niedziela, 11 marca 2018

45. Pułapka

~**~
-To niemożliwe, żeby były zamknięte- jęknęła, podchodząc do drzwi i z całej siły szarpiąc za klamkę bez żadnego rezultatu.
-Spróbuj jeszcze kilka razy, może wtedy uda ci się wyłamać zamek- zironizował, patrząc z pobłażaniem na próby Ginny.
-Och, dzięki za pomocną radę- sarknęła, odsuwając się od drzwi, lustrując je wzrokiem. O co chodziło?
-Zawsze do usług.- Puścił jej oko, opierając się o ścianę. Uciekł z jednego szlabanu, żeby zamknęli go na drugim na nie wiadomo jak długi czas. Świetnie.
-Jak mamy się stąd wydostać- powiedziała bardziej do siebie, po czym odwróciła się w stronę Ślizgona.- Przecież masz różdżkę! Czemu nadal tak stoisz?- Spytała, jakby to było oczywiste.
Zabini wywrócił oczami. Czy ona naprawdę myślała, że od razu by o tym nie pomyślał?
-McPersow mi ją zabrał.
Mina jej od razu zrzedła. No to ugrzęźli tutaj. Usiadła zrezygnowana na schodkach. Mogła sobie odpuścić powrót do tej szkoły.
-Naprawdę myślisz, że te drzwi otworzą się dopiero, jak dokończymy szlaban?- Coś jej się nie chciało w to wierzyć. Tym bardziej, że w sprawę była zamieszana Greengrass.
-Nie mam pojęcia.- Wzruszył ramionami. Trzeba było zostać na boisku. Z resztą ciekawe jak radzi sobie Draco z Hermioną...- Chyba nie mamy wyboru i musimy spróbować. 
-Przecież to nam zajmie wieki- odpowiedziała oburzona. To jest niemożliwe, aby skończyli sprzątać tę izbę dzisiaj.
-A chcesz tu zostać przez bliżej nieokreślony czas?- Uniósł brew. Jemu również się to nie uśmiechało.
-Niech ci będzie- burknęła wstając.- Może znajdziemy coś ciekawego odnośnie tej Jean, jakąś inną nagrodę czy coś- dodała mimochodem. Wiedziała, że Zabini niezbyt entuzjastycznie podchodził do tych poszukiwań, jednak mimo to obiecała sobie, że dowie się o co tutaj chodzi. Za bardzo zżerała ją ciekawość, by zrezygnować. Tym bardziej, że ten temat wzbudza takie emocje wśród nauczycielek. Ewidentnie coś jest na rzeczy.
Blaise pokręcił głową, ale poszedł na drugi koniec sali, aby podnieść jakąś buteleczkę z płynem do czyszczenia. Był ciekaw, kiedy znudzi jej się to śledztwo. Tym bardziej, że akta Hermiony wciąż leżą w jej dormitorium nieprzewertowane zbyt dokładnie.
-Nie wiem, czy znajdziesz coś ciekawego. Od kilku tygodni niczego nowego się nie dowiedzieliśmy- próbował ją zniechęcić.
Spojrzała na niego z wyrzutem. Jeszcze się zdziwi.
-Bo się nie starasz- powiedziała oskarżycielskim tonem.
-Robię tyle samo co ty- sarknął.- Poza tym, ta sprawa jest już nużąca. I każdy tylko drąży co knujemy. Szczególnie Hermiona.- Każdy argument jest dobry.
-Trudno, to niech drążą- syknęła zła.- Wiem o co ci chodzi, Blaise i nie, nie uda ci się mnie zniechęcić- powiedziała twardo, odwracając się, aby poukładać puchary za zasługi w sporcie.
-Nie chcę cię zniechęcić, Ruda. Po prostu... Uważam, że to nie jest dobry pomysł- skończył, wiedząc, że nie przemówiło to do niej nawet w najmniejszym stopniu.
Wywróciła teatralnie oczami, nie odwracając się w jego stronę.
-Gdybyś nie zauważył, to większość rzeczy w tym roku szkolnym to nie jest dobry pomysł- zironizowała, sięgając po złoty medal.
-No wiesz?- Zawołał oburzonym głosem, czym sprowokował dziewczynę do odwrócenia się.
Zaśmiała się sama do siebie. Rozbawiło ją to, że poczuł się tym stwierdzeniem urażony.
-Przecież nie powiedziałam, że wszystko- odpowiedziała, patrząc mu prowokująco w oczy.
-Tak, ale za dobrze to też nie zabrzmiało.- Czy ona musi czasami być taka... nieprzewidywalna?
-Interpretuj to jak chcesz.- Posłała mu długie spojrzenie i ponownie się odwróciła, powstrzymując wredny uśmieszek. Niech sobie nie myśli, że będzie miał tak łatwo. Pozwoliła mu przekonać się, co to znaczy być w bliższym kręgu Ginny Weasley. Teraz jemu pozostawia resztę. 
-Jesteś okropna, Ruda- podsumował, kręcąc głową z dezaprobatą. Niech chociaż ten szlaban skończy się spokojnie i bez żadnych awantur.
-Po prostu jesteś zbyt pewny siebie.- Odwróciła się w jego stronę.- A to źle.- Posłała mu triumfalny uśmiech, widząc jego skwaszoną minę.
-Umiem ocenić swoje szanse i tyle- odpłacił się tym samym.
Gryfonka prychnęła głośno. Ślizgoni. Typowy Ślizgon.
-Już tak sobie nie schlebiaj.
