wtorek, 14 stycznia 2014

32. "Jeden krok w przód, dwa kroki w tył."

No witam! :3 Hehe widzę, że kilka osób wzięło się za śledztwo :) I tak trzymać! Tylko pamiętajcie, że ja jestem nieprzewidywalna o czym mieliście okazję się nie raz przekonać :3 Jak widzicie zaczyna się Dramione:> Ale nie spodziewajcie się po mnie zbyt wiele cukru, bo nie cierpię takich opowiadań ;x Nie wiem, co na razie napisać, więc chyba na koniec coś dopiszę :> Dziękuję wszystkim czytelnikom moim kochanym (♥) i witam wszystkich nowych czytelników :3 Dobra, zapraszam do czytania rozdziału :3
~**~
^w tym samym czasie, co Hermiona rozmawiała z Ginny na korytarzu^
Nigdy więcej nie odezwie się na Eliksirach. Nigdy! Teraz nie wiadomo do kiedy będą z Rudą mówili to samo. A to nie jest najlepszy moment na takie rzeczy, skoro w każdej chwili może palnąć coś o zakładzie. Jeszcze tylko tego mu brakowało! Lubił Ginny, serio ją lubił, ale wiedział, że gdyby ona dowiedziała się o tym wszystkim, to prawdopodobnie na następny dzień nikt by już ich nie zobaczył. I tym razem nie żartował. No, może Matsowi by się jakoś upiekło, ale nie im. Cholera, trzeba uważać.
-Diable, jesteś tam?- Mats pomachał mu ręką przed twarzą.
-Co?- spytał i zamrugał kilkakrotnie, ponieważ ręka przyjaciela bardzo go irytowała.
-Tak wygląda zakochanie? Nie słuchasz nikogo i żyjesz we własnym świecie?- droczył się szatyn.
Jednak nie przewidział tego, że Draco postanowi ratować przyjaciela z opresji.
-Sam sobie odpowiedz.- Posłał mu dziwne spojrzenie. Czyżby wiedział?
Zielonooki otworzył usta, by coś powiedzieć, ale szybko je zamknął, gdy domyślił się na jaką drogę może zejść ta rozmowa.
Zabini uśmiechnął się szeroko. Każdy chyba wiedział co wydarzyło się między Matsem i Victorią pewnego razu. Nawet Smok. Co prawdy chciał na początku... może nie zabić, ale uszkodzić Bella, jednak się opamiętał i dla dobra ich przyjaźni udawał, że o niczym nie wie. W sumie to wszystko mogłoby być ciekawe. Ale i zarazem niebezpieczne. Victoria jest jak mugolska roślina- rosiczka. Piękna, wygląda niewinnie, ale gdy zrobisz niewłaściwy ruch, BUM! Nie ma cię. Może nie dosłownie, ale coś w ten deseń. No, ale oczywiście, gdy wyczuje, że facet jest nieodpowiedni. A Matsik chyba przypadł jej do gustu.
-A jak idzie ci, Draco, odzyskiwanie swojej platynowej grzywy?- spytał Bell i posłał "szatynowi" kpiący uśmiech.
Całą trójką skręcili w jeden z korytarzy, aby wyjść na błonia. Jacyś pierwszoroczni biegali po korytarzu, więc Malfoy odruchowo chciał ich ukarać (o Salazarze, charakter Granger się ukazuje!), ale przypomniał sobie o karze McGonagall. Wredna jędza.
-Małe kroczki, Mats, małe kroczki. Jak będę zbyt nachalny to Granger zacznie coś podejrzewać...
-Już podejrzewa- mruknął Ślizgon pod nosem, robiąc miejsce na przejście grupce Puchonów.
-... Więc myślę, co trzeba zrobić, aby wszystkiego nie spieprzyć od razu- zakończył i posłał przyjacielow miażdżące spojrzenie.
-Serio myślisz, że wygrasz ten dziecinny zakład?- Chłopak postanowił zmienić temat.
-Ja nie myślę, Mats. Ja to wiem.- Arystokrata posłał mu ironiczny uśmiech.
-A mi się wydaje, że to Blaise ma tym razem wygraną w kieszeni- powiedział niby od niechcenia.- Mam rację, stary?- zwrócił się do przyjaciela.
-Pewnie!- zawołał Diabeł i uśmiechnął się szeroko. Tak, on też jest pewien, że Draco nie da rady. To Granger, a ona łatwa nie jest.
-W takim razie...- Zaczął czekoladowooki, ale przerwał, by wyminąć jakąś parę zakochanych, która chyba nie robiła sobie nic z tego, że blokuje przejście.- Jak przyjmie Ruda do wiadomości, to że ją cały czas okłamywałeś?- spytał z zaciekawieniem. Skoro jakimś cudem Granger rzeczywiście mu się oprze, to wyjawi jej prawdę, przecież nie zrobi z siebie idioty, a przynajmniej wtedy się pośmieje. A znając życie ta kujonka nie omieszka się o wszystkim powiedzieć Weasley'ównie.
-Ja nigdy nie kłamię!- zwołał Diabeł, choć wiedział, jak to się mija z prawdą. Ale nie przypominał sobie, żeby z Wiewiórką gadali o czymś związanym z zakładem, więc nie mógł jej okłamywać...
-Jesteś tego pewien?- spytał Bell i spojrzał na Zabiniego z wesołymi iskierkami.
Ale Ślizgon posłał mu tylko kwaśny uśmiech. On wie swoje. Tym razem Smok nie ma żadnych szans, aby wygrać ten zakład.
Kawałek drogi szli w ciszy. Każdy z nich zastanawiał się nad dalszym przebiegiem tej ich "zabawy". Odwrotu już nie ma. Wyzwanie zostało podjęte, więc nie ma mowy o wycofaniu się.  Zakład kończy się piętnastego listopada, więc zostało jeszcze dużo czasu. Ale jeśli Draco nie zacznie już robić jakichś kroków na przód, to może i tak nie zdążyć. Jednak trzeba pamiętać, że gdy się człowiek śpieszy, tam się Diabeł cieszy. I tutaj to idealnie pasuje.
Na tę myśl, na twarzy ciemnoskórego Ślizgona pojawił się szeroki uśmiech.
-Tak właściwie, to co teraz mamy?- Malfoy przerwał ciszę i zatrzymał się, aby spojrzeć na przyjaciół.
-Zielarstwo- odpowiedział Diabeł, wyrwany z rozmyśleń.
-Idziesz w stronę błoni, a nie wiesz po co?- spytał Mats, który również przepędzał swoje osobiste myśli.
-Idę za tłumem- odpowiedział Smok i wzruszył ramionami.
-Idiota- parsknął Blaise.
Malfoy w odpowiedzi posłał mu ironiczny uśmiech.
-Diable, musisz mi dzisiaj dać tą kartkę, co była przy różdżce, bo jest mi potrzebna- powiedział "szatyn" trochę ściszonym głosem.
-Okey- odpowiedział brunet.
-A...- zaczął były Prefekt Naczelny i  z n o w u  musiał zrobić miejsce komuś, kto chyba miał głowę w chmurach.- Co ty i Ruda tak ciągle myszkujecie w bibliotece?- spytał z błyskiem w oku.
-A co cię tak to interesuje?- odpowiedział wymijająco. Ustalili z Ginny, że nikomu na razie nie powiedzą o Jean Zabini.
Jednak przyjaciel mu nie odpowiedział, ponieważ szedł wzrokiem za jakąś dziewczyną. Miała piękne złote włosy, które spływały jej kaskadami na plecy, piękną twarz, na której malowała się pewność siebie, piękne, wydatne usta, ułożone w szeroki uśmiech oraz duże, bystre niebieskie oczy, które teraz patrzyły w stronę trójki Ślizgonów. Jednak jej spojrzenie głównie było utkwione w... Matsie, który nie mógł oderwać od niej oczu. Dziewczyna miała na sobie mundurek z barwami Gryffindoru.
-Czy ona wam kogoś nie przypomina?- spytał Draco, marszcząc czoło. To strasznie dziwna sytuacja.
-Ehe- wydukał w końcu szatyn i odprowadzał Gryfonkę wzrokiem, dopóki nie zniknęła za zakrętem.
Diabeł też chciał odpowiedzieć, bo jemu również wydawało się to dziwne, jednak zamiast tego, co chciał powiedzieć, powiedział coś innego.
-Zabini, jeśli jeszcze jeden raz powiesz choć jedno słówko w najbliższym czasie, to obiecuję, że poszukam sobie innego partnera ławkowego i to nie z powodu, że się przesiądziesz- powiedział przesłodzonym głosem, który nie należał do niego.  R u d a. Czyżby ją wkurzył?
Draco i Mats podskoczyli na ten dźwięk, gdyż ponownie zaczęli rozmyślać nad czymś. Albo kimś.
-Sorry, Ruda, ale ja też mam przyjaciół, żeby z nimi rozmawiać- powiedział z przekąsem. Czy ona myśli, że nie będzie się odzywał do swoich przyjaciół, tylko dlatego że ona po nim powtarza? Nie wydaje mu się.- To sobie pisz z nimi listy!- warknął. Cóż, przynajmniej zaoszczędzają czas na zabawę w patronusy z Gin.
-Czy tobie też to się wydaje dziwne?- mruknął Draco do Bella.
-Mhm- odpowiedział nieobecnym głosem. Cały czas po głowie chodziła mu ta dziewczyna. I te jej piękne oczy.
-Sama możesz pisać listy z Hermioną- odpowiedział Zabini. Czy to jego wina, że spaprali ten głupi eliksir?- Nie żartuję z tym siedzeniem, więc serio się zamknij, Zabini.- O ironio.- Okey, okey. Miałem rację z tą ognistą- mruknął do siebie szybciej, niż pomyślał.
Obaj szatyni otworzyli szeroko oczy. Czy on  t o  powiedział?
Czekoladowooki od razu podszedł do chłopaka.
-Kretynie, pamiętasz, że Ruda gada to, co ty?- syknął Malfoy i pacnął przyjaciela w tył głowy.
-Auć.- również syknął i rozmasowywał obolałe miejsce.
-I już się nie odzywasz- powiedział twardo pierwotny blondyn i odszedł do Matsa, który uśmiechał się szeroko.
-Transmisja przerwana- odparł ze zrezygnowaniem Blaise i dołączył do przyjaciół.
-Robisz to specjalnie, czy po prostu jesteś taki głupi?- spytał Smok.
-Mówiłem wam, że to głupi pomysł- powiedział uradowany szatyn.
-Przepraszam, Herm. Mam nadzieję, że ten efekt uboczny szybko minie- powiedział Blaise mimowolnie.
Obaj posłali mu dziwne spojrzenie.
-W sumie to, to może być ciekawe.- Malfoy uśmiechnął się lekko i czekał na kolejne słowa.
-Czyli Diabeł będzie twoją skarbnicą mądrości?- parsknął Mats, a drugi Ślizgon mu przytaknął.
-Odpowiadając na tamte pytanie, zanim  k t o ś  mi przerwał, to nie, nie ma żadnego obejścia tego czegoś- powtórzył brunet.
-Cholera- mruknął Draco, bo domyślił się, że dziewczyny rozmawiają o ich małej zamianie.
-Dasz radę! Kąpiel wam miło upłynęła, więc to jest pikuś!- zawołał radośnie i parsknął na widok miny przyjaciela.
