko.
-Hej!- zawołał wesoły głos.
Mats podniósł lekko rozkojarzony wzrok i ujrzał drobną blondynkę, której włosy złotymi kaskadami spływały na chude ramiona, błękitne oczy patrzyły na niego wesoło, a pełne, czerwone usta ułożyły się w radosnym uśmiechu. Do jego nozdrzy doleciał wiśniowy zapach.
-Cześć, Jade.- Posłał jej ciepły uśmiech.
Jade Dawes.
Ta Gryfonka również go intryguje. Sam już nie wiedział, czy to przez to, że tak bardzo przypomina Victorię, czy po prostu ma w sobie jakiś urok, który na niego pozytywnie działa.
-Coś się stało? Jakiś nie w humorze jesteś.- Wydęła usta na podkówkę, przyglądając mu się uważnie.
Ślizgon uśmiechnął się w duchu. Naprawdę ją lubił.
-Nie, jest okey. Co słychać?- spytał, robiąc jej miejsce obok siebie na ławce.
Dziewczyna z gracją zajęła wolne miejsce, zakładając nogę na nogę, co je doskonale eksponowało, tym bardziej, że miała jedną z krótszych, czarnych spódniczek od mundurku.
Ślizgon wyraźnie się ożywił.
-Myślisz, że nie zauważylibyśmy takiej osoby w Slytherinie? Ślizgoni są sobie lojalni- odparł dumnie, jednocześnie zbierając niektóre notatki z powrotem do teczki.
-Serio? Chcesz się sprzeczać o to, czy Ślizgoni są lojalni?- spytał ironicznie, robiąc to co on.
-Słuchaj, ustal po prostu kto za kim nie przepada za bardzo i będziemy na prostej drodze do rozszyfrowania tego.- Wzruszył ramionami, ruszając w stronę drzwi.- I warto też rozważyć tamte tajemnice.- Otworzył drzwi, gdyż Gryfon wcześniej ściągnął zaklęcie.
Brunet pokręcił zrezygnowany głową, zgarniając swoje rzeczy, po czym również udał się do wyjścia. Jednak nie zaszedł za daleko, ponieważ Malfoy wciąż stał w drzwiach.
-Co ty robisz?- spytał zdezorientowany, podąrzając za jego wzrokiem.
-Ktoś nas chyba podsłuchiwał. A raczej próbował- powiedział, podnosząc z posadzki guzik od szaty szkolnej, którego wcześniej na pewno nie było.
***
Minęły trzy dni. Przez te trzy dni ani razu nie odezwała się do Hermiony, ani ona do niej, choć widziała, jak było jej ciężko. Chociaż... Nie, chyba jednak nie widziała. Herm była za bardzo zajęta próbowaniem odwrócenia skutków ubocznych tego eliksiru, jednak było widać gołym okiem, w każdym razie dla niej, bo od tylu lat się znają, że sprawia jej to frajdę. Z resztą... Ona też była zajęta. Mieli z Blaisem obowiązki Prefetków Naczelnych oraz tamte zagadki do rozwiązania. Wie, że tamten rozmawiał z Harry'm na temat tych portretów, lecz jeszcze z nim nie porozmawiała na ten temat. Westchnęła cicho.
Ginny wygramoliła się ze swojego ogromnego łóżka najpóźniej, jak to tylko możliwe. Siedziała do późna w nocy, dlatego też łapczywie łapała każdą minutę snu. Leniwym krokiem podeszła do wielkiego okna, aby odsłonić zasłonę. Pogoda była coraz brzydsza. Było ciepło, jednak słońca prawie wcale nie było widać. Pamiętała doskonale, co dzisiaj za dzień, dlatego też założyła swoje najlepsze ubrania do mundurku, choć i tak się przebierze, gdy wróci po lekcjach do dormitorium. Po wykonaniu porannej toalety zeszła na śniadanie, wcześniej sprawdziwszy, czy pewna paczuszka leży na swoim miejscu.
Na dole czekał na nią Zabini.
-Ruda! Mam do ciebie prośbę.- Zaczął, zrównując się z nią.
-Nie- odpowiedziała, odrzucając poskręcane dzisiaj włosy do tyłu.
-Nawet nie wiesz jaką- prychnął, wymijając jakąś Krukonkę.
-Doskonale wiem jaką, Blaise. Nie, nie zostawimy tych akt w spokoju.- Irytowało ją to trochę, że Zabini jest temu taki przeciwny. Wiedziała, że jego również zżera ciekawość, ale jego zachowanie było czasami bardzo dziwne. Tym bardziej, że wcześniej dostała tą wiadomość przy lalce, albo straciła kilka stron z dokumentów pani Zabini. Musiała być podejrzliwa.
-Nie mówie, żeby je zostawić. Bardziej chodziło mi o danie im przerwy, żeby mogły zregenerować atrament- odparł bez większego przekonania.
Gin spojrzała na niego, jakby pierwszy raz go na oczy widziała.
-Ty naprawdę jesteś taki głupi, Zabini?- spytałą, wchodząc do Wielkiej Sali.
-Tylko przy tobie, tak tracę rozum- mruknął, robiąc krok w jej stronę.
Gryfonka powstrzymała uśmiech. Mieli zachowywać do siebie pewien dystans, jeśli chcą przestać po sobie powtarzać, ale coś im to nie wychodziło.
-Smacznego- pożegnała się szybko, kierując się w stronę stołu Gryffindoru. Czuła na sobie wzrok Ślizgona.
Usiadła obok Harry'ego, który wyglądał trochę mizernie.
-Hej, co się dzieje?- spytała, nalewając mu trochę wody.
-Nic takiego, pewnie się nie wyspałem.- Machnął ręką, przyjmując z wdzięcznością napój.
Wiewiórka posłała mu długie spojrzenie. Niech mu będzie, uwierzy mu, choć jej to wcale nie wygląda na przemęczenie. Nalała sobie płatków, a kiedy zaczęła je jeść do środka weszła dwójka uczniów. Draco Malfoy tradycyjnie pociągnął za sobą Hermionę Granger, obejmując ją w pasie.
Ruda napotkała jej wzrok, który natychmiast odwróciła. Dzisiaj będzie miała chwilę wytchnienia, poniważ Blaise pilnuje szlabanu Herm.
-Nic się nie zmieniło?- spytał Gryfon, trochę lepszym głosem.
-Nie, wszystko tak, jak się umawialiśmy.- Uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że mimo wszystko utrzymuje z nim kontakt. Harry był naprwadę pomocny i przyjacielski.
-Mam nadzieję, że reszta września zleci- mruknął pod nosem, nakładając sobie na talerz naleśnika.
-A ja mam nadzieję, że ten rok szkolny zleci- burknęła, dolewając mleka do miski.
-O, mądre spostrzeżenie!- Pokiwał głową, rozkoszując się śniadaniem.
-Widzimy się potem- pożegnała się, gdy skończyła swoją porcję, a następnie ruszyła na lekcje.
***
Była piąta lekcja, zostały jeszcze dwie. Jednak to nie robiło mu różnicy, bo na żadnej nie mógł się skupić. Wciąż myślał o liście od Vi. Napisała w nim, że przeniesie się do Hogwartu. A to oznacza, że będą w tej samej szkole, widywać się na codzień. Victoria to jednak Malfoy, więc na pewno trafi do Slytherinu, co mu wcale... No właśnie co? Sam nie wiedział czy się cieszy z tego powodu czy nie. Jednak to do niego napisała list z taką wiadomością, nie do kuzyna. Oboje pamiętali to, co się wydarzyło, gdy ją odwiedził latem, lecz oboje wiedzą, że sami tego chcieli, dlatego też nie mogą mieć o to do siebie pretensji. Jednak czuł, że w ich relacji coś się zmieniło i to go niepokoiło. Mimo wszystko chciał, żeby to była jego przyjaciółka, bo przecież świetnie się dogadywali oraz wiedzieli o sobie wszystko.
-Hej!- zawołał wesoły głos.
Mats podniósł lekko rozkojarzony wzrok i ujrzał drobną blondynkę, której włosy złotymi kaskadami spływały na chude ramiona, błękitne oczy patrzyły na niego wesoło, a pełne, czerwone usta ułożyły się w radosnym uśmiechu. Do jego nozdrzy doleciał wiśniowy zapach.
-Cześć, Jade.- Posłał jej ciepły uśmiech.
Jade Dawes.
Ta Gryfonka również go intryguje. Sam już nie wiedział, czy to przez to, że tak bardzo przypomina Victorię, czy po prostu ma w sobie jakiś urok, który na niego pozytywnie działa.
-Coś się stało? Jakiś nie w humorze jesteś.- Wydęła usta na podkówkę, przyglądając mu się uważnie.
Ślizgon uśmiechnął się w duchu. Naprawdę ją lubił.
-Nie, jest okey. Co słychać?- spytał, robiąc jej miejsce obok siebie na ławce.
Dziewczyna z gracją zajęła wolne miejsce, zakładając nogę na nogę, co je doskonale eksponowało, tym bardziej, że miała jedną z krótszych, czarnych spódniczek od mundurku.
Bell sppjrzał na nią kątem oka. Nawet figurę miała identyczną. Albo to jest jej jakaś siostra bliźniaczka, albo on już powoli zaczyna wariować.
-Wszystko w porządku. Marzę o tym, żeby te tygodnie szybko zleciały i był już bal. Wprost nie mogę się go doczekać- rozmarzyła się. To prawda, z wielką niecierpliwością czekała na piętnastego listopada.
Szatyn poprawił się na ławce. On również był ciekaw jak będzie wtedy to wszystko wyglądać. Oraz cieszył go fakt, że idzie na ten bal z Jade. I tak nie miałby z kim pójść, a takto przynajmniej nie będzie się nudził. Świetnie im się gadało.
-Muszę cię uprzedzić, że nie jestem dobrym tancerzem- parsknął, poprawiając rękaw białej koszuli.
Blondynka posłała mu rozbawione spojrzenie.
-Kłamimesz- zaśmiała się.
-Aż tak to widać?- spytał, patrząc na nią zaciekawiony.
Czarownica zmieszała się na chwilę, jednak szybko wróciła do poprzedniej postawy.
