~**~
Zacisnęła mocno kciuki w dłoni. Jeśli to zaklęcie jej nie wyjdzie, to poniesie porażkę na całej linii.
Ale przecież poznała już trochę charakter Malfoy'a, aby wiedzieć jaki jest, i to naprawdę.
Spojrzała na niego i gdy zaklęcie w niego trafiło, wstrzymała oddech.
Z początku nic się nie działo i zrezygnowana chciała rzucić różdżką o posadzkę, jednak po chwili Draco zaczął poddawać się urokowi zaklęcia.
Stopniowo pojawiała sie u niego krótka, cętkowana sierść, długi ogon, czarne wąsy, trójkątne uszy, żółte, bystre oczy, aż w końcu całkowicie się zmienił.
Miała ochotę piszczeć ze szczęścia. Udało się jej! Przed nią stał tak prawdziwy jaguar, że nie było się do czego doczepić.
Zerknęła triumfalnie na McGonagall, która poczerwieniała ze złości. Musiała przyznać, że ona również wątpiła, czy jej się uda.
Spojrzała ponownie na swój efekt ciężkiej pracy. Nie miała zielonego pojęcia w co go zamieni. Jaguary są bardzo czujne i nieufne, co się doskonale pokrywa z zimną maską Malfoy'a. Jednak jeśli już mają kim się opiekować, robią to długo i solidnie, tak, aby pozbyć się jakiegokolwiek zagrożenia.
Westchnęła cicho. Była z siebie taka dumna. I z niego też, przecież gdyby nie tamte rozmowy, to za nic w świecie by nie wyszło. Może Malfoy nie jest takim złym materiałem na kolegę ze szkoły.
Usłyszała wesołe śmiechy, które wyrwały ją z rozmyślań.
Ślizgon kroczył dumnie i pewnie po posadzce, rozglądając się wkoło czujnie. Swoje żółte oczy zatrzymał na Hermionie. Nie mógł wyjść z podziwu, że jej się udało. Skoro współpraca im tak świetnie wychodziła, to znaczy, że ich relacje są nawet trochę bardziej niż poprawne.
'Jaguar wydał z siebie charakterystyczny dla siebie ryk, po czym wskoczył zgrabnie na najbliższą ławkę.
Nauczycielka w tej samej chwili machnęła różdżka, aby przywrócić z powrotem Dracona do swojej naturalnej postaci.
Jej nozdrza drgały niebezpiecznie. Była przekonana, że im się nie powiedzie. Przecież to niemożliwe, aby ta dwójka zaszła tak daleko przy takim trudnym zaklęcie. Była pewna, że to zadanie jest dla nich niemożliwe...
-Wszyscy mogą wrócić na swoje miejsca, aby zrobić notatki.-zarządziła, kierując się w stronę katedry.
-Jak to? Żadnego brawo, albob punktów?- spytał Malfoy, który stanął obok Gryfonki, rozciągając się troszkę, ponieważ ścierpły mu ręce,zarządziła racji tego, iż przed chwila miał cztery łapy.
Opiekunka Gryffindoru zignorowała go, siadając wygodnie na krześle i rzucając pozostałym uczniom spojrzenie, które mówiło, że mają natychmiast usiąść.
-Jako jedyni wykonaliśmy prawidłowo zaklęcie, zasłużyliśmy chociaż na odrobinę uznania.- Poparła go dziewczyna, zaciskając piąstki. Ona włożyła w to tyle trudu, który ma zostać kompletnie zignorowany? Oj, nie wydaje jej się.
Jednak Minerva nawet na nich nie spojrzała.
-Otwórzcie swoje podręczniki na stronie...- Oczywiście nie dane było jej dokończyć.
-Pani profesor, czy panj jest głucha?- Prawie krzyknęła, robiąc kilka kroków do przodu.
-Na stronie dwudziestej. Tam macie wszystko, co jest wam potrzebne, aby na w przyszłości poradzić sobie z tą dziedziną transmutacji.- zakończyła melodyjnie.- Może w końcu komuś się uda...
To zdanie podziałało na Dracona i Hermionę, jak czerwona płachta na byka. Jak to może w końcu komuś się uda? Przecież oni sprostali zadaniu! Gdyby nie fakt, że to dyrektorka, któreś z nich na pewno użyłoby jakiegoś niemiłego zaklęcia...
-Nie wiem, czy pani uderzyła władza do głowy, ale takie zachowanie jest niesprawiedliwe.- warkneła, trzęsąc się ze złości.
-Już nawet Snape nie byłby taki obojętny.- dodał oskarżycielsko chłopak.
W końcu na nich spojrzała.
-Myślę, że nagradzanie waszych dziecinnych prób zwrócenia na siebie uwagi oraz wyrażających wasz bunt na zabranie stanowisk nie jest wskazany.- odparła spokojnie, obserwując ich uważnie.
Hermiona prychnęła głośno.
-Zwróceniem uwagi nazywa pani dobrze wykonane zadanie?- No ona chyba się przeslyszała.
-Proszę nie szukać dziur w całym, panno Granger.
-Ale ona ma rację!- syknął blondyn. Co się dzieje z tą kobietą?- My nic nie zrobiliśmy. To pani cały czas robi wszystko, abyśmy, nie wiem, chyba zrezygnowali z nauki tutaj. Dajmy tutaj na przykład sytuację z Zielarstwa.- Jego głos w tym momencie osiągnął temperaturę zera całkowitego. Gdyby nie ta stara jedza, nikt nie dowiedziałby się o Carmen.
-Niech pan uważa na słowa, panie Malfoy. Nie ukaże pana za to, bo jak oboje wiemy każdemu może coś się czasem wymknąć...- Spojrzała na niego wmównie, tym samym niszcząc jego resztki spkoju.
Ślizgon machnął krótko różdżką, ledwie zauważalnie, ale wszystkie rzeczy z biurka nauczycielki spadły z głośnym hukiem na podłogę.
Miona pisnęła cicho, lecz zaraz się opanowała. W sumie to Malfoy postąpił słusznie. Ona również była wściekła w tym momencie.
-Och, niechcący.- zironizował, chowając rożdżkę do kieszeni.
McGonagall mroziła ich wzrokiem. Nie da się podpuścić ich dziecinnym zagrywką.
-Jeśli mogę coś dodać, pani profesor.- odezwała się Ginny, która bała się, czy Hermiona będzie jeszcze uczennicą tej szkoły.
-Nie, nie możesz.- Uciszyła ją, bo wiedziała, że chce stanąć w obronie przyjaciółki.
-Ale oni mają rację. Zasłużyli na jakieś punkty , albo chociaż zwykłe dobra robota.- Wtrącił Blaise. Malfoy to jego przyjaciel, wiec musi go wesprzeć.
Hermiona i Draco zerknęli na siebie, lekko się uśmiechając. Nie spodziewali się, że ktoś się za nimi wstawi.
Nauczycielka zrobiła dziwną minę. Wyglądała, jakby biła się z myślami. W końcu specjalnie zrobiła tę dwójkę Prefektami Naczelnymi, a oni się jej sprzeciwiają, aby pomóc swoim poprzednikom.
-To ja zdecyduję, czy dostaną za to punkty, czy też nie.- odpowiedziała leniwie.- A wątpię, aby osiągnęli to uczciwie...
-A da się tak w ogóle?- Odezwała się Pansy. Skoro oni zebrali głos, to ona też coś doda od siebie.
Herm nie wierzyła własnym uszom. Tyle się męczyli przy tym zaklęciu, a ona im zarzuca jakieś śmieszne oszustwo, którego chyba nawet nie byli w stanie się dopuścić.
-Wszystko się da, pani Parkinson. I prosiłabym was, żebyście się nie wtrącali...- Nie dokończyła.
-W takim razie ja przyznaję im po pięć punktów chociaż.- powiedziała Gin stanowczo. Igrała z ogniem.
Starsza Gryfonka posłała jej ciepłe spojrzenie. Choć podejrzewała, że zapłaci za to jakąś cenę.
Dyrektorka poczerwieniała ze złości ponownie już na tej lekcji. Ta dziewczyna na zbyt wiele sobie pozwala.
-Ja również.- dodał Zabini, z wesołym uśmiechem. Odwdzięcza się jej za tamte szlabany na początku września.
Kobieta fuknęła głośno. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wybrać Prefektów Krukonów, albo Puchonów...
-Nie wolno wam...- Próbowała się bronić.
-Są Prefektami Naczelnymi, mają do tego prawo.- Wtrącił Mats. A co, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
-Jednakże ja, panie Bell, jestem dyrektorką, więc mam większe przywileje, nie sądzi pan?- Wstała z miejsca. Nie da sobie wejść na głowę. Poza tym, ona ma nad nimi właśnie tę oto przewagę.
-Może.- burknął pod nosem. Tu musiał przyznać jej rację.
-Dlatego też odejmuję te punkty.- Oparła ręce na blacie biurka.
-Za co!- Oburzyła się szatynka.
-Mam wymieniać? Zaczynając od pani zachowania od września, kończąc na tym impulsywnym zachowaniu pana Malfoy'a przed chwilą. Starałam się nie zwracać na to uwagi, bo myślałam, że się pani uspokoi, jednak widzę, że marne to były nadzieje...- Zaczęła krążyć po klasie.
-Jest pani niesprawiedliwa.- powiedziała Pansy ze swojego miejsca.
-Ja jestem niesprawiedliwa? Co w was wszystkich wstąpiło na tym roku? Zachowujecie się, jakby cała szkoła należała do was. Wymagany jest od was szacunek do nauczycieli i szkoły, lecz nawet tego nie potraficie.- Jej wzrok rzucał pioruny. Kręciło jej się lekko w głowie.
-O pani też nie można zbyt wiele dobrego powiedzieć w tym roku.- dodał chłodno Draco. Nie miał zielonego pojęcia co jej się stało, aczkolwiek był pewien, że na pewno nie była taka z własnej inicjatywy.
-Jest pan pewien? Niech mi pan uwierzy, panie Malfoy, wasze zachowanie zasługuje na zdecydowanie większą karę, niż nie dodanie kilku punktów.- odparła sztywno, stając na środku sali.
-To czemu pani ich nie karała?- spytała Astoria z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
Cała szóstka zmroziła ją wzrokiem.
-Dobre pytanie, panno Greengrass. Dam wam ostatnią szansę, pod warunkiem, że...
-Warunkiem? My nic nie robimy, a i tak jesteśmy karani.- warknął Ślizgon, który czuł na sobie błagalne spojrzenie Granger i Pansy.- Za co zabrała nam pani stanowiska? Za nic, tak naprawdę. I o ile się nie mylę, miała pani umowę z profesorem Crakiem.- dodał chłodno, patrząc jej hardo w oczy.