-Jak miło, że Ginny wciąż o tym przypomina- powiedział szatyn i spojrzał z wesołymi iskierkami na Smoka, któremu mina zrzedła.
-Jade- mruknął złowrogo.
Ponownie dwójka Ślizgonów spojrzała z zainteresowaniem na przyjaciela. Kto to Jade? I chyba obie Gryfonki nie pałają do niej sympatią.
-Jade, słońce, co cię tu sprowadza?- spytał przesłodzonym głosem. Merlinie, za co?
-Kojarzysz jakąś Jade?- mruknął Mats do drugiego szatyna.
-Nie.
-Dzięki- powiedział Blaise bez żadnych emocji w głosie. Któż zasłużył na taką nienawiść ze strony Rudej?- Suka- mruknął po chwili.
Oczywiście, znając  szczęście Diabła, w tym czasie co mruknął to nie miłe słowo, obok niego przechodziła jakaś dziewczyna, która tylko prychnęła głośno, odrzuciła swoje brązowe włosy do tyłu, ukazując tym samym zielono-srebrny krawat i ruszyła przed siebie z wysoko uniesioną głową.
-Zielarstwo. Chyba Malfoy ma takie same zaniki pamięci, jak ty. A mówiłaś, że się nie dogadacie!- Odezwał się po pewnym czasie. Chyba Ginny dopisuje dobry humor.- Wow, nawet sposób mrożenia wzrokiem po nim przejęłaś- powiedział z uznaniem, a Mats głośno się zaśmiał.
-Chodźmy na lekcje- powiedział Draco i odsunął się od Bella, który śmiał się w najlepsze.
***
Lekcje już dawno się skończyły. Siedział w swoim dormitorium, gdzie był sam, ponieważ każdy miał co robić. Gdyby Draco był jeszcze Prefektem Naczelnym, to z pewnością siedziałby u niego.
Kim była ta blondynka na korytarzu? I czy mu się zdawało, czy ona do złudzenia przypominała... Victorię? Te same oczy, w które można patrzeć godzinami, a i tak to się nie nudzi. Czerwone usta w kształcie strzały kupidyna, które potrafią być bardzo uwodzicielskie. Mały, zgrabny nosek i twarz o prawie identycznych rysach. I włosy. Długie, lśniące o złotym kolorze, który podchodził troszkę pod platynę. To jest wręcz nienormalne! Ale ten widok przywołał tylko wspomnienia. Wspomnienia, które niekoniecznie chciał przywoływać. Teraz sam sobie pluł w brodę, że dopuścił wtedy do tej sytuacji.
*wspomnienie*
 Minęło już kilka dni od tej feralnej przygody Vi z McPersowem. Rodzicie Smoka wrócili już do Malfoy Manor, więc pobyt Victorii się skończył. Zostało tylko kilkanaście dni do rozpoczęcia roku szkolnego. Może to i lepiej.
Draco i Blaise trenowali ciężko Quidditcha. To ostatni rok w Hogwarcie, więc nie dopuszczają możliwości przegrania pucharu. On też powinien poćwiczyć, ale jakoś miał ważniejsze sprawy na głowie.
Mats z głuchym trzaskiem teleportował się pod z pozoru niewielki, kremowy dom. Budynek zawsze napawał go podziwem. Nie był przesadzony, jak to Malfoy'owie mieli w zwyczaju, ale świetnie się prezentował. Pani Crake z panieńskiego uwielbiała kwiaty, więc było ich dość sporo na parapetach, w donicach obok drzwi wejściowych, prowadzących na taras i balkonowych. Duże okna i ciemne dachówki idealnie pasowały do całości. [nie umiem opisywać domów ;x]
Chłopak westchnął z podziwem i ruszył kamienną ścieżką przed siebie. Gdy dróżka się skończyła, zapukał w ozdobne drzwi.
Po chwili otworzyła mu wysoka kobieta o promiennym uśmiechu. Swoje długie, blond włosy związała w eleganckiego koka.
-Mats, wejdź. Victoria się ucieszy.- Zrobiła mu miejsce, aby mógł wejść do środka.
-Dzień dobry, pani Malfoy- powiedział uprzejmie. Tym się różnił od swoich przyjaciół. Jego nauczono kultury osobistej.- Jest na górze?- spytał i wszedł do holu. 
-Tak, tak. Napijesz się czegoś?- Posłała mu wesołe spojrzenie. 
-Nie, dziękuję- odpowiedział i skierował swoje kroki na spiralne schody.
Już na korytarzu słyszał głośną muzykę wydobywającą się zza białych drzwi z tabliczką "VICTORIA". W ten sposób sobie zawsze radziła ze smutkiem. Puszczała byle co, byle tylko było na tyle głośne, aby zagłuszyć jej myśli.
Zapukał, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi, co go w sumie nie zdziwiło. Tak więc bez pozwolenia pchnął drzwi prowadzące do pokoju blondynki. Gdy się otworzyły stanął jak wryty i nie wiedział, czy powinien zasłonić oczy, czy korzystać z okazji i bezceremonialnie się patrzeć.
Panna Malfoy tańczyła w rytm muzyki na środku pokoju i zupełnie nie przejmowała się tym, co dzieje się wokół niej. Nie byłoby w tym nic nieprzyzwoitego, gdyby nie fakt, że się przebierała. Miała na sobie krótkie spodenki, które wyśmienicie eksponowały jej długie, zgrabne nogi, a w ręku trzymała swoją bluzkę, którą wymachiwała na prawo i lewo, tym samym zostając w samym biustonoszu, który jak na złość był czarny i koronkowy. Czarownica tanecznym krokiem z zamkniętymi oczyma szła w stronę swojej garderoby, aby wziąć nowy podkoszulek
Mats przygryzał swoją dolną wargę. Nie codziennie ma takie widoki. Jego zielone tęczówki wodziły cały czas za niebieskooką. Kiedy ta stanęła w miejscu, szukając czegoś na półkach, mógł popodziwiać jej płaski, wysportowany, ale bez przesady brzuch. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy, bo Victoria znalazła jakąś bluzę i włożyła ją na siebie. 
Bell mimowolnie westchnął ze smutkiem. Taki widok to skarb. Jednak los szybko mu to wynagrodził, bo kuzynka jego najlepszego przyjaciela zabierała się za przebranie spodni. Chłopak bił się z myślami. Sam siebie próbował oszukać, że ona to tylko jego najlepsza przyjaciółka, ale dobrze wiedział, że to kit, jakich mało. Ale Victoria to kuzynka jego najlepszego przyjaciela. Nie chciał niszczyć tej przyjaźni. 
-Fatalne Jędze?- spytał bardzo głośno.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu, bo nie spodziewała się, że ktoś tu jest, a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec, który wyglądał dość uroczo.
-Mats!- zawołała radośnie i wyłączyła muzykę.- Długo tu stoisz?- spytała, poprawiając spodenki.
Nie chcąc odpowiadać na to pytanie, wszedł do środka i usiadł w jednym z niebieskich foteli wypoczynkowych i posłał jej szeroki uśmiech.
-Świnia!- powiedziała z udawanym oburzeniem i rzuciła w niego najbliżej leżącą poduszką.
Jako że szatyn  grał na pozycji ścigającego jego uniki były perfekcyjne. 
-Pudło. Chyba coś dawno nie ćwiczyłaś, Vi- powiedział, podniósł poduszkę z podłogi i podłożył ją sobie pod głowę.
-Nie miałam głowy do tego- mruknęła i usiadła w drugim, identycznym krześle.
-Ale widzę, że humor ci dopisuje- powiedział i parsknął na widok rumieńców, które ponownie pojawiły się na mlecznej cerze dziewczyny.
-Przecież nie wpadnę w depresję z tego powodu- odpowiedziała rzeczowym głosem.- Trzeba żyć dalej.- Wzruszyła ramionami.- Ale dość gadania o mnie, bo od kilku dni nic innego się nie dzieje. Co u ciebie, Mats?- spytała i spojrzała z zaciekawieniem na szatyna.
-Okey. Nawet mama lepiej się czuje.- Strasznie mu ulżyło, gdy magomedycy zawiadomili go, że z panią Bell już nie może być gorzej. Wojna to był straszliwy okres.
-To świetnie!- zawołała i zarzuciła przyjacielowi ręce na szyję, aby go przytulić.
Zielonooki od razu oddał uścisk. Jakaż ona była drobna!
Po chwili uczennica Beauxbatons odsunęła się trochę od chłopaka. 
-Wiesz, co? Ostatni czas był dla nas obojga ciężki. Należy nam się chwila relaksu- powiedziała z błyszczącymi oczami.
-Rozwiń swoją wypowiedź.- Uśmiechnął się lekko. Ta dziewczyna to wielka niespodzianka.
Blondi wstała z fotela i podeszła do swojej toaletki, która stała w rogu pokoju. Stuknęła swoją różdżką w jedną z szufladek, po czym ją otworzyła i wyjęła z niej- bo jakżeby inaczej- butelkę Ognistej Whiskey.
-Kuzynka Malfoy'a- powiedział cicho, po czym wziął jedną z kryształowych szklanek.
Czarownica z powrotem usiadła na swoim miejscu i rozlała bursztynowy płyn do naczyń.
-Za lepsze jutro- zawołała wesoło i brzdąknęła swoją szklanką o szklankę Ślizgona.
Oboje w tym samym czasie upili łyk.
Po pewnym czasie, a może już minęło już kilka godzin, postanowili odstawić alkohol. Rozmawiali już o błahych rzeczach. Może troszkę przesadzili z piciem, ale nie chcieli wcześniej tego przerywać. Nie byli i tak pijani, ewentualnie byli trochę podchmieleni przez alkohol. Podczas picia, przenieśli się na miękki dywan. Dziewczyna od pewnego czasu miała położoną swoją głowę na kolanach szatyna.
-Wiesz co, Mats?- odezwała się po chwili ciszy.
-Mm?
-Dobrze mi- powiedziała a na jej usta wkradł się uśmiech.
Bell jako że nie żałował sobie alkoholu, to bardzo mocno się powstrzymywał przed pocałowaniem Victorii. I nie po przyjacielsku.
- Ale czasami mam dość tej przyjaźni- westchnęła teatralnie.
-Czemu?- spytał i schylił głowę, aby spojrzeć na nią.
-Bo...- Zaczęła i przerwała na chwilę, aby się podeprzeć na łokciach.- Przyjaciołom nie wolno tego- szepnęła i przyciągnęła do siebie przyjaciela.
