sobota, 13 lipca 2013

12. Kłamstwo za kłamstwem

 ***
Siemkaa :3 Tak, więc nowa notka :3 Mam nadzieję, że Wam się spodoba :>Przepraszam, że notka taka krótka, ale nie miałam weny do tej notki, więc Was bardzo przepraszam ;__; Jestem ciekawa, kto mnie teraz czyta... Na razie, nie jestem przekonana jeszcze, czy podjęłam dobrą decyzję, ale czas pokaże. Dlatego prosiłabym te wszystkie osoby, które poświęcają swój czas, żeby skomentowały chociaż jednym słowem tą notkę. Wiem, że pewnie niektóre osoby rozczaruje taki przebieg akcji, ale cóż... :D Pocieszę Was, że Ben niedługo nie pozostanie bez kary :P Nowa notka pojawi się prawdopodobnie pod koniec miesiąca, albo na początku sierpnia, ponieważ wyjeżdżam na obóz :3 A i jeszcze uprzedzam: wiem, że akcja pomiędzy Draco-Hermiona toczy się strasznie wolno, ale muszę to rozkręcić. :> Pocieszę Was, że w następnym rozdziale przedstawię Wam wspomnienie związane z zakładem chłopaków, a zacznie się coś szybciej dziać, dopiero gdzies w 14-15 rozdziale :3 Bo nie chcę, żeby to tak szybko wyszło, w koncu byli wrogami przez 6 lat :D Mam prośbę: Czy ktoś nie chciałby się zająć zrobieniem szablona do tego bloga? Zainteresowanych pisać na gg: 47834870, albo pocztę: alokin999@wp.pl
Przepraszam, ale mam jeszcze ogłoszenie: Zapraszam na naprawdę 2 świetne blogi, które dopiero się rozkręcają :>Pierwszy super blog *.* i Drugi super blog
Dziękuję za uwagę :D
Ale się rozpisałam :o Dobra, nie przedłużam :3 Zapraszam do czytania :>
***

Dwójka uczniów zmierzała w stronę Wielkiej Sali. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. To dziwne, bo kto by pomyślał, że Gryfonka i Ślizgon mogą się tak świetnie dogadywać. Zdecydowanie wojna zmieniła wielu uczniów. Po pewnym czasie Hermiona i Mats rozstali się, ponieważ każde z nich ruszyło w stronę swojego stołu.
***
Kasztanowo włosa dziewczyna zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki, która miała wyraźnie niemrawą minę, co nie uszło uwadze tej pierwszej.
-Ginny, czy ty masz mi coś do powiedzenia?- Zmierzyła ją uważnym wzrokiem.
-O co ci chodzi?- Spróbowała skłamać.
-Ty już dobrze wiesz, o co- syknęła zła.
-Pogadamy później, bo Harry i Ron idą- westchnęła cicho.
-Mam nadzieję, bo mamy o czym- burknęła Herm.
Po chwili przy stole Gryffindoru pojawił się pozostały skład ,,Golden Trio".
-Cześć skarbie- Potter pocałował Gin na powitanie, co najwidoczniej jej się nie spodobało, nie tylko jej.
Z drugiego końca sali dało się słyszeć znajomy całej czwórce głos:
-Susan, co powiesz na to, żeby dzisiaj przyjść do mnie?
Natychmiastowo zwrócili swój wzrok w tamtą stronę i ujrzeli jakąś Ślizgonkę, która lepiła się do Zabiniego. Herm niepewnie spojrzała na swoją przyjaciółkę, która poczerwieniała cała ze złości, a w jej oczach dało się dostrzec niebezpieczne ogniki.
Niedobrze... Blaise, nie wiesz z kim zadarłeś, pomyślała Gryfonka.
Zaraz potem do jej uszu dobiegł donośny głos najmłodszej latorośli Weasley'ów:
-Harry, słońce oczywiście, że pójdę z tobą do herbaciarni pani Puddifoot!
Po skończeniu tego zdania Gryfonka wpiła się w usta zdezorientowanego bruneta. Hermiona spojrzała z nadzieją w stronę stołu Slytherinu, aby odnaleźć te znane stalowe i zielone tęczówki. Gdy to się stało u każdego z chłopaków, widziała to samo: szok i zdezorientowanie.
Cholera i co robić, i co robić? Myśl Hermiono!
Nie zdążyła, jednak nic wymyślić, bo zaraz po tym jak Ruda oderwała się od Wybrańca ponownie usłyszała głos czarnoskórego:
-Su, proszę zgódź się! Będziemy tylko w Pokoju Życzeń, po to co zawsze...
Miona wstrzymała oddech, czekając na następne posunięcie ze strony Gryfonki. Aktualna punktacja wynosi  1:0 dla Wężyków.
-Harry, weź tą rękę, jesteśmy w Wielkiej Sali.
1:1
Czy ci nauczyciele nie widzą tego co tu się dzieje?!
-Su, cukiereczku, poczekajmy z tym do wieczora.
2:1 Koniec
 -CZY JA CI NIE PRZESZKADZAM?!- Wydarła się Ruda w stronę chłopaka, który w tym momencie przybrał niewinny wyraz twarzy.
-O co ci chodzi, wiewiórko?- Jego mina, może i wyrażała obojętność, ale w tych czarnych oczach tańczyły wesołe ogniki.
Na sali panowała grobowa cisza, gdyż każdy wsłuchiwał się w tę wymianę zdań, nawet nauczyciele. 
-O CO MI CHODZI? O CO TOBIE CHODZI?! NAJPIERW MI GADASZ CO INNEGO, A TERAZ PRZY WSZYSTKICH NAPASTUJESZ TĄ SZMATĘ!- Wskazała gniewnie na dziewczynę, po czym wstała z miejsca.
-Panno Weasley, Gryffindor trafi pięć punktów za słownictwo- powiedziała McGonagall, jednak tamta nie zwracała na to uwagi.
-SŁUCHAJ WEASLEY! TO TY, PO TYM WSZYSTKIM CO MI POWIEDZIAŁAŚ, ZACZĘŁAŚ CHODZIĆ Z BLIZNOWATYM, WIĘC NIE UDAWAJ, ŻE CIĘ TO OBCHODZI!- Chłopak również wstał z miejsca i ruszył w stronę Rudej.
-NIE WIESZ JAK JEST, WIĘC MNIE NIE OCENIAJ!
Po tych słowach, również ruszyła w jego stronę, co było sygnałem dla ich przyjaciół, aby zainterweniować. Do Blaise'a podbiegł Draco z Matsem, którzy chwycili go za ramiona, a do Ginny -Hermiona i... Pansy, które zrobiły to samo.
-Parkinson? Co TY tu robisz?- Zdziwiła się Hermiona.
-Pomagam ci Granger z przyjaciółką, bo boję się o swojego- powiedziała spokojnie.
-TO MOŻE MI ŁASKAWIE WYJAŚNISZ?!
-Nie musicie się tak drzeć, uwierzcie mi, każdy was słyszy- powiedział z ironią Smok.
-CHCESZ WIEDZIEĆ? DOBRZE, POWIEM CI! BEN...- Nie dane było jej dokończy, gdyż przerwał jej stanowczy głos:
-DOŚĆ!
Zdziwieni spojrzeli na Draco, który posłał Weasley'ównie surowe spojrzenie.
-Załatwcie to między sobą, a nie tutaj. Nie każdy ma ochotę oglądać to przedstawienie- warknął blondyn.
-Świetnie, to ja wychodzę!- Syknęła zła Ginny i po chwili zniknęła za drzwiami.
-Pewnie, lepiej uciec- prychnął i sam wyszedł z pomieszczenia.
-Co miała na myśli Ginny?- Herm zwróciła się do pozostałej dwójki chłopaków.
-To może ja już pójdę- powiedziała Pansy, po czym zajęła miejsce obok Dafne.
-Czemu nas o to pytasz? Spytaj się Wiewiórki- Draco poszedł w ślady przyjaciółki i pozostawił Mione razem z Bellem.
-Mats? Ty coś wiesz- błagalnie spojrzała mu w oczy.
-Przykro mi Hermiono, ale to musisz sama wyjaśnić z McPersowem. Pamiętaj tylko o tym, co ci mówiłem dzisiaj- po skończeniu tej wypowiedzi zrobił to samo co pozostali Ślizgoni.
Świetnie! Teraz to czeka mnie jeszcze dłuższa rozmowa z Gin, no i muszę odpowiedzieć Benowi. Granger, to zdecydowanie będzie ciekawy rok szkolny.
Z ta myślą wróciła do zdziwionego Harry'ego i Rona, którzy od razu zaczęli ją atakować pytaniami:
-Miona, co to miało być?- Odezwał się ten pierwszy.
-Skąd mogę to wiedzieć?- Warknęła, gdyż myślała nad słowami swojej przyjaciółki.
-Zmieniłaś się. Jeszcze tylko nie wiem, czy na lepsze, czy na gorsze- oznajmił Ronald.
-Dlatego mnie wymieniłeś na lepszy model?- Syknęła, bo wciąż nie mogła mu tego zapomnieć.
 Jej były przyjaciel nic nie odpowiedział
(wspomnienie)
Zbliżał się koniec pierwszego miesiąca wakacji. Wojna się skończyła i wszystko było w porządku. Trójka przyjaciół mogła spokojnie spać i zająć się swoim życiem osobistym. Pewna szatynka z pięknymi czekoladowymi tęczówkami szła jedną z zatłoczonych uliczek Magicznego Londynu. Padało, więc się śpieszyła. Co chwilę spotykała znajome twarze, które chciały ją zatrzymać, żeby porozmawiać, jednak ona nie miała na to czasu. Postanowiła odwiedzić swoją przyjaciółkę, z którą umówiła się na kawę. Gdy po paru minutach drogi była na miejscu, przed wejściem do jakiejś kawiarni spotkała ową przyjaciółkę z dość nietęgą miną.
-Hej Ginny. Coś się stało, że czekasz przed wejściem? Zamknięte?- Spytała zdziwiona tym faktem Hermiona.
-Hej Herm. Nie, chyba nie. Ale może pójdziemy gdzieś indziej?- W jej brązowych oczach zauważyła lekki strach, co ją jeszcze bardziej zdziwiło.
-Czemu nie możemy tutaj napić się kawy? Ruda, co się stało? Jesteś jakaś blada- zaniepokoiła się.
-Zdaje ci się- odpowiedziała jej słabym głosem i lekko się uśmiechnęła, lecz to raczej wyglądało jak grymas.
-W porządku, załóżmy, że ci wierzę. To co, wchodzimy?
I nie czekając na odpowiedź najmłodszej latorośli Weasley'ów pchnęła drzwi małej kawiarni. Już od razu w progu zamarła. Przy oddalonym od reszty stoliku siedział pewien rudowłosy chłopak, który był zbyt zajęty całowaniem jakiejś blondynki, by zauważyć wejście Gryfonki, lub swojej siostry do pomieszczenia. 
-Ron, wytłumacz mi co ty robisz?- Powiedziała słabym głosem, czując jak łzy zbierają jej się pod powiekami.
Chłopak momentalnie oderwał się od francuzki i ruszył w stronę szatynki.
-Miona...- zaczął, ale ona nie dała mu skończyć.
-Nie mów do mnie Miona. Tak mogą mówić do mnie tylko bliskie mi osoby- jej głos osiągnął temperaturę całkowitego 0, a słone łzy spływały po jej policzkach. (Dziękuję. ~Dopis Bety)
-Hermiona to nie tak jak myślisz.
Po tych słowach dziewczyna wymierzyła my siarczysty policzek, który po chwili zaczął pulsować intensywną czerwienią.
-A jak?! Powiedz mi, dlaczego w takim razie całujesz się z jakąś zdzirą, kiedy my jesteśmy, przepraszam byliśmy razem!?- Nie obchodziło ją to, że wszyscy obecni się na nich patrzą, teraz liczyło się tylko to, żeby wyrzucić z siebie to wszystko.
-Nie krzycz, bo niepotrzebnie robisz przedstawienie- mruknął cicho.
-JA ROBIĘ PRZEDSTAWIENIE?! TO TY SIĘ OBŚCISKUJESZ Z JAKĄŚ FRANCUZKĄ DZIWKĄ, KIEDY BYŁEŚ ZE MNĄ W ZWIĄZKU! MYŚLAŁEŚ, ŻE SIĘ NIE DOWIEM?! RONALDZIE WEASLEY JESTEŚ NAJWIĘKSZYM DUPKIEM JAKIEGO MIAŁAM KIEDYKOLWIEK NIESZCZĘŚCIE SPOTKAĆ!- Kolejny policzek, po którym cała zapłakana wybiegła z tej przeklętej kawiarenki.
Padało, więc jej łzy wymieszały się z kroplami deszczu, dzięki czemu nikt jej nie zatrzymywał, by zadać te głupie pytania: ,,Co się stało?", ,,Mogę ci jakoś pomóc?", ,,Nie płacz, wszystko będzie dobrze.". W takiej chwili potrzebni są tylko przyjaciele. Prawdziwi przyjaciele. No właśnie, czy ona takich miała? Ginny, ona nie miała pewności, czy dzięki swojej rudowłosej przyjaciółce dowiedziałaby się kiedykolwiek o tej zdradzie. Jest jeszcze Harry. On pewnie będzie trzymał stronę swojego najlepszego przyjaciela. Zawsze tak robił. No cóż, będzie musiała sama sobie z tym poradzić. Przyśpieszyła kroku, gdy usłyszała swoje imię wykrzykiwane przez najmłodszą latorośl Weasley'ów.