-Tak pan sądzi? Mam rozumieć, że chce pan sprawiedliwej kary?- Uniosła brwi do góry. Robi się coraz ciekawiej.
Gryfonka kopnęła go w piszczel, aby siedział cicho. Nie miała zamiaru spędzać wszystkich weekendów na sprzątaniu zamku.
-Myślę, że Malfoy miał to na myśli.- powiedział Ben pewnie, patrząc McGonagall prosto w oczy.
-Ja wiem, co miałem na myśli.- syknął zły. Miał za długi język.
-Ma pan rację, panie McPersow.- odparła cicho, prostując się.- Skoro tak bardzo staraliście się o szlabany przez ten miesiąc, nie mogę być wobec tego obojętna. Cała wasza szóstka dostaje dwa tygodnie szlabanu. W każdą sobotę widzę was w głównym holu o siódmej. Plus macie zakaz na najbliższe wyjście do Hogsmeade.- dokończyła z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
-Jak to szóstka?- zawołała Pansy.
-Proszę nie dyskutować, panno Parkinson.- rozkazała z mocą, wracając na swoje miejsce.
-Ale my przecież nie zrobiliśmy nic złego!- poparł ją Mats. Miał zamiar iść z Jade do miasteczka... Poza tym, nie zrobił nic, co zasługiwało na podwójny szlaban. No... prawie nic.
-Chce pan mieć zajęte trzy soboty z rzędu?
Mats zacisnął usta i więcej się nie odezwał.
-Ale oni nie muszą mieć za nas szlabanu...- zaczęła Hermiona. Trochę głupio się przez to czuła.
-Jeszcze jedno słowo, panno Granger, a obiecuję, że ani pani, ani pan Malfoy, ani wasi przyjaciele nie będziecie mieli wstępu na listopadowy bal. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy.- skończyła mówić, a w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.- Do zobaczenia jutro o siódmej.- dodała, obserwując, jak wściekli uczniowie opuszczają klasę.
***
-Merlinie, no nie wierzę! Co za wiedźma!- Ruda gestykulowała rękoma, rzucając groźne spojrzenie na grupkę pierwszoroczniaków, która posłała jej ciekawe spojrzenie.
-Musiałeś ją sprowokować, prawda?- westchnął Diabeł, patrząc zrezygnowanym wzrokiem na Smoka.
Usiedli na ławce grupką, aby oczywiście dać upust swojemu niezadowoleniu.
-Nikt ci nie kazał się odzywać.- odparł Malfoy, wiedząc, jak niewdzięcznie to zabrzmiało.
-Och, wybacz mi, p r z y j a c i e l u, nigdy więcej nie będę stawał po twojej stronie.- odpowiedział kąśliwie, patrząc na niego z wyrzutem.
-Posłuchajcie, bardzo nam miło, że wzięliście naszą stronę, ale faktycznie, widzieliście, że to może się tak skończyć.- powiedziała Hermiona, która stała naprzeciwko Ginny, Blaise'a i Matsa, obok Dracona i Pansy. Miała już serdecznie dosyć tego roku szkolnego. Tyle pracy poszło na marne. No w sumie nie do końca.
-Przynajmniej razem będziemy mieli te szlabany.- Mats wzruszył ramionami. Już i tak nic nie zrobią, a miał cichą nadzieję, że wujek Malfoy'a zaingeruje w tej sprawie.
-Z resztą, kto by chciał iść w taką pogodę do Hogsmeade?- Herm próbowała znaleźć jakiś pozytyw.
-Tak, kto by chciał napić się piwa kremowego, albo odwiedzić Miodowe Królestwo.- zironizowała Ślizgonka, kręcąc głową.
Miona zmróżyła oczy. Rozumiała, że tamta jest wciąż zła na nią, ale mogła sobie darować.
-Poza tym, tak naprawdę czego wy się spodziewaliście? Że nie poniesiecie żadnych konsekwencji?- Czarna spojrzała na przyjaciela z dezaprobatą.
-Bez ryzyka nie ma zabawy.- sarknął.
-Sprzątanie kibli to faktycznie świetna zabawa, naprawdę polecam.- powiedział Zabini, krzywiąc się na wspomnienie swojego poprzendniego szlabanu.
-Słuchajcie, Hogsmeade jest za dwa tygodnie. A jak to McGonagall powiedziała, wszystko jest możliwe.- Hermiona puściła do nich oko, gdy w głowie zapaliła jej się mała żaróweczka.
-Coś kombinujesz, prawda?- spytał Mats, przyglądając jej się uważnie.
Wesołe ogniki tańczyły w jej czekoladowych tęczówkach. Zachowanie nauczycielki miało ją chyba zniechęcić, jednak przyniosło odwrotne skutki. Nakręciło ją to jeszcze bardziej.
-Całkiem możliwe.- zaświergotała.- A teraz wybaczcie nam, ale idziemy odwiedzić Harry'ego, którego ominęło całe to widowisko.- zakomendowała, pociągając przyjaciółkę za rękę.
Ruszyły w kierunku Skrzydła Szpitalnego, zostawiając pozostałych samych.
-Nie poznaję cię, Miona.- powiedziała z niedowierzeniem. Zazwyczaj to ona pokazywała pazurki w takich sytuacjach. A tu role zaczęły się odwaracać...
-Czasem małe zmiany są potrzebne.- Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko. Nie da się tak łatwo poskromić.
-Małe, a nie diametralne.- Czekały, aż schody łaskawie zmienią kierunek. Nie spodziewała się szlabanu, w końcu jest Prefektem Naczelnym... I sądziła, że takim, z małymi plusami...- Brakuje ci jeszcze tylko tamtych blond włosów i niebieskich oczu. Wtedy byłabyś damską wersją Malfoy'a.- Parsknęła na widok miny przyjaciółki.
-Nic mi nie mów... Do tej pory wypomina mi, gdy tylko ma okazję, że po tamtym rumie porzeczkowym przyznałam mu się, że podobał mi się tamten wygląd.- Skrzywiła się lekko. Tę informację wolała zachować tylko dla siebie.
-Dużo czasu ostantio spędzacie razem.- powiedziała mimochodem, wchodząc w nowy korytarz.
-Czy ja wiem...- Wyminęła jakiegoś ducha, chcąc uniknąć nieprzyjemnych dreszczy.- Może trochę.- Wzruszyła ramionami. Nie zwracała na to nawet uwagi. Przerażał ją trochę fakt, że tak się do tego przyzwyczaiła, że weszło jej to w codzienną rutynę.
-Powiedziałabym, że nawet więcej niż ze mną, czy Harry'm.- zażartowała, choć to chyba była prawda. Ma okazję, aby w końcu z nią porozmawiać.
-No co ty, Ginny! Jesteś zazdrosna o Malfoy'a?- Pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Zwariowałaś?- zaśmiała się, zrównując się ze starszą Gryfonką.- Ale po prostu nie sądzę, aby pakowanie się w to było...- Nie dokończyła, gdyż jej przerwano.
-Czekaj, czekaj.- Aż sie zatrzymała. To, co usłyszała było niedorzeczne.- Chyba nie myślisz, że pozwoliłabym mu przekroczyć jakiekolwiek granice?- Uniosła wysoko brwi. Pierwszy raz usłyszała coś tak dziwnego.
-No... nie wiem.- Zmarszczyła czoło, również stając.
-Nie zapominaj, Ruda, że to Draco Malfoy. Może i zaczęliśmy się dogadywać i nawzajem się tolerować, ale mimo wszystko.- Pokręciła energicznie głową, ruszając w stronę szpitala. Nie sądziła, że w ogóle ktoś wpadnie na taki pomysł. Kiedykolwiek.
-To dobrze.- Uśmiechnęła się do niej, dotrzymując jej kroku.
-A to dlaczego?- Uniosła brew do góry.
-No wiesz... Pomijając już sam fakt, że to Mlafoy, to nie byłabym taka pewna, co do jego zamiarów. No wiesz, wciąż mam jakieś dziwne wrażenie, że może chodzić o jakiś zakład.- powiedziała zamyślona. Tyle faktów na to wskazywało... Ale nie była do końca przekonana.
Hermiona posłała jej uważne wspomnienie. Zastanawiała się, czy dziewczyna mówiła to specjalnie, czy naprawdę tak myślała. Jednak jej też przeszło to kilka razy przez myśl. Lecz zawsze ostatecznie znajdowała dobry argument na odsunięcie tych przypuszczeń. No bo przecież nikt by się nigdy nie spodziewał, że będą kiedykolwiek ze sobą rozmawiali... Poza tym nic specjalnego nie zrobił, tylko jej pomagał...
-Nawet jeśli, to od początku był na przegranej pozycji.- Zaśmiała się do przyjaciółki, zapisując sobie te informację w głowie. Będzie musiała się temu przyjrzeć.
-Ale pamiętaj, warto być czujną.- Puściła jej oko. Patrząc z biegiem czasu na to wszystko, to w sumie ona też zaczynała już wątpić w ten niby zakład. No bo o co, o Ognista? Albo Zabini wtedy ją by wygrał? To dość niedorzeczne. W każdym razie miała czyste sumienie, że uprzedziła przyjaciółkę.
Nauczycielka zrobiła dziwną minę. Wyglądała, jakby biła się z myślami. W końcu specjalnie zrobiła tę dwójkę Prefektami Naczelnymi, a oni się jej sprzeciwiają, aby pomóc swoim poprzednikom.
-To ja zdecyduję, czy dostaną za to punkty, czy też nie.- odpowiedziała leniwie.- A wątpię, aby osiągnęli to uczciwie...
-A da się tak w ogóle?- Odezwała się Pansy. Skoro oni zebrali głos, to ona też coś doda od siebie.
Herm nie wierzyła własnym uszom. Tyle się męczyli przy tym zaklęciu, a ona im zarzuca jakieś śmieszne oszustwo, którego chyba nawet nie byli w stanie się dopuścić.
-Wszystko się da, pani Parkinson. I prosiłabym was, żebyście się nie wtrącali...- Nie dokończyła.
-W takim razie ja przyznaję im po pięć punktów chociaż.- powiedziała Gin stanowczo. Igrała z ogniem.
Starsza Gryfonka posłała jej ciepłe spojrzenie. Choć podejrzewała, że zapłaci za to jakąś cenę.
Dyrektorka poczerwieniała ze złości ponownie już na tej lekcji. Ta dziewczyna na zbyt wiele sobie pozwala.
-Ja również.- dodał Zabini, z wesołym uśmiechem. Odwdzięcza się jej za tamte szlabany na początku września.