W końcu. Tak długo na to czekał. I chyba nie tylko on. Vi całowała go zachłannie, jakby się bała, że za chwilę ją od siebie odtrąci. Jednak jemu to ani przez chwilę nie przeszło przez głowę. Wręcz przeciwnie! Objął ją w talii i podciągnął, aby siedziała mu na kolanach. Nawet w snach nie spodziewał się, że Malfoy'ówna tak dobrze całuje. Jej miękkie usta idealnie pasowały do jego. Coraz bardziej zatracali się w pocałunkach. Kiedy ich języki odnalazły wspólny rytm do głowy Matsa przywiało pewną myśl. "To kuzynka Draco, twojego najlepszego przyjaciela". W pierwszej chwili chciał odtrącić od siebie blondynkę, jednak szybko się opamiętał. Mu też należy się coś od życia. Niech Draco się pieprzy, on i tak będzie robił to, co ma ochotę robić.
Upewniając się, że niebieskooka się go trzyma, wstał razem z nią i nie przestając oddawać pocałunków, przeniósł ich na łóżko.
Czarownica nie spodziewająca się tego, że chłopak wstanie,więc pisnęła cicho, ale kiedy poczuła pod sobą miękki materac, rozluźniła się jeszcze bardziej.
W tym momencie porywcza Victoria Malfoy była potulna jak baranek. Wzdychała z zadowolenia, gdy usta Matsa wodziły po jej szyi i obojczykach. Tak bardzo była teraz szczęśliwa i czuła się... spokojnie. Nie myślała o tym, że kilka dni temu miejsce szatyna zastępował inny szatyn. Teraz była w stu procentach pewna, że tym razem nie popełnia ogromnego błędu.
Ślizgon również był w siódmym niebie. W końcu mógł się nią cieszyć. I to bez żadnych zahamowań. Jego usta z powrotem powróciły do ust dziewczyny, które domagały się uwagi. Z wielką ochotą na przemian oddawali swoje pocałunki, uśmiechając się szeroko. Nie byli pijani. Wiedzieli, że robią to z własnej woli.
Po kilku minutach chłopak postanowił w końcu ściągnąć bluzę z blondynki. Czuł jak szybko bije mu serce. Ponownie pochylił się, aby jego usta mogły zacząć zwiedzać dopiero co odkryte fragmenty ciała uczennicy Beauxbatons, która splotła swoje nogi z jego nogami. Jej ręce zabrały się za odpinanie koszuli, która po chwili leżała na jasnym dywanie, a z jej ust wydobywały się ciche westchnięcia. Lepiej być nie mogło.
W końcu wzrok Matsa cały czas wędrował wokół tego czarnego, koronkowego stanika Vicki. Czy on może to zrobić? Móc może. Czy  p o w i n i e n  to zrobić? Przecież tak niedawno to ten gnojek McPersow był na jego miejscu i ją skrzywdził. Może powinien pokazać jej, że on jest odpowiedniejszy dla niej i że na nim się nie zawiedzie. 
Z tą myślą szatyn ponownie zaczął całować cudowne usta niebieskookiej, tyle że zachłanniej, a jego ręce wędrowały po jej brzuchu. 
-Rozsądny Matsik musi zawsze wszystko przemyśleć dokładnie- zamruczała Victoria, tym samym przerywając pocałunek, kiedy jego ręce w końcu odnalazły drogę do zapięcia biustonosza.
I jakby z tymi słowami przyszło im obojgu opamiętanie. Przecież gdyby zrobili to, co mieli zrobić, to wszystko by się zmieniło o sto osiemdziesiąt stopni. Draco by już się do niego nigdy nie odezwał i ich przyjaźń skończyła by się na zawsze. A relacje Vi z kuzynem na pewno uległy by pogorszeniu. 
Chłopak jęknął żałośnie i odsunął się od  p r z y j a c i ó ł k i. Spojrzał na jej zarumienioną twarz i dostrzegł błysk bólu w tych pięknych niebieskich oczach. Z obolałą miną wstał i poszedł po swoją koszulę. Czarownica poszła w jego ślady. Jutro nie będą tego pamiętać przez ten alkohol, albo będzie im się wydawało, że to był tylko sen. Przyjemny sen.
-Nie powinniśmy tego zaczynać- powiedział Mats, zapinając guzik po guziku.
-Masz rację, nie powinniśmy- zgodziła się lekko nieobecnym głosem.
Gdy Ślizgon przywrócił się do porządku, spojrzał ze smutkiem na dziewczynę.
-Pójdę już- mruknął pod nosem i skierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się w połowie drogi.
Szatyn odwrócił się na pięcie i podszedł do blondynki, by cmoknąć ją w czoło, a potem ponownie się odwrócił i wyszedł na korytarz. Gdy był już na schodach, do jego uszu dotarła głośna, szybka piosenka. Bell zacisnął usta i zszedł szybko na dół, gdzie natknął się na panią Malfoy.
-O, Mats. Idziesz już?- spytała uprzejmie. 
Był już późny wieczór. Najbardziej lubił w matce Victori to, że nie traktowała jej jak małej dziewczynki i pozwalała mieć swoje życie.
-Tak, muszę udać się do Munga, odwiedzić matkę- skłamał gładko. Tak naprawdę to pewnie w domu jeszcze bardziej się doprawi Ognistą.- Do widzenia- rzucił krótko i wyszedł na zewnątrz, gdzie szybko się teleportował.
*koniec wspomnienia*
Teraz również siedział na łóżku z zasłoniętymi kotarami i wspominał ten cudowny moment, a jego towarzyszką była Ognista Whiskey. Znowu. To jak powrót do przeszłości.
Szkoda tylko, że nie miał najmocniejszej głowy do picia. Chociaż w sumie to wypił prawie całą butelkę samemu i jeszcze się trzyma, więc nie jest źle.
Po tym wszystkim ich relacje troszkę się pogorszyły, ale nie tak bardzo jak myślał. Najwyraźniej oboje postanowili udawać, że tamta sytuacja nie miała miejsca.
Szkoda, że nie mógł rzeczywiście o tym zapomnieć. Ale czy nie mógł? Nie chciał. Wciąż pamiętał jak miękkie były usta Victorii, jej przyspieszony oddech, kiedy jego ręce błądziły po jej gołym brzuchu, jego szybkie bicie serca w tamtym momencie, szeroki uśmiech Vi, gdy ich spojrzenia sie spotykały, wszystkie te emocje, jak podekscytowanie. Ale pamiętał również ten ból w jej oczach, kiedy się wycofał.
Po raz kolejny tego dnia wypił duży łyk alkoholu.
Kobiety, one potrafią tylko niszczyć.
Ponownie przystawił kryształową szklankę do ust, jednak była ona pusta.
-Cholera- zaklął cicho i na chwiejnych nogach poszedł po butelkę whiskey.
Świat powoli zaczynał wirować wokół niego, ale on nie zwracał na to uwagi. Upije się i dzisiaj już nie będzie musiał myśleć, ani o Victorii, ani o tej dziewczynie, która wyglądała, jak klon Vi.
Z trudem wrócił do swojego łóżka, ponieważ nogi same mu się plątały.
Kiedy nalewał bursztynowego płynu do szklanki ktoś brutalnie odsłonił jego kotary.
-Co jest kur...- Nie dokończył, gdy spostrzegł kto postanowił przerwać jego chwile dla siebie.- Malfoy- burknął zły.
-Ciebie też miło widzieć,  p r z y j a c i e l u- powiedział sarkastycznie, a jego wzrok powędrował na pustą butelkę Ognistej, po czym uniósł wysoko brwi do góry.- No, stary, widzę, że po ostatnim zgonie masz mocniejszą głowę- powiedział Draco z uznaniem.
Mats w odpowiedzi uśmiechnął się kwaśno.
Smok westchnął głośno i usiadł na łóżku przyjaciela. Nie znosił takich sytuacji. On po prostu nie umiał pocieszać. Ale może teraz mu coś tam wyjdzie, skoro ma cząstkę charakteru Granger.
-Słuchaj, Mats. Wiem, co się wtedy stało u Victorii. Przyznam, że w pierwszej chwili chciałem cię zabić, za to, że ją tknąłeś, ale...
-Dzięki, przyjacielu- wszedł mu w słowo.
-... Uznałem, że ci odpuszczę, bo...
-O, ale miłosierny- wtrącił Bell.
-... w końcu się przyjaźnimy, więc...- zamilkł na chwilę. Zebrał myśli i westchnął głośno, po czym odpowiedział obolałym głosem.- Teoretycznie nie powinienem zabraniać ci czegokolwiek.- Jak on nienawidził kogokolwiek pocieszać. Po prostu nie umiał swoich wszystkich myśli mówić głośno. Tak go nauczono, więc ciężko to zmienić.
Mats wiedział o tym, więc posłał mu lekki uśmiech. Znał doskonale słownik Smoka, więc wiedział, co ten chciałby mu powiedzieć.
-Czyli, że mogłem... przespać się z Victorią?- wybełkotał. Mówił teraz to, co ślina mu przyniosła na język. To jeden z plusów odurzenia alkoholowego.
-Nie przeginaj, stary- powiedział ostrzegawczo. Bez przesady.- Ale... jeśli podejdziesz do tej sprawy inaczej.- urwał i wzruszył ramionami.
-Wiesz, co, Draco? Myślałem, że jesteś większym dupkiem, a tu taka niespodzianka!- Uśmiechnął się szeroko i poklepał "szatyna" po plecach.
-Widzę, że Ognista nieźle rozplątuje ci język- powiedział, przyglądając mu się uważnie.
-Bywa.- Wzruszył ramionami.- Chesz?- Po pewnym czasie podsunął mu butelkę.- Może tobie też pomoże.
Malfoy spojrzał na niego krytycznym wzrokiem.
-Może później. Mieliśmy obgadać sprawę tych wiadomości, ale widzę, że nie jesteś w stanie- odparł zrezygnowany i wstał, aby udać się do Pottera. Z nim też musi kilka spraw obgadać.
-Bzdura!- zawołał i spróbował wstać, aby zatrzymać przyjaciela, jednak skończyło się to upadkiem na ciemne panele, tym samym wywołując mały huk.
Brązowooki spojrzał w tamtym kierunku, a kiedy nie zobaczył swojego przyjaciela, westchnął cicho i poszedł pomóc mu wstać.
-Ale tu brudno. Te skrzaty powinny wziąć się do roboty- mruknął szatyn i skorzystał z pomocy byłego Prefekta Naczelnego.
-Może lepiej się połóż, Mats.- Odprowadził go na łóżko. Zupełnie jak niańka z dzieckiem.
-No okey, ale to potem.- Machnął lekceważąco ręką i spojrzał na szatyna.- Mów co z tymi kartkami.
Draco ponownie zajął miejsce obok przyjaciela, po czym położył na zielonej pościeli kartkę, która była przy jego różdżce. Zielonooki szybko przeczytał tekst i zagwizdał cicho.
-Widzę, że mamy tu poetę- mruknął z uznaniem.
-Skup się- jęknął poirytowany Draco.
Bell posłał mu dość dziwne spojrzenie.