-Nie muszę.- Posłał jej perskie oko i wrócił do wykonywania swojej czynności. Za dobrze już ją znał, bo nauczył się odczytywać, co tak naprawdę miała na myśli, bez tej ironii i obelg. Musiał przyznać, że zawdzięczał to tamtej pomyłce na lekcji Eliksirów.
Ginny nic nie odpowiedziała, tylko przeszła na drugi koniec sali. Czasami lepiej przemilczeć to, co on mówił. Poza tym, chciała jak najszybciej uwinąć się z tym szlabanem i wrócić do Dormitorium. Była by w nim teraz, gdyby nie głupia szlachetność Zabiniego. Szkoda, że wcześniej taki nie był, tylko gdy chodziło o tą głupią Ślizgonkę.
Czas upływał, a ich pracy wcale nie było mniej. Oboje zmęczeni siedzieli pod ścianą, zastanawiając się jak to w ogóle możliwe, że od zapewne kilku godzin nikt się nimi nie zainteresował, ani nie przyszedł tu sprawdzić, jak idzie im odrabianie szlabanu. Coś było nie tak.
-Nie mam już siły- westchnął zrezygnowany chłopak. To był ostatni raz, gdy chciał zrobić coś miłego dla kogoś. Koniec z miłym Blaisem.
-Mam wrażenie, że wszystko to, co posprzątamy po pewnym czasie na nowo jest porozwalane po całej Izbie- jęknęła, opierając głowę na kolanach. Miała już po dziurki w nosie tego szlabanu.
-Nie zdziwiłbym się- mruknął do siebie. Niech tylko dorwie Malfoy'a za ten jego cudowny pomysł z zamianą miejsc.- Jak myślisz, która może być godzina?
-Późna- odpowiedziała kwaśno. Żeby Prefekci Naczelni byli uwięzieni, podczas odbywania kary...- Na dodatek, nic ciekawego nie znalazłam- mruknęła nachmurzona. 
Chłopak spojrzał na nią triumfalnym wzrokiem. 
-A nie mówiłem. Pewnie po prostu to zwykły zbieg okoliczności z tymi nazwiskami, a ty sobie wymyśliłaś jakąś teorie spiskową.
-Nie wymyśliłam!- Warknęła, prostując się.- Nie widzisz, że dzieje się tu coś dziwnego?- Czy on naprawdę był taki ślepy.
Blaise przez chwilę nic nie odpowiedział. Oczywiście, że widział. Ale nie wydawało mu się, aby to miało coś wspólnego z tą jakąś Jean. Bardziej skłaniał się teorii Draco, że ma to związek z McPersowem. Tylko tam też nie wiedzieli co. W każdym przypadku brakowało jakiegoś puzzla układanki. Wiedział, że pewnie lepiej zabrałaby się do tego Złota Trójca z Gryffindoru, ale... ups, nie istniało już coś takiego.
-A czy w Hogwarcie kiedyś nie działo się coś dziwnego?- Spytał retotrycznie.
Ginny zmrużyła niebezpiecznie oczy. Była w kropce. Pod każdym względem. Podniosła się na nogi i zaczęła krążyć po pomieszczeniu, w nadziei, że jakimś cudem znajdzie magiczne wyjście.
-A ty co robisz?- Wodził za nią wzrokiem, wciąż pozostając na podłodze.
-Szukam jakiegoś sposobu, żeby się stąd wydostać. Nie widzisz?- sarknęła, uderzając piąstką w jedną z gablot.
-I myślisz, że ci się uda?
-Przynajmniej spróbuję- burknęła, a gdy zauważyła, że już otwierał usta, aby coś jej odpowiedzieć, dodała szybko.- Och, nie denerwuj mnie i się zamknij- warknęła.
Blaise zrobił urażoną minę, ale nic się nie odezwał. A niech się męczy daremnie skoro jest taka uparta. W końcu przecież ktoś tu zejdzie, żeby ich wypuścić. Chociażby dyrektorka, która będzie chciała sprawdzić, czy rzeczywiście posprzątali tą przeklętą Izbę. Szkoda tylko, że zapowiadała się noc na zimnej podłodze.
-WYPUŚCIE NAS!- Krzyknęła ile sił w płucach, na co chłopak się wzdrygnął. Nie miała zamiaru spędzać tutaj nocy. Tym bardziej, że ostatnio czuje się zastraszana, a Greengrass nie zastali w miejscu, w którym ją zostawiła.
-Chyba cię nie usłyszeli- zironizował, wytrzymując jej mordercze spojrzenie.
-Chyba ci coś powiedziałam przed chwilą.
-Wybacz, nie dosłyszałem, bardziej dotarły do mnie te słowa przed chwilą- powiedział zgryźliwie. Czy ona naprawdę łudziła się, że ktoś akurat przypadkiem w nocy będzie stał pod drzwiami Izby i ją usłyszy?
-Dziwne, że w ogóle jakiekolwiek dotarły- odpowiedziała, wracając na swoje miejsce. Czuła się taka bezsilna.
-Słuchaj, Ruda, nie musisz się na mnie wyżywać za to, że jesteśmy tutaj zamknięci. Mnie też się to nie podoba, ale nic narazie z tym nie zrobisz.- Koniec. Nie pozwoli jej już dłużej się tak wobec niego zachowywać. Uwielbiał jej charakter i temperament, ale gdy ujawniał się w nieco inny sposób, a nie poprzez darcie się na niego przez coś, co nie było jego winą.