Kobieta fuknęła głośno. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wybrać Prefektów Krukonów, albo Puchonów...
-Nie wolno wam...- Próbowała się bronić.
-Są Prefektami Naczelnymi, mają do tego prawo.- Wtrącił Mats. A co, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
-Jednakże ja, panie Bell, jestem dyrektorką, więc mam większe przywileje, nie sądzi pan?- Wstała z miejsca. Nie da sobie wejść na głowę. Poza tym, ona ma nad nimi właśnie tę oto przewagę.
-Może.- burknął pod nosem. Tu musiał przyznać jej rację.
-Dlatego też odejmuję te punkty.- Oparła ręce na blacie biurka.
-Za co!- Oburzyła się szatynka.
-Mam wymieniać? Zaczynając od pani zachowania od września, kończąc na tym impulsywnym zachowaniu pana Malfoy'a przed chwilą. Starałam się nie zwracać na to uwagi, bo myślałam, że się pani uspokoi, jednak widzę, że marne to były nadzieje...- Zaczęła krążyć po klasie.
-Jest pani niesprawiedliwa.- powiedziała Pansy ze swojego miejsca.
-Ja jestem niesprawiedliwa? Co w was wszystkich wstąpiło na tym roku? Zachowujecie się, jakby cała szkoła należała do was. Wymagany jest od was szacunek do nauczycieli i szkoły, lecz nawet tego nie potraficie.- Jej wzrok rzucał pioruny. Kręciło jej się lekko w głowie.
-O pani też nie można zbyt wiele dobrego powiedzieć w tym roku.- dodał chłodno Draco. Nie miał zielonego pojęcia co jej się stało, aczkolwiek był pewien, że na pewno nie była taka z własnej inicjatywy.
-Jest pan pewien? Niech mi pan uwierzy, panie Malfoy, wasze zachowanie zasługuje na zdecydowanie większą karę, niż nie dodanie kilku punktów.- odparła sztywno, stając na środku sali.
-To czemu pani ich nie karała?- spytała Astoria z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
Cała szóstka zmroziła ją wzrokiem.
-Dobre pytanie, panno Greengrass. Dam wam ostatnią szansę, pod warunkiem, że...
-Warunkiem? My nic nie robimy, a i tak jesteśmy karani.- warknął Ślizgon, który czuł na sobie błagalne spojrzenie Granger i Pansy.- Za co zabrała nam pani stanowiska? Za nic, tak naprawdę. I o ile się nie mylę, miała pani umowę z profesorem Crakiem.- dodał chłodno, patrząc jej hardo w oczy.
-Tak pan sądzi? Mam rozumieć, że chce pan sprawiedliwej kary?- Uniosła brwi do góry. Robi się coraz ciekawiej.
Gryfonka kopnęła go w piszczel, aby siedział cicho. Nie miała zamiaru spędzać wszystkich weekendów na sprzątaniu zamku.
-Myślę, że Malfoy miał to na myśli.- powiedział Ben pewnie, patrząc McGonagall prosto w oczy.
-Ja wiem, co miałem na myśli.- syknął zły. Miał za długi język.
-Ma pan rację, panie McPersow.- odparła cicho, prostując się.- Skoro tak bardzo staraliście się o szlabany przez ten miesiąc, nie mogę być wobec tego obojętna. Cała wasza szóstka dostaje dwa tygodnie szlabanu. W każdą sobotę widzę was w głównym holu o siódmej. Plus macie zakaz na najbliższe wyjście do Hogsmeade.- dokończyła z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
-Jak to szóstka?- zawołała Pansy.
-Proszę nie dyskutować, panno Parkinson.- rozkazała z mocą, wracając na swoje miejsce.
-Ale my przecież nie zrobiliśmy nic złego!- poparł ją Mats. Miał zamiar iść z Jade do miasteczka... Poza tym, nie zrobił nic, co zasługiwało na podwójny szlaban. No... prawie nic.
-Chce pan mieć zajęte trzy soboty z rzędu?
Mats zacisnął usta i więcej się nie odezwał.
-Ale oni nie muszą mieć za nas szlabanu...- zaczęła Hermiona. Trochę głupio się przez to czuła.
-Jeszcze jedno słowo, panno Granger, a obiecuję, że ani pani, ani pan Malfoy, ani wasi przyjaciele nie będziecie mieli wstępu na listopadowy bal. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy.- skończyła mówić, a w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.- Do zobaczenia jutro o siódmej.- dodała, obserwując, jak wściekli uczniowie opuszczają klasę.
***
-Merlinie, no nie wierzę! Co za wiedźma!- Ruda gestykulowała rękoma, rzucając groźne spojrzenie na grupkę pierwszoroczniaków, która posłała jej ciekawe spojrzenie.
-Musiałeś ją sprowokować, prawda?- westchnął Diabeł, patrząc zrezygnowanym wzrokiem na Smoka.
Usiedli na ławce grupką, aby oczywiście dać upust swojemu niezadowoleniu.
-Nikt ci nie kazał się odzywać.- odparł Malfoy, wiedząc, jak niewdzięcznie to zabrzmiało.
-Och, wybacz mi, p r z y j a c i e l u, nigdy więcej nie będę stawał po twojej stronie.- odpowiedział kąśliwie, patrząc na niego z wyrzutem.
-Posłuchajcie, bardzo nam miło, że wzięliście naszą stronę, ale faktycznie, widzieliście, że to może się tak skończyć.- powiedziała Hermiona, która stała naprzeciwko Ginny, Blaise'a i Matsa, obok Dracona i Pansy. Miała już serdecznie dosyć tego roku szkolnego. Tyle pracy poszło na marne. No w sumie nie do końca.
-Przynajmniej razem będziemy mieli te szlabany.- Mats wzruszył ramionami. Już i tak nic nie zrobią, a miał cichą nadzieję, że wujek Malfoy'a zaingeruje w tej sprawie.
-Z resztą, kto by chciał iść w taką pogodę do Hogsmeade?- Herm próbowała znaleźć jakiś pozytyw.
-Tak, kto by chciał napić się piwa kremowego, albo odwiedzić Miodowe Królestwo.- zironizowała Ślizgonka, kręcąc głową.
Miona zmróżyła oczy. Rozumiała, że tamta jest wciąż zła na nią, ale mogła sobie darować.
-Poza tym, tak naprawdę czego wy się spodziewaliście? Że nie poniesiecie żadnych konsekwencji?- Czarna spojrzała na przyjaciela z dezaprobatą.
-Bez ryzyka nie ma zabawy.- sarknął.
-Sprzątanie kibli to faktycznie świetna zabawa, naprawdę polecam.- powiedział Zabini, krzywiąc się na wspomnienie swojego poprzendniego szlabanu.
-Słuchajcie, Hogsmeade jest za dwa tygodnie. A jak to McGonagall powiedziała, wszystko jest możliwe.- Hermiona puściła do nich oko, gdy w głowie zapaliła jej się mała żaróweczka.
-Coś kombinujesz, prawda?- spytał Mats, przyglądając jej się uważnie.
Wesołe ogniki tańczyły w jej czekoladowych tęczówkach. Zachowanie nauczycielki miało ją chyba zniechęcić, jednak przyniosło odwrotne skutki. Nakręciło ją to jeszcze bardziej.
-Całkiem możliwe.- zaświergotała.- A teraz wybaczcie nam, ale idziemy odwiedzić Harry'ego, którego ominęło całe to widowisko.- zakomendowała, pociągając przyjaciółkę za rękę.
Ruszyły w kierunku Skrzydła Szpitalnego, zostawiając pozostałych samych.
-Nie poznaję cię, Miona.- powiedziała z niedowierzeniem. Zazwyczaj to ona pokazywała pazurki w takich sytuacjach. A tu role zaczęły się odwaracać...
-Czasem małe zmiany są potrzebne.- Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko. Nie da się tak łatwo poskromić.
-Małe, a nie diametralne.- Czekały, aż schody łaskawie zmienią kierunek. Nie spodziewała się szlabanu, w końcu jest Prefektem Naczelnym... I sądziła, że takim, z małymi plusami...- Brakuje ci jeszcze tylko tamtych blond włosów i niebieskich oczu. Wtedy byłabyś damską wersją Malfoy'a.- Parsknęła na widok miny przyjaciółki.
-Nic mi nie mów... Do tej pory wypomina mi, gdy tylko ma okazję, że po tamtym rumie porzeczkowym przyznałam mu się, że podobał mi się tamten wygląd.- Skrzywiła się lekko. Tę informację wolała zachować tylko dla siebie.
-Dużo czasu ostantio spędzacie razem.- powiedziała mimochodem, wchodząc w nowy korytarz.
-Czy ja wiem...- Wyminęła jakiegoś ducha, chcąc uniknąć nieprzyjemnych dreszczy.- Może trochę.- Wzruszyła ramionami. Nie zwracała na to nawet uwagi. Przerażał ją trochę fakt, że tak się do tego przyzwyczaiła, że weszło jej to w codzienną rutynę.
-Powiedziałabym, że nawet więcej niż ze mną, czy Harry'm.- zażartowała, choć to chyba była prawda. Ma okazję, aby w końcu z nią porozmawiać.
-No co ty, Ginny! Jesteś zazdrosna o Malfoy'a?- Pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Zwariowałaś?- zaśmiała się, zrównując się ze starszą Gryfonką.- Ale po prostu nie sądzę, aby pakowanie się w to było...- Nie dokończyła, gdyż jej przerwano.
-Czekaj, czekaj.- Aż sie zatrzymała. To, co usłyszała było niedorzeczne.- Chyba nie myślisz, że pozwoliłabym mu przekroczyć jakiekolwiek granice?- Uniosła wysoko brwi. Pierwszy raz usłyszała coś tak dziwnego.
-No... nie wiem.- Zmarszczyła czoło, również stając.
-Nie zapominaj, Ruda, że to Draco Malfoy. Może i zaczęliśmy się dogadywać i nawzajem się tolerować, ale mimo wszystko.- Pokręciła energicznie głową, ruszając w stronę szpitala. Nie sądziła, że w ogóle ktoś wpadnie na taki pomysł. Kiedykolwiek.
-To dobrze.- Uśmiechnęła się do niej, dotrzymując jej kroku.
-A to dlaczego?- Uniosła brew do góry.
-No wiesz... Pomijając już sam fakt, że to Mlafoy, to nie byłabym taka pewna, co do jego zamiarów. No wiesz, wciąż mam jakieś dziwne wrażenie, że może chodzić o jakiś zakład.- powiedziała zamyślona. Tyle faktów na to wskazywało... Ale nie była do końca przekonana.