-Ale to chyba jasne, nie?- powiedział to tak, jakby to rzeczywiscie była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Nie, właśnie nie jasne- odparł, dzięki czemu zasłużył sobie na krytyczny wzrok przyjaciela.
-Autor tego najwyraźniej cię nielubi, więc cię obraża. Patrz- powiedział i wziął kawałek pergaminu do ręki.- Gryfoni są waleczni i honorowi, tu chodzi o to, że nie należysz do osób, które grają fair. Puchoni przyjaźni i życzliwi, no tu chyb nie muszę ci wyjaśniać. Krukoni zaradni i głodni wiedzy, to nie jestem pewien, jaki ma sens- mruknął i zmarszczył nos.- Możliwe, że chodzi o to, że jakoś niespecjalnie starasz się rozgryźć o co chodzi. A Ślizgoni chytrzy i cwani, tu natomiast ktoś wątpi, że uda ci się odgadnąć kim jest ta osoba. A ty kim w takim razie jesteś?, no to to, co mówiłem. Pilnuj swoich rzeczy, bo ktoś ci je zabierze. Tak jak wtedy. Straciłeś coś ostatnio?- spojrzał pytająco na osłupiałego Smoka.
-Ty to rozgryzłeś po pijanemu? Wybełkotałeś wszystko chyba prawidłowo- oznajmił zdziwiony chłopak.
-Draco, to jest tak banalne, że każdy by ci powiedział o co chodzi.- Spojrzał na niego i ponownie sięgnął po kryształową szklankę, jednak Malfoy był szybszy i zabrał mu ją, po czym odstawił na bok.- Ej! Zasłużyłem!- zawołał oburzony.
-Jeszcze nie skończyliśmy.- Wziął tę wiadomość od drugiego Ślizgona i przeczytał ją po raz kolejny.- A mnie się wydawało, że jest tu jakiś głębszy związek- mruknął do siebie.
-Jaki?- spytał sceptycznie Mats.
-No nie wiem.- Wzruszył ramionami.- Możesz mieć też rację co do tego, ale mnie się wydaje, że to jest jakoś powiązane z nami wszystkimi.- Zmarszczył lekko czoło.
Bell westchnął ciężko i opadł na poduszki.
-Przydałaby się tu Hermiona- mruknął zielonooki.
Czarodziej spojrzał na niego błyszczącymi oczami.
-Granger! Ona jest Gryfonką! Skoro to ma związek z nami wszystkimi to może ten pierwszy wers tyczy się jej. I... Kto tam wtedy był?- spytał i czekał na odpowiedź.
-Ożeż ty Salazarze. Jednak nie bez powodu byłeś Prefektem Naczelnym- wybełkotał i spojrzał na wiadomość.- Hermiona, Potter, Ginny i Weasley wtedy tam byli z Gryfonów, których ta sprawa dotyczy.
Charakter Miony wygrywał w tym momencie z charakterem Draco. To rozszyfrowywanie sprawiało, że oczy Smoka błyszczały się od podekscytowania, a jego umysł pracował na pełnych obrotach, składając fakty.
-Ostatnia linijka jest o mnie, o tobie, Blaisie i Pansy, to też jasne- powiedział Draco.
-A druga i trzecia?- spytał szatyn.
-Krukoni i Puchoni. Znasz któregoś, kto był przy tym?- zapytał Malfoy i spojrzał na przyjaciela.
-Chyba nie... Chociaż Hermiona jest pół Krukonką. A Puchona to nie, nie kojarzę- powiedział po namyśle.- W sumie, to kto ich tam wie. [nie obrażam tu Puchonów :D ~Dop Aut.]
Były blondyn zamyślił się na chwilę. No dobra, załóżmy że Granger zalicza się też do Krukonów. Ale co z Puchonami?
-Coś tu się nie zgadza. To są tylko cechy poszczególnych domów, w tym teoretycznie nasze- westchnął po chwili.
-Może to nie o to chodzi.- Wow, serio dobrze myślał po takiej ilości whiskey.
Kilka minut spędzili w milczeniu, rozmyślając nad tym samym. Serio przydałaby im się tu Hermiona, aby razem z nimi pogłówkować. I nagle w głowie zielonookiego zapaliła się lampka.
-A co jeśli w tej wiadomości nie chodzi o to, że każda osoba została opisana tutaj, ale o to, że każde z nas zrobiło coś, przez co nie pasują do żadnego domów, bo ich cechy się wykluczają? Bo, nie oszukujmy się, wszyscy mamy coś na sumieniu, ale każdy trzyma to dla siebie. Więc może Potter, Hermiona i reszta zrobili coś więcej niż tylko tamto. Coś, przez co już nie można o nich powiedzieć, że są honorowi? My na przykład jesteśmy wplątani w zakład, a McPersow się o nim dowiedział, więc może dlatego według autora nie jesteśmy cwani, czy tam chytrzy- powiedział na jednym wdechu.
-Brzmi sensownie, ale dlaczego tylko ja dostałem taką wiadomość, skoro to się tyczy wszystkich?- spytał Draco, który był pod wrażeniem jasnego umysłu Bella.
-Smoku- westchnął Mats znudzony.- Mówiłem ci, ostatnie linijki tyczą się  t y l k o  ciebie. Ale co straciłeś, to wiesz tylko ty.
-Jeśli to rzeczywiście McPersow mści się za tamto, to mam podejrzenia o co może chodzić- powiedział w końcu.- Ale dziwi mnie to, że tylko ja dostałem jakąkolwiek wiadomość- odparł i przymknął oczy. Za dużo myślenia.
-Najwyraźniej na każdego przychodzi pora- powiedział i ponownie opadł na poduszki.
"Szatyn" układał to wszystko u siebie w głowie. Zakładając, że Mats ma rację, to to wszystko brzmi dość wiarygodnie, jednak niektóre rzeczy wciąż są zagadką, na przykład ta sytuacja w bibliotece...
Ślizgon natychmiast otworzył oczy i spojrzał na już pół śpiącego przyjaciela.
-A jeśli już to się wcześniej zaczęło? Pamiętasz sytuację na moim i Granger szlabanie? Może ona coś oznaczała ważniejszego?- Rany, z charakterem tej Gryfonki naprawdę lepiej się myśli! Teraz to on się nie dziwił, że Golden Trio dało radę wybawić świat czarodziejów.
-Ostrzeżenie?- mruknął Bell, nawet się nie podnosząc.
-Możliwe. Ale przed czym?- spytał po dłuższej chwili milczenia. Ale takie ostrzeżenie chyba było za mocne, skoro nadal jej zostały te bóle głowy... Z resztą, co go to obchodzi.
-Nie wiem. Może biblioteka ma z tym jakiś związek- powiedział cicho i poprawił sobie poduszkę pod głową.
-Ale co nam do tego?- spytał Malfoy i spróbował sobie przypomnieć, czy był tam w innych celach niż szlaban. Nie przypominał sobie nic takiego.
-Nie wiem- powtórzył szatyn.
Jeśli Pansy, Ruda, Granger, Potter, Diabeł i Mats też mają dostać jakąś wiadomość, to trzeba będzie je wszystkie zebrać i dzięki temu dotrzeć do osoby, która za tym stoi.
-Pójdę potem do Pottera, może nasze Gryfonki coś mu mówiły- dodał po chwili Draco.
-Czemu nie teraz?- spytał zielonooki.
-Bo teraz należy mi się chwila relaksu po tym myśleniu- powiedział trochę bardziej weselej, rozmasowując skronie.
Drugi Ślizgon wyraźnie się ożywił.
-Dobry pomysł!- Sięgnął po swoją szklankę i dolał sobie Ognistej.
Jego przyjaciel poszedł w jego ślady. [dziwne zdanie, ale nie wiedziałam, jak zastąpić "jego" ;/ ~dop. Aut.]
Minęło sporo czasu od zakończenia tej łamigłówki. Mats ledwo trzymał się na nogach, a Draco już był wyraźnie zrelaksowany.
-Ale serio myślę, że tu moja wygrana nie jest pewna!- żachnął się Smok.
-Wątpisz w siebie?- spytał chłopak i spojrzał na niego zdziwiony.- Nowość!
-Myślałem, że Granger jest prostsza, ale chyba jest najtrudniejsza ze wszystkich. Myślałem, że skoro rozstała się z Wieprzlejem i McDupkiem to będzie prościej ją zająć- mówił na jednym tchu. Krew szumiała mu w uszach. Sporo wypił.
-Może działa to na dwie strony.- Wzruszył ramionami.- Ale jako że się przyjaźnimy to ci o czymś przypomnę- powiedział i upił kolejny łyk ze szklanki.- Powiedziałeś Hermionie, że Blaise chce się z nią zaprzyjaźnić. Ja zdecydowałem się chociaż w tym wam pomóc i macie już trochę prostszą drogę do jej przyjaźni, bo ja z nią umiem rozmawiać. Z resztą Hermiona jest bardzo w porządku. W sumie to ja chyba też się z nią zaprzyjaźnię- dodał po namyśle.
-Hermiona. Dziwnie to brzmi. Przez tyle lat to była tylko i wyłącznie mugolaczka Granger. A niedługo będzie to kochanka Granger- parsknął do szklanki i również upił lyk bursztynowego płynu.
-Pamiętaj, że Hermiona nie jest głupia. I Potter cię zabije, jeśli się dowie o wszystkim- wybełkotał.
-Nie zapomnę, bo non-stop przypomina mi o tym.- Wskazał ręką na swoje kasztanowe włosy, czekoladowe tęczówki i brzoskwiniową cerę.- Pottera nie ma co się bać. Nie jest chyba szkodliwy.
-Taa, poza tym, że pokonał Voldemorta, jakieś siedem razy- powiedział i spojrzał na Smoka jak na kretyna, a tamten przewrócił tylko oczami.
-Voldemort. To też dziwnie brzmi. Zawsze to był Czarny Pan.- Poruszył szklanką tak, że alkohol uderzył o ściany naczynia.
- Nie dla wszystkich- rzucił sucho szatyn.
-Wybacz, stary- mruknął Draco pod nosem.
Obaj w tym samym momencie opróżnili swoje szklanki za jednym razem i odstawili je na bok.
Czasem takie rozmowy, nawet po pijanemu, pomagają.
-Próbowałem być cukierkowy, ale to nie podziałało. To jaki mam być w takim razie?- spytał Smok.
-Taki, jaka jest Hermiona- burknął Mats, a brązowooki posłał mu drwiące spojrzenie, które zatrzymało się na butelce Ognistej Whiskey.
-Co to?- spytał i wziął ją do ręki.
-Co?- spytał na wpół przytomny chłopak.
-To- powiedział arystokrata i zmrużył lekko oczy, aby odczytać napis.- Skąd masz tą butelkę?
-Myślisz, że ja pamiętam?- jęknął Bell.
Smok przewrócił teatralnie oczami. I jak tu się dogadać z nim?
-Ale ona od początku była tu?- ponowił pytania.
-No tak- powiedział zniecierpliwiony.
-Chyba idziemy na pierwszy ogień.
Mats wyprostował się i posłał mu pytające spojrzenie.
-Jaki ogień?- spytał głupio i również spojrzał na tylną część etykietki.- O cholera, rzeczywiście.