-Wiem, kiedy ludzie kłamią.- Uśmiechnęła się tajemniczo, machając stopą, osadzoną w czarnych, płaskich pantofelkach. Miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor.
-Tak? Skąd?- Uniósł brwi do góry, uśmiechając się radośnie.
-Po prostu to wiem.- Wzruszyła ramionami, poprawiając włosy.
-Kłamiesz.- Posłał jej zwycięskie spojrzenie.
Jade uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła Matsa.
-Po każdym z nas to widać, tylko trzeba odpowiednio wyczuć moment.- Wstała z ławki.- Są to zazwyczaj drobiazgi, na które nie zwracamy na codzień uwagi, ale gdyby się tak bliżej przyjrzeć to to widać. Gdy ty kłamiesz, drga ci lewy kącik ust.- Posłała mu perskie oko.- Odprowadzisz mnie do cieplarni?- spytała, uroczo się uśmiechając.
-Jasne- odpowiedział, zastanawiając się nad tymi słowami. Ciekawe...
***
Taka wściekła dawno jeszcze nie była. Nie dość, że dzisiaj ma ten durny szlaban z Zabinim, to na dodatek te urodziny nie zapowiadają się na najlepsze. A chyba właśnie potrzebowała takiego miłego spędzenia czasu z najbliższymi. Fakt, sporo osób złożyło jej życzenia, jednak średnio jej na nich zależało. Poza tym, żaden z nauczycieli nie zwrócił jej uwagi za strój, czy też zachowanie. Ubrała zwykłe czarne jeasny oraz rubinową koszulę, która luźno na niej zwisała. Nie przesadziła z wyglądem, jak wtedy, jednak nie miała na sobie mundurka. Poza tym na lekcjach była głośna, przeszkadzała, jak tylko było to możliwe, flirtowała najgłośniej, jak potrafiła z Malfoy'em, ale z e r o reakcji. To ją irytowało bardziej, niż by mieli jej dać szlaban na kolejny ważny dla niej dzień.
Opuszczała jako ostatnia klasę od Transmutacji, głośno trzaskając drzwiami. Wszyscy wylecieli z niej, jak poparzeni. Oczywiście po raz kolejny ćwiczyli tamto durne zaklęcie. I oczywiście jej nie wychodziło. Ale temu zarozumiałemu Ślizgonowi szło tak świetnie, jakby często próbował transmutacji ludzi wbrew ich woli. Dzisiaj pojawiła jej się jasna, przylegająca do skóry sierść na rękach. Zastanawiało ją, jakim będzie zwierzęciem, lecz to ona wolała być lepsza. Jak zwykle.
Wyzywając wszystko i wszystkich pod nosem, szła do gabinetu sali Zaklęć. McGonagall pomyślała sobie, że będzie tam pracowała, jako iż tak bardzo podobają jej się zajęcia. Miała ochotę powiedzieć jej wtedy, żeby za dużo nie myślała, jednak zrezygnowała z tego.
Zrezygnowana weszła do wskazanego pomieszczenia, w którym czekał na nią Blaise Zabini.
-Miona, jesteś!- zawołał, cały w skowronkach, a ona jęknęła głośno. Podejrzewała, że to będzie jeden z najgorszych szlabanów, jaki kiedykolwiek odbyła.
-Blaise, jee- zawołała 'entuzjastycznie', odkładając swoją torbę na jedną z ławek.
Zabini uśmiechał się tak szeroko, że bała się, że zaraz braknie mu twarzy. Miała ochotę krzyczeć.
-Różdżka- powiedział, wyciągając rękę przed siebie z, jeśli to możliwe, jeszcze szerszym uśmiechem.
-Proszę- sarknęła, oddając mu ją.
Zastanawiała się w sumie jakim prawem ona mu ją oddała, skoro on swoją zatrzymał i dodatkowo użył jej przeciwko niej. Przewróciła oczami. Jakoś to przeżyje.
-Głowa do góry! Nie będę taki srogi- powiedział, a jego oczy błyszczały radosnymi iskierkami. Miał ochotę skakać ze szczęścia.
-Jasne- prychnęła, poprawiając koszulę. Mogła sobie odpuścić ten rok w Hogwarcie...
-Musisz tylko poukładać wszystkie książki na półkach w kolejności od najwcześniej do najpóźniej wydanej, wyszorować wszystkie ławki, krzesła, radzę zajrzeć pod spód, bo oboje wiemy, co uczniowie tam przyklejają, zmazać wszystkie ślady po atramencie, te na suficie również...
-Ty chyba jesteś chory!- zawołała. On sobie żartował, prawda?
-Minus pięć dla Gryffindoru za stawianie oporu. Na czym to ja, aa tak. Poza tym będziesz musiała zawiesić od nowa żyrandol, bo twój kawał go zniszczył odrobinę.- Skończył i rozkoszował się wyrazem twarzy dziewczyny.
Gryfonka zamrugała kilka razy.
-Przepraszam, co?- Uniosła brwi do góry.
-Czego nie rozumiesz?- Powstrzymywał szeroki uśmiech.
-Wszystkiego! Rozumiem, że Slytherin ucierpiał na twoim szlabanie, ale ja byłam sprawiedliwa! Ty za to jesteś wredny i się mścisz!- syknęła, dźgając go w klatkę piersiową serdecznym palcem.
Diabeł krzyczał z radości w duchu. Najcudowniejszy dzień w całym roku szkolnym.
-Kolejne pięć punktów, Granger. Jeśli nie zaczniesz swojego szlabanu to za każdą minutę zwłoki będę odejmował następne pięć- poinformował ją rzetelnym tonem, zaś ona sama trzęsła się ze złości.
Czarownica wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Nie będzie się dzisiaj denerwować. No... jeszcze bardziej, niż była zdenerwowana.
-Powiesz mi, Blaise, czym mam wykonać swój szlaban?- spytała przymilnie, zaciskając mocno piąstki.
-Od razu lepiej!- Pochwalił ją.- Proszę.- Podał jej narzędzie pracy, na co jej cierpliwość poszła na przerwę.
-TY SOBIE CHYBA ŻARTUJESZ!- warknęła, patrząc ze złością na małą szczoteczkę do zębów.
-A czy wyglądam, jakbym żartował?- zapytał, przykładając dłoń do ust, aby się nie roześmiać.
-TAK! WŁAŚNIE TAK WYGLĄDASZ! NIE BĘDĘ NIC TUTAJ ROBIĆ, DOPÓKI NIE DOSTANĘ NORMALNEGO ŚRODKA CZYSTOŚCI!- krzyczała i była pewna, że jej spojrzenie rzuca pioruny.
-Gryffindor traci dziesięć punktów...
-W NOSIE MAM ILE ICH STRACI! MOŻESZ JUŻ OD RAZU WSZYSTKIE ODJĄĆ!
-Skoro chcesz... Gryffindor traci dziewięćdziesiąt cztery punkty.- Wzruszył ramionami. Żałował, że nie będzie miał tego dnia gdzieś upamiętnionego.
Teraz to ją zagiął. Nie spodziewała się, że serio tyle odejmie. Warknęła groźnie, wzięła swoją torbę i ruszyła gniewnie w stronę drzwi.
-A ty dokąd?- spytał, zastawiając jej drogę ławkami, które przesunął za pomocą różdżki.
Nie odpowiedziała mu. Ma dosyć tych wszystkich Ślizgonów, tego dnia, miesiąca, roku.
-Halo, nigdzie się nie wybierasz.- Pokręcił głową z dezaprobatą.
"Blondynka" zatrzymała się i odwróciła do niego na pięcie.
-A co mi zrobisz? Odejmiesz punkty? Ups, już to zrobiłeś. Tak więc, przykro mi, Zabini, ale ja wychodzę- syknęła, przechodząc pod ławką.
Na usta Diabła wpełzł złośliwy oraz triumfalny uśmiech.
-Przecież ja nie muszę tylko odejmować puntków. Pamiętaj, że jestem Prefektem Naczelnym i mogę dawać ci szlabany, które możesz skończyć dopiero w czerwcu.- Spojrzał na nią z wygraną w oczach.
Dziewczyna zawahała się na chwilę, jednak w ostateczności wróciłą do chłopaka. Nie chce, żeby jej życie przez następne kilka miesięcy zamieniło się w piekło.
-Daj mi tą szczoteczkę- mruknęła pod nosem.
-Proszę. A z okazji urodzin trzymaj też to.- Położył jej na otwartej dłoni najmniejszy, jaki kiedykolwiek widziała, płyn do czyszczenia.
-O, jaki wielkoduszny- sarknęła, przyjmując jego hojność, a następnie wzięła się do pracy.
***
Harry darł na małe kawałki wiadomość od Zabiniego. Stał właśnie na korytarzu, na którym znajdował się gabinet dyrektorki. Oczywiście był schowany pod peleryną-niewidką. Czekał aż ktoś będzie stamtąd wychodzić, aby mógł sie tam wślizgność. Nie był pewien jakie jest hasło, a im obojgu zależało na czasie.
Zastanawiał się, jak Miona znosi szlaban. Podejrzewał, że jest na skraju wytrzymałości. Słyszał od kilku Gryfonek, które wracały z Wielkiej Sali, że klepsydra z czerwonymi diamencikami Gryffindoru jest puściutka. Stąd też wnioskował, że Blaise musi jej nieźle dawać popalić. Cóż... Ślizgoni są mściwi.
Zauważył, że po godzinie czekania kamienna chimera ukazała wejście do środka. O dziwo, wychodziła z niego nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią. Zdziwiony tym faktem, wszedł jak najszybciej do środka. Jednak, gdy przechodził obok kobiety, ta dziwnie patrzyła w jego stronę. Ale przecież... Nie, to niemożliwe. Ona nie mogła go widzieć. Pokręcił głową, a potem wspiął się do góry.
Zablokował drzwi dwoma fotelami, wcześniej ściągnąwszy swój najdroższy podarunek.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Co ty tu robisz, Potter?- spytał ktoś grobowym głosem, przez co podskoczył zdziwiony.
Niczego nie rozumiał. Właśnie przemówił do niego portret Severusa Snape'a.
-Ja...eee...- zająkał się ze zdziwienia.
-Zapomniałem, jaki jesteś elokwentny- prychnął, świdrując go wzrokiem.