Gryfonka zrobiła zdziwioną minę. Przecież się na nim nie wyżywała! Chociaż gdyby się tak zastanowić, to może faktycznie trochę przesadzała... Podeszła jeszcze bliżej Ślizgona i wzięła głęboki oddech.
-Dobrze, uspokoje się- wymamrotała. Po prostu miała po dziurki w nosie całej tej sytuacji.
-Nie do końca było to czego oczekiwałem, ale niech ci będzie.- Wywrócił oczami.- Wezmę pod uwage fakt, że byłaś i jesteś zdenerwowana tą sytuacją z Astorią.- Przeszył ją spojrzeniem. Zobaczmy czy połknie haczyk.
-Naprawdę sądzisz, że obchodzi mnie to, co się przytrafia tej dziewczynie?- Uniosła jedną brew do góry.  Nie musi mu wszystkiego mówić, tym bardziej, że on zawsze brał jej stronę.
-Tak- odpowiedział bez ogródek. Za bardzo rozemocjonowana była, gdy na nią wpadł, aby mógł sądzić inaczej.
Mina jej od razu zrzedła. Czy ona stała się aż tak przewidywalna? Czy może po prostu Blaise ją już zbyt dobrze poznał. Przez chwilę nic nie mówiła, a on nie naciskał. Rozważała, czy może mu opowiedzieć tę sytuację z Bitwy o Hogwart. W sumie to wtedy się tylko broniła, stawką było jej życie. Jednak wciąż miała z tego powodu wyrzuty sumienia, tym bardziej, gdy widziała już dwukrotnie nieprzytomną dziewczynę w ciągu tego roku szkolnego. Zdawała sobie sprawę, że koszmar tamtej walki będzie ją długo nawiedzał, lecz nie sądziła, iż będzie to takie męczące i trudne.
Westchnęła głośno i usiadła bez słowa obok Ślizgona. On nadal nie naciskał tylko czekał, aż sama zacznie mówić, bo wiedział, że się do tego zbiera. Czasu mają dużo.
Ginny spojrzała na niego, przygryzając lekko dolną wargę. Zastanawiała się, jak zacząć.
-Nie obchodzi mnie. Po prostu, jedna rzecz mnie męczy od kilku miesięcy- wymamrotała pod nosem, odwracając od niego wzrok.
-Jaka?- Obserwował jej twarz, która lekko stężała.
Gryfonka wzięła duży wdech. Jeszcze nikomu tego nie opowiadała. Nawet Hermionie.
-Gdy była Bitwa o Hogwart...- zaczęła, a chłopak wyraźnie się zainteresował. W sumie nigdy nie rozmawiali na ten temat.- Miałam starcie z Greengrass. I to dość poważne.
I zaczęła mu wszystko opowiadać. Zabini ani razu jej nie przerwał, tylko uważnie słuchał. Zdawał sobie sprawę, że wtedy niektórzy Ślizgoni toczyli pojedynki z obecnymi uczniami Hogwartu, jednak teraz czuł lekki niesmak do Ślizgonki. Sam starał się unikać takich sytuacji i robił co mógł, aby do tego nie doszło. Dlatego nie mógł znieść myśli, że Astoria próbowała zabić Rudą. Tym bardziej, że aktualnie nie była mu obojętna.
-... I nie wiem, dlatego chyba spanikowałam, jak ją zobaczyłam tutaj leżącą nieprzytomnie- skończyła opowieść. O dziwo czuła się lepiej, gdy w końcu to z siebie wyrzuciła.
-Walczyłaś wtedy o swoje życie, Ruda. Nie musisz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia- próbował ją przekonać.
-Wiem, tylko...- urwała. Tylko co? Nie chciała teraz wszystkiego z siebie wyrzucać, Zabini na pewno nie chciałby słuchać teraz jej ckliwych historii.
Blaise spojrzał na nią uważnie. Nic jej nie odpowiedział, za to objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Czuł jak jej ciało się odpręża.
Dziewczyna od razu poczuła się lepiej. Przymknęła oczy. Od maja jej życie ją przytłaczało. Najpierw wieczny strach o rodzinę, Rona, Harryego i Hermionę, gdy szukali horkruksów, potem śmierć Freda, a na koniec te wszystkie dziwne sytuacje w Hogwarcie, gdzie ktoś bawi się z nimi w kotka i myszkę. To było zdecydowanie zbyt dużo nawet jak dla niej.
-A co ci Hermiona na to mówiła?- spytał miękko.
-Nic. Dopiero teraz to komuś powiedziałam- odpowiedziała przeciągle, zadziwiając tym chłopaka.- Rozumiesz teraz, dlaczego tak jestem przekonana o winie Greengrass? Ona mnie nienawidzi, Blaise. I stara się przypominać mi o tym na każdym kroku.
-Rozumiem, ale nie wydaje mi się, że zrobiłaby ci krzywdę, będąc w Hogwarcie. Ma nauczycieli nad sobą.
-Ale ty jesteś naiwny, Blaise- zironizowała.- Nie widzisz, że nauczyciele zachowują się dziwnie? Pomfrey, McGonagall i ta cała Calermay. Poza tym, dochodzi jeszcze ta sytuacja na korytarzu z Harrym- powiedziała, jakby to było oczywiste.
-Jaka?- Spytał zdziwiony. Będzie musiał porozmawiać z Draco, gdy tylko stąd wyjdzie.
Westchnęła cicho i opowiedziała mu, jak wracała do dormintorium i trafiła na Harrego i Greengrass w masce, która rzucała w niego jakimś paskudnym zaklęciem.
