"Prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie" ~ Joanne Kathleen Rowling
niedziela, 27 października 2013
23. Nowe pytania
Dobra nie przedluzam ^^
Zapraszam do czytania
***
Hermiona i Draco szli w stronę Działu Ksiąg Zakazanych. Oboje byli cicho, ponieważ każde z nich nasłuchiwało. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś tu był. Tylko oni znajdowali się w bibliotece. Chyba.
~
Smok szedł przodem. O ile się nie mylił, McGonagall mówiła im, że drzwi są zamknięte i otworzą się dopiero wtedy, kiedy wykonają przynajmniej większą część szlabanu.
Cóż, przynajmniej więcej czasu spędzi w towarzystwie Granger, co jest mu na rękę. Kompletnie nie wiedział, jak zabrać się za realizację tego zakładu, ponieważ ta Gryfonka wie za dużo. I co to ma znaczyć z tą "Ognistą"?
Jeśli ona się wszystkiego domyśli, dzięki temu jednemu słowu, to on chyba zgłupieje. Fakt, niektórzy nazywają ją drugą Roveną, ale bez przesady! To tylko jedno słowo, po nim nie można nic odgadnąć. Ale ma jeszcze Rudą i Pottera do pomocy. Jednak Blaise na pewno nic nie powie, za bardzo naraziłby się Wiewiórce, a Złoty Chłopiec? On nie ma od kogo się czegoś dowiedzieć. Z Matsem się nie kumpluje, więc ta droga odpada. Poza nimi o zakładzie wie jeszcze Dafne i Pansy.
Pansy.
Ta dwójka ma ostatnio bardzo dobre relacje, więc jedynie od niej mógłby coś wyciągnąć. Ale przecież on i Czarna się przyjaźniom. Jednak szybko przyszła mu do głowy inna opcja.
Przecież Ślizgonka jest na nich obrażona za ten cały zakład, więc co jej szkodzi, przynajmniej naprowadzić tą kujonkę na rozwiązanie?
Nie. To Pansy. Oni się, jednak mimo wszystko przyjaźniom. Pansy, by tego nie zrobiła. Owszem, podenerwuje się trochę, pokrzyczy i poobraża, z resztą jak to kobiety, ale ich nie zdradzi.
Gdy Smok sobie to uświadomił na jego usta wpełz chytry uśmiech, a jego twarz przybrała pewny siebie wyraz.
~
Hermiona z lekkim niepokojem szła za Ślizgonem. Nie podobało jej się to, w jaki sposób się uśmiecha.
Coś za szybko się opanował po tym pytaniu. Cóż, najwyraźniej Malfoy jest bardzo pewny siebie. Niech poczeka jeszcze chwile, dopóki nie dowie się o co im wszystkim chodzi.
Ginny wyciągnie informacje od Zabiniego, w sumie to tylko ją upewni w swojej teorii, a Harry spróbuje się czegoś dowiedzieć od Parkinson. Merlinie, w tym roku szkolnym chyba po raz pierwszy od kilkuset lat Gryffindor zjednoczy się ze Slytherinem. Może te intencje nie są za bardzo szczere, ale bez przesady. Takie cuda się nie zdarzają. Poza tym, po co Malfoy wyciąga na wierzch jej rozmowe z Matsem? Prawda, powiedziała mu, że da im szansę, nawet chciała, ale ze względu na okoliczności tej nagłej przemiany, wstrzymała to. Ale skoro Tleniony, tak zareagował na to słowo i to po raz drugi, to coś jest na rzeczy. I ona dowie się o co tym trzem Wężom chodzi. Tylko w jaki sposób? Najwyraźniej będzie musiała bardzo dużo czasu spędzać w ich towarzystwie.
Jej dalsze rozmyślania przerwało wpadnięcie na coś twardego.
-Malfoy, co ty wyrabiasz?- syknęła zła.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko przyłożył palec do ust, dając jej znak, że ma być cicho.
Hermiona z niechęcią skinęła głową na znak zgody, bo chciała jeszcze coś powiedzieć.
Szła za Ślizgonem krok w krok, bo to wydawało jej się dziwne, aby ktoś tu był.
~
Draco widział już furtkę od Działu Ksiąg Zakazanych. Sprawdzą komu się nudzi o tej porze i po sprawie.
Pewnie to jakiś pierwszoroczniak robi sobie nocną wycieczkę po szkole. Z resztą, z tego co pamiętał, to jego ulubieni Gryfoni też sobie zrobili kiedyś taką wycieczkę. Niegrzeczne dzieci rozrabiają, a dobrzy Prefekci muszą się niepotrzebnie namęczyć.
Smok westchnął poirytowany. Nie dość, że miał odrabiać szlaban, który dostał właściwie za nic, to teraz na dodatek musi przeprowadzać śledztwo, aby dowiedzieć się, kto jest na tyle głupi, żeby przedłużać mu karę. Już miał pchnąć srebrną furtkę, ale ktoś mu to uniemożliwił. Przeniósł swój zniecierpliwiony wzrok na drobną rękę, która zacisnęła się na jego rękawie.
-Co ty robisz, Granger?- Spytał z lekkim rozbawieniem.
Gryfonka wspięła się na placach, tak aby szepnąć do niego:
-Tam ktoś jest. Widziałam cień- szepnęła to lekko piskliwym głosem.
Draco wyraźnie się zainteresował, bo przeszukiwał wzrokiem całe pomieszczenie, lecz nic nie zauważył. Spojrzał w stronę regałów Działu Ksiąg Zakazanych, ale tam też nic nie zauważył.
-Granger, tam nic nie ma- westchnął.
Dziewczyna zrobiła oburzony wyraz twarzy i powiedziała mocnym głosem.
-Tam- wskazała palcem na najbliższy regał.- Przyjrzyj się uważnie.
Szukający Slytherinu wytężył mocniej wzrok. Jednak tym razem również nic szczególnego nie zauważył. Chwila. Nie. Coś tam rzeczywiście jest. Zrobił krok w przód, żeby bardziej się przyjrzeć.
~
Herm mogłaby przysiąc, że widziała cień człowieka pomiędzy dwoma najbliżej położonymi regałami.
Czekała aż Malfoy w końcu coś zauważy, by mogli w końcu wyjść z biblioteki.
Puściła rękaw chłopaka i obserwowała go uważnie.
Tleniony zrobił krok w przód i doszukiwał się tam czegoś ciekawego. Gdy Miona zauważyła, jak przez jego twarz przechodzi dziwny cień, a on sam zaczął się odwracać, nagle zgasło światło.
Zdziwiona szatynka krzyknęła cicho i zbliżyła się do blondyna.
Stalowooki z całych sił powstrzymywał się przed głośnym zaśmianiem. Myślał, że ta Gryfonka jest trochę bardziej odważna. Jednak on sam się mocno zdziwił. Coś tu nie gra. Tylko co?
Znowu usłyszeli szmer za sobą, a potem głośne skrzypnięcie drzwiczek.
Miona czuła, jak jej serce zaczyna bić w przyśpieszonym tempie.
Co do cholery jasnej się tu dzieje?
Przysunęła się jeszcze bliżej do chłopaka, ponieważ obawiała się trochę tego, co przed chwilą wyszło z Działu Ksiąg Zakazanych. A dodatek było tak ciemno, że nic a nic nie było widać.
Słyszała powstrzymywany śmiech Ślizgona. Prychnęła cicho. Przecież ona wolała dać temu komuś wolną drogę do drzwi.
Nagle zapanowała grobowa cisza w bibliotece. Wszystkie szmery i kroki umilkły. Czekoladowooka omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie, ale to nic nie dało, ponieważ nadal panowały tu egipskie ciemności.
-Już Granger, nic ci nie grozi- zironizował.
Gryfonka odsunęła się od niego szybko. Odruchowo chciała wyciągnąć różdżkę, aby zapalić światło, jednak przypomniało jej się, że są na szlabanie, więc musiała ją oddać McGonagall.
-Fajnie, ciekawe jak mamy wyjść stąd po ciemku- sarknęła.
Draco zaśmiał się cicho i wyciągnął coś z kieszeni.
-Lumos- mruknął pod nosem, a z jego różdżki wydobył się snop jasnego światła, który oświetlił zdziwioną twarz dziewczyny.
Herm przez chwilę patrzyła na niego osłupiała, ale szybko to zdziwienie przerodziło się w wściekłość.
-Czy wszyscy Ślizgoni nie potrafią odbyć szlabanu bez różdżki?
-Nie, tylko ja, Blaise, Mats i Pansy- wzruszył ramionami.
-Jasne- prychnęła.- Chodźmy lepiej, bo nie mam zamiaru tu dłużej zostać.
~
Smok z lekkim uśmiechem ruszył przed siebie, oświetlając drogę.
Przynajmniej mają z glowy jeden problem.
Od samego początku wiedział, że ten szlaban nie przyniesie ze sobą nic dobrego.
Powoli zbliżali się do drzwi.
Odwrócił głowę w stronę czarownicy. Wolał się upewnić, czy wciąż idzie za nim.
Gryfonka miała nieobecny wzrok i zmarszczone czoło, co mogło świadczyć, o tym że myślała nad czymś intensywnie.
Stalowooki z powrotem patrzył przed siebie. W pewnym momencie mignęło mu coś czarnego, jakby peleryna przed oczami.
Zdziwiony skręcił w stronę regałów o tematyce Czarodziejskich korzeni.
-Malfoy, gdzie ty jesteś?- pisnęła Hermiona.
Zapomniał, że on dawał jedyne źródło światła. Pokręcił z rozbawieniem głową i zawołał:
-Tutaj.
-O, no pewnie, wiem gdzie- usłyszał.
-Skręć w lewo i idź prosto, dopóki nie zobaczysz światła- poinstruował ją.
Po chwili usłyszał coraz głośniejsze kroki za nim. W końcu oboje szli przed siebie.
-O ile się nie mylę to drzwi są w drugą stronę.
-Chyba ten ktoś wciąż tu jest.
~
Pięknie. Jeden rok chciała mieć spokojny. Ale niee, niech Granger się jeszcze trochę pomęczy.
I kto do cholery, złamał zaklęcie McGonagall? To jest wręcz niemożliwe.
Chłopak skręcał właśnie w kolejną "uliczkę", jednak jej wzrok przykuło coś, co leżało na podłodze.
Miona ruszyła w stronę.
-Ty, Ślizgon. Chodź tu poświecić.
Poczekała na czarodzieja, a kiedy lekko poirytowany zjawił się obok, to ona przyklękła nad znaleziskiem.
Była to zwykła lampka oliwna, która leżała na podłodze cała rozbita.
-No to teraz mamy pewność, że ktoś tu jest- mruknęła bardziej do siebie.
Co tu się dzieje?
Chciała podnieść jeden odłamek do ręki. Po prostu musiała go wziąć. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale coś jej kazało.
Gdy jej ręka prawie dostała, to czego chciała, ktoś jej to nagle uniemożliwił.
Oburzona podniosła wzrok na swoją rękę, na której były zaciśnięte blade palce.
-Zostaw to, Granger. Lepiej na razie niczego nie dotykaj- powiedział Malfoy i podejrzliwie przyglądał się odłamkom szkła.
Nim dziewczyna zdążyła coś odpowoedzieć, ponownie zapanował mrok w bibliotece, a ich oświetlały pojedyncze blaski księżyca.
-No zapal tą różdżkę, kretynie- warknęła.
Tleniony chciał już jej coś odpyskować, ale jego uwagę przykuło to, n i e m i a ł tej różdżki.
-Co jest?- spytał sam siebie.
Herm czuła się, jak w jakimś kiepskim mugolskim horrorze. Chciała się podnieść z podłogi, kiedy usłyszała jakieś dziwne skrzypnięcia. Zaniepokojona spojrzała przed siebie. Jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia, a z jej gardła wydobył się zduszony krzyk.
~
Draco momentalnie odwrócił głowę w jej stronę. Jego oczy również nie dowierzały. Na tą drobną Gryfonkę przechylał się cały rząd regałów książek.
-Granger, kobieto wstawaj i się odsuń- powiedział głośno, ale ona nie zareagowała.
Przecież do takiego czegoś potrzebna jest pomoc magii. Żaden człowiek samodzielnie, by nie przechylił takiego ciężaru. Kiedy zauważył, że dziewczyna wciąż siedzi nieruchomo, postanowił zrobić wyczyn godny Pottera.
Podbiegł do niej i próbował ją podnieść. Ale ona pozostawała cały czas w tej samej pozycji.
-Granger, wstawaj!- Warknął.
-Nie mogę- zawołała przerażona.
Zniecierpliwiony chłopak spojrzał na nią, jak na idiotke i spytał:
-Jak to nie możesz? Wstawaj i się nie wygłupiaj, bo nas oboje przygniecie!
-Nie mogę, bałwanie!
Smok już cały zły spojrzał na nią i chciał jej powiedzieć, że zaraz ją tu zostawi, ale jego uwagę przykuła opuchnięta i zraniona ręka, obok której leżał jeden z kawałków rozbitej lampy.
-Mówiłem ci, żebyś jej nie ruszała- powiedział z wyrzutem.
-To nie moja wina!- Pisnęła.- Przez to nie mogę się ruszyć- powiedziała nienaturalnie wysokim głosem.
Klątwa- przeszło Ślizgonowi przez głowę.