-Chciałem odwiedzić profesor McGonagall- palnął pierwsze, co przyszło mu na myśl.
-Dlatego przyszedłeś tu pod tą przeklętną peleryną i postarałeś się o to, aby nikt tu nie wszedł?- spytał z ironią, unosząc kpiąco brew do góry.
Harry oparł się o biurko. Nie rozumiał o co tu chodzi. Przecież wszystko jest na swoim miejscu. Snape na niego warczy nawet jako obraz, a Dumbledore śpi w złotej ramie.
-Cały czas pan tu... wisi?- zapytał, marszcząc czoło, gdyż zapewne niepoprawnie dobrał słowa.
-Tak, Potter, cały czas tu WISZĘ- sarknął, mierząc go srogim spojrzeniem.
Chciał coś jeszcze dodać, lecz usłyszał jakieś zamieszanie za drzwiami.
-Nie wiem co się dzieje.
Rozpoznał głos dyrektorki. Szybko włożył na siebie pelerynę, bo akurat w tym samym czasie drzwi, o dziwo!, się otworzyły. A był pewien, że to niemożliwe.
-Kto tu jest?- spytała starsza czarownica, rozglądając się po pomieszczeniu. Krzeseł na pewno tak nie zostawiła.
-Myślę, że należy jakoś wzmocnić zabezpieczenia- zassugerowała Pomfrey.
Gryfon na palcach podszedł pod ścianę. Nie chciał jakoś szczególnie przysłuchiwać się rozmowie tych dwóch czarownic.
-Też tak myślę. Szczególnie kiedy ktoś próbuje dowiedzieć się tego samego, co my- westchnęła Minerva, ustawiając meble na swoje miejsce.
-Dobrze, że zmieniłaś prefektów- odpowiedziała pielęgniarka, siadając naprzeciwko koleżanki.
Brunet był już przy drzwiach kiedy się o jakiś przedmiot, tym samym powodując mały hałas. Na szczęście wciąż pozostawał niewidzialny.
-Kto tu jest?- spytała ponownie, tym razem groźniej.
Zielonooki jak najszybciej opuścił pomieszczenie, nie zauważywszy nawet, że kawałek buta wyszedł na pole widoczności.
***
-Mam dosyć, rozłóż mi to na kilka tygodni, błagam- jęczała dziewczyna, nalewajac ostatnie krople płynu na szczoteczkę, a pozostało jej jeszcze więcej niż trzy czwarte kary.
-Nie ma mowy- zaświergotał. To było jak miód dla jego uszu.
-Odpłacę ci się, przysięgam- mamrotała pod nosem.
-Jasne, jasne- mówił, rozlewając atrament do pióra na czystym już miejscu. Kochał tą fuchę. Chyba wycałuje McGonagall za taką okazję... NIE!
Gryfonka wymyślała dla niego najgorsze tortury w myślach, kiedy nagle ktoś przysłał mu wiadomość.
-Czekaj, będę przed klasą, więc nie wyjdziesz- powiedział, wychodząc z klasy.
Hermiona rzuciła na podłogę szczoteczkę, patrząc ze złością na nowe plamy atramentu. On sobie chyba kpi. Wstała na równe nogi i jęknęła z bólu. Kolana ją strasznie bolały od tego ciągłego klęczenia. Rozejrzała się. Blaise wziął ze sobą jej różdżkę, jednak jej torba została. Podeszła do niej i zaczęła w niej szperać. Niczego przydatnego tutaj nie znalazła. Przydałoby się jej tajemne przejście stąd do jej dormitorium. Chciała przynajmniej rzucić w Zabiniego książką, gdy przyjdzie, dlatego też wyjęła ją, a wraz z nią jakąś kartkę.
Zaciekawiona podniosła ją i przeczytała.
|"Każdy ma prawo do jednego życzenia. Myślę, że twoje brzmi właśnie tak, jak myślę, dlatego też weź swoje rzeczy i szybko podążaj za czerwonymi strzałkami na korytarzu."
Zmarszczyła czoło. Co to ma znaczyć? Rozejrzała się spłoszona, ale w środku była tylko ona. Niepewnie założyła torbę na ramię i ruszyła w stronę wyjścia. Na korytarzu nigdzie nie zauważyła Blaise'a. Rzuciła okiem jeszcze raz na klasę, która wymaga sprzątania, a potem szybko opuściła to miejsce. Rzeczywiście, strzałki były. Szła zgodnie z poleceniem. I tak nie miała nic do stracenia. Prowadziło to wszystko na pierwsze piętro. Doszła do ślepego zaułku. Świetnie. Dała z siebie zrobić idiotkę. Będzie miała jeszcze większą karę, gdy Zabini zorientuje się, że jej nie ma w klasie. Westchnęła ciężko, rozmasowując skronie. Miała po dziurki w nosie tego dnia. Kątem oka zauważyła jakiś cień za rogiem. Automatycznie chciała chwycić różdżkę, ale zapomniała, że jej n i e m i a ł a. I nagle dopadła ją dziwna myśl. A co jeśli to tamta osoba z biblioteki ją tu ściągnęła? Jest bezbronna, nie ma jak się obronić. Przełknęła ślinę i wyjrzała za zakręt. Krzyknęła cicho, bo nie spodziewała się na środku korytarza wielkiego lustra.
-Co to ma znaczyć?- spytała samą siebie, podchodząc do niego.
Było to najzwyczajniejsze w świecie lustro. Patrzyła na nią zdezorientowana Hermiona Granger z blond włosami, zawijanymi w piękne loki, brązowymi, dużymi oczami, ubrana w idealnie dopasowane czarne spodnie i rubinową koszulę, podkreślającą jej czerwone same w sobie usta oraz przynależność do Gryffindoru. Przechyliła głowę na bok. Pod oczami miała ciemne wory, które powstały na skutek nie wyspania się. Cały czas przeżywała kłótnię z Ginny. Martwiło ją to strasznie, że nie mogą się dogadać, a jeszcze bardziej, że naskakują na siebie bez powodu. Bolał ją również fakt, że przyjaciele zapomnieli o niej w tak ważnym dla niej dniu.
Ponownie rozejrzała się wkoło, lecz ponownie była samiuteńka. Westchnęła głośńo. Komuś się nudzi, czy jak? Lusta odbijają wszystko lustrzanym odbiciem. Jednak nie miała nic napisanego w ten sposób. Nie było to również lustro AIN EINGARP, więc nie pokaże jej tego, co chce. Zaczynała być poirytowana. Obeszłą lustro, ale nic nie zobaczyła nadzwyczajnego. Nie... Zaraz. Z tyłu w ramie była kolejna karteczka. Tak, jak myślała, była napisana sposobem lustrzanego odbicia.
Stanęła ponownie naprzeciwko lustra.
"No, proszę! Brawo! Teraz zapraszam panią do pani sekretnego miejsca!"
Ale do jakiego miejsca? Podrapała się po głowie. Obejrzała jeszcze raz wiadomość, lecz nie było na niej nic więcej. Kompletnie nie wiedząc, gdzie się udać, ruszyła przed siebie. O co tutaj chodzi? I co się z nią stanie, jeśli Diabeł dowie się, że uciekła ze szlabanu?
Pokręciła szybko głową. Nie będzie sobie teraz sporwadzała na głowę czarnych chmur. Może i dobrze, że komuś się nudzi i postanowił wybawić ją z opresji. Jednak zastanawiała się, kto się tak pofatygował i o jakie sekretne miejsce chodzi? Merlinie, była w Hogwarcie tutaj jest pełno sekretnych miejsc! A może chodzi o jakieś, w którym kiedyś była przypadkiem? Ruszyła biegiem na trzecie piętro, gdzie w pierwszej klasie była z Harry'm, Ronem i Neville'm. Ostrożnie otworzyła drzwi, a w jednej chwili uderzyła w nią fala wspomnień. Pamiętała to wszystko, jakby to działo się wczoraj. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym. Tęskniła za starymi relacjami z chłopakami, jednak nie jest w stanie zapomnieć Ronowi tego wszystkiego, co się wydarzyło.
Rozejrzała się uważnie, lecz nic nie zauważyła. Zrezygnowana postarałą się przypomnieć sobie, czy jest jeszcze takie miejsce. Takim miejscem był Dział Ksiąg Zakazanych, lecz tam na pewno nie pójdzie. Być może chodzi o okolice Bijącej Wierzby? Niechętnie ruszyła w tamtą stronę. Jak nic, straci na te poszukiwania mnóstwo czasu. Wolałaby wiedzieć, CZEGO szuka. Był już wieczór, więc wszyscy siedzieli na kolacji w Wielkiej Sali. Choć jest opcja, że są w dormitoriach, bo podjerzewała, że mnóstwo czasu spędziła na tamtym szlabanie. Stukot jej obcasów miarowo roznosił się po pustym korytarzu. Nareszcie dotarła do frontowych drzwi. Z ulgą stwierdziła, że są otwarte. Jej twarz owiało zimne powietrze, dlatego też puściła się biegiem. Po kilkunastu minutach cała zdyszana zachowywała bezpieczny dystans od drzewa. Znowu nic. Straciła już dobrą godzinę na to wszystko, jak nie więcej. Cała poirytowana kopnęła jakiś kamień, a następnie syknęła głośno z bólu. Na dodatek zaczęło padać. Chciała krzyczeć ze złości.
-Beznadziejne urodziny- mówiła do siebie, gdy wracała do zamku.
Chciała je spędzić ze swoimi przyjaciółmi- z Harry'm i Ginny. Ale oni ją dzisiaj i przez ostatnie dni kompletnie ignorowali.
Ciężkie krople deszczu przemoczyły ją do suchej nitki. Chciała już być w swoim cieplutkim łóżeczku. Gdyby nie była na ścieżce konfliktu z Rudą pewnie bawiłyby się w najlepsze...
Otowrzyła szerzej oczy. Przyspieszyła kroku, gdyż zaczęła tonąć butami w błocie, a kiedy znalazła się w ciepłych korytarzach. Już wiedziała, gdzie ma się udać. Zawsze z Gin, gdy nie miały co robić, albo gdy musiały coś obgadać, szły do zazwyczaj pustego korytarza, w którym była jedna z wielu opuszczonych klas, którą same udekorowały i urządziły. Dawno tutaj nie były. W sumie to zastanawiała się, jak to wzsystko wygląda po wojnie. Fakt, chroniły tą klasę silne zaklęcia, bo obie je rzucały, jednak są, a raczej byli tutaj silniejsi czarodzieje od niej.