-Dziwne- zmarszczył brwi.- Myślieliśmy, że tylko McPersow macza w tym wszystkim palce.- Teraz wszystko nabierało większego sensu.
-Nie dałby sam rady.- Pokręciła głową.- Tylko czemu?
-Tego nie wiem- westchnął. Próbowali dowiedzieć się tego już od kilku tygodni. Teraz wie, że ich błędem było to, że nie rozmawiali nigdy wszyscy razem. To były te brakujące elementy.- Będziemy musieli się dowiedzieć.
-Hura, kolejna zagadka do rozwiązania- zironizowała. Choć musiała przyznać, że wizja pozbycia się tych wszystkich dziwnych rzeczy z jej życia była bardzo obiecująca.
Blaise uśmiechnął się do siebie. Miał nadzieję, że ta sprawa odsunie ją od szukania jakichś informacji o tej Jean Zabini. Siedzieli chwilę w ciszy, po czym usłyszał równy oddech dziewczyny. Jej wyznanie chyba bardzo ją zmęczyło. Sam odczuwał zmęczenie, biorąc pod uwagę fakt, że zapewne był środek nocy, dlatego też wygodniej się ustawił, starając się nie obudzić Ginny, po czym również zasnął.
***
-Jasne.- Posłał jej spojrzenie, które mówiło, że ani trochę jej nie uwierzył. Nie mógł uwierzyć, że nie oberwał od niej, nie protestowała, tylko sama się jeszcze zaangażowała. Wygraną miał w kieszeni. Choć musiał przyznać, że to było całkiem przyjemne.
Hermiona wywróciła oczami. Wciąż miała lekko przyćmiony umysł.  Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Co z jej czujnością? Ale, czy kiedyś coś się komuś stało od jednego pocałunku?
-To co, wracamy do zamku?- spytała wymijająco. Może będzie lepiej, jak oboje pozostawią to bez żadnego komentarza
-A szatnie?- Może jeszcze raz mu się poszczęści.
-Chyba oszalałeś, Malfoy. Ja wracam, ty rób co chcesz- odpowiedziała, odwracając się w stronę schodów.
No cóż, chyba na dzisiaj jego szczęście zostało wykorzystane. Choć nie mógł narzekać. Niech tylko Blaise usłyszy, co się stało. Będzie sobie pluł w twarz, że sam się do tego przyczynił. Ruszył za Gryfonką. Przecież sam nie będzie nic tutaj sprzątać.
-O jednak już ci tak nie zależy na dokończeniu szlabanu?- spytała ironicznie, widząc, że Ślizgon się z nią zrównał.
-Uznałem, że lepiej będzie jeśli pójdę z tobą, bo znając życie zaraz sobie coś zrobisz.- Posłał jej typowo ślizgońśki uśmiech.
Herm prychnęła głośno. No tak, Malfoy wciąż jest Malfoyem. To się nigdy nie zmieni.
-Umiem sobie poradzić, Malfoy.
-O w to nie wątpie- odpowiedział znacząco, lustrując ją wzrokiem, czym wywołał u niej lekkie rumieńce.
Szatynka zmroziła go spojrzeniem i nic na to nie odpowiedziała. Najdziwniejszy rok szkolny w jej życiu. Zdecydowanie. Głos rozsądku podpowiadał jej żeby nie spoufalać się za bardzo z tą trójką Ślizgonów. Raz go nie posłuchała i proszę jak to się kończy. Zamyślona stawiała dalsze kroki, jednak w pewnym momencie postawiła nogę schodku, który całkowicie się zapadł, robiąc przy tym ogromny hałas. Krzyknęła krótko zdziwiona, a jej jedna noga cała wpadła do dziury. Sama nie zdążyła wpaść, tylko ze względu  na szybką reakcję pewnego blondyna.
-Granger, ty sieroto, ile można- powiedział zjadliwie, trzymając ją pod ramionami, jednocześnie ratując dziewczynę przed połamaniem kości.
Gryfonka przełknęła głośno ślinę, gdy spojrzała w dół i zobaczyła, jaka wysokość dzieliła ich od ziemi.
-Pomóż mi, Malfoy, a nie głupio komentujesz- wymamrotała, próbując się jakoś podnieść, jednak bez skutku.
-Nie zabrzmiało to zbyt miło, Granger- powiedział, ciągnąc ją trochę w górę, a następnie na chwilę ją puścił, aby szybko ją złapać.
-MALFOY!- pisnęła, będąc przekonana, że zaraz usłyszy dźwięk gruchotu kości.
-Co ty taka tchórzliwa się zrobiłaś ostatnio?- spytał, nie oczekując odpowiedzi.
I ku jej uciesze pomógł jej stanąć na nogach. Hermiona syknęła cicho z bólu, ponieważ czuła, że jej kostka została poturbowana. Podtrzymała się poręczy, by odciążyć bolącą nogę.
-Co się do cholery stało?- Spytała, przyglądając się dziurze w schodach. Gdyby nie wcześniejsze wydarzenia byłaby pewna, iż był to najzwyklejszy w świecie wypadek, lecz teraz intuicja podpowiadała jej, że niekoniecznie tak mogło być.
-Nie mam pojęcia- mruknął, podchodząc bliżej, żeby się przyjrzeć.
Nie widział nic podejrzanego. Może po prostu deski były już zbyt stare i Granger miała zwykłego pecha. Jednakże coś mu mówiło, że wcale tak nie było. Tym bardziej, że McPersow sprawował opiekę nad tym szlabanem.