Niedobrze. Bardzo niedobrze. Gdyby miał różdżkę, to by zatrzymał ten cholerny regał. Nagle mu się przypomniało, co im grozi.
Spojrzał przed siebie i zauważył, jak kilka książek leży już na ziemi, a sama półka prawie leży na nich.
Nie pozostało mu nic innego. Chwycił dziewczyne ramionami (chodzi mi o takie zakrycie, ale nie wiedziałam, jak to napisac, zeby nie wyszlo za slodko x.x~ dop. Aut.) i czekał na jakiekolwiek uderzenie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Oboje otworzyli oczy i spojrzeli przed siebie. Półka zatrzymała się tuż nad nimi. Ale dlaczego nie spadła?
-Czy wy nawet na szlabanie musicie zrobić takie zamieszanie?
~
Hermiona odetchnęła głęboko i odchyliła głowę do tyłu, która natrafiła na coś miękkiego. Zdziwiona spojrzała w górę i napotkała rozbawione spojrzenie stalowych tęczówek. Zarumieniła się lekko i wstała szybko. Zakręciło jej się w głowie, ale złapała się szybko ściany, by nie upaść. Spojrzała z wyrzutem na swoją opuchniętą rękę.
Dopiero potem odwróciła wzrok w stronę źródła głosu, który należał do ich wybawcy.
Światła paliły się na nowo, więc ze zgrozą stwierdziła, że to opiekunka jej domu.
-To nie nasza wina.
-W to nie wątpię, panie Malfoy. Czy którekolwiek z was zechce mi wytłumaczyć, co wy tu wyrabialiście?- spytała trochę zła.
Jednak żadne z nich nic nie powiedziało. Przecież sami nie wiedzieli, co lub kto to był.
Starsza czarownica westchnęła zrezygnowana i powiedziała tylko:
-Slytherin otrzymuje dziesięć punktów. A teraz idźcie stąd, chyba że chcecie to wszystko posprzątać.
Nie trzeba było im tego drugi raz powtarzać. Draco ruszył w kierunku lochów, a Hermiona w stronę Skrzydła Szpitalnego.
***
Ginny wyszła z Pokoju Wspólnego Gryffindoru zaraz po przyjaciółce. W szampańskim nastroju przemierzała korytarze. W końcu załatwi jedną sprawę. I będzie mogła zająć się wyciągnięciem czegoś od Blaise'a na temat Ognistej. No ciekawe, co wymyślili ci trzej idioci. Po Malfoy'u, by się wszystkiego spodziewała, ale niekoniecznie wplątywała w to Zabiniego i Matsa.
Dziewczyna potrząsnęła energicznie głową, aby wyrzucić tłoczące się myśli z głowy. Ruszyła pewnym krokiem przed siebie.
Po kilkunastu minutach dotarła pod kamienną ścianę. Uśmiechnęła się pod nosem, bo tym razem znała hasło.
-Salazar- powiedziała cicho. Kto wymyśla takie oczywiste hasła?
Kiedy chciała ruszyć przed siebie, zauważyła, że przejście się nie otworzyło. Pewny siebie uśmiech od razu zszedł z jej twarzy.
-Oh, no serio?- warknęła przed siebie.
Oczywiście, jak ona zna hasło, to już od razu jest inne. Westchnęła zirytowana. Znowu jest zdana na łaskę jakiegoś Ślizgona.
Minuty mijały, a nadal nikt nie przychodził. Ginny siedziała pod ścianą, czekając na zbawienie. Mogła wziąć różdżkę, przynajmniej nie musiałaby tyle czekać. Rozglądała się za kimś znajomym, ale nikogo nie widziała.
Och, Ginny nie oszukuj się! Ciekawe jakim znajomym. Blaise siedzi sobie u siebie w dormitorium i czeka na ciebie, Mats pewnie siedzi nad książkami, Malfoy jest na szlabanie z Mioną, a nikt inny znajomy ze Slytherinu chyba nie istnieje.
-Weasley, co ty tu robisz?- Usłyszała nad sobą.
Gin podniosła leniwie wzrok i zobaczyła nad sobą Parkinson i Greengrass.
Dzięki, ci Merlinie!
-Siedzę sobie.
-Blaise nie podał ci hasła?- spytała z wesołymi ognikami blondynka.
Gryfonka nic nie odpowiedziała, tylko wstała i zrobiła miejsce Ślizgonką.
Odczekała chwilę, a gdy tylko kamienna ściana się rozsunęła, rzuciła krótkie "dzięki" i wbiegła do środka, nie zwracając uwagi na Pansy, która już otwierała usta, by coś powiedzieć.
Ruda weszła do dormitorium Zabiniego bez pukania, co spotkało niezadowolone spojrzenie chłopaka. Miała rację, Mats siedział na swoim łóżku i coś czytał.
Omiotła spojrzeniem pomieszczenie. Dormitorium Ślizgonów nie różniło się za bardzo od dormitoriów Gryfonów. W środku stało pięć łóżek ze szmaragdowymi pościelami, na środku pokoju ogrzewacz, który ledwo co chodził, a pod ścianami stały różne meble, należące do któregoś z chłopaków. Pozostałe trzy łóżka były puste.
Dziewczyna spojrzała na szatyna, a on zrozumiawszy jej spojrzenie z lekkim grymasem i głośnym westchnieniem wyszedł z pokoju, jednak nie zapomniał o dorzuceniu kilku swoich knutów.
-Mówi, że jest zaszczuty, a sam na sam to się z nią spotyka. Zdecyduj się Diable- powiedział i szybko zniknął za drzwiami, unikając tym samym pudełka z atramentem.
Weasley'ówna spojrzała na bruneta zdziwiona, ale nic nie powiedziała. Usiadła na łóżku Matsa i od razu przeszła do konkretów.
-Akta, Zabini.
Diabeł uśmiechnął się leniwie i spojrzał na nią rozbawiony.
-Jaką mam pewność, że odpowiesz mi na pytania?- spytał, przyglądając jej się uważnie.
Czarownica wyraźnie się obruszyła.
Przecież ona jest Gryfonką! Oni nie łamią danego słowa!
-Jestem Gryonką, nie łamię danego słowa- prychnęła.
-I to ma mnie przekonać?
-Nie musi. Zawsze mogę pogadać z Matsem, albo Parkinson i dowiem się o co chodzi wam z Hermioną- posunęła się do nieczystych zagrywek.
Diabłu mina trochę zrzedła, ale zachował dobrą minę do złej gry. Przecież przyjaciele, by ich nie zdradzili. Ale wolał nie ryzykować.
-Dobra, trzymaj- powiedział i rzucił jej na kolana grubą teczkę, na której ładnym, czarnym pismem było napisane: Anabell Zabini
Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy wzięła teczkę w ręce. Bingo. Uwielbia dostawać, to co chce. To teraz ma lekturę na najbliższe godziny.
Bursztynowooka wstała szybko i zmierzała już do drzwi, jednak ktoś jej to uniemożliwił.
-Chyba o czymś zapomniałaś, Wiewiórko.
-O co ci... Aaa. No to pytaj, bo chce to przeczytać- spojrzała na niego uważnie.
Blaise tak śmiesznie ściągał brwi, kiedy myślał.
-Skąd ci nagle przyszło do głowy słowo Ognista?
Gin zawahała się przez chwilę. I co ma mu w takim razie powiedzieć? Przecież nie powie mu, że Hermiona podejrzewa ich o nieszczerość. Taka głupia to nie jest.
Cóż, trzeba będzie trochę pokombinować.
Wyprostowała się i przystawiła swoje usta do jego ucha, po czym szepnęła:
-Blaise, oboje wiemy, że coś kombinujesz. I to widać. Następnym razem uważaj- i odsunęła się od niego.
Brunet patrzył na nią zdezorientowany. Właściwie, to niczego się nie dowiedział. Przeklęte Gryfonki.
-To nie jest odpowiedź.
-Ależ oczywiście, że jest! Innej nie dostaniesz- powiedziała słodko i wyminęła chłopaka, żeby wrócić do siebie.
-Nie tak szybko, Weasley. Przyszłaś do mnie sama i mam zamiar to wykorzystać- zawołał wesoło Zabini i przyciągnął do siebie zdziwioną czarownice, łącząc ich usta.
Tak, akta mogą poczekać.
***
Żeby oni mogli się migdalić to musieli go wyrzucić z własnego dormitorium. Rzeczywiście, Ruda potrafi manipulować ludźmi.
Mats siedział w jednym z foteli i czytał swoją książkę.
Już od kilkunastu minut siedzi w Pokoju Wspólnym, a Ginny nadal nie wychodzi. No ładnie jest zaszczuty.
Czas mijał, a nadal nikt się nie pojawiał.
Zniecierpliwiony chłopak wziął książkę i już zmierzał w stronę swojego dormitorium, jednak przeszkodziło mu wołanie:
-Mats, stój!
Szatyn się odwrócił i zobaczył trochę bardziej bledszego niż zazwyczaj Dracona. No to było dziwne.
-Coś się stało?- Podszedł do przyjaciela.
-To był najdziwniejszy szlaban w całym moim życiu- powiedział tylko i pokazał mu gestem, że mają usiąść na kanapie, by pogadać.
Po kilku minutach, gdy Smok skończył swoją opowieść, zdziwiony Ślizgon próbował wszystko poskładać w całość.
-A Hermionie nic się nie stało?
Stalowooki spojrzał na niego, jak na idiotę, ale odpowiedział.
-Nie wiem, poszła do Skrzydła Szpitalnego. Mam podejrzenia, że to mogła być klątwa.
Bell skinął tylko głową i wstał. Malfoy zrobił to samo.
~
Oboje szli korytarzami, idąc do jednego, który jest najbardziej zapomnianym.
-Musiałeś go schować, tak daleko?- Narzekał blondyn.
Zielonooki parsknął tylko, kręcąc głową nad głupotą chłopaka.
W końcu dotarli na miejsce.
Mats wyciągnął z kieszeni różdżkę, która należała do Bena i wypowiedział cicho zaklęcie.
Usłyszał szczęk zamka, po czym pchnął drzwi.
-Ciekawe kto go teraz pozna- parsknął Ślizgon.
Wszedł do środka, ale nikogo nie zobaczył. W środku nie było Bena.
-To nie możliwe. Tylko ja mogłem otworzyć te drzwi- powiedział cicho, patrząc z niedowierzaniem do pustego pomieszczenia.
-O cholera- mruknął Malfoy pod nosem,
~**~
Najgorszy rozdział x.x
REKLAMA UMC UMC UMC :D
Wejdźcie, przeczytajcie, skomentujcie :D
Prosiłabym Was też o oddanie głosu w ankiecie :3
wtorek, 22 października 2013
22. Szlaban
Hej, hej!
No to jestem z nowym rozdziałem ;* Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale nie miałam kompletnie czasu :/ Żeby nie przedłużać, bo mam małe ogłoszenie na koniec :D
Dziękuję wszystkim osobom komentującym! I dziękują za taką liczbę wyświetleń! Nie liczyłam na ponad 20 tysięcy! ;o Kochani jesteście! ♥
Okej, zapraszam do czytania i komentowania tego rozdziału ;3
***
-Mówię wam, czuję się zaszczuty- skarżył się Zabini.
Mats i Draco parsknęli, słysząc słowa przyjaciela.
Całą trójką wracali do Pokoju Wspólnego Slytherinu po skończonych zajęciach. Szatyn i blondyn mieli już w głębokim poważaniu wywodu Diabła na temat tego, jaka to jest Ruda. W końcu odezwał się znudzony Smok.
-Tak, Blaise, rozumiemy. Weasley'ówna jest straszna, boisz się jej i te sprawy. Dotarło to do nas za pierwszym razem.
Brunet spojrzał na nich urażony, po czym powiedział niemiłym głosem:
-Zobaczymy, jak wy będziecie gadać, gdy Granger i Blondi dadzą wam popalić. Komu będziecie chcieli ponarzekać? No oczywiście, że mi, ale niee, Blaise nie będzie chciał z wami wtedy gadać.
-Co ty pieprzysz, Zabini?- Spytał Draco, który z nierozumiejącym wyrazem twarzy przyglądał się przyjacielowi.
-Właśnie Zabini, co ty pieprzysz- mruknął zarumieniony Mats i przyśpieszył kroku.
Draco wymienił z Blaise'm spojrzenia i obaj uśmiechnęli się wrednie.
Blondyn dogonił przyjaciela i objął go jednym ramieniem.
-Ale Diable, ja nie mam zamiaru związywać się z Granger, jak ty z Rudą. No a Mats chyba też niczego nie planuje wobec Victorii.
Po chwili dołączył do nich Blaise i zrobił to samo, co Smok.
-No ja to wiem, ale nie wiem czy Matsik też się tego trzyma- zacmokał i spojrzał wesoło na przyjaciela, który spłonął rumieńcem już po same cebulki.
Stalowooki, gdy to dojrzał postanowił jeszcze trochę pomęczyć Ślizgona.
-Zabini, przecież Mats wie, że to moja ukochana kuzynka, którą muszę się zajmować, bo inaczej zginie beze mnie, więc nie odważyłby się nawet pomyśleć o niej w nieprzyzwoity sposób- odpowiedział bardzo poważnym głosem.