Nie wszystkie wspomnienia są miłe, co?

 -Widziałeś to, gdy brałeś butelkę?- spytał Malfoy i zerwał wiadomość, po czym schował ją do kieszeni.
Zielonooki potrząsnął głową.
-Myślisz, że ja na takie rzeczy zwracałem uwagę?- spytał i spojrzał na niego, jak na wariata.
-Masz rację, mój błąd- sarknął chłopak.
- Wiesz co, Draco? Ja już chyba się położę- wybełkotał Ślizgon, który ledwo mówił, po wypiciu takiej ilości alkoholu.
Brązowooki westchnął, po czym wstał z łóżka, zasłonił koledze kotary i na chwiejnych nogach wyszedł z ich dormitorium.
Chyba pójdzie na błonia, żeby trochę pooddychać świeżym powietrzem. Już dzisiaj na pewno nie pogada z Granger. Jutro się tym zajmie. Jutro też pójdzie do Pottera. Może od niego wyciągnie jakieś informacje.
Skręcił w jeden z korytarzy.
On i Mats dostali wiadomości. A reszta? Diabeł i Pans na pewno nie, bo by im o tym powiedział. A Gryfoni? Szkoda, że nie mają takich super relacji. Chociaż w sumie może się to niedługo zmienić.
Ponownie tego wieczoru/nocy starał się wszystko logicznie poukładać. Po kolei.
Ktoś wysyła im wiadomości związane z rzeczami, które dzieją się  t e r a z,  nie  w t e d y.  I wiadomość na pewno otrzyma cała ich siódemka/ ósemka.  Bo nie ma zamiaru polepszać relacji z Łasicem. Zdecydowanie za dużo informacji, jak na jeden dzień. Gdy będzie w dobrych, nawet bardzo dobrych relacjach z Granger, to ona im pomoże w tym wszystkim.
Schodził już po schodach, które były już ostatnimi przeszkodami na drodze do wyjścia na błonia, kiedy przypomniał sobie, że jest już troszkę za późno na takie spacery i o tej godzinie na pewno nie wydostanie się z zamku. Zrezygnowany wrócił z powrotem do swojego dormitorium z burzą myśli, klnąc cicho pod nosem i potykając się co chwila o coś.
***
^ jeszcze nie było akcji w bibliotece^
Blaise siedział w Pokoju Wspólnym Slytherinu na jednej z zielonych kanap. Był czwartek wieczór, więc nie musi się za bardzo przejmować lekcjami. Dzisiaj właściwie z nikim nie rozmawiał. Draco i Mats gdzieś zniknęli, Ruda zaszyła się w bibliotece, Czarna była na niego i Smoka obrażona, Dafne przyjaźniła się z Pans, więc do niej też nie miał po co iść, a Hermiony i Pottera wolał nie drażnić swoją obecnością. Tak więc dzisiejszego wieczoru miał wolne od wszystkich.
Jakąś dobrą godzinę temu dał Draconowi tą dziwną wiadomość. Kompletnie nie wiedział, co oni w tym chcą znaleźć. To jest zagadka godna samej Roveny Ravenclaw. Z resztą, według niego to jest oczywiste, kto za tym stoi. Ale oczywiście nie ma dowodów. Jakby one były komuś potrzebne do osądzania!
A jeszcze ma na głowie sprawę tej Jean Zabini. Kto to na Salazara jest?! Nie kojarzył nikogo takiego w rodzinie. A raczej innych Zabinich nie ma, bo to bardzo stary ród czarodziei. Na dodatek ta dziewczyna była w jego wieku, więc to bardzo dziwne, że o niej nie słyszał. Mieli akta i Hermiony i jego matki, ale jedne z nich zniknęły, a drugie nic właściwie nie wnosiły do sprawy. Jak on nie lubił myśleć! Nie miał zbytnio nic do roboty, przyjaciele prowadzą zapewne swoje małe śledztwo, nikogo nie ma w Pokoju Wspólnym, więc może się zdrzemnąć na chwilę...
Był w... bibliotece. Ugh. Jak on nie znosił tego miejsca. Ale ona była jakoś dziwnie pusta. A to dziwne, bo chyba było wcześnie, patrząc na to, że za oknami świeci słońce. Chodził wzdłuż i szerz, aby znaleźć kogokolwiek, lub jakiekolwiek wyjście stąd, ale nie przyniosło to żadnego pomyślnego efektu. Był jedyną osobą w tym pomieszczeniu. Ale skoro tu jest, to czemu by już nie wykorzystać jakoś tego czasu...
Ruszył w kierunku Działu Ksiąg Zakazanych. Nogi same go tam prowadziły. Był już blisko. Coraz bliżej. Stał przed bramą, strzegącą wejścia. Oczywiście nie miał kluczy, ani żadnego pozwolenia od nauczyciela. Ale od czego ma się różdżkę.
Zabini wyciągnął z tylnej kieszeni swoją różdżkę i wymierzył nią w zamek.
-Alohomora- mruknął, ale nie poskutkowało.
No tak. Przecież to zbyt łatwe.
-Bombarda- powiedział cicho, a zbędne zabezpieczenia ustąpiły, ukazując mu wielkie regały książek.- I gdzie teraz, co?- mruknął sam do siebie, po czym ruszył pierwszą, najbliższą alejką.
Raz po raz spoglądał na nazwy regałów, jednak żadna nazwa nic mu nie mówiła.
-Przydałaby się tu Ruda, żeby mi pomóc- burknął do siebie i skręcił w kolejną aleję.
W tej części były bardzo grube książki, oprawione w stare skóry. 
Chłopak ponownie machnął różdżką, z której wydobywał się teraz jasny snop światła.
Oczywiście, jak na złość nie mógł przeczytać napisu.
Nagle usłyszał jakieś zduszone krzyki.  Obrócił się szybko w tamtą stronę, ale nikogo nie zobaczył. Wyjrzał w stronę wejścia, ale go już nie było. 
-Co jest?
Podszedł szybko w tamtym kierunku, a w tym samym czasie usłyszał ponowne krzyki, tyle że głośniejsze i... wyraźniejsze.
-BLAISE!
Rozpoznawał ten głos. To była... Ginny.
-Ruda?!- zawołał i rozejrzał się wkoło. Nic. Żadnego wyjścia.
Krzyki nie ustępowały, a wręcz były bardziej zdesperowane.
-RUDA, GDZIE JESTEŚ?- zawołał, ile sił w płucach. 
Znowu nie było żadnej odpowiedzi. 
Usłyszał jakiś szelest po swojej lewej stronie. Spojrzał w tamtą stronę i ujrzał zielone światło.
Ślizgon zerwał się na równe nogi. Co to był za sen? I czemu był taki realny?
Spojrzał na zegar wiszący nad kominkiem. Było już dość późno. W jego głowie wciąż pobrzmiewał ten mrożący krew w żyłach krzyk Ginny. Nigdy więcej takich snów! Nigdy.
Przeciągnął się i poszedł w stronę swojego dormitorium. Zaraz po przekroczeniu progu w jego nozdrza uderzył ostry zapach alkoholu.
-Amatorzy- powiedział do siebie i omiótł szybkim spojrzeniem cały pokój.
Dwa łóżka były zasłonięte kotarami, a z nich wydobywały się głośne dźwięki, podobne do chrapnięć. Na podłodze leżała jedna butelka Ognistej, a obok niej przewrócona pusta szklanka.
-BLAISE!
Znowu to wołanie. Tyle że ono nie było wspomnieniem z jego snu. Ten krzyk wydobył się z jego ust. Czuł nieprzyjemne mrowienie w całym ciele.
-Ruda- mruknął pod nosem i puścił się biegiem w stronę biblioteki.
Korzystał ze wszystkich znanych mu skrótów, aby tylko zyskać na czasie. Oby nic z tego snu się nie sprawdziło. Zero zielonego światła. Poza tym, co ona tak późno robiła w bibliotece? Czyżby też nie mogła znaleźć wyjścia? A co jeśli, ta teoria Smoka się sprawdza? Właśnie teraz?
Zabini przyśpieszył. Był już na ostatnim zakręcie, gdy mignęła mu jakaś postać. Przystanął na chwilę.
-Ktoś tu jest?- spytał w przestrzeń.
Nikt nie odpowiedział. Za to usłyszał zduszony chichot. To zdecydowanie był głos jakiejś dziewczyny.
Nie rozmyślając dalej nad tym, ponownie ruszył w wyznaczonym kierunku. Już widział drzwi. Nawet stąd dało się słyszeć głośne szarpanie, kopanie i uderzanie w potężne drzwi prowadzące do królestwa Hermiony Granger. W końcu był na miejscu.
Spodziewał się jakiś dużych oporów, jednak drzwi ustąpiły prawie że od razu.
W jego ramiona od razu wpadła cała roztrzęsiona Gin.
-Kretynie, czemu tak długo?- szepnęła, odsuwając się jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
Chłopak odruchowo zaczął gładzić jej płomiennorude włosy, czując jak dziewczyna się trzęsie.
-Spokojnie, Wiewiórka. Już okey.
Pierwszy raz widział najmłodszą z Weasley'ów w takim stanie. Była cała rozdygotana, wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać, a jej oczy były przepełnione lękiem.
Co tam się stało, że Ruda wygląda tak?
-Chodźmy stąd- powiedziała w końcu, trochę spokojniejsza.
-Co się stało?- spytał i odszedł na chwilę od Gryfonki, aby zamknąć drzwi. Oczywiście zajrzał do środka i nie zobaczył nic, ponieważ panowały tam egipskie ciemności.
-Chodźmy stąd- powiedziała ponownie.
Diabeł westchnął cicho, objął dziewczynę ramieniem i poprowadził w stronę lochów.
Czeka ich długa rozmowa.
***
Pokój Życzeń to idealne miejsce. Nikt nie może tu wejść nieproszony. A mówią, że Hogwart jest tak pilnie strzeżony. Chyba schowek na miotły.
-I co?- spytał ktoś, kto siedział w jednym  z niebieskich foteli.
-Tak jak planowaliśmy. Weasley i Bell załatwieni- zawołał wesoło drugi głos, kładąc jakąś różdżkę na stoliku przy kominku.
-Kogo to?
-Naszej księżniczki w opałach- zadrwiła osoba.
-Widzę, że dobrze się wczuwasz w rolę- mruknął ktoś z uznaniem.
Druga osoba nie odpowiedziała i zajęła miejsce obok, po czym  sięgnęła po butelkę z alkoholem. Po takim pracowitym dniu, coś się człowiekowi należy.
-Mam wrażenie, że zajmie nam to mniej czasu, niż myśleliśmy.
-Mam taką nadzieję. Chociaż  w sumie, dobrze się bawię.
Któreś z nich wzięło kawałek szkła, odłamanego zapewne od jakiegoś lustra i rzuciło przed siebie.
Przedmiot poleciał dość szybko i uderzył w coś. A tym czymś była okrągła tarcza. Podobna do tarczy, której używają mugole do gry w lotki. Tyle, że dzieliła się na osiem równych części. A odłamek szkła zatrzymał się w trzeciej części. Konkretniej był utkwiony w zdjęciu. Zdjęciu, które przedstawiało pewną rudowłosą osóbkę, o szerokim uśmiechu i bursztynowych oczach. Postać posłała sprawcy zlęknione spojrzenie i schowała się w brzegach zdjęcia. Reszta osób zrobiła to samo.
-Dobry cel- pochwalono rzut.
-Wiem- odparł głos należący do kogoś, kto teraz uśmiechał się wrednie.
-Tylko nie rozkręcaj się za bardzo. Nie jesteśmy jeszcze wszyscy- przypomniano.
Potem rozmowa już się skończyła. Alkohol był pity z wielkim entuzjazmem.
Postać na zdjęciu, w którym tkwił odłamek lustra patrzyła na to wszystko z niepokojem.
A ową postacią była Ginevra Molly Weasley.
~**~
:* Nie ma tu dramione, ale chciałam zrobić jeden rozdział taki ślizgoński i taki z małymi poszlakami :D Czasu nie mam, więc więcej nie piszę :> Rozdziały wciąż nadrabiam u was, więc czekajcie cierpliwie, wpadnę do was na pewno! :D 
A teraz dziękuję serdeczie za przeczytanie rozdziału :3 Do następnego!
xox
[nie poprawiono błędów, więc ich nie szukajcie! :D ]