-Nic dziwnego tam nie ma- powiedział, wracając do dziewczyny.
-Jakoś nie chce mi się wierzyć, że te deski pękły same z siebie- powiedziała zgryźliwie, patrząc z wyrzutem na bolącą kostkę. Świetnie, będzie musiała udać się do Skrzydła Szpitalnego. Znowu.
-No cóż... Może to była lekka sugestia, żebyś sobie nakładała mniejsze porcje, Granger- odpowiedział beztrosko, z lekkim rozbawieniem w oczach.
Hermiona prychnęła głośno oburzona. Palant.
-Żebym ja ci zaraz czegoś nie zasugerowała- warknęła, ruszając w stronę dołu.
Zacisnęła usta z bólu i dzielnie szła, lekko się krzywiąc. Chwilę później usłyszała za sobą kroki. Niech ona tylko spotka McGonagall i jej pogratuluje tych świetnych pomysłów. Same szkody przez tę kobietę.
-Zapomniałem, że masz cięty język- powiedział, ponownie zgarniając gromiące spojrzenie dziewczyny.- Pomóc ci?- spytał, obserwując jej próby zejścia  z trybun z niewzruszoną miną.
-Dzięki, dam sobie radę- odpowiedziała, słodko się do niego uśmiechając. Zaraz będzie na dole.
-Jak chcesz.- Wzruszył ramionami.- Ale mogę się założyć, że zaraz będziesz chciała mojej pomocy- dodał pewnie, leniwie schodząc po schodach.
-Och, lubisz zakłady co, Malfoy?- Posłała mu zaciekawione spojrzenie, obserwując jego reakcję.
Jednak Malfoy zachował niewzruszony wyraz twarzy, choć z początku prawie się potknął o włane nogi. Nie podobało mu się, że miała tyle informacji od Weasley, która powtarzała słowa Blaisea. Przez to miała jakieś podejrzenia wobec niego. Całe szczęście, że umiał przyjąć dobrą minę do złej gry.
-A kto nie lubi, Granger- odpowiedział wymijająco, wytrzymując jej podejrzliwe spojrzenie. Podszedł tak blisko niej, że słyszał, jak przyśpieszyła oddech.- Mogę się też założyć, że jesteś teraz taka opryskliwa, bo ci się podobało i nie możesz znieść tej myśli- szepnął, uśmiechając się do siebie triumfalnie.
I ruszył przed siebie, zostawiając skołowaną Gryfonkę w tyle. Granger zaczyna wpadać w pułapkę o nazwie Draco Malfoy i nie może się z tym pogodzić. Szkoda tylko, że towarzyszyły jej przy tym pewne podejrzenia. Ale co się dziwić. Tym bardziej nie podobał mu się fakt, iż McPersow i Astoria wiedzą o ich zakładzie.
-Czy ty zawsze musisz być taki pewny siebie?- zawołała za nim, idąc trochę szybciej, stękając cicho z bólu.
Blondyn uniósł kąciki ust ku górze. Tak łatwo było ją podejść.
-A nie mam racji?- zapytał, nie odwracając się w jej stronę.
-Oczywiście, że nie! Za dużo sobie wyobrażasz, Malfoy- powiedziała zgryźliwie, zatrzymując się na chwilę. Przeklęta noga.
-Żebyś wiedziała ile- mruknął do siebie tak, że ta go nie słyszała.- Nie muszę. Sama dajesz mi obraz wszystkiego i zasłaniasz się jakimiś gierkami dla McGonagall- dodał, odwracając się w jej stronę.- To jak teraz wytłumaczysz?- spytał zaciekawiony, przyglądając jej się z uwagą.
Hermiona zagryzła lekko dolną wargę i zmarszczyła czoło. Czemu on musi być taki nieznośny i dręczyć ją za każdym razem jakimiś insynuacjami.
-Chwila słabości, każdy popełnia błędy- skłamała szybko, czując dziwne uczucie w środku.
Draco wbrew sobie poczuł się tym stwierdzeniem urażony. Sądził, że wymyśli jakąś łagodniejszą wymówkę. Zauważył, że dziwny cień przeszedł przez twarz dziewczyny, gdy to mówiła, dlatego też spojrzał na nią z pobłażaniem.
-Naucz się lepiej kłamać, Granger- skwitował krótko, schodząc wreszcie na mokrą trawę. Czekać na nią, czy nie czekać?
Gryfonka prychnęła głośno. Oczywiście, że była to tylko chwila słabości, którą on bezczelnie wykorzystał. Obiecała sobie w duchu, że to już ostatni raz. Zdecydowanie zbyt często natrafiała na usta Malfoya w tym roku szkolnym. Pora Hermiono się opamiętać. 
Chciała za nim krzyknąć, żeby na nią poczekał, bo wiedziała, że nie da rady zbyt szybko sama dojść do zmaku, ale w tej samej chwili zobaczyła sylwetki trzech osób, które zmierzały w ich stronę.
-Kto to?- spytała chłopaka, będąc już prawie na dole.
-Nie mam pojęcia- odpowiedział, mrużąc oczy, ponieważ było już ciemno.
Hermiona stanęła obok niego w tym samym momencie, w którym tamci zbliżyli się na tyle blisko, że mogli dostrzec kim są. Byli to Mats, Pansy i Gryfonka nadzorująca ich karę- Tina Melin.
-Co wy tu robicie?- zapytał zdziwiony Malfoy, któremu nie podobało się ich przyjście, z racji iż wykurzył McPersowa ze szlabanu.