-Hermiona! Hermiona, stój!
Gdy już miała się teleportować ktoś ją potrącił i poczuła jak coś zostało włożone do jej kieszeni płaszcza. Przez tą sytuację dogoniła ją rudowłosa dziewczyna.
-Miona zaczekaj- wydyszała Ruda i zatrzymała się obok przyjaciółki.
-Zostaw mnie, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać- powiedziała spokojnym głosem, a gdy już zamierzała przenieść się do siebie, znowu ją zatrzymano.
-Herm, nic ci to nie da, jak będziesz teraz wszystkich unikać. Wiem, że to podłe co zrobił Ron, ale nie karz za to mnie, bo ja nie jestem niczemu winna- odpowiedziała z lekkim wyrzutem, patrząc jej w oczy.
-A czy gdybym tam nie weszła, to byś mi powiedziała o tym, że twój brat całował się z inną?- Warknęła do niej.
-Nie wiem, ale nie dowiesz się co by było gdyby...- westchnęła, po czym Hermiona natychmiast wtuliła się w nią i zaczęła łkać cicho.
-Jak on mógł? Mówił mi, że mnie kocha- łkała w jej ramię, zwracając tym samym na siebie uwage przechodniów.
-Zobaczysz wszystko się ułoży. Ale chodźmy stąd lepiej.
Po chwili zniknęły z charakterystycznym dla teleportacji trzaskiem i znalazły się w domu starszej Gryfonki.
-Zrobię ci herbatę- mruknęła cicho Gin i zniknęła.
W tym czasie Granger się przypomniało o nabytku spoczywającym w jej kieszenie płaszcza. Natychmiast przywołała płaszcz cichym: ,,Accio!" i wyjęła całą zawartość kieszeni. W środku znajdowała się mała karteczka, na której było napisane:
,,Nie przejmuj się tym, Weasley nie był Ciebie wart. A poza tym dopilnowałem o to, żeby zapłacił za to."
Nie wiedziała czemu, ale po przeczytaniu tego liściku uśmiechnęła się sama do siebie i już potem nie płakała.
(koniec wspomnienia)
Teraz było podobnie. Na samo wspomnienie o tym krótkim liściku, jej kąciki ust uniosły się lekko do góry.
-Miona, słuchasz mnie?- Harry szturchnął ją lekko w ramię.
-Przepraszam, co mówiłeś?- Odwróciła wzrok w jego stronę,
-Mówię, czemu tamci Ślizgoni cały czas się na ciebie patrzą?- Ponowił pytanie.
Faktycznie. Kiedy spojrzała w stronę stołu Slytherinu to dwie pary oczu były w nią utkwione. Dziewczyna spojrzała niepewnie na Rona, który tak jak podejrzewała, był cały czerwony ze złości.
-Wiecie, co ja już chyba pójdę- powiedziała i wstała z miejsca.
-Miona zostań, przecież ty nic nie zjadłaś- odezwał się Ron.
- Przykro mi Ron, ale ty już dawno straciłeś możliwość zwracania się do mnie w ten sposób- zostawiła dwóch Gryfonów ze zdziwionymi minami.
Gdy już była przy wejściu zatrzymało ją wołanie:
-Panno Granger, proszę zaczekać- rozpoznała głos profesor McGonagall, więc nie miała innego wyjścia, niż się zatrzymać.
-Coś się stało pani dyrektor?
-Dlaczego nie stawiła się pani u mnie w gabinecie?- spytał surowym głosem.
To zdanie ją mocno zdziwiło. Fakt, że Zabini i Malfoy mówili coś o McGonagall, ale myślała, że każdy z nich kłamie. Teraz to ona sobie z nimi porozmawia.
-Przykro mi pani profesor, ale nie dostałam żadnej wiadomości, o tym, że miałam się u pani stawić- to kłamstwo przyszło jej z łatwością.- O boże Miona za dużo czasu spędzasz ze Ślizgonami- pomyślała.
-No to pan Zabini zarobił dodatkową godzinę szlabanu. Panna Weasley i pan Zabini mają się dzisiaj stawić u pani w dormitorium na szlabanie o ósmej. Proszę im to przekazać.
-Tak jest pani dyrektor. Do widzenia- bąknęła cicho.
No tak, Zabini zarabia szlaban, a ona traci cenne godziny przez niego. Chyba, że poprosi Malfoy'a, żeby się zajął swoim przyjacielem, w końcu on też jest prefektem naczelnym. Nie, Malfoy odpada. No to teraz trzeba znaleźć Ginny i Bena, ale najpierw Ginny. Zanim jednak zniknęła na korytarzu to odwróciła się w stronę Zabiniego i posłała mu spojrzenie mówiące ,,Zemszczę się na szlabanie."
***
Pewna Ruda dziewczyna siedziała w dormitorium swojej przyjaciółki, bo wiedziała, że musi z nią porozmawiać. Malfoy jej przecież nie powiedział, że ma jej nic nie mówić o Benie... Przecież musi uświadomić swoją przyjaciółkę, żeby potem nie cierpiała. Gdy układała w myślach całą rozmowę, coś jej przeszkodziło. Za oknem znajdowała się mała, czarna sówka z listem przyczepionym do nóżki. Z niechęcią podeszła do okna ją wpuścić, ponieważ podejrzewała od kogo ten list. Na dodatek list był zaadresowany do niej:
Ruda Weasley'ówna.
-Pieprz się Malfoy- mruknęła pod nosem.
Otworzyła kopertę, w które pisało, to co myślała:
Nie mów nic Granger o tym McPersowie. Dowie się w swoim czasie.
                                                               D.M.
-Ciekawe kiedy będzie ten czas?! Jak ją przeleci i zostawi?- Warknęła i podarła kartkę.
Chwilę potem drzwi się gwałtownie otworzył i ukazała się w nich właścicielka dormitorium
-Merlinie! Ginny, co ty tu robisz?- przystanęła gwałtownie, a po chwili usiadła na jednym z foteli.
-Musimy pogadać- powiedziały w tym samym czasie.
-Ty pierwsza- powiedziała szybko Ruda.
-Ben powiedział mi, że mnie kocha- powiedziała na jednym wdechu.
-CO?!- Wrzasnęła i poderwała się z łóżka.
-Co w tym dziwnego?- Zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
-Nie, nic. Tylko zdziwiłam się, że tak szybko wyznał ci miłość. Przecież wy się znacie tydzień!
-No właśnie i w tym jest problem- westchnęła.
-A ty go kochasz?- modliła się o negatywną odpowiedź.
-Ja... nie wiem. Na pewno dzisiaj się będziemy widzieć, więc będę musiała mu odpowiedzieć. Jest mi z nim dobrze, ale nie jestem pewna czy to miłość. Za krótko się znamy- pokręciła głową.
-Miona zrób jak uważasz, ale według mnie on się nie nadaje dla ciebie- powiedziała powoli i ostrożnie, gdyż wiedziała jak to się może skończyć.
-Co wy wszyscy macie do Bena? Ty, Mats i kto jeszcze?!- Warknęła poirytowana.
- Po prostu zasługujesz na kogoś lepszego.
-Kogoś takiego, jak twój brat?- Powiedziała chłodno.
-Tego nie powiedziałam- spojrzała na nią surowo.- Zrób jak uważasz, tylko żebyś potem nie żałowała.
Jakie to okropne uczucie, nie móc ostrzec swojej przyjaciółki. Ona była pewna, że Herm pożałuje swojej decyzji, jakąkolwiek podejmie. Po tym spotkaniu z nim na korytarzu najmłodsza latorośl Weasley'ów nie miała o nim najlepszego zdania. Właściwie to nikt nie miał o nim dobrego zdania. Zdziwiło ją tylko to, że Mats tak bardzo troszczy się o Hermionę. On zdecydowanie powinien być w Gryffindorze, a Ben w Slytherinie.
-A ty, dlaczego namieszałaś w głowie Zabiniemu, a teraz jesteś z powrotem z Harry'm?
I co tu teraz odpowiedzieć? Przecież nie może jej powiedzieć, że Ben nakłamał Potterowi. Ale przecież ona też jest temu winna, bo złapała haczyk tego gnojka i potwierdziła jego wersję. Trudno, trzeba kłamać.
-Ja... Nie jestem pewna, czy już nic nie czuję do Harry'ego i chcę sprawdzić, czy na pewno wszystko się wypaliło- skłamała z trudnością i wiedziała, że dobrze na tym nie wyjdzie.
W głowie starszej z Gryfonek zapaliła się żarówka. Powie Benowi, że go kocha, a potem zobaczy, czy to rzeczywiście jest miłość.
-Dzięki Gin, jesteś najlepsza. Przykro mi, ale muszę wyjść. A i pamiętaj, dzisiaj o ósmej masz szlaban z Zabinim za to przedstawienie na kolacji.
Po chwili znowu dało się słyszeć trzask drzwi, a później jeszcze donośne warknięcie Rudej:
-Cholera!
***
Hermiona biegła korytarzem, poszukując swojego chłopaka. Co ona by zrobiła bez Ginny? Tylko zastanawiał ją fakt, że każdy z jej znajomych był źle nastawiony do Gryfona. Przecież on jest wspaniały. Zastanawiała ją jeszcze sprawa Pansy. Przecież ona dobrze pamiętała te wszystkie wyzwiska pod jej adresem właśnie od tej Ślizgonki. Coś dziwnego dzieje się w domu Salazara. Już widziała szukaną przez siebie osobę, gdy nagle ktoś ją szarpnął za ramię i brutalnie odwrócił w swoją stronę. No oczywiście, któż by inny, jak Draco Malfoy.
-Malfoy, śpieszy mi się- westchnęła.
-Gdzie?- uniósł jedną brew do góry.
-Do Bena, muszę z nim pogadać. A właściwie, co cię to obchodzi?- dodała po chwili, kiedy uświadomiła sobie przed kim się tłumaczy.
-Ruda ci coś powiedziała?
-A co miała mi powiedzieć?- teraz to ona uniosła brew.- O co im wszystkim chodzi?
-Nie ważne- powiedział i ruszył przed siebie.
-Malfoy!- Oburzyła się, no bo przecież ona oczekiwała jakiejś innej odpowiedzi od niego, a on ją sobie zignorował.
Draco nie zwrócił na nią uwagi, tylko szedł dalej przed siebie. Zrezygnowana dziewczyna odwróciła się w stronę Bena, który teraz rozmawiał z jakąś Krukonką. Ładną Krukonką, co nie spodobało się Herm. Od razu ruszyła w jego stronę.
-Hej, skarbie- cmoknęła go krótko w usta i spojrzała groźnie w oczy tamtej dziewczynie, która tylko prychnęła i odeszła.
-Cześć, Hermiono- powiedział od niechcenia, bo najwyraźniej mu w czymś przeszkodziła, ale mimo wszystko się uśmiechnął do niej czule i ją pocałował krótko.-Kocham cię.
-Ja ciebie też- i po tych słowach pocałowała go namiętnie, co on przyjął z wielkim uśmiechem, gdyż jego plan zaczyna się realizować szybciej niż się tego spodziewał.
Ben oczywiście, wspaniale całował, ale nie dorównywał w tym Malfoy'owiHermiono, nie myśl o tamtej przeklętej kąpieli! Masz wspaniałego chłopaka, więc zajmij się nim i nie myśl o tej fretce.
Po paru minutach oderwali się od siebie.
-To, co? Idziemy teraz do mnie, czy do ciebie?- Wymruczał jej do ucha.
-Muszę iść, przypilnować Gin i Zabiniego na szlabanie. Spotkamy się jutro.
Powiedziała szybko i lekko zaczerwieniona od jego propozycji ruszyła do swojego dormitorium.
-Merlinie, co za dziwny dzień. Daj mi siłę wytrzymać jeszcze ten szlaban...- Powiedziała sama do siebie i zaczęła wspinać się po schodach.
 ~**~

wtorek, 9 lipca 2013

11. Dwa słowa, a tak wiele zmieniają... 2/2

***
No i uzupełniłam :> Rozdział 12. pojawi się w tym tygodniu :> Zapraszam do komentowania :3
Gdyby ktoś miał jakieś pytania to tu można mnie znaleźć:
- gg: 47834870
- ask: http://ask.fm/alokin99
- poczta: alokin999@wp.pl ~Alokin :3
***
 
Trójka najprzystojniejszych Ślizgonów w całym Hogwarcie siedziała w Pokoju Wspólnym, dyskutując o czymś poważnym.
-Cholera, mówiłem wam, że nie powinniśmy rozmawiać o tym zakładzie na korytarzu i to w dodatku tak głośno!- bulwersował się Zabini.
-A ja wam cały czas mówię, że powinniście sobie odpuścić ten zakład, póki jeszcze nie zabrnęliście za daleko. Ale, czy ktoś mnie słucha? No oczywiście, że nie!- również denerwował się Mats.
-Nie zrezygnujemy z niego, bo tobie się tak podoba- powiedział spokojnie Blaise.
-A czy Ginny to też jakiś zakład? Może z Nottem, co?- spytał z iście ślizgońskim uśmiechem Bell.
-Ja bym się o Rudą nigdy nie założył!- warknął Diabeł.
-A o Hermionę, tak?! Jak ona się o tym dowie to każdego z was osobno zabije! A potem dołączy się do tego Potter i Wieprzlej!- warknął w ich stronę szatyn.- No… I oczywiście Gin…- dodał po chwili spokojniejszym głosem.
-Nie dowie się, spokojnie- odezwał się czarnoskóry chłopak.
-Jaką masz pewność, skoro jakiś Gryfon o tym słyszał?! Przecież Gryfoni trzymają się razem!
-Skąd wiesz, że to był ktoś z Gryfiaczków?- spytał Zab.
-Diable, czy ty używasz tego swojego mózgu?!
-…
-Wiem to mój drogi przyjacielu, ponieważ gdy wracaliśmy do naszego Pokoju Wspólnego to znaleźliśmy odznakę z lwem- powiedział z ironią.
-No, ale to przecież mógł ktoś wcześniej ją tam zgubić- bronił się.
-Mats ma rację, musimy następnym razem uważać.- Draco wtrącił się do rozmowy.
-Dziękuję!- westchnął wcześniej wspomniany.- Czekaj, jak to MY?
-Skoro ciebie ten ktoś też słyszał, to jesteś tak samo w to zamieszany jak my- odpowiedział mu z ironicznym uśmiechem.
-Nienawidzę was- jęknął.
-Okej, skoro już Matsik wyznał swoje uczucia co do nas. To możemy ustalić, co teraz zrobimy, skoro ktoś z Gryfków wie o tym naszym zakładzie?- Wtrącił Zabini.
-Ja w porównaniu do ciebie mam uczucia!- Warknął w jego stronę Ślizgon.
-Ja też mam!- Obruszył się.
-Taa, tylko szkoda, że nie te co trzeba!
-Powiedzcie mi, jak to jest, że wy się przyjaźnicie, co?- przerwał dalszą kłótnię Smok.
Oboje popatrzyli najpierw na niego, potem na siebie, a następnie wzruszyli tylko ramionami, uśmiechając się przy tym.
-Korzystając z tego, że oboje nadal jesteście cicho, to odpowiem na twoje pytanie Diable. No więc będziemy musieli być troszeczkę milsi dla jej przyjaciół, a ty- zwrócił się do Diabła- uważaj przy Rudej, bo one się przyjaźnią. No to teraz, skoro już wszystko jest wyjaśnione to ja was zostawiam, bo idę do Crake’a w sprawie nowego składu drużyny.
Po chwili zniknął z Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
-Ja też idę do Flitwicka, bo miałem się do niego zgłosić. Widzimy się potem- powiedział Mats i zniknął.
***
PERSPEKTYWA BLAISE’A
,,No to zostałem sam. Co by tu porobić? Już wiem.” Po chwili już szedłem korytarzami, przeszukując damskie toalety, kiedy usłyszałem pewien znany mi już głos:
-Panie Zabini, o ile się nie mylę, to jest toaleta dla dziewcząt.
Gdy się odwróciłem, zobaczyłem McCnotkę.
,,Cholera”
-No to może, pani dyrektor się myli?- spróbowałem ją jakoś udobruchać, więc posłałem jej mój czarujący uśmiech.
-Myślę, że nie. Co pan tu robi?
-Szukam Pansy i Dafne, pani dyrektor. To nie jest chyba zabronione?
-Dlaczego, akurat w toalecie?- Merlinie, czy ta kobieta myśli?
-Pani dyrektor, nie muszę chyba pani tłumaczyć, co robi chłopak z dziewczyną, gdy są sami- poruszyłem sugestywnie brwiami, na co ona lekko pobladła. Ale co miałem zrobić w takiej sytuacji? Ile można tłumaczyć kobiecie, że się kogoś szuka?
-Panie Zabini, Slytherin traci dziesięć punktów. Proszę również przekazać pannie Granger, że to ona będzie dzisiaj nadzorować pana szlaban. Proszę jej przekazać, że ma się u mnie stawić, aby przedyskutować pański szlaban. Żegnam pana- „Cholera, jest sobota, a ona mi szlaban wystawia. Coś z tym zrobię.”
-Do widzenia panie Zabini- usłyszałem znowu.
-Do widzenia pani dyrektor- bąknąłem cicho, ale ona nadal stała w miejscu.
-Czy pan rozumie, co mówię? Żegnam, panie Zabini- „No przecież głuchy nie jestem.”
-Przecież odpowiedziałem grzecznie, do widzenia pani dyrektor- westchnąłem, bo naprawdę nie rozumiem o co chodzi tej kobiecie.
-Panie Zabini, Slytherin straci zaraz kolejne punkty, jeśli w ciągu pięciu sekund, pan nie wyjdzie z tej DAMSKIEJ toalety!
,,Trzeba było tak mówić od razu, a nie jakieś iluzje prawić.” Zrezygnowany wróciłem do Pokoju Wspólnego. Oczywiście na kanapie siedziała Pansy z Dafne, które śmiały się w najlepsze. Podszedłem do nich szybko i zająłem miejsce naprzeciwko.
-Cześć Pans, Daf. Gdzie byłyście?
-Cześć Diable- odpowiedziały równocześnie. Jakie one słodko razem wyglądają.
-W toalecie- powiedziała Pansy.
Myślałem, że wyjdę z siebie. No, ale kto miał rację? Oczywiście, że ja! Ale nie, po co słuchać starego Diabła? Rany, już wiem jak się czuje Mats…
-Stało się coś? Dziwnie wyglądasz- odezwała się Dafne.
-Nie, nic, tylko McZgorzkniałaStarucha wstawiła mi szlaban za to, że jestem tak niezmiernie błyskotliwy, aby szukać dziewczyny w toalecie.
-Po co nas szukałeś?
-Daf, ty chodziłaś z Rudą do klasy, prawda?
-Miałyśmy razem parę zajęć, jak to Ślizgoni i Gryfoni,a co?
-Wiesz mniej więcej jaka ona jest?
-No mniej więcej tak, bo czasami ze sobą gadałyśmy- Pansy uniosła wysoko brwi do góry, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Ilu miała chłopaków, jak dało się ją poderwać?
Po tych moich słowach dziewczyny się zaśmiały.
-No co?
-Wielki Podrywacz Blaise Zabini pyta się MNIE Dafne Greengrass o to, jak poderwać Ginny Weasley?- spytała się.
-No, nie taki zaraz wielki. Ale tak.
-Pytam tylko, żeby się upewnić. Ale wracając do tamtego. Kilku, zwyczajnie, powiedz prawdę, co do niej czujesz- wzruszyła ramionami.
-Jeszcze nic do niej nie czuję. Po prostu chce się o tym przekonać- skłamałem.
-W szóstej klasie mówiłeś, że nie dotkniesz kogoś takiego jak Weasley’ówna- powiedziała Pansy ze ślizgońskim uśmiechem.
-Taa, ale to było jak panowała wojna.
-Mhmm- powiedziały równocześnie.
-Dobra, idę. Jakby co to jestem w dormitorium Draco, więc nie szukajcie mnie po łazienkach, bo zarobicie szlaban- „No, nie mogę tego przeboleć!”
-Czemu akurat u niego w dormitorium?- Spytała Czarna.
-A czemu nie?
-A on wie?- „Ach, te blondynki, czasami rzeczywiście mało myślą.”
-Oczywiście Dafne, że nie wie. Cześć.
***
,,Siedziałem u niego w dormitorium, czekając, aż któryś z nich się tu zjawi, bo umierałem z nudów. Swoją drogą powinienem pójść do Granger. Ale to później. Jak można za takie coś dać człowiekowi szlaban?!”
Nie odpowiedziałem sobie, gdyż po chwili pojawili się tu Ginny z Matsem.
,,Widzę Merlinie, że ktoś tu ma wyrzuty sumienia, za to że zesłałeś do mnie McGonagall, co?”
-Diable, gdzie Draco?- odezwał się mój przyjaciel.
-Nie wiem, nie jestem jego…- nie dokończyłem, bo pojawił się Smok.
-Tu jestem. Czemu wszyscy są u mnie w dormitorium?-” Ach, ten arystokratyczny instynkt.”
-Ruda ma nam coś powiedzieć.
Po tych słowach wszyscy w skupieniu słuchaliśmy tego, co ma nam do powiedzenia Wiewióreczka. Muszę z nią potem pogadać. Zobaczymy, czy warto było zarobić ten szlaban.
-Serio jej to powiedziałaś?- zdziwił się Bell, w sumie nie tylko on.
-Ktoś w końcu musiał. Co was tak dziwi?- „Ach, jaka ona jest naiwna.”
-Cała szkoła, wie, że on ją zdradza, a tylko ty miałaś odwagę jej to głośno powiedzieć- powiedział Mats.
-To dobrze, prawda?- widać było, że nie bardzo rozumie.
-Tak. A uwierzyła?- spytałem.
Pokiwała przecząco głową, na co głośno westchnęliśmy.
-Mam pomysł. Zostawcie to mnie.
Draco natychmiast zniknął za drzwiami, a ja i Ruda spojrzeliśmy na Bella.
-Okej, już idę.
Po chwili zostaliśmy tylko my w dormitorium Smoka. Spojrzeliśmy na siebie wyczekująco po czym w tym samym momencie zebraliśmy w sobie odwagę, aby się odezwać.
-Słuchaj.
-Dobra ty pierwsza/ pierwszy.
I znowu Diabeł wygrywa, punkt dla mnie.
-Posłuchaj Blaise. Nie wiem co ty masz za plany związane ze mną, ale nie żałuję tamtego pocałunku i tamtych pozostałych chwil spędzonych z tobą. Dlatego…
Nie dałem jej dokończyć, bo zamknąłem jej delikatne usta pocałunkiem. Często mi się to ostatnio zdarza. No, ale cóż. Wszystko co dobre, zawsze się kończy, więc oderwałem się od niej.
-Nie mam wobec ciebie żadnych złych zamiarów. Tylko powiedz mi, co z Bliznowatym?- coś czuję, że z tym będzie problem.
-Idę mu powiedzieć, że to ewidentnie koniec. Pa.
Pocałowała mnie krótko i wyszła z naszego Pokoju Wspólnego. No to teraz skoro znowu zostałem sam, to postanowiłem udać się w końcu do Granger. Szedłem powoli, bo mi się nie śpieszyło. W sumie, to nie każda Greengrass jest taka głupia. To akurat trzeba im przyznać. Gdy po parunastu minutach byłem w pobliżu Portretu Grubej Kobiety, czy jak to się tam ona nazywała, zobaczyłem Ginny, która… o nie, szła za rękę z Gmrzmotterem.
-Siemasz, Bliznowaty- uśmiechnąłem się drwiąco.
-Czego chcesz Zabini?- warknął przez zaciśnięte zęby.
-Zmierzałem do wiewiórki, wiesz, żeby dokończyć to co zaczęliśmy wtedy na korytarzu.
-No to się rozczarujesz, Wężyku, bo Gin stwierdziła, że byłeś tylko eksperymentem.
BUM!
Moje serce pękło. Nie spodziewałem się tego, po niej. Spojrzałem w te jej piękne brązowe tęczówki. I o dziwo krył się w nich smutek. Coś mi tu nie pasowało. Teraz to zdecydowanie muszę porozmawiać z Granger.
-Niektórzy wolą prawdziwych mężczyzn, a niektórzy takie coś jak ty. To już nie ode mnie zależy. A teraz wybacz Złoty Chłopcze, ale jestem zajęty.
Wyminąłem ich i ruszyłem do przodu. No tak, hasło. Jakie Granger może mieć hasło? Myśl Zabini, myśl.
-Złote serce?
-Honor i odwaga?
-Kurwa, jak trzeba Gryfonów to ich nie ma!
-Lwia odwaga? Niee, to głup…
Oczywiście, portret się odsunął. Ruszyłem przed siebie i… zobaczyłem naszą kujonkę razem z tym debilem.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale McGonagall kazała ci się u niej stawić Miona- oczywiście, że chciałem im przeszkodzić.
-Zaczekaj tu zaraz pójdziemy- powiedziała do mnie, po czym zwróciła swoje tęczówki w jego kierunku.- Porozmawiamy później.
W końcu raczył się ruszyć i wstał, a przy portrecie potrącił mnie ,,przez przypadek€, zanim zniknął z jej dormitorium.
-Co chce ode mnie McGonagall?- Spytała, podnosząc się z łóżka.
-Nic. Chciałem z tobą pogadać. O Ginny.- Westchnęła głośno i opadła na łóżko. Potem jej powiem, że ma się u niej stawić.
-Mów- rozkazała i pokazała na fotel naprzeciwko.
-Była u mnie dzisiaj i powiedziała, że idzie zakończyć rozdział, pt. ,,Potter,€, ale widziałem ich RAZEM na błoniach, co mi się nie do końca spodobało, zwłaszcza po tym co mi wyznała- westchnąłem cicho.
-Co ci wyznała? Mi też mówiła, że kończy wszystko z Harry’€™m. Nie podoba mi się to.- Powiedziała, marszcząc w zamyśleniu czoło.
-Że dla niej coś znaczył ten pocałunek.
-Porozmawiam z nią. Bo coś mi tu nie pasuje.
-Dzięki Mionuś!- podszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek, na co zdziwiona patrzyła, jak znikam za portretem w moim dormitorium.
,,Granger, nie jest taka zła.” I z tą myślą wróciłem do siebie.
PERSPEKTYWA PANSY
,,Co za gnojki! Jak można się założyć o dziewczynę? Oj, pożałujecie tego…”
Moje dalsze rozmyślania przerwała moja przyjaciółka.
-Okej Pans, poszli już sobie. Możemy wyjść zza tej ściany?- niecierpliwiła się Dafne.
-Tak, jasne.
Przeniosłyśmy się w bardziej wygodne miejsce, czyli na zieloną kanapę.” Szczerze mówiąc nie przepadam za naszym Pokojem Wspólnym, bo w nim są tylko dwa koloru: zieleń i srebro. Na dodatek znajduje się w lochach, w których non stop jest zimno. W sumie to przydatne, gdy jest lato, ale zimą, gdy jest -30 stopni… Pansy, zdecydowanie za dużo myślisz!”
-Pans, nie słuchasz mnie!- Powiedziała z wyrzutem Daf.
-Słucham Dafne, słucham- odpowiedziałam przyjaciółce.
-Mówiłam, że to straszne zakładać się o dziewczynę. I na dodatek wplątali w to wszystko Matsa.- Westchnęła.
-Masz rację i dlatego musimy coś zrobić- prawdziwie ślizgoński uśmiech wkradł się na moją twarz.
-Masz plan?- westchnęła.
-Mam plan- przytaknęłam
-Zemsta?- Zaciekawiła się.
-Zemsta- znowu ten uśmiech, ja naprawdę pasuję do Slytherinu.- Chodź.
Po tych słowach pociągnęłam zdezorientowaną Dafne za sobą. Prowadziłam ją różnymi skrótami, żeby zdążyć przed Zabinim. W końcu dobiegłyśmy do łazienki dziewczyn na pierwszym piętrze, po czym zaciągnęłam ją do najbliższej kabiny.
-Auu, idiotko nadepnęłaś mi na stopę! Co ty wyprawiasz?- syknęła Daf.
-Cicho bądź, bo nas usłyszy!
-Kto znowu ma nas usły…
Na szczęście się uciszyła, bo do łazienki wszedł Blaise.
-Co on tutaj robi?- szepnęła do mnie.
-Odgrywa główną rolę w moim planie zemsty, tyle że on gra ofiarę- po tym umilkłam, żeby w myślach ułożyć wiadomość.- Expecto Patronum- szepnęłam, a po chwili z końca mojej różdżki wyleciał srebrny mops, który zaraz zniknął.
-Po co wysłałaś patronusa?- zaciekawiła się.
-Zaraz zobaczysz- powiedziałam cicho.
-Panie Zabini, o ile się nie mylę, to jest toaleta dla dziewcząt.
Na te słowa uchyliłyśmy lekko drzwi od kabiny i zobaczyłyśmy McGonagall, która była wyraźnie wkurzona.
-Jesteś podła- szepnęła do mnie Daf.
-W końcu jestem Ślizgonką- uśmiechnęłam się po tych słowach i dalej obserwowałyśmy całą tą sytuację.
-Co ty tam powiedziałaś?
-Nic takiego- wzruszyłam ramionami.- Tylko, że Zabini wszedł do naszej toalety za nami, a my w związku z tym nie chcemy wyjść stąd, gdyż mamy obawy, co do jego celu przybycia tutaj. Wiesz jaka jest McGonagall, zrobi wszystko, żeby uchronić nasze cnoty, które teoretycznie jeszcze mamy- rzeczywiście jestem podła.
-No to może, pani dyrektor się myli?- co za kretyn.
-Myślę, że nie. Co pan tu robi?
-Szukam Pansy i Dafne, pani dyrektor. To nie jest chyba zabronione?- Bingo.
-Dlaczego, akurat w toalecie?
-Pani dyrektor, nie muszę chyba pani tłumaczyć, co robi chłopak z dziewczyną, gdy są sami- poruszył sugestywnie brwiami, na co ona lekko pobladła. Ale co miał zrobić w takiej sytuacji? Ile można tłumaczyć kobiecie, że się kogoś szuka?- No to koniec.
-Panie Zabini, Slytherin traci dziesięć punktów. Proszę również przekazać pannie Granger, że to ona będzie dzisiaj nadzorować pana szlaban. Proszę jej przekazać, że ma się u mnie stawić, aby przedyskutować pański szlaban. Żegnam pana.
-Brawo Pans, dzięki tobie straciłyśmy punkty- Dafne powiedziała z wyrzutem. No cóż, to nie tak miało wyglądać.
-Nadrobimy je.
-Do widzenia, panie Zabini.
-Do widzenia, pani dyrektor.
-Czy pan rozumie, co mówię? Żegnam, panie Zabini.
-Przecież odpowiedziałem grzecznie, do widzenia pani dyrektor- na te słowa zaśmiałyśmy się cicho.
-Panie Zabini, Slytherin straci zaraz kolejne punkty, jeśli w ciągu pięciu sekund, pan nie wyjdzie z tej DAMSKIEJ toalety!
Kiedy Blaise opuścił to pomieszczenie, wyszłyśmy z kabiny.
-Dzień dobry, pani dyrektor. Dziękuję, że pani tak szybko przyszła, bo słyszała pani jakie myśli chodziły mu po głowie- jestem naprawdę dobrą aktorką.
-Dokładnie. Zna pani tych Ślizgonów- pałeczkę przejęła Daf.
-Tak… No dobrze idźcie już. Do widzenia- skinęła nam głową, po czym wyszła.
Ruszyłyśmy drogą powrotną ekspresowym tempem, żeby zdążyć przed Diabłem. I udało się. Zdyszane opadłyśmy na kanapę, by po chwili dołączył do nas Zab.
-Cześć Pans, Daf. Gdzie byłyście?
-Stało się coś? Dziwnie wyglądasz- odezwała się Dafne.
-Nie, nic, tylko McZgorzkniałaStarucha wstawiła mi szlaban za to, że jestem tak niezmiernie błyskotliwy, aby szukać dziewczyn w toalecie- chyba się wkurzył.
-Po co nas szukałeś?
-Daf, ty chodziłaś z Rudą do klasy, prawda?- o co mu chodzi?
-Miałyśmy razem parę zajęć, jak to Ślizgoni i Gryfoni,a co?
-Wiesz mniej więcej jaka ona jest?- Coraz ciekawiej.
-No mniej więcej tak, bo czasami ze sobą gadałyśmy.- Uniosłam wysoko brwi do góry, bo Daf nigdy mi nie mówiła, że gadała z Rudą.
-Ilu miała chłopaków, jak dało się ją poderwać?
Po tych słowach obie się zaczęłyśmy śmiać.
-No co?
-Wielki Podrywacz Blaise Zabini pyta się MNIE Dafne Greengrass o to, jak poderwać Ginny Weasley?- spytała się.
-No nie taki zaraz wielki. Ale tak- ach, ta ślizgońska skromność.
-Pytam tylko, żeby się upewnić. Ale wracając do tamtego. Kilku, zwyczajnie, powiedz prawdę, co do niej czujesz- wzruszyła ramionami.
-Jeszcze nic do niej nie czuję. Po prostu chce się o tym przekonać- skłamał
-W szóstej klasie mówiłeś, że nie dotkniesz kogoś takiego jak Weasley’ówna- powiedziałam ze ślizgońskim uśmiechem.
-Taa, ale to było jak panowała wojna- ta, akurat.
-Mhmm…- Powiedziałyśmy równocześnie.
-Dobra, idę. Jakby co to jestem w dormitorium Draco, więc nie szukajcie mnie po łazienkach, bo zarobicie szlaban- widać nie mógł tego przeboleć.
-Czemu akurat u niego w dormitorium?- spytałam.
-A czemu nie?
-A on wie?- Spytała Dafne.
-Oczywiście Dafne, że nie wie. Cześć.
Odetchnęłyśmy z ulgą, gdy zniknął za kamienną ścianą.
-Zadowolona z zemsty?- spytała po chwili Daf.
-Jeszcze nie. Został nam Draco.
***
PERSPEKTYWA DRACO
,,Jak można być aż takim gnojkiem, żeby zdradzać dziewczynę na oczach całej szkoły, a przed nią udawać kochanego chłopaka? Tak się nie poniża. A ja nie robię tego samego Granger? Nie Draco, ty ją poniżasz, ale w gronie swoich przyjaciół… To na jedno wychodzi… I jeszcze podniósł rękę na kobietę. Zignorowałbym to, gdyby nie fakt, że na tej kobiecie zależy Zabiniemu. Zemszczę się.”
Z tą myślą ruszyłem do Pokoju Wspólnego, żeby odnaleźć tą dziwkę… znaczy Greengrass. Gdy się tam znalazłem od razu ruszyłem do Dafne.
-Cześć Daf, Pans- usiadłem pomiędzy nimi.
-Draco witaliśmy się już dzisiaj, mów co chcesz- jaka ta wypowiedź była podobna do wypowiedzi Granger.
-Chciałem być miły. Nie wiesz może, gdzie mogę znaleźć Astorię?- spytałem od niechcenia.
-Wiem. Jeżeli już wyszła od McGonagall to powinna zaraz tu być- dobrze, że chociaż jedna z Greengrass jest normalna.- O, już jest.
-Dzięki Daf.
I ruszyłem w stronę Astorii. Zacząłem od razu, póki jeszcze nie zwaliła się tam reszta tych jej przyjaciółek.
-Cześć Astorio, możemy pogadać?- Za jakie grzechy akurat mi to się przydarza?
-Jasne- zauważyłem dziwny błysk w jej oku, co mi się nie spodobało.
-Chodźmy do mnie- powiedziałem cicho, na co ona pisnęła ze szczęścia.
Po chwili znaleźliśmy się u mnie w dormitorium. Gdy usiadłem w swoim ulubionym fotelu od razu zacząłem mówić:
-Ruda widziała cię dzisiaj z McPersow’em.
-Tak, ale to chyba nic złego?
-Nie wiedziałem, że gustujesz w zajętych.
-On i tak zdradza tą szlamę, więc co mi szkodzi?- na słowo ,,szlama” użyte w stosunku do Granger, zagotowało się we mnie, ale nie dałem po sobie tego poznać.
-Czyli robisz to dla frajdy?
-Można tak to ująć. Po co mnie tu przyprowadziłeś, Dracusiu?- nie znoszę, gdy tak do mnie mówi.
-Mam sprawę do załatwienia, a ty możesz mi w tym pomóc- zamyśliłem się na chwilę, żeby dobrze dobrać słowa.- Nie pomogłabyś mi udowodnić, że on zdradza Granger?
-Czemu chcesz pomóc, szlamie?- uniosła brwi do góry.
-Chce pomóc sobie. Ale do tego TY jesteś mi potrzebna.
-Zamieniam się w słuch.
-Chce żebyś całowała się z tym gryfonem na korytarzu, gdy ja i Granger będziemy tamtędy przechodzić.
-Zgoda. A co będę miała w zamian?- Zaczęła się do mnie niebezpiecznie zbliżać.
-A co chcesz?
-To co zawsze…- Wymruczała mi do ucha, to czego nie chciałem usłyszeć.
-No to w takim razie, pójdę po whisky.
Ruszyłem szybko do barku, gdyż prawie siedziała mi na kolanach. Wziąłem ze sobą kilka butelek, po czym usiadłem naprzeciwko niej.
-No… To za udany plan!- Powiedziałem i rozlałem trunku do dwóch szklanek.
Ona od razu pochłonęła swoją, a ja nie chciałem się upić, więc udawałem, że piję. Nalałem jej jeszcze kilka razy do pełna ognistej, przestałem gdy zaczęła się do mnie przystawiać.
-Dracusiu, może już przejdziemy do tej lepszej części zapłaty?- Skończyła to zdanie głośnym czknięciem, a mi zrobiło się niedobrze.
-Pij, Greengrass.
Gdy była już nieźle wstawiona zaczęło być interesująco.
-Wiesz co, Smoczku? A Ben też ma plan wobec naszej małej Miss Szlamu.- Po czym zaczęła się cicho śmiać.
-O czym ty mówisz?- Naprawdę mnie to zainteresowało.
-No powie… powiedział, że…- No i oczywiście zamilkła.
-Co powiedział, Greengrass?
-Nie mogę ci powiedzieć ,Dracusiu- pokręciła przecząco głową.
-Może chcesz jeszcze trochę ognistej?- Pomyślałem, że może alkohol bardziej rozwiąże jej język.
-Nie chce już pić. Chodźmy się zabawić- szepnęła w moją szyję, po czym wstała.
Była tak pijana, że ledwo co trzymała się na nogach, więc zaprowadziłem ją do łóżka. Oczywiście nie miałem zamiaru nic z nią robić. Dlatego też, gdy ona gadała głupoty, ja zacząłem pozbywać się jej ubrań, ponieważ byłem pewny, że za chwilę zaśnie. No, ale ona ściągnęła mi koszulę i spodnie, po czym zaczęła mnie całować, a wręcz przyssała się do mnie. Gdy miałem ją od siebie odsunąć, drzwi łączące moje dormitorium z łazienką prefektów naczelnych się otworzyły, a w nich stanęła Granger.
,,Cholera”.
-Przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać- powiedziała cicho, i wyszła.
-Ups, chyba szlamcia się zawstydziła…- Wymamrotała Astoria.
-Wynoś się stąd- warknąłem.
-Co? Dracusiu, o czym ty…?
-Wynoś się!
Chwilę potem, gdy ona już wyszła ja się ubrałem i ruszyłem do dormitorium Granger.
-Granger, otwórz!- zapukałem.
-…- odpowiedziała mi cisza
-Granger, McGonagall kazała cię zawołać!- powiedziałem pierwsze co mi wpadło do głowy.
-Co wy wszyscy do cholery macie z tą McGonagall?!- „Czyli, nie jestem oryginalny.”
-Mogę wejść?- spytałem.
-A rób co chcesz. Masz prawo, bo ja też nie powinnam wchodzić.
I po tych słowach otworzyłem drzwi do jej dormitorium. Wyglądała normalnie, z wyjątkiem oczu. W tych czekoladowych tęczówkach krył się wyraźny smutek i zawód.
-Czego chcesz? Jestem zajęta.- Odpowiedziała chłodno.
-Granger co widziałaś?- Widziałem jej zmieszanie.
-A co miałam widzieć? Jak zabawiasz się z Greengrass w łóżku, czyli normalka.- Na te słowa lekko się uśmiechnąłem.
-Zdawało ci się- powiedziałem obojętnym tonem, gdyż już wiedziałem jak z tego wybrnąć.
-Nic mi się nie zdawało- powiedziała cicho, tak jakby do siebie.
-Czyżbyś była zazdrosna?- Zacytowałem ją i obserwowałem jak na jej policzkach pojawia się lekki rumieniec.
-Chyba śnisz!- Prychnęła.
-Jesteś.
-Nie jestem! Mów po co przyszedłeś.- Zmieniła temat.
-To raczej ja powinienem zadać ci to pytanie, bo to ty przyszłaś do mnie- zgasiłem ją tym.
-Eee… tak. Szukałam Matsa.
-U mnie w dormitorium?
-Chciałam przejść przez twoje dormitorium do waszego pokoju wspólnego.
-To idź, ale go tam nie ma.
-A gdzie jest?- westchnęła.
-Nie wiem. Może w Wielkiej Sali? O ile się nie mylę, teraz jest kolacja.
-Dzięki.- Bąknęła i szybko wyszła.
-Oj Granger i tak wiem, że jesteś zazdrosna…- Powiedziałem sam do siebie i poszedłem w stronę mojego dormitorium.
***
PERSPEKTYWA MATSA
,,Jak oni mogli mnie wkręcić w ten głupi zakład?! Przecież Hermiona znienawidzi mnie, gdy się dowie. Niech oni zrezygnują z tego głupiego zakładu, póki on się w to nie zaangażował.”
Moje dalsze rozmyślania przerwał czyjś krzyk:
-Mats! Mats, zaczekaj!
Gdy się odwróciłem, zobaczyłem pewną kasztanowo-włosom Gryfonkę, która biegnie w moją stronę.
-Cześć Herm. Coś się stało?- spytałem, gdy ona złapała w końcu oddech.
-Nie… znaczy tak… znaczy… nie wiem.
-Może usiądziemy, co? I tak nie jestem za bardzo głodny.
Jak zobaczyłem, że skinęła głową, poprowadziłem ją w stronę ławki.
-To co się stało?
-Bo…- Zawahała się przez chwilę.
-Jak nie chcesz to nie mów.
-Nie o to chodzi.
-Nie wiesz, czy możesz mi zaufać?- Ona skinęła lekko głową.- Nie jestem jak reszta Ślizgonów i mi możesz zaufać.- Taka prawda.
-Chodzi o to, że Ben mi coś powiedział a ja nie wiem co mam z tym zrobić…- Powiedziała niepewnie.
-Co ci powiedział?- Myślałem wtedy, że Draco zainterweniował.
-Powiedział mi, że mnie kocha- powiedziała cicho, a ja poczułem jeszcze większą nienawiść do tego Gryfona.
-A ty nie wiesz co do niego czujesz i dlatego chcesz z kimś pogadać- bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
-Mhm. No bo za krótko go znam, żeby już go kochać, ale nie jest mi obojętny. I co ja mam zrobić w tej sytuacji?- Jęknęła.
-Zastanów się, czy warto się w to angażować. Może nie warto?- Spytałem ostrożnie.
-O co wam wszystkim chodzi?- Zdenerwowała się.
-Spokojnie Herm. Ja tylko ci pomagam. Mówię, żebyś się zastanowiła, zanim podejmiesz decyzję.- Uśmiechnąłem się do niej, naprawdę ją lubię i nie zasłużyła na ten zakład i tego pieprzonego dupka.
-Masz rację, przepraszam. Tylko, że trudno jest podjąć taką decyzję…
-Wiem coś o tym- mruknąłem po cichu, sam do siebie.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, bo każde z nas biło się ze swoimi myślami. Jednak po chwili ona wstała.
-Wiem już! Dzięki za radę. Idziemy na kolację?- W tej chwili zastanawiałem się, czy oby na pewno podjęła dobrą decyzję.
-Tak, jasne.
No i ruszyliśmy w stronę Wielkiej Sali.
~**~

11. Dwa słowa, a tak wiele zmieniają... 1/2

Następne dni mijały spokojnie, no może z wyjątkiem dla paru Gryfonów i kilku Ślizgonów. Ale najpierw zajmijmy się tymi pierwszymi.
***
Pewna czekoladowo oka dziewczyna siedziała u siebie w dormitorium, a wraz z nią jej przyjaciółka.
-Ginny minęły trzy dni od tamtego wydarzenia, a ty z nim nadal nie rozmawiałaś!- powiedziała pani Prefekt Naczelna z wyrzutem w stronę Rudej.
-Masz na myśli Harry’ego czy Blaise’a?- próbowała grać na zwłokę.
-Obu. Gin ta rozmowa cię nie ominie! Im szybciej to załatwisz tym lepiej. A poza tym stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Przyjaźnie się z tobą i Harry’m, a muszę dzielić czas między waszą dwójkę, a dodatkowo jeszcze dochodzi Ben i ci natrętni Ślizgoni- posłała jej surowe spojrzenie.
-Skoro muszę- westchnęła ciężko.- Ale ty mi za to obiecaj, że porozmawiasz szczerze szczerzę ze swoim… chłopakiem- to ostatnie słowo z wielkim trudem przeszło najmłodszej latorośli Weasley’ów przez gardło, co umknęło uwadze drugiej dziewczyny.
-Dzięki Ruda, że mi przypomniałaś. Miałam się z nim niedługo spotkać- uśmiechnęła się na samą myśl o tym spotkaniu, ponieważ wiedziała jak to będzie wyglądać.
-Nie szczerz się tak, bo mi się zbiera na wymioty- burknęła.
-Nie rozumiem dlaczego jesteś do niego tak wrogo nastawiona. I dlaczego mam z nim szczerze porozmawiać?- dodała po chwili zastanowienia i obrzuciła ją badawczym spojrzeniem.
-Po prostu ja mam o nim inne zdanie niż ty Miona- westchnęła cicho.
-Nie rozumiem cię- pokręciła głową.- Wszyscy uważają go za naprawdę wspaniałą osobę. Nawet nauczyciele.
-Taa… Szczególnie dziewczyny- powiedziała cicho, lecz tym razem Hermiona ją usłyszała.
-Co masz na myśli?- poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić.
-Niech on ci powie- zacisnęła usta w wąską linię, zawsze tak robiła, gdy coś ją męczyło.
-Jakby miał mi coś ważnego powiedzieć, już by to zrobił.
-Och, Herm jesteś taka naiwna- powiedziała z żalem.
Po tych słowach w głowie starszej Gryfonki wybuchła wojna myśli. Panna Weasley korzystając z sytuacji postanowiła wyjść z pokoju, aby uniknąć dalszej rozmowy na temat jej relacji z dwójką chłopaków.
-Hermiona, idę na zajęcia, pa- próbowała skłamać.
-Mhm- odpowiedziała jej, nie myśląc nad odpowiedzią, jednak gdy usłyszała szczęk zamka natychmiast oprzytomniała.- Ginervo Molly Weasley, myślisz, że jestem taka głupia, żeby nie wiedzieć, że dzisiaj jest sobota?- warknęła w jej stronę.
-Ale…- zaczęła.
-Idziesz teraz z nimi to wszystko wyjaśnić i bez dyskusji! Będę wiedziała, czy kłamiesz, bo pożyczę mapę od Harry’ego- dodała, ponieważ widziała, jak dziewczyna otwiera usta w proteście.
-Hermiona- jęknęła.
-Nie.
-Herm.
-Nie.
-Hermiś!
-Nie.
-Ale Miona!
-Nie, Ginny!
-Dobra!- warknęła i wyszła z dormitorium.
***
PERSPEKTYWA GINNY
,,Przeklęta Hermiona. To nie ona musi z nimi porozmawiać. Przecież ja nie chcę, żeby Harry mnie jeszcze bardziej znienawidził. Dobra Ginny, skup się! Do kogo teraz iść? Harry, czy Blaise, Harry, czy Blaise, Harry, czy Blaise? Zdecydowanie Blaise.”
Po tej bitwie myśli ruszyłam w stronę lochów. Przez całą drogę układałam sobie przemowę, jednak po paru minutach drogi coś, a raczej ktoś odwrócił moją uwagę… A mianowicie przeklęty chłopak mojej przyjaciółki, całujący się z jakąś pustą dziewczyną na jednym z korytarzy.
-Yhym- chrząknęłam, doskonale naśladując Umbridge.
Ben poznał mnie po głosie, Merlin raczy tylko wiedzieć w jaki sposób, więc leniwie odwrócił głowę w moją stronę. Dopiero wtedy spostrzegłam, że tą wywłoką jest dziwka Geengrass.
-Czego chcesz rudzielcu?- warknął.
-A może tak grzeczniej, co?- odpłaciłam mu się tym samym.
-Bo co? Naślesz na mnie tego swojego przydupasa Zabiniego?- zaśmiał się w znany mi już sposób, ale za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, skąd kojarzę ten śmiech. A poza tym, przydupas? Serio?
-Śmieszny jesteś. Nie boisz się, że Miona się dowie?- popatrzyłam mu hardo w oczy.
-Ode mnie się nie dowie, w każdym razie na razie, bo mam pewne plany wobec niej, a to mogłoby nu tylko zaszkodzić. A ty nie byłabyś dobrą przyjaciółką, gdybyś zburzyła jej szczęście- uśmiechnął się perfidnie w moją stronę, a ja myślałam, że mu zaraz przyłożę w ten paskudny ryjek.
-A skąd taka pewność, że już tego nie zrobiłam?- uśmiechnęłam się chytrze.
-A uwierzyła ci?- nic mu nie odpowiedziałam.- Rozumiem, że nie. I widzisz, ja ją już sobie owinąłem wokół palca i to mi będzie wierzyć, w każde słowo, jakie jej powiem.
Nie wytrzymałam i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Jego mina nie świadczyła o niczym dobrym, więc zrobiłam krok w tył. Jednak on szybko do mnie podszedł, zapominając o Astorii i złapał mnie za nadgarstki.
- I co, uderzysz mnie?- wyszeptałam wyzywającym głosem.
-Jeszcze nie złotko, jeszcze nie- zagotowało się we mnie, ale nie dałam po sobie tego poznać.- A teraz zjeżdżaj stąd, bo mi przeszkodziłaś- nadal mnie nie puścił.
-Pamiętaj, że Herm może cię jeszcze zobaczyć.
-Masz mapkę Bliznowatego, skarbie.- ja już się policzę z Hermioną za to, że mnie okłamała.- Twój brat mi ją pożyczył.
-Może będziesz zbyt zajęty bzykaniem kolejnej dziwki. Wcześniej je bzykałeś gdzieś po kątach, co się stało, że zmieniłeś taktykę?
I w tym momencie powiedziałam za dużo. McPersow chyba stracił nas sobą panowanie, bo popchnął mnie z całej siły, tak że spadłam na schody. Cholernie bolało, ale nie dałam mu tej satysfakcji.
-Ponoć jeszcze miałeś mi nic nie robić- podniosłam się i syknęłam lekko z bólu, gdyż poczułam, że będę mieć niezłego siniaka na tyłku.
-Nie wiesz na co mnie jeszcze stać, ty mała zdrajczynio krwi.
Po tych słowach byłam pewna, że ten gnojek nie ma żadnych dobrych zamiarów wobec Herm. Dlatego, gdy powrócił do obściskiwania się z Greengrass, pędem ruszyłam w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Już po paru minutach byłam na miejscy, ale nie znałam hasła.
-Cholera. Gdzie są Ślizgoni, jak ich potrzeba?- syknęłam zła, ponieważ dla mnie liczył się czas.
-Idą z pomocą rudowłosym Gryfonką. Co tam Gin?
Odwróciłam się w stronę tamtego głosu i ujrzałam Bella.
-Mats! Podaj mi hasło. Albo nie. Chodź ze mną, bo muszę z całą waszą trójką pogadać- on zmierzył mnie tylko zdumionym wzrokiem, ale nic nie powiedział.
-Salazar- usłyszałam, a kamienna ściana rozsunęła się.
-Ale oryginalne- prychnęłam cicho, na co szatyn się lekko zaśmiał.
Siedzieliśmy u Draco w dormitorium, a ja w skrócie opowiedziałam im o co chodzi.
-Serio jej to powiedziałaś?- zdziwił się ,,mój wybawca”.
-Ktoś w końcu musiał. Co was tak dziwi?
-Cała szkoła, wie, że on ją zdradza, a tylko ty miałaś odwagę jej to głośno powiedzieć- powiedział Mats.
-To dobrze, prawda?- nie byłam już pewna, czy dobrze zrobiłam.
-Tak. A uwierzyła?- spytał Zabini.
Pokiwałam przecząco głową, na co pozostała trójka głośno westchnęła.
-Mam pomysł. Zostawcie to mnie.
Tleniony natychmiast zniknął za drzwiami, a ja i Diabeł spojrzeliśmy na Bella.
-Okej już idę.
Po chwili zostaliśmy tylko my w dormitorium Smoka. Spojrzeliśmy na siebie wyczekująco po czym w tym samym momencie zebraliśmy w sobie odwagę, aby się odezwać.
-Słuchaj.
-Dobra ty pierwsza/ pierwszy.
I jak tu z takim wygrać?
-Posłuchaj Blaise. Nie wiem co ty masz za plany związane ze mną, ale nie żałuję tamtego pocałunku i tamtych pozostałych chwil spędzonych z tobą. Dlatego…
Nie dał mi dokończyć, bo znowu zamknął mi usta pocałunkiem. Zawsze tak robił, jak za dużo mówiłam. Niestety po chwili oderwał się ode mnie.
-Nie mam wobec ciebie żadnych złych zamiarów. Tylko powiedz mi, co z Bliznowatym?
-Idę mu powiedzieć, że to ewidentnie koniec. Pa.
Pocałowałam go krótko i wyszłam ze strefy Ślizgońskiej. W doskonałym nastroju pobiegłam do naszego Pokoju Wspólnego, w którym siedział Harry i… o zgrozo Ben.
-Harry możemy porozmawiać?- spytałam nie patrząc na tego drugiego.
-Pewnie, i tak miałem zamiar to zrobić. Po tym co mi Ben powiedział.
-Co ci powiedział?- poczułam jak moje serce zaczyna bić w przyśpieszonym tempie.
-Nie zgrywaj się już.
,,Dalej Ginny, myśl co mu powiedzieć!”
-I co o tym myślisz?- spytałam powoli, ale wiedziałam, że tego zaraz pożałuje.
-Myślę, że możemy zacząć wszystko od początku. Nie wiedziałem, że tak bardzo żałujesz tego incydentu z Zabinim, i że tak bardzo zwierzasz się Benowi, ale ciesze się, że oprzytomniałaś.
,,O kurwa”, jedyna myśl jaka mi przeszła przez głowę. Spojrzałam morderczym wzrokiem w kierunku szatyna i już wiedziałam, że długo nie pożyje.
-Gin, skarbie, chodź na błonia.
,,Blaise mnie zabije”
***
PERSPEKTYWA BENA
-Dobra Ria, zobaczymy się wieczorem, idę do tej szlamy.
Ona tylko kiwnęła głową i poszła pewnie do siebie. Uwielbiam jak dziewczyny są takie głupie, że można im wcisnąć każdy kit. Trzeba iść do Granger, bo ta wiewióra na pewno coś wymyśli.
Po chwili znalazłem się w Pokoju Wspólnym, ale nigdzie nie było Hermiony. Natomiast na fotelu siedział Grzmotter.
,,Ruda pożałuje teraz, że wtyka nos w nie swoje sprawy.”
-Siemasz Harry.
-O cześć Ben. Co tam?
-Wiesz, widziałem się z Ginny i trochę szczerze pogadaliśmy.
-Taa?- chyba zaciekawił się.
-Tak i wiesz, co? Ona wypłakiwała mi się w ramię, szlochając, że nie wybaczy sobie nigdy tego, jak cie potraktowała, i że najbardziej na świecie żałuje tego pocałunku z Zabinim.
-Tak powiedziała?- bingo, złapał haczyk.
-Tak. Nie chce się mieszać w wasze sprawy, ale żal mi się jej zrobiło, jak widziałem ten ból w jej oczach i postanowiłem z tobą pogadać. I co ty na to?
Jednak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo wspomniana dziewczyna podeszła do nas.
-Harry możemy porozmawiać?- widziałem, jak na mnie patrzy, ten niepokój w jej oczach, był cudowny.
-Pewnie, i tak miałem zamiar to zrobić. Po tym co mi Ben powiedział.
-Co ci powiedział?
-Nie zgrywaj się już.
Gra się rozkręca.
-I co o tym myślisz?- spytała powoli, a ja wiedziałem, że w moich oczach pojawiły się ogniki szczęścia.
-Myślę, że możemy zacząć wszystko od początku. Nie wiedziałem, że tak bardzo żałujesz tego incydentu z Zabinim, i że tak bardzo zwierzasz się Benowi, ale ciesze się, że oprzytomniałaś.
Widziałem jak odwraca głowę w moim kierunku. Zabawa warta świeczki (chyba tak to się mówi :D - dop. aut.)
-Gin, skarbie, chodź na błonia.
I w ten sposób zniknęli, a ja postanowiłem udać się do dormitorium drugiej Roweny Ravenclaw. Zapukałem i odpowiedziało mi głośne ,,proszę”.
-Hej skarbie- podeszłem do niej i ją pocałowałem.
Zawsze tak się rozpoczynały nasze spotkania i przeważnie tylko tak wyglądały, bo nie mieliśmy zbyt wielu tematów do rozmów. Nie, żeby mi to przeszkadzało, co to to nie, bo mimo, że to szlama, to cudownie całuje. Po parunastu minutach w końcu ją od siebie odsunąłem, spojrzałem jej w oczy i powiedziałem:
-Kocham cię Miona- oczywiście to było kłamstwo.
Nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo nagle do pokoju wbiegł Zabini, Merlin raczy tylko wiedzieć, skąd on się tam wziął, który najwidoczniej miał do niej sprawę, ale gdy nas zobaczył momentalnie przystanął.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale McGonagall kazała ci się u niej stawić Miona.
-Zaczekaj tu zaraz pójdziemy- powiedziała do niego, po czym zwróciła swoje tęczówki w moim kierunku.- Porozmawiamy później.
No to co miałem zrobić? Wyszedłem, a przy portrecie potrąciłem go ,,przez przypadek”, zanim zniknąłem z jej dormitorium.
***
PERSPEKTYWA HERMIONY
-Kocham cię Miona- usłyszałam i nie mogłam uwierzyć. Niestety, albo stety w moim pokoju pojawił się Zabini?
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale McGonagall kazała ci się u niej stawić Miona.- zdziwiłam się trochę, no ale cóż, trudno.
-Zaczekaj tu zaraz pójdziemy- powiedziałam do Blaise’a po czym zwróciłam swój wzrok w kierunku Bena.- Porozmawiamy później.
I po tych słowach zniknął.
-Co chce ode mnie McGonagall?- spytałam, podnosząc się z łóżka.
-Nic. Chciałem z tobą pogadać. O Ginny.- westchnęłam głośno i opadłam na łóżko.
,,Co ja jestem? Darmowa fundacja: Zawracajcie głowę Granger, bo ona nie ma własnego życia?!”
-Mów- rozkazałam i pokazałam na fotel naprzeciwko.
-Była u mnie dzisiaj i powiedziała, że idzie zakończyć rozdział, pt. ,,Potter”, ale widziałem ich RAZEM na błoniach, co mi się nie do końca spodobało, zwłaszcza po tym co mi wyznała- westchnął cicho.
-Co ci wyznała? Mi też mówiła, że kończy wszystko z Harry’m. Nie podoba mi się to.- zmarszczyłam czoło, zawsze tak robię jak solidnie myślę. A Zabiniego mi się na serio zrobiło żal.
-Że dla niej coś znaczył ten pocałunek.
-Porozmawiam z nią. Bo coś mi tu nie pasuje.
-Dzięki Mionuś!- podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, na co zdziwiona patrzyłam, jak znika za portretem w moim dormitorium.
-No brawo Herm. Kolejny Ślizgon po twojej stronie. Co ty Merlinie brałeś jak pisałeś scenariusz mojego życia?- spytałam sama siebie.
Po paru minutach usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim.
,,Sprawa z Ginny zdecydowanie śmierdzi i muszę coś z tym zrobić, ale to wieczorem. A teraz Ben… Z nim porozmawiam jutro, najpierw muszę to obgadać z Ginny. Merlinie ja nic dzisiaj nie jadłam! Ale odebrało mi apetyt po tych przeżyciach. Pójdę na kolację, bo wtedy zawsze nie ma tam Bena. Dziwne… Muszę porozmawiać zdecydowanie z Matsem!”
Postanowiłam, że przejdę przez pokój Draco, więc przeszłam całą łazienkę i zapukałam do drzwi prowadzących do jego dormitorium, ale odpowiedziała mi cisza. No to postanowiłam jeszcze głośniej zapukać, ale znowu to samo. Więc postanowiłam sama, bez pozwolenia wejśc. Wiem jestem bezczelna, ale co miałam zrobić? Zaraz potem tego pożałowałam. Zobaczyłam Draco, który w najlepsze zabawiał się z tą dziwką Greengrass w łóżku.
-Przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać- bąknęłam cihco i szybko wróciłam do siebie.
Słyszałam jakieś zamieszanie po drugiej stronie, ale nie obchodziło mnie to. Nie wiem czemu, ale poczułam łzy pod powiekami i gorące uczucie zazdrości. Ale dlaczego, tego nie wiem. Później słyszałam pukanie do mnie, ale zlekceważyłam to.
-Granger, otwórz!
-…
-Granger, McGonagall kazała cię zawołać!
-Co wy wszyscy do cholery macie z tą McGonagall?!- warknęłam, na tyle głośno, że mnie usłyszał.
-Mogę wejść?
-A rób co chcesz. Masz prawo, bo ja też nie powinnam wchodzić.
I po tych słowach u mnie w dormitorium stał Draco Malfoy.
~**~

10. Podsłuchana rozmowa

***
Eh, to ju nie to samo zaskoczenie, dal paru osób :c No trudno :D Mam nadzieję, że komentarzy, liczby wyśiwtleń i osób czytających będzie tyle samo co na onecie :) 
***
 
-Ginny?- wykrzyczał w tym samym momencie Harry z Ronem.
Ruda z Diabłem odskoczyli od siebie jak oparzeni, wyraźnie w doskonałych nastrojach.
-Co wy tu robicie?- zadała bardzo głupie pytanie jak na tamtą chwilę Hin.
-Co My tutaj robimy?! CO WY TUTAJ ROBICIE?!- wrzeszczał Wybraniec.
-Harry, uspokój się…- próbowała coś wskórać.
-NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE!  A JAK CI SIĘ ZNUDZI TO MOŻE PÓJDZIESZ DO BELLA CO?- warknął i zniknął z powrotem za portretem.
Ruda ze łzami w oczach stałą osłupiała, a wraz z nią szczerzący się jak głupi do sera Blaise.
-No to już jej nie zaliczę- pomyślał Ben.
-A WY NA CO SIĘ GAPICIE?!- wrzeszczała na Zabiniego, McPersowa oraz grupkę pierwszoroczniaków, którzy akurat przechodzili obok w celu dostania się do Pokoju Wspólnego.
Na te słowa wszyscy obecni( Ślizgon i Gryfoni) opuścili korytarz, a sama Weasley’ówna zniknęła za zakrętem.
***
-Masz piękne oczy- mruknął Draco, gdy oboje postanowili zakończyć ten kontakt wzrokowy.
-Dzięki- odpowiedziała cicho, po czym na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce.
Gdy Malfoy chciał to skomentować, przerwał mu jakiś krzyk:
-Ginny?!
Automatycznie całą dwójka odwróciła się w stronę źródła hałasu. Zobaczyli jak ich najlepsi przyjaciele się od siebie odrywają. Na ten widok każde z nich zareagowało inaczej: Miona z wielkimi oczami zasłoniła sobie usta ręką i szepnęła sama do siebie ,,Nie wierzę!”, natomiast blondyn uśmiechnął się cwanie,a przez głowę przeszła mu myśl ,,No proszę Diable. Ty już na etapie całowania jesteś i to z własnej woli,a ja tą cnotkę dopiero przytulam.”
-Chodź, zobaczymy co tam się dzieje- powiedziała Gryfonka,a gdy już miała ruszyć w stronę portretu, zatrzymała ją czyjaś dłoń na swoim ramieniu.
-Zostań. I tak wszystko będziemy słyszeć. Chyba Grzmotter się wkurzył- zaśmiał się chłopak, za co został zgromiony(przez przypadek taka dobieranka słów xD Grzmotter- zgrominy xD- dop.Aut) wzrokiem przez dziewczynę.
-Masz rację, lepiej tu zostać- powiedziała cicho, po czym oboje schowali się za zbroją, bacznie obserwując przebieg całej akcji.
Po paru minutach, gdy wszyscy zniknęli z korytarza oni,również postanowili się rozejść.
-No to do zobaczenia na kolacji- powiedziała nieśmiało i ruszyła w stronę obrazu z Grubą Damą.
-Ta. Do zobaczenia Granger- powiedział, a następnie sam udał się w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
***
Gdy Herm weszła do Pokoju Wspólnego nikogo zaprzyjaźnionego tam nie spotkała.
-Harry i Ron pewnie wkurzeni siedzą w swoim dormitorium, Ben jest na mnie obrażony, bo go wystawiłam, a Ginny? Tak, będę musiała z nią porozmawiać, gdy wróci i to porządnie! Co ona sobie myśli? Powinna najpierw powiedzieć Harry’emu, że z nimi koniec. Już od dawna im się nie układało. W sumie to Ruda pasuje do Diabła…- jej dalsze rozmyślania przerwał głos pewnej Gryfonki.
-Cześć Hermiono- powiedziała pewna dziewczyna o bystrych, niebieskich oczach, a wraz z nią stała grupka rozchichotanych dziewczyn.
-Emm… Cześć Jade- poznała dziewczynę.
Jade to uczennica z szóstego roku i jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole. Mione zdziwił fakt, że ta się do niej odezwała, gdyż raczej za sobą nie przepadały ze względu na różne poglądy.
-Chodzisz nadal z Benem, prawda?- spytała, na co jej koleżanki zaczęły dziko chichotać.
-Taak. I co z tego?- uniosła jedna brew do góry.
-Nie, nic. Tak tylko się pytam. Pilnuj go lepiej, bo ktoś ci go zabierze- powiedziała z tajemniczym uśmiechem na twarzy, po czym ona, jak i jej koleżanki pozostawiły czekoladowooką dziewczynę z nowymi myślami.
-O co temu pustakowi chodzi? – spytała samą siebie, ale nie zdążyła pomyśleć nad odpowiedzą, gdyż przed oczami mignęła jej pewna płomiennowłosa dziewczyna.
-Ginny! Stój!- krzyknęła, zrywając się z krzesła.
Najmłodsza latorośl Weasley’ów momentalnie pobladła i przyśpieszyła kroku.
-O nie moja droga! Mi ie uciekniesz!- powiedziała Hermiona, po czym puściła się biegiem za przyjaciółką.
Po chwili dziewczyny znalazły się w prywatnym dormitorium pani Prefekt Naczelnej.
-Siadaj i opowiadaj!- rozkazała starsza.
-Co mam ci mówić? Pewnie słyszałaś. Co ja gadam?! Cały Hogwart słyszał!- jęknęła i opadła na łóżko.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Z Blaisem jest inaczej niż z Harry’m. Nie żałuję tego- dodała po chwili zastanowienia.
-Nie mogłaś mu powiedzieć, tylko całujesz się od razu z Zabinim i to pod naszym portretem?- zapytała Herm, wzdychając przy tym.
-Teraz czasu nie cofnę. A teraz ty mi opowiadaj o co chodzi z tobą i Malfoy’em.- powiedziała Ruda, podnosząc się na łokciu, aby obserwować przyjaciółkę.
-Skoro musisz wiedzieć- jęknęła i również opadła na łóżko.
***
-BLAISE!- krzyknęli w tym samym momencie Mats i Draco.
-CO?- odkrzyknął im.
-Czy wy zawsze musicie mnie mieszać w swoje chore pomysły?!- warknął szatyn do przyjaciela.
-O co ci chodzi? To Bliznowaty, a nie ja- wyszczerzył zęby i przybił piątkę ze Smokiem nad dygoczącym ze złości chłopakiem.
-Pieprzony dupek- powiedział cicho.
-Słyszałem- powiedział Diabeł.
-I dobrze- odpowiedział złośliwie.
-Możecie się na chwilę uspokoić?- syknął w ich stronę Draco.
-…
-W końcu. Do kiedy mam czas z tym zakładem?- zwrócił się w stronę czarnoskórego chłopaka.
-Dzień po balu go kończysz. W razie czego, jakbyście potrzebowali nocy po tej imprezie- zaśmiał się cicho, za co oberwał w ramię od Smoka.- No co? Niby nie masz jej przelecieć, to tylko może być dodatek do tej całej zabawy, ale to ci może pomóc ją uwieźć. A czemu pytasz?
-Mam co do tego wątpliwości- powiedział cicho, ale Bell go usłyszał.
-Czyżby sumienie ruszyło?- zapytał zgryźliwie.
-Nie wiem o czym ty mówisz. Chodźcie na kolacje, bo coś czuję, że dzisiaj będzie wesoło.- dodał, aby uniknąć drążenia tematu.
***
Dwie Gryfonki zmierzały do Wielkiej Sali, kiedy jedna z nich się zatrzymała.
-Co ty wyprawiasz Ginny?- syknęła starsza, ponieważ przez to gwałtowne zatrzymanie wpadła na swoją przyjaciółkę.
-Stój, bo tam idzie Harry- powiedziała cicho młodsza z nich.
-I teraz będziesz jak małe dziecko się przed nim ukrywać?- spojrzała na nią z politowaniem.
-Nie. Tylko dzisiaj- odpowiedziała lekko się uśmiechając.
-Okej, weszli już, możemy iść?-
-Tak.
Po przekroczeniu progu Wielkiej Sali wszystkie spojrzenia skierowały się w ich stronę.
-No i na co się gapicie?! Zajmijcie się sobą!- warknęła w ich stronę Ruda.
Herm zauważyła Bena, który się do niej uśmiechał i poklepywał miejsce obok siebie. Gdy ta już szła w tamtą stronę, została brutalnie pociągnięta za ramię przez przyjaciółkę w przeciwną stronę.
-Zwariowałaś? Nie siadamy przy tym stole dzisiaj- syknęła w jej stronę Weasley’ówna.
-Słuchaj Gin. To, że ty już nie masz chłopaka nie oznacza, że ja mam swojego zaniedbywać- warknęła w jej stronę.
-Taa. Chłopaka, który się z każdą obściskuje- powiedziała sama do sibie, tak że tamta jej nie usłyszała.
-Co ty tam mamroczesz?
Nie, nic. Chodź zjeść.
No i w ten sposób szatynka została zaprowadzona do stołu Slytherinu.
-Zabije cię- powiedziała cicho do rudej dziewczyny, na co ta się tylko uśmiechnęła.
-Smoku, zrób miejsce dziewczyną- powiedział Zabini, gdy tylko te się do nich zbliżyły.
-Nie trzeba. Ja usiądę sobie obok Luny- dodała pośpiesznie Hermiona.
-Mionka, słońce nie wygłupiaj się i siadaj- uśmiechnął się do niej szeroko Diabeł i wskazał puste miejsce obok tlenionego.
Z cichym westchnięciem dziewczyna je zajęła, a po chwili cała piątka zaczęła konsumować swój posiłek.
-Widzę, że nie dogadałaś się z Bliznowatym, że do mnie przyszłaś?- zagadnął ją ciemnoskóry.
-A może zwyczajnie się za tobą stęskniłam,co?- podniosła brwi do góry i się uwodzicielsko uśmiechnęła do niego.
-Oj wiewióreczko, ja za tobą też- powiedział i ją objął ramieniem.
Na sali dało się słyszeć głośny huk, któremu zaraz zawtórował drugi. Natychmiastowo wszystkie pary oczu się zwróciły w tamtą stronę i ujrzały czerwonego na twarzy Wybrańca i Rona oraz ich kielichy na podłodze. Ślizgoni i dwie Gryfonki cicho się zaśmiali.
***
Pewien Gryfon po zjedzonym posiłku wyszedł z Wielkiej Sali z grymasem na twarzy.
-Czy nie mogę jej mieć w końcu tylko dla siebie?- pomyślał.
Gdy był na jednym z korytarzy momentalnie się zatrzymał, ponieważ usłyszał trzy dobrze mu znane głosy.
-Byłem u McGonagall i bal odbędzie się piętnastego listopada- powiedział pierwszy głos, w którym poznał Malfoy’a.
-Czyli zakład kończysz szesnastego. Pośpiesz się lepiej bo ta cnotka Granger nie wygląda na taką głupią- zaśmiał się drugi głos, w którym rozpoznał Diabła.
-Ja nadal twierdzę, że to nie był dobry pomysł. Zobaczycie, że to się źle skończy- powiedział nieco zdenerwowany Ślizgon, którym okazał się Mats.
-Wiedziałem, że te gnojki same by się do niej nie odezwały. I co by tu zrobić z taką informacją?- powiedział sam do siebie chłopak, po czym z cwanym uśmiechem na twarzy ruszył w stronę portretu Grubej Damy.
~**~

9. Zdrada

Po krótkim biegu oboje zdyszani dotarli do wyznaczonego celu.
-Niezłą masz kondycję- zagadnął ją Bell.
-Dzięki- zaśmiała się, pochylając się przy tym, aby złapać oddech.
-Widzę, że się dogadujecie- powiedział Zabini, stając obok nich.
-A z nami kiedy przejdziesz na takie relacje, Granger?- zapytał Malfoy, który też Bóg wie skąd, również znalazł się obok nich.
-To zależy od was- poklepała zdziwionego Malfoy’a po policzku i ruszyła do drzwi.- Idziecie?- uśmiechnęła się do nich, wchodząc do Wielkiej Sali.
-Coś ty jej zrobił?- spytał cicho Draco, nie odrywając zdziwionego wzroku od miejsca, w którym przed chwilą zniknęła piękna Gryfonka.
-Wystarczyło normalnie z nią porozmawiać- wzruszył ramionami, ale i tak triumfalnie się uśmiechnął.
-Przecież rozmawiałem!- obruszył się blondyn.
-Ale nie szczerze- poprawił go.- To co idziecie?
Szatyn nie czekając na odpowiedź ruszył w kierunku Hermiony. Blaise i Smok wymienili tylko zdumione spojrzenia i poszli w ślady pozostałej dwójki. Już na progu zostali powitani przez zaciekawione spojrzenia uczniów oraz Bena patrzącego morderczym wzrokiem na Ślizgonów.
-Czego tu chcesz McPersow?- wysyczał z nienawiścią Mats.
-Przyszedłem po SWOJĄ dziewczynę- warknął w jego kierunku akcentując przedostatnie słowo.- Chodź Mionka, idziemy- chwycił dziewczynę za łokieć i już ją ciągnął w swoją stronę, lecz Malfoy złapał ją za drugi łokieć, również ciągnąc ją w swoim kierunku.
-Ona z tobą nie pójdzie- powiedział tak chłodnym głosem, że aż po plecach Gryfonki przeszły ciarki.
-Bo co? Bo ty,tak mówisz?- zadrwił Gryfon.
-Bo my tak mówimy- wtrącił się Zabini, szarpiąc Mione w swoja stronę.
-A co mnie obchodzi wasze zasrane zdanie? Hermiona, idziemy!- warknął z całej siły szarpiąc dziewczynę w stronę stołu Gryfonów, lecz ona mu się wyrwała, stanąwszy przed czwórką chłopaków z groźnymi iskierkami w oczach.
-Nie będziesz mi rozkazywał!- zdenerwowała się, bo nienawidziła, gdy ktoś, a szczególnie chłopak wydawał jej rozkaz, gdyż wtedy czuła się jak jakiś przedmiot.
-Herm, skarbie nie rób scen- mruknął, ponieważ uczniowie w Wielkiej Sali zwrócili głowy w ich stronę.
-Kiedyś McPersow ci nie przeszkadzało, że ludzie patrzą na to co robisz z dziewczynami- powiedział zgryźliwie Mats.- No chyba, że Hermiona o niczym nie wie…
-O czym nie wiem?- odezwała się wcześniej wymieniona.
Ben znieruchomiał na chwilę, ale potem wpadł na pewien pomysł, aby z tego wybrnąć.
-Słońce, nie chciałem ci nic mówić, bo to miała być niespodzianka. Pogadamy w Pokoju Wspólnym o piętnastej. A teraz przepraszam, ale muszę cię z nimi tu zostawić- cmoknął ją szybko w usta i wyszedł jak najszybciej.
-No to Mionka, idziesz z nami- powiedział uradowany Blaise.
-Na to wygląda- westchnęła ciężko, po czym ruszyła w stronę stołu Ślizgonów, odprowadzana przez zainteresowane spojrzenia uczniów.
Całą czwórką usiedli w pobliżu grupy fanek Draco, Blaise’a i Matsa. Wszyscy wymienieni rzucili jej przepraszające spojrzenia, bo po minach dziewczyn można było wywnioskować, że nie są zbyt zadowolone z tego powodu. Tylko Pansy Parkinson siedziała nieporuszona tym wszystkim, a nawet… nie, to niemożliwe,ale… lekko się uśmiechała.
-Co ty tu robisz szlamo?- warknęła w jej stronę Astoria Greengrass.
-Siedzę- odpowiedziała spokojnie, patrząc jak wspomniana Ślizgonka czerwieni się ze złości.
-Draco, skarbie, co ta szlama tu robi?- powiedziała tym razem przesłodzonym głosem.
-Siedzi- odpowiedział, patrząc na nią wzrokiem pełnym irytacji.
Na te słowa dziewczyna cała czerwona ze złości wstała i wyszła z Wielkiej Sali, po czym Gryfonka uśmiechnęła się wrednie. Gdy ta już chciała zacząć jeść, odłożyła sztućce, gdyż coś jej nie pasowało.
-No dobra Parkinson. Teraz twoja kolej. Tylko się pośpiesz, ponieważ chce zjeść w spokoju- powiedziała z obojętnością.
Pansy uniosła brwi ku górze i zapytała:
-O co ci chodzi?
-O to, że teraz twoja kolej, aby wygłosić przemowę, o tym, że szlama nie powinna siedzieć przy stole Slytherinu- powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Nie mam zamiaru czegoś takiego mówić- wzruszyła ramionami, po czym, również wstała od stołu i podążyła śladem Astorii.
-Co się stało Parkinson?- spytała z niedowierzeniem trójki Ślizgonów, którzy za wszelką cenę powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem.
-Nic się jej nie stało. Zawsze taka była- odrzekł spokojnie Zabini.
-Co? Ale… Pansy… ja… dszlama… och, na Merlina to Ślzigonka!- wyjąkała w końcu urywki zdań.
-Jak widać nie znasz wszystkim tak, jak ci się wcześniej wydawało- wyszczerzył zęby Diabeł.- A teraz przepraszam, ale idę po pewną rudowłosą Gryfonkę- dodał i odszedł w stronę Gryfonów.
Miona spuściła wzrok na swój talerz, ponieważ dobrze wiedziała, że albo zaraz Blaise będzie miał złamany nos( niekoniecznie przez Ginny, lecz przez pewnego czarnowłosego chłopaka siedzącego obok niej), albo polecą zaklęcia razem z punktami Domu Lwa lub w najlepszym wypadku skończy się na samych wyzwiskach, w co szczerze mówiąc wątpiła. Po chwili ciszy panującej w Sali z niepokojem podniosła wzrok w tym samym momencie co Bell i Malfoy. Im oczom ukazał się niecodzienny widok: Ginny z rogalem na twarzy( chodzi mi o uśmiech xD- dop. Aut.) wstała i poszła razem z czarnoskórym wychowankiem Domu Węża na korytarz, zostawiając całych czerwonych ze złości Rona i Harry’ego.
-Merlinie, co ty porobiłeś z tymi ludźmi?- spytała Herm, na co blondyn i brunet wybuchnęli śmiechem.
-Chodźcie stąd- powiedział tleniony, po czym opuścili Wielką Salę.
Chwilę szli pustym korytarzem po czym odezwał się Mats.
-Kurcze, McGonagall kazała mi się u niej stawić po lunchu. Sorki Miona, mam nadzieję, że Smok ci nic nie zrobi i spokojnie dotrzesz do dormitorium- skłamał, co przyszło mu z niechęcią, po czym się wycofał.
-Dupek. O mnie to się nie martwi- burknął Malfoy.
-Co niby ci się może stać?- spytała rozbawiona, widząc jego minę.
-Jak to co? Jestem tu sam z tobą, a już w tym roku szkolnym, który zaczął się zaledwie wczoraj, zdążyłem zaobserwować twoje agresywne poczynania- powiedział poważnie, za co dostał w całej siły w ramię.- No co?
Nie odpowiedziała mu tylko wybuchnęła perlistym śmiechem. Chwilę potem dołączył do niej chłopak. Nie wiedział kiedy, ale Gryfonka się do niego przytuliła. Oczekiwała wszystkiego, ale nie tego, że odwzajemni ten uścisk.
-Dziękuję- wyszeptała w jego tors.
-Za co?- spytał zdziwiony.
-Za to, że się zmieniłeś- powiedziała, zadzierając lekko głowę do góry, by móc mu spojrzeć prosto w oczy.
Żadne z nich nie wiedziało, co czują do siebie,a le wiedzieli, że to na pewno nie była już nienawiść. Stali tak jeszcze chwilę, po czym zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości…
***
-Zabini nie musiałeś im tak dogadać- powiedziała roześmiana Ginny, idąc obok Diabła.
-Ach, wiewióreczko, czy ty się w końcu kiedyś nauczysz mojego imienia?- spytał z dziwnym błyskiem w oku.
-Mogę zapytać cię o to samo- zaśmiała się serdecznie.- To gdzie idziemy?
-Trzeba skorzystać z okazji, że odwołali resztę lekcji- powiedział.
-Czyli?- spytała zainteresowana.
-Chodź, to się przekonasz- odrzekł z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Ślizgon prowadził ją korytarzami ku górze, aż w końcu się zatrzymali, bo coś, albo raczej ktoś przykuł ich uwagę.
-Nie wierzę!- powiedziała do siebie Gin, zbierając szczękę z podłogi.
-O kurcze. Ale nie musieli w takim miejscu- dodał chłopak, uśmiechając się do siebie.
-Nie przesadzaj, oni się tylko przytulają- zauważyła dziewczyna.
-O ile się nie mylę, to ona ma chłopaka- powiedział z dziwnym błyskiem w oku.
-Przecież to nie zdrada- powiedziała z politowaniem.
Na te słowa Blaise przyciągnął ją do siebie i przytulił. Zdezorientowana oddała uścisk i spytała:
-Co ty robisz?
-Przytulam cię- powiedział takim głosem, jakby to było oczywiste.
-Ja mam chłopaka- podkreśliła ostatnie słowo.
-Tulenie to nie zdrada Ginny.- zacytował ją po czym oboje spojrzeli sobie w oczy.
Żadne z nich nie wiedziało, co czują do siebie,a le wiedzieli, że to na pewno nie była już nienawiść. Stali tak jeszcze chwilę, po czym zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości…
***
-Pieprzony Zabini/ Bell- warknęli w tym samym momencie Ron, Harry i Ben.
-Czy on się nie może odczepić od Ginny/ Hermiony?!- znowu to samo.
Powiedzieli, po czym znowu w tym samym momencie opadli na kanapę w Pokoju Wspónym.
-Ei, a ty się nie miałeś spotkać z Mioną?- zagadnął rudzielec.
-Taaa i co z tego?- spytał szatyn, ale myślami był gdzieś indziej.
Na te słowa pozostała dwójka podniosła brwi ku górze.
-No, a jest już szesnasta- zauważył Harry.
-Cholera- zaklął pod nosem Gryfon, po czym podniósł się z kanapy.- Idę jej poszukać, bo coś mi się nie podoba, że jej nie ma, a wyszła razem z Bellem i Malfoy’em- dodał.
Chłopak szedł już w stronę portretu, kiedy coś go zatrzymało.
-Czekaj, idę z tobą. Ginny też jeszcze nie ma, a ona wyszła z Zabinin- ostatnie słowo powiedział bliznowaty, jakby to była najgorsza obraza.
-Tak, ja też pójdę- powiedział Ron, choć nie można powiedzieć, że McPersowi spodobało się takie towarzystwo.
Całą trójką wyszli przed portret Grubej Damy, ale szybko przystanęli, gdyż pewna całująca się para przykuła ich wzrok. W każdym z nich się zagotowało.
~**~

8. Stuprocentowy Ślizgon

-Teoretycznie tak, ale to nie zmienia faktu, że cię z niej wydziedziczyli- prychnął Draco.
-Tylko dlatego, że nie chciałem poślubić twojej matki, bo jej nie kochałem. Ale z tego co widzę to wyszło to wszystkim na dobre- zaśmiał się krótko pod nosem.
-I tak bez powodu przyjąłeś nazwisko swojej żony na czas nauczania w Hogwarcie?- spytał ironicznie.
-Ona jest twoją ciotką, Draco. Uważałem, że tak będzie lepiej, skoro jak sam mówisz nie każdy musi wiedzieć o zbędnych Malfoy’ach.
-Taa. Może i tak, ale to szlama. Czyli dla mnie nikt. Jeszcze coś, czy mogę już iść wujku?- ostatni wyraz wypowiedział ironicznie.
-Nawet nie wiesz jak to co powiedziałeś sprawiło, że jesteś podobny do ojca- westchnął nauczyciel.- A o ile się nie mylę to zbytnio ci nie przeszkadza perspektywa siedzenia na każdej lekcji z mugolaczką. Wręcz przeciwnie, bardzo się ucieszyłeś. Więc o co ci chodzi?
-Mam ku temu swoje sposoby- uśmiechnął się typowo Ślizgońsko.
-Żebyś potem, tylko nie żałował.
-Mówisz zupełnie jak Mats- mruknął od niechcenia.
-Zawsze lubiłem tego chłopaka- zaśmiał się cicho Mistrz Eliksirów.- No, ale nie ściągnąłem cię po to, aby prawić ci kazania, tylko chciałem się dowiedzieć czegoś o moim bracie. Co z Lucjuszem?
-Na razie czeka na proces, razem z ciotką Bellą*. Słyszałem od matki, że ma się odbyć po świętach, chyba w lutym- mówiąc to stalowooki wzruszył ramionami.
-Ach, więc Bellatriks u was przesiaduje?- skrzywił się lekko to mówiąc.
-Tak. Ja ją lubię. Uważam, że ma świetne… poczucie humoru- skłamał doskonale, wywołując przy tym grymas na twarzy swojego wujka.- Jak już wiesz wszystko to mogę już iść? Śpieszę się na zajęcia.
-Tak, oczywiście. W takim razie do zobaczenia jutro- mruknął pod nosem profesor Crake.
Draco bez żadnego słowa, czy spojrzenia na nauczyciela wyszedł na korytarz, w którym czekali na niego Blaise i Mats.
-I co chciał od ciebie wujaszek?- spytał ten pierwszy, poklepując przy tym po przyjacielsku blondyna.
-Nic ciekawego-powiedział i ruszyli w stronę klasy.- Najpierw pretensje, wykład o tym, jak mam się wyrażać o mugolakach, a na koniec wywiad rodzinny- wzruszył ramionami.
-Jedyny normalny Malfoy w całej rodzinie- mruknął do siebie Bell, tak cicho, że nikt poza nim nie mógł go usłyszeć,
***
Herm jak najszybciej wyszła z klasy od eliksirów. ,,Co ty wariatko wyprawiasz?! Jak mogłaś TAK patrzeć na Draco?! Jaki Draco?! To MALFOY!”, myślała gorączkowo, zmierzając pod salę od transmutacji. ,,I co miało znaczyć to, że JESZCZE się nie przyjaźnimy? Fakt, pogodziliśmy się, ale bez przesady! A z resztą, ja nie mam zamiaru tak łatwo się podejść! No chyba, że chodzi o tą różę… Och, skąd on to wiedział!? Muszę przestać gadać sama do siebie w myślach…”, myśląc to, nie zauważyła jak pewien Gryfon podchodzi do niej od tyłu i ją mocno obejmuje w talii.
-Unikasz mnie Miona?- wyszeptał jej do ucha.
-Nie Ben, przepraszam. Unikam na razie pewnej tlenionej fretki, ale mi to nie wychodzi- mruknęła pod nosem to drugie zdanie.- A właśnie, zapomniałam. Skąd znasz Malfoy’a?- dodała po chwili, przypominając sobie słowa blondyna.
-Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy, że go znam, skarbie?- spytał, spinając się lekko, czego dziewczyna nie zauważyła.
-Powiedział mi, że się znacie. Czekaj jak to było… A tak: ,,Udzielałem mu kiedyś kilku porad, ale uczeń przerósł mistrza…” O co mu chodziło?- spytała, odwracając się do niego przodem.
-Ach, o to chodzi… No tak, kiedyś poszedłem do niego po radę- wymyślił w końcu.
-Czyli jednak go znasz?- spytała z dziwnym błyskiem w oku.
Na szczęście szatyna, w porę zjawiła się reszta klasy, a zaraz potem profesor McGonagall wpuściła ich do klasy. Nauczycielka na widok sposobu rozsadzenia uśmiechnęła się lekko, a jej uwagę szczególnie przykuł widok siedzących razem pewnego blondyna i pewnej Gryfonki.
-Cześć Granger- mruknął do niej.
-Widzieliśmy się parę minut temu, nie widzę powodu, żebyś znowu udawał miłego- powiedziała szeptem w jego stronę, nie patrząc na niego.
-A ktoś powiedział, że udaję?- zapytał unosząc lekko brwi.- No właśnie, Granger- dodał, gdyż dziewczyna milczała.
-Ja to po prostu wiem- powiedziała cicho.
-Ty to WIESZ- powiedział z ironią.- No tak, przecież rozmawiam z Wiem- To- Wszystko- Granger- dodał.
Po tych słowach spojrzała na niego morderczym wzrokiem, lecz po chwili się wrednie uśmiechnęła. Można rzec, że iście Ślizgońsko. Chwilę potem Draco zgiął się w pół w stronę ławki, sycząc z bólu.
-Kobieto, co ty za buty nosisz?!- wysyczał.
Hermiona się lekko roześmiała. Na twarzy tlenionego pojawił się lekki uśmiech, który nie zniknął aż do końca lekcji.
W końcu nadszedł czas na lunch. Dziewczyny (Hermiona i Ginny) pozbyły się chłopaków i szły same.
-Powiesz mi w końcu Herm, o co chodzi z tą kąpielą?- zagadnęła ją Ruda.
-Nie tutaj Gin- powiedziała szybko, bo w ich stronę zmierzał pewien Ślizgon.
-A ten tu czego chce?- spytała półgębkiem Weasley.
-Nie wiem, ale coś mi mówi, że zaraz się dowiemy- odpowiedziała w ten sam sposób druga Gryfonka.
-Hej Hermiono, hej Ginny- uśmiechnął się do nich Bell, przystając przy tym obok nich- Idziecie teraz do Wielkiej Sali?- te mu tylko lekko skinęły głowami na znak potwierdzenia.- To pójdę z wami, jeśli nie macie nic przeciwko.
Dziewczyny uśmiechnęły się na znak zgody po czym ruszyli na posiłek. ,,To dziwne. Jest Ślizgonem, a w dodatku przyjacielem Malfoy’a, a jest miły. I to nie tak sztucznie”, pomyślały obie w tym samym czasie, na co jeszcze szerzej się uśmiechnęły.
-Blaise’a nie ma z tobą?- spytała z nadzieją w głosie Ginny.
-Będzie czekał na ciebie przed drzwiami- posłał jej czarujący uśmiech.
-Jak to na mnie?!
-Wysłał mnie po ciebie, bo szedłem po Hermione- odpowiedział spokojnie, posyłając rozbawione spojrzenie Rudej, która puściła się biegiem do WS z nadzieją, że nie dotarł tam pewien ciemnoskóry Ślizgon.
-Po co mnie szukałeś?- spytała nie kryjąc zdziwienia.
-Chciałem pogadać. Jak zauważyłaś Draco i Blaise postanowili spędzać z wami sporo czasu- zaczął.
-Nie da się nie zauważyć- powiedziała bardziej do siebie, ale chłopak i tka się zaśmiał.
-Wracając do tamtego. Chciałem ci powiedzieć, że nie wszyscy Ślizgoni sa tacy okropni- zaczął spokojnie.
-Tak zdołałam się już o tym przekonać korciki jej ust lekko zadrgały.
-No to może byś spróbowała dać szansę waszej przyjaźni?- zapytał, ostrożnie dobierając słowa, ponieważ każdy wiedział, że ta Gryfonka ma temperament.
-Czemu martwisz się o nich, a nie o to czy tobie dam tą szansę?- przystanęła i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
-Bo te gamonie beze mnie by zginęły- wyszczerzył zęby.- A poza tym wiem, że do mnie nie chowasz żadnej urazy, więc jestem pewien, że prędzej czy później się zaprzyjaźnimy- oświadczył bardzo poważnie, na co dziewczyna znowu się zaśmiała.
-Nie jednak przypominasz stuprocentowego Ślizgona. Ale zgoda, dam szansę tym gnomom się ze mną zaprzyjaźnić- dodała ponownie ruszając z miejsca.
-A ja?- spytał Mats, dotrzymując jej kroku.
-Sam powiedziałeś, że wcześniej od nich dostałeś ten przywilej- wyszczerzyła zęby i puściła się biegiem po schodach, śmiejąc się przy tym perliście.
-Oj Smoku, będziesz miał z nią przechlapane przez te dwa miesiące- powiedział do siebie i zaczął biec za dziewczyną, zwracając na siebie uwagę wszystkich uczniów przebywających na korytarzu.
* Bellatriks w moim opowiadaniu przeżyła, bo jest mi potrzebna w późniejszych rozdziałach :3
~**~