Draco i Vuctoria zachowywali się jak przykładowe rodzeństwo. Może to dlatego, że oboje go nie mieli. Ważne jest to, że Smok zawsze pilnował Vi, straszył jej chłopaków oraz droczył się z nią o głupoty. Natomiast ona zawsze potrafiła go pocieszyć po kłótni z Lucjuszem, poprawiała mu humor, gdy zamartwiał się Narcyzą oraz spędzała z nim każdą możliwą chwilę. Dlatego nie ważne, że Mats jest jego przyjacielem, mimo to on i tak uważa, że panna Malfoy nie powinna szukać sobie chłopaka.
-O, popatrz, Draco. Mats się zarumienił. Chyba trafiliśmy w jego czuły punkt- powiedział słodkim głosem Zab.
-Przysięgam, że jeśli się zaraz nie zamkniecie, to Victoria będzie was odwiedzała na cmentarzu- warknął zdenerwowany Bell.
Sam nie wiedział co czuje do tej dziewczyny, ale nie była mu obojętna. To na pewno. Ale może to jest tylko relacja, taka jak Potter-Granger. Przyjaciele, którzy nie umieją bez siebie żyć i są dla siebie jak brat z siostrą.
-Oj, już się tak nie denerwuj, panienko- Blaise posłał mu rozradowane spojrzenie na co Draco głośno parsknął, a szatyn zazgrzytał zębami.
Resztę drogi spędzili rozmawiając na inne tematy, ponieważ ich przyjaciel miał wymalowaną chęć mordu na twarzy.
***
Pansy siedziała na jednej z zielonych kanap w Pokoju Wspólnym. O tej porze było tu tłoczno, więc w najbliższym czasie nie miała zamiaru opuszczać swojego miejsca, o które, tak trudno się doprosić.
Czytała książkę od zielarstwa, jednak jej umysł niczego nie zapamiętywał. Jej myśli krążyły wokół pewnego Gryfona.
Harry Potter
Gryfon, który jest najbardziej znienawidzonym Lwem przez wychowanków Domu Salazara. Jednak ona wcale tak nie uważała. W sumie to on się jej nawet podobał. Jak zdążyła już zauważyć przed zaklęciami, Dafne miała rację. Złoty Chłopiec się wyrobił. Złoty Chłopiec... Do głowy wkradła jej się pewna myśl, po której dziko się zarumieniła i pokręciła energicznie głową, jakby chciała wyrzucić ten obraz z głowy.
Została też sprawa Matsa.
Głupio jej było z tego powodu, że go pocałowała, tym bardziej, że jej przyjaciółka nie jest obojętna wobec niego. Ale musiała się upewnić, czy przy kimkolwiek innym coś poczuje. Ale nie. Nic. Jednak, wydawało jej się, że szatyn to zrozumiał i nie ma jej tego za złe.
Gdy chciała z powrotem wrócić do lektury, poczuła jak kanapa ugina się pod ciężarem ciała. Zniecierpliwiona podniosła wzrok i ujrzała swoich przyjaciół. Westchnęła cicho i odłożyła podręcznik na bok.
-Siemasz, Czarna- zawołał wesoło Zabini, który usiadł na oparciu, ponieważ dla niego zabrakło już miejsca.
-Cześć, Pansy- powiedział Smok i zajął miejsce obok czarnoskórego chłopaka, wciąż trochę obrażony na przyjaciółkę, za to że doniosła na niego w taki sposób.
-Hej, Pans- zawtórował im Bell, po czym zajął miejsce najbliżej dziewczyny, jednocześnie zmuszając ją, by podkurzczyła nogi.
Zdziwiona Ślizgonka przyjrzała mu się, ale nic nie powiedziała. Przez chwilę panowała krępująca cisza, jednak dziewczyna postanowiła ją przerwać.
-Jeśli nie macie mi nic do powiedzenia, to możecie nie tracić więcej czasu i stąd iść- powiedziała, po czym zmierzyła Smoka i Diabła chłodnym spojrzeniem.
Odezwał się Malfoy, ponieważ wciaż był zły na przyjaciółkę.
-Nie mamy co ci mówić.
Brunetka wydęła usta i powiedziała ironicznym głosem.
-O, ależ oczywiście, że nie. Przecież wy tylko założyliście się o dziewczyne i rujnujecie wszystko wokół.
Draco spojrzał na nią spod uniesionych brwi.
-Od kiedy to cię tak interesuje Granger, co?
-Kretynie, przecież mi nie chodzi o to, że to Granger! Nie ważne kim ona jest, ważne, że to dziewczyna! Im się należy szacunek, Malfoy!- Warknęła zła na niego.
-Patrzcie, feministka nam rośnie- powiedział, kpiarsko unosząc brew.
Blaise i Mats wiercili się niespokojnie na swoich miejscach. Ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego.
-Jesteś okropny!- Fuknęła na niego. Już nic nie przychodziło jej do głowy.
-Wiedziałaś z kim się zadajesz, skarbie- rzucił Draco posyłając jej wredny uśmieszek.
-Teraz już tego nie wiem- powiedziała, siadając na kolanach, by móc spojrzeć na chłopaka.
-To twój problem nie mój- nie chciał kłócić się z Czarną, ale to nie ona będzie oceniać, co mu wolno zrobić, a co nie.
-Ścigasz McPersowa za jego zachowanie, a ty robisz dokładnie to samo- postanowiła złapać się ostatniej deski ratunku.
-Nie porównuj nas do siebie, Pansy. Jesteśmy zupełnie inni. On wykorzystał Victorię, skrzywdził ją- odpowiedział chłodnym głosem.
-A ty co teraz robisz? Nie wykorzystujesz Granger? Sam sobie zaprzeczasz- syknęła.
Malfoy wyraźnie nie wiedział co odpowiedzieć, bo wstał z kanapy i bez słowa odszedł.
-No pewnie, lepiej uciec!- Krzyknęła za nim.- Bałwan- wymamrotała pod nosem i opadła do tyłu, zakrywając twarz dłońmi i rozprostując nogo, które położyła na Matsie, westchnęła głośno. Nie chciała kłócić się z Draco, ale on sam się o to prosił.
-Nie za wygodnie ci?- Spytał Bell, patrząc wesoło za Pansy.
-Y ym- zaprzeczyła, wciąż pozostając w tej samej pozycji.
Zabini postanowił się odezwać, ponieważ on wolał nie robić sobie więcej wrogów, niż jest to potrzebne.
-Czarna, przecież wiesz, że to Malfoy. Oni mają swoje humorki- wiedział, że Ślizgonka na niego też jest wkurzona, ale co ma zrobić? Nie zrezygnują z tego zakładu. Jak na złość brunetka podjęła ten temat.
-Z tobą też nie rozmawiam, Diable- powoedziała grobowym tonem, co wywołało lekki uśmiech u szatyna.
-Daj spokój, Pans. Nie mów, że będziesz teraz do końca roku szkolnego obrażona na nas za ten zakład- powiedział chłopak, kręcąc głową z dezaprobatą.
-Oczywiście, że będę- żachnęła się i znowu usiadła prosto.
Zabini spojrzał na nią, jak na jakieś niecodzienne zjawisko i spytał powoli, aby się upewnić, czy dobrze zrozumiał.
-Czyli mam rozumieć, że ty serio wstawiłaś się za Granger i masz zamiar nas unikać?
Zielonooka odgarnęła włosy z twarzy i odpowiedziała surowo.
-To zależy od was- spojrzała mu hardo w oczy i czekała na odpowiedź.
No ciekawe, czy Blaise i Draco są tacy głupi, czy tylko udają.
-Ale, że w jaki sposób?
-To chyba logiczne. MACIE zrezygnować z tego zakładu.
Diabeł uśmiechnął się do siebie i odpowiedział:
-Pansy, myślałem że znasz nas na tyle dobrze, by wiedzieć, że my NIGDY nie ryzygnyjemy z zakładów. Nawet z tego, który z nas szybciej wyląduje w Mungu podczas wakacji- uśmiechnął się szeroko.
-Trudno. To już wasza sprawa- prychnęła w odpowiedzi i skrzyżowała ręce na piersiach buntowniczo.
-Czyżby Potti miał na ciebie taki wpływ?- Uniósł lekko brew i zaśmiał się lekko pod nosem z miny Parkinson.
Czarownica zarumieniła się dziko i odpowiedziała z wyrzutem:
-Spieprzaj, Zabini! Nie wiem, o czym ty mówisz.
Mats i Blaise spojrzeli na nią z taką miną, która świadczyła o tym, że na pewno nie uwierzyli w ani jedno jej słowo.
Dziewczyna widząc to, postanowiła zmienić temat.
-Przynajmniej ja tego nie robię dla zakładu- powiedziała wyniośle i z chytrym uśmiechem spojrzała na Diabła, który zmieszał się lekko i wstał z kanapy.
-Ja też nie. Wiewióra to nie zakład. Granger- tak, ale nie Ruda- puścił jej oko i odszedł w stronę swojego dormitorium.
Zielonooka spiorunowała go wzrokiem i chciała coś jeszcze dodać, ale wtedy odezwał się Mats:
-Nie warto, oni i tak nie posłuchają.
Ślizgonka spojrzała na niego smutno i jęknęła:
-Wiem, ale martwię się o tych kretynów. Każdy z nas to wie, że ten cholerny zakład to nic dobrego.
-Oni też to wiedzą, ale się do tego nie przyznają. Poza tym są za bardzo dumni, żeby go zaprzestać- powiedział. Teraz pozostało im tylko czekać, aż Hermiona, albo- co gorsza- Ginny się o tym dowiedzą.
Pansy z rezygnacją rozsiadła się wygodnie na sofie i oparła głowę na ramieniu przyjaciela. Zamknęła oczy i myślała.
Czemu Draco i Blaise są tacy głupi? Przecież to oczywiste, że któryś z nich w listopadzie wyląduje w Mungu. Przecież to są Gryfonki. G R Y F O N K I. A to nie wróży nic dobrego. Ale w sumie zawsze może powiedzieć dziewczynom, co i jak. Albo... NIE! Ona jest ich przyjaciółką, a to nie byłoby fair. Najwyżej, zapłacą za swój błąd. Tylko ciekawe jaką cenę.
-I co ja mam zrobić?- spytała, nie wiedząc już zupełnie, co będzie dla wszystkich korzystne.
Chłopak spojrzał na nią uważnie, po czym odpowiedział:
-Nie zmienisz charakteru Smoka i Diabła, Pans. Oni też są dorośli i umieją odpowiadać za swoje życie.
-No właśnie nie! I tu jest problem- udała wielkie przerażenie. Ale to fakt, oni są dorośli. Najwyżej dostaną nauczkę.
-Nie możesz się o wszystkich zamartwiać, Pansy.
-Ale to są moi przyjaciele. Ktoś musi im uświadomić, co jest dobre, a co nie.
Nagle poczuła, jak ramię szatyna obejmuje ją, dzięki czemu ona mogła jeszcze wygodniej usiąść. Jak dobrze mieć przyjaciela, który zawsze cię rozumie, wesprze i podroczy z tobą. Przynajmniej Bell zapomniał o tym pocałunku. Ale to dobrze. Ona tylko coś sprawdzała.
-Powiedz mi, co j a mam zrobić?- Głośno westchnął. Teraz on też jest wplątany w ten durny zakład, mimo iż go wtedy tam nie było i to ON zawsze próbuje im uświadomić, że to nie ma najmniejszego sensu.
-Widzę, że mamy ten sam problem- zaśmiała się cicho.- Jak Granger się dowie, to i tak pewnie pomyśli, że to tamci dwaj wymyślili. Ty jesteś na to za hmm... miły?- Wzruszyła ramionami.
Ślizgon spojrzał na nią spod uniesionych brwi, a potem parsknął cicho. Chciał w to wierzyć, ale nie był do końca pewien, w co Hermiona wtedy będzie wierzyć.
Chyba oboje uznali, że już najwyższa pora zmienić temat, bo Mats zaczął całkiem nowy.
-A, jak tam z Potter'em?- Uśmiechnął się szeroko, widząc ponowny rumieniec na twarzy przyjaciółki.
-Normalnie. A jak ma być twoim zdaniem?- Postanowiła grać na zwłokę. Czy to naprawdę, aż tak widać?
-No ja nie wiem. Ale chyba więcej niż normalnie, skoro mnie pocałowałaś, dla... niego?- Tu już nie wytrzymał i się zaśmiał serdecznie.
Osłupiała czarownica spojrzała na niego gniewnie, gdy dotarł do niej sens jego słów, po czym rzuciła w niego jedną z poduszek. Oczywiście też koloru zielonego.
-Jesteś okropny- parsknęła.
***
Hermiona cała naburmuszona siedziała w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i odrabiała zadania domowe, przeklinając w myślach pewnego Ślizgona.
-Wredny, arystokratyczny, tleniony, zakochany w sobie, przemądrzały, głupi, jeszcze raz wredny, ślizgoński, kretyński, wkurzający, tępy, malfoy'owski...
Jej dalsze mamrotanie pod nosem przerwała Ginny, która usiadła obok niej, jednocześnie zrzucając jej książki na podłogę.
Oburzona Gryfonka spojrzała na nią rozgniewanym wzrokiem i warknęła:
-Ginny!
-Hermiono, ciebie też miło widzieć- zawołała radośnie dziewczyna. Jej dobry humor zawdzięczała Zabiniemu, który w końcu zrozumiał, że z nią nie wygra i umożliwił jej przeczytanie akt jego matki. Ruda musi po nie przyjść pod wieczór.
-Ja ci nie przeszkadzam, aż tak bezczelnie.
-Przepraszam, że przeszkodziłam ci w obrażaniu Malfoy'a, ale mam dla ciebie dobrą wiadomość!- Zawołała, po czym klasnęła w dłonie, wciąż uśmiechając się jak głupia.
-Jakie?- Spytała bez większego entuzjazmu czekoladowooka.
-Blaise spanikował, jak zaczęłam rozmowę. On już je mi z ręki, więc z łatwością się wszystkiego dowiem.
Herm podniosła na nią zdumiony wzrok i uśmiechnęła się. Ginny to idealna manipulantka. Czasami dobrze z kimś takim się przyjaźnić. Jednak coś jej się wydaje, że Zabini, tak łatwo się nie zdradzi. Chociaż to Ślizgon. Kto ich tam wie.
Dziewczyna westchnęła głośno i spojrzała na zegar wiszący naprzeciwko. Dochodziła ósma, czyli czas się zbierać.
Wstała z miną, jakby szła na ścięcie i ruszyła do gabinetu McGonagall.
-A ty dokąd się wybierasz?- Spytała Gin.
-Szlaban- wymamrotała pod nosem starsza Gryfonka i wyszła szybko, zostawiając zdziwioną przyjaciółkę samą.
***
-Zawiodłam się na was. Jesteście P R E F E K T A M I N A C Z E L N Y M I! To wy rozdajecie szlabany, a nie zarabiacie je. Jaki wy przykład dajecie innym uczniom?- Spytała McGonagall, patrząc na nich surowo.
Hermiona ze wstydu kuliła się w swoim fotelu, a Malfoy, jak to Malfoy. Siedział niczym niewzruszony w fotelu i czekał tylko, aż dyrektora skończy gadać.
-Przepraszamy- wymamrotała Miona pod nosem, siedząc ze spuszczoną głową.
Draco uniósł tylko kąciki ust. Granger zawsze pozostanie Wiem-To-Wszystko-Granger, dlatego nie zdziwił go fakt, że dziewczyna strasznie ubolewa nad tym szlabanem.
-Panno Granger, po pani spodziewałam się więcej odpowiedzialności- powiedziała profesorka i spojrzała na nią uważnie.
Gryfonka zarumieniła się i skinęła tylko głową. To nie jej wina, że dostała szlaban, za to że ten przeklęty Ślizgon rujnuje jej spokój!
Natomiast wcześniej wspomniany zrobił oburzoną minę i odpowiedział z przekąsem:
-Czyli mam rozumieć, że Granger jest lepszym prefektem?
Starszej czarownicy drgnęły lekko kąciki ust, gdy usłyszała uwagę chłopaka i odparła:
-Na razie Hermiona jest jednynym Prefektem Naczelnym, który ma wszystkie obowiązki.
Po tych słowach czarodziej już się nie odezwał, tylko siedział z obrażoną miną i czekał na koniec tej głupiej rozmowy. Merlinie, przecież oni tylko rozmawiali na lekcji! To nie jest żadną zbrodnią. Ale, jak Złota Trójca łamała kilkadziesiąt punktów z regulaminu szkolnego na rok, to nikt nie miał o to pretensji. No, bo to oczywiste, że wykradnięcie Kamienia Filozoficznego i pokonanie Voldemorta przez pierwszorocznych to nic złego, zejście do Komnaty Tajemnic i walczenie z Bazyliszkiem oraz ponowne pokonanie Voldemorta, to też żadna zbrodnia, pomoc w ucieczce zbiegowi z Azkabanu, to tylko oderwanie się od nauki, branie udziału w Turnieju Trójmagicznym i KOLEJNE pokonanie Czarnego Pana, to tylko błahostka, włamanie się do Ministerstwa Magii i NASTĘPNE pokonanie Riddle'a, to nic złego, każdy przecież tak robi, posiadanie zakazanego podręcznika do Eliskirów i próba morderstwa przystojnego Ślizgona oraz nauczyciela to też nic strasznego, aaa i nie zapominajmy o PONOWNYM pokonaniu Voldemorta, najgroźniejszego czarnoksiężnika na świecie. Rzeczywiście, rozmawianie na lekcji w porównaniu z tym wszystkim to ogromna zbrodnia. Źli uczniowie, bardzo źli uczniowie.
Młody Arystokrata poczuł na sobie wzrok kilku par oczu, więc leniwie podniósł spojrzenie. Napotkał na swojej drodze dwie pary tęczówek, które wpatrywały się w niego ze zniecierpliwieniem.
-Malfoy, rusz się!- Syknęła półgębkiem Hermiona, bo chciała już mieć ten szlaban za sobą.
Po chwili wszyscy zmierzali w kierunku biblioteki.
***
-Musicie posprzątać CAŁĄ bibliotekę, macie na to dwie soboty, więc radziłabym się wam pośpieszyć. Tam- wskazała ręką na jeden ze stolików, na których stały różne środki czystości- macie wasze dzisiejsze narzędzia pracy. Powodzenia.
Oboje odprowadzali nauczycielkę wzrokiem, a gdy usłyszeli trzask drzwi, ich wzrok równocześnie przeniósł się na wcześniej wskazany stolik, a potem spojrzeli na siebie uśmiechając się chytrze.
W tym samym momencie puścili się biegiem w jego stronę, taranując wszystko po drodze.
-Zwolnij Malfoy, bo się spocisz- powiedziała, wyprzedzając go.
Chłopak parsknął i zrównał się z Gryfonką.
Zbliżali się już do celu, kiedy Herm się potknęła.
Ślizgon ponownie parsknął i wziął z blatu płyny czyszczące oraz porządniejsze ścierki. Najwyraźniej Filch miał zły humor, bo trochę oszczędnie ich ,,obdarował".
Gdy już miał wszystko, co potrzebne z westchnieniem wrócił do dziewczyny, żeby pomóc jej wstać.
Ta tylko zazgrzytała głośno zębami i wyraziła swoje zdanie na ten temat.
-Teraz to sobie przypomniałeś, jak już wszystko masz, głąbie- warknęła, ale przyjęła jego pomoc.
Gdy się podniosła, otrzepała swój strój z niewidzialnego pyłku.
-Przesadzasz. Zostawiłem ci...- urwał, by spojrzeć, co pozostało czarownicy.
Nie wyglądało to najciekawiej. Na dębowym stoliku leżała tylko szczoteczka do zębów, mała ścierka i ostatni płyn na wykończeniu.
Mina Gryfonki zrzedła, gdy to zobaczyła i spojrzała z wyrzutem na chłopaka.
-Dzięki, Malfoy- prychnęła i poszła, aby zabrać swoje "narzędzia pracy".
-Zawsze do usług- skłonił się lekko i odszedł w stronę jednego z regałów.
*
Miona podczas swojej pracy myślała intensywnie. Przecież teraz są sami, więc może zacząć temat "Ognistej".
Z wrednym uśmieszkiem ruszyła w stronę chłopaka, który właśnie przeglądał jedną z książek.
-Zmiana. Teraz ja chcę coś n o r m a l n e g o do czyszczenia.
Draco uniósł lekko brwi do góry i odpowiedział ironicznie:
-Ja też chcę wiele rzeczy, Granger.
-O, to arystokraci nie dostają tego co chcą? Dziwne- powiedziała, udając zdumienie.
Twarz blondyna wykrzywiła się w lekkim grymasie, po czym spróbował odbić piłeczkę w jej stronę.
-Kobieto, ciebie nie da się zrozumieć. Matsowi powiedziałaś, że dasz szansę tym relacjom, a ostatnio zachowujesz się jak ostatnia jędza- pokręcił głową z dezaprobatą.
-Teraz to kobieto, co?- Spojrzała na niego mrużąc gniewnie oczy.
-O co ci... Aaa. Widzę, że kogoś tu zabolało ego- parsknął.
Hermiona przybrała oburzony wyraz twarzy i weszła na jedno z krzeseł, aby wyczyścić najwyższą z półek. Z racji tego, że nie dosięgała, musiała postawić drugie krzesło co niestety było większym wyzwaniem.
-Cholera- warknęła, gdy nie mogła wejść na swoją "piramidkę".
Tleniony przyglądał się jej poczynaniom i powstrzymywał się, żeby nie zaśmiać się głośno.
Po kilku minutach postanowił się nad nią zlitować i pomóc jej.
-Granger, ty sieroto.
Zignorował oburzone spojrzenie kasztanowowłosej, do której podszedł w pokojowych zamiarach.
-Co ty znowu wyprawiasz?- Westchnęła zirytowana. Przecież była w miarę wysoka, a nie może dosięgnąć do głupiej półki!
-Pomagam ci, bo chcę dzisiaj skończyć ten szlaban- wzruszył ramionami.
Stanął obok niej i czekał aż będzie mógł zacząć.
Prefekt Naczelna przyjrzała mu się podejrzliwie, ale skinęła lekko głową. Przecież ona też chciała skończyć ten szlaban. Poza tym... Będzie mogła spróbować wyciągnąć od niego jakieś informacje.
Smok schylił się trochę, tak żeby czarownica nie miała żadnego problemu, aby wejść mu na plecy.
Zarumieniona dziewczyna szybko zrobiła to, co musiała, po czym zaczęła sprzątać.
To było ewidentnie dziwne.
Draco Malfoy miał na swoich plecach Hermionę Granger, która dzięki niemu może wykonać swój s z l a b a n.
Hermiona czuła się lekko skrępowana. W końcu niecodziennie była z Malfoy'em w tak bliskich kontaktach. Chciało jej się śmiać, gdy o tym myślała.
*
Draco musiał przyznać, że czuł się dziwnie. W sumie to ten zakład może być interesujący...
Zakład.
Musi się w końcu za niego zabrać, bo nie zdąży.
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Na które znowu?- westchnęła. Chciała się skupić na swojej pracy, ale on to ewidentnie uniemożliwiał.
-W sumie to to nie było pytanie...- nie dokończył.
-No dalej, Malfoy. Wysłów się- pośpieszała go.
-Trudno trochę, jak mi co chwilę przerywasz- sarknął.- Co cię skłoniło do zmiany zdania?
Na czoło siedemnastolatki wkradła się pojedyncza zmarszczka, która oznaczała stan myślenia.
Po chwili uzyskał odpowiedź.
-Nie zmieniłam zdania. Po prostu stałam się ostrożniejsze i wolę się upewnić, jakie są tego przyczyny.
Stalowooki zamarł na chwilę, jednak szybko się opanował.
-Co cię do tego skłoniło, droga Gryfonko?- spytał, przechodząc w inną część biblioteki.
-Pewna podpowiedź, drogi Ślizgonie- parsknęła. Może znowu uda jej się czegoś dowiedzieć.
-I twoja głupia gra?- Spytał i uniósł lekko brwi do góry.
-Ona tylko mi pomaga.
-Nie powiesz mi, że serio ci to w czymś pomogło- trzeba ratować sytuację.
Miona zaśmiała się perliście, a potem odpowiedziała:
-Oczywiście, że tak. Kojarzysz może słowo Ognista?
Gdy Draco to usłyszał przez swoją nieuwagę wpadł na krzesło, przez co stracił na moment równowagę, którą mimo wszystko trudno było odzyskać mając kilkanaście kilogramów na plecach.
-Malfoy!- pisnęła i chwyciła go mocno za szyję, aby nie spaść.
-W porządku, nic mi nie jest- powiedział zaraz po tym, jak znowu stał na prostych nogach.
-Martwiłam się bardziej o siebie- mruknęła cicho i zeskoczyła na podłogę.- Tu się czuję bezpieczniej- dodała widząc jego spojrzenie.
Blondyn wzruszył tylko ramionami i zaczął układać książki na jednej z półek.
Ona zdecydowanie za wiele wie! Głupi, sam jej podpowiedziałeś. Teraz trzeba uważać na to, co się mówi.
*
Granger była w trakcie czyszczenie blatu okrągłego stołu tą przeklętą szczoteczką zębów. Zrobiło jej się trochę niedobrze, kiedy pomyślała, że owy przedmiot może należeć do zgorzkniałego woźnego.
Po kilkunastu minutach syzyfowej pracy cisnęła nią na całą długość pomieszczenia i warknęła sama do siebie:
-No tym się nie da NIC wyczyścić! Pewnie nawet zębów!
Tym samym zwróciła na siebie uwagę najmłodszego potomka z rodu Malfoy'ów.
-Mówiłem ci, że jesteś agresywna- pokręcił głową.
-Skoro jesteś taki mądry, to sam tym spróbuj cokolwiek umyć!-Warknęła, a z jej oczu sypały się groźne iskry.
Zamiast odpowiedzi uzyskała od niego kpiące spojrzenie i wredny uśmiech. Zrozumiała, że nie ma co liczyć na wymianę.
Herm poczłapała po znienawidzony przedmiot i mamrocząc różne przekleństwa pod nosem, wróciła do wykonywanej wcześniej czynności.
Arystokrata przyglądał jej się krytycznie, później jednak westchnął cicho i podszedł do Gryfonki.
-Daj, Granger- mruknął i wziął od niej szczoteczkę, a zostawił jej swoje narzędzia pracy.
Zdumiona czarownica uśmiechnęła się do niego nieśmiało i skinienięciem głowy przyjęła od niego "podarunek".
Przez następną chwilę pracowali w ciszy, każdy zatracony we własnych myślach. Jednak w pewnym momencie Hermiona usłyszała szelest w pobliżu Działu Ksiąg Zakazanych.
Na początku myślała, że jej się zdawało, jednak gdy ponownie to usłyszała, zmarszczyła nos i zwróciła się do chłopaka:
-Też to słyszysz?
Draco uniósł lekko brwi i spojrzał na nią z niezrozumieniem, ale potem znowu to usłyszeli. Blondyn ściągnął mocno brwi, po czym ruszył sprawdzić źródło owego hałasu.
-Czekaj, kretynie. Idę z tobą- zawołała i dogoniła Tlenionego.
~**~
To nie koniec akcji na szlabanie, po prostu musiałam już skończyć pisac :(
Zapraszam Was na bloga, który się świetnie zaczyna!
Nie pożałujecie, jak zajrzycie ;* Dziękuję z góry osobom, które chcą się przekonać, czy mam racje ;3 Łapcie linka ZAJRZYJCIE ;*
poniedziałek, 14 października 2013
21. Gra
Hej :*
No to jestem z nowym rozdziałem. Jak już kilka osób mi pisało: to jest Dramione, ale ja nie piszę czegoś takiego, że już w dziesiątym rozdziale big lov i te sprawy :// U mnie dzieje się wiele rzeczy. A Hermiona i Draco NIENAWIDZILI się, więc nie mogą od razu paść sobie w ramiona (y) To tyle :> Nie chcę nikogo obrazić, ani nic, ale cierpliwości ludzie :d
Dziękuję za taką dużą liczbę wyświetleń i za te wszystkie komentarze ^^ Cieszę się, że tyle osób wyraża swoje zdanie na temat tego opowiadania, bo to ważne dla każdego blogowicza :D Wiem, że więcej osób czyta niż komentuje, ale niektórzy są leniwi xD Ale wybaczam :D
Dobra nie przedłużam :>
Zapraszam do czytania i komentowania ;*
***
-I co tam pisze?- Zaciekawił się chłopak.
Ginny zrobiła oburzoną minę i odpowiedziała z wyrzutem:
-Skąd mogę wiedzieć? <tak, wiem kochacie mnie ♥~ dop. Aut.)
-Nie przeczytałaś ich?- spytał z niedowierzaniem. Jak można tak panikować, skoro nawet się nie przeczytało, co tam pisze.
-Zwariowałeś? Hermiona by mnie zabiła! Pomijając fakt, że ona nic nie wie o tej Jean Zabini. Zależy mi na tej przyjaźni, a została mi prawdopodobnie ostatnia szansa- powiedziała spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. Ten Ślizgon musi zrozumieć, że nie jest pępkiem świata.
-Kobieto, kazałaś mi się zakradać do tego cholernego gabinetu po te cholerne akta, a do cholery jasnej nie masz zamiaru ich przeczytać?!- Zdenerwował się Blaise. On ryzykował KOLEJNYM szlabanem, a ona i tak ma to gdzieś.
-Ależ oczywiście, że nie! Możemy zacząć od akt twojej matki. Jeśli tam nie będzie żadnej wzmianki o Herm, czy tej Jean, to będziemy musieli poszukać gdzieś indziej- powiedziała to takim tonem, jakby to było oczywiste.
Natomiast Diabeł wyraźnie się obruszył, bo szybko wziął kartę pani Zabini ze stolika, gdy zobaczył rękę Gin, która już po nią sięgała.
-Co ty wyprawiasz?- fuknęła. Przecież z tym kretynem nie da się współpracować.
-To samo co ty! Ja nie mogę przeczytać akt Granger, to ty nie możesz mojej matki. Proste- po skończeniu tego zdania na jego usta wkradł się cwany uśmiech- Coś za coś, Ruda.
-Chyba śnisz! Jak mamy się czegoś dowiedzieć, skoro wszystko utrudniasz?
-Mogę powiedzieć dokładnie to samo- sarknął. Musi się jej w końcu postawić.
-Zachowujesz się jak dziecko!
-Och, i kto to mówi?- Zironizował.
Ginevra wzięła głęboki oddech na uspokojenie, po czym zaczęła mówić.
-Czyli mam rozumieć, że nie masz zamiaru pozwolić mi ich przeczytać, chyba że przejrzymy teczkę Miony?- Bardzo jest ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi i czy te dwie dziewczyny mają ze sobą coś wspólnego, ale nie chce niepotrzebnie denerwować starszej Gryfonki. Tamta i tak ma już wiele na głowie. Należy jej się chwila spokoju.
-Dokładnie tak, Wiewióro- wyszczerzył swoje białe zęby w radosnym uśmiechu. Skoro ona nie chce ustąpić, to on tym bardziej.
-Kretyn!- Warknęła zła na niego. I jak ona ma przy nim być spokojna?
-Niepotrzebnie się denerwujesz, Gin. Przeczytamy te przeklęte dokumenty Hermiony i po problemie- wzruszył ramionami. Ta dziewczyna sama robi problem.
-Powiedziałam, NIE!- Z jej oczu sypały się groźne iskry. Ostatkami sił powstrzymała się przed użyciem różdżki.
Wealey'ówna szybko wstała, po czym ruszyła do wyjścia, zaciskając gniewnie piąstki. Gdy była już prawie przy wyjściu, odwróciła się na pięcie i cicho klnąc pod nosem wróciła do Zabiniego, który śmiał się w najlepsze.
-Idiota- syknęła i szybko wzięła kartę Miony ze stołu, by później wyjść, trzaskając głośno drzwiami, co się nie spodobało pani Pince.
-Teraz gramy na moich zasadach, Ruda- powiedział wesoło Diabeł, wyciągając się wygodnie w krześle.
***
Hermiona wyszła z Pokoju Wspólnego bardzo zadowolona. Ona już na początku września uprzedziła Malfoy'a, że dowie się, o co mu, poprawka, im chodzi. A to tylko bonus dla nich, że zapomniała o czujności.
Cholerny Ben. Gdyby nie on, ona nie musiałaby przeprowadzać teraz tego małego śledztwa.
Chciała mieć przynajmniej jeden spokojny rok, czy prosi o zbyt wiele?
Dziewczyna szła korytarzami szukając swojej przyjaciółki.
Wyciągnięciem informacji od Fretki i Matsa zajmie się osobiście, ale Blaise'm i Pansy będą musieli zająć się Harry i Gin.
Jej dalsze rozmyślania przerwał ktoś na kogo wpadła. Herm upadła dosyć boleśnie na zimną posadzkę, a gdy już zorientowała się co się dzieje, podniosła głowę i warknęła:
-Patrz jak chodzisz! Mógłbyś uważać, kretynie!- Zabawne, bo usłyszała po drugiej stronie to samo.
Zdziwiona Gryfonka spojrzała na swojego, a raczej na swoją oprawczynię. Zobaczyła rudowłosom dziewczynę, która szczerzyła się do niej radośnie.
-Przepraszam- parsknęły w tym samym momencie i pomogły sobie nawzajem wstać.
-Szukałam cię. Chodź- powiedziała pani Prefekt Naczelna i pociągnęła przyjaciółkę za rękę, prowadząc ją do najbliższej toalety.
Rozejrzały się, czy kogoś tu nie ma, po czym weszły do kabiny, zamykając ją.
-Musisz mi pomóc- zaczęła brązowooka, a gdy zauważyła, że dziewczyna ma czerwone rumieńce złości na twarzy, spytała:
-Ginny, co się dzieje?- Spojrzała na nią uważnie.
Rudowłosa westchnęła ciężko i powiedziała tylko jedno słowo, jednak ono wszystko wyjaśniło.
-Blaise- doskonale, dzięki temu Ruda będzie jeszcze bardziej starała się jej pomóc.- Mów o co chodzi.
-Z czym ci się kojarzy słowo "Ognista" w odniesieniu do Zabiniego?
Weasley'ówna zarumieniła się dziko i mruknęła cicho:
-Ze mną- na to stwierdzenie Herm lekko się uśmiechnęła.- A czemu pytasz?
Granger myślała przez chwilę, jak ułożyć to zdanie, a potem odpowiedziała powoli:
-Mam wrażenie, że on, Malfoy i Mats coś kombinują, a to jest klucz do tego wszystkiego.
Panna Weasley zrobiła duże oczy.
-Ale co? Serio wydaje ci się, że oni tylko grają przez ten cały czas?- spytała z niedowierzaniem. Spodziewałaby się wszystkiego po nich, ale chyba nie tego, że tak dobrze potrafią grać. Jeśli to prawda, to znaczy, że Zabini też udaje...
-Nie wiem, dlatego musisz mi pomóc. Podpytaj, poszperaj, po prostu się dowiedz, czy Blaise ma w tym jakiś swój cel- znała odpowiedź na to pytanie, ale wolała się upewnić.
Młodsza Gryfonka skinęła głową i już otwierała usta, by coś jeszcze dodać, lecz Hermiona uciszyła ją ruchem ręki.
-Cicho!- syknęła i przyłożyła palec do ust.
Obie nasłuchiwały chwilę, a gdy uznały, że nikogo tu nie ma, nagle ktoś wszedł do łazienki.
-Ratuj mnie przed Potterem!- Usłyszały znajomy im głos.
Kroki za drzwiami zbliżyły się do ich kabiny, więc chcąc nie chcąc musiały wejść na zamknięty sedes, żeby nie było widać ich nóg.
-Nie przesadzaj, Pansy. On nie jest taki zły- powiedział wesoło drugi głos.
Ta rozmowa zapowiadała się ciekawie.
-Myślisz, że powinnyśmy...- zaczęła Miona szeptem.
-Nie- zaprzeczyła szybko druga uczennica z Domu Lwa.
-Zależy pod jakim względem- mruknęła Czarna.
-Pod każdym. Wyrobił się chłopak, trzeba mu to przyznać.
Były pewne, że ich szczęki opadły z głośnym łoskotem na podłogę. Dwie Ślizgonki rozmawiają o Harry'm i to w pozytywny sposób. No bo przecież to takie normalne...
-Dafne, dobrze się czujesz?
-Oczywiście. Poza tym, chyba wpadłaś mu w oko- zaszczebiotała.
Ciekawość to cecha charakterystyczna Gryfonów, więc kim byłaby Hermiona i Ginevra, gdyby nie skorzystały z takiej okazji.
Pierwsza z nich bezgłośnie stanęła na posadzce i uchyliła lekko drzwi. Po chwili dołączyła się do niej przyjaciółka, by wspólnie śledzić dalszy przebieg tej rozmowy.
-I w tym problem- jęknęła Pans i oparła się o umywalkę.
Młodsza z sióstr Greengrass, podczas gdy wyciągnęła z torby szminkę i jak pochylała się nad lustrem, jej ręka zatrzymała się w powietrzu, oczy zaczęły dziwnie błyszczeć, a ona sama obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kabin.
-O cholera- powiedziały równocześnie i szybko zamknęły drzwi.
-Różdżka Miona, różdżka! Szybciej- panikowała Ruda
Ginevra nikogo się nie bała, jednak z Dafne Greengrass nikt nie chciał i nie lubił zadzierać. Ta blondynka tylko z pozoru była taka miła.
-No szukam przecież!- powiedziała zdenerwowana czekoladowooka.
Jednak nie zdążyły zrobić nic więcej, ponieważ drzwi się otworzyły, a w nich stała jeszcze bardziej zdenerwowana Daf.
-Ile już tu jesteście?- spytała chłodno. Ta Ślizgonka miała dwie osobowości. Jedną przemiłej Puchonki, drugą zimnej suki ze Slytherinu. I weź tu zrozum jakiegokolwiek Ślizgona.
Przyłapane na uczynku siódmoklasistki milczały. Po chwili dołączyła do nich zarumieniona Pansy.
-Co słyszałyście?- spytała brunetka.
-Lepiej nic nie mów, Miona- powiedziała półgębkiem Gin.
-Zamknij się, Ruda- odrzekły razem Greengrass, Parkinson i Granger.
Czarownica zrobiła oburzoną minę, ale już nic nie mówiła. Zbuntowana usiadła na zamkniętym sedesie, założyła ręce na piersi i mierzyła pozostałe koleżanki złowrogim wzrokiem.
-Nic, czego nie powinnyśmy słyszeć- odpowiedziała hardo druga Gryfonka.
Ślizgonki zmierzyły ją uważnym wzrokiem, po czym odsunęły się, robiąc im przejście.
Miona złapała za rękę wciąż obrażoną przyjaciółkę i wyprowadziła ją z łazienki. Obie odetchnęły głeboko, gdyż myślały, że pójdzie im gorzej.
-Przynajmniej się czegoś dowiedziałyśmy- zawołała rozradowana Weasley'ówna.
-Czego?- Zaciekawiła się Granger.
-Pansy się rumieni- parsknęła Ruda.
***
Następnego dnia trójka Gryfonów zeszła razem na lekcje. Hermiona po drodze wyjaśniła im o co chodzi i jak mają mniej więcej zadawać pytania.
-A jeśli oni nie są tacy głupi, żeby się zdradzić?- spytał Harry. Oczywiście, chciał pomóc przyjaciółce, ale zdawał sobie też sprawę, że to ŚLIZGONI. Ich charakteryzuje spryt.
-Harry, zapominasz, że nazywam się Hermiona Granger- odpowiedziała radośnie, patrząc wesoło na przyjaciela.
-Tak, o tym nie da się zapomnieć- parsknął.
-Poza tym- zaczęła- oni już to zrobili. Robią to na każdym kroku, tylko nieświadomie. A ja mam zamiar poskładać to w jedną, sensowną całość- uśmiechnęła się tajemniczo.
Po chwili dotarli już pod klasę Zaklęć.
-To zaczynamy- powiedziała cicho do reszty swoich towarzyszy, a oni rozeszli się do swoich partnerów ławkowych.
***
Harry podszedł do Pansy, która przed chwilą dotarła na miejsce.
Brunetka na jego widok zarumieniła się dziko i spojrzała niepwenie na Ginny i Hermione, które rozmawiały z jej przyjaciółmi.
Potter nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, gdy zauważył reakcje Czarnej.
-Cześć, Pansy- powiedział wesoło.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy zaczęli mówić do siebie po imieniu, Potter- zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
-Może najwyższy czas- odpowiedział spokojnie, a gdy napotkał zdumione spojrzenie dziewczyny, dopowiedział.- Jesteś na mnie skazana przez cały rok, więc się zastanów, jak będzie lepiej.
Zielonooka spojrzała na niego uważnie, a w jej głowie rozpoczęła się gonitwa myśli. Rozważała wszystkie za i przeciw, aż w końcu doszła do wniosku, że może poeksperymentować.
-W porządku, Czarny <mam nadzieję, ż rozumiecie ;D Pansy- Czarna, Harry-Czarny, bo kolor włosów ;D~ dop. Aut.>.
-Dobre chociaż to- wzruszył ramionami i pokazał swoje białe zęby.
Widział, że czarownica nie czuła się w jego towarzystwie komfortowo, ale on nie da tak łatwo za wygraną. Nie teraz, kiedy ma w końcu spokojne życie i nie musi się obawiać na każdym kroku o swoich bliskich.
Pans parsknęła i przyjrzała się chłopakowi. Dafne miała rację. Z resztą jeśli chodzi o facetów ona zawsze ma rację. Wybraniec wyrobił się przez te lata. Włosy wciąż sterczały mu we wszystkie strony, jednak teraz to bardzo dobrze kontrastowało z jego twarzą, która teraz cały czas miała łobuzerski wyraz. Jego zielone oczy błyszczały wesoło, a usta układały się w radosny uśmiech. Nie jest też już tak niezdrowo chudy, jak wcześniej. Podsumowując, Złoty Chłopiec jest nawet przystojny.
-Już popodziwiałaś?- Spytał, unosząc lekko brew do góry.
Dziewczyna ponownie spłonęła rumieńcem, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że cały czas mu się przyglądała.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak wtedy drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się profesor Flitwick, zapraszający ich do klasy.
Przynajmniej tyle. Resztę dowiem się w klasie.
***
-Ruda! I co zmieniłaś zdanie?- Zawołał Diabeł, kiedy zauważył drobną Gryfonkę, która zmierza w jego kierunku.
-Chyba śnisz ty bałwanie!- Trudno, chciała być miła, jak radziła Miona, ale najwyraźniej będzie musiała to załatwić po swojemu.
-Widzę, że robisz się coraz bardziej kreatywna, Wiewióro- powiedział z uznaniem, a jego brązowych oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
-Ty też byś mógł wymyślić, coś nowego, bo to już się robi nudne.
Blaise podszedł do niej i objął jednym ramieniem, po czym szepnął:
-Ale mi się podoba "Wiewiórka", pasuje do ciebie- uśmiechnął się słodko.
Ginny stwierdziła, że to chyba najlepszy moment, więc spytała, równie słodkim głosem:
-Bardziej niż "Ognista"?
-Nad tym to muszę się zastanowić, Rudzielcu- powiedział szybko.
Weasley uśmiechnęła się szeroko na widok miny Zabiniego.
Chłopak na chwilę znieruchomiał i z wielkimi oczami na nią patrzył. Spoglądał raz na nią, a raz na Malfoy'a i Bella. Potem, gdy odzyskał mowę, odezwał się.
-Co ty...
-Teraz to TY grasz na moich zasadach Diabełku, bo wiem więcej, niż myślisz- uśmiechnęła się wrednie i korzystając z okazji, że w tym samym momencie profesor Zaklęć otworzył salę, zaczęła podążać za resztą uczniów, kręcąc zalotnie biodrami.
-Ginny!- Zawołał za nią chłopak.
Blaise, jednak jest prosty w obsłudze.
***
Miona podeszła do dwójki Ślizgonów, zastanawiając się od kogo zacząć. Zaraz się przekona.
-Herm, przyszłaś dzisiaj- powiedział szatyn i uśmiechnął się do niej.
Dziewczyna odwzajemniła ten gest, jednak bez większego przekonania.
Przecież to gra. Nie daj się nabrać.
-Tak, stwierdziłam, że nie mogę opuszczać zajęć.
-Cała Granger- powiedział Malfoy i uśmiechnął się ironicznie.
Czarownica zaśmiała się w duchu z postawy wychowanka Domu Węża. Najwidoczniej wiąż nie może się pogodzić z tym, że dał się tak łatwo podejść.
Chciała to skomentować, jednak jej uwagę przykuł Ron, który stał sam pod ścianą. Dziwne, przecież zazwyczaj towarzyszył mu...
Jak mogła zapomnieć!? Przeszukała wzrokiem całą grupkę uczniów, ale nigdzie go nie zauważyła. Napotkała wzrok Astorii, który raczej nie należał do miłych. Ale skoro ona jest, to on też powinien, chyba że...
-Co zrobiliście z Benem?- spytała ich.
Oni jednak wymienili porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęli się wrednie.
To się jej nie spodobało.
-Mats?!- Traciła cierpliwość. Może i ten Gryfon jest gnojkiem, ale to Gryfon, a ona jest Prefektem.
-Nie denerwuj się. Dostał małą nauczkę- odpowiedział spokojnie szatyn.
-Co z nim zrobiliście?- Wbiła w nich srogie spojrzenie.
-Tylko nie mów, że cię to ochodzi, Granger- Draco uratował przyjaciela przed odpowiedzią.
-Oczywiście, że tak! Jestem Prefektem Gryffindoru, na dodatek Naczelnym, a jeden uczeń z mojego domu znika, porwany przez Ślizgonów! To chyba ciebie też powinno zainteresować, Malfoy, bo ty też, o ile się nie mylę, jesteś Prefektem Naczelnym- syknęła w jego stronę. Profesor McGonagall na pewno się zorientuje, że brakuje jednego z jej uczniów, a wtedy jej się oberwie. O Merlinie, a jak zabierze jej to stanowisko?
-Przypomnę ci, że jestem zawieszony w tych obowiązkach, a na dodatek, o ile się nie mylę, to dzięki tobie- uśmiechnął się po Malfoy'owsku.
Nic nie przychodziło jej do głowy, więc odpowiedziała tylko:
-Wcale nie!
Mats, który im się przysłuchiwał, parsknął cicho, słysząc ich rozmowę. Teoretycznie oboje byli najmądrzejszymi uczniami ze swoich domów, jednak, przeprowadzali rozmowy na poziomie sześciolatków.
-Po prostu, wciąż boli cię to, że tak łatwo się wczoraj wygadałeś.
-No chyba nie, Granger. Nie miałem się czym wygadać- ta rozmowa zmierza zdecydowanie na niebezpieczny temat. Jak tu wybrnąć, jak tu wybrnąć.
-Jesteś pewien?- Uniosła prowokująco brew, a Smok się zawachał.
Po chwili jednak odpowiedział:
-Oczywiście, że tak. Ta twoja głupia gra, nic nie mogła zdziałać- oj, Malfoy, przeliczysz się.
-Gra może i głupia, ale nie ja- po skończeniu tego zdania, stanęła na palcach i wyszeptała mu prosto do ucha.- I mam zamiar doprowadzić ją do końca.
Gdy zakończyła swoje zdanie ostrzegawcze, zostawiła osłupiałych ze dziwienia chłopaków i weszła do klasy.
Tetaz gramy w MOJĄ grę na MOICH zasadach, panie Malfoy.
***
Lekcja mijała w miarę spokojnie, jeśli nie liczyć szóstki uczniów, która znalazła ciekawsze zajęcia niż uczenie się zaklęcia wichury.
A mianowicie można powiedzieć, że panna Parkinson flirtowała z panem Potterem, pan Zabini licytował się z panną Weasley, natomiast pan Malfoy kłócił się z panną Granger.
***
Pansy z całych sił powstrzymała się od zaśmiania, jednak nie za dobrze jej to wychodziło. Co się stało z jek stanowczym charakterem?
-Taa, mi też ciągle mówią, że jestem strasznie podobna do matki- uśmiechnęła się smutno.
-Cóż nie widziałem, więc nie mogę stwierdzić.
-I nie zobaczysz- powiedziała cicho, a gdy napotkała nierozumiejące spojrzenie chłopaka, dodała.- Zginęła przed wojną. Śmierciożercy- wyjaśniła, a w jej oczach błysnęły łzy, jednak nie pozwoliła im się wydostać.
Harry przeklął w duchu swój niewyparzony język i postanawiając ratować sytuację, położył swoją dłoń na dłoni Parkinson, która lekko drgnęła, ale nie odsunęła jej.
<mam nadzieje, ze nie za cukierkowo :/ ~dop. Aut.>
***
-Powiedz co wiesz- nalegał Diabeł.
Gin uśmiechnęła się pod nosem i poraz kolejny odpowiedziała:
-Nie.
-No proszę. Nie bądź taka!
-Coś za coś- uśmiechnęła się do niego słodko.
-Co chcesz?- spytał zrezygnowany. Musi się dowiedzieć, co Ruda wie, bo inaczej może zacząć spisywać swój testament.
-Ty dobrze wiesz- szepnęła. Uwielbia się z nim droczyć w ten sposób.
-Zapomnij!
-Ja nie dostanę akt twojej matki, to ty w takim razie nie dostaniesz odpowiedzi na swoje durne pytanie.
Tak, ona zawsze dostaje to, co chce. Nie ważne w jaki sposób, a Blaise musi do tego przywyknąć.
-Jesteś okropna!
-Uczę się od najlepszych- odpowiedziała spokojnie, zachowując spokój na twarzy.
-Ty...- Zabini szukał odpowiedniego słowa i skierował w nią oskarżycielsko swój palec wskazujący.- Gryfonko jedna!- Wyrzucił z siebie w końcu.
-Nie wiem, czy zdążyłeś zauważyć, ale ja jestem Gryfonką, Blaise- znowu ten spokojny głos. Jeszcze chwila i wygra.
Ślizgon milczał chwilę, po czum odpowiedział zrezygnowany:
-Zgoda. Po lekcjach przyjdź po nie.
Ginny uśmiechnęła się szeroko i powiedziała niewinnym głosem:
-Widzisz, to nie było takie trudne, prawda?
-Jędza- mruknął do siebie.
-Nie, ja tylko wygrywam tą rundę.
***
-Granger!
-Malfoy, siedzę obok. Słyszę cię doskonale- powiedziała znudzona.
Już od kilkunastu minut słyszy bez przerwy tylko "Granger". To zaczyna ją nudzić.
-Chyba jednak nie, skoro nie potrafisz mi odpowiedzieć na proste pytanie!- Zaczynał tracić powoli cierpliwość.
-Jeszcze go nie zadałeś- przypomniała mu. O tak, doskonale się bawiła. Niech teraz on trochę się podenerwuje.
-Bo mnie nie słuchasz!- warknął.
-Jak to nie? Dalej, czekam na to pytanie, odkąd- tu spojrzała na zegar wiszący na ścianie- dwadzieścia minut temu powiedziałeś ,,Granger, do cholery!".
-Co ty kombinujesz?- spytał, przewiercając ją spojrzeniem.
-Mogę zadać dokładnie to samo pytanie, ale tobie. Co ty kombinujesz, Malfoy?- Ona również odwróciła się w jego stronę i mierzyła spojrzeniem.
-Ja nic.
-Ściemniasz- podsumowała.
-Skąd taki pomysł? O ile wiem, nie opanowałaś leglimencji- zironizował
-Kobieca intuicja- sarknęła.
-Tylko gdzie ta kobieta- powiedział, a na jego twarz wkradł się wredny uśmiech.
Hermiona zrobiła oburzoną minę i z całej siły kopnęła go w piszczel.
Draco skrzywił się. Już drugi raz jego kostka ucierpiała przez jego za długi język.
-Teraz to sobie możesz pomarzyć o jakiejkolwiek odpowiedzi, ty fretko jedna.
-Ty... Gryfonko jedna!
-Czy to u was najgorsze określenie?- spytała sarkastycznie.
-Grabisz sobie Granger, grabisz- odpowiedział Smok, rozmasowując obolałe miejsce.
-Jesteś pewien?
Nim jednak Draco zdążył cokolwiek odpowiedzieć do ich ławki podszedł profesor Flitwick.
-Skoro macie tyle wspólnych tematów, to obgadacie je na dzisiejszym szlabanie.
Hermiona spiorunowała arystokratę wzrokiem i bezgłośnie powiedziała ,,Zapłacisz za to", a potem wyszła z klasy, z resztą uczniów, ponieważ zadzwonił dzwonek.
~**~
sobota, 5 października 2013
20. Ognista
Przepraszam Was, że dopiero teraz notka, ale sami rozumiecie :x
Łaaa!
Jestem mile zaskoczona liczbą wyświetleń! <3
Nie napisze, że 'CZYTASZ=KOMENTUJESZ', bo to takie... No właśnie. :x
Ale miło jest znać Wasze zdanie na temat rozdziału ;>
Aaa i blog, jednej z moich czytelniczek ;3 Tym razem to Sevmione :>
Blog fajny *o* Zapraszam Was w jej imieniu do czytania ;* SEVMIONE
Oraz bloga o tematyce innej niż HP :3 Również zapraszam Was do przeczytania w imieniu autorki :3
VancyAvedian
Nie przedłużam, zapraszam do czytania <3
***
-Najpierw idziemy do biblioteki, potem do Skrzydła Szpitalnego- rudowłosa Gryfonka, za nic nie chciała dać za wygraną. Po prostu, ona tak postanowiła i tak będzie.
-Nie sądzę, żeby pani Pince wpuściła cię tam w takim stanie- sarknął już zniecierpliwiony Blaise. Ta dziewczyna była urocza, ale strasznie uparta. To chyba podstawowa cecha u Gryfonów.
-Nic mi nie jest. To Greengrass musi się tam udać, chyba że nie zależy jej na tych swoich kłakach- powiedziała hardo i uśmiechnęła się wrednie na wspomnienie o swojej małej bójce.
-Tak, nie licząc tego, że masz podbite oko, pękniętą wargę, z której nadal leci ci krew, podrapaną twarz no i nie zapominajmy o śladach duszenia na szyi- powiedział z ironią Ślizgon.
Młoda Weasley'ówna spojrzała na niego morderczym wzrokiem, ale skręciła w stronę świątyni pani Pomfrey.
Cóż, może rzeczywiście trochę ją poniosło, ale nie mogła pozwolić, żeby taki ktoś, jak ta dziewczyna, obrażał jej rodzinę. Co to, to nie! Ale i tak wolała najpierw udać się do biblioteki.
Musi sprawdzić, o co chodzi z tymi medalami. Coś jej tu nie pasowało. Tylko co?
Gdyby mogła, to poprosiłaby Herm o pomoc, ale wolała na razie nic nie mówić przyjaciółce.
-Aż tak zabolały cię słowa Astorii, że się na nią rzuciłaś?- Głupie pytanie, przecież to oczywiste.
-Dziwisz się? Obrażała moją rodzinę, a ja na to nie pozwolę- powiedziała i zadarła wysoko nos.
-Ale miała trochę racji, co do Łasica...- urwał, gdy zobaczył mrożące spojrzenie swojej towarzyszki.
-Może i tak, ale to nadal mój brat- urwała ten temat.
Zabini może i miał rację, ale rodziny się nie wybiera. Niestety. Westchnęła cicho i ruszyli dalej w cichy.
***
Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Przy niej często zdarzało mu się mówić różne głupoty, takie jak to przed chwilą. Jak takie małe, wredne lwiątko może tak kogoś zmienić?
Przynajmniej zbliżali się do Skrzydła Szpitalnego, a potem pójdą do Królestwa Moli Książkowych, żeby się czegoś dowiedzieć.
Musiał przyznać, że sam był ciekaw, o co chodzi z tą Jean Zabini...
Zabini
Gdyby taka istniała to by ją znał. Chyba. Ale przecież ona była w jego wieku, a na dodatek tak samo miała na nazwisko. Tyle, że on jej nawet ze szkoły nie kojarzył.
Westchnął cicho i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
Te małe Gryfonki przysporzą im wiele problemów. Niedawno zaczął się wrzesień, a on już zarobił trzy szlabany, dwa dzięki Ginny, stracił mnóstwo punktów, również dzięki Ginny, musi zająć się tą sprawą z medalionem, oczywiście przez Ginny.
Taa, teraz już ma pewność, że synonimem słowa 'problem' jest GINNY.
-Zabini, słuchasz mnie?- Spytał już lekko zdenerwowany problem. <hehe, mam nadzieję, że wiecie o co chodzi xdd~Dop. Aut.)
-Nie- wzruszył leniwie ramionami i obserwował jak twarz najmłodszej latorośli Weasley'ów robi się czerwona ze złości.
Może i ją lubił, ale kochał ją denerwować.
-W porządku. Nie myśl sobie, w takim razie, że będę z tobą rozmawiać- prychnęła i z założonymi rękoma na piersiach ruszyła żwawym krokiem przed siebie.
Blaise pokręcił głową nad głupotą czarownicy, ale i tak przyśpieszył, żeby zrównać się z nią.
-Przede mną nie uciekniesz, Wiewióreczko- powiedział radośnie.
Albo mu się wydawało, albo Gin rzeczywiście lekko się uśmiechnęła.
Teraz to jest pewien, że nigdy nie zrozumie kobiet.
***
-No to jesteśmy na miejscu. Poczekaj, a ja zaraz wrócę- powiedziała i ruszyła w stronę wejścia.
Gdy dziewczyna już otwierała drzwi, ktoś jej to uniemożliwił, robiąc to samo.
-Jestem teraz za ciebie odpowiedzialny, więc wchodzę razem z tobą- po skończeniu tego zdania, Blaise pokazał swoje śnieżnobiałe zęby i przepuścił dziewczynę w drzwiach.
Ta tylko mu rzuciła pobłażające spojrzenie i weszła do środka pomieszczenia.
Jej oczu od razu zostały zaatakowane przez przerażająco białą biel <heheh dziwne określenie xd~dop. Aut.>, a uszy przez zrzędzenie pielęgniarki.
-Merlinie, co ci się stało? Wyglądasz jakbyś biła się na śmierć i życie. Czy to ślady po duszeniu?! Panie Zabini, ma pan coś z tym wspólnego?- Spytała i przyjrzała mu się uważnie. Najwidoczniej kobieta nie ufała Ślizgonom. I miała w tym trochę racji.
Chłopak zrobił zdziwioną minę i odpowiedział ironicznym głosem:
-Ależ oczywiście, pani Pomfrey. Najpierw doprowadziłem ją do takiego stanu, a teraz tu przyprowadziłem, żeby odwrócić od siebie podejrzenia- sarknął. Kolejny powód, by unikać Gryfonek.
-Tak też myślałam- pokręciła głową i zwróciła się znowu do Gin.- Usiądź, a ja przyniosę potrzebne eliksiry i maści.
Wciąż chichocząca dziewczyna wykonała polecenie i niecierpliwie czekała na powrót starszej czarownicy. Gdy napotkała poirytowane spojrzenie wychowanka Domu Węża, powiedziała niewinnym głosem, nie przestając się cicho śmiać.
-Mówiłam, żebyś nie wchodził, więc nie masz o co mieć do mnie pretensji.
On tylko przewrócił oczami i zaczął się rozglądać po sali. Z zamyślenia wyrwała go Ruda.
-Długo jej nie ma. Możemy skorzystać z takiej okazji- powiedziała powoli.
Brunet spojrzał na nią rozbawionym spojrzeniem i zapytał:
-Nie spodziewałem się tego po tobie, Wiewióreczko.
Weasley'ówna tylko głośno prychnęła, a gdy chłopak zaczął się do niej zbliżać, odepchnęła go i warknęła:
-Nie to miałam na myśli, ty erotomanie jeden. Możesz poszperać w jej gabinecie i poszukać czegoś o tej Jean Zabini. Przecież...- urwała na chwilę.- Zmarła w Hogwarcie, to na pewno coś tu pisze na ten temat- powiedziała szeptem.
-O ile rzeczywiście zmarła- dodał Diabeł.
Ta sprawa im obojgu wydawała się podejrzana, tyle że to było jak szukanie igły w stogu siana. Nic nie można znaleźć.
-No dalej, kretynie! Rusz się- syknęła na niego.
-Dobra już idę. Ale jak dostanę jeszcze jeden szlaban, albo stracimy punkty to przysięgam, że się odegram- powiedział i ruszył do gabinetu pielęgniarki.
-Jasne- prychnęła cicho, ale uśmiechnęła się lekko do siebie.
Ona uwielbiała dostawać to co chce. A jej nowym celem jest dowiedzenie się o co chodzi z tą dziewczyną.
***
Blaise, to tylko Gryfonka, nie daj się jej tak manipulować!
I na nic mu takie myślenie. Na dodatek musi się zakradać po gabinetach, żeby znaleźć akt zgonu. Fajnie.
Ostrożnie otworzył drzwi, tak żeby pielęgniarka nie usłyszała ich skrzypienia, po czym jak najszybciej wszedł do środka.
Pomieszczenie nie było bardzo duże, ale w miarę przestrzenne <Jezu, jakie dziwne zdanie o.O ~Dop. Aut>.
Ściany, podobnie jak w głównej sali, miały śnieżnobiały kolor. Gdzieniegdzie znajdowały się czarne krzesła, bądź fotele. W jednym kącie stał ogromny regał z książkami, w drugim mahoniowe biurko, w trzecim jeszcze jakieś inne półki, na których stały składniki, a na...
Zaraz, biurko.
Zab szybko podszedł do mebla i otworzył pierwszą szufladę.
Były tam różne pergaminy z zapiskami, które dotyczyły jakichś eliksirów, co go akurat nie interesowało w tym momencie, więc zamknął szufladę.
Otworzył następną, albo raczej próbował otworzyć, bo była zamknięta. Szarpnął nią jeszcze kilka razy, lecz kiedy to nie przyniosło żadnego skutku odsunął się i zaczął myśleć, jak by tu się do niej dostać.
-Cholera!- Warknął, kiedy nic mu nie przyszło do głowy.
Zaczął szukać czegoś w gabinecie pani Pomfrey, jednak kiedy zrozumiał, że jest takie coś jak magia, to tylko parsknął śmiechem i wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni spodni.
-Blaise, idioto. Alohomora- powiedział, celując końcem różdżki w wieko.
Opór zniknął natychmiast, na co uśmiechnął się szeroko do siebie. Myślał, że będzie dużo trudniej, ale on tylko przyciągnął szufladkę do siebie i spojrzał na jej zawartość.
W środku znajdowały się akta chyba wszystkich przeszłych i obecnych uczniów Hogwartu.
No chyba coś jej się na głowę rzuciło, jeśli Ruda myśli, ze ja to wszystko w takim czasie przeczytam i znajdę tą przeklętą Jean.
Jednak znowu dostał nagłego olśnienia i mruknął cicho:
-Accio dokumenty Jean Zabini.
Jednak nic się nie stało. Najwyraźniej zostało na to rzucone jakieś przeciwzaklęcie. To było do przewidzenia, inaczej wszystko poszłoby zbyt prosto.
Chłopak westchnął głośno i zabrał się za przeglądanie dokumentów. Gdyby to jeszcze było jakoś ulożone według dat, chorób, imion, czy chociaż było napisane, czy ta osoba jeszcze żyje, ale nie. Tu panował całkowity bałagan.
Diabeł ponownie głośno westchnął i zaczął prace bez końca.
Do reki brał po kilka teczek i szybko je sprawdzał. Wiedział, ze czasu nie miał zbyt wiele, ale zawsze może mu się udać...
Pierwsze osiem teczek dotyczyło osób, które już zapewne nie żyją, co wcale mu nie poprawiło humoru, następne akta dotyczyły jakichś uczniów z wymiany.
-Cholera, nigdy tego nie znajdę. Przecież tu są miliony tych pieprzonych pergaminów!- Warknął poirytowany.
Gdy miał już zabrać się za kolejna kolejkę, do jego uszu doleciał głos Gryfonki.
-Pani Pomfrey, ale niech pani spojrzy jeszcze raz na to oko. Nie mogę mieć jutro żadnych śladów bojki. Potem będzie pani mogła pójść do gabinetu ze spokojnym sumieniem.
Ślizgon, jak oparzony chwycił kilka papierów i zmierzał jak najszybciej do wyjścia.
Kretyn, przecież jest takie coś jak zaklęcie blokujące.
Jednak z drugiej strony drzwi usłyszał stukanie obcasów, wiec jak najprędzej podbiegł do biurka i schował się pod nie.
Chwile później usłyszał, jak ktoś wchodzi do pokoju i zamyka drzwi.
-Kto to widział, żeby taka mała Gryfonka miała taki zapal do bojek. Weasley'ą przydałaby się jeszcze jedna córka.
Mamrotanie ucichło, gdy czarownicy usiadła w fotelu i otworzyła szufladę, aby uzupełnić akta Rudej.
-Dziwne, przecież ta szafka zawsze jest zamknięta- powiedziała powoli, a Blaise skulił się jeszcze bardziej.
Idź stad kobieto, proszę, idź stad.
Zduszony okrzyk wydobył się z gardła pielęgniarki i szybko wybiegła z gabinetu.
Zdziwiony, ale uradowany chłopak wyszedł ze swojej kryjówki i rozprostował kości, po czym poszedł w ślady starszej czarownicy, by dołączyć do rudowłosej.
***
Miała nadzieje, ze ten przeklęty Ślizgon zrozumiał jej ostrzeżenie i zdążył przez kobieta. Ginevra siedziała jak na szpilkach i czekała na powrót Diabła.
Gdyby znalazł te dokumenty pół zagadki mieliby rozwiązanej. Nie chciała zawracać Hermionie głowy czymś takim, ale wiedziała, ze to nie w porządku znowu okłamywać przyjaciółkę.
Ślizgoni to same problemy.
Po kilku minutach przez cala sale przebiegła pani Pomfrey i nawet na nią nie spojrzawszy wybiegła na korytarz.
Chwile potem zawtórował jej ciemnoskóry chłopak z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Co ty jej zrobiłeś?- Spytała, unosząc lekko brwi ze zdziwienia.
-Ja? Nic. Czemu ty masz o mnie takie źle zdanie?- Spytał wesoło Zabini i uśmiechnął się do niej szeroko.
-Nie uśmiechaj się tak, bo wyglądasz strasznie- sarknęła Ruda.- Masz ten akt?
-Nie wiem- wzruszył ramionami.
-Jak to nie wiesz? To co ty tam robiłeś?- Piekliła się dziewczyna.
-Nie wiem, czy akurat jej mam ze sobą.
-Co?- Spytała lekko zdezorientowana Gryfona.
-Wytłumaczę ci w bibliotece. Chodź- powiedział i pociągnął Weasley'ównę ze sobą, po czym wyszli ze Skrzydła Szpitalnego.
***
Siedziała na łóżku u siebie w dormitorium i myślała.
No, ale co innego może robić Hermiona Granger? Tym razem, jednak to nie miało nic wspólnego z nauką.
Ślizgoni...
Jedno słowo, a ile problemu.
Gryfonka myślała nad słowami Bena i próbowała odgadnąć o co chodzi z Ognistą. McPersow mówił, że to ma związek z Matsem, Draco i Blaise'm. Dużej podpowiedzi nie dostała, jednak lepsze to niż nic.
Zaczynając od Smoka...
W jego przypadku Ognista to na pewno Whiskey. Z resztą sam to powiedział.
,,-Ognista.
-Whiskey.
-Granger.
-Za..."
I tyle. Ale jaki związek może mieć Hermiona z ich ulubioną whiskey? Ostatni raz, kiedy patrzyła w lustro, wciąż wyglądała jak człowiek, wiec to nie ma żadnego głębszego powiązania. Zastanawiało ją też jego skojarzenie do słowa "Granger". "Za...", i co to może znaczyć? Westchnęła z irytacją i zapisała swoje pomysły na kartce pergaminu. Musi zrobić z tego jakieś notatki, bo się pogubi w tym wszystkim.
Teraz Diabeł.
Natomiast w jego przypadku "Ognista" może oznaczać... Hmm. No właśnie, co może oznaczać? Zabini też lubi pić whiskey, ale to na pewno nie o to chodzi.
Najwidoczniej będzie musiała poprosić Ginny o pomoc.
Chwila!
Miona podniosła się gwałtownie z łóżka i powiedziała głośno do siebie:
-GINNY! To jest rozwiązanie!
Ognista nie musi oznaczać napoju, może przecież też odnosić się do osobowości, ale w przypadku jej przyjaciółki, również do koloru włosów. Gin zdecydowanie ma ognisty temperament. To akurat jest prostsze do rozwiązania. Ruda się z nią przyjaźni, czyli Blaise zadawając się z nią, zbliżyłby się do Weasley'ówny. Ale chyba nawet on nie byłby taki podły.Ale to Ślizgon, po nich można spodziewać się wszystkiego.
Dziewczyna ponownie opadła na łóżko i westchnęła znudzona.
Pozostał jej już tylko Mats. Ale z nim będzie najtrudniej. No bo w końcu to chyba najnormalniejszy z ich całej trójki. On nie musiał mieć w tym żadnego celu. Chociaż...
-Och, już sama nie wiem!- Jęknęła i zakryła twarz poduszką.
Rozwiąż zagadkę Snape'a,w porządku, dowiedz się kim jest potwór z Komnaty Tajemnic, jasne, Podróżuj w czasie. świetna zabawa, pomóż przyjacielowi z Turniejem Trójmagicznym, nic prostszego, włam się do Departamentu Tajemnic, super, potem przez następne kilkanaście miesięcy zmagaj się ze Śmierciożercami i walcz o swoje życie, czemu nie, ale rozwiąż głupie znaczenie głupiego słowa, nie dzięki!
Jęknęła zezłoszczona i zakryła twarz poduszką.
To miał być spokojny rok. Miała się uczyć, a nie zaprzątać głowę jakimiś idiotycznymi wymysłami idiotycznych idiotów!
Bellem zajmie się potem, z niego będzie prosto wyciągnąć jakiekolwiek informacje, gorzej z Malfoy'em. Z nim będzie trzeba pogrywać, tak jak on z nią. Tylko w jaki sposób, skoro on nie jest wcale taki głupi na jakiego wygląda? Na pewno nie uda jej się go podejść, tak jak próbowała dzisiaj. Pozostały jej tylko dwie możliwości.
Albo będzie taka natrętna jak Greengrass i ten jego fanklub, albo będzie musiała go... uwieść.
Hermiono staczasz się.
Tylko, którą opcję wybrać? Obie są kompromitujące. Ale skoro oni się nią podobno zabawiają, to czemu ona nie może? Do cholery, przecież jest Gryfonką!
Spróbuje każdej z opcji.
Tylko będzie jej potrzebna mała pomoc Ginny i Harry'ego.
***
Może w sumie to dobrze, że nie wyszło mu z Gin. Woli ją chyba w roli przyjaciółki. W każdym razie chce żeby jej się ułożyło z kimś, komu na niej zależy. Zabini zachowuje się wobec niej jednoznacznie, co nie do końca mu się podoba, ale nie będzie się wtrącał. Może się przekona do tego Ślizgona. W końcu nie wszyscy Ślizgoni są tacy źli... albo Ślizgonki.
Tak, ona nie zachowuje się jak Astoria, Millicenta, czy Tracy, nie ma świra na punkcie Malfoy'a, Zabiniego, czy Bella. I to ją w jakiś sposób wyróżnia.
Jej typ urody też nie jest taki pospolity, czyli nie ma farbowanych na blond włosów, pięciu kilogramów makijażu na twarzy i nie ubiera się wyzywająco.
Ma tęczówki na pograniczu zielonego i szarości, ładne pełne usta, które często układają się w piękny uśmiech, ciemne włosy, które świetnie kontrastują z jej cerą i nietypowym kształtem twarzy. Jej figura też jest idealna. Jest chuda, ale nie za bardzo, czyli nie wygląda, jakby się głodziła kilka tygodni. Dopełnieniem tego wszystkiego jest jej wzrost, który ma około metra siedemdziesiąt.
Zupełne przeciwieństwo Ginny.
Ale może to dobrze. Może musi spróbować czegoś innego, żeby wiedzieć czy w pełni zapomniał o poprzedniej miłości. Jednak chyba uczucie do Rudej po pewnym czasie przerodziło się w przywiązanie. A w tym przypadku czuje zupełnie coś innego.
Harry siedział przy kominku, gdzie często przesiadywał z Ronem i Hermioną. Przed chwila wrócił z biblioteki. Wiele się zmieniło od tamtego roku.
W swoim zamyśleniu nie zauważył, jak pewna kasztanowłosa dziewczyna przysiada się do niego.
-Hej, Harry!- Zawołała radośnie.
Wybraniec odwrócił w jej kierunku głowę i odpowiedział z takim samym entuzjazmem.
-Hej, Herm. W porządku?- Wolał się upewnić. Nie rozmawiał z nią od tamtej sprawy z Astorią, o której oczywiście wiedziała cała szkoła.
Gryfonka tylko uśmiechnęła się do niego uspokajająco i zaczęła mówić.
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Jasne. o co chodzi?- Dziwne, zazwyczaj to on ją prosił o pomoc. Ale chyba role w końcu muszą się odwrócić.
-Muszę... Się czegoś dowiedzieć o Malfoy'u i jego ,,bandzie", ale nie mogę go wprost zapytać, a ty i Ginny możecie mi pomóc- po skończeniu tego zdania spojrzała na niego wyczekująco.
Potter przez chwilę myślał nad tym co usłyszał i lekko się zdziwił. Co Malfoy może mieć z tym wszystkim wspólnego? Pozbywasz się jednego problemu, natrafiasz na drugi.
-O co dokładnie chodzi?
-Czyli się zgadzasz?
-No pewnie. Mimo tego, że już się nie przyjaźnisz z Ronem, to pamiętaj, że ja nadal traktuję cię jak siostrę, Miona- uśmiechnął się do niej ciepło.
To prawda, Hermiona zawsze była dla niego jak młodsza siostra. Obydwoje nie mają rodzeństwa, ale mają siebie i to im wystarcza. To ona zawsze była obok niego, wtedy kiedy był pokłócony z drugim przyjacielem. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie zawsze dobrze odgrywał swoją rolę, dlatego też stara się teraz to wszystko nadrobić.
-Pansy. Potrzebne mi są informacje od Pansy. Musisz, no nie wiem, jakoś z nią pogadać, bo ona się z tymi kretynami przyjaźni. A zauważyłam, że ostatnio dobrze się dogadujecie- powiedziała i uśmiechnęła się do niego w ten sposób, że twarz Harry'ego lekko poróżowiała.
-Nie miałaś mi wytłumaczyć o co chodzi?- Próbował zmienić temat.
-O, tego ci na razie nie mogę powiedzieć. Przykro mi. Harry. Ale podpytaj Mopsice o to z czym jej się kojarzy ognista w odniesieniu do Matsa, Fretki i Blaise'a.
Chłopak skinął głową, po czym dziewczyna szybko go pocałowała w policzek, powiedziała ,,dzięki" i wyszła z Pokoju Wspólnego.
No to będę musiał jeszcze raz podręczyć Pansy swoją obecnością.
***
-No dalej, pokaż co to za papiery!- Nalegała dziewczyna.
No i znowu może się podroczyć z tą Wiewiórką. Chyba jednak warto było iść do tego przeklętego gabinetu.
-A co będę z tego miał?- Spytał cicho, patrząc w jej bursztynowe oczy.
Panna Weasley spojrzała na niego najpierw zdziwiona, potem zła, a potem rozbawiona.
-Co tylko chcesz Blaisiku <hehe siku xD jst głupia xd~ dop. Aut.>- powiedziała uwodzicielskim głosem.
Chłopak przyjrzał jej się uważnie, bo nie podobało mu się to, w jaki sposób przyjęła to pytanie.
Wciąż bacznie ją obserwując nachylił się nad stolikiem, tak żeby móc ją bez żadnych przeszkód pocałować. Gdy jego wargi spotkały się z jej, poczuł to dziwne uczucie, jak wtedy w Izbie Pamięci. Szybko pogłębił pocałunek, co Ruda przyjęła z zachwytem i przyłączyła się do niego. Jednak szybko dowiedział się, dlaczego diabelski uśmiech nie schodził z jej ust przez cały ten czas. Dziewczyna przygryzła go "trochę" mocniej w wargę niż powinna.
Wychowanek Domu Węża szybko od niej odskoczył i spojrzał na nią z wyrzutem.
-Coś nie tak, Diabełku?- Spytała z ironią i spojrzała na niego wzrokiem, który mówił: ,,Nie zadzieraj ze mną, bo będzie jeszcze gorzej".
-Jesteś prawdziwą jędzą, Wiewióra- powiedział z oburzeniem.
Mógł przewidzieć, że to się tak skończy.
-A teraz pokazuj te dokumenty!- Zawołała podekscytowana.
Gdy Zabini chciał już zaprotestować, napotkał jej spojrzenie i zmienił zdanie.
Sięgnął do torby i wyciągnął z niej plik teczek. Całe szczęście, że siedzieli w odległym stoliku, nikt nie mógł ich podsłuchać.
Obserwował poczynania czarownicy. Jej oczy świeciły od podekscytowania tak bardzo, że aż uśmiechnął się lekko do siebie. Jednak z każdą sekundą to podekscytowanie gasło, aż w końcu spojrzała na Ślizgona z wyrzutem.
-Tyle? Byłeś tam tyle czasu i masz tylko to? I to na dodatek nie o niej! Blaise, czy to było aż takie trudne?
-Zastanówmy się. Tak! To było trudne! Kobieto, tam są akta, które chyba zaczynają się od samych założycieli, a na dodatek nie można używać tam zaklęcia przywoływującego! Więc zastanów się, czy to było trudne- powiedział zdenerwowany Zab.
On się stara, zakrada się po Skrzydle Szpitalnym, a ona nie potrafi tego docenić. Jeśli Hermiona ma taki charakter, to Smok z pewnością może tylko pomarzyć o wygranej tego zakładu.
-Niech ci będzie- westchnęła i zaczęła na nowo przeglądać te papiery.
Wodziła wzrokiem z kartki na kartkę i odkładała te niepotrzebne.
W grupce zbędnych teczek znalazły się takie nazwiska, jak: Wren Quick z 1764 roku, Cloudy Densy z 1286 roku i wiele innych nieznanych im nazwisk. Jednak dwie ostatnie teczki zawierały znajome jej nazwiska.
-Ei, Blaise. Patrz na to. Anabell Zabini.
Zdziwiony chłopak wziął od niej kartki i zaczął czytać. Wszystko znajome, nawet zdjęcie.
-No, to się nazywa refleks. Wziąłem akta swojej matki- parsknął i spojrzał na Ginny, która lekko pobladła i wpatrywała się w nazwisko napisane czarnym atramentem.- A to kogo? Pottera?- Wyszczerzył swoje białe zęby.
Najmłodsza latorośl Weasley'ów pokręciła przecząco głową i odpowiedziała cicho:
-Hermiony.
~**~