-A wy? Robicie taki hałas, że rozniósł się po całych błoniach, aż do szklarni- powiedziała Gryfonka z naganą, szukając wzrokiem kolegi z Domu.
-Mały wypadek przy pracy- odpowiedział wymijająco, na co Hermiona kwaśno się uśmiechnęła, czując pulsowanie w kostce.
-Gdzie Ben?- Świdrowała go spojrzeniem. Coś tu nie pasowało.
-Poszedł do zamku- odparł niewzruszony, widząc zaciekawione spojrzenie przyjaciół.
-Co? Po co?- Dopytywała, nierozumiejąc. Na pewno by ich nie zostawił samych.
-A skąd my możemy wiedzieć?- spytała ironicznie Herm, zdobywając mrożące spojrzenie od dziewczyny.
Tina przez chwilę nic nie odpowiedziała. Wyglądała, jakby się poważnie nad czymś zastanawiała.
-Możecie wrócić do zamku. Cała czwórka- odezwała się w końcu.
Wcześniej wspomniani zwrócili ku niej zdziwiony wzrok. Tak po prostu? To było aż za bardzo podejrzane. Przecież żadne z nich nie dokończyło swojego szlabanu.
-Nie słyszeliście, co powiedziałam?
-Ale...- zaczęła Pansy, która chyba czegoś nie rozumiała. Jednak urwała. W sumie skoro kazała im iść, to czemu by nie.
I zgodnie całą czwórką ruszyli w stronę zamku.
-Czy to wam się nie wydaje dziwne?- zapytał Mats, który miał dziwne przeczucie, iż rano poznają przyczynę tej miłosiernej decyzji.
-A robi to jeszcze na was jakieś wrażenie?- Spytała Hermiona, kulejąc.
-Co ci się właściwie stało?- Mats był wyraźnie zaciekawiony tym faktem.
-Malfoy próbował mnie zrzucić z trybun- odpowiedziała całkowicie poważnie, dusząc w sobie śmiech.
Dwójka Ślizgonów spojrzała zdziwiona na chłopaka. W sumie nie wydawało się to aż tak nieprawdopodobne.
-Słucham? Granger po prostu jest sierotą- odpowiedział niemiło w stronę chichoczącej szatynki. A gdy zauważył, iż przyjaciele domagają się bardziej rozwiniętej odpowiedzi, dodał.- Stopień się pod nią zawalił.- Wzruszył ramionami.
-I rozumiem, że nie wpadłeś na pomysł, aby jej pomóc- powiedział Mats, kręcąc głową z dezaprobatą.
-Jak to nie!- Zawołał oburzony, widząc, że Ślizgon podchodzi do dziewczyny i pozwala jej się na sobie wesprzeć, aby mniej obciążała bolącą stopę.
-Wstydziłbyś się, Malfoy- skomentowała z wyrzutem Gryfonka, patrząc na niego z wesołymi iskierkami w oczach.
Blondyn tylko zazgrzytał głośno zębami, ale nic nie powiedział. Pansy rzuciła dziewczynie niechętne spojrzenie. Nadal pamiętała, że ma co mieć jej za złe.
-Jak pozbyłeś się Bena ze szlabanu?- zwróciła się do przyjaciela.
-Tajemnica- odparł tajemniczo, co nie usatysfakcjonowało brunetki.
Parkinson wywróciła tylko oczami, bo wiedziała, że już nic więcej się nie dowie.
-A jak Melin?
Pansy od razu się skrzywiła. Kolejna Gryfonka, której nie znosiła. To już chyba jakaś cecha wrodzona.
-Rozumiem, że nieciekawie- parsknął, na widok miny dziewczyny.
-Nie było tak źle- wtrącił się Mats, który razem z Hermioną zrównał się z resztą.- Czyli szlaban nie minął wam tak źle?
Po tym zdaniu na usta Draco wpełzł nieodgadniony uśmiech, a policzki Herm lekko się zaróżowiły. Oczywiście nie uszło to uwadze Pansy i Matsa. Ślizgonka zgromiła przyjaciela wzrokiem, bo domyślała się, dlaczego mu tak do śmiechu. Natomiast Bell zacisnął usta i tego nie skomentował. Miał nadzieję, że te sugestywne reakcje wcale nie oznaczały tego, co myślał.
Gryfonka chrząknęła cicho i odwróciła wzrok w drugą stronę. Pozostawi to bez komentarza.
-O patrzcie, już jesteśmy- zmieniła temat, gdy byli już przed potężnymi drzwiami. Mats podszedł do nich, otworzył je i przytrzymał, przepuszczając dziewczyny przodem. Gdy przechodził obok niego Malfoy niechcący podstawił mu nogę. Chłopak nie spodziewał się tego, jednak szybko złapał równowagę i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
-Wybacz, niechcący- odparł niewinnie. Nie mógł doczekać się jutrzejszego spotkania całej trójki w Pokoju Współnym.
Blondyn nic nie odpowiedział, tylko wszedł do zamku, a zaraz za nim Mats.
-No to hm... Dobranoc?- powiedział szatyn, który marzył o odpoczynku w ciepłym łóżku.
-Do zobaczenia- mruknęła sennie Hermiona, odwracając się w stronę schodów, aby dotrzeć do portretu Grubej Damy.
-Nie chcesz wejść po maść, Granger?- spytał niby od niechcenia Draco, czując na sobie palące spojrzenia dwójki przyjaciół.