Z lekkim uśmiechem, ledwo co chodząc przez mokre spodnie, przyłożyła swoją dłoń do klamki, a następnie pchnęła drzwi, które z łatwością ustąpiły.
Zapaliła światło i westchnęła cicho. Nic tutaj się nie zmieniło. No, może z wyjątkiem kurzu, ponieważ ta klasa była nieużywana przez ponad rok. Dwa workowe fotele leżały na środku pokoju, a pod nimi cieplutki dywan koloru fioletowego. Po prawo był regał z książkami i różnymi liścikami, jakie pisały sobie przez tyle lat nauki. Po lewo stały różne stoliki, naczynia do herbat, kaw i ciasteczek, które przynosiły im skrzaty. Pod oknami stały wielkie kartony, w których znajdowały się stare rupiecie, jak na przykład plakietki jej akcji ochrony skrzatów, rysunki dwunastoleniej Ginny z Harry'm i wiele, wiele innych. Zaś na beżowych ścianach wisiały ich zdjęcia od początku znajomości, aż po sam koniec. Niepewnym krokiem weszła do środka. W pokoju roznosił się zapach perfum Weasley'ówny. Spojrzała na ścianę przy drzwiach. Wielkimi literami było napisane "GINNY & HERMIONA". Zacisnęła usta. Rozejrzy się tu szybko, a jeśli nic nie znajdzie, to wróci do siebie. Lecz tym razem znalazła to, czego szukała.
Z ulgą przeczytała ostatnią wiadomość.
"Gratuluję rozumu! Po takiej wędrówce pewnie jesteś zmęczona, więc zapraszam do odpoczynku w najwygodniejszym dormitorium w całym Hogwarcie!"
Wciąż się uśmiechając ruszyła do wieży Gryffindoru, zostawiając za sobą mokre ślady. Odgarnęła przylepione do twarzy włosy. Była taka zmoknięta, że z łatwością wyciskała ze swoich ubrań wodę.
Gdy lewdo co dotarła na samą górę, zauważyła, że portret do dormitorium Ginny jest uchylony. Z czystej ciekawości weszła do środka. Portrety same przecież się zamykają.
-BRAWO!- Usłyszała głośny krzyk pewnej rudowłosej dziewczyny.
Zmrużyła oczy przed jasnym światłem. A raczej błyskiem.
-Ginny?- spytała zdumiona.
Dziwił ją fakt, że nie tylko ona tam była, ale również Harry, Draco, Blaise oraz Mats. Przez całą długość pokoju przechodził napis "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MIONA!".
Młodsza Gryfonka rzuciła jej się na szyję.
-Przepraszam, naprawdę nie chciałam aż tyle wtedy powiedzieć. Może to i była po części prawda, ale przecież to nie powód do zakończenia przyjaźńi. Z resztą, sama widziałaś naszą klasę- mówiła szybko, mocząc sobie ubrania, które już nie były mundurkiem. Ubrała szmaragdową bluzkę z okrągłym dekoltem, a do tego białe spodnie. Rude włosy solidnie zakręciła.
-Ty to wszystko wymyśliłaś?- spytała oniemiała, rozglądając się po raz kolejny po pomieszczeniu.
-Po części.- Uśmiechnęła się.- Namówiłam Harry'ego, żeby cię ignorował i Malfoy'a z Matsem, żeby wyciągnęli Blaise'a z klasy.
Miona uśmiechnęła się szeroko, jednak uderzyła przyjaciółkę w ramię.
-A to, za co?- syknęła rozmasowując sobie obolałe miejsce.
-Kazałaś mi latać po całym Hogwarcie! Plus po błoniach w taką pogodę.- Pokazała na siebie, śmiejąc się.
Ponownie coś błysnęło.
Spojrzała na Harry'ego, który trzymał w rękach aparat.
-Skąd ty to masz? Przecież...- zaczęła.
-Pożyczyłem od starego znajomego.- Machnął ręką, mimo wszystko krzywiąc się na wspomnienia tego flesza z poprzednich lat.
-Udana niespodzianka?- zapytała Ginny, siadając obok Zabiniego, który był nieco nadąsany.
-Tak, zdecydowanie- odpowiedziała, siadając między Gryfonem, a "szatynem".- Jak cię namówiła, żebyś tu przyszedł?- spytała podejrzliwie.
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale musimy udawać parę, a jaki byłby ze mnie chłopak, gdybym nie był teraz tutaj.- Wyciągnął rękę, aby ją objąć.
Mats skrzywił się lekko. Wstał i wyciągnął coś zza krzesła.
-Zaprosiliście Ślizgonów, a to się z czymś wiąże- powiedział podając każdemu, o ironio, Ognistą Whiskey.
Herm posłała Rudej ukradkowe spojrzenie.
Solenizantka wyplątała się z ramion Ślizgona, siadając bliżej przyjaciela.
-Liczę, że dodasz z powrotem tamte punkty, Zabini- powiedziała z lekką złością w głosie.
-Ale z jakiej racji? Poza tym, przysięgam przy świadkach, ja, Blaise Zabini nigdy przenigdy nie dodam żadnych punktów Gryffindorowi.- Położył dłoń w miejscu, gdzie powinno znajdować sie serce, a następnie wypił kilka łyków alkoholu.
Reszta zrobiła to samo.
Nie można było powiedzieć, że wszyscy się zaprzyjaźnili, co to to nie, jednakże po pijanemu miło spędzili czas. Wspólnie. Harry tańczył sobie z Hermioną i Ginny, choć wcale nie mieli muzyki, potem reszta Ślizgonów zrobiła to samo, z tym wyjątkiem, że "blondynka" nie podeszła do ciemnoskórego chłopaka. Następnie rozmawiali w sumie o wszystkim i o niczym, śmiejąc się przy tym głośno. Zadziwiające, jak to alkohol wpływa na ludzi. Szkoda tylko, że nie wszyscy znali prawdę, czemu ta trójka wychowanków Domu Węża siedziała w gryfońskim dormitorium. Aparat, który Potter pożyczył miał już porobionych mnóstwo zdjęć, większość była bez sensu.
Po raz kolejny Herm przestała być czujna. Ale czuła, że właśnie dzisiaj potrzebowała takiej odskoczni od codzienności. Trudno, jutro będzie trzymała Malfoy'a z daleka od siebie, a Ruda Blaise'a. Mimo wszystko była im wdzięczna za dzisiaj. Upominki zostawiła, nie będzie sobie tym teraz głowy zawracać.
Była już któraś w nocy, a oni wciąż bawili się w najlepsze.
-Malfoy, przestań!- Śmiała się, robiąc uniki przed twarzą chłopaka.
-O co ci chodzi, może McGonagall też to zobaczy- powiedział niewinnie, łapiąc dziewczynę w pasie.
-Jasne- parsknęła, odchylając głowę do tyłu. Nawet nie czuła zmęczenia. Na całe szczęście jutro, a w sumie dzisiaj, sobota.
Spojrzała Draconowi w oczy, mrużąc swoje.
-No dobra, zasłużyłeś- odparła teatralnym głosem i pocałowała go w policzek. Dziwnie się czuła. W końcu to był Malfoy, a oni zachowywali się, jakby tamte lata w ogóle się nie wydarzyły. Mimo wszystko, dobrze się chłopak zachował. Teraz i wcześniej, więc podziękowała mu tylko.
-Bardziej podobała mi się wersja z Wielkiej Sali- westchnął.
-To masz problem, bo póki co, ona się nie powtórzy- zachichotała.
Odeszła kawałek od chłopaka, lecz daleko nie zaszła, ponieważ zaraz poleciała jak długa na ziemię. Nie zemdlała, po prostu... Sama nie wiedziała co. Straciła chyba równowagę. Czuła się w tym momencie inaczej. Zdziwiona spojrzała na resztę, która patrzyła na nią zdziwiona. Podniosła się na równe nogi, chwytając się najbliższego regału z książkami.
Zobaczyła, że nie tylko ona leżała na ziemi. Otworzyła oczy ze zdumienia.
Na dywanie leżał Draco Malfoy, który podnosił się, lekko zdezorientowany. Zauważył, że ona też upadła i również posłał jej pełne niedowierzenia spojrzenie.
-WYGLĄDAM NORMALNIE!- krzyknęli w tym samym momencie.
Hermiona znów miała swoje kasztanowe, piękne loki, okalające jej twarz o drobnych rysach, a Draco swój tleniony znak rozpoznawalny.
-W końcu!- zawołał szczęśliwy.- Przykro mi, Granger, ale na mnie ten kolor lepiej wygląda- dodał, siadając w fotelu.
-Nie szkodzi, jakoś to przeżyję.- Wydęła usta.- Przykro mi, że muszę to powiedzieć, ale... to koniec, Malfoy. Ten związek nie miał przyszłości.- Pokręciła głową, po czym wybuchła głośnym śmiechem na widok miny Ślizgona.
Niedługo potem wszyscy się rozeszli, a zostały w pokoju tylko ona i Gin, które w tym samym momencie rzuciły się na łóżko i niemal od razu zasnęły. Obie były w szampańskich nastrojach. Ginny spędziła miło czas z przyjaciółką i Blaise'm w jednym, a Miona przestała być tleniona. Relacje ze Ślizgonami zaczną wracać na normalny tor i wszystko wróci do normy. Przynajmniej miały taką nadzieję...
~**~
Oto rozdział :) Nie jestem do końća z niego zadowolona, chodzi mi o moment z urodzinami, ale naprawdę nie wiedziałam jak to opisać, a od początku miałam wizje, żeby te włosy skończyły się w tym momencie;/ Mam nadzieję, że mimo wszystko i tak rozdział nie zawiódł. Teraz przyspieszamy z akcją, bo nie może być cały czas wrzesień :D Szykuję trochę akcji :) O, i pamiętajcie, że u mnie nie wszystko jest takie, jak sie mysli ;)
Szatyn poprawił się na ławce. On również był ciekaw jak będzie wtedy to wszystko wyglądać. Oraz cieszył go fakt, że idzie na ten bal z Jade. I tak nie miałby z kim pójść, a takto przynajmniej nie będzie się nudził. Świetnie im się gadało.