Hermiona posłała jej uważne wspomnienie. Zastanawiała się, czy dziewczyna mówiła to specjalnie, czy naprawdę tak myślała. Jednak jej też przeszło to kilka razy przez myśl. Lecz zawsze ostatecznie znajdowała dobry argument na odsunięcie tych przypuszczeń. No bo przecież nikt by się nigdy nie spodziewał, że będą kiedykolwiek ze sobą rozmawiali... Poza tym nic specjalnego nie zrobił, tylko jej pomagał...
-Nawet jeśli, to od początku był na przegranej pozycji.- Zaśmiała się do przyjaciółki, zapisując sobie te informację w głowie. Będzie musiała się temu przyjrzeć.
-Ale pamiętaj, warto być czujną.- Puściła jej oko. Patrząc z biegiem czasu na to wszystko, to w sumie ona też zaczynała już wątpić w ten niby zakład. No bo o co, o Ognista? Albo Zabini wtedy ją by wygrał? To dość niedorzeczne. W każdym razie miała czyste sumienie, że uprzedziła przyjaciółkę.
Resztę drogi szły w milczeniu, każda myśląc nad czymś innym.
Może i Ginny mówiła naprawdę zwariowane rzeczy, to od jakiegoś czasu sama rozważała opcję z zakładem... Ale ostatecznie i tak nie wymyślała nic, co by ją do czegoś konkretnego doprowadziło. Poza tym Malfoy nie zachowywał się jakoś szczególnie napastliwie wobec niej...
W końcu dotarły na miejsce.
-Ja tutaj poczekam.- powiedziała szybko Ginny, opierając się o ścianę. Nie ma mowy, żeby w najbliższym czasie pokazywała się Pomfrey.
-Czemu?- spytała zdziwiona. Czemu ona się tak dziwnie zachowywala, jeśli chodziło o Skrzydło Szpitalne?
-Średnio przepadam za tym miejscem. Poza tym im mniej osób zawsze tam wchodzi, tym lepiej, sama wiesz, jaką jest Pomfrey.- Machnęła ręką, robiąc najbardziej niewinna minę, jaką potrafiła.
-W porządku.- odpowiedziała, jeszcze przez moment przyglądając się uważnie przyjaciółce.
Ostatecznie sama weszła do środka. Jej oczy natychmiast zostały zaatakowane przez tą okropną biel. Odszukała wzrokiem łóżko, na którym powinien leżeć Harry. I na szczęście gi znalazła.
Żwawym krokiem podeszła do niego.
I kiedy już prawie przy nim była, zauważyła stojąca przed nim pielęgniarkę.
-O, panna Granger. Znalazła już pani swoją kartę?- Jej spojrzenie, gdyby mogło wypaliłoby dziurę w jej czole, była tego pewna.
-Ale mówiłam pani, ja jej w życiu na oczy nie widziałam.- Pokręciła zrezygnowana głową. O co tej kobiecie cały czas chodziło?
-Oczywiście.- mruknęła do siebie.- No dobrze, panie Potter. Jest już pan wolny. Proszę pamiętać, co panu mówiłam, no chyba, że chce pan ponownie spędzić tutaj kilka dni.- Zwróciła się do Gryfona, a następnie wróciła do swojego gabinetu.
-I jak się czujesz?- spytała, przytulając go na powitanie. Czuła, że jeszcze nie odzyskał wszystkich sił.
-Lepiej.- Skrzywił się lekko, posyłając jej słaby uśmiech. To było jedno z tych najgorszych doświadczeń w jego życiu. Wciąż przy gwałtowniejszych ruchach kręciło mu się lekko w głowie. Musi znaleźć Malfoy'a.
-To świetnie.- zaświergotała.- To, co idziemy?
-Zdecydowanie.- Pokiwał głową. Miał już dosyć tego miejsca. Poza tym, i tak musi leżeć jeszcze przez kilka dni, aby w pełni odzyskać siły.
Hermiona pomogła mu wziąć swoje rzeczy, wzięła go pod rękę i razem ruszyli w stronę wyjścia.
-Ginny czeka przed wejściem.- zagadnęła. Nie chciała od razu wypytywać go o to, co się dokładnie stało. Aczkolwiek zrobi to na pewno.
-O, a czemu nie weszła?- spytał zdziwiony. Cieszył się, że ma takie przyjaciółki, jednak zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później sięgnie go lawina pytań.
-Nie mam zielonego pojęcia.
-A dużo mnie ominęło?- Spojrzał na nią z uwagą. Znając życie, bardzo wiele.
-Oj, nawet nie wiesz ile.- odparła z lekkim uśmiechem na ustach.
***
-Przez twój durny zakład wszyscy zostaliśmy ukarani.- syknęła Pansy, kiedy Gryfonki zniknęły z pola widzenia.
-Nie wyolbrzmiaj... Jak raz nie pójdziesz z Dafne do Hogsmeade, to ci się nic nie stanie.- Wywrócił oczami. Oczywiście, że jemu też nie było do śmiechu, jednak wiedział, że te szlabany na pewno uda mu się obrócić na swoją korzyść.
-Wszyscy wiemy, że na pewno pójdziemy, słyszeliście ją przecież.- odpowiedziała, siadając obok Matsa.
-Właśnie.- odpowiedział z błyskiem w oku.- Pamiętaj, Pans. Jeśli ja już się za coś biorę, to z wysoko ustawioną poprzeczką.- Uśmiechnął się do siebie, wytrzymując krytyczne spojrzenia Bella i Parkinson.
-Tylko, żeby ta poprzeczka ci na głowę nie spadła.- dodała kąśliwie.
Draco wywrócił oczami. Solidarność jajników i tyle.
Zadzwonił dzwonek, który oznajmiał im, że pora wrócić na zajęcia. Jednak Malfoy i Zabini ruszyli w przeciwnym kierunku.
-A wy dokąd?- spytał Mats, chociaż wiedział, jaką uzyska odpowiedź.
-I tak mamy juz szlabany.- Odpowiedział Blaise. Obaj wiedzieli, że tamci nie pójdą za nimi.
I miał rację. Poza tym, i tak wolał spędzić czas z Malfoy'em, aby ten w końcu przestał na niego buczeć o byle co.
-Widzę, że jako jedyny przyjąłeś dzielnie niesłuszną karę.- powiedział blondyn, gdy szli kawałek w ciszy.
-Już się przyzwyczaiłem.- Westchnął teatralnie, szczerząc się przy tym.
Draco również parsknęła cicho pod nosem. Musiał przyznać, że był mile zaskoczony, że Blaise, mimo tej durne odznaki postawił się dykertorce, aby im pomóc. Cieszył się, że wciąż panuje u nich zasada, przyjaciele zawsze wyżej.
-Może przynajmniej z ciebie będzie dobry Prefekt.- dodał, a następnie razem z Diabłem wybuchnęli śmiechem.
-Dobrze, że już się przestałeś zachowywać jak panienka, Malfoy.- skwitował, schodząc po schodach.
Jednak Ślizgon nic mu nie odpowiedział, tylko spojrzał przed siebie z dziwnym błyskiem w oku.
-Witamy wśród żywych, Potter.- powiedział, zatrzymując się.
Gryfon posłał mu kwaśny uśmiech. Za to spojrzał triumfalnie na Zabiniego, gdyż za drugie ramię prowadziła go rozbawione Ginny, która razem z Hermioną opowiadała, co się ciekawego u nich działo.
Gin automatycznie chciała juz puścić przyjaciela, jednak stwierdziła, że czemu miałaby robić coś takiego.
-Dłużej nie mogli cię tam trzymać?- spytał kwaśno Blaise.
-Mogli, ale gdy zobaczyłem, kto po mnie przyszedł od razu z tego zrezygnowałem.- Odbił zgrabnie piłeczkę, tym samym powodując głośne zgrzytanie zębów u Ślizgona.
-Chodźmy lepiej.- mruknęła Herm, ciągnąc za sobą przyjaciół.
-Dobry pomysł.- odpowiedział Diabeł, uważnie obserwując rudą Gryfonkę, która uśmiechała się do siebie pod nosem.
***
Następnego dnia całą szkoła już plotkowala o wczorajszej lekcji Transmutacji ostatniego rocznika Gryffindoru I Slytherinu. Ale co się dziwić, w końcu to Hogwart, tutaj wiadomości roznoszą się z prędkością światła.
Sobota powinna być dniem, w którym można odpocząć od szkolnych obowiązków... No niestety, jak zwykle pewna grupka siódmorocznych uczniów nie skorzysta z tego przywileju.
-Dobrze, że chociaż pada. Będziemy musieli być w zamku.- Próbowała się pocieszyć Ginny.
-Mam nadzieję.- burknęła Hermiona, upijającłyk czarnej kawy. Czuła na sobie wzrok paru uczniów. Gryfoni byli jej wdzięczni, że przynajmniej punktów nie stacili.
-Ciekawe co wymyśli.- Zastanawiała się głośno, smarując tosty dżemem morelowym. Modliła się w duchu, aby robili wszystko zdała od biblioteki... To miejsce było po prostu niebezpieczne! A podobno nauka i zdobywanie wiedzy jest przyjemne i bezpieczne. Guzik prawda.
-Wam pewnie coś w miarę łagodnego. Mi i Malfoy'owi pewnie wysprzątanie całego zamku szczoteczką do zębów.- powiedziała ponuro, krzywiąc się przy tym.
Ginny wybuchnęła głośnym śmiechem, krztusząc się przy tym jednocześnie kawałkiem pieczywa.
Herm zachichotała cicho, klepiąc Rudą po plecach, aby się nie udusiła. Chciała ten szlaban wykonywać w parach. Jednakże liczyła się z tym, że tą parą na pewno nie będzie ani Ginny ani Malfoy. Zmarszczyła czoło i pokręciła lekko głową. Czemu miałaby chcieć spędzić szlaban z Malfoy'em?
-Okej, już jest dobrze.- wymamrotała Gin, kaszląc lekko, wciąż z wesołymi iskierkami w oczach.
-Całe szczęście, bo jeszcze McGonagall wysłała by jakiś lost do Ministerstwa, aby mnie zamknęli w Azkabanie.- zażartowała, choć nie wydawało jej się to takie absurdalne. Nałożyła sobie trochę jajecznicy na talerz. Musi się najeść, bo z całą pewnością czeka ją ciężki dzień.
-Nie poznaję jej ostatnio.- burknęła młodsza Gryfonką, upijając kilka łyków soku dniowego.
-Zachowuje się tak od początku września. Ona i Pomfrey...- Herm zastanawiała się również i nad tym, jednak tutaj na nic szczególnego nie wpadła.