-Nie dzięki, Malfoy- odpowiedziała zadziornie, wspinając się z ociąganiem po schodach. Da sobie sama radę. Byleby tylko w końcu znaleźć się jak najdalej od tego chłopaka.
-Chyba dostałeś kosza, Smoku- zachichotała Pansy, ruszając do Lochów.
Nic jej nie odpowiedział, tylko razem z Matsem poszli za nią. Wyczuwał wyraźne oburzenie ze strony Bella. Ale co mógł na to poradzić. Nie od dzisiaj wie o zakładzie i o tym, że chce go wygrać.
Cała trójka szła w ciszy. Po korytarzu roznosiło się tylko echo stukotu obcasów Pansy.
-Ciekawe, czy jutro McGonagall zawoła nas do siebie za to, że teraz jesteśmy zwolnieni- rozmyślała głośno dziewczyna.
-Naprawdę cię to martwi?- Draco uniósł jedną brew. Czy to było dziwne, iż ani trochę się tym nie przejmował?
-Nie, ale wolałabym nie odrabiać tego szlabanu do końca szkoły, tym bardziej, że nic nie zawiniłam- odpowiedziała z przekąsem.
Draco zmrużył oczy. Przecież nie kazał jej stawać w swojej obronie. Był jej za to wdzięczny, ale nie powinna mieć do niego o to pretensji. Zaś Bell uznał, że lepiej będzie nie wtrącać się między tę dwójkę.
Znaleźli się przy rozwidleniu dróg, które prowadziły w stronę sypialni dziewczyn i chłopców.
-Dobranoc- rzuciła krótko Pansy, za chwilę znikając za drzwiami.
-Co je wszystkie dzisiaj ugryzło- powiedział Draco sam do siebie, idąc w stronę drzwi.
-Hermionę, to chyba raczej kto- odpowiedział Mats z przekąsem, patrząc oskarżycielsko na chłopaka.
Ślizgon posłał mu ironiczny uśmiech, wchodząc do sypialni. Zaraz za nim zjawił się szatyn.
-O co ci chodzi, Mats?- spytał, bo wiedział, że tamten liczył na pociągnięcie tematu. Podszedł do swojego łóżka i zaczął rozpinać guziki koszuli.
-O nic. Po prostu uznałem, że liczysz na jakiś stosowny komentarz do tego twojego heroicznego czynu- odpowiedział niewinnie, rozplątując krawat i nie spuszczając wzroku z przyjaciela.
Blondyn westchnął cicho zniecierpliwiony. Czasami zastanawiał się, jak to jest możliwe, że mimo tego, iż tak się różnią to są najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa.
-Powiedz po prostu otwarcie, co ci leży na wątrobie i miejmy to z głowy.- Rzucił niedbale koszulę na pokrywę od kufra. Usiadł na brzegu łóżka, aby ściągnąć ubłocone buty.
-Jesteś kretynem i dupkiem- rzucił prosto z mostu.
Draco zrobił minę wyrażającą uznanie, bo tego się nie spodziewał.
-I co, lepiej ci?- zironizował, wstając.
-Ciekaw jestem, kiedy ona sie zorientuje.
-Skoro tak bardzo ci zależy, sam jej powiedz- powiedział wyzywająco, patrząc chłopakowi prosto w oczy.
Bell zrobił skwaszoną minę. Przecież oboje doskonale wiedzieli, że nigdy by jej nie powiedział. Mimo wszystko przyjaciele dochowują swoich tajemnic.
-Uważaj, żeby tobie nie zależało.- Zgrabnie odbił piłeczkę i nie czekając na odpowiedź wgramolił się na łóżko, zasłaniając kotary.
Malfoy prychnął pod nosem i zrobił to samo. Niedoczekanie.
***
Niedziela zaskoczyła wszystkich uczniów, budząc ich promieniami słońca, które wpadały przez okna zamku.
Ginny powoli otwierała oczy. Dziwne, wydawało jej się, że byli wczoraj całą noc na szlabanie, a o dziwo jej głowa leżała wygodnie na czymś miękkim.
-Dobrze ci się spało?- Usłyszała znajomy głos nad uchem.
Uniosła głowę do góry i zobaczyła nad sobą uśmiechniętą twarz Blaisea. Spostrzegła również, że oboje znajdowali się na podłodze, a jej głowa było wygodnie usadowiona na jego torsie. Czyli dobrze jej się wydawało.
-Całkiem. Ale wolałabym spać w swoim ciepłym łóżku- mruknęła, podnosząc się, aby się przeciągnąć, bo okropnie ścierpła.
-Nie ty jedna- burknął, siadając prosto.
-Widzę, że nikogo tutaj jeszcze nie było- sarknęła, rozglądając się po Izbie. Świetnie.
Ślizgon podniósł się na równe nogi. Niewiarygodne, że spędzili tutaj całą noc, zamknięci i nikt nawet nie zszedł, by się nimi zainteresować. Albo ich karą, czy została wykonana. Nie miał też pojęcia po co ktoś ich tutaj zamknął. Posprzątanie tej przeklętej Izby Pamięci nie przyniosło żadnych rezultatów. Więc o co chodziło?
-Niech ja tylko spotkam tą dziewuche, to zapomnę o wszystkich dotychczasowych wyrzutach sumienia- pomstowała Ginny pod nosem.
Zaburczało jej głośno w brzuchu, co chłopak przyjął z donośnym parsknięciem. Zapewne cała szkoła siedziała teraz w Wielkiej Sali i jadła pyszne, niedzielne śniadanie. Czy ich przyjaciół nie zaniepokoiła ich nieobecność?