-Muszę cię uprzedzić, że nie jestem dobrym tancerzem- parsknął, poprawiając rękaw białej koszuli.
Blondynka posłała mu rozbawione spojrzenie.
-Kłamimesz- zaśmiała się.
-Aż tak to widać?- spytał, patrząc na nią zaciekawiony.
Czarownica zmieszała się na chwilę, jednak szybko wróciła do poprzedniej postawy.
-Wiem, kiedy ludzie kłamią.- Uśmiechnęła się tajemniczo, machając stopą, osadzoną w czarnych, płaskich pantofelkach. Miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor.
-Tak? Skąd?- Uniósł brwi do góry, uśmiechając się radośnie.
-Po prostu to wiem.- Wzruszyła ramionami, poprawiając włosy.
-Kłamiesz.- Posłał jej zwycięskie spojrzenie.
Jade uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła Matsa.
-Po każdym z nas to widać, tylko trzeba odpowiednio wyczuć moment.- Wstała z ławki.- Są to zazwyczaj drobiazgi, na które nie zwracamy na codzień uwagi, ale gdyby się tak bliżej przyjrzeć to to widać. Gdy ty kłamiesz, drga ci lewy kącik ust.- Posłała mu perskie oko.- Odprowadzisz mnie do cieplarni?- spytała, uroczo się uśmiechając.
-Jasne- odpowiedział, zastanawiając się nad tymi słowami. Ciekawe...
***
Taka wściekła dawno jeszcze nie była. Nie dość, że dzisiaj ma ten durny szlaban z Zabinim, to na dodatek te urodziny nie zapowiadają się na najlepsze. A chyba właśnie potrzebowała takiego miłego spędzenia czasu z najbliższymi. Fakt, sporo osób złożyło jej życzenia, jednak średnio jej na nich zależało. Poza tym, żaden z nauczycieli nie zwrócił jej uwagi za strój, czy też zachowanie. Ubrała zwykłe czarne jeasny oraz rubinową koszulę, która luźno na niej zwisała. Nie przesadziła z wyglądem, jak wtedy, jednak nie miała na sobie mundurka. Poza tym na lekcjach była głośna, przeszkadzała, jak tylko było to możliwe, flirtowała najgłośniej, jak potrafiła z Malfoy'em, ale z e r o reakcji. To ją irytowało bardziej, niż by mieli jej dać szlaban na kolejny ważny dla niej dzień.
Opuszczała jako ostatnia klasę od Transmutacji, głośno trzaskając drzwiami. Wszyscy wylecieli z niej, jak poparzeni. Oczywiście po raz kolejny ćwiczyli tamto durne zaklęcie. I oczywiście jej nie wychodziło. Ale temu zarozumiałemu Ślizgonowi szło tak świetnie, jakby często próbował transmutacji ludzi wbrew ich woli. Dzisiaj pojawiła jej się jasna, przylegająca do skóry sierść na rękach. Zastanawiało ją, jakim będzie zwierzęciem, lecz to ona wolała być lepsza. Jak zwykle.
Wyzywając wszystko i wszystkich pod nosem, szła do gabinetu sali Zaklęć. McGonagall pomyślała sobie, że będzie tam pracowała, jako iż tak bardzo podobają jej się zajęcia. Miała ochotę powiedzieć jej wtedy, żeby za dużo nie myślała, jednak zrezygnowała z tego.
Zrezygnowana weszła do wskazanego pomieszczenia, w którym czekał na nią Blaise Zabini.
-Miona, jesteś!- zawołał, cały w skowronkach, a ona jęknęła głośno. Podejrzewała, że to będzie jeden z najgorszych szlabanów, jaki kiedykolwiek odbyła.
-Blaise, jee- zawołała 'entuzjastycznie', odkładając swoją torbę na jedną z ławek.
Zabini uśmiechał się tak szeroko, że bała się, że zaraz braknie mu twarzy. Miała ochotę krzyczeć.
-Różdżka- powiedział, wyciągając rękę przed siebie z, jeśli to możliwe, jeszcze szerszym uśmiechem.
-Proszę- sarknęła, oddając mu ją.
Zastanawiała się w sumie jakim prawem ona mu ją oddała, skoro on swoją zatrzymał i dodatkowo użył jej przeciwko niej. Przewróciła oczami. Jakoś to przeżyje.
-Głowa do góry! Nie będę taki srogi- powiedział, a jego oczy błyszczały radosnymi iskierkami. Miał ochotę skakać ze szczęścia.
-Jasne- prychnęła, poprawiając koszulę. Mogła sobie odpuścić ten rok w Hogwarcie...
-Musisz tylko poukładać wszystkie książki na półkach w kolejności od najwcześniej do najpóźniej wydanej, wyszorować wszystkie ławki, krzesła, radzę zajrzeć pod spód, bo oboje wiemy, co uczniowie tam przyklejają, zmazać wszystkie ślady po atramencie, te na suficie również...
-Ty chyba jesteś chory!- zawołała. On sobie żartował, prawda?
-Minus pięć dla Gryffindoru za stawianie oporu. Na czym to ja, aa tak. Poza tym będziesz musiała zawiesić od nowa żyrandol, bo twój kawał go zniszczył odrobinę.- Skończył i rozkoszował się wyrazem twarzy dziewczyny.
Gryfonka zamrugała kilka razy.
-Przepraszam, co?- Uniosła brwi do góry.
-Czego nie rozumiesz?- Powstrzymywał szeroki uśmiech.
-Wszystkiego! Rozumiem, że Slytherin ucierpiał na twoim szlabanie, ale ja byłam sprawiedliwa! Ty za to jesteś wredny i się mścisz!- syknęła, dźgając go w klatkę piersiową serdecznym palcem.
Diabeł krzyczał z radości w duchu. Najcudowniejszy dzień w całym roku szkolnym.
-Kolejne pięć punktów, Granger. Jeśli nie zaczniesz swojego szlabanu to za każdą minutę zwłoki będę odejmował następne pięć- poinformował ją rzetelnym tonem, zaś ona sama trzęsła się ze złości.
Czarownica wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Nie będzie się dzisiaj denerwować. No... jeszcze bardziej, niż była zdenerwowana.
-Powiesz mi, Blaise, czym mam wykonać swój szlaban?- spytała przymilnie, zaciskając mocno piąstki.
-Od razu lepiej!- Pochwalił ją.- Proszę.- Podał jej narzędzie pracy, na co jej cierpliwość poszła na przerwę.
-TY SOBIE CHYBA ŻARTUJESZ!- warknęła, patrząc ze złością na małą szczoteczkę do zębów.
-A czy wyglądam, jakbym żartował?- zapytał, przykładając dłoń do ust, aby się nie roześmiać.
-TAK! WŁAŚNIE TAK WYGLĄDASZ! NIE BĘDĘ NIC TUTAJ ROBIĆ, DOPÓKI NIE DOSTANĘ NORMALNEGO ŚRODKA CZYSTOŚCI!- krzyczała i była pewna, że jej spojrzenie rzuca pioruny.
-Gryffindor traci dziesięć punktów...
-W NOSIE MAM ILE ICH STRACI! MOŻESZ JUŻ OD RAZU WSZYSTKIE ODJĄĆ!
-Skoro chcesz... Gryffindor traci dziewięćdziesiąt cztery punkty.- Wzruszył ramionami. Żałował, że nie będzie miał tego dnia gdzieś upamiętnionego.
Teraz to ją zagiął. Nie spodziewała się, że serio tyle odejmie. Warknęła groźnie, wzięła swoją torbę i ruszyła gniewnie w stronę drzwi.
-A ty dokąd?- spytał, zastawiając jej drogę ławkami, które przesunął za pomocą różdżki.
Nie odpowiedziała mu. Ma dosyć tych wszystkich Ślizgonów, tego dnia, miesiąca, roku.
-Halo, nigdzie się nie wybierasz.- Pokręcił głową z dezaprobatą.
"Blondynka" zatrzymała się i odwróciła do niego na pięcie.
-A co mi zrobisz? Odejmiesz punkty? Ups, już to zrobiłeś. Tak więc, przykro mi, Zabini, ale ja wychodzę- syknęła, przechodząc pod ławką.
Na usta Diabła wpełzł złośliwy oraz triumfalny uśmiech.
-Przecież ja nie muszę tylko odejmować puntków. Pamiętaj, że jestem Prefektem Naczelnym i mogę dawać ci szlabany, które możesz skończyć dopiero w czerwcu.- Spojrzał na nią z wygraną w oczach.
Dziewczyna zawahała się na chwilę, jednak w ostateczności wróciłą do chłopaka. Nie chce, żeby jej życie przez następne kilka miesięcy zamieniło się w piekło.
-Daj mi tą szczoteczkę- mruknęła pod nosem.
-Proszę. A z okazji urodzin trzymaj też to.- Położył jej na otwartej dłoni najmniejszy, jaki kiedykolwiek widziała, płyn do czyszczenia.
-O, jaki wielkoduszny- sarknęła, przyjmując jego hojność, a następnie wzięła się do pracy.
***
Harry darł na małe kawałki wiadomość od Zabiniego. Stał właśnie na korytarzu, na którym znajdował się gabinet dyrektorki. Oczywiście był schowany pod peleryną-niewidką. Czekał aż ktoś będzie stamtąd wychodzić, aby mógł sie tam wślizgność. Nie był pewien jakie jest hasło, a im obojgu zależało na czasie.
Zastanawiał się, jak Miona znosi szlaban. Podejrzewał, że jest na skraju wytrzymałości. Słyszał od kilku Gryfonek, które wracały z Wielkiej Sali, że klepsydra z czerwonymi diamencikami Gryffindoru jest puściutka. Stąd też wnioskował, że Blaise musi jej nieźle dawać popalić. Cóż... Ślizgoni są mściwi.
Zauważył, że po godzinie czekania kamienna chimera ukazała wejście do środka. O dziwo, wychodziła z niego nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią. Zdziwiony tym faktem, wszedł jak najszybciej do środka. Jednak, gdy przechodził obok kobiety, ta dziwnie patrzyła w jego stronę. Ale przecież... Nie, to niemożliwe. Ona nie mogła go widzieć. Pokręcił głową, a potem wspiął się do góry.