Ruda poruszyła się niespokojnie. A co jeśli obie czarownice zachowują się tak ze względu na brak kilku akt i obwiniają o to właśnie Hermionę? Zapchała usta tostem, aby nie musieć narazie drążyć tego tematu.
-A co jeśli są pod jakimś urokiem?- Zastanawiała się głośno, choć wiedziała, jakie to było absurdalne. Włożyła widelec ze śniadaniem do ust. Czekała na odpowiedź przyjaciółki.
Rudowłosa w końcu przełknęła swój posiłek i spojrzała zdziwiona na szatynkę.
-Oszalałaś? Przecież wojna już się skończyła, nie ma opcji, żeby coś takiego przeszło bez natychmiastowej interwencji Ministerstwa.- Przypomniała jej.- Może przechodzą jakiś kryzys swojego wieku. Nie wiem.- Wzruszyła ramionami, wracając do swojego talerza.
-Masz rację. To niedorzeczne.- odpowiedziała, odpedzając od siebie te myśli.
***
-Obstawiam, że będziemy musieli wysprzątać cały zamek.- powiedział Draco, jedząc ogromną kanapkę.
-Nawet w szóstkę zajęłoby to nam z dwa lata.- Skrzywił się Zabini, wlewając parę kropli bursztynowego płynu do swojej porannej kawy.
-Widzę, że już chcesz się przygotować na resztę dnia.- Przytknęła mu Pansy.
-Trzeba sobie radzić, Czarna.- Posłał jej szeroki uśmiech, upijajac gorący napój.
-Poza tym, na pewno każdy z nas będzie robił coś innego.- powiedział Mats.
-Zapowiadają się wspaniałe soboty.- Westchnęła Pans, która czuła się niesprawiedliwe potraktowana.
-Pewnie nawet nie wiesz jak bardzo.- Mats spojrzał z przymrużonymi oczami na blondyna, które uniósł lekko kąciki ust do góry.
Draco skończył posiłek i razem z Matsem i Blaisem wyszedł z Wielkiej Sali.
-Byłeś już u Pottera?- spytał Bell, wymijając jakieś Gryfonki.
-Jeszcze nie. Pójdę w przyszłym tygodniu, jak już zacznie trzeźwo myśleć.- odpowiedział Draco, zerkając kątem oka na tamte dziewczyny.
-A to w ogóle możliwe?- sarknął Zabini, siadając na najbliższej ławce.
Dwaj Ślizgoni spojrzeli na niego rozbawieni. Co takiego ma w sobie ta rudowłosa Gryfonka?
-Tylko pamiętaj, bo to ważne.- Mats chciał coś więcej dodać, jednak podeszła do niego jedna z tamtej grupy Gryfonek.
-Cześć, Mats! Czyli co, o której dzisiaj?- spytała słodko, uśmiechając się promiennie do całej trójki.
Malfoy za każdym razem, gdy widział tą dziewczynę, nie mógł wyjść z podziwu, jak bardzo przypomina mu swoją kuzynkę.
-Em, wiesz co, Jade.- zaczął Mats, plącząc się trochę. Oczywiście był na dzisiaj z nią umówiony, jednak przez szlaban musi odwołać dwa spotkania. W sumie to jedno...
-Nie mów mi, że zapomniałeś.- Uśmiech od razu zniknął z jej twarzy. Odrzuciła swoje blond loki na plecy, patrząc na niego wyczekująco.
-Oczywiście, że nie! Po prostu...
-Po prostu dostał szlaban.- Dokończył za niego Diabeł, również przyglądając się dziewczynie.
Blondynka zrobiła zdziwioną minę.
-Za co?- Uniosła brew.
-A nic takiego...
-Wstawił się za Granger i Weasley.- dopowiedział Draco. Chciał coś sprawdzić.
Gryfonka Skrzywiła się lekko, słysząc nazwiska koleżanek. Zrobiła dziwną minę.
-Och, no cóż. Dobrze, że dbasz o dobre relacje w klasie.- Poprawiła spódniczkę, czując na sobie wzrok któregoś ze Ślizgonów.
-Też sądzimy, że to szlachetne.- odezwał się Blaise. Czy mu się teraz wydawało, czy zniknął jej pieprzyk z policzka, którego przed chwilą tam miała?
-Poza tym, przeciwieństwa się przyciągają, prawda?- spytał blondyn, który zauważył, że jej oczy zrobiły się trochę ciemniejsze.
-Co masz na myśli? - spytała, starajac się zakryć twarz włosami.
-No wiesz, na przykład skłócanie ze sobą wychowanków innych domów.- Wbił w nią uważne spojrzenie.
Jadę zrobiła oburzoną minę.
-Ach, zapomniałam, że mam przyjemność z panem Malfoy'em.- odpowiedziała kwaśno.- Za to zauważyłam, że ty starasz się to naprawić.- Uśmiechnęła się pod nosem.- Wybaczcie, straciłam ochotę na dalszą rozmowę z wami.- dodała i odeszła z dumnie podniesioną głową.
-Malfoy!- warknął wściekły Mats. No nie wierzył własnym uszom.
-Co?- spytał niewinnie, wkładając ręce do kieszeni.
-Czy ty zawsze musisz wtrącać się w nie swoje sprawy?- syknął.
-Ale on ma rację, stary. Ta dziewczyna jest podejrzana.- Odezwał się Zabini.
-O, stwierdziliście to po tym, że może się pomyliła wtedy?- Oni to robią specjalnie, czy co?
-Nie, Mats. Po prostu jej zachowanie jest dziwne. I... No wiesz. Do złudzenia przypomina Victorię.- Zmarszczył czoło.
Bell trochę się zmieszał. Szybko jednak wrócił do obrony.
-Bo jest ładną blondynką? Proszę cię.- prychnął głośno.
-Nie mów mi, że nie zauważyłeś kolosalnego podobieństwa między nimi. - Zdziwił się Draco.
-Po prosru robisz to specjalnie. Nie wiem o co ci chodzi. Wy sobie szukacie co chwilę jakichś łatwych dziewczyn, a ja dlatego, że taki nie jestem, to nie mogę mieć zwykłej, która mnie interesuje? Czy po prostu mścisz się za akcję z Vi w wakacje?- warknął zły i poszedł w kierunku, którym odeszły dziewczyny.
-Ten to jak wybuchnie, to porządnie.- burknął Malfoy.
-Może ma rację?- spytał Blaise.
-Nie. Po prostu jest zaślepiony i nie widzi tego, co powinien.- Pokręcił głową.
-Czy ty też zauważyłeś, że...- zaczął.
-Że chwilę później drobiazgowo się zmieniła? Tak.- Pokiwał głową.
***
Nastał wieczór. Hermiona i Ginny już czekały w holu głównym. Oczywiście Ślizgoni musieli się spóźnić.
-Jeśli przez to przedłuży nam szlaban, to przeklnę ich, przysięgam.- burczała Gin, poprawiając wysokiego kucyka, którego upięła.
-Dlatego kazałem im przyjść punktualnie.- Usłyszały.
Odwróciły się w tamtą stronę i zobaczyły uśmiechającego się do nich Diabła. Za nimi szli Draco, Mats i Pansy.
-Co za ulga.- zironizowała.
-Przecież wiem, że nie mogłaś się doczekać, aż mnie zobaczysz.- Posłał jej szeroki uśmiech, tym samym pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Ruda Wywróciła oczami.
-Coś ty, przed wyjściem siedziałam z Harry'm, wiec miło spędzałam czas.- odparła wolno, chichocząc pod nosem.
Zabini skrzywił się mocno. Czemu ona czasem była taka nieznośna? Chyba wszystkie Gryfonki takie były.
-Coś nie tak Blaisiku?- spytała słodko.
-Potem się przekonamy, Wiewióro.- odpowiedział tajemniczo.
Dziewczyna posłała mu przeciągłe spojrzenie, a kiedy chciała coś więcej dodać, zjawiła się dyrektorka.
Wszyscy natychmiast zamilkli.
-Cieszę się, że jesteście punktualni przynajmniej.- Przywitała ich.
Nikt się nie odezwał, tylko patrzył na nią spod byka. Powinni w tym momencie robić coś zdecydowanie ciekawszego.
-Jako że Prefekci Naczelnik również zostali ukarani wasze szlabany będą nadzorował uczniowie, których sama wybrałam ze względu na rzetelność wykonywanej pracy.
Zrobili zniesmaczone miny. Coś czuli, że te szlabany będą ich najdłuższym w całym życiu.
-Panna Weasley i pan Malfoy zajmą się sprzątaniem biblioteki, a następnie Izby Pamięci pod nadzorem panny Greengrass.
-SŁUCHAM?!- krzyknęła Gin. Ona się po prostu przejezyczyła, prawda?
-Mniemam, iż pani doskonale słyszała.
Hermiona zagryzła dolną wargę. Nie podobał jej się ten pomysł. Tym bardziej, że domyślała się, kto będzie nadzorował jej karę.
-Pan Bell odbędzie swój szlaban z panną Parkinson, który odbędzie w szklarniach pod okiem panny Melin.
Ślizgon Zmarszczył czoło. Coś mu mówiło to nazwisko, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć skąd.
-Natomiast panną Granger i pan Zabini będą musieli doprowadzić do stanu używalności boisko do Quiditcha. Pilnować was będzie pan McPersow.- zakończyła z powstrzymywanym uśmiechem.
Hermiona czuła, jak jej się nogi uginają. Nie zasłużyła na aż taką karę. Rozejrzała się wkoło i zauważyła, że pozostali patrzyli na nią ze współczuciem.
-Ale Pani profesor, jak my mamy wysprzątać całe boisko bez rożdżek?- spytał Blaise, bo Gryfonce ten fakt wyleciał z głowy.
-Liczę na waszą kreatywność.
-Całe? Przecież ono jest ogromne!- zawołała rozpaczliwie. Oj, jej plany na przyszły tydzień stały teraz pod znakiem zapytania
-Tak, całe, panno Granger. Nikt nie kazał pani łamać regulaminu.- dodała twardo.- Radzę wam wziąć się do pracy, chyba, że chcecie również stracić niedziele.- oznajmiła i ruszyła w stronę swojego gabinetu.
Wszyscy Stali jeszcze w osłupieniu.
-No to... szybkiego szlabanu.- oznajmiła Pansy, po czym wszyscy się rozeszli.
***
-Różdżki.- zakomendowała Astoria, wyciągając po nie rękę.
Oddali je z lekkim ociąganiem. Ruda podejrzewała, że Malfoy i tak nie oddał swojej?tylko jakąś fałszywkę, jednak postanowiła w to nie wnikać. W końcu ona też na tym prawdopodobnie skorzysta.