39 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów... :c jest mi bardzo wstyd...
    Postaram się zrehabilitować c:
    Otóż, moim zdaniem to jeden z lepszych Twoich rozdziałów... Uśmiałam się niemal do łęz podczas dialogu Blaise'a, gdy wcinałą mu się Ginny i odwrotnieeee <3 W ogóle nie przepadam z reguły za Blinny, ale Ty to tak cudownie przedstawiasz, że wstyd im nie kibicować! ( <- to naprawdę jest komplement. normalnie uznaję Blinny za oklepany wątek, a Ty go ożywiłaś i przedstawiłaś na swój własny sposób. Gratulacje!)
    A końcówka taka... niepokojąca, mroczna... Idealne zakończenie!
    Widać, jak rozwijasz się z kazdym rozdziałem.
    Dziękuję Ci za przyjemność czytania Twojego Dramione!
    Lumossy
    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech Zabini i Ginny są jedyni :D Końcówka daje dużo pytań , więc czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. mam małe pytanie, czytasz może Słodkie Kłamstewka?

    OdpowiedzUsuń
  4. Blinny tacy słodcy *-* Super notka, czekam na kolejną!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, mnie szczególnie podobała się wizyta Matsa u Victorii. Mimo że ie ma tu Dramione, rozdział świetny.
    Hihi- zaczyna się robić gorąco.
    Blaise też daje czadu.
    Jednym słowem- super!

    zapraszam na www.well-you-are-quite-nice.blogspot.com- w nowym rozdziale dużo się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! :)
    Końcówką nieco mnie zaniepokoiłaś.. Naprawdę jestem bardzo ciekawa, co oni chcą od Ginny... I przede wszystkim, jak Ginny uciekła z tej biblioteki? Co tam się stało? I proroczy sen Blaisa :o Dziewczyno, Ty to masz pomysły :D
    Czyżby Victoria wróciła do Hogwartu, czy to po prostu podobna do niej dziewczyna? Bardzo mi się podobało to wspomnienie, świetnie opisane.
    Nie mogę wyobrazić sobie Draco z brązowymi włosami i jako szatyna xd
    Ciekawe kiedy wrócą do swoich wyglądów.
    Rozdział jest długi, świetny, czytało mi się o bardzo przyjemnie, więc jedyne co mogę powiedzieć to, chcę więcej! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aa.. glowa mi peka. za duzo zagadek , informacji.. Nic nie kapuje. To jest zbyt podejrzane , ale ciesze sie ze Gin nic sie nie stalo. Pisz nastepny i dodawaj!

    Pozdrawiam , Patrycja :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Łaaa, jaki kryminał! Strasznie mi się podobają te tajemnice i cieszę się, że akcja nie skupia się tylko na tym zakładzie. Chociaż trochę mi tęskno za jakimiś bliższymi relacjami Dracona i Hermiony :D Ale dobrze, że nie będzie lukru... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! pozdr

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem padnięta, więc nie będę nic więcej pisać niż to:
    Dobrze, że Blaise uratował Rudą i kto chcę jej coś zrobić? Draco jest zbyt pewny siebie, pewnie mu się uda wygrać zakład i nie będzie chciał o tym pow. Hermionie bo on się w niej zabuja a potem ona jakimś cudem się dowie i kapa. Pewnie tak będzie, chociaż nie jestem do końca pewna :)
    Pozdrawiam!