Zablokował drzwi dwoma fotelami, wcześniej ściągnąwszy swój najdroższy podarunek.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Co ty tu robisz, Potter?- spytał ktoś grobowym głosem, przez co podskoczył zdziwiony.
Niczego nie rozumiał. Właśnie przemówił do niego portret Severusa Snape'a.
-Ja...eee...- zająkał się ze zdziwienia.
-Zapomniałem, jaki jesteś elokwentny- prychnął, świdrując go wzrokiem.
-Chciałem odwiedzić profesor McGonagall- palnął pierwsze, co przyszło mu na myśl.
-Dlatego przyszedłeś tu pod tą przeklętną peleryną i postarałeś się o to, aby nikt tu nie wszedł?- spytał z ironią, unosząc kpiąco brew do góry.
Harry oparł się o biurko. Nie rozumiał o co tu chodzi. Przecież wszystko jest na swoim miejscu. Snape na niego warczy nawet jako obraz, a Dumbledore śpi w złotej ramie.
-Cały czas pan tu... wisi?- zapytał, marszcząc czoło, gdyż zapewne niepoprawnie dobrał słowa.
-Tak, Potter, cały czas tu WISZĘ- sarknął, mierząc go srogim spojrzeniem.
Chciał coś jeszcze dodać, lecz usłyszał jakieś zamieszanie za drzwiami.
-Nie wiem co się dzieje.
Rozpoznał głos dyrektorki. Szybko włożył na siebie pelerynę, bo akurat w tym samym czasie drzwi, o dziwo!, się otworzyły. A był pewien, że to niemożliwe.
-Kto tu jest?- spytała starsza czarownica, rozglądając się po pomieszczeniu. Krzeseł na pewno tak nie zostawiła.
-Myślę, że należy jakoś wzmocnić zabezpieczenia- zassugerowała Pomfrey.
Gryfon na palcach podszedł pod ścianę. Nie chciał jakoś szczególnie przysłuchiwać się rozmowie tych dwóch czarownic.
-Też tak myślę. Szczególnie kiedy ktoś próbuje dowiedzieć się tego samego, co my- westchnęła Minerva, ustawiając meble na swoje miejsce.
-Dobrze, że zmieniłaś prefektów- odpowiedziała pielęgniarka, siadając naprzeciwko koleżanki.
Brunet był już przy drzwiach kiedy się o jakiś przedmiot, tym samym powodując mały hałas. Na szczęście wciąż pozostawał niewidzialny.
-Kto tu jest?- spytała ponownie, tym razem groźniej.
Zielonooki jak najszybciej opuścił pomieszczenie, nie zauważywszy nawet, że kawałek buta wyszedł na pole widoczności.
***
-Mam dosyć, rozłóż mi to na kilka tygodni, błagam- jęczała dziewczyna, nalewajac ostatnie krople płynu na szczoteczkę, a pozostało jej jeszcze więcej niż trzy czwarte kary.
-Nie ma mowy- zaświergotał. To było jak miód dla jego uszu.
-Odpłacę ci się, przysięgam- mamrotała pod nosem.
-Jasne, jasne- mówił, rozlewając atrament do pióra na czystym już miejscu. Kochał tą fuchę. Chyba wycałuje McGonagall za taką okazję... NIE!
Gryfonka wymyślała dla niego najgorsze tortury w myślach, kiedy nagle ktoś przysłał mu wiadomość.
-Czekaj, będę przed klasą, więc nie wyjdziesz- powiedział, wychodząc z klasy.
Hermiona rzuciła na podłogę szczoteczkę, patrząc ze złością na nowe plamy atramentu. On sobie chyba kpi. Wstała na równe nogi i jęknęła z bólu. Kolana ją strasznie bolały od tego ciągłego klęczenia. Rozejrzała się. Blaise wziął ze sobą jej różdżkę, jednak jej torba została. Podeszła do niej i zaczęła w niej szperać. Niczego przydatnego tutaj nie znalazła. Przydałoby się jej tajemne przejście stąd do jej dormitorium. Chciała przynajmniej rzucić w Zabiniego książką, gdy przyjdzie, dlatego też wyjęła ją, a wraz z nią jakąś kartkę.
Zaciekawiona podniosła ją i przeczytała.
|"Każdy ma prawo do jednego życzenia. Myślę, że twoje brzmi właśnie tak, jak myślę, dlatego też weź swoje rzeczy i szybko podążaj za czerwonymi strzałkami na korytarzu."
Zmarszczyła czoło. Co to ma znaczyć? Rozejrzała się spłoszona, ale w środku była tylko ona. Niepewnie założyła torbę na ramię i ruszyła w stronę wyjścia. Na korytarzu nigdzie nie zauważyła Blaise'a. Rzuciła okiem jeszcze raz na klasę, która wymaga sprzątania, a potem szybko opuściła to miejsce. Rzeczywiście, strzałki były. Szła zgodnie z poleceniem. I tak nie miała nic do stracenia. Prowadziło to wszystko na pierwsze piętro. Doszła do ślepego zaułku. Świetnie. Dała z siebie zrobić idiotkę. Będzie miała jeszcze większą karę, gdy Zabini zorientuje się, że jej nie ma w klasie. Westchnęła ciężko, rozmasowując skronie. Miała po dziurki w nosie tego dnia. Kątem oka zauważyła jakiś cień za rogiem. Automatycznie chciała chwycić różdżkę, ale zapomniała, że jej n i e m i a ł a. I nagle dopadła ją dziwna myśl. A co jeśli to tamta osoba z biblioteki ją tu ściągnęła? Jest bezbronna, nie ma jak się obronić. Przełknęła ślinę i wyjrzała za zakręt. Krzyknęła cicho, bo nie spodziewała się na środku korytarza wielkiego lustra.
-Co to ma znaczyć?- spytała samą siebie, podchodząc do niego.
Było to najzwyczajniejsze w świecie lustro. Patrzyła na nią zdezorientowana Hermiona Granger z blond włosami, zawijanymi w piękne loki, brązowymi, dużymi oczami, ubrana w idealnie dopasowane czarne spodnie i rubinową koszulę, podkreślającą jej czerwone same w sobie usta oraz przynależność do Gryffindoru. Przechyliła głowę na bok. Pod oczami miała ciemne wory, które powstały na skutek nie wyspania się. Cały czas przeżywała kłótnię z Ginny. Martwiło ją to strasznie, że nie mogą się dogadać, a jeszcze bardziej, że naskakują na siebie bez powodu. Bolał ją również fakt, że przyjaciele zapomnieli o niej w tak ważnym dla niej dniu.
Ponownie rozejrzała się wkoło, lecz ponownie była samiuteńka. Westchnęła głośńo. Komuś się nudzi, czy jak? Lusta odbijają wszystko lustrzanym odbiciem. Jednak nie miała nic napisanego w ten sposób. Nie było to również lustro AIN EINGARP, więc nie pokaże jej tego, co chce. Zaczynała być poirytowana. Obeszłą lustro, ale nic nie zobaczyła nadzwyczajnego. Nie... Zaraz. Z tyłu w ramie była kolejna karteczka. Tak, jak myślała, była napisana sposobem lustrzanego odbicia.
Stanęła ponownie naprzeciwko lustra.
"No, proszę! Brawo! Teraz zapraszam panią do pani sekretnego miejsca!"
Ale do jakiego miejsca? Podrapała się po głowie. Obejrzała jeszcze raz wiadomość, lecz nie było na niej nic więcej. Kompletnie nie wiedząc, gdzie się udać, ruszyła przed siebie. O co tutaj chodzi? I co się z nią stanie, jeśli Diabeł dowie się, że uciekła ze szlabanu?
Pokręciła szybko głową. Nie będzie sobie teraz sporwadzała na głowę czarnych chmur. Może i dobrze, że komuś się nudzi i postanowił wybawić ją z opresji. Jednak zastanawiała się, kto się tak pofatygował i o jakie sekretne miejsce chodzi? Merlinie, była w Hogwarcie tutaj jest pełno sekretnych miejsc! A może chodzi o jakieś, w którym kiedyś była przypadkiem? Ruszyła biegiem na trzecie piętro, gdzie w pierwszej klasie była z Harry'm, Ronem i Neville'm. Ostrożnie otworzyła drzwi, a w jednej chwili uderzyła w nią fala wspomnień. Pamiętała to wszystko, jakby to działo się wczoraj. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym. Tęskniła za starymi relacjami z chłopakami, jednak nie jest w stanie zapomnieć Ronowi tego wszystkiego, co się wydarzyło.
Rozejrzała się uważnie, lecz nic nie zauważyła. Zrezygnowana postarałą się przypomnieć sobie, czy jest jeszcze takie miejsce. Takim miejscem był Dział Ksiąg Zakazanych, lecz tam na pewno nie pójdzie. Być może chodzi o okolice Bijącej Wierzby? Niechętnie ruszyła w tamtą stronę. Jak nic, straci na te poszukiwania mnóstwo czasu. Wolałaby wiedzieć, CZEGO szuka. Był już wieczór, więc wszyscy siedzieli na kolacji w Wielkiej Sali. Choć jest opcja, że są w dormitoriach, bo podjerzewała, że mnóstwo czasu spędziła na tamtym szlabanie. Stukot jej obcasów miarowo roznosił się po pustym korytarzu. Nareszcie dotarła do frontowych drzwi. Z ulgą stwierdziła, że są otwarte. Jej twarz owiało zimne powietrze, dlatego też puściła się biegiem. Po kilkunastu minutach cała zdyszana zachowywała bezpieczny dystans od drzewa. Znowu nic. Straciła już dobrą godzinę na to wszystko, jak nie więcej. Cała poirytowana kopnęła jakiś kamień, a następnie syknęła głośno z bólu. Na dodatek zaczęło padać. Chciała krzyczeć ze złości.
-Beznadziejne urodziny- mówiła do siebie, gdy wracała do zamku.
Chciała je spędzić ze swoimi przyjaciółmi- z Harry'm i Ginny. Ale oni ją dzisiaj i przez ostatnie dni kompletnie ignorowali.
Ciężkie krople deszczu przemoczyły ją do suchej nitki. Chciała już być w swoim cieplutkim łóżeczku. Gdyby nie była na ścieżce konfliktu z Rudą pewnie bawiłyby się w najlepsze...
Otowrzyła szerzej oczy. Przyspieszyła kroku, gdyż zaczęła tonąć butami w błocie, a kiedy znalazła się w ciepłych korytarzach. Już wiedziała, gdzie ma się udać. Zawsze z Gin, gdy nie miały co robić, albo gdy musiały coś obgadać, szły do zazwyczaj pustego korytarza, w którym była jedna z wielu opuszczonych klas, którą same udekorowały i urządziły. Dawno tutaj nie były. W sumie to zastanawiała się, jak to wzsystko wygląda po wojnie. Fakt, chroniły tą klasę silne zaklęcia, bo obie je rzucały, jednak są, a raczej byli tutaj silniejsi czarodzieje od niej.
Z lekkim uśmiechem, ledwo co chodząc przez mokre spodnie, przyłożyła swoją dłoń do klamki, a następnie pchnęła drzwi, które z łatwością ustąpiły.
Zapaliła światło i westchnęła cicho. Nic tutaj się nie zmieniło. No, może z wyjątkiem kurzu, ponieważ ta klasa była nieużywana przez ponad rok. Dwa workowe fotele leżały na środku pokoju, a pod nimi cieplutki dywan koloru fioletowego. Po prawo był regał z książkami i różnymi liścikami, jakie pisały sobie przez tyle lat nauki. Po lewo stały różne stoliki, naczynia do herbat, kaw i ciasteczek, które przynosiły im skrzaty. Pod oknami stały wielkie kartony, w których znajdowały się stare rupiecie, jak na przykład plakietki jej akcji ochrony skrzatów, rysunki dwunastoleniej Ginny z Harry'm i wiele, wiele innych. Zaś na beżowych ścianach wisiały ich zdjęcia od początku znajomości, aż po sam koniec. Niepewnym krokiem weszła do środka. W pokoju roznosił się zapach perfum Weasley'ówny. Spojrzała na ścianę przy drzwiach. Wielkimi literami było napisane "GINNY & HERMIONA". Zacisnęła usta. Rozejrzy się tu szybko, a jeśli nic nie znajdzie, to wróci do siebie. Lecz tym razem znalazła to, czego szukała.
Z ulgą przeczytała ostatnią wiadomość.
"Gratuluję rozumu! Po takiej wędrówce pewnie jesteś zmęczona, więc zapraszam do odpoczynku w najwygodniejszym dormitorium w całym Hogwarcie!"
Wciąż się uśmiechając ruszyła do wieży Gryffindoru, zostawiając za sobą mokre ślady. Odgarnęła przylepione do twarzy włosy. Była taka zmoknięta, że z łatwością wyciskała ze swoich ubrań wodę.
Gdy lewdo co dotarła na samą górę, zauważyła, że portret do dormitorium Ginny jest uchylony. Z czystej ciekawości weszła do środka. Portrety same przecież się zamykają.
-BRAWO!- Usłyszała głośny krzyk pewnej rudowłosej dziewczyny.
Zmrużyła oczy przed jasnym światłem. A raczej błyskiem.
-Ginny?- spytała zdumiona.
Dziwił ją fakt, że nie tylko ona tam była, ale również Harry, Draco, Blaise oraz Mats. Przez całą długość pokoju przechodził napis "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MIONA!".
Młodsza Gryfonka rzuciła jej się na szyję.
-Przepraszam, naprawdę nie chciałam aż tyle wtedy powiedzieć. Może to i była po części prawda, ale przecież to nie powód do zakończenia przyjaźńi. Z resztą, sama widziałaś naszą klasę- mówiła szybko, mocząc sobie ubrania, które już nie były mundurkiem. Ubrała szmaragdową bluzkę z okrągłym dekoltem, a do tego białe spodnie. Rude włosy solidnie zakręciła.
-Ty to wszystko wymyśliłaś?- spytała oniemiała, rozglądając się po raz kolejny po pomieszczeniu.
-Po części.- Uśmiechnęła się.- Namówiłam Harry'ego, żeby cię ignorował i Malfoy'a z Matsem, żeby wyciągnęli Blaise'a z klasy.
Miona uśmiechnęła się szeroko, jednak uderzyła przyjaciółkę w ramię.
-A to, za co?- syknęła rozmasowując sobie obolałe miejsce.
-Kazałaś mi latać po całym Hogwarcie! Plus po błoniach w taką pogodę.- Pokazała na siebie, śmiejąc się.
Ponownie coś błysnęło.
Spojrzała na Harry'ego, który trzymał w rękach aparat.
-Skąd ty to masz? Przecież...- zaczęła.
-Pożyczyłem od starego znajomego.- Machnął ręką, mimo wszystko krzywiąc się na wspomnienia tego flesza z poprzednich lat.
-Udana niespodzianka?- zapytała Ginny, siadając obok Zabiniego, który był nieco nadąsany.
-Tak, zdecydowanie- odpowiedziała, siadając między Gryfonem, a "szatynem".- Jak cię namówiła, żebyś tu przyszedł?- spytała podejrzliwie.
-Nie wiem, czy pamiętasz, ale musimy udawać parę, a jaki byłby ze mnie chłopak, gdybym nie był teraz tutaj.- Wyciągnął rękę, aby ją objąć.
Mats skrzywił się lekko. Wstał i wyciągnął coś zza krzesła.
-Zaprosiliście Ślizgonów, a to się z czymś wiąże- powiedział podając każdemu, o ironio, Ognistą Whiskey.
Herm posłała Rudej ukradkowe spojrzenie.
Solenizantka wyplątała się z ramion Ślizgona, siadając bliżej przyjaciela.
-Liczę, że dodasz z powrotem tamte punkty, Zabini- powiedziała z lekką złością w głosie.
-Ale z jakiej racji? Poza tym, przysięgam przy świadkach, ja, Blaise Zabini nigdy przenigdy nie dodam żadnych punktów Gryffindorowi.- Położył dłoń w miejscu, gdzie powinno znajdować sie serce, a następnie wypił kilka łyków alkoholu.
Reszta zrobiła to samo.
Nie można było powiedzieć, że wszyscy się zaprzyjaźnili, co to to nie, jednakże po pijanemu miło spędzili czas. Wspólnie. Harry tańczył sobie z Hermioną i Ginny, choć wcale nie mieli muzyki, potem reszta Ślizgonów zrobiła to samo, z tym wyjątkiem, że "blondynka" nie podeszła do ciemnoskórego chłopaka. Następnie rozmawiali w sumie o wszystkim i o niczym, śmiejąc się przy tym głośno. Zadziwiające, jak to alkohol wpływa na ludzi. Szkoda tylko, że nie wszyscy znali prawdę, czemu ta trójka wychowanków Domu Węża siedziała w gryfońskim dormitorium. Aparat, który Potter pożyczył miał już porobionych mnóstwo zdjęć, większość była bez sensu.
Po raz kolejny Herm przestała być czujna. Ale czuła, że właśnie dzisiaj potrzebowała takiej odskoczni od codzienności. Trudno, jutro będzie trzymała Malfoy'a z daleka od siebie, a Ruda Blaise'a. Mimo wszystko była im wdzięczna za dzisiaj. Upominki zostawiła, nie będzie sobie tym teraz głowy zawracać.
Była już któraś w nocy, a oni wciąż bawili się w najlepsze.
-Malfoy, przestań!- Śmiała się, robiąc uniki przed twarzą chłopaka.
-O co ci chodzi, może McGonagall też to zobaczy- powiedział niewinnie, łapiąc dziewczynę w pasie.
-Jasne- parsknęła, odchylając głowę do tyłu. Nawet nie czuła zmęczenia. Na całe szczęście jutro, a w sumie dzisiaj, sobota.
Spojrzała Draconowi w oczy, mrużąc swoje.
-No dobra, zasłużyłeś- odparła teatralnym głosem i pocałowała go w policzek. Dziwnie się czuła. W końcu to był Malfoy, a oni zachowywali się, jakby tamte lata w ogóle się nie wydarzyły. Mimo wszystko, dobrze się chłopak zachował. Teraz i wcześniej, więc podziękowała mu tylko.
-Bardziej podobała mi się wersja z Wielkiej Sali- westchnął.
-To masz problem, bo póki co, ona się nie powtórzy- zachichotała.
Odeszła kawałek od chłopaka, lecz daleko nie zaszła, ponieważ zaraz poleciała jak długa na ziemię. Nie zemdlała, po prostu... Sama nie wiedziała co. Straciła chyba równowagę. Czuła się w tym momencie inaczej. Zdziwiona spojrzała na resztę, która patrzyła na nią zdziwiona. Podniosła się na równe nogi, chwytając się najbliższego regału z książkami.
Zobaczyła, że nie tylko ona leżała na ziemi. Otworzyła oczy ze zdumienia.
Na dywanie leżał Draco Malfoy, który podnosił się, lekko zdezorientowany. Zauważył, że ona też upadła i również posłał jej pełne niedowierzenia spojrzenie.
-WYGLĄDAM NORMALNIE!- krzyknęli w tym samym momencie.
Hermiona znów miała swoje kasztanowe, piękne loki, okalające jej twarz o drobnych rysach, a Draco swój tleniony znak rozpoznawalny.
-W końcu!- zawołał szczęśliwy.- Przykro mi, Granger, ale na mnie ten kolor lepiej wygląda- dodał, siadając w fotelu.
-Nie szkodzi, jakoś to przeżyję.- Wydęła usta.- Przykro mi, że muszę to powiedzieć, ale... to koniec, Malfoy. Ten związek nie miał przyszłości.- Pokręciła głową, po czym wybuchła głośnym śmiechem na widok miny Ślizgona.
Niedługo potem wszyscy się rozeszli, a zostały w pokoju tylko ona i Gin, które w tym samym momencie rzuciły się na łóżko i niemal od razu zasnęły. Obie były w szampańskich nastrojach. Ginny spędziła miło czas z przyjaciółką i Blaise'm w jednym, a Miona przestała być tleniona. Relacje ze Ślizgonami zaczną wracać na normalny tor i wszystko wróci do normy. Przynajmniej miały taką nadzieję...