-Tam są wasze... pomoce sprzątające.- powiedziała z ironicznym uśmiechem.- Macie posprzątać najpierw całą Izbę. Potem bibliotekę.- skończyła i usiadła na krzesełku.
Spojrzeli w kierunku wcześniej wskazanych rzeczy i skrzywili się mocno. Oczywiście standardowo prawie nic tam nie było.
-Będziemy się wymieniać.- powiedziała Ginny, widząc, że Ślizgon sięga po najlepsze.
-Pomarzyć zawsze możesz.- Wzruszył ramionami i oddalił się do gabloty z pucharami.
-Żadnych rozmów!- zaświergotała Ria.
Gryfonka posłała jej złowrogie spojrzenie. Wzięła to, ci zostawił jej chłopak i zaczęła sprzątać. Jeśli całe kilkanaście godzin ma spędzić w towarzystwie tej dziewuchy, to chyba prędzej oszaleje. Poza tym, teraz ma idealną okazję, aby spróbować dowiedzieć się, czy Malfoy ma jakiś interes wobec Miony.
Chciała podejść do niego bliżej, jednak cały czas czuła na sobie wzrok dziewczyny. Okej, poczeka. W końcu na pewno nie będzie miała wlepionego tylko w nią swojego spojrzenia.
Leniwie czyściła jakieś medale. Czuła się, jak w pierwszym tygodniu września. Zauważyła, że każdy szlaban, który zarobiła ona, albo jej przyjaciółka był z winy któregoś Ślizgona.
Gdy będą w bibliotece na pewno spróbuję zajrzeć do ciekawszych działów, aby wiedzieć, które musi przewertować z Zabinim. Jeśli w ogóle dzisiaj dadzą radę skończyć Izbę.
Czuła, że to syzyfowa praca oraz, że tych medali przybywało, a nie ubywało.
Zerknęła na Astorię.
-Ruchy, Weasley.- syknęła.
-Nie mam czym sprzątać.- odparła zimno, wskazując na pusta buteleczkę po płynie.
-A co mnie to obchodzi.- Wzruszyła ramionami, zakładając nogę ja nogę.
-No chyba powinno, bo nie mam jak wykonywać swojego szlabanu, który ty masz nadzorować.- warknęła wstając z kolan.
-Możesz użyć swojej śliny, mi to obojętne. Ma być posprzątane.- Posłała jej szyderczy uśmiech.
-Ja ci zaraz pokaże, co ma być, a co nie, ty wredna...- Nie dokończyła.
-Trzymaj, Weasley.- powiedział Malfoy, rzucając jej nowy środek dezynfekujący.
Ruda przyjęła go bez słowa. Czyli jednak dobroć Malfoy'a na szlabanach nie jest plotką.
-Weasley'owie widzę, że nie wychowani. No ale, co się dziwić.- rzuciła mimochodem brunetka.
Ginny zacisnęła mocno usta, nie da się jej sprowokować. Odpęka swoją karę i będzie po wszystkim.
-Gdybym tylko mogła odejmować punkty.- Westchnęła.
-Ale nie możesz.- warknęła Gin, mocniej chwytając jakiś medal, że aż pobielały jej chrząstki palców.
-Może juz niedługo.- wdała się z nią w dyskusję.
-Wybacz, Greengrass, ale żeby być Prefektem, trzeba być choć trochę inteligentnym.- powiedziała z wyższością.
-Proszę cię.- zaśmiała się pod nosem.- Z inteligencji wzięta była szlama Granger, ty natomiast jesteś z awaryjnej listy, aby dopiec przyjaciółeczce.- dokończyła z wrednym uśmiechem.
Policzki Gryfonki poczerwieniały ze złości. Guzik prawda. Gdyby nie jej wyniki w nauce, jie byłaby na siódmym roku.
Wzięła kilka głębokich oddechów na uspokojenie, lecz kiedy spojrzała na Slizgonkę wszystkie hamulce jej puściły i cisnęła z całej siły medalionem w dziewczynę, która odbiła go zaklęciem. Ginny schylila się szybko, ani uniknąć rozwalonej głowy.
-WEASLEY.- warknęła wściekła.
-Odezwij się jeszcze jednym słowem, Greengrass, a przysięgam, że następnym razem będziesz potrzebowała pomocy Pomfrey.- odpowiedziała słodko, wracając do pracy.
Draco uśmiechnął się do siebie. Ta Gryfonka ma w sobie tyle temperamentu, że to aż nieprawdopodobne. Blaise zapewne ciekawie spędza czas.
Przez te godziny, które tu spędzili wpadł na ciekawy pomysł. Musi zamienić się szlabanem z Blaise'm.
Spojrzał na Astorię, która cały czas sztyletowała się wzrokiem z Weasley. Westchnął cicho i ostrożnie wyciągnął swoją różdżkę z kieszeni. Szybkim ruchem spowodował mały hałas w drugim końcu Izby. Dziewczyna z niechętna miną ruszyła w tamtym kierunku. Korzystając z okazji szybko wysłał patronusa do przyjaciela. Przekazał w nim trochę nieprawdy, jednakże inaczej Zabini nie przyszedł by tutaj. Przecież tu chodziło o jego wygraną.
-Ej, Weasley.- szepnął, a kiedy ta spojrzała na niego, gestem wskazał, żeby podeszła.
Gin wywróciła oczami, jednak zaintrygowana wykonała polecenie chłopaka.
-Wydaje mi się, że masz już serdecznie dosyć tego miejsca.- zaczął z błyskiem w oku.
Dziewczyna spojrzała na niego uważnie. On coś kombinował.
-Nie wydaje ci się. Ale do czego zmierzasz?- Schowała się za potężna gablotką, aby nie zostać zauważoną.
-Sądzę również, że wolałabyś ten szlaban spędzać z Diabłem niż ze mną...- rzucił niedbale.
Ginny zmróżyła oczy. Chyba wiedziała do czego zmierzał.
-Obojętne mi to.- Wzruszyła ramionami. Zaraz się przekona, czy ma rację.
Draco myślał intensywnie. Jak pociągnąć to dalej?
-To inaczej. Myślisz, że Granger dobrze się bawi z Blaise'm?- Uniósł sugestywnie brew. Oboje wiedzieli, że tamta szatynka z całą pewnością jest na skraju wytrzymania psychicznego.
-Do czego zmierzasz?- Schylila się jeszcze bardziej.
-Co powiesz na małą zamianę?- spytał, po chwili namysłu.
Rudowłosa przygryzla wewnętrzną cześć policzka. Oczywiście, że wolałaby, aby był tu Zabini, a nie Malfoy, chociażby dlatego, że mogliby razem zbadać działy w bibliotece.
-Co cie tak ciągnie do Hermiony, co?- Wpatrywała się w niego intensywnie, chcąc wyłapać jakakolwiek oznaję fałszu.
-Nie ująłbym tego w ten sposób.- Pokręcił głową, zachowując dobra minę do złej gry.- Po prostu uznajmy to za małą pokutę.- Wzruszył ramionami. Kłamanie miał we krwi.
-Jasne.- prychnęła głośno. Bo mu uwierzy. Musi się bardziej postarać.
-Również dobrze mógłbym to samo powiedzieć o Zabinim i tobie.- Puścił jej oko, tym samym zbijając ją z tropu.
Gryfonka westchnęła cicho.
-Okej, zgadzam się.- odparła zrezygnowana.- Ale nie wierzę ci, żeby to było jasne. I przysięgam, że jeśli zrobisz jeden niewłaściwy ruch, zauważę, że podwinęła ci się noga, bez żadnych skrupułów przekonam Hermionę, żeby trzymała się z dala od ciebie.- dodała twardo.
Jednak zapomniała, że Draco był świetny w odbijaniu piłeczki.
-Jak to jest, że zawsze trzymasz męska stronę w waszej przyjaźni?- zironizował.
-Jesteś bezczelny!- fuknęła zła.- Powinieneś się cieszyć, że Hermiona ma własny rozum i mnie nie słucha. Inaczej już dawno mógłbyś pomarzyć o zwykłym jej spojrzeniu na ciebie.- warknęła. Merlinie, jak on działał jej na nerwy.
-Teorii spiskowych szukaj w innym kierunku, skarbie.- powiedział cicho, uważnie ją obserwując. Zabije kiedyś Blaise'a za ten długi język.
Ginny wypuściła głośno powietrze z płuc. Nie będzie już się wdawać z nim w żadne dyskusje.
-Co chcesz zrobić, żeby zamienić się miejscem z Blaise'm bez zauważenia tego?- spytała zrezygnowana.
-Myślę, że ta część ci się spodoba. Będziesz musiała ogłuszyć na chwilę Astorię.
-Zwariowałeś?- Prawie wrzasnęła.- Masz przy sobie rożdżkę, czemu w nią czymś nie rzucisz?- ściągnęła sceptycznie brwi.
-Bo nie powinienem jej mieć.-odpowiedział, jakby to było oczywiste.
-O, i teraz się tym przejąłeś, tak?- zironizowała.
- Widzę, że nie podołasz zadaniu.- westchnął teatralnie, rzucając przynętę.
-Okej, niech Ci będzie.- odpowiedziała znudzona. Wstała powoli na proste nogi.- Ej, Greengrass!- zawołała. W tym była świetna.
-Weasley, wracaj do pracy.- powiedziała beznamiętnie.
-Już ci coś mówiłam, potrzebuje środków czystości.- odpowiedziała spokojnie, opierając się nonszalancko o ścianę.
-Ja też ci coś mówiłam na ten temat.- Uśmiechnęła się kąśliwie.
-Ach, faktycznie.- Pacnęła się ręką w czoło.-Ale jest jeden problem...
-Jaki?- Wywróciła oczami.
-Musisz mi użyczyć swojej, bo twój jad z całą pewnością wybije wszystkie bakterie.- odparła niewinnie.
Ślizgonka poczerwieniała ze złości.
-To może zabiorę ci zmiotkę, wtedy będziesz mogła użyć swoich rudych kłaków do czegoś porządnego.
-Och, nie trzeba.- Machnęła ręką.- Myślę, że mam jeszcze gdzieś twoje.- odpowiedziała spokojnie z szerokim uśmiechem, przypominając sobie tamtą bójkę na korytarzu.
-Ty ruda suko.- syknęła przez zaciśnięte zęby.
-Spróbuj tylko.- Ostrzegła ją, gdy zobaczyła, że tamta zaciska palce na swojej różdżce.
Astoria machnęła nią szybko. Ginny kucnęła, aby być w jednym kawałku. Rzuciła Malfoy'owi ostre spojrzenie.