    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podoba mi się Twój blog. Miło mi się go czyta, bo chociaż nigdy wcześniej nie komentowałam to czytałam każdy post, gdy tylko się pojawił. Zauroczyłaś mnie tym szalonym opowiadaniem, więc zachęcam Cię do wejścia na stronę http://www.blogroku.pl/ i zgłoszenia swojego bloga do konkursu na blog roku. Z chęcią zagłosuję na Ciebie i Twój blog. Mam nadzieję, że spróbujesz swoich sił w tym konkursie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział! Uwielbiam tego typu opowiadania :) Takie tajemnicze i zagadkowe :)
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    Zapraszam do mnie: http://dramione-way-to-your-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Można zagłosować jakoś na Ciebie na stronce tego konkursu? :D Chyba że niedowidzę xd

    M.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekaj. ..założę się że ta "Victoria" na korytarzu to Draconowa Hermiona xD
    Ojjj łeb mi pęka od zagadek. .. no kuuurdeeee nooo ^^
    Nie no rozdział wiesz, że świetny xD tylko ta sytuacja. ... kiedy ona była? ????? Bo sb nie przypominam xD czekaj. ...chyba że to nie była Victoria, ale ktoś z tych złych wymyślił takie coś, żeby tak Matsa wyeliminować. .. kurde nie no już nic nie czaje. ....
    Pozdrawiam, Kat :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestes mega utalentowana. Twoj blog czytam.z przyjemnoscia.
    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  15. Extra! Z resztą... co innego można powiedzieć/napisać? Brak mi słów epitetów, przymiotników, by opisać twoje notki :3 :3 Końcówka super! Potajemnie prowadzę śledstwo i mam pewne podejrzenia... Tak czy inaczej, sama bym tego lepiej nie wymyśliła :D
    Pozdrawiam i życzę jeeeeeeeeeszcze więcej pomysłów,
    Lusia ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nic do jasnej cholery nie rozumiem, ale i tak jest świetnie :)
    Weny...

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic do jasnej cholery nie rozumiem, ale i tak jest świetnie :)
    Weny...

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział bardzo intrygujący :) Cała historia robi się coraz bardziej poplątana, ale mam nadzieje, że niebawem wszystko zacznie się robić bardziej jasne, bo już mnie skręca z ciekawości, kto tak męczy naszych głównych bohaterów :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo ciekawy rozdział ;)
    nadal obstawiam przy McPersow i jade ;p
    Zobaczymy co oni knują ...
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ciekawy rozdział :) Dużo się dzieje i pojawiają się nowe zagadki co naprawdę zachęca do czytania :D Bo jestem naprawdę ciekawa jak to się wszystko potoczy ;)
    Pozdrawiam,
    Areti

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo fajny rozdział
    Intrygują mnie te Ktosie którzy polują na naszych bohaterow
    Pozdrawiam Diabełek ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialne <333
    No, no, no... ahh ta akcja, lubisz trzymać w niepewności. Ah ten Bell XD. Fajny jest :3
    Długość jest bardzo dobra. Nie ma na co narzekać, tylko czekać na kolejny rozdział. *.*
    Weny ^^ ~Rain (Kiedyś Paulina Malfoy)

    OdpowiedzUsuń
  23. Długi <3, Tajemniczy <3 , bez cukru <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Zostałeś/aś nominowany/a do LBA. Więcej informacji tutaj:
    http://causeiloveuopowiadania.blogspot.com/2014/01/nominacja.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Coooooo?
    Matko polko, aleś mnie zaciekawiła!
    Nawet nie wiem od czego zacząć! :o
    Po prostu genialny rozdział no!
    Kurde, ja chcę, żeby Vi i Bell ze sobą byli noo :<
    Tak do siebie pasują ^^
    Najlepsza ostatnia scena...
    Mrau, kocham takie zagadki, aż przepełnione mrokiem :3
    Kobieto, umiesz zaciekawić czytelnika!
    Och, ja chcę następny...
    Wiem, że jestem spóźniona w akcji, ale lekcje i w ogóle...
    Jeden z najlepszych rozdziałów! <3
    (Mimo, że nie było Dramione)
    Pozdrawiam i weny! :*
    ---------------------------------
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozdział genialny :D Nie moge doczekac się nastepnego :) Ależ tajemniczo <3 Kocham takie napięcie :* ~Majka

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział jak zwykle bajeczny!!! Cudo! A ty wspaniale piszesz... Mogę mieć prośbę?? Zaczynam pisać blog http://ostatniapotomkinirawenclow.blogspot.com/ Jak byś mogła go polecić, byłabym bardzo wdzięczna!! ♥ ~Clove

    OdpowiedzUsuń
  28. Takie tam, zgubiłam się i nie wiem już nic, co, kto i jak. Chyba przysnęłam, bo cały dzień czytam Twojego bloga. Jest mega, ale tak jakąś tragedię czy coś... tak wiem ja i nieszczęcia- jestem męcząca, ale zrobiło się tajemniczo i tak może czas już z tym zakładem... albo się go pozbyć, rozwiązać, wydać. Cokolwiek! Też mam swoje podejrzenia co do różnych rzeczy, ale zobaczymy w przyszłości. Trzymaj wciąż poziom i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj kochana. Dziś krótko, jestem padnieta... całą noc nie spałam, a nad ranem zaczeła mi suczka rozdzić...
    Rozdział fenomenalny ;) Ja nie wiem, ale ty powinnać książkę wydać.
    Kto to na nich poluje jestem ciekawa ! Szybko nam wyjaśnij te zagadnki !!! <3
    Weny skarbie mój ;*:*:*:*:*:*:

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestes okropna! Jak można tak mogąc! Ech ja sie tu w detektywa bawic nie mogę, bo nie mam czasu wiec rozwiązuj szybko zagadkę ;)
    Rozdział świetny.;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj!
    Chciałam cię poinformować, iż twój blog został przeze mnie nominowany do nagrody Liebster Award.
    Więcej informacji znajdziesz tutaj:
    http://magiaprzyjazinimoc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem tu pierwszy raz i powiem, że ciekawie. Tyle, że połowy nie rozumiem, bo czytam od końca. Trzeba się za pierwszy rozdzial zabrać ;)
    Zapraszam, dopiero zaczynam:
    hogwart-naszym-domem.blogspot.com


    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  33. Niesamowite! Wyobraź sobie że jeszcze dwa miesiące temu nie tknęła bym książki czy bloga. Do czytania przekonała mnie książka S.Collins (trylogia Igrzysk Śmierci), po raz pierwszy z własnej woli przeczytałam coś co ma więcej niż stronę a tak dokładniej 900, ale pomijając przeczytałam w TYDZIEŃ! JA! I po przeczytaniu myślałam cały czas że nie znajdę już żadnego tekstu który by mi się podobał po tak wspaniałej książce. Dopiero TY mi pomogłaś odnaleźć nową fascynację, tak bardzo zakochałam się w twoim blogu że NIELEGALNIE czytam go na lekcjach i przerwach w szkole (co jest surowo zakazane). Moja myślę że przyjaciółka poleciła mi ten blog za co ją nie cierpię (hehehe) bo znowu podniosłam sobie poprzeczkę i w tej chwili nic chyba mnie nie zainteresuje. Tak bardzo mi się spodobał że pierwszego dnia czytałam go do godziny 03:00 nad ranem a pragnę wspomnieć że następnego dnia szłam na 7:25 do szkoły! Byłam nieprzytomna ale się opłaciło... Stwierdziłam że muszę sama zacząć blog Dramione ''https://ostatniapotomkinirawenclow.blogspot.com'' który niedawno zaczęłam pisać z ową przyjaciółką która podstawiła mi ten blog. (sorka za powtórzenia) Dopiero zaczęłyśmy ale mamy motywację w TOBIE więc więcej, więcej, więcej Weny i oczywiście czasu bo chyba jak każdy z nas masz go mało! :) ~Clove

    OdpowiedzUsuń
  34. nie wiem dlaczego, ale czytając ten rozdział przyszedł mi na myśl serial " Pretty Little Liars " ♥ Kocham, uwielbiam i wgl :D pisz dalej kochanieńka ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetne! Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Potrafisz trzymać w napięciu! :D
    Świetny rozdział!
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  37. Baaardzo mi się to podoba. Szczególnie że są to w pewnym sensie trochę podobne zdarzenia do mojej ulubionej książki "Pretty Little Liars". Tam też osby dostają wiadomości tylko podpisane literą "A". Dobra nieważne ;) W każdym razie trochę mi to to przypomina a jak mówiłam to moja ulubiona książka więc jest super :D piszesz po prostu bez zarzutu a nawet lepiej :)

    ~ Tula

    OdpowiedzUsuń