~**~
Oto rozdział :) Nie jestem do końća z niego zadowolona, chodzi mi o moment z urodzinami, ale naprawdę nie wiedziałam jak to opisać, a od początku miałam wizje, żeby te włosy skończyły się w tym momencie;/ Mam nadzieję, że mimo wszystko i tak rozdział nie zawiódł. Teraz przyspieszamy z akcją, bo nie może być cały czas wrzesień :D Szykuję trochę akcji :) O, i pamiętajcie, że u mnie nie wszystko jest takie, jak sie mysli ;)
Rany, ale dłuuuuugi. Nieźle się napisałaś! Uwielbiam to, że twój Harry tak walczy na słówka z Malfoyem, 2:0 mnie rozwaliło :D
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do mnie ( http://mallaroy.blogspot.com/ )
Rozdział jak zwykle świetny, już nawet nie wiem czemu to piszę skoro jest to rzecz najbardziej oczywista na świecie ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na następne i pozdrawiam :]
Świetny rozdział :3 Ile ty ich wgl planujesz, 41 i nadal wrzesień, ale im więcej tym lepiej <3 Czekam na kolejny! Weny :)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie koniec juz z wrzesniem, teraz to zleci :D
UsuńJejku *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem (znowu) co napisać :/
DZIĘKUJĘ CI JESZCZE RAZ ZA TO, ŻE PISZESZ TAK WSPANIALE,I ŻE NIE PRZESTAJESZ! Oby tak dalej! :)
Pozdrawiam cieplutko Alokin.
Głupio mi że dopiero teraz dodaje komentarz ale dzisiaj znalazłam twój blok i tak byłam zajęta czytaniem że nawet o tym nie pomyślałam :D Blog poprostu C U D O W N Y <3<3 dawno nieczytałam nic tak dobrego :) Niemogę się doczekać następnych części:D <3
OdpowiedzUsuńmatko, dziękuję misiu za 41 rozdział! x
OdpowiedzUsuńno to do następnego, aw
twoje dramione >>
Hola! Vi przyjeżdża, jej! C: Hermiona ma swoje włosy, jak i Draco :3 Ogólnie to rozdział pełen nowości, bardzo przyjemny w czytaniu i długi <:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Julia
No fajnie, fajnie.
OdpowiedzUsuńCiekawie jak to wszystko rozwiążesz.
Zapraszam na panstwoweasely.blogspot.com
Weny.
Pozdrawiam,Lili
Jak dobrze, że Ginny i Herm wreszcie się pogodziły... Rozdział ok, choć ta część z Draco i Harrym była trochę męcząca. Ale potrzebna, wiem, wiem :)
OdpowiedzUsuńJejku kocham Matsa niech on jak najszybciej zrywa znajomość z ta Jade, i niech ta Vi szybko przyjeżdża żeby mogli być razem!! kocham twoje opowiadanie, Mamy już 41 rozdział a dopiero 19 września, jak tak to będzie szło to będę miała w końcu długie i dobre opowiadanie! jesteś świetna, życzę weny!
OdpowiedzUsuńHej, trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkowo ale muszę powiedziec ze naprawdę mnie wciagnelo, pierwszy raz komentuje czyjś blog :).Opowidanie jest naprawdę oryginalne. Życzę Ci nadal tak dobrych wpisów i nie moge się doczekac następnej części historii.
OdpowiedzUsuń~D.
cześć patrzyłam na inne blogi ale ten jest najfajniejszy i tak wciąga jak niewiem co czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńNominowałam twój blog do Liebster Award, pozdrawiam :) http://mlode-pokolenie-hogwartu.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńRozdział długi i ciekawy. Fajnie, że coś idzie w kierunku rozwiązania tych zagadek :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Domi.
O jejciu jejciu ! Wybacz za opóznienie, ale miałam dużo na głowie... Twojej obecności u mnie też nie widzę, ale wybaczam :P
OdpowiedzUsuńRozdział jaknajbardziej udany! Widzę zagadki powoli się rozwiązują. Oh ta Jade mnie irytuje -,- serio... zabiłabym.
Harry i Draco xD no bomba naprawdę :D świetne to było ! :P :*
WENYYYYY kochana
jeeeej ! jake zażabiste ! zaczynając czytać nastawiłam sie na kolejne bezsensowne dramione o niczym,ale twoje dramione to był mój najlepszy wybór. Nie wiem jak udało ci się to wymyślić ale nie jest to ano trochę naciągane . NIGDY NIE PRZESTAWAJ PISAĆ KOCHANA
OdpowiedzUsuńJesteś genialna! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania!
Czyń dalej to co robisz bo masz wielki talent <3
Odkrywałam tego bloga nie dawno a już wiem ,że to mój ulubiony! <3
Z niecierpliwością czekam na next ;*
Pozdrawiam <3
NEEEXT!!!!!!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ BOSKA!!! <3
Nie mogę już się doczekać 42 <3/Księżniczka
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award :) Więcej informacji na moim blogu :* http://pamietnikcamile.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Camile
Dziewczyno jesteś genialna jestem już na 28 rozdZiale a zaczęłam wczoraj :) wczoraj czytałam 7 godzin bez przerwy i dziś 4 :) nigdy nie czytałam lepszego bloga :) życzę weny
OdpowiedzUsuń~S~
Boski blog <3
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam na bloga, gdzie Dom Salazara chyba zwariował... http://domsalazara.blogspot.com/
Przepraszam cię, tak bardzo cię przepraszam :c
OdpowiedzUsuńZaniedbałam twojego bloga i za to bardzo cię przepraszam. Nadrobię wszystko obiecuję, skomentuję tutaj, gdy przeczytam. Brakowało mi twojego świetnego bloga :c <3
Pozdrowionka od Zgredzia :*
Wie ktoś może kiedy następny rozdział? Bo już nie mogę wytrzymać
OdpowiedzUsuń~S~
Rób długo wrzesień!
OdpowiedzUsuńWtedy zrobisz wiecej opwiadań a ja bez Twojego bloga nie przeżyje!!!
AAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńjestem po prostu w niebo wzięta!
Rozdział już w poniedziałek lub wtoreeek! <3
Już nie mg się doczekać! <3
Ciekawe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńTo już jest wykraczające że nie ma kolejnego rozdziału po co mówić że będzie jak się nie dodaje :/
OdpowiedzUsuńAve!
OdpowiedzUsuńOd dawna czytam Twojego bloga i piszesz wspaniale, ale dzisiaj przychodzę zgoła w innym celu. Nominowałam Cię do LBA! Mam nadzieję, że to zobaczysz :)
~ Potterhead.
http://people-sometimes-change.blogspot.com/
ej dajesz rozdział czy nie ?
OdpowiedzUsuńmusze pogratulować bloga przeczytałam go w cztery dni mam nadzieje że notka się pojawi już nie długo narazie mam szczęście w nieszczęściu mam straszną anginę ale nie było mnie w szkole w piątek i dziś i może jeszcze parę dni mi się uda przeleżeć w spokoju ale mina malfoja musiała być genialna "kończę to ten związek nie miał przyszłości
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie. kocham tego bloga ale błagam dodawaj rozdzialy regularnie bo juz nie pamietam co bylo w poprzednich ;-;
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://kolo-fortuny.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńhahaha- nareszcie wrócili do normy!!!!!
OdpowiedzUsuńgenialnie, jak zawsze!!!!!
Zgadzam się z 3 anonimem od dołu, rozdziały dodawane w za dużym odstępie czasowym. Czytałam to jakoś na początku września, a już nie pamiętam o czym było. :c Nawet nw co ile mam sprawdzac czy jest juz nowy. ;-;
OdpowiedzUsuń#Krejzolka
kiedy?!!?
OdpowiedzUsuńJa rozumiem ,,że mogą być problemy ale....jakaś info mogła by być ;__;
czekamy.... <3
OdpowiedzUsuńWracaj szybko ;**
NIECH WENA WRACA!
pozdrawiamy!
NAJWIĘKSI FANI DRAMIONE I TEGO BLOGA ^^
kiedy do nas wrócisz co ? ja tu codziennie zaglądam i nic WENA MA WRÓCIĆ A TY RAZEM Z NIĄ!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Jak tylko wrócisz to zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-h-d.blogspot.com/
super blog. patrze tu codziennie. wracaj do nas! nie piszesz od 4 miesięcy. Tesknie!
OdpowiedzUsuńHej ja tu nadal czekam na nowy rozdział, Jest już styczeń no weź
OdpowiedzUsuńdramione-incendio.blogspot.com Serdecznie zapraszam na bloga . Dopiero zaczyna się rozkręcać, a ja już za tym szaleję! Naprawdę dobrze pisze! Proszę o udostępnienie i podawanie do znajomych! To dla mnie bardzo ważne!
OdpowiedzUsuńSorki ale nie rozumiem xD. Ona z nijm zerwala czy nie xD
OdpowiedzUsuńJa się pytam, gdzie kolejny rozdział??? xDD
OdpowiedzUsuń~Marta <3
swietny rozdzial :) w wolnej chwili zapraszam do mnie :) http://dramione-chance-de-noir.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCo z tą obiecywaną "akcją", dziewczyno !!!! Nie napisałaś NIC od roku nie licząc obiecanki z przed pięciu miesięcy ze znowu zaczniesz pisać!!!! Weź sie w garść i dokończ co zaczęłaś bo pare tysięcy ludzi chce sie dowiedzieć jak to sie skończy (w tych paru 1000 jestem ja) BŁAGAM zakończ nasza mękę i napisz te pozostałe 59 obiecanych rozdziałów 😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńTwój blog jest cudowny ! Zaczęłam go czytać dwa dni temu i nie mogłam się oderwać ! Pospiesz się z kolejnym rozdziałem ! Nie każ czekać ! ~~America
OdpowiedzUsuńhttp://grawpokeradramione.blogspot.com/
Cała akcja i dialogi są naprawdę świetne. Twój blog jest inny od reszty, zachęca samym sobą do czytania. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńhttp://malfoygdyniktniepatrzy.blogspot.com/
Cudowny rozdział, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńInspirujesz mnie i też założyłam bloga 💁🏿
Narazie tylki prolog ale zapraszam do siebie :)
donotleaveme-dramione.blogspot.com