Ten od razu zaczął interweniować. Nie miał w planach poturbowanej Weqsley'ówny.
-Ria, co ty wyprawiasz?- spytał, gotowy w razie czego do rzucenia uroku.
-Chociaż raz zajmij się sobą.- syknęła do niego, na chwilę tracąc czujność.
Gin wykorzystała to bez żadnej zwłoki. Wzięła pierwszą lepszą odznakę, którą miała pod ręką i cisnęła nią w kierunku Ślizgonki, która nie zdążyła zrobić uniku.
Gryfonka pisnęła cicho, kiedy druga dziewczyna osunęła się na ziemię.
-A co, jeśli ją zabiłam?- spytała przerażona, spoglądając raz na nią, raz na Ślizgona.
Chłopak wywrócił oczami.
-Daj spokój, niedługo wstanie. A uwierz mi, że tamto zaklęcie, które próbowała w ciebie rzucić na korytarzu miało o wiele gorsze skutki niż oberwanie kawałkiem żelaza.
Jednak Ruda czuła, że zrobiła się bledsza. Oparła się o ścianę, aby nie upaść, bo Izba zaczęła wirować. Już drugi raz w ciągu tego roku szkolnego tamto wspomnienie z wojny do niej powróciło. Ciało Astorii Greengrass nienaturalnie powykręcane, złoty łańcuszek, który chwała do kieszeni, mnóstwo zielonego światła, zawalenia się sufitu.
Pokręciła energicznie głową, oddychając ciężko.
-Może jednak poczekam tutaj na Zabiniego.- Usłyszała, jak przez mgłę.
-Nie, idź lepiej, bo nigdy nie wiadomo, co uderzy McPersowowi do głowy.- odpowiedziała cicho, otwierając oczy.
-Jesteś pewna?- Wolał się upewnić, aby potem Diabeł nie suszył mu głowy.
-Tak, Malfoy, od kiedy ty taki miłosierny jesteś?- spytała, chcąc rozluźnić atmosferę.
-Nie przyzwyczajaj się.- rzucił na odchodnę.
Gryfonka odprowadzała go wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami. Spojrzała jeszcze raz na dziewczynę, która zaczynała wyglądać trochę wyraźniej. Zdawała sobie doskonale sprawę, że tamta wtedy działa z myślą, aby ją zabić, mimo to ona źle się czuła z tamtą sytuacją. Źle to mało powiedziane. Nie była maszyną do zabijania, tym bardziej dziewczyny, którą widywała codziennie w szkole. Na dodatek każdy zabity wtedy człowiek miał rodzinę, która w większości gorąco go opłakiwała.
-Przepraszam, Astoria.- powiedziała do siebie, czując się tak, jakby ściągnięto jej kamień z serca.
***
-Mats, podaj mi tą doniczkę, to ją wyrzucę.- powiedziała Pansy. Cieszyła się, że odbywała szlaban z przyjacielem. Dzięki temu, aż tak źle nie znosiła tej kary. Jednak wciąż czuła na sobie palące spojrzenie dziewczyny, która ich pilnowała.
-Trzymaj.- Rzucił ją w stronę Czarnej.
Ale ów przedmiot jakimś cudem upadł kilka kroków dalej, jednocześnie rozbijając się na kilkanaście małych kawaleczków.
-Chyba dawno nie ćwiczyłeś Quiditcha.- Westchnęła, kucając, aby posprzątać. I wtedy kątem oka dostrzegła, jak tamtą Gryfonka chowa rożdżkę za szatę. No nie do wiary! A ona się dziwiąła, czemu mimo późnej godziny wciąż mają przed sobą masę pracy.
Szatyn podszedł do niej, aby jej pomóc.
-Ona nam utrudnia pracę.- szepnęła do niego.
Ślizgon spojrzał na ich nadzorującą. Często ją widywał na korytarzach, to na pewno. Ale kim ona...
-To przyjaciółka Jade, jeśli się nie mylę.- Dostał olśnienia.
Pansy skrzywiła się. Non stop łazi za nią ta dziewucha.
-Jeszcze nie dałeś sobie z nią spokoju?- spytała miło, zgarniając skorupki do kartonu na śmieci.
Chłopak posłał jej przeciągłe spojrzenie. O co im wszystkim chodzi? Co oni maja do Jade? Przecież była miła, mądra i sympatyczna...
-Nie.- odpowiedział zdawkowo, wstając na proste nogi.- Zajmę się tamtym starymi roślinami.- powiedział, idąc w druga stronę.
-Oj, Mats! Nie obrażaj się.- zawołała za nim.
-Przypominam, że to wciąż szlaban.- odezwała się Tina, która chyba słyszała ich rozmowę.
Czarnej wydawało się, że ta Gryfonka specjalnie zgłosiła się na ochotnika, aby móc kontrolować ich rozmowę. Nie podobało jej się to. I to nawet bardzo. Oznaczało to, że po raz kolejny miała dowód na jakąś chorobę psychiczną tej blond-zołzy.
Musiała mu jakoś wytłumaczyć, że Jade to jego najgorszy wybór z możliwych. Poza tym... Vicotoria w drugim semestrze przeniesie się do Hogwartu. A właśnie!
Podeszła leniwym krokiem do przyjaciela.
-Vi pisała do mnie, że nie może się doczekać, aż się tu pojawi.- zaświergotała.
Mats zrobił dziwną minę. Zacisnął usta i spojrzał z wyrzutem na przyjaciółkę.
-To świetnie.- odpowiedział, wzruszając ramionami.
-Wiedziałam, że się ucieszysz.- Uśmiechnęła się do niego szeroko. Może ten sposób się uda.
-Ale Pansy, po co mi o tym mówisz?- westchnął, obcinając stare części rośliny. Czy oni wszyscy się na niego uwzięli?
-No, jak to po co?- udała zdziwioną.- Przecież sie, hm, przyjaźnicie.- Spojrzała na niego z chytrym uśmieszkiem.
Przez twarz Bella przemknął dziwny cień. Nie widział jakoś tego, że spokojnie będzie mógł patrzeć, jak Victoria spotyka się z jego kolegami, bo bez watpienia trafi do Slytherinu.
-Pansy, o co ci tak naprawdę chodzi?- spytał, bo miał już dosyć tej zabawy w podchody.
Ślizgonka spojrzała na niego uważnie przez chwilę. No, skoro chce wiedzieć, to okej, powie.
-Uważam, że powinieneś trzymać się jak najdalej od Jade.- odparła bez żadnych ogródek.
Kątem oka zerknęła na Gryfonkę, która udawała, że czyta jakiś podręcznik. Jednak widziała, że jej oczy nie błądzą za tekstem, co oznaczało, że przysłuchiwała się ich rozmowie. No trudno, najwyżej któregoś dnia obudzi się bez zębów, zamiast włosów...
-A nie sądzisz, że to moja sprawa? I w ogóle, co to miało znaczyć?- Zaprzestał swoich czynności. Wydawało mu się, że Draco mógł kazać jej z nim porozmawiać na ten temat.
Brunetka bawiła się skórką od paznokcia. Teraz wszystkiego mu nie może powiedzieć, nie kiedy są w jednym pomieszczeniu z gumowymi uszami.
-Bo sądzę, że ona jest trochę dziwna. W sensie, jej zachowanie jest tak podejrzane, że bardziej się nie da. Oprócz tego, nie zauważyłeś, że owinęła sobie ciebie wokół palca?- spytała z wyrzutem.- Dafne, gdy tylko ją zauważy truchleje. D A F N E.- Dodała, aby podkreślić wagę słów.
Oczywiście chłopak nie zdążył odpowiedzieć.
-Parkinson!- warknęła Gryfonka.- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś zajęła się tym, czym musisz?- syknęła, zamykając podręcznik.
-Właśnie to robię.- odpyskowała, patrząc jej odważnie w oczy.
Tamta tylko prychnęła.
-Myślę, że lepiej będzie jeśli pójdziesz ze mną do innej szklarni...- powiedziała, a gdy chciała powiedzieć coś więcej, usłyszeli głośny hałas, który dochodził gdzieś z błoni.
***
-Zabini, błagam, chociaż ty się dzisiaj zlituj nade mną.- poprosiła błagalnie, gdy szli na boisko.
-Rozważę to, spokojnie.- odparł, patrząc czujnie na plecy Gryfona. Czy McGonagall naprawdę, aż tak nienawidziła Hermiony, żeby przydzielić im akurat jego?
-Cicho.- zarządził Ben, nawet na nich nie patrząc. Zapowiadał się ciekawy wieczór. I pewnie noc.
Miona ciskała w niego piorunami z oczu. Jeśli wszyscy wyjdą cało z tego szlabanu, będzie to oznaczało, że każdy człowiek ma w sobie anielską cierpliwość.
Po dłuższej chwili w końcu znaleźli się na stadionie. Nie dość, że padało i ich płaszcze były całe przemoknięte, to na dodatek wszędzie było pełno błota, które musieli sprzątnąć. Z resztą, co tu nie było do sprzątnięcia?
-Różdżki.- Wyciągnął ręce przed siebie.
Oboje oddali je posłusznie. Herm uśmiechnęła się w duchu do siebie, bo doskonale wiedziała, że Zabini oddał fałszywą.
-Drugą też, Zabini.- powiedział spokojnie, powodując ogromne zdziwienie na twarzy Ślizgona.
-O czym ty mówisz?- Próbował grać na czas. Nawet Snape nigdy nie wykrył ich oszustwa.
-Jesteś głupi, czy głuchy, że mam powtórzyć?- warknął.
Usta Zabiniego ułożyły się w małe "o".
-Nie mam żadnej innej różdżki.- odpowiedział, unosząc wysoko brwi. Może mu się uda...
Jednak McPersow machnął swoją różdżką, w związku z czym różdżka Ślizgona wylądowała w jego ręce. Hermiona wymieniła z Blaise'm zdumione spojrzenia. Oj, nie dobrze.
-Masz ostatnią szansę, Zabini.- powiedział ostrzegawczo, chowając je do swojej kieszeni.
-Mam nadzieję, że masz jakiś plan B.- szepnęła do niego.
-Coś tam się wymyśli.- odparł bez przekonania. To będzie długi szlaban.
-Zabini, ty zajmiesz się sprzątaniem szatni, natomist ty, Granger, posprzątasz wszystkie trybuny, łącznie z lożami dla nauczycieli.
Czy ona się przesłyszała?
-Żartujesz sobie? Mam to wszystko zrobić bez pomocy magii?- Prawie krzyknęła.
-Dokładnie, skarbie.- odpowiedział ironicznie.- Czas start.- dodał, ruszając w kierunku zadaszonego miejsca, aby nie zmoknąć jeszcze bardziej.
Hermiona miała ochotę wyć ze złości. Była taka ulewa, że nie pozostawiła na niej suchej nitki, trzęsła się z zimna i na dodatek będzie przez kilka godzin w najwyższych punktach. Zmieniła zdanie. Jednak zrobi wszystko, aby McGonagall ją popamiętała. Wystarczy, że jakoś przeżyje te kilka, może kilkanaście godzin... Choć wydawało jej się, że z Zabinim i Benem nie będzie to takie łatwe. Tym bardziej, że wciąż czuła na sobie wzrok Gryfona.
Spokojnie, Hermiono. Dasz sobię radę...
~***~
Kończę już, bo zaraz oszaleję na tym telefonie. Ugh. Przepraszam za błędy, jednak nie mam cierpliwości już, żeby go sprawdzać, na dodatek czekałam 15minut, aż blogger łaskawie opublikuje ten rozdział:') Rozdział 44. pojawi się w weekend- albo w piatek wieczorem, w co wątpię, albo w sobotę, ale do popołudnia, albo w niedzielę do wieczora:) Mam nadzieję, że zaczęłam was przekonywać, że wena do mnie wróciła i już nie zrobię takiego numeru... Do weekendu, Moi Drodzy, bo głupieje już od tej małej klawaitury:') Miłego tygodnia! :)
PS wszystkich chętnych zapraszam do tamtej miniaturki, jeśli nikt z was jeszcze jej nie przeczytał, taki zabijacz czasu:)
Podeszła leniwym krokiem do przyjaciela.
-Vi pisała do mnie, że nie może się doczekać, aż się tu pojawi.- zaświergotała.
Mats zrobił dziwną minę. Zacisnął usta i spojrzał z wyrzutem na przyjaciółkę.
-To świetnie.- odpowiedział, wzruszając ramionami.
-Wiedziałam, że się ucieszysz.- Uśmiechnęła się do niego szeroko. Może ten sposób się uda.
-Ale Pansy, po co mi o tym mówisz?- westchnął, obcinając stare części rośliny. Czy oni wszyscy się na niego uwzięli?
-No, jak to po co?- udała zdziwioną.- Przecież sie, hm, przyjaźnicie.- Spojrzała na niego z chytrym uśmieszkiem.
Przez twarz Bella przemknął dziwny cień. Nie widział jakoś tego, że spokojnie będzie mógł patrzeć, jak Victoria spotyka się z jego kolegami, bo bez watpienia trafi do Slytherinu.
-Pansy, o co ci tak naprawdę chodzi?- spytał, bo miał już dosyć tej zabawy w podchody.
Ślizgonka spojrzała na niego uważnie przez chwilę. No, skoro chce wiedzieć, to okej, powie.
-Uważam, że powinieneś trzymać się jak najdalej od Jade.- odparła bez żadnych ogródek.
Kątem oka zerknęła na Gryfonkę, która udawała, że czyta jakiś podręcznik. Jednak widziała, że jej oczy nie błądzą za tekstem, co oznaczało, że przysłuchiwała się ich rozmowie. No trudno, najwyżej któregoś dnia obudzi się bez zębów, zamiast włosów...
-A nie sądzisz, że to moja sprawa? I w ogóle, co to miało znaczyć?- Zaprzestał swoich czynności. Wydawało mu się, że Draco mógł kazać jej z nim porozmawiać na ten temat.
Brunetka bawiła się skórką od paznokcia. Teraz wszystkiego mu nie może powiedzieć, nie kiedy są w jednym pomieszczeniu z gumowymi uszami.
-Bo sądzę, że ona jest trochę dziwna. W sensie, jej zachowanie jest tak podejrzane, że bardziej się nie da. Oprócz tego, nie zauważyłeś, że owinęła sobie ciebie wokół palca?- spytała z wyrzutem.- Dafne, gdy tylko ją zauważy truchleje. D A F N E.- Dodała, aby podkreślić wagę słów.
Oczywiście chłopak nie zdążył odpowiedzieć.
-Parkinson!- warknęła Gryfonka.- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś zajęła się tym, czym musisz?- syknęła, zamykając podręcznik.
-Właśnie to robię.- odpyskowała, patrząc jej odważnie w oczy.
Tamta tylko prychnęła.
-Myślę, że lepiej będzie jeśli pójdziesz ze mną do innej szklarni...- powiedziała, a gdy chciała powiedzieć coś więcej, usłyszeli głośny hałas, który dochodził gdzieś z błoni.
***
-Zabini, błagam, chociaż ty się dzisiaj zlituj nade mną.- poprosiła błagalnie, gdy szli na boisko.
-Rozważę to, spokojnie.- odparł, patrząc czujnie na plecy Gryfona. Czy McGonagall naprawdę, aż tak nienawidziła Hermiony, żeby przydzielić im akurat jego?
-Cicho.- zarządził Ben, nawet na nich nie patrząc. Zapowiadał się ciekawy wieczór. I pewnie noc.
Miona ciskała w niego piorunami z oczu. Jeśli wszyscy wyjdą cało z tego szlabanu, będzie to oznaczało, że każdy człowiek ma w sobie anielską cierpliwość.
Po dłuższej chwili w końcu znaleźli się na stadionie. Nie dość, że padało i ich płaszcze były całe przemoknięte, to na dodatek wszędzie było pełno błota, które musieli sprzątnąć. Z resztą, co tu nie było do sprzątnięcia?
-Różdżki.- Wyciągnął ręce przed siebie.
Oboje oddali je posłusznie. Herm uśmiechnęła się w duchu do siebie, bo doskonale wiedziała, że Zabini oddał fałszywą.
-Drugą też, Zabini.- powiedział spokojnie, powodując ogromne zdziwienie na twarzy Ślizgona.
-O czym ty mówisz?- Próbował grać na czas. Nawet Snape nigdy nie wykrył ich oszustwa.
-Jesteś głupi, czy głuchy, że mam powtórzyć?- warknął.
Usta Zabiniego ułożyły się w małe "o".
-Nie mam żadnej innej różdżki.- odpowiedział, unosząc wysoko brwi. Może mu się uda...
Jednak McPersow machnął swoją różdżką, w związku z czym różdżka Ślizgona wylądowała w jego ręce. Hermiona wymieniła z Blaise'm zdumione spojrzenia. Oj, nie dobrze.
-Masz ostatnią szansę, Zabini.- powiedział ostrzegawczo, chowając je do swojej kieszeni.
-Mam nadzieję, że masz jakiś plan B.- szepnęła do niego.
-Coś tam się wymyśli.- odparł bez przekonania. To będzie długi szlaban.
-Zabini, ty zajmiesz się sprzątaniem szatni, natomist ty, Granger, posprzątasz wszystkie trybuny, łącznie z lożami dla nauczycieli.
Czy ona się przesłyszała?
-Żartujesz sobie? Mam to wszystko zrobić bez pomocy magii?- Prawie krzyknęła.
-Dokładnie, skarbie.- odpowiedział ironicznie.- Czas start.- dodał, ruszając w kierunku zadaszonego miejsca, aby nie zmoknąć jeszcze bardziej.
Hermiona miała ochotę wyć ze złości. Była taka ulewa, że nie pozostawiła na niej suchej nitki, trzęsła się z zimna i na dodatek będzie przez kilka godzin w najwyższych punktach. Zmieniła zdanie. Jednak zrobi wszystko, aby McGonagall ją popamiętała. Wystarczy, że jakoś przeżyje te kilka, może kilkanaście godzin... Choć wydawało jej się, że z Zabinim i Benem nie będzie to takie łatwe. Tym bardziej, że wciąż czuła na sobie wzrok Gryfona.
Spokojnie, Hermiono. Dasz sobię radę...
~***~
Kończę już, bo zaraz oszaleję na tym telefonie. Ugh. Przepraszam za błędy, jednak nie mam cierpliwości już, żeby go sprawdzać, na dodatek czekałam 15minut, aż blogger łaskawie opublikuje ten rozdział:') Rozdział 44. pojawi się w weekend- albo w piatek wieczorem, w co wątpię, albo w sobotę, ale do popołudnia, albo w niedzielę do wieczora:) Mam nadzieję, że zaczęłam was przekonywać, że wena do mnie wróciła i już nie zrobię takiego numeru... Do weekendu, Moi Drodzy, bo głupieje już od tej małej klawaitury:') Miłego tygodnia! :)
PS wszystkich chętnych zapraszam do tamtej miniaturki, jeśli nikt z was jeszcze jej nie przeczytał, taki zabijacz czasu:)
Świetne *.* Myślę, że Ben coś będzie próbował zrobić Herm na tym szlabanie ;D Jeszcze raz świetne!! <3 I ja mam czekać cały tydzień na kolejny rozdział?! xD Pozdrowionka :**
OdpowiedzUsuńHeh, jeszcze raz dzięki za przyjęcie na snapie <3 !
/Marta <3
Świetny rozdział :D czekać cały tydzień? :( xD ale warto ;)
OdpowiedzUsuń~kinaj
Jest trochę błędów, prawda, ale i tak świetny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała przeczytać (kiedyś) wszystko od nowa, bo mi się niektóre fakty zamazują, aczkolwiek nie jest jeszcze tak źle. :)
Życzę weny! :D
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Świetny ;* Liczę na super akcję z Ben'em! Nie da się częściej rozdziałów?
OdpowiedzUsuńChodzę do liceum, wiec :') Jeśli będę miała jakieś dni wolne od szkoły, to wtedy będę miała więcej czasu:) Poza tym, oprócz szkoły mam też życie prywatne, mimo to, każda wolna chwilę tutaj poświęcam;)
UsuńOkej... ;) Szanuję to. Ale tak bardzo kocham twój styl pisania i tą historię, że sama wiesz. Pozdrawiam !
UsuńDotarłam. Musiałam przeczytać najpierw wszystkie rozdziały od początki, bo nie potrafiłam się w tym połapać. Ale zajęło mi to 3 dni XD. Rozdział świetny <3. Uwielbiam twój sposób pisania. A na dodatek kocham Matsa a więc niech się w końcu ogarnie!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Pansy.
Cudownie ;) McGonagall powinni zasztyletować. Czuję, że Jade będzie w pewien sposób związana z Victorią, ale to tylko moje przypuszczenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetny blog, trzyma w napięciu ! Serio mega! Dawaj kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
http://nadziejanienawiscmilosc.blogspot.com/
Świetny blog, trzyma w napięciu ! Serio mega! Dawaj kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
http://nadziejanienawiscmilosc.blogspot.com/