-Nadal jesteś przekonana, że to Astoria stoi za tym uwięzieniem?- Starał się zadać delikatne pytanie, aby znowu nie wyszło, że bierze stronę Ślizgonki.
-TAK?!- Krzyknęła w jego stronę. Jej irytacja sięgała szczytu, a on po raz kolejny zadawał głupie pytanie, na które odpowiedź była oczywista.
-Dobrze- odparł, podnosząc ręce w obronnym geście. No cóż, spodziewał się takiej reakcji.- Załóżmy, że tak jest- urwał, bo dostrzegł jej nieprzyjemny wzrok.- Jeśli to prawda, to czego oczekiwałaby Astoria zamykając nas tutaj na całą noc?
Gryfonka prychnęła głośno. Merlinie, przecież to oczywiste.
-Blaise, to  G R E E N G R A S S. Nie potrzebowała jakiegoś wybitnego powodu. Tym bardziej, że wcześniej ją znokautowałam, żeby Malfoy mógł wyjść.- Wywróciła zniecierpliwiona oczami.
-Czekaj, co?- spytał zdziwiony. No tak, oczywiście. Draco jak zawsze musiał się kimś posłużyć do swoich celów.
-A mniejsza o to.- Machnęła lekceważąco ręką.- Kontynuuj swoje wywody- dodała, aby zmienić temat.
Brunet posłał jej długie spojrzenie, ale nic nie powiedział. Porozmawia o tym z Malfoyem, nie z nią.
-Astoria nie jest wcale taka głupia, jak myślisz.- Do jego uszu dotarło głośne prychnięcie dziewczyny.- Mogła mieć w tym jakiś głębszy powód.
-Posprzątaliśmy tą głupią Izbę. Potem oprócz rozmowy nic nie robiliśmy.- Nie widziała sensu w doszukiwaniu się tutaj jakichś głębszych sensów. Ta Ślizgonka nie wpadłaby na coś takiego.
Zabini na chwilę zmarszczył czoło, rozmyślając nad czymś intensywnie. Po chwili spojrzał na nią roziskrzonym wzrokiem.
-Masz rację, rozmawialiśmy. I o czym?- Ciekaw był, czy jego rozmyślania idą w dobrym kierunku.
Dziewczyna westchnęła cicho. Po co ma znowu powtarzać co zrobiła, skoro on na pewno doskonale pamiętał.
-Opowiedziałam ci o Bitwie- burknęła pod nosem, a on klasnął w dłonie.
-Właśnie. Może po prostu chciała, żebyś, no nie wiem, powiedziała o tym głośno?- Powoli ruszył w stronę drzwi.
-Och, jasne, bo moja wina jest zdecydowanie cięższa od tego, co ona wtedy chciała zrobić- powiedziała oburzona. Jej obrona przy próbie morderstwa to pikuś.
Jednak Ślizgon nic jej nie odpowiedział. Stał przed drzwiami i powoli naciskał klamkę, która potulnie ustąpiła. Uśmiechnął się triumfalnie i odwrócił w stronę Ginny, która stała z rozchylonymi ustami ze zdziwienia.
-A nie mówiłem?
-Co za...- urwała, szukając słów, które w tej chwili opisałyby jej oburzenie i nienawiść do tej dziewczyny, jednakże chyba takie nie istniały. Skrzywiła się znacznie, gdy coś innego przyszło jej do głowy.- Czyli te durne drzwi były otwarte całą noc?
-Tak, pewnie zaraz po tym, jak skończyłaś mi to opowiadać.- Pokiwał głową. Musiał przyznać, że całkiem pomysłowe.
Rudowłosa zazgrzytała głośno zębami i ruszyła w stronę wyjścia.
-Och, ale nie musisz się złościć. Przynajmniej miałaś okazję spędzić przyjemną noc w dobrym towarzystwie- powiedział, gdy przechodziła obok niego i posłał jej szeroki uśmiech, ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.
-Nie wiem, w którym momencie była przyjemna i z dobrym towarzystwem- odburknęła, czując jak dłoń Zabiniego zaciska się na jej nadgarstku, uniemożliwiając jej dalszą drogę.
-Możesz chociaż przez chwilę przestać być taka zgryźliwa?- Spojrzał na nią z wyrzutem, nie puszczając jej.
Gryfonka uniosła brwi ku górze. Może faktycznie była zbyt opryskliwa, ale to nie tylko jej wina. Uśmiechnęła się lekko i zrobiła dwa kroki do przodu, aby być wystarczająco blisko chłopaka.
-Może mogę- odpowiedziała przeciągle.- A może nie mogę- dodała, posyłając mu kokieteryjny uśmiech.
-Jesteś czasami taka nieznośna, Ruda- mruknął Ślizgon.
-Tylko czasem? To nie tak źle- odpowiedziała, chichocząc.
-Czasami całkiem cię lubię- odparł i krótko ją pocałował, uwalniając jej nadgarstek.
Weasleyówna uśmiechnęła się do siebie. Musiała przyznać, że te godziny spędzone poza dormitorium nie były aż takie okropne, jak myślała, że będą. Odsunęła się od niego.
-Wzajemnie, Blaisiku- zaświergotała, poklepując go po policzku i powstrzymując się przed parsknięciem na widok jego miny.- To co, wracamu do dormitorium?
I nie czekając na odpowiedź, ruszyła przed siebie.
~**~

1 komentarz: